08 Maj 2017, Pon 23:07, PID: 700826
Tylko że z tego co czytam mak rozumie postawę męża, a on nie rozumie jej, ma pretensje i krytykuje.
08 Maj 2017, Pon 23:07, PID: 700826
Tylko że z tego co czytam mak rozumie postawę męża, a on nie rozumie jej, ma pretensje i krytykuje.
08 Maj 2017, Pon 23:47, PID: 700833
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Maj 2017, Pon 23:50 przez vesanya.)
Patrząc z jednego punktu widzenia pewnie można dojść do takiego wniosku, ale nie sądzę, żeby tak to wyglądało. W sensie, moim zdaniem obie strony się nie do końca rozumieją. Być może mąż rozumie mniej niż autorka tematu, ale trudno powiedzieć.
09 Maj 2017, Wto 0:14, PID: 700838
No można na siłę starać się ustawić prawdę w środku, ale nie jest to jej oryginalne miejsce. Jakie jest wie mak
09 Maj 2017, Wto 8:49, PID: 700848
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Maj 2017, Wto 8:58 przez mak.)
(08 Maj 2017, Pon 20:44)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): Zawsze masz wybór. Jeżeli kiedyś stwierdzisz, że to życie, którym żyjesz nie jest dla Ciebie dobre, możesz odejść, porzucić to wszystko. I zacząć na nowo. (08 Maj 2017, Pon 20:44)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):(08 Maj 2017, Pon 10:49)mak napisał(a): Tak się zdarzyło w moim życiu, że jestem mamą dwójki dzieci. Niektórzy pomyślą, przypadek. Po części tak może być, w naszym kochanym kraju o niezaplanowane dzieci nietrudno.
09 Maj 2017, Wto 22:36, PID: 700978
(09 Maj 2017, Wto 8:49)mak napisał(a): No bo powiedz, czy łatwo jest żyć z osobą z fobią?Z moich doświadczeń z osobami z fobią wynika, że to jest udręka Ale to nie daje nikomu prawa do dodatkowego dołowania takich osób, krytykowania i innego gnębienia. (09 Maj 2017, Wto 8:49)mak napisał(a): On nieraz mi mówi (w chwilach desperacji), że już normalnie "rzyga" tym popychaniem nas do wszystkiegoMilutko. A Ty go bronisz i tłumaczysz. Widocznie Ci to nie przeszkadza, cóż, różne są granice tolerancji. Oby się tylko na tej terapii nie okazało, że problemy jakie masz wynikają z blokowania w sobie naturalnych reakcji na takie właśnie teksty między innymi. A myślę, że jest duże prawdopodobieństwo, że się okaże.
09 Maj 2017, Wto 23:51, PID: 701008
dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):Milutko. A Ty go bronisz i tłumaczysz. Widocznie Ci to nie przeszkadza, cóż, różne są granice tolerancji. A mi się wydaje, że to nie do końca tak jest, że Monice nie przeszkadza. Trzeba pamiętać, że małżeństwo to jednak zobowiązanie, którego ludzie się podejmują dobrowolnie i z jakiegoś powodu. Jesteśmy w stanie wypowiadać się tylko na podstawie tego co powie nam mak i nie znamy dokładnie sytuacji pomiędzy nią a jej mężem. Człowiek nie składa się z samych wad, są jeszcze zalety, najwidoczniej męża warto bronić. Poza tym nie powinno się szybko skreślać kogoś z kim się dzieliło życie przez dwie dekady. Mak napisał(a):To mi psuje poczucie wartości (którego i tak nigdy nie miałam), ale nieraz ja sama czuje, że bez tego nie robię niczego sama. Myślę, że warto poprzeć tutaj zdanie sokoke sprzed paru dni o pójściu na terapię, swoją i małżeńską. Mąż nie do końca jest w stanie zrozumieć irracjonalnej natury Twojego lęku i taka terapia może pomóc mu pojąć, że to nie do końca tak jest, jak on sobie myśli. W ogóle uważam, że większość problemów wynika z tego, że ludzie sobie coś pomyślą i wydaje im się od razu, że tak jest, nie próbując zrozumieć drugiej osoby ani tego, że nie zawsze powinno się brać za pewnik założenia wynikającego z ich własnych spostrzeżeń.
10 Maj 2017, Śro 11:19, PID: 701041
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Maj 2017, Śro 11:29 przez mak.)
(09 Maj 2017, Wto 22:36)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):(09 Maj 2017, Wto 8:49)mak napisał(a): No bo powiedz, czy łatwo jest żyć z osobą z fobią?Z moich doświadczeń z osobami z fobią wynika, że to jest udręka Bronię go i tłumaczę, bo wczuwam się w to co czuje inny i jest mi go szkoda. To się nazywa empatia. Nie ukrywam, ona mi bardzo nieraz przeszkadza w dobrym rozważeniu sytuacji, w której się znajduję. Bardzo przeszkadza mi też złe traktowanie i porywczość mojego męża, ale on mnie nigdy nie trzymał. Nigdy nie słyszałam, żebym się nie ważyła go opuszczać. Zawsze dawał mi wolną rękę w tym zakresie i mówił, że wie że nieraz źle postępuje i że jeśli nie jestem w stanie tego znosić to możemy się rozstać, nawet tak na spokojnie bez żadnej kłótni. Ustalimy jakieś warunki jak dorośli ludzie i zamiast się ranić nawzajem (ja też mu nieraz nie szczędzę gorzkich słów, chociaż z reguły jest to odpowiedź na atak) rozwiedziemy się i zaczniemy żyć nowym życiem na własnych warunkach. Rozważyłam przez kilka dni na spokojnie wszystkie ZA i PRZECIW (zalety i wady pozostania w tym związku) i wyszło mi że jednak jest za dużo ZA. I tak się "tolerujemy" nawzajem. Ja toleruję jego ataki złości, on toleruje to jaki pesymizm (podcinanie skrzydeł) ja wnoszę do tego związku. Dlatego jak najszybciej potrzebuję pomocy w terapii, bo moje problemy z fobią pojawiły się na długo przed moim mężem. To mój problem, jestem dorosłym człowiekiem i muszę go rozwiązać. Gdyby to jednak było trochę prostsze. A tak od 2 dni piszę na tym forum, zaniedbując swoje obowiązki zamiast na przykład zadzwonić do psychiatry. Pisanie w internecie jest o wiele, wiele prostsze niż zrobienie czegoś w swoim prawdziwym życiu. (09 Maj 2017, Wto 23:51)Medestin napisał(a):dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):Milutko. A Ty go bronisz i tłumaczysz. Widocznie Ci to nie przeszkadza, cóż, różne są granice tolerancji. Medstin, masz takie trafne przemyślenia. Są one tak fajnie stonowane, nie ma w nich agresji i jakiś rewolucyjnych pomysłów. Rewolucja to nie jest to co mi teraz najbardziej potrzebne. Ewolucja. To jest to o czym myślę. Punkt z przykazań ze strony www.depresja.org: Będąc w depresji, nie podejmujmy żadnych ważnych decyzji życiowych.
10 Maj 2017, Śro 12:47, PID: 701044
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Maj 2017, Śro 12:50 przez masterblaster.)
Cytat:Będąc w depresji, nie podejmujmy żadnych ważnych decyzji życiowych.No tak, to by mogło wiele wyjaśniać w kwestii wycofania z życia. Od paru dni nie jestem pewien czy depresja kiedykolwiek mnie opuszczała..
10 Maj 2017, Śro 15:15, PID: 701049
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Maj 2017, Śro 17:42 przez mak.)
(10 Maj 2017, Śro 12:47)masterblaster napisał(a):Cytat:Będąc w depresji, nie podejmujmy żadnych ważnych decyzji życiowych.No tak, to by mogło wiele wyjaśniać w kwestii wycofania z życia. Od paru dni nie jestem pewien czy depresja kiedykolwiek mnie opuszczała.. Tylko, że to jest taka ładna wymówka i błędne koło. Jestem w depresji (sam sobie zdiagnozowałem), więc nic nie mogę zrobić. Nie pójdę do lekarza, bo to wymaga podjęcia decyzji, a co gorsza wcielenia jej w życie. Nie idę więc na terapię i nadal jestem w depresji. I tak koło się zamyka. U siebie akurat miałam na myśli, rozważanie decyzji o rozwodzie z powodu złego traktowania przez drugą stronę.
10 Maj 2017, Śro 16:05, PID: 701056
mak napisał(a):Medstin, masz takie trafne przemyślenia. Są one tak fajnie stonowane, nie ma w nich agresji i jakiś rewolucyjnych pomysłów. Dzięki za miłe słowa mak napisał(a):Tylko, że to jest taka ładna wymówka i błędne koło. Jestem w depresji (sam sobie zdiagnozowałem), więc nic nie mogę zrobić. Nie pójdę do lekarza, bo to wymaga podjęcia decyzji, a co gorsza wcielenia jej w życie. Nie idę więc na terapię i nadal jestem w depresji. I tak koło się zamyka. U siebie akurat miałam na myśli, rozważanie decyzji o rozwodzie, powodu złego traktowania przez drugą stronę. No właśnie. Bo to nie chodzi o to, żeby nie podejmować żadnych decyzji, bo depresja. Cały sens zdania "Będąc w depresji, nie podejmujmy żadnych ważnych decyzji życiowych." polega na tym, aby ze względu na depresję, nie podjąć złej decyzji. Dlatego, jeżeli jest taka możliwość, powinno się odłożyć trudne sprawy na bok dopóki nie uda się tej depresji pokonać choć w jakimś stopniu. A jeżeli nie, to trzeba pamiętać, że depresja mocno wpływa na postrzeganie świata i nie działać pochopnie ani nagle. Nikt za nas tego błędnego koła nie przełamie.
10 Maj 2017, Śro 16:26, PID: 701063
Aby użyć depresji jako wymówki, najpierw trzeba zdawać sobie sprawę, że ma się depresję. Dla siebie nie widzę w tym żadnej atrakcji. Życie i tak wymusza podejmowanie różnych decyzji, w depresji podejmuje się depresyjne decyzje nawet jak od razu wiadomo, że będzie się tego żałować..
10 Maj 2017, Śro 17:55, PID: 701072
tak, wazne decyzje, czy bede spal do 3 popoludniu czy do 12 xD
10 Maj 2017, Śro 18:20, PID: 701076
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Maj 2017, Śro 18:57 przez mak.)
(10 Maj 2017, Śro 12:47)masterblaster napisał(a):Cytat:Będąc w depresji, nie podejmujmy żadnych ważnych decyzji życiowych.No tak, to by mogło wiele wyjaśniać w kwestii wycofania z życia. Od paru dni nie jestem pewien czy depresja kiedykolwiek mnie opuszczała.. No, ale stwierdziłeś że depresja mogłaby wiele wyjaśniać w przypadku Twojego wycofania z życia i że jesteś raczej pewien, że jest z Tobą "od zawsze". A więc zwalasz na nią winę za swoje wycofanie, a nie chcesz nic z nią zrobić. OK, ja Ciebie nie oskarżam, tylko próbuję zrozumieć. Nie masz nikogo tam na miejscu u siebie, kto mógłby Ci pomóc? Czy jesteś jeszcze w stanie pomóc sobie sam? Ja nie czuję się kompetentna. (10 Maj 2017, Śro 17:55)Amcio napisał(a): tak, wazne decyzje, czy bede spal do 3 popoludniu czy do 12 xD A co Ciebie osobiście Amcio powstrzymuje przed podjęciem decyzji o terapii? Z Twoich postów wynika, że życie dla Ciebie nie ma absolutnie sensu i czujesz się nieudacznikiem życiowym. I zobacz to. Ja i Ty i wszyscy tutaj różnimy się zapewne, i wiekiem, i wyglądem, i osiągniętymi sukcesami lub ich brakiem, historią rodzinną czy wykształceniem, zajęciem lub jego brakiem, co nie przeszkadza nam uważać samych siebie za jedno wielkie G Ó W N O. A są ludzie, którzy mają to samo co my i są super zadowoleni ze swojego życia i przez głowę by im nie przeszło, że są nieudacznikami czy że ich życie nie ma sensu. (10 Maj 2017, Śro 16:05)Medestin napisał(a): [quote="mak"]Medstin, masz takie trafne przemyślenia. Są one tak fajnie stonowane, nie ma w nich agresji i jakiś rewolucyjnych pomysłów. Dzięki za miłe słowa Po prostu piszesz jak racjonalny człowiek, który nie sugeruje innemu żeby rozwalił sobie całe życie i potem zastanawiał się co zrobić z tymi zgliszczami, tylko by zacząć od siebie i zobaczyć jaki to będzie miało wpływ na innych. Może wtedy okaże się, że inni wcale nie są tacy źli, że reagowali tak tylko w odpowiedzi na naszą nieracjonalną dla nich postawę. A co Ciebie najbardziej męczy w fobii? Czy myślisz, że ją masz? Zapisz
10 Maj 2017, Śro 22:48, PID: 701141
(10 Maj 2017, Śro 11:19)mak napisał(a): Czyli Ty byłaś związana z osobami z fobią czy jesteś osobą z fobią, bo teraz zwątpiłam (???)Byłam związana, przyjaźniłam się, przyjaźnię. (10 Maj 2017, Śro 11:19)mak napisał(a): Przez wiele lat nie kąpałam się wieczorem, tylko rano, przeszkadzało mi to bardzo, ale nie mogłam znaleźć w sobie siły wieczorem, chciałam tylko już po prostu zasnąć i nie żyć, zasypiałam nawet w rzeczach, makijażu i soczewkach, bez umytych zębów.To chyba nie ma wiele wspólnego z fobią... Ale serio, nie przeszkadzało Ci to? Ja też czasem nie mam siły iść się kąpać, ale wtedy siedzę choćby do rana aż się wreszcie zmobilizuję, bo brzydziłabym się wejść brudna do łóżka... (10 Maj 2017, Śro 11:19)mak napisał(a): Bo potem pozostaje mi się zastanawianie czy określenie "ty się nie w+] w sytuacji gdy on o coś w/g mnie bezsensownie ochrzania naszego syna lub gdy w nerwach mu powiedziałam, że nie będę pracować bo nienawidzę tego robić on powie [b]"to możesz wy+ć jak ci cię nie chce pracować".E? ... Eee? Nie, proszę, powiedz, że żartujesz. Nie wiem, nie chcę tego rozumieć, zrób coś z sobą, idź gdzieś, choćby na Wizaż, czy tam na tą terapię, tylko nie do żadnych katolickich poradni, bo tam wiadomo co Ci będą mówić. (10 Maj 2017, Śro 11:19)mak napisał(a): Bronię go i tłumaczę, bo wczuwam się w to co czuje inny i jest mi go szkoda. To się nazywa empatia.Nie. To się nazywa enabling. Ułatwianie, umożliwianie sprawcy stosowanie przemocy. Wybacz, wiem, że mój post w niczym Ci nie pomoże, bo aby pomógł, musiałabym go ubrać w piękne, łagodne słówka, żeby do Ciebie trafiał, a zwyczajnie mi się nie chce. W końcu to Twój problem.
11 Maj 2017, Czw 0:22, PID: 701170
Depresja dokucza mi od dawna, nie ma co do tego wątpliwości, jednak do tej pory byłem przekonany, że ona pojawia się na pewien czas a następnie znika i potem atakuje znowu. Teraz zastanawiam się czy jest możliwe, że depresja trzyma mnie w zasadzie cały czas a ja rejestruję jedynie te okresy kiedy jest nasilona dużo bardziej niż zwykle?
Na razie nie rozumiem koncepcji depresji jako usprawiedliwienia. To tak jakby powiedzieć "boli mnie ząb, więc nie muszę iść do dentysty". Jeżeli czegoś nie chcę robić to nie potrzeba mi usprawiedliwienia a jeśli nie robię tego co chcę zrobić to jestem zły na siebie, nerwowy i zestresowany. Trzeba by chyba mieć jakieś skłonności masochistyczne żeby nie chcieć pozbyć się depresji.. Nie oczekuję od Ciebie pomocy Moniko, ale dziękuję za dobre chęci.
11 Maj 2017, Czw 0:45, PID: 701171
(10 Maj 2017, Śro 18:20)mak napisał(a): Po prostu piszesz jak racjonalny człowiek, który nie sugeruje innemu żeby rozwalił sobie całe życie i potem zastanawiał się co zrobić z tymi zgliszczami, tylko by zacząć od siebie i zobaczyć jaki to będzie miało wpływ na innych. Może wtedy okaże się, że inni wcale nie są tacy źli, że reagowali tak tylko w odpowiedzi na naszą nieracjonalną dla nich postawę. Staram się samemu tak robić, ale wszyscy wiemy, że to nie jest łatwa sprawa, spojrzeć z boku na coś, co nas dotyczy. Nie zawsze się udaje, ale warto próbować. Mnie? Mnie najbardziej męczy strach przed ludźmi. To, że nie jestem w stanie stanąć przed grupą ludzi i się wypowiedzieć. A kiedy muszę, zamiast zrobić to tak jak bym chciał, zaczynam mówić jakby coś mnie goniło i ucieka mi milion rzeczy o których miałem wspomnieć. Ale nie wracam do nich, bo chcę to skończyć jak najszybciej. A potem rzucam studia, bo nie chcę tego przechodzić po raz kolejny. Męczy mnie to, że trudno mi wyjść z domu, zrobić coś ze znajomymi. Męczy mnie to, że moja siostra przyjechała z Niemiec na miesiąc a mi ciężko jest pobawić się z siostrzenicami. Własna niemoc mnie męczy. Jeszcze jakiś czas temu nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, człowiek zanurzał się w świat gier/książek i nie myślał o tym wszystkim. A teraz? Teraz czuję, jak wszyscy ruszają do przodu, a ja dalej w swoim pokoju, patrzę tylko na to wszystko i się pogrążam. Miałem tyle pomysłów na siebie, a z wszystkich rezygnowałem, bo nie mogę otrząsnąć się z przygniatającego wzroku otaczających mnie ludzi. Dopiero niedawno do mnie dotarło, że mogę coś z tym zrobić i teraz usiłuję się przełamać, żeby zacząć z tym jakoś walczyć. Czy ja mam fobię? Liebowitz mówi, że nawet zaawansowaną. Ale ja nie będę sam siebie diagnozował. Na pewno coś jest nie tak i chcę to zmienić.
11 Maj 2017, Czw 9:59, PID: 701182
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Maj 2017, Czw 10:25 przez mak.)
(11 Maj 2017, Czw 0:22)masterblaster napisał(a): Depresja dokucza mi od dawna, nie ma co do tego wątpliwości, jednak do tej pory byłem przekonany, że ona pojawia się na pewien czas a następnie znika i potem atakuje znowu. Teraz zastanawiam się czy jest możliwe, że depresja trzyma mnie w zasadzie cały czas a ja rejestruję jedynie te okresy kiedy jest nasilona dużo bardziej niż zwykle? A co byś powiedział na stwierdzenie "boli mnie ząb, więc MUSZĘ WRESZCIE iść do dentysty", bo dostanę na łeb i wyląduję w końcu w psychiatryku. Moim pragnieniem jest wreszcie zrobienie tego co chcę zrobić, tak żebym nie musiała już być "zła na siebie, nerwowa i zestresowana. Co Ciebie powstrzymuje przed pójściem do jakiego pomocnika? (11 Maj 2017, Czw 0:45)Medestin napisał(a):(10 Maj 2017, Śro 18:20)mak napisał(a): Po prostu piszesz jak racjonalny człowiek, który nie sugeruje innemu żeby rozwalił sobie całe życie i potem zastanawiał się co zrobić z tymi zgliszczami, tylko by zacząć od siebie i zobaczyć jaki to będzie miało wpływ na innych. Może wtedy okaże się, że inni wcale nie są tacy źli, że reagowali tak tylko w odpowiedzi na naszą nieracjonalną dla nich postawę. A czy masz już jakiś plan? Co chcesz z tym zrobić? Mi na przykład te wszystkie pozytywne myślenia nic nie dają. Na przykład dzisiaj, idę sobie do pracy piechotą, mam bardzo dobre samopoczucie, słońce świeci, ptaszki śpiewają, wchodzę do przychodni (żeby zapisać nr telefonu do psychiatry, wreszcie!) i spotykam na schodach znajomą ze szkoły syna, pielęgniarkę w tej przychodni. I już: moja twarz (chyba) jest czerwona, na szyję wychodzą mi plamy, pocę się, nie wiem gdzie mam skierować wzrok i usiłuję z nią normalnie rozmawiać. Czyli też strach przed ludźmi. Ale czy Ty masz też jakieś objawy fizyczne czy wszystko się dzieje tylko w Twojej głowie? Ten test Liebowitza jest jak dla mnie zupełnie nieprzydatny, bo każda z podanych sytuacji u mnie na przykład zależy od bardzo wielu okoliczności: jakie mam akurat dzisiaj samopoczucie, jakie osoby są ze mną zaangażowane w interakcję (przede wszystkim, czy to są osoby "lepsze" czy "gorsze" ode mnie - oczywiście w moim chorym mniemaniu), od ilości wypitego alkoholu i prawie w ogóle nie mam lęków przed nieznajomymi, obcymi osobami, ja mam lęk przed rozmową i spotykaniem osób, które znam i dodatkowo spotykam w jakimś publicznym miejscu (najczęściej w sklepie). Nie jestem w stanie przeprowadzić u siebie takiego testu.
11 Maj 2017, Czw 11:01, PID: 701188
Gdybym wiedział, że jakiś psychiatra/psycholog jest tak skuteczny w leczeniu fobii czy depresji jak dentysta w wyrywaniu zębów to wcale nie wahał bym się do niego wybrać..
11 Maj 2017, Czw 11:03, PID: 701189
(08 Maj 2017, Pon 10:49)mak napisał(a): Jeśli ktokolwiek tutaj na tym forum ma dzieci (lub chociaż planuje), bardzo proszę o podjęcie tematu i napisanie jakie są jego odczucia i czy się boi, że jakiegoś "wirusa fobii" przekazał/mógłby przekazać swoim dzieciom. To był zawsze mój dodatkowy wielki lęk i część z tych lęków się spełniła, tzn. moje dzieci raczej są wycofane, nieśmiałe, mają/miały(?) kłopoty z integracją z ludźmi (dodatkowo syn ma lekką postać zespołu Aspergera, co i mnie i jego trochę izoluje).Nie planuję dzieci, bo się do tego nie nadaję. Za wielki ze mnie wypłoch. Dzieci to ogromna odpowiedzialność. Nie boję się, że "odziedziczyłyby" moje lęki, tylko tego, że z powodu tych lęków nie będę dobrym rodzicem. Nie będę w stanie przekazać im tego, co muszą umieć i że będą skazane na zbyt prędkie dorośnięcie, przez co nie doświadczą uroków dzieciństwa. Poza tym miały by mnie na głowie, a dziecko nie jest po to, aby niańczyć rodzica. Powinny żyć własnym życiem, uczyć się, rozwijać, zdobywać nowe doświadczenia itd. Rodzic powinien być taką ostoją. Powinien wspierać, doradzić, wysłuchać, pocieszyć, pomóc - ale nie wyręczać. Z dziećmi trzeba dużo rozmawiać. Powinny mieć tą świadomość, że zawsze jest ktoś obok, kto będzie przy nich, jak im coś nie wyjdzie i pomoże. Oczywiście potem idą w świat, ale zanim to nastąpi rodzic jest od wszystkiego One się w końcu od nas uczą. No i do dzieci trzeba mieć odpowiednią drugą połowę. Dzieci muszą się w końcu czuć bezpiecznie. Tarcia między rodzicami im to poczucie bezpieczeństwa odbierają. A ciężko znaleźć kogoś, kto ogarnie te wszystkie lęki i będzie mieć w sobie tyle siły, aby trwać u boku takiego partnera. mak, życzę Ci powodzenia w Twoich sprawach.
11 Maj 2017, Czw 11:33, PID: 701201
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Maj 2017, Czw 11:35 przez mak.)
(11 Maj 2017, Czw 11:03)Rin napisał(a):Dziękuję, rin. Tak pięknie nazwałaś wszystkie moje rozterki i lęki dotyczące bycia rodzicem. Ciężko mi było być ostoją przez te wszystkie lata, jakimś wsparciem gdy sama zawsze potrzebowałam wparcia i opieki. Dziękuję Ci również za to, że jesteś w stanie docenić tego partnera w niedoli pisząc: "ciężko znaleźć kogoś, kto ogarnie te wszystkie lęki i będzie mieć w sobie tyle siły, aby trwać u boku takiego partnera". Niektórzy na tym forum nie wiedąz jak trudno jest być związanym z osobą z fobią i dodatkowo w depresji, być może dlatego, że sami nigdy nie poczuli na własnej skórze jak to jest być, jak to określiłaś "wypłochem".(08 Maj 2017, Pon 10:49)mak napisał(a): Jeśli ktokolwiek tutaj na tym forum ma dzieci (lub chociaż planuje), bardzo proszę o podjęcie tematu i napisanie jakie są jego odczucia i czy się boi, że jakiegoś "wirusa fobii" przekazał/mógłby przekazać swoim dzieciom. To był zawsze mój dodatkowy wielki lęk i część z tych lęków się spełniła, tzn. moje dzieci raczej są wycofane, nieśmiałe, mają/miały(?) kłopoty z integracją z ludźmi (dodatkowo syn ma lekką postać zespołu Aspergera, co i mnie i jego trochę izoluje).Nie planuję dzieci, bo się do tego nie nadaję. Za wielki ze mnie wypłoch. Dzieci to ogromna odpowiedzialność. Nie boję się, że "odziedziczyłyby" moje lęki, tylko tego, że z powodu tych lęków nie będę dobrym rodzicem. Nie będę w stanie przekazać im tego, co muszą umieć i że będą skazane na zbyt prędkie dorośnięcie, przez co nie doświadczą uroków dzieciństwa. Poza tym miały by mnie na głowie, a dziecko nie jest po to, aby niańczyć rodzica. Powinny żyć własnym życiem, uczyć się, rozwijać, zdobywać nowe doświadczenia itd. Rodzic powinien być taką ostoją. Powinien wspierać, doradzić, wysłuchać, pocieszyć, pomóc - ale nie wyręczać. Z dziećmi trzeba dużo rozmawiać. Powinny mieć tą świadomość, że zawsze jest ktoś obok, kto będzie przy nich, jak im coś nie wyjdzie i pomoże. Oczywiście potem idą w świat, ale zanim to nastąpi rodzic jest od wszystkiego One się w końcu od nas uczą. No i do dzieci trzeba mieć odpowiednią drugą połowę. Dzieci muszą się w końcu czuć bezpiecznie. Tarcia między rodzicami im to poczucie bezpieczeństwa odbierają. A ciężko znaleźć kogoś, kto ogarnie te wszystkie lęki i będzie mieć w sobie tyle siły, aby trwać u boku takiego partnera. A tak przy okazji, co Ciebie osobiście powstrzymuje od tego, żeby podjąć walkę z fobią? (11 Maj 2017, Czw 11:01)masterblaster napisał(a): Gdybym wiedział, że jakiś psychiatra/psycholog jest tak skuteczny w leczeniu fobii czy depresji jak dentysta w wyrywaniu zębów to wcale nie wahał bym się do niego wybrać.. Czemu nie szukasz? Masz internet. Dentyści teraz rzadko wyrywają zęby, z reguły leczą chore zęby.
11 Maj 2017, Czw 12:02, PID: 701215
(11 Maj 2017, Czw 11:33)mak napisał(a): A tak przy okazji, co Ciebie osobiście powstrzymuje od tego, żeby podjąć walkę z fobią?Jeśli chodzi o terapie i tego typu sprawy to blokują mnie przykre doświadczenia z psychologami. W bardzo młodym wieku zdarzyło mi się trafić na osobę, która słysząc z jakimi problemami się zmagam wyśmiała mnie - dosłownie. Potem była druga próba. Inny psycholog. I tekst, który mnie zniechęcił do dalszych prób: "nie jestem od tego, aby ci w jakikolwiek sposób pomagać". Przyznam, że to był dla mnie szok, bo w końcu od czego oni są? Może to był po prostu pech, a może to moja nadwrażliwość. W każdym razie nie umiem jeszcze tego przeskoczyć.
11 Maj 2017, Czw 12:10, PID: 701218
co to za psycholog xD, lepiej znajdz jakiegos specjaliste ktory ma dobre opinie
11 Maj 2017, Czw 12:15, PID: 701219
Amcio, już nawet nie pamiętam nazwiska - to było bardzo dawno temu. Ale tak, jak się zdecyduję to poszukam kogoś odpowiedniego.
11 Maj 2017, Czw 12:25, PID: 701222
Szukanie psychologa wśród samych psychologów albo szukanie psychiatry wśród psychiatrów nie brzmi trochę jak wariactwo..?
11 Maj 2017, Czw 14:15, PID: 701234
(11 Maj 2017, Czw 12:25)masterblaster napisał(a): Szukanie psychologa wśród samych psychologów albo szukanie psychiatry wśród psychiatrów nie brzmi trochę jak wariactwo..? Szukanie profesjonalisty i dobrego człowieka wśród psychologów i psychiatrów to jest bardzo dobry pomysł. W internecie można sobie poszukać lekarzy i psychologów i nawet poczytać o nich opinie. Wiadomo, że on sam nie wystarczy, bo jeszcze pewnie trzeba duuuużo wysiłku od siebie, tak? A wśród kogo trzeba szukać? Ja znalazłam 2 opcje i teraz się zastanawiam. |
|