17 Lis 2018, Sob 6:56, PID: 771737
Ostatnio trochę nad tym rozmyślałem, jest jakikolwiek sens w tym żeby stary byk z zaburzeniem osobowości (nie mogę się zdecydować z jakim, pasują co najmniej dwa), który od lat najmłodszych permanentnie spadał z jednej patologii w drugą (odrzucenie przez jednego z rodziców, przemoc domowa, nadopiekuńczość drugiego rodzica, wieloletnie uzależnienie,...) który nie cierpi tylko na fobie (ZOK, i myślę że coś by się z pewnością znalazło), i który nie prowadzi żadnego życie towarzyskiego poza pracą/szkolą od dobrych kilku lat lat , poszedł na terapie?
Nigdy nie bylem na terapii, nigdy nie brałem leków. Ciekawi mnie czy w moim przypadku, jest w ogóle jakikolwiek sens rozpoczynać leczenie. Skrzywiony jestem bardzo bardzo, 30-stka zbliża się wielkimi krokami, i jakby tego mało, doszedłem już do takiego momentu że nic mi się nie chce. Może tak naprawdę chce ale się boje, a może rzeczywiście już tak się pogodziłem z moim losem że wszystko mam w dup*e bo nie wierze że cokolwiek mogę zmienić. Czy jest tu ktoś kto był w tak żałosnej sytuacji jak ja, i mu terapia w zauważalny sposób pomogła?
Nigdy nie bylem na terapii, nigdy nie brałem leków. Ciekawi mnie czy w moim przypadku, jest w ogóle jakikolwiek sens rozpoczynać leczenie. Skrzywiony jestem bardzo bardzo, 30-stka zbliża się wielkimi krokami, i jakby tego mało, doszedłem już do takiego momentu że nic mi się nie chce. Może tak naprawdę chce ale się boje, a może rzeczywiście już tak się pogodziłem z moim losem że wszystko mam w dup*e bo nie wierze że cokolwiek mogę zmienić. Czy jest tu ktoś kto był w tak żałosnej sytuacji jak ja, i mu terapia w zauważalny sposób pomogła?