15 Maj 2023, Pon 3:01, PID: 868978
(14 Maj 2023, Nie 22:09)petysana napisał(a):Powodów jest wiele, ale na swoim przykładzie podam jedynie, że ja dużo bardziej cenię sobie czas, profesjonalizm, kompleksową obsługę oraz zmniejszony poziom bólu praktycznie do zera, niż pieniądze.(14 Maj 2023, Nie 18:21)niki111 napisał(a): Ja myje zęby 2, czasem 3 razy dziennie, a pięknych też nie mam, dużo ludzi też nie stać na leczenie, bo ceny czasem porażają, ja za leczenie kanałowe jednego zęba zapłaciłam prawie 2 tyś, na szczęście udało się w 2 ratach zawsze coś.
Czemu ludzie nie chcą chodzić do dentysty na NFZ?
Pamiętam jak nieco ponad 10 lat temu próbowałam się dostać do dentysty na NFZ, mojego ostatniego, znanego mi jeszcze za czasów szkolnych. Gabinet nieczynny. Zastałam kartkę na drzwiach z numerami telefonów do najbliższych placówek. Nawet gdzieś nadal mam zdjęcie tych drzwi z tymi numerami. Jak się pewnie domyślasz, nadwyrężyłam się w tamtej chwili, aby jednak chwycić za telefon i zadzwonić na pierwszy numer. Strasznie nie lubię wykonywać takich telefonów i po prostu nie lubię dzwonić do nikogo w sprawach, na których mi bardziej zależy niż tej osobie po drugiej stronie. Spławiono mnie raz, brak terminów. A dodam, że udałam się do dentysty z bólem, który nie ustępował już od paru dni (przez cały weekend). Dzwonię na drugi (milczy), potem na kolejny i jeszcze kolejny, aż w końcu się dowiedziałam się, że mogą mnie przyjąć, ale wyłącznie prywatnie. Zgodziłam się, bo wtedy była to dla mnie jedyna deska ratunku, skoro nikt inny nie był w stanie mnie obsłużyć. Usłyszałam też że niby to będzie taki wyjątek czy coś tam. Myślę, że powinnam dodać też, że mieszkam na wsi, a ten nieczynny gabinet był we wsi obok, z kolei ten który zgodzi się mnie przyjąć był już w najbliższym mieście, do którego musiałam dojechać.
Zjawiłam się na miejscu. Czarno, jak to mówią. Ludzi było tak pełno, że byłam kolejną osobą, która zajmowała miejsce stojące w poczekalni. Stoję tam jak ciołek, widzę że jestem ewidentnie ostatnia w kolejce i się wewnętrznie załamałam, myśląc: "ja tutaj pół dnia na to teraz zmarnuję", a dodam, że tego dnia normalnie byłam w pracy i uzyskałam jedynie zgodę na czasowe wyjście do stomatologa. Po wszystkim miałam wrócić do pracy. Do gabinetu prowadziły drzwi na wprost, była na nich tabliczka z imieniem lekarki. Były to jedyne drzwi, do których wszyscy czekali. Za niedługą chwilę otwierają się inne drzwi, które wcześniej uznałam za teoretycznie nieczynne, ponieważ były tak śmiesznie zastawione jakimś stojącym kwiatkiem, nie było na nich tabliczki ani klamka nie wyglądała na używaną. Wywołano mnie, potwierdziłam swoją obecność. Nagle wzrok tych wszystkich osób czekających skupił się na mnie. Czułam te zdenerwowanie, a nawet i wściekłość wiszącą w powietrzu. Udałam się do gabinetu, który był osobnym gabinetem, właśnie obsługującym takie przypadki jak mój. Obsługiwała mnie młoda i bardzo miła osoba. Dziewczyna prosto po studiach. Oczywiście w moim przypadku była to już kanałówka, bo tak zaniedbałam temat.
Całość obsługi uważałam wtedy za wzorowy, ponieważ bez kolejki i bez zbędnych pytań zostałam pozbawiona bólu, a później miałam się zjawić na za tydzień na kontynuację leczenia kanałowego. Pamiętam również że nie kosztowało mnie to jakieś sporej górki pieniędzy, było do przyjęcia oraz zaakceptowania, szczególnie że pomijałam tę całą kolejkę w poczekalni, czego serdecznie od zawsze nienawidziłam i nadal nienawidzę. Te pierwsze doświadczenie z prywatnym leczeniem zębów zaowocowało moją niedawną chęcią do kompleksowego zajęcia się moim całym uzębieniem.
Z początkiem tego roku zapisałam się w lokalnej klinice stomatologicznej. Jeden budynek, pięć osobnych gabinetów, pięciu specjalistów. Robą wszystko na miejscu, łącznie z chirurgią szczękową (usuwanie ósemek np.). W nieco ponad miesiąc wyleczyłam wszystko co ciągnęło się za mną latami, poczynając od samych początków przygód ze stomatologią, bo jeszcze nigdy żaden dentysta tak naprawdę nie zadbał o mnie jak o człowieka. Tam poczułam się w końcu obsłużona, wszystko mi wytłumaczono co i jak i dlaczego. Na samym początku miałam wykonane zdjęcie ortopantomograficzne (czyli takie całego uzębienia ze wszystkimi detalami) i jak zeszłam piętro niżej, to w gabinecie lekarz już je sobie przeglądał na ekranie telewizora zawieszonego nad dwoma mniejszymi monitorami komputera. Zaśmiałam się wewnętrznie, że najpierw ten człowiek poznał moje zęby, a dopiero później widział jak wyglądam. Po konsultacji okazało się, że zamiast dwóch lub trzech zębów, o których wiedziałam i chciałam je zrobić, miałam jeszcze do zrobienia kolejne osiem. Dałam sobie zrobić hurtowo wszystkie dziesięć zębów, mniej więcej po dwa tygodniowo. Usunęłam tym samym wszystkie ogniska oraz źródła próchnicy. Do tego zaliczyłam na koniec pełną higienizację (usuwanie kamienia, inaczej mówiąc). Przed każdą wizytą dostawałam telefoniczne przypomnienie o terminie, na dzień wcześniej i dzięki temu sama nie musiałam o tym zbytnio pamiętać.
Na miejscu zawsze byłam 10-15 minut przed czasem, zawsze poczekalnia była pusta lub czekała max jedna osoba do gabinetu obok. Nigdy nie było kolejki. Zawsze zostałam zaproszona do środka szybciej niż brzmiała moja godzina wizyty. Zawsze lekarz podawał mi znieczulenie, także największym bólem był jednie ten tępy ból po ustąpieniu znieczulenia po paru godzinach od zakończenia zabiegu (o ile w ogóle się pojawiał). Nawet wbijana igła ze znieczuleniem praktycznie nie bolała, bo lekarz miał taką wprawę i nową dla mnie technikę. Dla mnie to było jak objawienie po prostu, bo nie wiedziałam że tak można i że naprawdę nic nie boli. Po tym jak zrobił mi te dziesięć zębów, to powiedział do mnie: "to koniec borowania na jakiś czas". Dopiero wtedy przeszły mnie ciarki i przeleciał strach, bo pamiętam, że zawsze borowanie było dla mnie najbardziej strasznym przeżyciem, a tutaj ja tego nie byłam nawet świadoma! xD
Z ciekawostek podam jeszcze taką, że np. miałam termin na 10:00, przybyłam o 09:50, na fotelu siedziałam już równo o 10:00 i to z podanym już znieczuleniem, samo znieczulenie potrzebuje około 5 minut aby zadziałać. Później lekarz zrobił mi dwa zęby po kolei (dwie plomby) i powiedział do widzenia. Wyszłam z gabinetu, zapłaciłam kartą przy wyjściu, ubrałam się na spokojnie, udałam do samochodu, wsiadłam do samochodu, i na desce rozdzielczej widzę: 10:14. Dodam jedynie, że zegar ten był zsynchronizowany z DCF77. Szok i radość jednocześnie, bo skoro to trwało tylko tyle czasu, nic nie bolało, nie spotkałam masy ludzi w poczekalni, to automatycznie całość była dla mnie o wiele mniej stresująca i wręcz pozytywna!
Tak to ja uwielbiam załatwiać sprawy i dla mnie to był taki konkret, że do teraz chylę czoła. Tyczyło się to nie tylko tego jednego przypadku, bo podczas leczenia reszty zębów czasy wizyt były podobne i w maksymalnie 25 minut było po wszystkim, a ja siedziałam znów w samochodzie. Inny świat. Jedynie higienizacja trwała nieco dłużej, bo ponad 45 minut i odbywała się w innym gabinecie, ale była też o wiele milsza, ponieważ młoda dziewczyna dokładnie tłumaczyła co będzie robić, jak będzie to robić i ile to potrwa. Czułam się tam na każdym kroku uspokajana i było to dla mnie mega miłe doświadczenie, ponieważ ja zawsze lubię wiedzieć jak najwięcej.
Przypomniała mi się jeszcze jedna fajna rzecz. Podczas całkowicie pierwszej wizyty, jak tylko usiadłam w fotelu i dowiedziałam się, że robimy pierwszego zęba, to przed podaniem znieczulenia, lekarz uszczypnął mnie w przedramię i powiedział: "To boli. Wszystko inne co będziemy robić nie będzie bolało." I miał naprawdę rację! A uszczypnięcie było takie wręcz symboliczne przecież i początkowo nie chciałam mu wierzyć że mówi prawdę, bo cała moja przeszłość z dentystami nadal hucznie wybrzmiewała w mojej głowie, mówiąc mi: Będzie bolało!
Te nowe doświadczenie mogłabym wręcz porównać do swoistego nawrócenia się. W końcu było mi dane poznać jak może wyglądać nowoczesna stomatologia i jak postęp technologiczny sprawił, że nieprzyjemne rzeczy stają się wręcz formalnością. Wiertła chłodzone wodą i znieczulenie naprawdę robi robotę. Paradoksalnie, najbardziej czułam te sprężone powietrze. Znów zaczęłam wierzyć w to, że regularne chodzenie do dentysty to nie wyrok, a jeden z kroków zapewniających prawidłowe zdrowie oraz higienę jamy ustnej.
Na koniec podrzucę Ci wizualny aspekt całości, bo uważam, że to również było dla mnie ważne:
Po czymś takim już nigdy nie wrócę do przestarzałego NFZ, kolejek i poczekalni, braku znieczulenia oraz stresu. Poza tym od mojej siostry się dowiedziałam, że chociaż poszła na NFZ, to i tak musiała osobno płacić za sprawy, których NFZ już nie pokrywał. Nigdy nie udało jej się niczego zrobić do końca, nie wydając pieniędzy. Dla mnie wybór jest prosty, ponieważ uważam, że tak naprawdę nie ma innego wyboru jak chce się mieć prawidłowo zrobione zęby, być kompleksowo obsłużoną oraz mieć zadbaną jamę ustną. Takie są obecne realia, niestety.
Wisienką na torcie są również kwestie tego, że jesteśmy ludźmi z lękami i lubimy unikać ludzi, a jak załatwiamy sprawy prywatnie, to najczęściej tego nadmiaru ludzi się wręcz pozbywamy, omijamy go. Nawet tylko za to byłabym w stanie zapłacić
Myślę, że nieco wyczerpałam temat i zawarłam w nim również wiele podobnych opinii innych ludzi, którzy przerzucili się w całości na prywatne kliniki stomatologiczne, porzucając to co "daje" nam odwiedzanie dentysty na NFZ.