Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Pomoc (https://www.phobiasocialis.pl/forum-3.html) +--- Dział: Samopomoc - materiały (https://www.phobiasocialis.pl/forum-8.html) +--- Wątek: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) (/thread-33446.html) |
Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - gosc123 - 11 Sty 2021 Jeśli ten temat już był lub piszę w nieodpowiednim dziale proszę admina o odpowiednie kroki Do napisania tego tematu skłoniło mnie wydarzenie z dnia wczorajszego- mianowicie po sytuacji, która mocno wyprowadziła mnie z równowagi i byłem bardzo mocno zezłoszczony wziąłem długopis i zacząłem po prostu pisać- wszystkie "złe" myśli, cokolwiek mi przychodzi do głowy, bez żadnych filtrów. Byłem wręcz zaskoczony jak bardzo mi to pomogło, poczułem po tym dużą ulgę i byłem o wiele spokojniejszy. Tak, jakbym wyrzucił z siebie całe napięcie, które we mnie siedziało. Tę technikę stosowałem kilka razy wcześniej w sytuacjach lękowych- kiedy wypisywałem swoje myśli na kartce- także pomogło, ale najlepszy efekt był jednak, gdy ją zastosowałem w momencie gdy byłem wściekły. Postanowiłem w związku z tym podzielić się rzeczami, które mi pomogło do tej pory- być może to kogoś zainspiruje. Zachęcam też do dzielenia się swoimi spotrzeżeniami- co wam pomogło w walce z fobią, co przyniosło neutralny efekt a nawet co zaszkodziło. Jestem ciekawy waszych wniosków i liczę na to, że znajdę tu coś pomocnego dla siebie. Oto inne rzeczy, które mi dotychczas pomogły: + Aplikacja do monitorowania nawyków (ja korzystam z Loop Habit Tracker- bardzo przejrzysta i fajna apka)- bardzo pomogła mi we wprowadzaniu dobrych nawyków i eliminowaniu złych. Może się to wydawać dziwne, ale o wiele bardziej jestem skłonny do realizacji czegokolwiek jeśli zapisałem to w aplikacji. Stosuję zasadę, że wprowadzam nowy nawyk co 30 dni (tyle czasu sobie daję na "zaadoptowanie" nawyku). Nie zawsze wszystko udaje mi się w pełni realizować, ale naprawdę jestem zadowolony z progresu i apka w tym bardzo pomogła. Oczywiście oprócz tego trzeba jednak mieć trochę silnej woli i sporo wyrozumiałości dla siebie + Aplikacja do mierzenia liczby kroków. Polecam tym, którzy chcą zbić wagę. Ustawiłem sobie niezbyt wymagający cel 5 tys kroków dziennie, ale realizuję codziennie bez względu na pogodę i często zdarza mi się robić o wiele więcej. (Ogólnie jeśli chodzi o nawyki polecam założenie niewielkiego celu, ale bezwzględne wykonywanie go systematycznie) Jeśli chodzi o chudnięcie mogę także polecić niejedzenie pieczywa i ziemniaków przez cały dzień co 3 dni. Kiedyś zastosowałem dietę nisko-węglowodanową przez cały czas i efekty były niesamowite, ale jednak było to zbyt ekstremalne, więc proponuję mniej rygorystyczną wersję + Niepicie kawy i zastąpienie jej zieloną herbatą. Nie piję kawy z pojedyńczymi odstępstwami od prawie roku. Tutaj efekty nie są aż tak piorunujące, ale praktycznie ustąpiło u mnie kołatanie serca (które zdarzało się często, gdy piłem po kilka filiżanek kawy dziennie), no i mam wrażenie, że jestem dzięki temu trochę bardziej spokojny i mam trochę mniej żółte zęby Co mi pomogło w umiarkowanym stopniu: - Medytacja. Medytuję codziennie od prawie półtora roku. Być może nie doceniam tutaj efektu, ale jakoś nie zauważyłem tutaj piorunujących efektów. Może zmiany są widoczne, ale w związku z tym, że dzieją się powoli to trudno mi je zauważyć. Mimo wszystko zamierzam kontynouwać medytowanie, gdyż traktuję to jako formę relaksu i zajęcia się sobą, no i też trochę głupio mi w tym momencie przerywać Może zauważę lepsze efekty w przyszłości. - Afirmacje. Przez długi czas stosowalem afirmacje typu" "Jestem blabla...". Przynosiło to marny efekt, bo nie zawsze taki byłem, albo się stosowałem, więc powstawał dysonans. Postanowiłem więc przeformować afirmacje i zamiast "jestem", używać mniej bezpośrednich zwrotów, np: "warto..", itp. i to już mam wrażenie działa lepiej, ale jeszcze za krótko, żeby napisać coś bardziej konkretnego Co mi zaszkodziło: - Aplikacje randkowe. Pisałem już tutaj kiedyś o tym- z różnych powodów przez portale randkowe ucierpiała mocno moja samoocena i pewność siebie. Co ciekawe jednak, nie jestem pewien, czy gdybym teraz znalazł się bez partnerk mimo wszystko nie skorzystałbym z tych portali RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Eskapista2 - 11 Sty 2021 Dla mnie te medytacje i afirmacje brzmią jak bulshit. Równie dobrze można nazwać je spacerem, bo w tym wszystkim chodzi o zatrzymanie się, w sensie nie dosłownym, i przeanalizowanie swojej sytuacji jakby z szerszej perspektywy. Jakiś jak słyszę "medytacja" czy "modlitwa" to mnie nosi. Pisanie mi też pomaga. Dobrze jest zobaczysz swoje myśli czarno na białym. Pomaga też zabawa za zwierzakiem. Ale to wszystko i tak tylko czasowe rozwiązania. Na dłuższą metę nie pomagają. RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Ajka - 11 Sty 2021 Po kolejnym nieudanym semestrze na studiach i próbie przedwakowania leków, rzuciłam wszystko i wyjechałam na drugi koniec świata. Polecam każdemu. RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Ciasteczko - 11 Sty 2021 Pomogło 1. Leki, ale od długiego czasu nie biorę, tylko doraźnie 2. Aplikacja do zrzucania wagi, ale nie pamiętam już nazwy, wiem, że byłam konsekwentna w kontrolowaniu ilości przyjmowanych kalorii, czym samą siebie zdziwiłam, bo z reguły mam słomiany zapał 3. Częściowo wjazd za granicę 4. Kupno tableta kieeedyś tam- być może uda mi się zmienić coś w swoim życiu, jak zamiast latać po magazynach, skupię się na tym co w miarę potrafię Zaszkodziło 1. Studia- nic nie dały, a zmarnowałam tylko 6 lat 2. Kumplowanie się z ludźmi- nie jestem lubiana, 98% ludzi, z którymi miałam jakikolwiek bliższy kontakt próbowało mnie skrzywdzić/ oszukać/ wykorzystać RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - gosc123 - 11 Sty 2021 @Eskapista2 Medytacja ma zdaje się naukowo udowodnione korzystne działanie dla mózgu, więc nie nazwałbym tego bullshitem. Mnie tak średnio na razie pomogła, ale może coś nie do końca dobrze robię, albo mam zbyt dużo innych złych nawyków, albo po prostu oczekuję zbyt wiele. Albo nie jest dla mnie @Ajka dokąd się przeprowadziłaś i w jaki sposób Ci to pomogło? RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Ajka - 11 Sty 2021 Do Chin, i nie wyprowdziłam się, spędziłam tam tylko 3 miesiące. Życie pod innym dachem, na zupełnie innych warunkach pomogło mi się oderwać się od rzeczywistości c: RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Diux - 11 Sty 2021 @Ajka Łaał.. Ale bym chciał do Chin polecieć RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Zasió - 11 Sty 2021 To jak masz zdalną pracę, to kupuj bilet i leć Klocek swego czasu chyba na Ibizę poleciał pracować czy gdzieś tam na inną Maderę. RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - gosc123 - 21 Sty 2021 Jeśli chodzi o pisanie w sytuacjach, gdy odczuwam lęk- tak, jak napisałem wcześniej- efekty nie są tak zauważalne, jak w przypadku gniewu, ale jedna technika jest dla mnie wtedy szczególnie pomocna. Mianowicie wypisuję to, co w moim (a raczej mojego mózgu) odczuciu może się NAJGORSZEGO stać w danej sytuacji (czyli np. nie będę w stanie wyksztusić słowa, będę czerwony, inni się będą ze mnie śmiać, itp...),; a następnie odpowiadam sobie na to- także na piśmie: Jak bardzo jest to prawdopodobne?; jeśli nawet się to stanie, to czy będzie aż taka tragedia?; co mogę zrobić, żeby obniżyć prawdopodobieństwo spełnienia się tego scenariusza?, itp... To jest technika zaczerpnięta z książki "How to be yourself" Ellen Hendriksen, początkowo byłem co do niej dość sceptycznie nastawiony, ale muszę przyznać, że pomogła mi ostatnio w kilku stresujących sytuacjach. Oczywiście lęk nie znikł zupełnie, ale jednak wyraźnie się obniżył- tak, że byłem w stanie w miarę normalnie funkcjonować. To jest chyba taki motyw, żeby się trochę zdystansować w stosunku do swojego mózgu i obniżyć znaczenie tych czarnych myśli. Mówiłem (a raczej pisałem) sobie, że przecież byłem nawet w sytuacjach, w których się totalnie kompromitowałem i jakoś nic wielkiego się nie stało, nadal żyję, nawet byłem w stanie z niektórych rzeczy się pośmiać RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Pan Foka - 22 Sty 2021 +narkotyki +zjełczałe poczucie humoru +grupa znajomych zwyrodnialców +muzyka dla podludzi +czasem jakiś lek ale obecnie jestem na nieodpowiedzialnie eksperymentalnym odstawieniu wenlafaksyny i czuję się tylko lepiej (no, powiedzmy) +nieopanowana żądza posiadania +Candy Crush +ładne pieski bilans: jak na razie +15 lat życia ponad długość przewidywaną Na minus: -życie jak wzorcowy obywatel (nie polecam) -nieuprawianie small talku o ładnych refleksach słońca na metalowych obiektach -"normalni" znajomi (nie polecam) bilans: co najmniej -40 lat do przewidywanej statystycznej długości życia przeciętnego obywatela Tak więc jeśli przyjdzie kiedyś do mnie pan dziennikarz zapytać o moją receptę na długowieczność, bez chwili zawahania odpowiem, że słuchanie dronów na dysocjantach, pudrowanie spadków nastroju alkoholem, nikotyną, pieskami i grami mobilnymi oraz unikanie normalnych ludzi, którzy mają wobec ciebie jakieś spiatolone oczekiwania, tak jakbyś był ich zwierzątkiem domowym. Polecam, Robert Makłowicz RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - cinema - 09 Lut 2021 Fajny wątek. Mój bilans po ponad 20 latach nierównej walki z tym dziadostwem. I proszę na mnie nie krzyczeć, jeśli ktoś ma inne doświadczenia. Zdecydowanie pomogło m.in.: + wyprowadzka do innego, dużego miasta i spalenie za sobą prawie wszystkich mostów. Ułożenie sobie życia na nowo w nowym miejscu i z nowymi ludźmi. Nie jest idealnie, ale o niebo lepiej niż kiedyś... + zerwanie lub ograniczenie kontaktów z większością niefajnej rodziny, a przede wszystkim zerwanie na zawsze kontaktu z ojcem psychopatą + ciągłe poszukiwanie przez net empatycznych ludzi z podobnymi problemami i utworzenie kółka wsparcia. Nawet jak było mi niedobrze ze stresu, to szłam na spotkania. Nie poddaję się, jeśli nie wychodzi, kiedyś się uda + rozmowa o moich problemach z mamą i polepszenie relacji z nią + hobby dla zajęcia głowy, m.in. nauka angielskiego + samodzielne zgłębianie psychologii + sceptyczne podejście do tego, co mówią psychologowie, bo niestety mogą nie tylko nie pomóc, ale również zaszkodzić. W tym temacie polecam np. wykłady na YouTube dra Tomasza Witkowskiego + nierozdrapywanie ran, staram się zapomnieć o przeszłości i skupiać się na teraźniejszości i przyszłości. Pracuję nad tym, żeby budować nowe, dobre wspomnienia + terapia grupowa. Tutaj musiałam bardzo uważać, bo najpierw zostałam skierowana na 2 terapie źle do mnie dobrane (m.in. terapia dla policjantów i wojskowych z zespołem stresu pourazowego!!!), z których uciekłam po 1-3 dniach. Dopiero na trzeciej, "dobrej" terapii poznałam moją obecną przyjaciółkę i mogłam poćwiczyć interakcje międzyludzkie. Niestety prowadzący terapeuta był niekompetentny. Parodiował zachowania pacjentów, przedrzeźniał ich i serwował teksty, które dobijały. Np. jedną dziewczynę, która cierpiała na kompulsywne objadanie się, spytał, czy wie, ilu ludzi umiera z głodu w Afryce... Dziewczyna nie mogła potem przestać płakać przez cały dzień + słuchanie muzyki, oglądanie wartościowych filmów, dokumentów, wykładów... + dokształcanie się, czytanie mądrych książek, poszerzanie horyzontów W ogóle nie pomogło i nie zaszkodziło: - leki przeciwlękowe (żadne, a brałam sporo różnych) Nie pomogło lub zaszkodziło: - psychoterapie indywidualne (prywatne i na NFZ) i wizyty u psychoterapeutów, a byłam w sumie u co najmniej kilkunastu RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - gosc123 - 09 Lut 2021 @cinema Dzięki za wpis Możesz coś więcej napisać o tej grupie wsparcia- na czym to konkretnie polagało (polega)? Co do terapii grupowej- jak to w końcu jest, bo piszesz, że pomogła, ale z drugiej strony terapeuta do d... Chodzi o to, że poznałaś fajnych ludzi tam, a sama terapia niespecjalnie Ci pomogła? Co to była za terapia konkretnie? Ja dodam, że mi też indywidualna terapia niewiele do tej pory pomogła- właśnie skończyłem współpracę z kolejną terapeutką... Niby było wszystko OK, pani była bardzo empatyczna, traktowała mnie z szacunkiem, słuchała, była ciepła i wspierająca. Ale... No wyglądało to tak dla mnie, że nie ma w tym żadnego planu, przychodziłem na spotkania i gadaliśmy o moich bieżących sprawach- co mi sprawia trudność. Ja z kolei jestem bardziej zadaniowy i wolę jak mam jakieś konretne cele i mogę na bieżąco śledzić poprawę i wolę gdy to terapeuta ma konkretny plan i go realizuje zamiast skakać z tematu na temat na każdym spotkaniu... RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - cinema - 09 Lut 2021 Ta moja grupa wsparcia, to po prostu znajomi z podobnymi problemami, z którymi można szczerze pogadać. Spotykamy się regularnie, co najmniej raz w tygodniu, chociaż teraz przez koronę częstotliwość trochę spadła. To nawet może być tylko jedna osoba, byle bliska. Takie spotkania mogą wyglądać bardzo różnie, w zależności od zapotrzebowania, najlepiej ustalić to z resztą grupy. Mogą to być spotkania, na których każdy po kolei będzie mówił np. co dobrego i złego spotkało go w minionym tygodniu. Albo niech to będą nawet zwykłe planszówki z rozmowami przy okazji. Ogranicza nas tylko wyobraźnia. Można też zastanowić się nad spotkaniami grup DDA/DDD, które odbywają się co tydzień w wielu większych miastach na całym świecie! Np. w Poznaniu działają co najmniej 2 takie grupy (przy Dąbrowskiego). Tam nie ma obowiązku zabierania głosu, a można jednak poznać kogoś fajnego. Minus jest taki, że w tych grupach często ostro przewija się temat Kościoła, co dla mnie jest akurat nie do zniesienia. :-/ Ale co kto lubi... Co do dziennej terapii grupowej (na NFZ, nie pamiętam co to był za nurt), to sama terapia była fatalna, wręcz jeden chłopak z fobią społeczną wyszedł z niej w gorszym stanie niż przyszedł... Na początku jeszcze się odzywał, a później już prawie całkiem przestał. Ciągle słyszał, że "nie pracuje nad sobą". A to prowadzący i sama terapia byli do d... Ja wyszłam stamtąd jednak silniejsza, ale dlatego, że właśnie poznałam tam moją przyjaciółkę, która była dla mnie bardzo dużym wsparciem i mocno poćwiczyłam kontakty międzyludzkie, bo grupa pacjentów była na szczęście dobrze dobrana, lubiliśmy się. Na tej terapii odkryłam też w sobie naturę buntowniczki. Bo tylko ja i moja przyjaciółka nie zgadzałyśmy się na złe traktowanie przez terapeutę. Reszta myślała, że to ma tak być, że to ma jakiś sens i wszystko idzie zgodnie z planem, że to jakiś rodzaj terapii szokowej. :-/ Ja szybko zorientowałam się, że ta terapia jest zwyczajnie szkodliwa. Ale nie wszystkie terapie grupowe są tak złe. Trzeba szukać. We wszystkich dużych miastach takie terapie się odbywają, dzienne (wtedy idzie się na zwolnienie lek.) albo wieczorne (1-5 razy w tyg. po ok. 2h). Kiedyś w Warszawie była nawet terapia grupowa przeznaczona wyłącznie dla osób z fobią społeczną, ale chyba już nie jest prowadzona. Warto to sprawdzić. Dla uściślenia muszę jeszcze napisać, że pewien psychiatra, który był również psychoterapeutą, jednak mi trochę pomógł, bo jako pierwszy postawił dobrą diagnozę (fobia) i powiedział mi szczerze, jaka forma leczenia jest przy moim problemie najlepsza. Powiedział: "może pani do mnie przychodzić na terapię indywidualną, ale to będzie długo trwało, rok, dwa i najprawdopodobniej prawie nic to pani nie da. Musi pani iść na terapię grupową, tylko to ma sens w leczeniu fobii społecznej". Zapisał mi też wtedy leki, które na mnie w ogóle nie zadziałały i skierował na terapię grupową dla policjantów i żołnierzy z zespołem stresu pourazowego, bo innej wtedy w moim mieście nie było. Oczywiście zwiałam z niej, miałam wtedy ok. 16 lat. Jestem mu wdzięczna, że nie wciskał mi kitu. Wzięłam sobie jego radę do serca i na własną rękę szukałam później terapii grupowych. Po drodze zahaczyłam jednak o kilka terapii indywidualnych mając nadzieję, że może mi pomogą, ale faktycznie nic kompletnie mi one nie dały. Podsumowując: według mnie w leczeniu fobii najskuteczniejsze jest szukanie bratnich dusz z podobnymi problemami, szczere rozmowy z nimi oraz wspólny trening interakcji społecznych, jak również dobre terapie grupowe, jeśli uda się takie znaleźć. RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Zasió - 09 Lut 2021 Zawsze pomagały mi pieniądze. Np. po tym jak na studiach przez rok miałem stypendium (ale cyrk... no ale jakimś cudem miałem) kupiłem sobie kilka rzeczy i fajnie się z tym czułem. Gdy poszedłem do pracy za pierwsze pensje też nakupiłem sporo rzeczy o których wcześniej marzyłem, i ogólnei czułem się dzięki temu nie tylko lepiej, ale też pewniej. Było to jakieś namacalne osiągnięcie, jakiś sukces, który dodatkowo przekładał się na moje życie długofalowo (np. kierownicę do PC kupiona z pierwszej pensji mam już szósty rok) Ogólnie myślę, że najbardziej pomocne jest, jeśli w życiu masz coś poza fobią, im bardziej pozytywnego, tym lepiej. Udany związek, silne poczucie więzi i dobry seks. Specjalistyczne wykształcenie i dobrze płatna praca, w której cenią cię jako eksperta (nawet jeśli masz relacje w firmie i jesteś cżłowiekiem-duchem) Jeśli jesteś do tego psychicznie zdolny jakieś hobby, które cię pochłania, i które możesz uprawiać bez ograniczeń, w tym finansowych (gry, podróże, koncerty, nawet głupie kino - wszystko kosztuje) Dlatego jesli ktoś zwlekał przez lata z leczeniem aż zupełnie wylogował się z życia, stracił resztki zapału, motywacji, poczucia sensu, a jeszcze w międzyczasie niczego nie osiągnął... to żadna terpia mu nie pomoże. Indywidualna, grupowa, ambulatoryjna, w KL Krakau... RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - gosc123 - 10 Lut 2021 (09 Lut 2021, Wto 19:29)cinema napisał(a): Co do dziennej terapii grupowej (na NFZ, nie pamiętam co to był za nurt), to sama terapia była fatalna, wręcz jeden chłopak z fobią społeczną wyszedł z niej w gorszym stanie niż przyszedł... Na początku jeszcze się odzywał, a później już prawie całkiem przestał. Ot i polska służba zdrowia w pigułce: "Masz fobię społeczną? Doskonale, zapraszamy na terapię do nas- po niej wyjdziesz z jeszcze większą!" No a serio to nie rozumiem jak tacy ludzie mogą pracować jako terapeuci- wygląda na to, że ten człowiek kompletnie się nie nadawał do tej pracy... Ech, dobrze, że chociaż Ty wyszłaś z tego bez szwanku Co do grupy wsparcia- myślę, że to super sprawa. Ja, gdybym był młodszy i by mi się chciało, to poszukałbym sobie kumpla, z którym mógłbym rywalizować o to kto wykonuje więcej doświadczeń społecznych. Zrobić sobie jakiś system punktowy za dane wykonanie różnych rzeczy i zliczać sobie punkty, np co tydzień. Lubię rywalizację i lubię gry, więc to by na pewno mnie bardziej motywowało do ruszenia d... @ Hm, jeśli ktoś stracił resztki zapału do terapii, to może rozwiązaniem jest to, co zastosowała cinema, czyli wyprowadzka do innego miasta, spalenie mostów i zaczęcie wszystkiego od nowa? Skoro małe kroczki nie działają, to może rewolucja? RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - staryh - 10 Lut 2021 To co mam walić konia? (dziękuję dobranoc) (sznur?) Dziękuję, mi chyba tylko poże sznur (gruby) RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Zasió - 10 Lut 2021 (10 Lut 2021, Śro 11:00)gosc123 napisał(a): Hm, jeśli ktoś stracił resztki zapału do terapii, to może rozwiązaniem jest to, co zastosowała cinema, czyli wyprowadzka do innego miasta, spalenie mostów i zaczęcie wszystkiego od nowa? Skoro małe kroczki nie działają, to może rewolucja?Łatwo powiedzieć. RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Nowy555 - 10 Lut 2021 (10 Lut 2021, Śro 22:37)Zasió napisał(a):(10 Lut 2021, Śro 11:00)gosc123 napisał(a): Hm, jeśli ktoś stracił resztki zapału do terapii, to może rozwiązaniem jest to, co zastosowała cinema, czyli wyprowadzka do innego miasta, spalenie mostów i zaczęcie wszystkiego od nowa? Skoro małe kroczki nie działają, to może rewolucja?Łatwo powiedzieć. Bardzo dobry pomysl. Ja wlasnie tak zrobilem Zasio a w czym problem? RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Zasió - 10 Lut 2021 W znalezieniu pracy? W mieszkaniu na jakieś tymczasowej stancji? W braku konkretnych umiejętności, poszukiwanego wykształcenia, doświadczenia w CV, w niepełnosprawności uniemożliwiającej pracę fizyczną? RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - staryh - 11 Lut 2021 [b]Zasió[/b] dobrzee pisze pola mu i może iść na budowe RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Użytkownik 17188 - 12 Lut 2021 Uważam, że to bardzo ważny temat. Gdyby ludzie faktycznie zebrali co im pomogło, a co nie, to można by wiele się dowiedzieć. Co mi pomogło? Cztery rzeczy. EMDR- Eye Movement Desintezation and Reprocessing (a myślałem, że Relaxation) Twórcze pisanie: książki, scenariusze, wymyślanie scen, postaci itp. Kontakty z ludźmi, ale tylko jeśli faktyczne otwarcie się na "bliskość" (jakieś inne słowo byłoby lepsze - relacje?), coś totalnie poza starymi zachowaniami. Cele, posiadanie wartościowych celów i wiara w ich osiągnięcie, działanie w tym kierunku, jakaś wizja przyszłości dla siebie W mnniejszym stopniu: -Myślę, że antydepresanty tez mogły bardzo pomóc, aby szukać dalej, więcej doświadczać. -Leki nasenne bardzo pomagają. -Kontakty ze znajomymi trochę pomogły, ale to raczej jak się w ogóle nie miało znajomych, jakieś początki. Później było jedynie odtwarzanie starych chorych zachowań. -Jak już zadziałało EMDR i pisanie to wtedy w tych kontaktach można było się wiele o sobie dowiedzieć. -Chwilami pomagała aktywność fizyczna, siłownia, bieganie (jesli udawało mi się ją utrzymać). To nie gruntowna zmiana psychiki, ale ważne razem z dietą, żeby coś się mogło zadziałać. -Myślę, że odcięcie się od rodziny, nie bywanie w domu też było ważne. Jakbym bywał w tym samym środowisku, uzalezniony od ludzi to nic, a nic by się nie zmieniło, nawet jeśli ci ludzie byliby względnie ok. -Wydarzenie tragiczne w rodzinie (pogrzeb) ucinające pewne coś "duchowego". Wstrząs, zmiana w sytuacji życiowej. Co nie pomogło? -Psychoterapie: psychodynamiczna, CBT, humanistyczna. Zero efektu, szkoda kasy. Totalna strata zasobów, dobrze, że nie stawiałem na to i robiłem inne rzeczy. -Zwykłe kontakty z ludźmi, nawet jeśli to był naparzanie w ekstremalnych eksperymentach społecznych. Nawet fajne kontakty ze znajomymi, gdy nadal było się w sobie starym - nic nie zmieniały. Może troche pomagały, ale to nie była fundamentalna zmiana. -czytanie ksiązek o psychologii samorozwoju, pojedyncze warsztaty np. asertywności. Podsumowując: jak się zmieni coś w fundamentach to wszystko się zmieni i nie będą to drobne stopniowe zmiany, ale totalna przemiana. Całe drobne, minimalne efekty to nic w porównaniu ze zmianą rdzenia. Poczucie własnej wartości najważniejsze. Czyli u mnie to było EMDR, a cała reszta psychologicznych metod typu terapie to 1%. RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - gosc123 - 16 Lut 2021 Mam mały update co do kawy- otóż jednak gdy ją piję czuję wyrażnie różnicę w objawach lękowych. Ostatnio napiłem się kawy, bo byłem mocno przymulony w pracy i później odczuwałem o wiele silniejsze objawy fizyczne strachu- przyspieszone bicie serca, podwyższone ciśnienie, czerwienienie na twarzy- w sytuacji, w której poprzednio takich objawów nie miałem. Poza tym spore odwodnienie organizmu. Jednak o wiele zdrowiej pić zieloną herbatę- kawa w moim przypadku powoduje zdecydowane nasilenie objawów. Od czasu do czasu są niby jakieś badania mówiące o dobroczynnym wpływie kawy na zdrowie, ale ja w to nie wierzę wydaje mi się, że koncerny spożywcze maczają w tym paluchy RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - jutro - 16 Lut 2021 (16 Lut 2021, Wto 16:04)gosc123 napisał(a): Mam mały update co do kawy- otóż jednak gdy ją piję czuję wyrażnie różnicę w objawach lękowych. Ostatnio napiłem się kawy, bo byłem mocno przymulony w pracy i później odczuwałem o wiele silniejsze objawy fizyczne strachu- przyspieszone bicie serca, podwyższone ciśnienie, czerwienienie na twarzy- w sytuacji, w której poprzednio takich objawów nie miałem. Poza tym spore odwodnienie organizmu. Jednak o wiele zdrowiej pić zieloną herbatę- kawa w moim przypadku powoduje zdecydowane nasilenie objawów. Ja kiedyś przerzuciłem się na bezkofeinową i była słaba w smaku no ale do fajeczek fajnie było sączyć jakąś kawkę. Teraz gdy zdarzy mi się wypić zwykłą kawę to też mam jakieś jazdy typu, pocenie, drżenie i pikawa za+ a sam smak kawy z kofeiną jest teraz dla mnie beznadziejny. RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - Nonna - 16 Lut 2021 (16 Lut 2021, Wto 16:04)gosc123 napisał(a): Mam mały update co do kawy- otóż jednak gdy ją piję czuję wyrażnie różnicę w objawach lękowych. Ostatnio napiłem się kawy, bo byłem mocno przymulony w pracy i później odczuwałem o wiele silniejsze objawy fizyczne strachu- przyspieszone bicie serca, podwyższone ciśnienie, czerwienienie na twarzy- w sytuacji, w której poprzednio takich objawów nie miałem. Poza tym spore odwodnienie organizmu. Jednak o wiele zdrowiej pić zieloną herbatę- kawa w moim przypadku powoduje zdecydowane nasilenie objawów. Też tak kiedyś miałam z kawą. Mi pomogła trochę terapia, trochę leki i trochę przełamywanie się i wychodzenie do ludzi.. Także wyprowadzka z domu rodzinnego, i pierwsza praca=>własne pieniądze=> większa samodzielność. Nie pomogły mi dwie inne terapie, czytanie książek psychologicznych. Ale wszystko co mi pomogło, dało efekty tylko w pewnym stopniu, nie jestem wyleczona. RE: Co nam pomogło (a co niekoniecznie) - gosc123 - 17 Lut 2021 @Nonna Jesteś już kolejną osobą, która pisze, że przeprowadzka w pewnym stopniu pomogła, ciekawe A co to była za terapia, która trochę pomogła i te 2, które nie pomogły- i dlaczego? |