Wesele, czyli masakra jakich mało - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html) +---- Dział: IMPREZY, SPOTKANIA (https://www.phobiasocialis.pl/forum-66.html) +---- Wątek: Wesele, czyli masakra jakich mało (/thread-2925.html) |
Re: Wesele, czyli masakra jakich mało - WinterWolf - 26 Mar 2017 Właśnie nie ma kogo zaprosić. I tak mnie tam nie zaciągną Re: Wesele, czyli masakra jakich mało - Mighty - 30 Mar 2017 Widzę, że głównym powodem jest to, że prawie nikogo nie znamy na tych weselach. W końcu są to znajomi naszych rodziców, którzy znają się od dawna. My jesteśmy tylko ich dziećmi. Dla nas równie dobrze mogą to być obce osoby. Wydaje mi się, że gdyby na wesele przyszło 200 osób, które każdego z osobna doskonale znamy i przeżyliśmy jakieś przygody, to byłoby o wiele lepiej . Ja nie lubię wesel. To znaczy... fajnie, że wesela istnieją, ale nie cierpię na nie chodzić. Większość mojej rodziny mieszka na wsi, tak więc wesel było dużo. Najwięcej razy byłem na weselach jako dziecko. Lubiłem biegać pod stołami z innymi dzieciakami. To był okres przedszkola, to co innego. Mogłem niebawem zostać odwieziony śpiący do domu. W okresie nastoletnim nie było ciekawie przebywać na weselach. W końcu byłem już za duży na bieganie z dzieciakami. Zauważyłem, że głównie to albo są małe dzieciaki, albo ludzie od wieku 30 lat. Rówieśników to ze świecą szukać. Zresztą tyle jest ludzi, że nie mam ochoty nikogo poznawać w tym zgiełku. Zawsze siedziałem przy stole przez cały czas. Nie tańczę w ogóle i za Chiny nie dam się namówić na wstanie z krzesła (Naprawdę! Nie ma mowy! Nieważne kim jesteś, nie wyciągniesz mnie! ) i nie piję nawet coli z myślą, że ktoś mógłby mi zrobić psikusa i nalać alkoholu. Po niedługim czasie uciekałem do samochodu (uciekając, mam na myśli zwinąć się po angielsku) Nie znosiłem wesel. Kiedy stałem się pełnoletni, pojawiały się zaproszenia "z osobą towarzyszącą". Oczywiście leję na to . Osoba towarzysząca by się tylko ze mną nudziła i po niedługim czasie poszła poprzebywać z innymi. Nie muszę mówić, że dosłownie błagam rodziców, by pozwolili mi zostać w domu. W końcu komu jest tam potrzebne moje towarzystwo? Zaproszenie mnie to tylko sprawa formalna. Wesela już się zdarzały rzadziej. Na weselu mojej pierwszej siostry tak okropnie ustawili gości, że rodzice siedzieli strasznie daleko ode mnie, a ja wylądowałem na stole z nieznanymi mi 30-latkami, którzy non stop wznosili toast. Czułem się okropnie niezręcznie. Już o 22 odwieziono mnie do domu. Na weselu mojej drugiej siostry zmyłem się niebawem do samochodu. Wesele było bezalkoholowe, co oznaczało, że wodzirej musiał zabawiać gości i non stop organizować zabawy. Fakt, jedzenie było pyszne. Nie lubię jak na początku kamerzysta przesuwając się powoli filmuje każdego gościa przy stole. Fotograf zrobił mi zdjęcie z rodzicami, więc się zmuszam do uśmiechu. Mówi, żebym bardziej się postarał. Już bardziej nie mogę podnieść kącików ust , a ten "uuu twardy typ." Ale wiecie co lubię? Kiedy patrzę na gwiazdy z samochodu i od czasu do czasu usłyszę jak coś obok przejedzie, zastanawiając się dlaczego jedzie w środku nocy. Ostatnie dwa wesela na którym byłem odbyły się w 2013 i 2014 i były to wesela mojego starszego kuzyna i starszej kuzynki. W tym samym miejscu - w szkole podstawowej. 100 km od Warszawy. Głowa mnie bolała od głośnej muzyki i musiałem krzyczeć do rodziców siedzących obok. Spać mi się chciało. SMSowałem z kolegą, któremu zazdrościłem nocy . Zmywałem się do łazienki i zaraz do samochodu spać. Na ostatnim weselu klimat był trochę przygnębiający, bo parę miesięcy przed umarła im jedna osoba i jeszcze byli w pewnej żałobie . Scenariusz taki sam. Akurat pierwszy raz w życiu złożyłem życzenia parze młodej przed kościołem. Było to szybkie "najlepszego" w sekundę i się ulotniłem. Błagałem rodziców, żebym nie jechał, bo to był akurat okres matur, a ja niedługo miałem ustny polski i przygotowywałem prezentację. Wkurzony chciałem ze sobą zabrać notatki, żebym mógł postawić je na stole weselnym i się uczyć . Najstraszniejszy moment był jak musiałem wyjść z samochodu z roztrzepanymi włosami z powrotem do sali, bo dziadek się wkurzył, że sobie poszedłem. Czułbym się trochę lepiej, gdybym nie musiał nosić garnituru. Na weselu mojej kuzynki rówieśniczki już się nie pojawiłem. Widzę, że rodzice w końcu zrozumieli. Nie lubiłem też tego etapu przed weselem, gdy jechało się do domu pana młodego i domu panny młodej. Wesela? Brr, nigdy więcej! Re: Wesele, czyli masakra jakich mało - RoseLedger - 30 Mar 2017 W czerwcu czeka mnie wesele. Pierwsze w życiu. W sumie jestem tylko osobą towarzyszącą ale i tak lęk jest... Re: Wesele, czyli masakra jakich mało - RedIsABeautiful - 03 Kwi 2017 U mnie w rodzinie miało być wesele ale niestety kuzynowi coś nie pykło ze swoją już byłą i nie będzie. Niestety dla niego, ja nie muszę przynajmniej się tym stresować i przejmować. Tak sobie myślę, że jakby daj Boże mi się ułożyło z jakąś dziewczyną to będę ją zdecydowanie namawiał na skromny ślub i krótką uroczystość. Gorzej jak ona będzie chciała hucznie. Wtedy będę musiał to przeżyć no bo czego się nie robi dla miłości swojego życia xD Ale to tylko hipotetyczne gadanie, na razie trzeba w ogóle się ogarnąć, znormalnieć i wtedy znaleźć dziewczynę. Długa droga przede mną ale wierzę że się to uda. Re: Wesele, czyli masakra jakich mało - 123user - 03 Kwi 2017 Wesela są fajne. Chętnie bym się wybrał na jakieś. Nawet jakiś czas temu miałem być zaproszony jako osoba towarzysząca, ale ostatecznie niewiasta znalazła sobie kogoś lepszego ode mnie. Re: Wesele, czyli masakra jakich mało - Ajka - 03 Kwi 2017 A ja nie będę namawiać nawet na skromną uroczystość, żadnego wesela i już Ani ślubu w kościele, nie tylko ze względu na przekonania, ale i to że nie chcę żeby przez godzinę wszyscy się na mnie gapili. Re: Wesele, czyli masakra jakich mało - L1sek - 04 Kwi 2017 RedIsABeautiful napisał(a):Gorzej jak ona będzie chciała hucznie. Wtedy będę musiał to przeżyćZawsze można się pocieszać, że jeszcze tylko X godzin do nocy poślubnej Re: Wesele, czyli masakra jakich mało - slonecznik77 - 23 Kwi 2017 Ja idę na wesele za tydzień . Re: Wesele, czyli masakra jakich mało - Anitax - 24 Kwi 2017 Nienawidzę wesel. Nuży mnie to że trzeba sie bawić, nie wiem jak ci ludzie to robią. Zwykle uciekam jak najszybciej. Alkohol wcale nie pomaga mi sie wyluzować bo jestem w niewygodnych ciuchach a tańczyć nawet nei próbuję, więc siedzę i jem i piję az mi sie robi niedobrze w końcu z tego wszystkiego. Marny ze mnie gośc weselny. Ale ostatnio byłam u znajomych i to było pierwsze wesele w moim zyciu na którym byłam faktycznie szczesliwa, ze biorą ślub itd. Trochę toz mieniło moje podejście, do roku szykuje sie jeszcze dwa wesela na których będę i też się cieszę. RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Wegolka - 05 Maj 2017 Też nie lubię wesel jedno mnie czeka ale postawie przed faktem dokonanym, zadzwonię 2 dni przed i powiem że się rozchorowałam. To chamskie ale kiedyś chciałam być fair ale jak chciałam odmówić to mnie namawiali i była sensacja że nie chce iść itp RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Użytkownik 100006 - 05 Maj 2017 Potwierdzam słowa poprzedniczki, tak samo jak Wegolka, szykuje się w mojej rodzinie wesele niedługo. Zaproszenie dostałem, powiedziałem że nie przyjdę i... kogokolwiek z rodziny nie spotkam słyszę to samo: "Marian, przyjdź na wesele, ludziom będzie tak i siak jak się nie pojawisz, no przyjdź, no czemu nie chcesz przyjść?" i tak w kółko, aż uszy człowiekowi więdną od słuchania. Więc chyba lepiej się zgodzić i później udać chorego czy złamać sobie nóżkę. A tam tyle ludzi, głośno, nawet babcia będzie Cię kopniakami wyganiać na parkiet żebyś zatańczył, i znowu usłyszysz "No Marian, chodź zatańczyć, nie wstydź się", co oczywiście czyni sytuację jeszcze gorszą. Bleh. RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - wax and wire - 05 Maj 2017 śluby to żenada, przeżytek starych zwyczajów, nigdy nie byłem na żadnych, i nie zamierzam, tym bardziej na własnym ; p RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Wegolka - 05 Maj 2017 Medestin, ja zawsze mówię że mam jelitówkę i po sprawie. Jaka szkoda że nie mogę przyjść xD. Nie lubię jak ktoś mnie do czegoś na siłę zmusza. Po co mam iść i się tyle godzin męczyć w hałasie. Starzy wujkowie pijani i przepoceni by mnie to tańca werbowali, koszmar... do tego stoły usłane mięsem - zdecydowanie nie moje klimaty. Gdyby ludzie potrafili zrozumieć to bym po ludzku zadzwoniła i z góry odmowiła, ale nie chce byc w centrum uwagi... RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Użytkownik 100006 - 05 Maj 2017 Dokładnie. Chociaż, jak sobie o tym myślę, to jakbym tak się zgodził i w ostatniej chwili nie przyszedł, to też trochę głupio, bo to i miejsce przygotowane i jedzenie/picie zamówione w ilości, która mnie wlicza, a ja sobie tak olałem. Bądź co bądź, moja rodzina jest całkiem spoko(przeważnie) i nie chcę robić niepotrzebnego problemu/dodatkowych kosztów kuzynowi. Także męczę się z tym gadaniem i staram się unikać kontaktów rodzinnych do czasu ślubu. RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Wegolka - 05 Maj 2017 To wesele od strony mojego chłopaka, oni nie zrozumieją. Wiem jak zawsze było. Nie można w cywilizowany sposób odmówić. Gdyby szło to bym od razu odmowiła. Będą wydzwaniać i wypytywac, namawiać i zrobi się drama RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Rival - 05 Maj 2017 Niestety w najbliższym czasie czeka mnie kilka wesel ze strony bliskiej rodziny. Nawet nie wiem jak się od tego wymigać, chyba zostaje mi tylko upozorowanie własnej śmierci :c Pójście na te wesela też nie wchodzi w grę. Gdyby były tam jakieś obce osoby albo jacyś dobrzy znajomi to mógłbym się jeszcze zastanowić, ale mojej rodziny po prostu nie znoszę i jedyna "pamiątka" jaka by mi została po takiej imprezie to wstyd i zażenowanie. Do tego jeszcze dochodzą te wszystkie żałosne "zabawy" przy muzyce najczęściej disco polo oraz cała presja na to, że każdy ma się uśmiechać i dobrze bawić... RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Caveman27 - 05 Maj 2017 Znów mam wesele kuzyna. Mam jeszcze tydzień na potwierdzenie obecności. Nigdy nie potwierdzałem, zawsze robili to za mnie rodzice, mimo, że nigdy nie chciałem iść. Teraz chciałbym zadzwonić i powiedzieć, że nie idę. Problem w tym, że lęk przed telefonowaniem jest u mnie najsilniejszy ze wszystkich. Nie wiem też, co podać za powód. Podejrzewam, że takie pytanie padnie, a odpowiedź w stylu "nie idę, bo nie", nie skończy tematu. RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Wegolka - 06 Maj 2017 Jak powiesz że nie pójdziesz bo nie to się zacznie dopiero , "no nie rób nam przykrości, będzie nam miło jak będziesz ..." i inne tego typu teksty także nie radzę... na dodatek zrobisz sensacje na całą rodzinę i będzie drama. RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Caveman27 - 06 Maj 2017 Właśnie. Dlatego chciałbym wiedzieć, co powiedzieć, żeby nie robić nikomu przykrości, udzielić odpowiedzi i skończyć temat. RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Placebo - 06 Maj 2017 Byłam ostatnio na weselu, bałam się wcześniej ale w sumie było nawet fajnie RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - USiebie - 06 Maj 2017 Mój brachol ma w sierpniu, już mu powiedziałem, że nie przyjdę, na chwilę obecną do kościoła tez nie zamierzam. Stary coś się odgrażał, będzie w domu . RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - WinterWolf - 06 Maj 2017 Też mam gdzieś w wakacje. Nie zobaczo mnie tam RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Wegolka - 06 Maj 2017 Nie umiem się bawić na imprezach/weselach itp i źle się czuję. To egoizm, ale dbam o swój komfort psychiczny RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - nieszczęśliwa - 06 Maj 2017 Też nie umiem się bawić i w ogóle, a przecież czeka mnie własne wesele, gdzie nie będzie chowania się po kątach.Nie wiem jak ja to przeżyje. RE: Wesele, czyli masakra jakich mało - Użytkownik 100006 - 06 Maj 2017 Ale przecież jak nie chcesz mieć wesela, to nie musisz |