PhobiaSocialis.pl
Nie chcę żyć... - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html)
+--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html)
+--- Wątek: Nie chcę żyć... (/thread-2088.html)

Strony: 1 2 3


Re: Nie chcę żyć... - Sosen - 05 Sty 2009

Twoje stwierdzenie wydaje mi się bez serca :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Nie chcę żyć... - Funia - 05 Sty 2009

razviedka napisał(a):Nie cierpię pisać w takich tematach, ale napisze.
Terapia z pewnością Ci się należy, ale jeżeli naprawdę jesteś w takim stanie, jak piszesz, to każdy powiatowy psychiatra wyśle Cie na obserwacje do psychiatryka (zwykle 2 tygodnie). Niezbyt zachęcająca perspektywa, prawda?
Dla mnie jest zachęcająca. Nie mam nic przeciwko psychiatrykom, chętnie bym się nawet wybrała. Ale dopierwo w czerwcu.

lochfyne napisał(a):Tym lepiej :Stan - Uśmiecha się: Mniej ludzi, to wydaje mi się że mniej stresu. A na spacer można iść bez konkretnego powodu. Względnie można wymyślić sobie powód - pójście do sklepu. Takiego oddalonego od Twojego domu o 2-3 kilometry, najlepiej okrężną drogą :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Ja tak robiłem, kupowałem batonik i wracałem :Stan - Uśmiecha się - LOL: Najlepszy pomysł na spacer - powinien Cię zmobilizować :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
A na dwu kilometrowy to juz całkiem mi sie nie chce... nie mogilizuje mnie to w ogóle. Po za tym u mnie z domu by mnie nie wypuścili...
Wiesz nade mną to by trzeba tak stać non stop - Idź na spacer. no idź na ten spacer - to może w końcu bym poszła.
Sosen ma racje, że na spacer to można sobie jeszcze iść jak się ma umiarkowaną depresje.

puremind napisał(a):Zacznij doceniać w życiu to co juz masz, osiągnełąś - tylko nie pisze ze nic nie masz :Stan - Uśmiecha się:
Mi to troche pomaga, a byłem tez juz w takim dole psychicznym ze zycie nie miało prawie zadnego sensu

Taki pomysł na spacerek jak kolega wyzej podał jest dobry :Stan - Uśmiecha się:
nie twierdze, że nic nie mam. I udaje mi się dostrzegać to co już osiągnełam. Ale jak widać to nie pomaga. Tak dla wiadomości udało mi się przynajmniej uwolnić od pewnych czarnych myśli typu, ze nic mi się już nie uda, że jestem beznadziejna uważam, że moje zycie ma jakąś wartość. Takich myśli już nie mam od dłużeszgo czasu, ale problem jest taki dziwny, ze mnie to wszystko przestało obchodzić, nie jest ważne dla mnie, czy ja tam coś osiągnę, po prostu nie ważne jakie to życie miałoby być nie mam na nie ochoty.

soulja napisał(a):Zaczęło mi się poprawiać gdy zacząłem rozmyślać nad sensem istnienia i ogólnie o życiu.Potem dostrzegłem ,że są ludzie którzy mają naprawdę fatalnie.Trzeba jednak to zobaczyć i sobie uświadomić.Zacząłem doceniać swoje życie.
Nie mam nic do stracenia .Wszystko zaczęło się poprawiać.
Przechodziłam już przez to. troche pomogło, ale się nawróciło jak widać.

MK napisał(a):Tyle bigosu narobiłaś, że masz depresje od roku. Ja mam nieleczoną od 10 lat i żyję. Nic dziwnego, że Hitler mordował słabych ludzi
Widocznie w Twoim przypadku nie jest tak źle. Potrafisz się może jeszcze czymś zająć...

W każdym razie dziękuję za każdą chęc pomocy.


Re: Nie chcę żyć... - Jan Dzban - 05 Sty 2009

Funia napisał(a):
razviedka napisał(a):Nie cierpię pisać w takich tematach, ale napisze.
Terapia z pewnością Ci się należy, ale jeżeli naprawdę jesteś w takim stanie, jak piszesz, to każdy powiatowy psychiatra wyśle Cie na obserwacje do psychiatryka (zwykle 2 tygodnie). Niezbyt zachęcająca perspektywa, prawda?
Dla mnie jest zachęcająca. Nie mam nic przeciwko psychiatrykom, chętnie bym się nawet wybrała. Ale dopierwo w czerwcu.

Jeżeli tak, to idz juz teraz. Lekarz da Ci skierowanie od razu jeżeli powiesz to, co tutaj napisałas.

Zwjeszak napisał(a):o, ja byłem. emocjonujace przeżycie,

Wyobraz sobie, ze ja tez bylem. Cale 4 doby i mieli mnie dosc.


Re: Nie chcę żyć... - shade - 05 Sty 2009

MK napisał(a):Tyle bigosu narobiłaś, że masz depresje od roku. Ja mam nieleczoną od 10 lat i żyję. Nic dziwnego, że Hitler mordował słabych ludzi
bigosu? nie biega po ulicy i nie wrzeszczy 'mam depresję'. założyła tylko temat na forum..


Re: Nie chcę żyć... - Jędrek - 05 Sty 2009

Ja też powiem że niespecjalnie jestem zadowolony z życia ogólnie, ciągłe lęki i bezsilnośc ale mnie trzyma jeszcze ta nauka, bardzo chce dostac sie na studia i do tego zmierzam, choc w głowie pełno negatywnych myśli.


Re: Nie chcę żyć... - MK - 05 Sty 2009

shade napisał(a):
MK napisał(a):Tyle bigosu narobiłaś, że masz depresje od roku. Ja mam nieleczoną od 10 lat i żyję. Nic dziwnego, że Hitler mordował słabych ludzi
bigosu? nie biega po ulicy i nie wrzeszczy 'mam depresję'. założyła tylko temat na forum..

Nieważne już i tak nie zrozumiesz


Re: Nie chcę żyć... - shade - 05 Sty 2009

co tu jest do rozumienia..


Re: Nie chcę żyć... - Michal88 - 05 Sty 2009

Funia

Polecam:
-leki
-terapia behawioralna(Richardsa)
-codzienny spacer
-dużo ruchu
-lampka wina ... hmmm

Może o czymś zapomnialem :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:


Re: Nie chcę żyć... - soulja - 06 Sty 2009

Funia napisał(a):
soulja napisał(a):Zaczęło mi się poprawiać gdy zacząłem rozmyślać nad sensem istnienia i ogólnie o życiu.Potem dostrzegłem ,że są ludzie którzy mają naprawdę fatalnie.Trzeba jednak to zobaczyć i sobie uświadomić.Zacząłem doceniać swoje życie.
Nie mam nic do stracenia .Wszystko zaczęło się poprawiać.
Przechodziłam już przez to. troche pomogło, ale się nawróciło jak widać.

Widzisz być może nie do końca sobie uświadomiłaś to.
Musisz bezpośredni jakoś skonfrontować to.
Ja często spotykam w autobusach ludzi niewidomych.
Cholera ogromny szacunek dla nich .

Na świecie jest mnóstwo ludzi cierpiących . My naprawdę jesteśmy farciarzami.


Re: Nie chcę żyć... - stardust silver - 06 Sty 2009

Funia, a może masz kogoś bliskiego, kto w miarę normalnie sobie żyje i z kim mogłabyś pospędzać trochę czasu, żeby nie być tak cały czas pozostawioną samą sobie?
Wydaje mi się, że taki kontakt z drugą osobą jest o wiele bardziej pożyteczny, niż izolowanie się, choćby nawet z własnym Ferrari.
Zawsze to do mnie dociera, kiedy spotykam się z moim przyjacielem ze szkoły; normalnie zawsze się izoluję od ludzi, zamulam, popadam w skrajne lenistwo i marnuję czas, przez co coraz bardziej czuję bezsens życia, ale kiedy spotykam się z nim od czasu do czasu, przestaję się tak skupiać na sobie i czuję jakiś naładowujący mnie dotyk normalności. Wiadomo, nie do pełna, ale zawsze coś. To naprawdę pomaga.
Nie wiem, może to już nie ten etap na takie rady... Sam chyba nigdy nie miałem depresji, co najwyżej dystymię, więc tak naprawdę mogę sobie tylko wyobrazić, co czujesz. Z drugiej strony wiem, co to znaczy nie mieć ochoty żyć, funkcjonować w tym wszystkim, tyle że w mniejszym stopniu, niż Ty.

Człowiek jest niestety skazany na swoje życie, bo wartość, jaką ono niesie, jest taka wielka przede wszystkim dla otaczających go, chcianych czy niechcianych, "bliższych czy dalszych" bliskich. Dopóki jest więc w nas to dobre uczucie troski o te osoby, trzeba się cieszyć, że nie jest jeszcze z nami tak źle i po prostu żyć. Nawet na tym minimalnym poziomie, bo następne szczeble to już niestety wyższa szkoła jazdy.

Nienawidzę tej prawdy, bo to znaczy, że człowiek jest kowalem własnego losu, a ja nie mam najmniejszej ochoty niczego kuć. Z drugiej jednak strony coś tam kuję, bo zmusza mnie do tego wspólny nam wszystkim wewnętrzny imperatyw.
W duchu mam nieśmiałą nadzieję, że Ty, ja i wszyscy podobni kiedyś się rozkręcimy, stawką jest w końcu nasze szczęście.


Re: Nie chcę żyć... - Luna - 06 Sty 2009

Funiu kochana, to smutne, że aż tak Ci ciężko :Stan - Niezadowolony - Płacze: Najlepiej skorzystaj z pomocy psychologa/psychoterapeuty/psychiatry, czy kogo tam masz najbliżej. Fachowa pomoc na pewno Ci się przyda.

Cytat:Funia, a może masz kogoś bliskiego, kto w miarę normalnie sobie żyje i z kim mogłabyś pospędzać trochę czasu, żeby nie być tak cały czas pozostawioną samą sobie?
Na pewno dobry pomysł, ale taką bliską osobę trzeba faktycznie mieć :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Oprócz spacerów/sportu mi w kiepskich chwilach pomaga czytanie ciekawej książki, dobry film czy ulubiony serial. Tylko na poważną depresję to pewnie jest mało skuteczne.

Trzymam kciuki Funia; wracaj do formy :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę żyć... - Użytkownik 528 - 06 Sty 2009

Funiu, na pewno jest Tobie potrzebny kontakt z kimkolwiek, kto może Cię wysłuchać. Bo druga osoba jest od tego, żeby nam powiedzieć, kiedy nasze myślenie jest złe i szkodliwe, bo czasem to sami sobie nie wierzymy i o własnych siłach niekiedy ciężko jest się wziąć w garść.


Re: Nie chcę żyć... - Funia - 06 Sty 2009

stardust silver napisał(a):Funia, a może masz kogoś bliskiego, kto w miarę normalnie sobie żyje i z kim mogłabyś pospędzać trochę czasu, żeby nie być tak cały czas pozostawioną samą sobie?
Wydaje mi się, że taki kontakt z drugą osobą jest o wiele bardziej pożyteczny, niż izolowanie się, choćby nawet z własnym Ferrari.

Nie ma, niestety. Żadnego przyjaciela. Jestem jedynaczką. Są znajomi ze szkoły - co widzę ich 2 razy w miesiącu na krzyż, ale co to tam... A jak matce powiedziałam, że nie mam ochoty żyć to sie zaczęła śmiać, i powiedziała, że głupoty gadam. Na co wychodzi, że kompletnie nie ma pojęcia z czym tak naprawdę mam do czynienia. Nie mogę liczyć za bardzo na nią, a na Ojca to już w ogóle.
Nie wiem, skąd bym miała znaleźć jakąś bliską osobę.

soulja napisał(a):Widzisz być może nie do końca sobie uświadomiłaś to.
Musisz bezpośredni jakoś skonfrontować to.
Ja często spotykam w autobusach ludzi niewidomych.
Cholera ogromny szacunek dla nich .

Na świecie jest mnóstwo ludzi cierpiących . My naprawdę jesteśmy farciarzami.

Chyba coś się nie zgadaliśmy. To, że są ludzie, którzy mają 100 razy gorzej jest dla mnie oczywiste.
Ale jakoś nie pomaga mi to za przy chęci do życia.

Dla informacji powiem, że czuję się odrobinę lepiej.
A w czwartek idę do psychologa.


Re: Nie chcę żyć... - Sosen - 07 Sty 2009

Ja codziennie wieczorem/w nocy przeżywam swoją śmierć. Marzę o tym, żeby się rano nie obudzić. Rano wstaje i przez pierwsze pół godziny zwracam się do życia. Wieczorem myślę, że już tego nie wytrzymam, że albo ze sobą skończę, albo po prostu się położę i będę leżał, nie pójdę do pracy. Rano trzeba wyrzucić te myśli. Pewnie można tak dosyć długo wytrzymać. Ja już tak ciągnę pół roku. Z przerwami co jakiś czas. Pół na pół.

Rano trzeba sobie wmówić, że przecież nie jest tak źle, że przecież dasz sobie radę, myśl o pieniądzach, przecież nie zabiją Cię w tej pracy, nic Ci nie grozi. Dasz radę, dasz radę, dasz radę. Po półgodzinnym odwlekaniu zerwania się z łóżka wreszcie wstaję, jem tą kanapkę, chociaż staje mi w gardle. Piję to herbatę. Myję się i do pracy. 8 godzin...

Sorki, 7 godzin, przecież godzinę się spóźniłem.


:( - kasia1988 - 07 Sty 2009

Ludzie,wielu z was pisze, jakby depresja była czyimś wymysłem, jakby dało się po prostu "wziąć w garść". Dziwne, ze na takim forum wciąż tak dużo średniowiecznych stereotypów. Z takimi chorobami człowiek nie radzi sobie sam. To tak, jakby mi ktoś powiedział : "weź się w garść" kiedy trzęsą mi się ręce. Jeszcze bardziej zaczęłyby się trząść.
No i jeszcze mieć depresję i mieszkać w niewielkiej miejscowości, gdzie nie ma perspektyw na oderwanie się...
Funiu! Ktoś musi Ci pomóc. Sama nie dasz rady. Depresja to zaburzenia wydzielania serotoniny w mózgu. Trzeba go uregulować, dobrać odpowiednie leki. Wiem o tym, u mnie w rodzinie jest wiele przypadków depresji - bo przecież ma ona uwarunkowanie biologiczne, a nie że ktoś sobie coś wmawia. Leki, psychoterapia... ale lekarz musi być dobry. A nie taki, że jeszcze bardziej Cię zniszczy, tacy niestety bywają. No i koniecznie coś robić. Jeśli nie znasz dobrych ludzi "w realu" może znajdziesz przyjaciół w sieci. Ale nie bądź sama. Uwierz w to, nigdy nie będziesz sama, zawsze znajdą się ludzie, którzy będą gotowi Cię wspierać. Trzeba tylko poszukać, bo samemu się nie da...


Re: Nie chcę żyć... - stardust silver - 07 Sty 2009

Chyba trochę przesadzasz. Tym bardziej, że na koniec sama nie jesteś lepsza od tych, których krytykujesz ("rób coś", "nie bądź sama" itp. (parafrazując)).
Poza tym chyba nic dziwnego, że skoro Funia napisała na publicznym forum smutny, proszący o pomoc post, to ludzie starają się jej pomóc, jak umieją. A przecież z reguły nie są lekarzami, którzy na dodatek mieli z nią kontakt, żeby doradzić na 100% właściwie. Ot, ludzka życzliwość.
A "tak w ogóle poza tym", to piłeczka w takich sytuacjach jest zawsze po stronie tego, co ma problem, bo musi on chcieć się z nim uporać, czyli właśnie wziąć się w garść, chociaż trochę.
Funia na szczęście chce, więc wszystko jest na dobrej drodze.


Re: Nie chcę żyć... - MaryLou - 08 Sty 2009

Funia, mi pomaga myśl, że nie jestem z tym sama, że nie tylko ja się tak czuję, że to mija, jak wszystko w życiu, a potem znów wraca. Wiem, że w takich chwilach człowiek nie wierzy już w nic, myśli, że jest już na samym dnie dna i gorzej być nie może. Może być gorzej :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: A skoro może być gorzej to może być i lepiej. Ale pomóc możesz sobie tylko Ty sama przede wszystkim. Musisz chcieć zmienić swoją sytuację i może to przykre ale pogodzić się z tym, że na swojej drodze spotkasz niezrozumienie i wiele przeszkód. Ale warto, każde zmarnowane lata przez depresję da sie nadrobić, każdy problem można rozwiązać a o złych rzeczach zapomnieć.

A szpital? Nie wiem czy to dobry pomysł. Po próbie samobójczej trafiłam na oddział ogólno-psychiatryczny dla dorosłych. Poranne śpiewanie "Kiedy ranne wstają zorze" przez "królową" Wandę, rzucanie klątw przez nawiedzonego neonazistę i oglądanie próbującego się przenieść w czasie dziadka to zdecydowanie nie dla mnie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Nafaszerowali lekami, wypuścili i tyle.

Jednak polecam jak najbardziej ośrodki leczenia nerwic (np. Klinika Nerwic na Sobieskiego w Warszawie), oddział otwarty, terapia grupowa, indywidualna, psychorysunek, choreoterapia, praca z ciałem, techniki relaksacyjne, terapia zajęciowa i inne. Leczenie nerwic, depresji, zaburzeń osobowości, zaburzeń odżywiania. Takie oddziały naprawdę pomagają, krótkoterminowa intensywna terapia, bez leków. Wiem, że jest jeszcze taki oddział w Krakowie, Komorowie i pewnie jeszcze kilku miastach.


Re: Nie chcę żyć... - Funia - 11 Sty 2009

Nie wiem, co się dzieje.
Mnie już nic nie obchodzi. Znowu płaczę.
Nie zależy mi na moim życiu. Nie wiem, co zrobić...
Nie potrafie tego wytrzymać, nie moge....


Re: Nie chcę żyć... - Mike - 11 Sty 2009

Motyw z konsolą mnie rozwalił :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:.

Niestety nie wiem co doradzić.
Jeśli masz znajomych to spotykaj się z nimi, pójdź na jakąś komedię do kina, zrób coś dla Siebie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:.


Re: Nie chcę żyć... - Wafel - 11 Sty 2009

Obserwuje ten temat i nigdy nie wiem co powiedziec... teraz tez nie wiem :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Musisz przetrwac te ciezkie dni Funia... teraz jest zle, ale kiedys to sie odmieni! Musisz w to wierzyc, jeszcze kupa zycia przed Toba, wiec nigdy nie wiesz co sie wydarzy! :Stan - Uśmiecha się: Kto wie, moze za niedlugo wszystko sie odmieni... Nie probuj popelniac samobojstwa, bo w taki sposob prawdopodobnie zmarnujesz swoja jedyna szanse na dlugie, szczesliwe zycie! Nie wolno sie poddawac, na pewno Ci sie polepszy tylko musisz wytrwale czekac. Dasz rade, wierzymy w Ciebie :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę żyć... - Ktoś - 12 Sty 2009

Nie wiem czemu piszę, bo w sumie nie znam lekarstwa na to, ale może powiem coś o sobie...
Od 11 do ponad 13 roku życia płakałem każdej nocy.
Nie widziałem sensu życia aż do gimnazjum, gdzie powoli zaczynałem normalnieć.. ale tylko z takimi jazdami, gdyż byłem bardzo... ekscentryczny? tak to chyba dobre słowo... baaardzo ekscentryczny no i fobia dalej miała na mnie silny wpływ.
Teraz jest znacznie lepiej, ale też róznie bywało, szczególnie na początku ogólniaka.
Czasami nocą łzy same mi się cisnęły do oczu.
Jeszcze częściej wystawiałem spod kołdry rękę i wyobrażałem sobie że ktoś mi wbija zastrzyk trucizny i tą formą egzekucji kończy mój nic nie warty żywot.
Samookaleczałem się. Zwykle ciąłem skórę, ostatno jednak uszkodziłem chyba żyłę... do tętnicy nigdy jeszcze nie doszedłem i mam nadzieje że nie dojdę.
Wyobrażałem sobie własną śmierc, najczęsciej przez przecięcie tętnicy, powieszenie, albo egzekucję.
Czemu teraz jestem szczęśliwy?
a) Pogodziłem się z samym sobą, z tym kim jestem pod każdym względem.
b) Mam kolegów i przyjaciółkę, czy mam przyjaciół nie wiem, ale tej przyjaciółki jestem pewny, ona mi bardzo dużo dała i ma na mnie świetny wpływ.
c) Zająłem się ćwiczeniami... sportem tego nie mogę nazwać, bo póki co tylko ostro ćwiczę ale nie uprawiam żadnej dyscypliny, jedynie co tydzień jeździłem na basen (znowu czas przeszły... ale od tego weekendu teraźniejszy :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ) a od wiosny wracam do tenisa i rowera :Stan - Uśmiecha się: Nawet nie wiesz jak mnie wczoraj bolały plecy... marzyłem żeby mi ktoś zrobił masaż bo nie mogłem się ruszać, dzisiaj jest już lepiej ale też się czuje ostro zmęczony.
A teraz siedze sobie na forum, poesemesowałem z przyjaciółką i zjadłem świetną kolację 8) mój organizm dostał nagrodę za cały ból, pot i trud.
Może wyciągniesz jakieś wnioski z mojego życia, które pomogą Ci :Stan - Uśmiecha się:
Powodzenia Funiu :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę żyć... - Rock 89 - 12 Sty 2009

Szczerze mówiąc, gdyby nie sport tobym dawno skądś skoczył. Tak w skrócie podsumuję posta powyżej.


Re: Nie chcę żyć... - Ktoś - 13 Sty 2009

a co najlepsze, ja na poważnie nigdy żadnego sportu nie uprawiałem :Stan - Uśmiecha się:
z wyjatkiem pływania, jazdy na rowerze i jeden sezon nauki tenisa :Stan - Uśmiecha się - LOL:


Re: Nie chcę żyć... - Mike - 13 Sty 2009

Mnie sport nie bawi. W sumie nic mnie nie bawi.
Żyję z dnia na dzień i nic mi się nie chce.
Mam dośc rodziny, budy, braku kasy, mojej beznadziejności, momentami fobii, stanu zdrowia fizycznego i psychicznego. Jedynie co mnie jeszcze cieszy to fotografia i wszelkie imprezy okołogrowe.
Niestety ostatnie spotkanie z Maćkiem Zakościelnym musiałem Sobie darować (rodzina ech).
Ale na wiosnę z reguły humor mi się poprawia. To ta pogoda i fajne powietrze, częściejsze spotkania towarzyskie i takie tam :Stan - Uśmiecha się:.
Na wiosnę odstawiam leki, będzie stresująco :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Nie wiem jak wy, ale ja czekam na wiosnę i lato :Stan - Uśmiecha się:

PS:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:o autorki tematu: trzymaj się, jesteśmy z tobą :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Nie chcę żyć... - Ktoś - 13 Sty 2009

ja na razie żadnego sportu nie uprawiam... :Stan - Uśmiecha się: mnie też nie bawią, jedynie ćwicze... nie jest zabawne kiedy dzisiaj obudziłem się z CHOLERNYMI zakwasami że się ruszać nie mogę i muszę jeszcze iść na wf... ale cóż mam zrobić? nie mogę mieć dla siebie litości :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: poza tym jak ból minie będę szczęsliwy, a jakby go nigdy nie było to nie czuł bym różnicy i nie był bym szczęśliwy, proste :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
od weekendu znowu zaczynam jezdzić na basen... to bede mógł powiedzieć że pływam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
a od wiosny rower i tenis
ale póki co tak jak mówiłem, żadnego sportu nie uprawiam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.