PhobiaSocialis.pl
Brak samodzielności - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html)
+--- Wątek: Brak samodzielności (/thread-2430.html)

Strony: 1 2 3 4


Re: Brak samodzielności - zdesperowanafobiczka - 19 Lut 2009

zgadzam sie, najgorzej schizowac sie ciagle jakas sytuacjas i unikac jej, wtedy staje sie tak straszna, ze wywoluje coraz wiekszy lek, Kiedys psycholog mi powiedziala, ze wszedzie,gdziekolwiek pojde sa zwykli ludzie, maja swoje wady zalety tak samo jak Ty. Powiem szczerze ze jak sobie to uswiadomie to troche pomaga


Re: Brak samodzielności - Mike - 19 Lut 2009

Dbanie o Siebie to podstawa w wychodzeniu z fobii i niestety nie ma innej drogi niż przełamywanie Swoich lęków, które zazwyczaj są trudniejsze od samej stresującej sytuacji :Stan - Uśmiecha się:.


Re: Brak samodzielności - zdesperowanafobiczka - 19 Lut 2009

Masz racje puremind, mysle ze warto tez pomyslec o tym jak my bysmy reagowali na osobe ktora wyraznie sie nami stresuje, jest wrazliwsza. Czy smialibysmy sie z niej? Czy naprawde bylaby posmiewiskiem? Ok, nawet jesli bylismy kiedykolwiek wysmiani to pomyslcie jak glupie i puste musialy byc te osoby, nie sa warte by sie nad nimi nawet zastanawiac. Ja rowniez mowie sobie, ze to z zewnatrz wcale nie wyglada tak strasznie jak sie wydaje, nawet jesli bardzo sie stresuje to nie wyglada to az tak tragicznie z zewnatrz, pozytywne myslenie rzeczywiscie skutkuje, trzeba tylko samozaparcia i pracy


Re: Brak samodzielności - Matatjahu - 20 Lut 2009

Byłem niedawno u lekarza. Zawiozła mnie tam mama i czekała na korytarzu a ja wbiłem do gabinetu. Lekarka mnie zbadała i kazała zawołać matkę żeby jej wszystko wytłumaczyć a nie mi... poczułem się naprawdę niesamodzielny :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Brak samodzielności - markiza - 20 Lut 2009

A ja wole zalatwiac sprawy sama. Jak ide z kims z rodziny to od razu sie pesze, boje sie osmieszyc w jej oczach. Pojde sama do miasta, na poczte, do sklepu czy urzedu bez swiadkow, anonimowo.


Re: Brak samodzielności - et - 20 Lut 2009

:Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:


Re: Brak samodzielności - jestem sobie - 20 Lut 2009

Ja kiedyś byłam dość zaradna i samodzielna. Tak mi się przynajmniej zdawało. No, do lekarza i urzędu chodziłam sama, na zakupy też. Potem cos mi się porobiło i coraz bardziej tę samodzielność traciłam. W końcu usłyszałam od psychologa o wyuczonej bezradności. No niestety dorobiłam się, bo ...tak wyszło. Brak wsparcia, często słyszałam, że to co wymyślę, to się nie da i uwierzyłam. Tak uwierzyłam, że przestałam radzić sobie sama i teraz ciągle wszystko muszę robić z mężem. Nawet już nie jeżdżę sama komunikacją, tylko mąż mnie wozi. Stara, kurczę a bezradna jak dziecko. Wkurza mnie to, ale nie umiem tego przełamać. Myślę sobie, że jeszcze młody jak czegos nie wie, to jest wymówka, że młody i nie nabrał doświadczenia , a jak ja mam już swoje lata to nie mam wymówki. I dlatego jest mi głupio, że tak się wszystkiego boję, co dotyczy załatwiania spraw. I jak tu rozkręcać swoją firmę?? A chciałabym. Ale przytłaczają mnie myśli, że dlaczego ktoś miałby akurat do mnie przychodzić, kiedy jest tyle lepszych ode mnie i zaradniejszych i ciekawszych ludzi. I to mnie blokuje tak bardzo, że już nawet jak mam jakiś fajny pomysł to zapominam go, bo nie wierzę, że ktoś chciałby mieć coś ze mną do czynienia. Nie umiem uwierzyć w siebie, że moje pomysły są fajne i ludzie będą przychodzili do mnie i załatwiali ze mną interesy. Macie pomysł , jak bym to mogła zmienić?


Re: Brak samodzielności - Sosen - 21 Lut 2009

jestem sobie napisał(a):Ja kiedyś byłam dość zaradna i samodzielna. Tak mi się przynajmniej zdawało. No, do lekarza i urzędu chodziłam sama, na zakupy też. Potem cos mi się porobiło i coraz bardziej tę samodzielność traciłam. W końcu usłyszałam od psychologa o wyuczonej bezradności. No niestety dorobiłam się, bo ...tak wyszło. Brak wsparcia, często słyszałam, że to co wymyślę, to się nie da i uwierzyłam. Tak uwierzyłam, że przestałam radzić sobie sama i teraz ciągle wszystko muszę robić z mężem. Nawet już nie jeżdżę sama komunikacją, tylko mąż mnie wozi. Stara, kurczę a bezradna jak dziecko. Wkurza mnie to, ale nie umiem tego przełamać. Myślę sobie, że jeszcze młody jak czegos nie wie, to jest wymówka, że młody i nie nabrał doświadczenia , a jak ja mam już swoje lata to nie mam wymówki. I dlatego jest mi głupio, że tak się wszystkiego boję, co dotyczy załatwiania spraw. I jak tu rozkręcać swoją firmę?? A chciałabym. Ale przytłaczają mnie myśli, że dlaczego ktoś miałby akurat do mnie przychodzić, kiedy jest tyle lepszych ode mnie i zaradniejszych i ciekawszych ludzi. I to mnie blokuje tak bardzo, że już nawet jak mam jakiś fajny pomysł to zapominam go, bo nie wierzę, że ktoś chciałby mieć coś ze mną do czynienia. Nie umiem uwierzyć w siebie, że moje pomysły są fajne i ludzie będą przychodzili do mnie i załatwiali ze mną interesy. Macie pomysł , jak bym to mogła zmienić?

Moim zdaniem to są wszystko problemy, które można zaliczyć do fobii społecznej. Niskie poczucie własnej wartości. Negatywne myśli o sobie i o przyszłości. "Nie dam rady, jestem za słaba, moje pomysły są do bani". Nie ma na to prostej rady, nad tym trzeba pracować. Psycholog, terapeuta, samodzielna praca. Ewentualnie tabsy, które dodają pewności siebie. Bierzesz i problem znika - a raczej tylko objaw, który Cię paraliżuje i nie pozwala się rozkręcić, czyli lęk. Nie leczy, ale poprawia twoje funkcjonowanie.


Re: Brak samodzielności - jestem sobie - 22 Lut 2009

O to fajnie, że przynajmniej mogę się czuć zdiagnowowana. Jakoś sama nie umiałam tak do końca. Dzięki. :Stan - Uśmiecha się:

Czy tabsy to farmakologia? Jeśli tak to u mnie odpada. Jako tako funkcjonuję. Potrzebuję dojść do przyczyn mojej FS. Wierzę, że przyczyny + zmiany pozwolą mi na nieco lepsze funkcjonowanie. Tak to sobie wyobraziłam. Gdzieś tu rzuciła mi się w oczy jakaś terapia Richardsa, czy dobrze mówię? Co to jest, czym się to je, czy można stosować indywidualnie i czy jest skuteczna? A może jakąś inną konkretną terapię możesz mi polecić?


Re: Brak samodzielności - Sosen - 22 Lut 2009

jestem sobie napisał(a):O to fajnie, że przynajmniej mogę się czuć zdiagnowowana. Jakoś sama nie umiałam tak do końca. Dzięki. :Stan - Uśmiecha się:


To jest tylko moje skromne zdanie, mało poważnie do tego podchodź raczej.

Cytat:Czy tabsy to farmakologia?


Tak.

Cytat:Potrzebuję dojść do przyczyn mojej FS. Wierzę, że przyczyny + zmiany pozwolą mi na nieco lepsze funkcjonowanie. Tak to sobie wyobraziłam.

Jeśli chodzi o terapię poznawczo - behawioralną, to nie musisz znać przyczyn i nie musisz się w tym babrać. Ona skupia się na obniżeniu lęku, zapanowaniu nad nim. Takie, które skupiają się na przyczynach są dłuższe np. psychodynamiczna, freudowska. Zależy czego Ci potrzeba.

Cytat:Gdzieś tu rzuciła mi się w oczy jakaś terapia Richardsa, czy dobrze mówię? Co to jest, czym się to je, czy można stosować indywidualnie i czy jest skuteczna?

Można, a nawet trzeba. To są sesje audio(jedna na tydzień) plus taka książeczka, z którą ćwiczysz, czytasz sobie różne rzeczy. Ci co się do niej zabrali, mówią że im pomaga. Duża jest tutaj rola zaangażowania i konsekwencji. Im więcej ćwiczysz, tym więcej czujesz rezultatów. Jest po angielsku.


Re: Brak samodzielności - jestem sobie - 22 Lut 2009

Sosen napisał(a):
Cytat:Gdzieś tu rzuciła mi się w oczy jakaś terapia Richardsa, czy dobrze mówię? Co to jest, czym się to je, czy można stosować indywidualnie i czy jest skuteczna?

Można, a nawet trzeba. To są sesje audio(jedna na tydzień) plus taka książeczka, z którą ćwiczysz, czytasz sobie różne rzeczy. Ci co się do niej zabrali, mówią że im pomaga. Duża jest tutaj rola zaangażowania i konsekwencji. Im więcej ćwiczysz, tym więcej czujesz rezultatów. Jest po angielsku.

Jestem tylko polskojęzyczna ( pomijając łacińskie akcenty wynikające czasami ze zdenerwowania :Stan - Różne - Zaskoczony:ops: ). Czy jest gdzieś dostępna taka wersja ( ale juz bez łacińskich akcentów :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: )? Jednego jeszcze nie rozumiem. Jak to się właściwie ma: samodzielna praca nad SF i odnajdowanie się w społeczeństwie. Trochę mi się to wyklucza. Wiem, że sama zapytałam o możliwość pracy indywidualnej, ale teraz przyszła mi właśnie taka wątpliwość do głowy. Tzn. czy uczę się sama, a potem wypróbowuję to wśród ludzi?

I jeszcze chciałam zapytać: może wiesz, gdzie są takie terapie poznawczo behawioralne ( i jeszcze na fundusz?) w naszej cudnej stolicy? Myślę, że taka terapia zadowalałaby mnie, bo co do grzebania w przeszłości to już mi się nie chce. Wystarczy tego co mam. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Brak samodzielności - Sosen - 22 Lut 2009

http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect/leki-leczenie-inne-skuteczne-metody-leczenia-fobii-spolecznej-ziola,11/terapia-poznawczo-behawioralna-w-przypadku-fobii-spolecznej,2476.html

W tym temacie możesz poczytać o terapii CBT z technicznej strony. I jeszcze tutaj trochę więcej:

http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect/fobia-spoleczna,1/modele-poznawcze-oraz-teoria-fobii-spolecznej,2469.html

Tutaj jest wątek o psychoterapii, powinnaś tam znaleźć informacje o ośrodkach terapii grupowej fobii społecznej.

http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect/leki-leczenie-inne-skuteczne-metody-leczenia-fobii-spolecznej-ziola,11/terapia-grupowa-indywidualna,133.html

Jeśli chodzi o terapię, to uczysz się technik wygaszania lęku, racjonalizowania myślenia pełnego irracjonalnych obaw. Jest wiele takich technik, więc nie będę ich tutaj opisywał. Poczytaj tematy, tam się dowiesz więcej. Z tymi technikami i z racjonalniejszym myśleniem wchodzisz w sytuacje i uczysz się radzić sobie, przyzwyczajać się do nich, patrzeć na nie z innej strony.


Re: Brak samodzielności - jestem sobie - 22 Lut 2009

Wielkie dzięki Sosen. :Stan - Uśmiecha się:

Puremind, no jakoś tak mi się pomyślało, że może powinno się tego uczyć pod jakąś kontrolą, ale w końcu doszłam do wniosku, że może niekoniecznie. Wiesz, jak zaczynam stykać się z czymś nowym dla mnie, to zaraz włącza mi się ta moja wyuczona bezradność i myślenie typu, że ja to sobie na pewno nie poradzę. Po prostu na początku potrzebuję mieć chyba dla siebie więcej cierpliwości. :Stan - Uśmiecha się:

A'propos cierpliwości to kiedy czegoś nie rozumiem to zaraz mi się przypomina, jak uczyłam się matematyki i nie rozumiałam jej, a mój rodzic złościł się na mnie i niecierpliwił, że jakim cudem ja nie mogę tego pojąć. A ja, kurczę, nie mogłam. :Stan - Różne - Zaskoczony:ops: I chyba ten automat tak mi sie właśnie włącza na początku, kiedy wchodzę w nieznane. Ale uczę się, uczę to zmieniać. A co mi tam w życiu będą bruździć upiory z przeszłości! :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Brak samodzielności - krys840 - 22 Lut 2009

Puremind mówi do rzeczy - zgadzam się, że fobia, lęki to problemy bardziej irracjonalnej natury, dlatego należałoby docierać do ich źródeł, należałoby je definiować - nazywać, ale najlepszym sposobem na docieranie do sedna lęków jest wskazywanie sobie związków przyczynowo - skutkowych, analizowanie i domniewywanie prawidłowych związków. Stąd też zbieranie doświadczeń na pewno poszerza horyzonty, które czasem są całkowicie przysłanięte kłopotami w życiu. To wszystko jednak nie gwarantuje pomyślności, bo zaangażowanie i wykonana praca kosztują siły, a w dodatku kiedy zaczynasz analizować własne życie i porównywać je z innymi, dochodzisz do wniosku, że suma pracy, którą wykonujesz na co dzień powinna sytuować Cię wyżej od innych, tzn. że zaczynasz widzieć, że stać Cię na dużo więcej niż innych. Niestety to też może być źródłem fobii - co za paradoks - potrafisz więcej, więc budzisz niechęć albo nawet agresję. Pytanie jak się nie bać?


Re: Brak samodzielności - jestem sobie - 22 Lut 2009

krys840 napisał(a):Pytanie jak się nie bać?

Hmm... Może raczej pytam siebie, jak sobie radzić z lękiem i ewentualnie jak obniżyć jego poziom. Bałabym się nie bać. To znaczy uważam, że lęk jest też potrzebny. Kilka razy lęk informował mnie o konkretnym, realnym zagrożeniu. Problemem jest dla mnie gdy czuję lęk, chociaż nic mi nie grozi. Moja wyobrażnia i moje myśli powodują że się boję, czy może raczej pod wpływem myśli uruchamia się we mnie lęk. Ten lęk staje się tak mocny, że paraliżuje mnie. Dla mnie najgorsze jest to, że nie umiem rozeznać czy ten akurat przeżywany lęk jest rzeczywistym sygnałem o zagrożeniu, czy moją imaginacją. Kurczę, to mnie czasami ( dość często :Stan - Różne - Zaskoczony:ops: ) dobija, ta nieumiejętność rozróżnienia. No i jeszcze nie zawsze umiem powiedzeć czego się właściwie boję. Myślę też, że nieraz jest tak, że nie czuję lęku i wtedy on wyraża się poprzez fizyczne objawy. Najtrudniej jest mi właśnie dotrzeć od końca, czyli jak widzę fizyczny objaw, dotrzeć do przyczyny, co np. wywołuje te moje zasłabnięcia i te problemy z odczuwaniem nadmiernego ciepła ( a może ktoś z Was też tak miał i sobie już poradził i mógłby podzielić się swoją wiedzą?). Chciałabym umieć być świadoma wszystkich moich odczuć i uczuć i myśli poprzedzających lęki i umieć wpływać na jakąś część siebie, żeby się tak nie bać. Trochę już sobie z niektórymi sprawami radzę i jestem na przykład dumna z siebie, że poradziłam sobie sama. Nie jestem jednak samowystarczalna ani wszechwiedząca, ani wszechwładna. Do zdrowienia i wogóle do życia potrzebuję ludzi. I myślę sobie, że trafienie na to forum jest jedną z dobrych rzeczy w moim życiu. Czytam, uczę się, dowiaduję, piszę, jestem. Może nauczę się też normalnie żyć, bez tego ograniczającego mnie paraliżu.


Re: Brak samodzielności - krys840 - 23 Lut 2009

Nie ma idealnego środka, za pomocą którego moglibyśmy całkowicie rozwiązać problemy dotyczące funkckonowania w społeczeństwie. Pytanie zasadnicze brzmi: Dlaczego ja mam większe niż inni problemy? - Przyjmijmy na to, że nie jestem tak sytuowany, żeby czuć się do tego stopnia zaczczuty, jak gdyby groziło mi realne zagrożenie ze strony potencjalnego człowieka. Powiedzmy, że nigdy nie utożsamiam swoich problemów z innymi - nie przekładam negatywnych uczuć na innych, nigdy bezpośrednio nie wiąże kłopotów z innymi, ani ich nie obwiniam, nie wyżywam się na kimś, nie dowartościowuje się czyimś kosztem, nie kpię, nie lekceważę - a pomagam i jestem życzliwy dla innych oraz znoszę więcej nieporozumień - jestem znacznie bardziej niż inni cierpliwy. W społeczeństwie od dziecka przyjmuję postawę lidera - to działo się trochę mimowolnie, ale z wiekiem dojrzewania sprawy znacznie się skomplikowały, bo zupełnie się zmieniłem i zaczynałem sukcesywnie się wyobcowywać. Zawsze byłem i jestem samodzielny, jeśli muszę działać, to będę tak długo się przygotowywał, aż stwierdzę że wszystko pójdzie pomyślnie. Nie mamy wpływu - a oceniam z perspektywy doświadczenia - na wszystkie czynniki nas paraliżujące. Budowany potencjał na bazie gruntownej analizy i zbieranego doświadczenia nie gwarantuje jeszcze, że nie zabraknie siły do tego, by pokonywać słabości. Trzeba uwzględnić ludzi współistniejących, którzy to w istocie warunkują wszystkie nasze zachowania. Pytanie moje brzmi: Kim są co poniektórzy, że będę się bał? Pomijając fakt, że boję się braku akcptacji, pustki, niespełnienia, nieokiełznaych aktów desperacji... Ogólnie jednak uważam, że ludzie którzy wpływają na nas są wykolejeńcami, tak że nie liczę na to, że dysponują oni ilością cierpliwości mogącą znośnie regulować nasze zależności. Nie mają też możliwości wpływu na swój zdegenerowany stan, dlatego nigdy nie uwierzę, że ktoś kto nie widzi problemu, byłby skłonny uchronić mnie przed nieszczęściem. Czy jednostka, która potrafi zabić się podczas prowadzenia pojazdu np. w wyniku zasłabnięcia - jest zdrowa? Jeśli zboczyła kiedyś z kursu i nie przewidziała zagrożenia, to chyba moje wewnętrzne "ono" prawidłowo mówi: Oni nie mają racji! - bo "ego" widząc "ludzką konserwę", wyciągać powinno wnioski? Czyż nie warto mi się zawierzyć? 8)


Re: Brak samodzielności - krys840 - 23 Lut 2009

Facet, powiedz mi np. jak dochodzi do sytuacji, kiedy ktoś chwyta za przypadkowy przedmiot i zabija człowieka? Zastanawiałeś się, że ludzie, którzy nie mają problemów z funkcjonowaniem w społeczeństwie, mają natomiast wiele bardzo przyktych skłonności, od których wolałbyś się odcinać i właściwie to robisz. Co? Czemu twierdzisz "z góry", że nie mam nic do powiedzenia na temat problemów innych ludzi? Uważam, że ma głęboki sens porównywanie się z innymi, po to byśmy mogli definiować różnice między nami istniejące i rozumieć zależności właśnie kształtujące fałszywe wyobrażenia na temat siebie - źródła fobii i wyobcowania.


Re: Brak samodzielności - krys840 - 23 Lut 2009

Szczęście? - Nie lubię tego słowa, bo wszystko ma raczej względną naturę...Wolę określenie "radość".
Zastanówmy się, czy nie jest tak, że brak samodzielności powodują niesprawiedliwe wpływy innych ludzi, bo np. groźba zniewagi jest źródłem uzasadnionego lęku - warunkującego określone przez nas skrajności postaw społecznych. Dlatego będąc niżej sytuowanym od innych, pomyśl, czy nie jest tak, że nie mając dostatecznej "siły przebicia" - nie uzyskujemy satysfakcjonującej nas pozycji w społeczeństwie, która warunkowana powinna być umiejętnościami, możliwościami czy potencjałem danej jednostki. Chcę powiedzieć, że może bardzo komuś przeszkadzać, że Ty widzisz czy wiesz więcej...


Re: Brak samodzielności - krys840 - 23 Lut 2009

Ok. Czym jest nieporadność? Niesamodzielność? Może stawiamy sobie wyimaginowane wymagania wobec życia, bo może okazać się, że wolimy przyjmować skrajne na co dzień postawy, po to by unikać bezpośrednio zagrażających sytuacji, które na podstawie wcześniejszych naszych obserwacji - nakazują nam się wstrzymywać od podejmowania działań - bo instnkt, wewnętrzny irracjonalny głos, który trudno na co dzień definiować mówi nam, że niektóre absurdy rzeczywistości mogą nas zwyczajnie gubić. Jakkolwiek lepiej jest szukać "dziury w całym" - czasem trząść się z nerwów, niż ryzykować poddaniu się dewiacji, tzn. znaleźć się w takich okolicznościach życiowych, z których jedyną drogą wyjścia jest się na bieżąco k...ć! Mam na myśli to, że łatwo doprowadzić się do stanu degeneracji przez nietłumienie powszechnych lękowych napięć, które przekładają się na naszą sferę seksualną - co w przypadku braku powściągliwych tendencji hamujących to zjawisko - prowadzi do stałych dewiacji, czyli stałego odchylenia od normy. Napięcia międzyludzkie, które niedostatecznie konstruktywnie przekładane są na zachowania zachowawcze - przejawiające się np. jako FS, są przyczyną degenerującego się stanem eksploatcji stanu zdrowia, bo skutkiem braku "hamulca" są napięcia seksualne, które niewyważone wskazywać powinny na naturalną tendencję zachowawczą gatunek - co dowodzi, że stresogenne sytuacje nakazują kosztem wydatkowanych sił - ocalić gatunek, ale niekoniecznie nas, jako dewiantów nieumiejących egzystować znośnie z innymi w otoczeniu...
Traktujcie ten wywód z dużym dystansem, bo żeby rozumieć cały ów szereg praw kształtujących nasze życie, trzeba poświęcić im dużo uwagi, ale też uświadomić sobie, że z punktu widzenia co poniektórych - taki spojrzenie na sprawę może być zbyt emocjonujące. :Stan - Różne - Zaskoczony:ops:


Re: Brak samodzielności - iX - 23 Lut 2009

krys840 napisał(a):Ok. Czym jest nieporadność? Niesamodzielność? Może stawiamy sobie wyimaginowane wymagania wobec życia, bo może okazać się, że wolimy przyjmować skrajne na co dzień postawy, po to by unikać bezpośrednio zagrażających sytuacji, które na podstawie wcześniejszych naszych obserwacji - nakazują nam się wstrzymywać od podejmowania działań - bo instnkt, wewnętrzny irracjonalny głos, który trudno na co dzień definiować mówi nam, że niektóre absurdy rzeczywistości mogą nas zwyczajnie gubić. Jakkolwiek lepiej jest szukać "dziury w całym" - czasem trząść się z nerwów, niż ryzykować poddaniu się dewiacji, tzn. znaleźć się w takich okolicznościach życiowych, z których jedyną drogą wyjścia jest się na bieżąco k...ć! Mam na myśli to, że łatwo doprowadzić się do stanu degeneracji przez nietłumienie powszechnych lękowych napięć, które przekładają się na naszą sferę seksualną - co w przypadku braku powściągliwych tendencji hamujących to zjawisko - prowadzi do stałych dewiacji, czyli stałego odchylenia od normy. Napięcia międzyludzkie, które niedostatecznie konstruktywnie przekładane są na zachowania zachowawcze - przejawiające się np. jako FS, są przyczyną degenerującego się stanem eksploatcji stanu zdrowia, bo skutkiem braku "hamulca" są napięcia seksualne, które niewyważone wskazywać powinny na naturalną tendencję zachowawczą gatunek - co dowodzi, że stresogenne sytuacje nakazują kosztem wydatkowanych sił - ocalić gatunek, ale niekoniecznie nas, jako dewiantów nieumiejących egzystować znośnie z innymi w otoczeniu...
Traktujcie ten wywód z dużym dystansem, bo żeby rozumieć cały ów szereg praw kształtujących nasze życie, trzeba poświęcić im dużo uwagi, ale też uświadomić sobie, że z punktu widzenia co poniektórych - taki spojrzenie na sprawę może być zbyt emocjonujące. :Stan - Różne - Zaskoczony:ops:

To sie nazywa nawijka... :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Respekt


Re: Brak samodzielności - jestem sobie - 24 Lut 2009

Kurczę, krys840, wogóle nie wiem o czym ty mówisz?

Moje życie i moje sprawy są moje, jednostkowe i bardzo konkretne. Denerwuje mnie takie uogólnianie, jakie stosujesz. Ja nie jestem my i nie lubię rozmawiać w takich kategoriach. Napisałam jaki mam problem i jest to konkretny problem. Potrafię zasłabnąć na ulicy wśród ludzi. Boję się zasłabnąć, boję sie wychodzić sama z domu. Intuicyjnie wyczuwam, że problem może leżeć w lęku przed czymś innym i szukam tych powiązań. Możliwe, że FS ma tu coś do rzeczy. I przyszłam tu po to , żeby rozwiązywać konkretne problemy. Takie uogólnianie i filozofowanie nie służy mi. Ono do niczego nie prowadzi w kwestii mojego zdrowienia. Uczono mnie, że do zdrowia dochodzi się rozwiązując realne problemy i mówiąc konkretne rzeczy o konkretnych wydarzeniach. Dla mnie konkretem jest to co czułam, co zrobiłam lub nie zrobiłam, jak zachowałam się wobec realnej osoby z krwi i kości lub w konkretnej sytuacji, a nie formułowanie quasinaukowych definicji.

Przyszłam jako konkretna osoba z konkretnym problemem i nie podoba mi się mówienie "my coś tam coś tam". Nie po to uczyłam się przez wiele lat mówienia o sobie i w swoim imieniu, żeby teraz ktoś mówił do mnie "my" wypowiadając jakieś swoje życiowe przemyślenia. Wybacz, ale twoje wywody denerwują mnie.


Re: Brak samodzielności - krys840 - 24 Lut 2009

Masz całkiem przyjemny wizerunek, oddający trochę sedno problemu. Mówisz o konkretnych wskazaniach, ale widzisz w takich oklicznościach wszyscy wspólnie możemy głównie tylko porozważać i wyciągać wnioski na przyszłość. Za bliźniego z forum mogę się pomodlić, a skuteczność moich wywodów będzie zależeć raczej od Twojej gorliwości. Takie teoretyzowanie faktycznie nie jest zawsze w życiu odpowiednie, ale problemem jest to, że chcemy się uczyć albo przkładać wiedzę na znośne funkcjonowanie na co dzień. Jej praktyczne wykorzystanie jest względne, co oznacza że istnieje wiele innych okoliczności, które sprawiać będą, że możesz odczytywać moje generalizowanie problemów jako jakieś smęcenie. Tak czy owak nie jestem w stanie złapać Cię za rękę i służyć radą w danej chwili, więc pozostaje Ci wzbogacać się duchowo, wzmacniać, byś mogła trwać pomimo gorszych chwil. Mogłabyś zachęcić swojego męża do rozmowy, medytacji, modlitwy, refleksji a jego poszerzające się drogą poznawczą perspektywy umożliwiłyby Wam "przemierzanie problemów na wskroś", tak że trwalibyście pomimo jakichkolwiek komplikacji. Sami musimy dbać o somodzielność, ale moje zdanie jest takie, że bez innych rozumiejących nas ludzi może zabraknąć entuzjazmu, by w ogóle chcieć się spełniać jako człowiek, bo jako niepełna istota społeczna, bez koniecznego a regularnego wsparcia na co dzień - z natury naszej społecznej istoty - nigdy nie będziemy do końca emocjonalnie ustabilizowani. Ba, powiem, że zwyczajnie nie jesteśmy w stanie wymagać od siebie, kiedy ktoś nie daje nam wyraźnych powodów. Wpadliśmy, bo nigdy nię będziemy jako jednostki twać ponad innymi!


Re: Brak samodzielności - krys840 - 24 Lut 2009

Zapomniałeś Puremind jak wygląda regulamin? Hę? Może ktoś Ci przypomni, bo czepiasz się tramwaju, poza tym że masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Jeśli chcesz mnie pouczyć to nie w tym tonie, skonkretyzuj problem niezrozumienia mnie, bo twoje domysły świadczą o wyrażanej niechęci i agresji. Łapiesz, bo może kaganiec by Ci pomógł pojąć "na czym rzecz".
Odnośnie tematu, to Twoja arogancja świadczy o tym, że samodzielność to mit, bo jak należy się usamodzielnić, kiedy komuś wydaje się, że może wchodząc komuś na głowę, wymuszając ustępstwa - mniemać że staje się w ten sposób zaradny. Bardzo pokrętnie nawiązujesz, kolego, do tematu. Zauważyłeś?! Twoje hipotezy do mnie nie docierają, są mętnie przedstawione. Stawiam tezę, że zwyczajnie Cię poniosło!
- Oto sedno sprawy:
Samodzielny człowiek potrafi prowadzić rzeczową, kulturalną rozmowę z drugim człowiek. Inaczej stanowi zagrożenie dla siebie i innych oraz przyczynia się do zradzania konfliktów a w konsekwencj - fobii.


Zniechęca mnie do dyskusji postawa taka jak Twoja, tak jak i pewnie innych ludzi, którzy chcieliby się udzielić na forum, ale przez wzgląd na kogoś, komu wydaje się, że może "ustawiać" ludzi - nie mogą. :Różne - Wykrzyknik:


Re: Brak samodzielności - krys840 - 24 Lut 2009

To jest Twoje subiektywne odczucie, że wyrażam się trochę niezrozumiale czy że zbyt teoretyzuję rozwodząc się na dany temat, bo jak mówię - chcę konkretnie ująć temat, w jak najszerszym kontekście. - To jest właśnie zasadniczy problem, że nie trzymając się ściśle określonych zasad, marnujemy czas i siły na rozwodzeniu się na zbyt odległe wątki dotyczące omawianego problemu - zamiast trzymać się meritum sprawy i umiejscawiać ją w centrum każdej wypowiedzi. Ludzie nie będą mili, jeśli stwarza się im drogę na skróty. Nie można przyśpieszyć poznania problemu bardziej niż wynika to z określonych zasady. Zasady są po to, by je negować - a nie łamać. Oznacza to, że społeczeństwo nie tyle jest głupie, ale brakuje mu dyscypliny, a przez to cierpliwości do dyskusji i pojmowania ostatecznego kształtu problemu. Co więcej, poglądy weryfikuje się z innymi, a Ty ciągle nie chcesz czytelnie zweryfikować swoich z innymi, ale w ramach zasad - bo to one dowodzą słuszności czyichś rozważań. Trzeba czasu, żeby poznać prawdę. Wyrazem niezaradności jest niecierpliwość w konfrontowaniu sił, przejawiająca się w braku poszanowania dla drugiej osoby, pomijając fakt że niesprawiedliwa krytyka z czyjejś strony - wstrzymuje i powoduje m. in. właśnie skrajne, ale tylko pozornie aspołeczne postwy i okresową niesamodzielność. Więcej powściągliwości w wyrażaniu własnego światopoglądu, tak bym nie musiał twierdzić, tak jak teraz to robię, że coś mi narzucasz. :Stan - Uśmiecha się:


Re: Brak samodzielności - krys840 - 25 Lut 2009

Nie jest tak, że wystarcza nam pozytywne nastawienie do tego, żeby wychodzić zwycięsko z każdej opresji albo żeby znośnie trwać w każdej chwili. Nie uwzględniasz pewnej bardzo istonej rzeczy jeśli chodzi o pomyślne wykonywanie zamierzonych sobie celów, a mianowicie ograniczonych zasobów sił życiowych, które czasem - wydaje się nam, kiedy osiągamy jakieś rezultaty - że nie topnieją, a jednak częto dochodzi do jakichś okresowych stanów wycofania się ze społeczności międzyludzkiej. Moim zdaniem nie powinno się bagatelizować własnego lęku i fobii, bo one naturalnie informują nas o zagrożeniu - powodowanym nieadekwatnymi do własnych potencjalnych możliwości psychicznymi obciążeniami. Tak że dziś wydaje się, że triumfujesz, bo pokonałeś jakiś szczebel, ale już jutro może zabraknąć siły na pokonanie kolejnego stopnia. Zresztą uważałbym na powierzchowne odrodzenie się, bo jednak "popioły" ograniczają nas do tego stopnia, że trzeba uważać by nie zabrnąć za daleko - tak że droga powrotu może być już poprostu niemożliwa. - Konieczne są przykłady ludzi, którzy już nigdy więcej nie odzyskiwali sprawności i samodzielności? Niektórzy leczą się całe życie, ale z mizernym skutkiem, a stale okresowo ich hospitalizując wydaje się, że otrzymują nadzieję na lepsze życie, która wygląda jednak zgoła inaczej niż się to powszechnie przedstawia. Leczenie i opieka raczej umożliwiają jakieś trwanie, bo mówienie o samodzielności człowiekowi, który doprowadził raz jeden swoje zdrowie do ruiny, to tylko abstrakcja. Pewnie że trzeba stale weryfikować czy moja lękowa postawa społeczna ma uzasadnienie i należy też uczyć się samodzielności przez pokonywanie lęków, ale trzeba mieć przede wszystkim na względzie to, że moje poczynania zawsze będą wydawać się trochę absurdalne, kiedy zestawiam je z trybem życia innych ludzi. Dlaczego ktoś nie męczy się porównywalnie do mnie?
Chyba bardziej tocząc zmagania z samym sobą poszukujemy odpowiedzi na pytanie: Dlaczego świat w oczach co poniektórych jest nieporównywalnie prostszy. Dlatego, że nie każdy jest ofiarą losu... - ale to pewnie tok myślenia tych, którzy depczą innych, by sami nie stać się ofiarami. Może problemem jest dla mnie to, że nie ufam komuś, kto nie potrafi krytycznie ustosunkować się do swoich działań, a wszystko co robi, to małpuje wzorce z otoczenia albo prostacko wulgarnie wyraża podnietę do wszystkiego, co napotka. Wyrażając się w sposób: Ale za+:Ikony bluzgi kochać 2:... czy Ja pierd..., jestem dobitnie poinformowany, że z takim ludźmi, to mogę się jedynie co najwyżej "porajcować", bo o konkretnej gadce nie ma mowy. I nie ma zanaczenia, że ustalamy prawo dżungli - jesteś rekinem, więc jadasz płotki... - wykolejeńcy. Sposób w jaki wyraża się powszechnie stosunek do życia i obowiązków chyba powinien wskazywać mi źródło moich obaw, co do możlwości uczciwej współpracy z takimi wykolejeńcami, bo wyrażany stosunek do pracy odzwierciedla sposób, w jaki Ci ludzie się na co dzień prowadzą. Nie jestem zwykle świadomy tego faktu, bo wizja życia z ludźmi nieskłonnymi do ustępstw, niepowściągliwymi, niesprawiedliwymi, niecierpliwymi, a przede wszystkim wypaczającymi wspólną budowę - co nas wszystkich przytłacza wizją zguby, każe mi poszukiwać bezpiecznego azylu, w celu przeczekania chaosu. Reasumując, to ludzie, którzy upadli tak nisko, by prowokować stale napięcia międzyludzkie przez brak duchowej dyscypliny, są odpowiezialni za to, że ja nie kwapię się już do usilnego integrowania ze społeczeństwem. Gdybym chciał im dorównać, to musiałbym poddać się współczesnemu trendowi ku stałemu prowokowaniu napięć, które przekładając się na naszą cielesną sferę, skutkują spotęgowaną formą ...chuci. A to zjawisko nie stwarza optymalnych warunków do rozwiązywania problemów i konfliktów. - Tak napędza się błędne koło absurdu, a liczba ofiar stale rośnie... Nie jestem świnią, ja nie pier... wszystkiego i wszystkich!

Trwoniąc siły życiowe ludzie stają się krótkowzroczni, tak że nie widzą, że brną "na oślep" szukając spełnienia tam, gdzie go nie znajdą. Problemem jest to, że ciągną nas za sobą i narażają, dlatego moim zdaniem poczucie ciągłego zagrożenia jest uzasadnione, bo ludzie, którzy sami będąc bezsilni nie są w stanie nieść pomoc. Chyba, że chcą uczyć się, wyciągając na podstawie czyichś potknięć wnioski. Bo zbyt zajęci są sobą...
Swoją samodzielność uzależniam więc od innych. Tych, u których znajdę zrozumienie, że postawa zbyt wielu dziś ludzi nie ma "racji :Stan - Różne - Nie powiem: bytu".


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.