Relacje z ludźmi - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Relacje międzyludzkie (https://www.phobiasocialis.pl/forum-19.html) +---- Dział: ZNAJOMI (https://www.phobiasocialis.pl/forum-63.html) +---- Wątek: Relacje z ludźmi (/thread-296.html) |
Re: Relacje z ludźmi - magg. - 25 Sty 2008 A mnie denerwuje to, że oni nie czują tego, co ja. I że jest im lepiej. I że ja tak nie mogę, choćbym się starała. I tak sobie nas porównuję, i wpadam w doła, z powodu mojej bezradności. Odcinam się od świata, na jakiś czas. Właśnie jestem świeżo po takim dole. Już weekend, zobaczymy czy będzie lepiej. Re: Relacje z ludźmi - Użytkownik 219 - 25 Sty 2008 Czasem myślę sobie, że gdybym się tylko trochę postarał to nawiązałbym kilka ciekawych, bliższych znajomości. I wcale nie musiałbym się przy tym wiele wysilać, bo co jakiś czas ktoś tam do mnie lgnie, ale ja w końcu zaczynam unikać tych osób. Być może przekonanie, że potrzebuje towarzystwa to tylko jakaś ułuda, a tak naprawdę po prostu nie lubię innych istot ludzkich jako takich . A może chodzi wyłącznie o to, że przy nich za bardzo się staram i zawyżam sobie poprzeczkę, a tego nienawidzę. Męczy mnie to i staję się nieobecny. Też najlepiej się czuję w izolacji i wtedy dobrze mi z moją samotnością. Re: Relacje z ludźmi - Smoklej - 25 Sty 2008 Lightbulb napisał(a):A może chodzi wyłącznie o to, że przy nich za bardzo się staram i zawyżam sobie poprzeczkę, a tego nienawidzę. Męczy mnie to i staję się nieobecny. Też najlepiej się czuję w izolacji i wtedy dobrze mi z moją samotnością.Tak, myślę, że to właśnie o to chodzi. Za bardzo się staramy, za bardzo się przejmujemy. Jak się zawsze będę za dużo zastanawiał, to mogę w końcu nic nie powiedzieć. Co powiedzieć? W jaki sposób? Jak inni zareagują? Czy to, co powiem, to aby mądre jest? Co na to rodzina? Jak to wpłynie na klimat? Czy ryby w jeziorze po tym nie wyzdychają? Czy nie powstanie z tego tsunami? O, już wszyscy wyszli . Wszyscy mają lęki. Generalnie potrzebny jest luz. Na tym forum można to sobie zaobserwować i poćwiczyć. Kurde, co ludzie powiedzą po tym co napiszę? A co mnie to. Przecież ja ich w życiu na oczy nie widziałem . Takie bajki moje. Re: Relacje z ludźmi - Michał - 25 Sty 2008 Anomalia napisał(a):No jest chyba coś w tym, że z jednej strony brakuje nam towarzystwa, a z drugiej jak ono się pojawi, to po poewnym czasie mamy go dość i to tak na maksa dość. Znaczy nie wiem jak to u Was jest, ale ja mam strasznie silną potrzebę izolacji, bo wtedy się czuję bezpiecznie, a z drugiej strony czasem mi brakuje towarzystwa, ale jak się już w nim znajdę, to się czuję taka wyobcowana, taka inna, niepasująca do reszty, na zasadzie "co ja tu robię w ogóle?". Też tak macie?Ja też tak mam, a to co oliwkowe już mniej. Smoklej napisał(a):... Co powiedzieć? W jaki sposób? Jak inni zareagują? Czy to, co powiem, to aby mądre jest? Co na to rodzina? Jak to wpłynie na klimat? Czy ryby w jeziorze po tym nie wyzdychają? Czy nie powstanie z tego tsunami? O, już wszyscy wyszli . ...Dokładnie tak. Najbardziej to mnie męczą te ryby. Wcale sobie nie robię jaj. Re: Relacje z ludźmi - Keisu - 25 Sty 2008 Ja właściwie w ogóle się nie spotykam z ludźmi , nie licząc oczywiście szkoły .Jak myślę o szkole to jednym słowem zbiera mi się na wymioty . Uno - za dużo ludzi Secundo - zaczynam się bać , jestem ciągle zła i mam ochotę kogoś pobić , dlatego też robię za agresywną ...Długo by opowiadać ale to są najpoważniejsze powody Poz tym ja nie mam przyjaciół i nikomu nie ufam ... Re: Relacje z ludźmi - Sugar - 25 Sty 2008 Moje relacje z ludźmi się ostatnio pogorszyły. Czuję, że moja fobia się pogłębia Mam większe lęki nie wiem czemu. Dzisiaj na przykład nie kupiłam ważnej rzeczy bo czułam niechęc do zapytania się babki, gdzie ta rzecz jest... W inny dzień zrobiła bym to (lepszy dzień?) i jeszcze zdawało mi sie, że ludzie mnie osaczyli. Chyba niektórzy zauważyli moje dziwne zachowanie... Wyszłam ze sklepu Ale wiem, że gdyby była tam ze mną znajoma osoba nie było by żadnego problemu. Obecnośc drugiej osoby zawsze dopinguje nie wiem dlaczego. Oczywiście musi to byc znajoma osoba, z którą jestem w dobrych stosunkach i przy której czuję się swobodnie. Re: Relacje z ludźmi - Smoklej - 25 Sty 2008 Sugar Sweet napisał(a):Ale wiem, że gdyby była tam ze mną znajoma osoba nie było by żadnego problemu. Obecnośc drugiej osoby zawsze dopinguje nie wiem dlaczego. Oczywiście musi to byc znajoma osoba, z którą jestem w dobrych stosunkach i przy której czuję się swobodnie.Tak, zauważyłem ten wpływ. Wystarczy, że będzie spoglądać życzliwie choć jedna osoba, a wtedy nie będą patrzeć krzywo inni. Wystarczy, że będzie spoglądać życzliwie na mnie choć jedna osoba. Wystarczy, że będę spoglądać życzliwie ja? Re: Relacje z ludźmi - Michał - 26 Sty 2008 Wystarczy. Tak trudno być samotną wyspą. Re: Relacje z ludźmi - LEON - 26 Sty 2008 No nie wiem Ja mam tendencję do zwalania wszystkiego na kogoś, w tym przypadku pewnie pewnie myślałbym, że druga osoba będzie za mnie decydować o czymś, albo mówić gdzie iść, co zrobić. A to wsparciem nie jest Re: Relacje z ludźmi - Smoklej - 26 Sty 2008 Michał napisał(a):Wystarczy.Nie wiem o co chodzi, ale może przetłumaczę o co chodziło mnie. Jeśli chociaż ja będę na siebie spoglądał życzliwie, to inni przestaną na mnie patrzeć w skrzywiony sposób. Przestaną mnie postrzegać jakbym był odbiciem w krzywym zwierciadle. Czyli w rezultacie tych życzliwych osób będzie więcej. My też jesteśmy dla niektórych tymi innymi. Przestańmy na siebie patrzeć krzywo. Na siebie nawzajem też. Nie przypisujmy innym niedobrych intencji. Re: Relacje z ludźmi - Michał - 26 Sty 2008 No trochę tak to właśnie rozumiałem, choć bardziej tak, że to jest nasze postrzeganie (jak nas widzą inni) i jeśli siebie bedziemy widzieć pozytywnie, to nagle spostrzegniemy, że inni też tak na nas patrzą, pomijajac, że rzeczywiście nieco lepiej bedą nas odbierać. A z tą wyspą, to chodzi o to, że trudno jest (gdy jest trudno ), samemu zmagać się z przeciwnościami, gdy inni są przeciwko... gdy mamy tego świadomość... Re: Relacje z ludźmi - Smoklej - 26 Sty 2008 Michał napisał(a):No trochę tak to właśnie rozumiałem, choć bardziej tak, że to jest nasze postrzeganie (jak nas widzą inni) i jeśli siebie bedziemy widzieć pozytywnie, to nagle spostrzegniemy, że inni też tak na nas patrzą, pomijajac, że rzeczywiście nieco lepiej bedą nas odbierać.Nie no, brawo Michał. Super . O to właśnie chodzi. Wszystko wyłapałeś. I przetłumaczyłeś. Na swój sposób. Na kolejną wersję. Na spojrzenie z innego ujęcia. Z innego ujęcia. Michał napisał(a):...pomijajac, że rzeczywiście nieco lepiej bedą nas odbierać.No właśnie nie pomijajmy tego. Michał napisał(a):A z tą wyspą, to chodzi o to, że trudno jest (gdy jest trudno ), samemu zmagać się z przeciwnościami, gdy inni są przeciwko... gdy mamy tego świadomość...No, ale z tego powyżej tam mamy teraz świadomość, że nie do końca tak jest, że inni są przeciwko. Może oni też widzą nas w krzywym zwierciadle. Oni nie wierzą, bo ja nie wierzę. Nie pokazuję tego, że wierzę lub pokazuję to krzywo. Ja pokazuję krzywo, a oni to widzą krzywo. Nie mogę kierować się opiniami tych, którzy widzą krzywo. Muszę wyprostować obraz, oni zobaczą i wyprostują swoje widzenie. [tu poniżej jeszcze muszę pomyśleć o co mnie chodziło tak naprawdę, a może ktoś coś widzi? nie? no nic, pomyślimy] Tak, na samotnej wyspie nie jest fajnie. No chyba, że przypłynie do nas nagle statek z ... I tu proszę sobie wstawić z czym lub z kim . No, ale wiecie na morzu też może być sztorm. Tak ja u mnie tu teraz. I ten statek też może zrobić "down". *** Wiecie, ja zawsze chciałem być maszyną i staję się nią. Bo człowiek jest maszyną. Najdoskonalszą jaka powstała i kiedykolwiek powstanie. Człowiek jest doskonały przez to, że jest niedoskonały. - Jesteś ślepy. - Dziękuję za komplement. - Jesteś głuchy. - Dziękuję za komplement. - Jesteś... nieśmiały. - Dziękuję za komplement. - Jesteś... niedoskonały. - Dziękuję za komplement. - Jesteś... doskonały? - Ooo, dziękuję za komplement. - Naplułem Ci do herbaty. - O, czekaj jak cię dorwę zaraz, to... Re: Relacje z ludźmi - kasiuniek36 - 16 Kwi 2008 ja mam też taki problem,ale cóż takie życie Re: Relacje z ludźmi - kasiuniek36 - 16 Kwi 2008 chciałabym poznać tu kogoś i spotkać sie w realu,razem razniej Re: Relacje z ludźmi - kasiuniek36 - 16 Kwi 2008 też mam fobie społeczną,ale nie lubie pisać o sobie... Re: Relacje z ludźmi - gemsa84 - 17 Kwi 2008 Ja przełamałam się dopiero na studiach. Przewija się tam tyle ludzi, że nie sposób było nikogo nie poznać pamiętam jaka byłam wtedy z siebie dumna naprawdę sama się dziwiłam, że z taką łatwością mi to przychodzi. Jednym z powodów napewno był fakt, że w mojej grupie byli moi dobrzy znajomi ze szkoły średniej. To napewno dodało mi odwagi. Gorzej się czuje wśród ludzi, którzy już się znają i tworzą jakąś grupę przyjaciół czy znajomych. Wtedy ciężko jest się wkręcić w towarzystwo i zaczynam się wycofywać... Re: Relacje z ludźmi - ranveig - 23 Kwi 2008 Na wstępie witam Was wszystkich. Jeżeli chodzi o mnie to tak, rzeczywiście nie mam przyjaciół, znajomych jedynie ze szkoły. W ogóle jeżeli chodzi o szkołę, to wydaje mi się, że przebywając w niej nakładam na siebie maskę. Idiotyczną maskę głupca. Jestem na ogół cicha jeżeli chodzi o ludzi w szkole, ale w swojej klasie zachowuje się dziwnie. Nauczyciele prawdopodobnie postrzegają mnie jako głupią dziewczynę, która ciągle robi z siebie błazna. Wiele razy próbowałam przełamać barierę dom-szkoła, ale do tej pory mi się nie udało. Chyba największym moim problemem jest to, że mam 15 lat (wiem, ze mnie) i coraz bardziej zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że tracę najfajniejsze lata swojego życia. Teraz, kiedy powinnam spotykać się ze znajomymi, chodzić na imprezy - przesiaduję w domu przed komputerem/książką słuchając muzyki. Moja rodzina zapewne uważa, że jestem zwyczajnie leniwym, gburowatym dzieckiem, któremu się po prostu nie chce ruszyć tyłka i wyjść na zewnątrz. Ale nie, nie jest tak. Wcale nie jestem zadowolona z tego, co dzieje się w moim życiu. Zawsze chciałam każdy dzień wykorzystywać, jak tylko się da. Chciałam uprawiać sporty, podróżować, spotykać się z ludźmi, uczyć... ale obawiam się, że jeżeli coś się nie zmieni, to skończę jako zapyziała, stara panna. Drugiej szansy już nie dostanę, niestety. Re: Relacje z ludźmi - kasiuniek36 - 23 Kwi 2008 Wiem jak to jest ja myślałam,że ze mną jest coś nie tak.Pare dni temu weszłam na tą strone i jest mi lepiej...Co nie znaczy,że zaczełam normalnie funkcjonować.Jest mi bardzo trudno z tą moją fobią,mam chłopaka,jesteśmy razem 2 lata i większość czasu mieszkamy w Niemczech.On pracuje a ja siedze całymi dniami sama w domu,ale to nie jest najgorsze,najgorsze jest to,że od tych dwóch lat nie wyszłam sama z domu np.na spacer,zakupy itp.Czuje,że nasz związek sie rozpada,on nie wie,że ja mam fobie a ja boje mu sie powiedzieć...Swangoz częściej kłucimy sie,bo on chce normalną kobiete,która pujdzie do sklepu po zakupy,spotka sie z jego znajomymi a ja mu tego nie moge dać...Wiem,że musze iść do psychologa,ale nie moge sie przełamać.Ostatnio czuje,że nie mam po co żyć,że i tak to sie nie zmieni...Mam wrażenie,że to jakiś koszmar i sie obudze,ale to nie sen to życie. Re: Relacje z ludźmi - ranveig - 23 Kwi 2008 A ja odkąd dowiedziałam się, że to coś nazywa się 'fobią społeczną' wcale lepiej się nie czuję. Bądź co bądź to jest w jakimś sensie choroba, a ja uważałam się za bardzo leniwą i nieśmiałą osobę, po prostu. Re: Relacje z ludźmi - kasiuniek36 - 23 Kwi 2008 a ja jak sobie czasem piwko wypije,to jestem taka odważna ,że nikt by nie powiedział o mnie fobik.Sama siebie nie poznaje,moge wtedy góry przenosić.Ale pić piwko to tylko od święta a tu żyć trzeba..>szkoda,że psycholog nie przychodzi do domu... Re: Relacje z ludźmi - stap!inesekend - 10 Wrz 2009 Cóż, u mnie od czasu do czasu ktoś pojawia się w życiu, ale w porównaniu z ludźmi, z którymi czasem rozmawiam na gadulcu i zazwyczaj są zajęci no to... jest prawie nic. Rok temu nie byłem na żadnej osiemnastce - nikt mnie nie zaprosił. Może nie bolało mnie to AŻ tak bardzo, gdyż myślałem, że tylko Ci imprezowi robią jakieś wielkie party, a reszta w jakimś kameralnym gronie... ale tydzień temu zobaczyłem na naszej klasie zdjęcie z imprezy osoby z tej drugiej grupy, gdzie był koleś z grupy, do której w liceum czułem tak wielką niechęć, że hej (w końcu się na nich zawiodłem...). I strasznie przykro mi się zrobiło... Chyba największym problemem nie jest to, że nie mam zupełnie do nikogo się odezwać, ale brakuje mi takich ludzi, których nie musiałbym naciągać na spotkanie. To swoją drogą ciekawy paradoks: niby to ja jestem taki nieśmiały i lękliwy, a staram się nawiązać kontakt, spotkać się - na siłę. Żeby innym bardzo zależało, tak jak mi, to świat byłby piękny... No i, niestety, doświadczenia z przeszłości ciążą i są cholernym balastem. Jeszcze co do pewnych kompleksów, o których pisaliście: ja nie jestem zbytnio zadowolony z formy, w jakiej coś mówię. Wydaje mi się to mocno spłycone, a wewnątrz czuję znacznie wyraziściej niż mówię. Może to dlatego, że przez lata m.in. tłumiono u mnie moją złość i powtarzano, że "pokorne cielę dwie matki ssie"? Lightbulb napisał(a):W każdym razie tworzymy trzyosobową kompanię ludzi niezbyt przystosowanych RazzKurczę, no szczęściarz! LEON napisał(a):A i to czego bałem się zrobić: pojechać na stypendium gdzieś zagranicę, koniecznie!!Rany, ja już bym chciał! Sugar napisał(a):Obecnośc drugiej osoby zawsze dopinguje nie wiem dlaczego.O tak, ja też tak mam! Może to na zasadzie "już nie jestem jedynym, który będzie dziwakiem/oryginalny/inny/whatever". No i też nie zajmujemy się tak swoimi problemami, no bo jesteśmy z kimś. A jak się świetnie czujemy z tą drugą osobą to już w ogóle, lęki baj baj. gemsa napisał(a):Ja przełamałam się dopiero na studiach. Przewija się tam tyle ludzi, że nie sposób było nikogo nie poznaćRazz pamiętam jaka byłam wtedy z siebie dumna naprawdę sama się dziwiłam, że z taką łatwością mi to przychodzi.Oby tak było ze mną Ale jednak jestem ostrożnym pesymistą. Tak się mówi, że na studiach już są inni, mądrzejsi ludzie, ale chyba nie wierzę do końca w takie cuda... ranveig napisał(a):Chyba największym moim problemem jest to, że mam 15 lat (wiem, ze mnie) i coraz bardziej zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że tracę najfajniejsze lata swojego życia. Teraz, kiedy powinnam spotykać się ze znajomymi, chodzić na imprezy - przesiaduję w domu przed komputerem/książką słuchając muzyki.Ja w tym momencie mam taką ochotę, by w końcu korzystać z życia, ciągnie mnie do dalekiego świata, pomimo lęków, chodzę na koncerty, jadę do różnych miast i w ogóle... Wybaczcie za trochę chaotyczny post, ale po prostu - tak czuję. Re: Relacje z ludźmi - tr3bor91 - 11 Wrz 2009 Ja również z nikim się nie spotykam. Znajomych mam właściwie tylko w klasie, którym jestem zupełnie obojętny. Spoza progów własnej klasy nie znam zupełnie nikogo, nie potrafię nawiązywać znajomości...kiedyś szło mi to łatwiej, ale wtedy nie miałem fobii. Wszystko zaczęło się zmieniać z czasem. Kilka lat temu miało miejsce jedno wydarzenie, które zaważyło na tym, że zacząłem się zamykać na ludzi i otaczający mnie świat...dziwaczałem coraz bardziej, co oczywiście zauważyli rówieśnicy. Zaczęli mnie gnębić swoimi niezbyt miłymi komentarzami pod moim adresem, chociaż wcześniej miałem ich za dobrych znajomych. Kiedyś często z nimi wychodziłem...bywało tak, że trzeba było mnie szukać u tych znajomych, bo długo nie wracałem do domu Ale to dawne czasy. Jak jednak wiadomo - nic nie trwa wiecznie. Teraz już zupełnie nie mam kontaktu z tymi ludźmi, do dawnych szkolnych kolegów i koleżanek się nie odzywam, bo nie mam po co - zresztą okazali mi brak swojej sympatii względem mnie, szczególnie w gimnazjum, które okazało się być najgorszym etapem mojego życia. To właściwie powinien być czas, gdy człowiek nawiązuje pierwsze poważniejsze znajomości...ja nie nawiązałem żadnej, ale nawet nie miałem takiej możliwości...nie zostałem zaakceptowany przez pozostałych. Szerokim łukiem omijałem więc wszelkie imprezy szkolne i pozaszkolne (łącznie z wyjazdami), wolałem bowiem nie mieć do czynienia z tymi ludźmi poza szkołą, wystarczyło mi to, że nękają mnie właśnie tam. Stałem się zupełnym odludkiem...nie chciałem nim być, ale jednocześnie pogrążałem się w tym coraz bardziej. Było ciężko, szczególnie że nie miałem w nikim wsparcia. Brak znajomych(nie wspominając już o przyjaciołach, których nigdy nie miałem) + bierna i obojętna postawa rodziny zrobiła swoje. Straciłem wiele lat swojego życia na siedzeniu w czterech ścianach własnego pokoju. I niestety nic się nie zmienia w tej kwestii...teraz staram się chociaż czymś zająć, bo jeszcze do niedawna nie robiłem ze sobą zupełnie nic. Jednak nadal nigdzie nie wychodzę, tylko szkoła i wracam...nie jestem towarzyski - chociaż dawno temu było zupełnie inaczej(mimo mojej nieśmiałości). Nie chodze na imprezy, na dyskoteki, koncerty itp. chociaż bardzo chciałbym tego wszystkiego spróbować. Chciałbym posmakować prawdziwego życia....jednak myślę, że nie będzie mi to dane. Właściwie sam jestem sobie winien, chociaż często za zaistniałą sytuację obwiniam ludzi, którzy równiez się do niej przyczynili. Jednak na własne życzenie mam teraz tak nędzne życie - bez nikogo kto mnie wesprze(a przy okazji i ja jego) i bez perspektyw na przyszłość. Ktoś tu wspomniał też o osiemnastkach. Mnie też nikt nie zaprosił...ale nic w tym dziwnego. Wszyscy wiedzą, że nie chodzę na imprezy...nie jest mi nawet przykro, że nikt o mnie nie pomyślał. I tak zapewne wystąpiłbym tam w roli błazna Sam również nie organizowałem swoich 18-tych urodzin. Była tylko jakaś mała "imprezka" rodzinna a i tak czułem się fatalnie...to była żenada. Było mi wstyd, że i część rodziny dowiedziała się, że nie mam "przyjaciół" Teraz więc wszyscy wiedzą jaki jestem. Na studniówkę równiez nie pójdę, o czym już wspomniałem w klasiew której ludzie wiedzą, że mam fobię społeczną). Myślę, że powinni mnie zrozumieć. Nie będzie czego żałować. Do studniówki mam jeszcze prawie 3 lata, a dużo może się do tego czasu wydarzyć...ale raczej nie przewiduję, by mój stan się polepszył. Bardziej prawdopodobny jest maksymalnie pesymistyczny scenariusz, ze śmiercią włącznie Po pierwsze - nie będę miał z kim iść, po drugie - nie potrafię się bawić, a po trzecie - mam tak ogromne kompleksy na punkcie wyglądu, że wolę się nie pokazywać wśród większej grupy ludzi. Studniówka nie jest obowiązkiem...a wolę uniknąć niezręcznych sytuacji. Ogólnie rzecz biorąc - nie mam praktycznie żadnych bliskich relacji z ludźmi. Z rodzicami, o których jeszcze nie wspomniałem, również mam beznadziejny kontakt. Były jeszcze znajomości internetowe, ale właśnie - "były". Niektóre z nich były nawet dość bliskie( w sensie zwierzenia itd.) ale sam ze wszystkich zrezygnowałem. Czuję się nikim, nie mam o czym rozmawiac z ludźmi nawet w virtualu. I chociaż sami niejednokrotnie zapewniali mnie o tym, iż jestem dobrą osobą do porozmawiania - ja się z tym nie zgadzam. Wszystkie więc takie znajomości przepadły...została jedna, tylko jedna. Trochę się rozpisałem, ale i tak nie zawarłem tu wszystkiego, co chciałem napisać. Zresztą wydaje się, że nie ma nawet o czym mówić - sytuacja jest jasna - kontakt z ludźmi jest u mnie praktycznie zerowy. Zazdroszczę niektórym z Was, mimo iż macie fobię, potraficie coś robić ze swoim życiem, nawet się nim cieszyć, brać takim jakim jest....ja niestety tego nie potrafię. I dlatego często mam wrażenie, że nie ma drugiego tak beznadziejnego człowieka jak ja...czy ja w ogóle zasługuję na to, by żyć? Bo skoro nie doceniam pomocy jaką starają mi sie nieść ludzie o czystych intencjach, i nic nie robię ze swoim życiem - to mam co do tego spore wątpliwości Re: Relacje z ludźmi - stap!inesekend - 11 Wrz 2009 tr3bor91 napisał(a):część rodziny dowiedziała się, że nie mam "przyjaciół" Confused Teraz więc wszyscy wiedzą jaki jestem.A co ma wspólnego brak przyjaciół z byciem czy niebyciem kimś? Ludzie, którzy myślą, że kupa znajomych świadczy o tym, że ktoś jest nie wiem jak cool to są w WIELKIM BŁĘDZIE. Szkoda, że nie napisałeś, co, według Ciebie, spowodowało te problemy z ludźmi w klasie, ale rozumiem, że to boli. I wiesz co? Chociaż nie było fajnie czytać o Twoich przeżyciach, to masz taki styl, który zachęca do czytania. I już jest pierwsza Twoja zaleta I w ogóle (chociaż nie jestem osobą, która ocenia ludzi po jednym poście w sieci) to wydaje mi się, że masz dobre intencje. A jeśli tak jest, to na pewno zasługujesz, by żyć. Re: Relacje z ludźmi - tr3bor91 - 11 Wrz 2009 U mnie niestety jedną z miar bycia kimś, kogo można zaakceptować, jest ilość posiadanych znajomych...a ja niestety nie mam żadnych, bo straciłem wszystkie znajomości z dawnych lat. Trochę żałuję tego, że tak to się wszystko potoczyło, ale z tego co zdążyłem zauważyć przez te wszystkie lata - otaczają mnie ludzie fałszywi i tacy, którzy liczą wyłącznie na własną korzyść...nie liczą się dla nich wyższe wartości jak przyjaźń czy miłość...i to mnie boli najbardziej, nie chcę żyć w takim otoczeniu a narazie nie mam szans by cokolwiek zmienić. Poza tym wiadomo - nie jesteś taki jak oni, nie chodzisz na imprezki, nie robisz tego, co oni - jesteś nikim, jesteś skreślony na amen. I ja tak niestety mam, siedzę w domu od kilku lat, bo nawet nie mam do kogo wyjść...dla mnie wszyscy ludzie tutaj są tacy sami, źli i fałszywi...chociaż wiem, że tak nie jest...są i ludzie tzw. dobrej woli, z którymi być może byłbym w stanie nawiązać dobry kontakt. Ale komu chce się szukać takich ludzi? Jak nawet nikt nie ma odwagi mówić o swoich problemach... A jeśli chodzi o mój początek z fobią - prawie 10 lat temu straciłem najlepszego kumpla, z którym znałem się od najmłodszych lat. Poszło o błahą sprawę, a i tak nie odzywamy się do siebie do tej pory...zresztą on jest teraz oczywiście zupełnie inny niż ja...radzi sobie w życiu - w przeciwieństwie do mnie. Od utraty tej znajomości wszystko się zaczęło, zacząłem coraz częściej przesiadywać w domu, olewać znajomych(chociaż nie przypominam sobie, aby oni mnie chcieli gdziekolwiek wyciągać)...no i tak właśnie zdziwaczałem. Z każdym rokiem było coraz gorzej, a apogeum moich problemów nastąpiło w gimnazjum...na samym początku zostałem skreślony...może byłoby inaczej, gdyby nie kilku kolegów z podstawówki Ale teraz czasu nie cofnę, nie ma zresztą o czym mówić, mam rozwalone życie, po części na właśne życzenie, po części z winy innych... ...masz rację, nie oceniaj ludzi po pozorach (akurat w moim przypadku po paru postach)...można się później bowiem bardzo rozczarować daną osobą, na mnie juz wielu ludzi się zawiodło. Nie chciałem zawieść, ale to zrobiłem, mam nadzieję, że te osoby mi wybaczą, choć pewnie tego nie czytają. A co do mojego życia i sensu istnienia - sam nie wiem czy zasługuję na życie...może lepiej byłoby, abym się nie urodził. Wiem - to chore myśli, ale często mam wrażenie, że beze mnie świat byłby lepszy...szczególnie ten świat mnie otaczający, blisko mnie. Przynajmniej byłoby lżej tym ludziom, dla których jestem ciężarem, a moja obecność jest dla nich złem koniecznym. Re: Relacje z ludźmi - stap!inesekend - 11 Wrz 2009 Cytat:może lepiej byłoby, abym się nie urodziłTe <<chore myśli>> też miałem. A w sumie nadal tak uważam. Wkurza mnie to, że rodzice rodzą dzieci, bo "chcą MIEĆ dziecko" albo z wpadki. Nie znam nikogo, kto powiedziałby coś "chcemy się z moim mężem namęczyć, bym urodziła dziecko i byśmy wychowali go tak, by dobrze radził sobie we wszystkich aspektach życia". Tak naprawdę to moim zdaniem przynajmniej 99% rodziców nie powinno nimi być. |