Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html) +--- Wątek: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? (/thread-32284.html) Strony:
1
2
|
RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - Zasió - 05 Maj 2019 Nie no, wszyscy są tutaj panami życia i będą mieli o czym wnukom opowiadać. Zwłaszcza ci, którzy tak jak autorka wątku mają bardzo niskie poczucie wartości i są w życiu zagubieni. RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - Pepe - 05 Maj 2019 (05 Maj 2019, Nie 15:14)Zasió napisał(a): Nie no, wszyscy są tutaj panami życia i będą mieli o czym wnukom opowiadać. Zwłaszcza ci, którzy tak jak autorka wątku mają bardzo niskie poczucie wartości i są w życiu zagubieni. Trudno się nie zgodzić, co jednak nie znaczy, że trzeba w tym stanie trwać i być na niego skazanym RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - Ciasteczko - 05 Maj 2019 (05 Maj 2019, Nie 0:53)Centrala napisał(a): Myślę, że trzeba jeszcze rozważyć kwestię, czy "ci ludzie" rozważają te kwestie na pokaz, żeby też się wpasować do innych, a tak naprawdę mogą też sobie z tymi aspektami nie radzić i uciekać w inne problemy. Nie bez powodu wymyślono powiedzenie: "Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu" czy jakoś tak. Biorę trzy rodzaje: przeciwdepresyjne (SSRI), stabilizatory nastroju i przeciwpsychotyczne doraźnie. (05 Maj 2019, Nie 0:55)Ninkka napisał(a):(05 Maj 2019, Nie 0:05)Ciasteczko napisał(a): Nikt z moich znajomych (mam 24 lata) nie ma juz emocjonalno-egzystencjalnych rozkmin, nikt nie ma jazd ze samym soba, ich jedyne problemy to takie powazne w stylu uczelni, pracy, dzieci, mezow, zobowiazan finansowych.Po pierwsze myślę, że to nie prawda - jasne, że najczęściej ludzkie myśli zajmują te najbardziej bieżące problemy - związane z pracą rodziną itp., ale to wcale nie znaczy, że nie mają głębszych emocjonalnych problemów, a najbardziej prawdopodobne jest to, że tłumią je tymi codziennymi sprawami. Ale widzisz, sama napisałaś, że teraz potrzebujesz się na tym skupić, co znaczy, że nieco dorosłaś w tej kwestii i masz ważniejsze priorytety. Podam może przykład. Jak wyprowadzałam się do nowego miasta to znacznie zwiększyły mi się koszty życia, czego nie obliczyłam i co ostatecznie spowodowało, że przez pierwszy miesiąc zanim dostałam wypłatę z nowej pracy, przez 3 dni nie miałam ani grosza na koncie, ani dosłownie nic w lodówce, ani karty naładowanej, żeby do siostry po pożyczkę zadzwonić. Skutek? Przez 3 dni głodowałam, aż siostra o mnie nie zadzwoniła sama. W międzyczasie też miałam problemy z przyjaciółką taki, że zerwałam ostatecznie z nią kontakt. I tu najlepsze, bo nie mając nic w ustach, bardziej zamartwiałam się tym, ze nie mam już przyjaciółki, że ludzie już się od siebie odsuwają, zamykają się w sobie (tak, takie miałam rozkminy) niż tym, że mam pusty brzuch. To chore, niedojrzałe i w dzisiejszych czasach zupełnie zbędne, bo z takim myśleniem prędzej zacznę żreć gruz i pozostanę sama, bo nie oszukujmy się, ale pieniądz dzisiaj w dużej mierze rządzi światem i ja ze swoimi idealistyczno-emocjonalnymi problemami sprawiam wrażenie mocno naiwnej i łatwej do manipulacji. Tak samo mam dzisiaj, pracuję i studiuję jednocześnie, mam chłopaka, czas mam stale zajęty, a jednak te rozkminy w sposób kompulsywny się pojawiają np. podczas gdy jestem w pracy. Czego dotyczą? A no właśnie takich głupot, dotykających mojej niskiej samooceny, czy sytuacji nawet nie życiowej ale społecznej w stylu, że nie mam przyjaciół, że nikt mnie nie lubi, że czegoś tam się wstydzę itp. No dosłownie jakbym zatrzymała się na etapie lat 15. (05 Maj 2019, Nie 0:57)Ajka napisał(a):(05 Maj 2019, Nie 0:31)Ciasteczko napisał(a): Ze ludzie potrafia sie ogarnac i zrozumieli juz pewne sprawy np. to, ze trzeba sie pogodzic z tym jakie jest zycie, ze nie kazdy musi coe lubic, ze opinia innych nie ma.znaczenia, a ja wciaz sie tym gnebieMyślę, że się tu mylisz. W sumie jestem ciekawa, skąd takie założenie, bo mi zawsze się wydawało że większość społeczeństwa żyje myślą "co ludzie powiedzą" Bo tak jest z tym co ludzie powiedzą, też uważam, że większość tak ma, mało kto się tylko do tego przyznaje uważające siebie za jakiegoś odpornego na naciski społeczne, co rzadko jest prawdą. Ale to tylko jeden punkt, mi chodziło o wiele innych przejawów "niedojrzałości" w myśleniu, chociażby priorytety. Nawet na tej stronie zauważyłam, że ludzie, zwłaszcza użytkownicy po 20, wprost przyznają, że marzy im się związek z jedną osobą i tyle i odnoszę wrażenie, że nie dotyczy to tylko fobii, tylko ogólnie z wiekiem ludzie chcą tylko partnera i nikogo więcej. Tymczasem mi zawsze marzył się układ, że zakładam rodzinę w mieście X i obok mam za sąsiadów swoich przyjaciół, z którymi idę przez całe życie. Niestety to naiwne myślenie (którego nie potrafię się pozbyć) bo ludzie z wiekiem olewają przyjaciół i to jest niby kolejny "etap rozwoju", gdzie ja zw swoimi fanaberiami (lataniem za ludźmi jak nasolatka, podczas gdy ludzie już za nikim latać nie chcą bo zakładają rodziny) wyglądam wręcz śmiesznie. (05 Maj 2019, Nie 1:23)Centrala napisał(a): Chyba najlepszy jest ten złoty środek czy dobry balans między tymi priorytetami w życiu społecznym. No ja właśnie nie potrafię go znaleźć. Mam wrażenie, że moje priorytety i myślenie zupełnie odbiega od tego z czm spotykam się na co dzień i że żadne z moich marzeń się nie spełni, chociaż na pierwszy rzut oka nie wymagam niby wiele, chcę mieć tylko bliskich (do czego też przyjaciele się wliczają, bo jedna osoba w postaci faceta nie zaspokaja moich potrzeb socjalnych) przy sobie, niby łatwiejsze niż marzenie o drogiej furze i villi z basenem, a jednak brak jakichkolwiek chętnych, żeby to marzene podzielić, plus obserwując doświadczenia (często podobne do moich) innych ludzi, uświadamiam sobie, że nici z tego wszystkiego. (05 Maj 2019, Nie 5:17)Szary napisał(a): Jestem w tym samym wieku i tak, jestem skrajnie niedojrzały. Czuję się tym zażenowany, ale nie za bardzo wiem, jak zacząć myśleć "doroślej". Poza tym duży wstyd odczuwam, gdy widzę siebie z boku w pewnych sytuacjach. Nie wyobrażam sobie własnej osoby podczas choćby jakiejś imprezy, zabawy, nie wyobrażam sobie siebie tańczącego lub wyglupiajacego się, nawet śmiejącego się jak głupi do sera. Mam wrażenie, że to wygląda pokracznie i dlatego też jestem taki zachowawczy. Nie lubię patrzeć w lustro, ponieważ to, co widzę, kłóci się z tym, co mam w środku. Pozdrawiam autorkę i mam nadzieję, że znajdziesz jakiś złoty środek na swój problem. Masz chociaż ten plus, że za ileś tam lat ludzie tańczyć nie będą chcieli, bo starość, bo nie wypada, bo coś tm i za bardzo się wyróżniać nie będziesz. Ja tam w swoim wieku jeszcze kwiczę, piszczę i zachowuję się jak dziecko, zwłaszcza przy partnerze. (05 Maj 2019, Nie 6:42)Żółwik napisał(a): @Ciasteczko, współczuję zaburzeń osobowości, bo to czasem "przygoda" ciągnąca się latami. Jednak to nie wyrok, ze swojej osobowości możesz wykrzesać wiele wartościowego i może unikalnego. Nie wpasujesz się na sto procent w resztę świata i nie o to chodzi, niestety w jakimś koniecznym stopniu trzeba nauczyć się funkcjonowania w społeczeństwie. Zaburzenia mam i utrudniać mi zaczęły życie dopiero od niedawna. Nie stać mnie też na terapię, a na nfz iść nie mogę bo zanim wizytę dostanę to już dawno na zachodzie będę truskawki zbierać. (05 Maj 2019, Nie 7:46)MamMokrePranie napisał(a): Spójrz na to z innej perspektywy. Zakładam, że odczuwasz emocje silniej niż reszta. Czy jest jakaś granica po przekroczeniu której stajemy się nagle dojrzali? Nie sądzę. Znam 70-latków co zachowują się jak dzieci, ale w sytuacjach poważnych stają się dojrzali lub dalej pozostają dziecinni. Kwestia przyjęcia odpowiedniej perspektywy. Tak szczerze to nie wyobrażam sobie mieć problemów typu nie zdążyłam na promocję w biedrze czy muszę zetrzeć kurze, bo wpadnie teściowa. Nie moja bajka. Moje uczucia i emocje są tak samo ważne jak innych. Nie są żałosne, po prostu są. To nie jest moją winą, że czuję wszystko intensywniej i że z pozoru błahostka może wywołać u mnie skrajne emocje, ale moim obowiązkiem jest praca nad sobą. Co się przejmujesz innymi? Zestarzeją się jak typowe grażyny i janusze, a Ty będziesz mieć barwne życie. Nie ma czegoś takiego jak dziecinne problemy. Każdy problem jest ważny. Jedziesz po sobie jak po kimś najgorszym. Myślę, że zamiast sobie wciąż wrzucać i karać powinnaś zaopiekować się sobą, a szczególnie tą małą dziewczynką, która jest w Tobie i Ciebie potrzebuje. Właśnie to jest ciekawe. Że takie emocjonalne, "niedojrzałe" rozkminy uważa się za przejaw wrażliwości, podczas gdy moje doświadczenia są zupełnie inne. Zarówno mój facet jak i przyjaciółka to osoby wrażliwe, a z pewnością bardziej niż ja, bardziej empatyczne. Każde z nich wyrosło już z tego, mój chłop wprost mi mówi, że nie rozumie często oco mi chodzi, chociaż miał kiedyś podobnie ale już tego nie ma. To sam przyjaciółka. Mniej mi się zwierza, mnie porusza takich tematów, kiedyś po alko mi przyznała, że "dojrzała" i teraz czuje się "szczęśliwsza" i ją te tematy już nie obchodzą. (05 Maj 2019, Nie 10:14)damiandamianfb napisał(a): No może jesteś inna od tych znajomych, ale tylko inna, nie gorsza. Dobre pytanie, bo tak naprawdę trafiłeś w punkt. Przeszkadza mi obwinianie się o to, z czym mam problem od paru lat. Wgl ciekawe jett to, że jak byłam zamknięta w swojej skorupie, miałam niewielkie życie społeczne i zero zawodowego to paradoksalnie lepiej się czułam ze swoją samooceną, byłam pogodzona, że nie pasuje do ludzi i że ngdy nie będę tak żyć jak oni. Zmieniło się wszystko jak zamieszkałam z chłopakiem, bo teraz widzę, ż jednak mogę być jak inni i patrząc na to ile rzeczy mnie ominęło, z iloma muszę się już teraz spieszyć (np. gdybym chciała dziecko to nie mogę sobie pozwolić na "bawienie się" związkami bo zawsze w przypadku później ciąży istnieje szansa na problemy z zajściem, problemu tego nie mają moje koleżanki które eksperymentowały już w gimnazjum i etap ten mają za sobą). Wszystko to sprawia, że stale narzucam sobie ogrmną presję i mam wstręt do siebie jak mi się nie udaje, zaczęłam też porównywać się z innymi co dodatkowo obniża mi samoocenę. Mam tak od około 3 lat. (05 Maj 2019, Nie 11:12)vesanya napisał(a): Więc pytanie, czy chcesz się zmienić, bo zależy Ci na standardowym modelu życia, czy jednak nie posiadasz takich priorytetów i chcesz być bardziej jak inni, bo masz wrażenie, że jesteś gorsza. Jeśli nie masz takich priorytetów, to może nie ma sensu się zmieniać na siłę, żeby się dopasować. Moim zdaniem nie jesteś gorsza, oni zresztą też nie, po prostu na inne rzeczy zwracacie największą uwagę. Właśnie problem w tym, że chciałabym tak żyć. Znaczy kariery robić nie chcę, ale dzieci mieć bym chciała w przyszłości i to dodatkowo komplikuje sprawę. (05 Maj 2019, Nie 15:14)Zasió napisał(a): Nie no, wszyscy są tutaj panami życia i będą mieli o czym wnukom opowiadać. Zwłaszcza ci, którzy tak jak autorka wątku mają bardzo niskie poczucie wartości i są w życiu zagubieni. No to akurat nieprawda. Ja mam problemy z samooceną i tą "niedojrzałością" ale to nie znaczy, że nie korzystam z życia. Nie mam fobii społecznej, gdzieś napisałam tutaj, że zalogowałam się na to forum, bo dawniej miałam objawy takiej fobii i lepiej się czuję w grupie osób z takimi problemami (wcześniej też za znajomych miałam fobikow lub osoby nieśmiałe). RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - damiandamianfb - 05 Maj 2019 Rozumiem Twoje problemy i mam niektóre podobne opinie, ale ja bym cię nie namawiał do zmiany. Smutne to jest, że mając na przykład, taką myśl jaką miałaś o tej przyjaciółce zamiast myśleć o swoim pustym brzuchu, coś cię nakłania, żeby uznać to za chore, niedojrzałe i w dzisiejszych czasach zbędne.. Kij z czasami, jeśli się wszyscy zaczną pod nie dopasowywać i "przeliczać" czy coś jest zbędne, słuszne, opłacalne itd. to znikną tacy ludzie co pomyślą o kimś zamiast o sobie. Odciagałbym cię od tego, żeby uznawać, że zrobiłaś coś głupiego poświęcając swoją myśl na przyjaciółke zamiast pustego żołądka. Naprawdę czujesz, że zrobiłaś coś złego? Nie ma co za wszelką cenę dążyć do takich zmian, nie w zamian za poświęcenie siebie. No chyba, że bardzo czujesz, jak to poświęcenie ciebie aktualnej i zmiana życia dałoby Ci profity. Czy to jednak bardziej by było po to by zakończyć się porównywać? A z tymi przyjaciółmi to choć ich nie mam to myślę, że chyba jest tak. Większość teraz taka zabiegana, założy swoją rodzinę to tam się tylko już porusza w jej kręgu. Stare znajomości się krusza, malutko z nich przetrwa. Ponoć "kiedyś tak nie było" - tak opowiadają u mnie na wsi starsze osoby RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - Centrala - 05 Maj 2019 Cytat:No ja właśnie nie potrafię go znaleźć. Mam wrażenie, że moje priorytety i myślenie zupełnie odbiega od tego z czm spotykam się na co dzień i że żadne z moich marzeń się nie spełni, chociaż na pierwszy rzut oka nie wymagam niby wiele, chcę mieć tylko bliskich (do czego też przyjaciele się wliczają, bo jedna osoba w postaci faceta nie zaspokaja moich potrzeb socjalnych) przy sobie, niby łatwiejsze niż marzenie o drogiej furze i villi z basenem, a jednak brak jakichkolwiek chętnych, żeby to marzene podzielić, plus obserwując doświadczenia (często podobne do moich) innych ludzi, uświadamiam sobie, że nici z tego wszystkiego.Ja mam nieco inny problem, a mianowicie to, że mam znajomych, ale oni nie są tak jakby na miejscu. Mam z nimi kontakt przez internet(tylko lub w dużej mierze) i według mnie te znajomości się o wiele bardziej wartościowe niż te na żywo, w rzeczywistości. Oczywiście chciałabym z nimi mieć częstszy kontakt na żywo, ale istnieją pewne trudności, które to utrudniają. Pewne osoby starają mi się wmówić, że to jest niedojrzałe, hur dur bez sensu są takie znajomości, bo są jak wyimaginowani przyjaciele. I wiesz co? Olewam to, bo oni tylko gadają, a nawet nie starają mi się pomóc ich znaleźć, a to jest chore. A no tu też kwestia tego, ze ja nie siedziałam w miejscu tylko szukałam tych znajomości, no ale te osoby, które znałam na miejscu, u mnie nawet nie były w połowie tak świetne jak te znajomości na odległość, a ja cenię jakość i uczucia w znajomościach, a nie to, żeby zadośćuczynić normom, no bo co? Miałabym udawać, że żywię do kogoś sympatię w kwestii jakichś głębszych znajomości tylko dlatego, że są na miejscu? No to by było według mnie chore. Taka jestem: Nienawidzę znajomości na siłę i pogodziłam się z tym i tym samym sposobem oszczędzam sobie niepotrzebnych nerwów czy jakichś głupich dram. Może Ty też tak masz? W sensie, że nie lubisz takich znajomości na siłę. Drugą kwestią jest to, że jak masz trudny, wielowymiarowy lub specyficzny charakter i niekoniecznie chcesz przystawać na jakieś społeczne kompromisy, to tym trudniej będzie znaleźć znajomych. Tu istnieją pewne rozwiązania: Albo w jakimś stopniu dostosujesz się do grupy osób, z którą będziesz chciała się kontaktować(bo prawdę mówiąc ogólnie jak się wchodzi w grupę, to żeby być akceptowanym trzeba też w pewnym sensie przystać na zasady panujące w danej grupie) albo zaakceptować taki stan rzeczy. Ja mam nieco inne problemy, bo u mnie inteligencja społeczna nieco szwankuje, ale ostatnimi czasy widzę u siebie dużą poprawę(ale nie w kwestii jakichś kontaktów społecznych czy pogłębiania znajomości), tylko intuicja mi się wyostrzyła i pewne osoby to zauważyły, no a dodatkowo zauważyłam jak bardzo odbiegam od ogółu, w jakich kwestiach i zaczynam w pewnym stopniu to akceptować. Oczywiście chyba nie da mi to z automatu wysrywu znajomych(a nawet pewne osoby postrzegające mnie powierzchownie stwierdziły, że mnie nienawidzą i cieszę się, ze mnie o tym zakomunikowały, bo mi nie żal zupełnie takich znajomości ), ale dało mi to "po prostu" taką afirmację mojej osoby i ważną wiedzę, którą dopiero tak naprawdę przyjęłam do wiadomości, jak przeżyłam to na własnej skórze: Jeśli jesteś dla wszystkich, to jesteś jednocześnie dla nikogo*. I tak oto taka osoba "dla wszystkich" łatwiej zdobywa znajomości i jest "k cool", "najs" i w ogóle omnomnom według ogółu, no ale to ma swoją cenę i tą ceną może być Twój prawdziwy charakter, godność, psychiczny ból, cokolwiek, jeśli tak naprawdę wewnętrznie nie zgadzasz się z tym, co pokazujesz na zewnątrz lub jakiego Cię chce społeczeństwo, jak społeczeństwo Cię kreuje. No i teraz pytanie: Czy jesteś gotowa(Ty jako Ty a nie jakaś wyidealizowana, niedoceniona czy w inny sposób nierealna wersja Ciebie) na jakieś poświęcenia, na zakładanie jakichś masek lub zmiany jakichś zachowań w imię akceptacji przez inne osoby? Oczywiście nie musisz mi odpowiadać, ale warto, żebyś na to pytanie sobie odpowiedziała. *Chciałam dodać, że oczywiście chodzi o powierzchowność(!), bo niestety(lub stety) ku mojemu zdziwieniu aż tak wielu ludzi nie analizuje na głębszym poziomie wielu rzeczy, wielu kwestii i nie zastanawia się, czy pod tym zachowaniem pokazywanym na wierzchu siedzi coś innego w środku. RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - melancolie - 28 Maj 2019 Też się tak czułam do czasu aż znalazłam przyjaciół o podobnej niedojrzałości emocjonalnej, a porzuciłam te, które na siłę chciały być dojrzałe i odpowiedzialne. Ja wiem, że prawdopodobnie nigdy nie pozbędę się swojej dziecinności i nierozgarnięcia życiowego i dobrze mi z tym. Nie wiem czemu ludzie widzą w tym jakąś wadę, nie każdy przecież musi być tak samo odpowiedzialny i rozważny....to społeczeństwo nakazuje pewne postawy u ludzi, co dla mnie jest śmiesznością, ktoś przecież kiedyś powiedział, że jakby każdy był taki sam, to byłoby po prostu nudno. Nie martw się i nie zmieniaj się na siłę! A co najważniejsze otaczaj się ludźmi, którzy cię rozumieją, a nie obniżają Ci humor przez swoje jakże ważne i odpowiedzialne decyzje życiowe i rozmowy o podatkach i pracy. Nie warto tracić czasu na ludzi, którzy działają na Ciebie negatywnie. Co do wstydu to często zazdroszczę innym nienagannego wyglądu, ja to zawsze mam coś nie tak, jak nie make-up spływa po mnie to włosy są oklapłe albo nagle zauważę, że mam plamę na spodniach i potem cały dzień złego samopoczucia, bo wyglądam źle w porównaniu z innymi. Nie wiem jak niektórzy ludzie tak cały dzień potrafią dobrze wyglądać? RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - Ciasteczko - 28 Maj 2019 (28 Maj 2019, Wto 20:56)melancolie napisał(a): Też się tak czułam do czasu aż znalazłam przyjaciół o podobnej niedojrzałości emocjonalnej, a porzuciłam te, które na siłę chciały być dojrzałe i odpowiedzialne. Ja wiem, że prawdopodobnie nigdy nie pozbędę się swojej dziecinności i nierozgarnięcia życiowego i dobrze mi z tym. Nie wiem czemu ludzie widzą w tym jakąś wadę, nie każdy przecież musi być tak samo odpowiedzialny i rozważny....to społeczeństwo nakazuje pewne postawy u ludzi, co dla mnie jest śmiesznością, ktoś przecież kiedyś powiedział, że jakby każdy był taki sam, to byłoby po prostu nudno. Wiesz, tylko, że moi znajomi tez byli tacy nieogarnięci, niedojrzali ale teraz, mimo, że są młodsi ode mnie o parę lat to im to nagle, jakimś cudownym sposobem minęło. Zupełnie jak rzekome depresje, myśli samobójcze, fobie i inne. Oczywiście źle im nie życze, jednak podejrzewam, ze w ich przypadku to były raczej problemy okresu dojrzewania. Zupełnie jak z samookaleczeniami. W gimnazjum okaleczała się u nas duża część dziewczyn. Dzisiaj pewnie spośród nich zostały może 2,3 łącznie ze mną. Z jednej strony człowiek czuje się jak idiota widząc jak tym wszystkim ludziom mija z roku na rok strach przed ludźmi, przygnębienie, jakieś s+ myślenie czy głupie pomysły, a ty z tym zostajesz i mimo 25 lat czujesz się stal tak samo. Co do wyglądu to ja mam to samo. Też nie potrafię ogarnąć, jak ludzie zawsze wyglądają tak idealnie. Albo kobity w ciąży, zwłaszcza te młode. Niektóre chodzą z wózkiem z 2-3 miesięcznym niemowlakiem, a figurę mają ładniejszą, szczuplejszą niż ja kiedykolwiek. RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - itanimuli - 28 Maj 2019 Odczuwam wielki wstyd i nienawiść do siebie. Nawet jak próbuję sobie wmówić że jest inaczej to wiem że się oklamuje, moja niechęć do samej siebie jest zbyt ogromna i długotrwała RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - paranormal987 - 29 Maj 2019 Wstyd przed samym sobą odczuwam w niektórych sytuacjach. To jest takie poczucie obawy przed oceną mnie przez samego mnie. A może mnie jest dwóch RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - melancolie - 30 Maj 2019 (28 Maj 2019, Wto 21:20)Ciasteczko napisał(a):(28 Maj 2019, Wto 20:56)melancolie napisał(a): Też się tak czułam do czasu aż znalazłam przyjaciół o podobnej niedojrzałości emocjonalnej, a porzuciłam te, które na siłę chciały być dojrzałe i odpowiedzialne. Ja wiem, że prawdopodobnie nigdy nie pozbędę się swojej dziecinności i nierozgarnięcia życiowego i dobrze mi z tym. Nie wiem czemu ludzie widzą w tym jakąś wadę, nie każdy przecież musi być tak samo odpowiedzialny i rozważny....to społeczeństwo nakazuje pewne postawy u ludzi, co dla mnie jest śmiesznością, ktoś przecież kiedyś powiedział, że jakby każdy był taki sam, to byłoby po prostu nudno. Ok, czyli ich zachowanie raczej wynikało z wieku albo okresu jaki przechodzili, ale jest też dużo osób, w tym ja, które już tak mają, jest to ich cecha charakteru i raczej trudno to będzie zmienić. Ja akurat jeszcze nie dobiłam 25 lat, ale już nie daleko i nie sądzę żeby się cokolwiek zmieniło, może oprócz tego, że wreszcie zacznę pracę na pełen etat (oby) : Mam znajomego, który chodzi na zajęcia teatralne, a tam spotyka osoby od 19 do 45 lat i każda z nich, niektórzy w większym czy mniejszym stopniu, nie ogarnia życia. Nawet pan w wieku 45 lat, pomimo pracy i żony, nadal nie umie się dostosować, dlatego też chodzi sobie na te zajęcia bo przynajmniej tam wszyscy go rozumieją. Szczerze Ci powiem, nienawidzę przebywać w towarzystwie kolegów i koleżanek z pracy mojej przyjaciółki, czasami się do nas dołączają i ich rozmowy to tylko tematy: dzieci, praca, co dalej będzie, no czasami coś zaczną o serialach jakie oglądaj, ale poza tym nie usłyszałam od nich ani jednej wzmianki o ich jakiś marzeniach, fantazjach nie wiem, jakiś rzeczy, które byłby tematycznie dalej od ich życia na co dzień. Dlatego nie lubię ich towarzystwa. Co do wyglądu, to w sumie te osoby pewnie rzeczywiście spędzają dużo czasu codziennie w łazience i wydają trochę na kosmetyki, rzadkość że ktoś ma takie dobre geny i wszystko z nim ok, ani łupieżu, ani trądziku. Dużo pracy pewnie wymaga taki wygląd. Ale ja to już chyba wolę sobie pooglądać serial niż spędzać tyle w łazience RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - asiex93 - 30 Maj 2019 Ja caly czas zachowuje sie jak dziecko a mam 26 lat lubie sie powyglupiac czasami pokrzyczec pogadac glupoty nie interesuje mnie co kto o tym sadzi bardziej przerazaja mnie powazniejsze rozmowy moze to dziwne ale w jakis sposob wyglupianie sie troche tak jakby uspakaja we mnie moja fobie ale wiadomo nie zawsze mozna RE: Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? - Placebo - 30 Maj 2019 Jak za długo jestem sama ze sobą cholernie robi mi się wstyd i nikt tego inny nie rozumie ale ja zawsze jak pomyślę trochę nad sobą i jestem w słabym nastroju (a to norma) dochodzę w końcu do wniosku, że kurczę, nie tak miało wyglądać moje życie i nie chcę tak. Wstyd mi najbardziej przed sobą bo reszta i tak to ma gdzieś. Na szczęście aktualnie jestem chyba zbyt zabiegana, zajęta pracą i różnymi dramami, żeby przejmować się jeszcze swoim stanem. Jak nad sobą ryczę to ryczę i robię dalej co powinnam zamiast rozwodzić się nad tym, swoim stanem i analizować dalej. Nie pomoże to poradzić sobie z okrutnie zrytą moją psychą ale wygodniej o pewnych rzrczach zapomninać. |