PhobiaSocialis.pl
Terapia z wewnętrznym dzieckiem - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Pomoc (https://www.phobiasocialis.pl/forum-3.html)
+--- Dział: Samopomoc - materiały (https://www.phobiasocialis.pl/forum-8.html)
+--- Wątek: Terapia z wewnętrznym dzieckiem (/thread-33041.html)

Strony: 1 2 3


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - gosc123 - 21 Paź 2020

O matko, człowieku, dla Ciebie każdy jest kontrowersyjny, każdy się skompromitował. Freud kontrowersyjny, Jung kontrowersyjny, Erikson kontrowersyjny, DDA kontrowersyjne... Kto w takim razie nie jest kontrowersyjny? Co do jakiego terapeuty i metod panuje PEŁNA zgoda środowiska, że są absolutnie skuteczne? CBT o ile mi wiadomo nie sprawdza się w 100% przypadków- w takim razie też można uznać, że dla niektórych jest kontrowersyjne?

Chwyty to przede wszystkim Ty stosujesz- np. porównując teorię wewnętrznego dziecka do przykładania pijawek do ciała, czepianiem się jakichś mało istotnych kwestii (czy powinno być DDA, czy DDD, że Freud nie szanował klientów, czy wyparcie to tak naprawdę zaprzeczenie czy nie, itp. itd) i przypisując mi rzeczy, których nie napisałem (np sprowadzanie tej metody TYLKO do przypominania sobie przeszłości, albo tego, że uważam, że Twoje argumenty nie są merytoryczne, gdyż wynikają z zazdrości- gdzie to napisałem?).
Poproszę o te źródła, które mówią o nieskuteczności, bądź szkodliwości metod wewnętrznego dziecka- szukałem w Internecie i nie mogłem znaleźć. Bo fakt, że kilku oszołomów myślało, że ma serio dziecko w środku średnio mnie przekonuje.
Nadal nie mam także pojęcia na czym w założeniu wg Ciebie ma polegać ta terapia. Poprosiłbym o wytłumaczenie, ale widać jak na dłoni, że masz o tym naprawdę blade pojęcie, więc może darujmy już to sobie.

I serio tak jawne i kategoryczne podważanie niektórych metod- w tym DDA (czy DDD, whatever)- naprawdę uważam za szkodliwe. Dla mnie DDA BARDZO trafnie opisuje rzeczywistość- o wiele trafniej np. niż Richards i jego terapia. Ta opisywała jedynie skrawek mojego życia i problemów, bo fobia społeczna to jedynie wierzchołek góry lodowej. Być może są ludzie, którzy mają tylko fobię społeczną bez innych komplikacji, ale myślę, że jest to niewielka część, więc zniechęcanie ich do poszerzania metod poza CBT jest nie na miejscu.
I naprawdę polecałbym rozejrzeć się nawet po tym forum, żeby zobaczyć, że ludzie leczą się naprawdę różnymi rzeczami. Śmiechoterapia, nofap, poprawianie humoru, ACT, itp, itp. Co więcej mam wrażenie, że bardzo nieliczni wyleczyli się TYLKO dzięki CBT.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - BlankAvatar - 21 Paź 2020

(21 Paź 2020, Śro 12:01)gosc123 napisał(a): O matko, człowieku, dla Ciebie każdy jest kontrowersyjny, każdy się skompromitował. Freud kontrowersyjny, Jung kontrowersyjny, Erikson kontrowersyjny, DDA kontrowersyjne... Kto w takim razie nie jest kontrowersyjny? Co do jakiego terapeuty i metod panuje PEŁNA zgoda środowiska, że są absolutnie skuteczne? CBT o ile mi wiadomo nie sprawdza się w 100% przypadków- w takim razie też można uznać, że dla niektórych jest kontrowersyjne?
Tak jak w medycynie: niekontrowersyjne metody, to te których skuteczność się bada, a kontrowersyjne to te których nie. Tutaj nie ma miejsca na moją uznaniowość. To naprawdę nie ja uznaję co jest dobre, a co jest złe. Nie mam takiej mocy.

(21 Paź 2020, Śro 12:01)gosc123 napisał(a): Chwyty to przede wszystkim Ty stosujesz- np. porównując teorię wewnętrznego dziecka do przykładania pijawek do ciała
Problem polega właśnie na tym, że nie jest to żaden chwyt, tylko logiczna konsekwencja przyjęcia popularności metody jako oceny jej skuteczności lub tego czy wydaje nam się intuicyjnie sensowna. Takie samo rozumowanie było powodem stosowania pijawek - to jest po prostu barwny przykład. Na tej samej zasadzie działają ówcześnie popularne pseudoterapie np. tzw. homeopatia. Problem sprowadza się do tego, że każdy może wymyślić sobie jakąś metodę i jeśli starczy mu charyzmy i szczęścia, to może uczynić ją popularną. Skoro przyjmujesz jakieś założenia, to musisz się ich trzymać. Dlaczego arbitralnie stwierdzasz, że pijawki są złe, a metoda Bradshawa dobra, skoro obie są/były popularne? Jeśli się nad tym głębiej zastanowisz, to zrozumiesz o co mi chodzi.

(21 Paź 2020, Śro 12:01)gosc123 napisał(a): czepianiem się jakichś mało istotnych kwestii (czy powinno być DDA, czy DDD, że Freud nie szanował klientów, czy wyparcie to tak naprawdę zaprzeczenie czy nie
Czepianie nieistotnych rzeczy, to fakt, że nie potwierdzono czegoś takiego jak DDA? Że Freuda nie obchodziło to czy metody, które stosuje rzeczywiście pomagają? Albo że ktoś używa definicji których nie rozumie? Co w takim razie jest istotne?

(21 Paź 2020, Śro 12:01)gosc123 napisał(a): albo tego, że uważam, że Twoje argumenty nie są merytoryczne, gdyż wynikają z zazdrości- gdzie to napisałem?).
to po co w takim razie to napisałeś?

(21 Paź 2020, Śro 12:01)gosc123 napisał(a): Poproszę o te źródła, które mówią o nieskuteczności, bądź szkodliwości metod wewnętrznego dziecka
obowiązkiem twórcy/propagatorów nowej metody jest dowodzenie jest skuteczności, a nie na odwrót. Mógłbym napisać, że lajkowanie moich postów leczy wszystkie zaburzenia, a jak mi nie wierzysz, to udowodnij, że nie.

(21 Paź 2020, Śro 12:01)gosc123 napisał(a): Nadal nie mam także pojęcia na czym w założeniu wg Ciebie ma polegać ta terapia. Poprosiłbym o wytłumaczenie, ale widać jak na dłoni, że masz o tym naprawdę blade pojęcie, więc może darujmy już to sobie.
Przecież już pisałem z jakimi założeniami terapii się nie zgadzam.

(21 Paź 2020, Śro 12:01)gosc123 napisał(a): I serio tak jawne i kategoryczne podważanie niektórych metod- w tym DDA (czy DDD, whatever)- naprawdę uważam za szkodliwe. Dla mnie DDA BARDZO trafnie opisuje rzeczywistość
To że DDA trafnie opisuje rzeczywistość, to w pewnej mierze złudzenie. Problem wynika z bardzo szerokich "kryteriów diagnostycznych", które łatwo dopasowują się do dużej liczby ludzi. To coś w stronę efektu horoskopowego. Poza tym, nie potwierdzono tych cech w badaniach.

(21 Paź 2020, Śro 12:01)gosc123 napisał(a): I naprawdę polecałbym rozejrzeć się nawet po tym forum, żeby zobaczyć, że ludzie leczą się naprawdę różnymi rzeczami. Śmiechoterapia, nofap, poprawianie humoru, ACT, itp, itp. Co więcej mam wrażenie, że bardzo nieliczni wyleczyli się TYLKO dzięki CBT.
Tutaj znowu zastosowałeś chwyt erystyczny (być może nieświadomie, tak ludzie często 'rozmawiają'- mi pewnie tez się to musi zdarzać). Nigdzie nie napisałem, że można wyleczyć się tylko CBT. Rozmowa poszła w kierunku oceny skuteczności psychoterapii w ogóle (i kręci się wokół CBT i terapii wewnętrznego dziecka). Mój główny argument sprowadza się do tego, że są terapie, których skuteczność się bada (np. CBT) i są takie, których nie (terapia Bradshawa). W pierwszy poście przestrzegałem przed tą terapią właśnie z tego powodu: nie ma ona solidnych naukowych podstaw, a jej stosowanie wynika z popularności. Jeśli komuś przeczytanie książki pomogło to super.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - gosc123 - 21 Paź 2020

"Tak jak w medycynie: niekontrowersyjne metody, to te których skuteczność się bada, a kontrowersyjne to te których nie. Tutaj nie ma miejsca na moją uznaniowość. To naprawdę nie ja uznaję co jest dobre, a co jest złe. Nie mam takiej mocy."

Zastosowałeś chwyt erystyczny i nie odpowiedziałeś na pytanie.


"Problem polega właśnie na tym, że nie jest to żaden chwyt, tylko logiczna konsekwencja przyjęcia popularności metody jako oceny jej skuteczności lub tego czy wydaje nam się intuicyjnie sensowna. Takie samo rozumowanie było powodem stosowania pijawek - to jest po prostu barwny przykład. Na tej samej zasadzie działają ówcześnie popularne pseudoterapie np. tzw. homeopatia. Problem sprowadza się do tego, że każdy może wymyślić sobie jakąś metodę i jeśli starczy mu charyzmy i szczęścia, to może uczynić ją popularną. Skoro przyjmujesz jakieś założenia, to musisz się ich trzymać. Dlaczego arbitralnie stwierdzasz, że pijawki są złe, a metoda Bradshawa dobra, skoro obie są/były popularne? Jeśli się nad tym głębiej zastanowisz, to zrozumiesz o co mi chodzi."

Logicznie jest to prawdą. Ale zestawianie pijawek z konceptem wewnętrznego dziecka ma na celu jego ośmieszenie - co jest oczywistym chwytem.


"Czepianie nieistotnych rzeczy, to fakt, że nie potwierdzono czegoś takiego jak DDA? Że Freuda nie obchodziło to czy metody, które stosuje rzeczywiście pomagają? Albo że ktoś używa definicji których nie rozumie? Co w takim razie jest istotne?"

Kolejny chwyt. W moim wpisie odnosiłem się do tego co jest prawdziwe- DDA, czy DDD. Dla mnie to nieistotne. I co to znaczy, że nie potwierdzono, że DDA istnieje? Chcesz zaprzeczyć, że istnieje coś takiego jak syndrom DDA? I to, czy Freud szanował swoich klientów czy nie i czy ktoś rozumie pojęcia nie wnosi nic do dyskuski. Rozmawiamy tu o skuteczności terapii "wewnętrznego dziecka"


"to po co w takim razie to napisałeś?"

To Ty pierwszy odniosłeś się do zarobków Bradshawa. Nie wiem w jakim celu, ale odniosłem wrażenie, że skoro to podnosisz tutaj, to chyba Ci to nie odpowiada. W żaden sposób nie łączyłem tego z trafnością Twoich argumentów.


"obowiązkiem twórcy/propagatorów nowej metody jest dowodzenie jest skuteczności, a nie na odwrót. Mógłbym napisać, że lajkowanie moich postów leczy wszystkie zaburzenia, a jak mi nie wierzysz, to udowodnij, że nie."

To Ty w poprzednim wpisie radziłeś mi poczytać krytyczne głosy o metodzie. Napisałem, że nie znalazłem takich w Internecie, ale zakładam, że Ty je znasz, więc poprosiłem o źródło.
Na marginesie- nie wiem dlaczego nie zrobiono badań nt skuteczności metody. Może dlatego, że to tak naprawdę nie jest żaden nowy nurt, tylko jedynie użyteczny koncept bazujący na starszych metodach? Nie wiem. Natomiast jeśli nie było badań, to nie można jednoznacznie stwierdzić, że to "pseudonauka", prawda? W każdym razie mówiąc o skuteczności metody mówiłem o niezliczonych komentarzach w Internecie od ludzi, mówiących, że im to pomogło, albo zmieniło ich życie (a nie tylko, że to stosowali, czy przeczytali książkę). Nie mam podstaw, żeby im nie wierzyć. Ty swoją opinię opierasz (oprócz tego, że nie było robionych badań) na kilku przypadkach oszołomów.


"To że DDA trafnie opisuje rzeczywistość, to w pewnej mierze złudzenie. Problem wynika z bardzo szerokich "kryteriów diagnostycznych", które łatwo dopasowują się do dużej liczby ludzi. To coś w stronę efektu horoskopowego. Poza tym, nie potwierdzono tych cech w badaniach."

Znowu czepianie się jakichś nieistotnych szczegółów. Pisałem o własnym doświadczeniu i milionów innych, dla których terapia DDA była pomocna i dobrze opisywała rzeczywistość. To, czy coś tam potwierdzono, czy nie to nieistotne.


"Jeśli komuś przeczytanie książki pomogło to super."

No widzisz i tutaj dotykamy sedna problemu. Mogłeś od tego zacząć, np- "ja się z założeniami tej terapii nie zgadzam, ale nie wykluczam, że komuś może pomóc", albo coś w tym stylu. A Ty walnąłeś z grubej rury o pseudonauce, oszołomach i mieszając w to wszystko jeszcze zarobki autora.

A generalnie chodzi o to, że np ktoś mógłby sięgnąć po książkę i coś z niej mądrego dla siebie wyciągnąć (już nawet abtrahując od tego, czy jest to skuteczne w leczeniu, czy nie, ale serio jest tam wiele mądrych rzeczy)- ale po przeczytaniu Twojej argumentacji, stwierdzi, że to bez sensu, bo nie ma badań, pseudonauka, itp.
Albo ktoś może będzie chciał iść na terapię DDA, ale zobaczy Twój post i będzie sobie argumentował, że to bez sensu, bo przecież czegoś tam nie udowodniono i DDA to tak naprawdę nie istnieje. Ludziom z fobią naprawdę niewiele trzeba, żeby do czegoś zniechęcić, a Ty im dajesz łatwe wymówki. Chyba nie tędy droga.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - Enigma23 - 21 Paź 2020

Macie tutaj animację

https://youtu.be/V6ui161NyTg


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - BlankAvatar - 21 Paź 2020

(21 Paź 2020, Śro 14:22)gosc123 napisał(a): Zastosowałeś chwyt erystyczny i nie odpowiedziałeś na pytanie.
Odpowiedziałem.. chodzi o naukową metodę badania skuteczności - podobnie jak w medycynie.

(21 Paź 2020, Śro 14:22)gosc123 napisał(a): Logicznie jest to prawdą. Ale zestawianie pijawek z konceptem wewnętrznego dziecka ma na celu jego ośmieszenie - co jest oczywistym chwytem.
Nie jest chwytem erystycznym, a jeśli już "chwytem" to retorycznym. To jest taka różnica jak między manipulacją a perswazją. Stosując chwyty erystyczne wprowadzasz w błąd słuchaczy dyskusji np. wkładając w czyjeś usta coś czego ktoś nie powiedział.

(21 Paź 2020, Śro 14:22)gosc123 napisał(a): Kolejny chwyt. W moim wpisie odnosiłem się do tego co jest prawdziwe- DDA, czy DDD. Dla mnie to nieistotne. I co to znaczy, że nie potwierdzono, że DDA istnieje? Chcesz zaprzeczyć, że istnieje coś takiego jak syndrom DDA? I to, czy Freud szanował swoich klientów czy nie i czy ktoś rozumie pojęcia nie wnosi nic do dyskuski. Rozmawiamy tu o skuteczności terapii "wewnętrznego dziecka"
Ale to przecież Ty a nie ja odwołałeś się w dyskusji do Freuda i syndromu DDA (z nadzieją, że wzmocnią Twoją argumentację). Kiedy ja podważyłem jakość pomysłów Freuda i sensowność syndromu DDA, to zarzuciłeś mi że się czepiam nieistotnych rzeczy.

(21 Paź 2020, Śro 14:22)gosc123 napisał(a): To Ty pierwszy odniosłeś się do zarobków Bradshawa. Nie wiem w jakim celu, ale odniosłem wrażenie, że skoro to podnosisz tutaj, to chyba Ci to nie odpowiada. W żaden sposób nie łączyłem tego z trafnością Twoich argumentów.
To prawda. Zastanawiam mnie jaka ma motywację ktoś, kto popularyzuje jakąś terapię ale jednocześnie jest niezainteresowany badaniem jej sensowności? Żeby być uczciwym, trzeba powiedzieć, że są dwie możliwości: profity (o których już wspomniałem) lub ignorancja. Ale odnotujmy, że rzeczywista motywacja Bradshawa nie musiała mieć wpływu na to czy jego terapia jest skuteczna czy nie. Można odkryć coś wartościowego przez przypadek. Zgadzam się, że niepotrzebnie wprowadziłem ten wątek.

(21 Paź 2020, Śro 14:22)gosc123 napisał(a): Natomiast jeśli nie było badań, to nie można jednoznacznie stwierdzić, że to "pseudonauka", prawda?
No niestety można, a nawet trzeba. Jeśli coś nie jest zbadane w sposób naukowy, to wypada poza naukę. To wynika z definicji. Ewentualnie może sobie funkcjonować w postaci hipotezy (przypuszczenia).

(21 Paź 2020, Śro 14:22)gosc123 napisał(a): Znowu czepianie się jakichś nieistotnych szczegółów. Pisałem o własnym doświadczeniu i milionów innych, dla których terapia DDA była pomocna i dobrze opisywała rzeczywistość. To, czy coś tam potwierdzono, czy nie to nieistotne.
Myślę, że to co napisałem stałoby się jaśniejsze, gdybyś kliknął w link o efekcie horoskopowym. Spróbuję wyjaśnić to na przykładzie. Jeśli nadal nie będzie Ci się chciało tego zrozumieć, to dam sobie spokój i nie będę ciągnął tego wątku. Powiedzmy, że osoba projektująca sygnalizację świetlną potrzebuje stworzyć definicję koloru zielonego (na podstawie tej definicji będą produkowane lampy do sygnalizacji drogowej). No i ten projektant tworzy sobie definicję, że lampa koloru zielonego świeci światłem kolorowym tj. niebiałym. Na pierwszy rzut oka definicja jest wspaniała, bo na pewno wśród lamp o takich właściwościach znajdą się te zielone. Problem w tym, że definicja jest zbyt szeroka i będą do niej wpadać również lampy czerwone i żółte (jak i każdego innego koloru).

(21 Paź 2020, Śro 14:22)gosc123 napisał(a): No widzisz i tutaj dotykamy sedna problemu. Mogłeś od tego zacząć, np- "ja się z założeniami tej terapii nie zgadzam, ale nie wykluczam, że komuś może pomóc", albo coś w tym stylu. A Ty walnąłeś z grubej rury o pseudonauce, oszołomach i mieszając w to wszystko jeszcze zarobki autora.

A generalnie chodzi o to, że np. ktoś mógłby sięgnąć po książkę i coś z niej mądrego dla siebie wyciągnąć (już nawet abtrahując od tego, czy jest to skuteczne w leczeniu, czy nie, ale serio jest tam wiele mądrych rzeczy)- ale po przeczytaniu Twojej argumentacji, stwierdzi, że to bez sensu, bo nie ma badań, pseudonauka, itp.
Tylko problem polega na tym, że w założeniach terapii jest też wiele bzdur. Nie rozumiem dlaczego miałbym te kwestie pomijać i pisać o terapii nadmiernie pozytywnie.


Co do źródeł krytycznych, to widzę, że można coś znaleźć na szybko, ale żadne mnie nie zadowalają. Jak znajdę coś treściwego, to podlinkuję.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - Alexander Guard - 21 Paź 2020

Słuchajcie, wewnętrzne dziecko to nie jedyny problem, jaki mamy; okazuje się, że możemy mieć do przepracowania jeszcze "wewnętrznego krytyka" i to w siedmiu odmianach! Niżej cytat ze stronki kołcza (to nie kabaret, takie informacje krążą po internecie na poważnie, zresztą dam później link do strony).

Cytat:7 rodzajów wewnętrznego krytyka

Poznaj 7 rodzajów Wewnętrznego Krytyka, najbardziej destrukcyjnego nawyku naszego umysłu.

Brak pewności siebie, niskie poczucie własnej wartości i niska motywacja do działania wcale nie muszą wynikać z ograniczających przekonań czy braku wiary w siebie.

Bardzo często tym, co tak bardzo Cię hamuje jest Twój Wewnętrzny Krytyk.

To ta część Twojej osobowości, która każdego dnia ocenia każdy Twój ruch i każde działanie, krytykując je na najróżniejsze sposoby. Żeby praca nad Wewnętrznym Krytykiem była w ogóle możliwa, najpierw musimy zrozumieć, jak ta część naszej osobowości w ogóle funkcjonuje.

Okazuje się, że nie ma dwóch takich samych wewnętrznych krytyków. Każdy z nas doświadcza tej części na swój sposób. Co więcej, psycholog Jay Earley wyróżnił 7 rodzajów Wewnętrznego Krytyka. Każdy z nich na swój sposób ocenia konkretny aspekt naszego życia. Niektórzy z nas mają więcej niż jeden typ krytyka. Niektórzy mają w sobie wewnętrznego krytyka, który jest mieszanką kilku różnych jego odmian.

Zapoznaj się z poniższą listą i zastanów się, który Krytyk mieszka w Twojej głowie. [...]

:Stan - Uśmiecha się - LOL: A po odsłonięciu tego artykułu wyskoczyło mi okno z zapisami na szkolenia tego kołcza. Oczywiście wszystko dobrze policzone.

Obiecany link do strony - ku przestrodze, by nie dać się nabrać na kolejne płatne szkolenie:




RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - Enigma23 - 21 Paź 2020

@gosc123 @BlankAvatar Właśnieie mi się przypomniało, że o wewnętrznym dziecku było też w jednej z dwóch książek, które czytałem w ramach terapii. Książka ma tytuł "Lęk i Fobia", autorem jest Edmund J.Bourne i poświęcił temu tematowi 8 stron w rozdziale "poczucie własnej wartości", podając rozwijanie relacji z wewnętrznym dzieckiem jako jedną z metod podnoszących poczucie wartości. Opisał to tak (wybrałem te fragmenty, które do mnie przemówiły):

"Pojęcie
wewnętrznego dziecka -
dziecięcej części naszego Ja - jest w obiegu od wie­
lu dziesięcioleci. Psycholog Carl Jung określał je jako „boskie dziecko”, a myśliciel
religijny Emmet Fox jako „cudowne dziecko”. Czym jednak ono jest? Jak rozpo­
znać własne dziecko w sobie? Wewnętrzne dziecko można opisać jako:
• tę część naszego Ja, która czuje się małą dziewczynką lub małym chłopcem;
• tę część naszego Ja, która odczuwa i wyraża najgłębsze emocjonalne po­
trzeby bezpieczeństwa, zaufania, opieki, czułości, dotyku itd.;
• tę część naszego Ja, która jest pełna życia i wigoru, twórcza oraz skora do
zabawy (podobnie jak dzieci, kiedy pozwolić im się bawić i być sobą);
• tę część naszego Ja, która nadal nosi w sobie ból i emocjonalne urazy z okre­
su dzieciństwa. Silne poczucie niepewności, samotności, strachu, gniewu,
wstydu lub winy - nawet jeśli jest wyzwalane przez obecne okoliczności
- należy do wewnętrznego dziecka. Tak naprawdę nowych uczuć jest bar­
dzo niewiele. Większość naszych uczuć, zwłaszcza kiedy są one silne, od­
zwierciedla nasze dawne reakcje z okresu dzieciństwa..."

"...Podstawowa prawda jest taka, że na ogół traktujesz swoje wewnętrzne dziecko
mniej więcej tak, jak twoi rodzice traktowali ciebie, gdy byłeś/byłaś dzieckiem.
Bez względu na konsekwencje internalizujesz postawy i zachowania swoich ro­
dziców. Jeśli rodzice byli nadmiernie krytyczni wobec ciebie, przypuszczalnie wy­
rośniesz na osobę nadmiernie samokrytyczną, zwłaszcza w stosunku do swojej
„dziecięcej”, czyli mniej racjonalnej, impulsywnej strony. Jeśli cię zaniedbywali,
przypuszczalnie będziesz mieć tendencję do lekceważenia lub zaniedbywania po­
trzeb swego wewnętrznego dziecka. Jeśli nie mieli dla ciebie czasu, przypuszczal­
nie także nie będziesz mieć czasu dla swojego wewnętrznego dziecka jako osoba
dorosła. Jeśli cię wykorzystywali, możesz mieć tendencję do autodestrukcji lub też
możesz stosować przemoc wobec innych. Jeśli twoje emocje i impulsy - przyzna­
wanie się do nich i ich wyrażanie - były dla twoich rodziców tematem tabu, mo-
głeś/mogłaś wzrastać, zaprzeczając swoim uczuciom. Listę tę można wydłużyć.
Aby rozwinąć leczniczą, opiekuńczą relację z własnym wewnętrznym dzieckiem
- aby stać się rodzicem dla siebie - musisz przezwyciężyć wszelkie zinternalizowa-
ne postawy rodzicielskie, które skłaniają cię do krytykowania, zaniedbywania czy
negowania potrzeb i uczuć dziecka wewnątrz ciebie..."

ale rozumiem, że skoro gość się powołuje na "niesprawdzoną" metodę, to sam też jest kontrowersyjny a moja terapeutka też jest do wywalenia skoro podpiera się takimi książkami...

Sorry za te przeniesienia wyrazów, kopiowałem to z pliku pdf bo mi się czytać nie chciało. Książka ogólnie ma 468 stron, opisuje czym jest lęk, style osobowości go utrwalające, czym jest mowa wewnętrzna, czym jest panika i proponuyje różne metody którymi można sobie z tym radzić.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - BlankAvatar - 21 Paź 2020

(21 Paź 2020, Śro 20:31)Enigma23 napisał(a): ale rozumiem, że skoro gość się powołuje na "niesprawdzoną" metodę, to sam też jest kontrowersyjny a moja terapeutka też jest do wywalenia skoro podpiera się takimi książkami...
nie mnie oceniać czy Twoja terapeutka jest do wywalenia. Może to bardzo dobra terapeutka. Może podchodzi do tego pomysłu wewnętrznego dziecka z dystansem, a może bierze go dosłownie. A nawet jeśli postanowi Cię regresować do wcześniejszych etapów rozwojowych, to po pierwsze nie jej wina, że tak ją nauczono, a po drugie nawet jeśli część rzeczy w które wierzy jest wątpliwych (mówiąc dyplomatycznie), to nie znaczy, że wszystko co robi musi być złe.

To trochę tak jak z tym syndromem DDA. To że sam koncept zdaje się nie mieć wiele z rzeczywistością, to nie oznacza, że społeczność DDA nie może działać prozdrowotnie, poprzez wzbudzanie motywacji do rozwiązywania swoich problemów emocjonalnych, ofertę wsparcia czy też możliwość rozpoznawania patologicznych zachowań.

Oczywiście może być też tak, że nawet ktoś mający najczystsze intencje zaszkodzi komuś stosując niesprawdzone metody.. ale problem nie dotyczy jedynie tytułowej terapii, więc niesprawiedliwie byłoby robić z Bradshawa kozła ofiarnego.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - gosc123 - 22 Paź 2020

@BlankAvatar
No stary, z całym szacunkiem, ale sprowadzasz dyskusję do rozmowy nt tego co jest chwytem erystycznym, a co retorycznym, horoskopów i sygnalizacji świetlnej... Tak, tak, ja wiem, że chciałeś obrazowo mi coś wyjaśnić, ale naprawdę nie ma to większego znaczenia w dyskusji.

To co ma znaczenie przemilczałeś i nadal nie znam odpowiedzi na pytania:
1. Którzy psychologowie nie są uznawani za kontrowersyjnych? Skoro Freud, Jung, Erikson, Miller są powszechnie uważani za kontrowersyjnych to którzy psychologowie nie są za takich uważani? Oraz które nurty/ terapie- poza CBT- zostały naukowo przebadane i udowodnione w leczeniu problemów psychicznych? W szczególności- czy terapię schematu oraz ACT można za takowe uznać?
2. Czy wg Ciebie nie ma czegoś takiego jak syndrom DDA?
3. Gdzie mogę znaleźć te krytyczne głosy o terapii wewnętrznego dziecka?

Dodam jeszcze jedno pytanie:
4. Czy przeczytałeś jakąkolwiek książkę w temacie, na który tak żywiołowo się wypowiadasz?

I naprawdę mam nieodparte wrażenie, że masz jakiś głeboki uraz do DDA i Bradshawa :Stan - Uśmiecha się: Coś Ci zrobili złego? Bo nigdy nie spotkałem człowieka, dla którego DDA by było "be" a DDD "cacy". DDD to tak naprawdę szersza wersja DDA- podciąga się tutaj rodziny dysfunkcyjne, w których nie występował alkohol. Zgadzam się, że to duże niedopatrzenie, żeby pochylać się tylko nad losem dzieci z rodzin alkoholowych, a nie takich, w których były np narkotyki, albo przemoc, a nie było alkoholu (o ile o to Ci chodzi z tym, bo tak naprawdę trudno to zrozumieć). Ale założenia i podejście w obu są w zasadzie takie same.
I ten biedny Bradshaw pojawia się praktycznie w każdym Twoim poście. A to NIE ON jest twrórcą idei wewnętrznego dziecka. Więc jeśli masz problem z tym konceptem, a nie z Bradshaw, to wypowiadaj się krytycznie np. o Alice Miller- z której Bradshaw "ukradł" tę ideę, o czym sam głośno mówił. Myślę zresztą, że Alice Miller także chciała zarobić na tym pieniądze- podobnie jak większość psychologów, którzy leczą ludzi za pieniądze.

Ja od siebie napiszę jeszcze, że terapia "wewnętrznego dziecka" oraz DDA dały mi o WIELE WIELE więcej niż np. terapia Richardsa, czy psychologowie z nurtu CBT, u których byłem na terapii i u których np. wypisywałem na kartce negatywne myśli, myśli zaprzeczające i jakieś błędy poznawcze- dla mnie to był po prostu jakiś koszmar.

Dzięki książkom o wewnętrznym dziecku zacząłem wreszcie siebie SZANOWAĆ i stawiać na pierwszym miejscu- obiecałem sobie, że nie pozwolę więcej skrzywdzić swojego "wewnętrznego dziecka" (jakkolwiek śmieszne może się to niektórym wydawać). Dzięki tym książkom poczułem w pełni, że jestem WARTOŚCIOWYM człowiekiem i mogę być kochany takim, jakim jestem (wystarczy nawet, że przez siebie). Dzięki tym książkom dowiedziałem się, że w dzieciństwie wyrządzono mi wielką krzywdę (tak, tak, do tamtego momentu nie zdawałem sobie nawet z tego sprawy) i że mam prawo do żałoby oraz gniewu z tego powodu (uprzedzając zarzuty- bez obwiniania rodziców i bez ciągania ich po sądach- można i w ten sposób :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: )
Dzięki tym książkom nauczyłem się lepiej wychowywać swoje własne dziecko (to prawdziwe, nie wewnętrzne:Stan - Uśmiecha się:)- wiem teraz lepiej jakie są jego potrzeby w poszczególnych stopniach rozwoju oraz w jaki sposób mądrze reagować.
Wreszcie książki te były ogromną inspiracją, żeby zrobić coś ze swoim życiem- zapisać się np. na terapię grupową DDA (wcześniej nigdy nie pomyślałbym, że mogę uczestniczyć w terapii GRUPOWEJ), z której także wiele wyniosłem, poznałem fajnych ludzi i dostałem impuls do dalszej pracy.

Wiem, że możesz powiedzieć, że to nieprawda, bo nikt mnie naukowo nie przebadał, nie podpiął skanera do mózgu i nie udowodnił, że akurat dzięki temu poszedłem do przodu. Powiesz, że może stało się dzięki terapii Richardsa, a ja o tym sam nie wiem. No trudno, musisz mi tutaj uwierzyć na słowo :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


@Alexander Guard
Z konceptem "wewnętrznego krytyka" także spotkałem się- na terapiach, w literaturze. To nasz taki wewnętrzny głos, zainstalowany przez rodziców, który nas krytykuje- mówi, że do niczego się nie nadajemy, nic nie osiągniemy, nie jesteśmy warci miłości, itp. Z czasem głos rodziców staje się naszym własnym głosem i sposobem postrzegania siebie i świata. Naprawdę, nie wyśmiewajmy czegoś, tylko dlatego, że na pierwszy rzut oka wydaje się komiczne i dlatego, że podczepił się pod to jakiś kołcz, który chce na tym zarabiać pieniądze. Terapię Richardsa też mógłbym wyśmiać, bo np. "kolo każe gadać na głos DO NASZEGO WŁASNEGO MÓZGU (dosłownie)". Porąbane, co?

@Enigma23
Oczywiście, że tak, koncept wewnętrznego dziecka wykorzystywany jest szeroko w różnych nurtach


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - BlankAvatar - 22 Paź 2020

(22 Paź 2020, Czw 9:45)gosc123 napisał(a): o stary, z całym szacunkiem, ale sprowadzasz dyskusję do rozmowy nt tego co jest chwytem erystycznym, a co retorycznym, horoskopów i sygnalizacji świetlnej... Tak, tak, ja wiem, że chciałeś obrazowo mi coś wyjaśnić, ale naprawdę nie ma to większego znaczenia w dyskusji.
Przykro mi że nie odnajdujesz sensu w tym co piszę. Jaśniej formułować swoich myśli nie potrafię. Z drugiej strony mam wrażenie, że wszystkie moje argumenty, które Ci się nie podobają uznajesz za nieistotne, nie odnosząc się przy tym do nich - więc szczerze zwiątpiłem czy nasza rozmowa zmierza w jakimkolwiek kierunku.

Myślę też, że rozmawiamy o dwóch różnych terapiach. Z tego co widzę, to podchodzisz do założeń tej terapii bardzo luźno (taka tam metafora dziecka o które trzeba dbać). Jestem coraz bardziej przekonany, że Ty tych założeń po prostu nie znasz i rozmawiasz ze mną o swoim wyobrażeniu terapii. Ja o tym, co mi się w tej terapii nie podoba już wspomniałem, Ty to całkowicie zignorowałeś, a w kolejnych postach zarzuciłeś mi, że nie wiem o czym piszę i chciałeś nawet, żebym uszczegółowił o co mi chodzi. To jest chyba znowu problem stosowania terminów, których się nie rozumie. Tak jak wcześniej z "zaprzeczeniem" i "wyparciem", które dla Ciebie jest tym samym, a jak ktoś mówi inaczej to "się czepia nieistotnych szczegółów". Jak my mamy rozmawiać w takiej sytuacji? Dla jasności (albo dla potomnych, którym będzie się chciało czytać tę naszą "dyskusję"): w terapii tej nie podobają mi się jej podstawowe założenia tj. że na skutek przeżywanej traumy dziecko wypiera wspomnienie o niej/emocje z nią związane do nieświadomości, co potem objawia się w postaci zaburzeń. Nie wierzę też, że można rozwiązać konflikt emocjonalny ukryty w nieświadomości poprzez regresję do etapu rozwojowego na którym było dziecko przeżywające traumę i leczenie poprzez wydobycie wspomnień/emocji związanych z traumą do świadomości. W skrócie: nie podoba mi się koncepcja wyparcia i regresji, bo nie ma powodów, by myśleć, że ludzka pamięć działa w taki sposób tj. by te procesy mogły zachodzić tak jak wyobrażali sobie to psychoanalitycy.

ad 1a) tysiące psychologów, którzy badają swoje koncepcje. możesz poszukać na google scholar. Wiesz, to nie jest tak, że w psychoolgii to był tylko Freud, Jung i Miller i ktoś tam czwarty. Psychologów było znacznie więcej.

aD 1b) Terapia schematu i ACT są badane, ale zdaje się, że ogólnie to jeszcze dość słabo (np. lepiej lub gorzej w zależności od zaburzenia).

ad 2 ) nie według mnie. ja nie badałem syndromu DDA

ad 3) wczoraj nie udało mi się znaleźć jakiejś fajnej analizy samej terapii wewnętrznego dziecka, ale za to bez problemu znajdziesz informacje krytyczne na temat psychoanalizy freudowskiej i jungowskiej. A skoro sam powiedziałeś, że Bradshaw powtarza po nich, to powinno Ci to wystarczyć, żeby wyrobić sobie zdanie.

(22 Paź 2020, Czw 9:45)gosc123 napisał(a): I naprawdę mam nieodparte wrażenie, że masz jakiś głeboki uraz do DDA i Bradshawa Coś Ci zrobili złego?
Znowu chwyt erystyczny (czytaj manipulacja): sugerujesz, że działam z zemsty, krytykując DDA czy Bradshawa. Nigdy nie miałem do czynienia z terapią DDA lub terapią WDZ; żaden terapeuta DDA mnie nie skrzywdził, ani nie znałem Bradshawa osobiście.

Mnie już nasza rozmowa naprawdę znużyła: nie chcesz odnieść się merytorycznie do moich argumentów i zbywasz je tym, że "są nieistotne"; manipulujesz wkładając mi "w usta" rzeczy których nie napisałem (że tylko CBT jest wspaniała a wszystko inne złe), manipulujesz próbując przypisać mi nieczyste pobudki (działam z zemsty lub zazdrości). Super, że Ci książki pomogły, ale proponowałbym jeszcze wrócić do rozdziałów o toksyczności :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - gosc123 - 22 Paź 2020

Mnie też rozmowa z Tobą znużyła. Nie odpowiadasz na pytania, czepiasz się nieistotnych szczegółów, które mają się nijak do dyskusji manipulujesz (przykłady z Twojego ostatniego posta, jeśli chcesz konkrety: "Przykro mi że nie odnajdujesz sensu w tym co piszę" - Nieprawda. Odnajduję sens, nie uważam tego po prostu za istotne w dyskusji; "Tak jak wcześniej z "zaprzeczeniem" i "wyparciem", które dla Ciebie jest tym samym" - gdzie napisałem, że dla mnie to to samo???; "ale za to bez problemu znajdziesz informacje krytyczne na temat psychoanalizy freudowskiej i jungowskiej. A skoro sam powiedziałeś, że Bradshaw powtarza po nich, to powinno Ci to wystarczyć, żeby wyrobić sobie zdanie." - Nieprawda. Nigdy nie napisałem, że Bradshaw czerpał z Freuda! Z Junga- owszem); nie odnosisz się merytorycznie do różnych kwestii, tylko skupiasz się na urazie, której według Ciebie ode mnie doznałeś (też radzę nad tym popracować, bo to jest bardzo dziecinne :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: )

Poza tym piszesz kategorycznie w pierwszym poście, że to "pseudonauka", a nie masz na to absolutnie żadnych argumentów (poza tym, że ktoś tam w USA pozwał rodziców bezpodstawnie, a inny myślał, że ma dziecko w środku; i jeszcze coś tam o szatanie) , każesz mi poczytać krytyczne materiały, których sam nie potrafisz znaleźć (za krytykę Junga i Freuda podziękuję, chyba jednak nie o tym tu roamawiamy) i zarzucasz ignorancję pomimo tego, że sam nie przeczytałeś żadnej książki w tym temacie oraz nazywasz toksycznym (milutko, no i znowu ma się nijak do tego, o czym rozmawiamy)

I jeszcze odnosząc się konretnie do kilku spraw, które poruszyłeś. Skoro terapia schematu i ACT są nieprzebadane, to czy- podobnie jak terapia "wewnętrznego dziecka" można je uznać za "pseudoterapie"? I w związku z tym dlaczego w spisie polecanych przez Ciebie materiałów znajdują się książki z tych nutrów? Dodam, że TERAPIA SCHEMATU CZERPIE GARŚCIAMI Z KONCEPTU WEWNĘTRZNEGO DZIECKA

I co do meritum, piszesz, że "w terapii tej nie podobają mi się jej podstawowe założenia tj. że na skutek przeżywanej traumy dziecko wypiera wspomnienie o niej/emocje z nią związane do nieświadomości, co potem objawia się w postaci zaburzeń" - to ABSOLUTNIE NIEPRAWDA. Nie jest to założenie terapii, nie mówiąc już o tym, że jest to podstawowe założenie. Traumy mogą, ale NIE MUSZĄ być wyparte. Mi np przez głowe nie przeszło szukanie JAKICHKOLWIEK wypartych traum- wystarczyło spokojnie za materiał do pracy traumy niewyparte.

Piszesz także: "Nie wierzę też, że można rozwiązać konflikt emocjonalny ukryty w nieświadomości poprzez regresję do etapu rozwojowego na którym było dziecko przeżywające traumę i leczenie poprzez wydobycie wspomnień/emocji związanych z traumą do świadomości". Znowu nieprawda. Owszem, niektóre techniki opierają się na regresji, ale podstawą nie jest w żadnym stopniu konflikt emocjonalny ukryty w NIEŚWIADOMOŚCI. W zdecydowanej większości bazuje się na ŚWIADOMYCH krzywdach.

Czyli w skrócie- skupiasz się na bardzo małym wycinku terapii, w dodatku nie do końca prawdziwym. Polecam przeczytać jeszcze raz posty moje i Enigmy, żeby dowiedzieć się lepiej na czym ta teoria polega :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - BlankAvatar - 22 Paź 2020

(22 Paź 2020, Czw 11:40)gosc123 napisał(a): "Tak jak wcześniej z "zaprzeczeniem" i "wyparciem", które dla Ciebie jest tym samym" - gdzie napisałem, że dla mnie to to samo???;

(21 Paź 2020, Śro 12:01)gosc123 napisał(a): czepianiem się jakichś mało istotnych kwestii (... czy wyparcie to tak naprawdę zaprzeczenie czy nie, itp. itd)
Z powyższej wypowiedzi wywnioskowałem, że nie widzisz większej różnicy między dwoma pojęciami, skoro zwrócenie uwagi na mieszanie tych pojęć jest według Ciebie mało istotne. Tak czy siak, dla meritum dyskusji jest to nieistotne, bo nie rozmawiamy o tym co kto wie, ale o terapii WDZ. W takim razie przyznaje Ci rację: moje założenie było nieuzasadnione i niesprawiedliwe - przyjmuję do wiadomości Twoje oświadczenie, że wiesz jaka jest różnica.

(22 Paź 2020, Czw 11:40)gosc123 napisał(a): Nigdy nie napisałem, że Bradshaw czerpał z Freuda! Z Junga- owszem);
Rzeczywiście, o Freudzie pisała Enigma. Jak chcesz, to możesz skupić się tylko na krytyce psychologii jungowskiej.

(22 Paź 2020, Czw 11:40)gosc123 napisał(a): skupiasz się na urazie, której według Ciebie ode mnie doznałeś (też radzę nad tym popracować, bo to jest bardzo dziecinne  )
Nie, ja nie czuję się urażony. Po prostu złapałem Cię na stosowaniu chwytów erystycznych (np. przypisywanie mi nieczystych intencji); tutaj możesz przeczytać więcej o przykładowych chwytach: https://realizatorzy.prv.pl/chwyty.html). Przykładowo, mój zarzut, że nie rozróżniasz wyparcia od zaprzeczenia można uznać za taki chwyt, bo nie miałem podstaw do tego, by taki sąd sformułować. Tłumaczyć się mogę tylko tym, że pomyliły mi się Wasze wypowiedzi.

(22 Paź 2020, Czw 11:40)gosc123 napisał(a): Poza tym piszesz kategorycznie w pierwszym poście, że to "pseudonauka", a nie masz na to absolutnie żadnych argumentów (poza tym, że ktoś tam w USA pozwał rodziców bezpodstawnie, a inny myślał, że ma dziecko w środku; i jeszcze coś tam o szatanie)
Tutaj zupełnie się nie rozumiemy. To że ktoś pozwał rodziców bezpodstawnie itd. nie świadczy o tym, czy metoda jest pseudonaukowa. Naukowe jest to, co zostało potwierdzone za pomocą naukowej metody. Powtarzałem to wielokrotnie.

(22 Paź 2020, Czw 11:40)gosc123 napisał(a): każesz mi poczytać krytyczne materiały, których sam nie potrafisz znaleźć (za krytykę Junga i Freuda podziękuję, chyba jednak nie o tym tu roamawiamy)
Bo mam realny problem by znaleźć coś odpowiedniego na temat samej terapii. Jak wpiszesz sobie "Alice Miller" do google scholar, to ciężko będzie znaleźć jakieś badania weryfikujące teorię stojącą za metodą lub choćby badania opisujące skuteczność. Skoro na jakiś temat nie ma badań naukowych, to chyba możemy to nazwać nienaukowym (jeśli pseudonauka brzmi zbyt pejoratywnie [i być może jest nieuzasadnione, bo przecież twórcy danej metody nie musi zależeć, by była naukowa]).

(22 Paź 2020, Czw 11:40)gosc123 napisał(a): I jeszcze odnosząc się konretnie do kilku spraw, które poruszyłeś. Skoro terapia schematu i ACT są nieprzebadane, to czy- podobnie jak terapia "wewnętrznego dziecka" można je uznać za "pseudoterapie"? I w związku z tym dlaczego w spisie polecanych przez Ciebie materiałów znajdują się książki z tych nutrów? Dodam, że TERAPIA SCHEMATU CZERPIE GARŚCIAMI Z KONCEPTU WEWNĘTRZNEGO DZIECKA
teorie stojące za tymi terapiami są jeszcze niezbyt dobrze ugruntowane naukowo (w znaczeniu, jeszcze niezweryfikowane w pełni). Są w nich elementy lepiej przebadane i są słabiej. To jest trochę jak z badaniem nowego leku - to jest proces, nie robi się tego z dnia na dzień. Pseudonauka, to coś co imituje naukę, ale w rzeczywistości nie jest rzetelnie badane. Gdyby zwolennicy ACT postanowili gremialnie zrezygnować z badań i obwieszczali, że ACT jest potwierdzoną naukowo terapią na wszystkie zaburzenia, to na pewno zbliżyliby się do pseudonauki. Tutaj warto dodać, że można badać skuteczność terapii, której teoria jest niepotwierdzona (podobnie jak z niektórymi lekami, których mechanizmów działania nie rozumiemy, ale stosujemy, bo są skuteczne). Tylko w takim wypadku trzeba mieć świadomość, że potwierdzenie skuteczności jakiejś metody, nie musi oznaczać prawdziwości teorii stojącej za nią (twierdzenie inaczej znowu byłoby nienaukowe).

(22 Paź 2020, Czw 11:40)gosc123 napisał(a): I co do meritum, piszesz, że "w terapii tej nie podobają mi się jej podstawowe założenia tj. że na skutek przeżywanej traumy dziecko wypiera wspomnienie o niej/emocje z nią związane do nieświadomości, co potem objawia się w postaci zaburzeń" - to ABSOLUTNIE NIEPRAWDA. Nie jest to założenie terapii, nie mówiąc już o tym, że jest to podstawowe założenie. Traumy mogą, ale NIE MUSZĄ być wyparte. Ja np. nie odnalazłem ŻADNYCH wypartych traum- wystarczyło spokojnie za materiał do pracy traumy niewyparte.

Piszesz także: "Nie wierzę też, że można rozwiązać konflikt emocjonalny ukryty w nieświadomości poprzez regresję do etapu rozwojowego na którym było dziecko przeżywające traumę i leczenie poprzez wydobycie wspomnień/emocji związanych z traumą do świadomości". Znowu nieprawda. Owszem, niektóre techniki opierają się na regresji, ale podstawą nie jest w żadnym stopniu konflikt emocjonalny ukryty w NIEŚWIADOMOŚCI. W większości bazuje się na ŚWIADOMYCH krzywdach.

Czyli w skrócie- skupiasz się na bardzo małym wycinku terapii, w dodatku nie do końca prawdziwym. Polecam przeczytać jeszcze raz posty moje i Enigmy, żeby dowiedzieć się lepiej na czym ta teoria polega
Niestety jest to prawda (zresztą nie napisałem, że traumy musza być wyparte), takie są podstawy teoretyczne tego podejścia (psychoanaliza/psychodynamika mówiąc w skrócie). To że w popkulturze (w praktyce terapeutycznej ?) zdaje się funkcjonować często wersja soft sprowadzająca się do pochwały spontaniczności i postulatu o porzucenie nadmiernego poczucia winy, to w sumie powinno mnie cieszyć. W załączniku umieściłem recenzję książek Miller napisaną przez psychoanalityka. Umieszczam ją nie jako argument za lub przeciw (bez komentarza czy się z recenzją zgadzam czy nie), tylko informacyjnie, żeby można było zrozumieć, że podejście mieści się w paradygmacie psychologii psychoanalitycznej. 


.pdf   Pobierz: brattemo1985.pdf (Rozmiar: 837,48 KB / Pobrań: 3)


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - Aion - 22 Paź 2020

Nie zapominajmy o fenomenologii. Treść myśli jest swoista dla danego podmiotu. Różnimy się słownikiem znaczeń, etykiet, ich desygnatów oraz całym balastem emocjonalnym z nimi związanym. Jeśli ktoś zdaje świadectwo z efektów terapii wewnętrznego dziecka to nie mam podstaw żeby mu nie wierzyć. Wiara w końcu jest istotnym predyktorem skuteczności jakichkolwiek zmian w życiu xd


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - BlankAvatar - 22 Paź 2020

Ale ja wierzę, że czytanie tych książek mogło pomóc gosciowi i Enigmie. Już to zresztą napisałem.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - Aion - 22 Paź 2020

A jakie to ma znaczenie? Nie ma chyba terapii na której sukces nie składałaby się masa zmiennych ubocznych i wątpię, że jesteśmy w stanie takie zmienne wyeliminować nie mając dostępu do czyichś myśli.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - BlankAvatar - 22 Paź 2020

Ale jakie co ma lub nie ma znaczenia?


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - Enigma23 - 22 Paź 2020

@BlankAvatar Pojęcie wyparcia jak najbardziej występuje w psychologii, a gdybym czekał na naukę i jej "badania/dowody" to do dzisiaj gnił bym w depresji.

Ujmę to tak: zanim zdecydowałem się na terapię przeczytałem mnóstwo publikacji i świadectw innych ludzi, więc wiedziałem czego się spodziewać i trochę liznąłem przy tym psychologii. Tak jak napisał @gosc123 miałem sobie wypisywać błędne myśłi i ich możliwe alternatywy, i wchodzić w ekspozycje, tak w dużym skrócie, tylko dopóki nie zmieniłem całego swojego myślenia, całej swojej psychicznej struktury to jedyne co mi to dawało to dodatkowe frustracje. Dopiero kiedy sam siebie zaakceptowałem i sam sobie powiedziałem, że to co czuję i czułem w dzieciństwie jest w porządku i normalne, dopiero wtedy mogłem zacząć działać z zadaniami, które dostawałem od terapeutki i w tej zmianie myślenia pomogły mi książki Bradshawa.

To co napisałeś o wyparciu i "regresji" świadczy moim zdaniem o tym, że nie do końca wiesz jak skomplikowane procesy zachodzą w ludzkich umysłach i jak łatwo można je "zaprogramować", a najlepszym wiekiem do tego "programowania" jest dzieciństwo i nie do końca wiesz jakie mózg człowieka: wyparcie, projekcja i przemieszczenie, reakcja upozorowana, racjonalizacja i intelektualizacja czy fiksacja, tego jest całe mnówstwo, niestety samo pojęcie mechanizmów obronnych wymyślił Freud, także tego...

Tu kolejna definicja wyparcia jaką znalazłem, tym razem w rozbiciu na wyparcie i zaprzeczenie:

"Wyparcie lub inaczej represja to jeden z mechanizmów obronnych znanych w psychologii. Jest to usunięcie ze świadomości myśli, uczuć, wspomnień itp., które przywołują bolesne skojarzenia. Wyparte myśli nadal istnieją, jednak nie są dostępne świadomości. 

Według Freuda wyróżnia się dwa rodzaje wyparcia:

wyparcie pierwotne - dochodzi do niego raz, w bardzo wczesnym etapie dzieciństwa, kiedy z nieświadomości wyodrębnia się świadomość. Pewne przeżycia lub emocje na bieżąco są niedopuszczane do świadomości. Takie zjawiska nigdy do niej nie docierają. 
wyparcie wtórne - o wyparciu wtórnym mówimy, kiedy zjawiska pojawiły się w świadomości, ale wtórnie zostały wypchnięte do nieświadomości.
Najczęściej wyparcie dotyczy emocji złości, uczucia niechęci czy impulsów agresywnych.

Wyparcie a zaprzeczenie - jakie są między nimi różnice?
Czymś innym niż wyparcie jest zaprzeczenie. Zaprzeczenie jest odmową dostrzegania rzeczywistości. Ten, kto zaprzecza, dostrzega prawdę, ale jej nie przyjmuje do wiadomości. Rzeczywistość przestaje być brana pod uwagę, zostaje zastąpiona fantazją.

Zaprzeczenie może być pierwszą reakcją człowieka na wieść o diagnozie lub śmierci bliskiej osoby. Zaprzeczenie służy przystosowaniu się do nowej trudnej sytuacji, ponieważ odracza na czas bardziej dogodny proces zmierzenia się z mocnymi uczuciami, które prędzej czy później, i tak nas dotkną.

Zaprzeczenie może jednak być też negatywnym działaniem naszego umysłu, na przykład kiedy osoba uzależniona od alkoholu zaprzecza temu, że naprawdę ma problem z alkoholem. Zaprzecza szkodliwości picia i temu, że alkohol jest przyczyną jej życiowych problemów."

Natomiast to co o wyparciu napisał Bradshaw, w dużym skrócie można ująć tak: jeśli rodzice sami mają zaburzenia, lub ich związek jest toksyczny, a jednocześnie wciskają do głowy dzieciakowi, że nie jest nic wart i wymagają od nich perfekcjonizmu, nawet jeśłi sami mają w danej sprawie braki i bezwzględnego szacunku tylko dlatego, że powołali je do życia to:

1. dziecko wskutek ciągłego odpychania od siebie tzw. "złych emocji" pozbywa się własnej osobowości, tej ciekawej i beztroskiej i albo samo wchodzi w rolę dorosłego, np. po to żeby podtrzymywać związek rodziców czy spełniać ich oczekiwania albo w ogóle jest nijakie i ma poczucie depersonalizacji.

"Zespół depersonalizacji-derealizacji charakteryzuje się występowaniem uporczywego i nawracającego poczucia oddzielenia i obcości wobec siebie, własnego ciała i/lub otaczającego świata. Towarzyszy mu poczucie jakościowej zmiany przeżywania, nierealności, odległości lub zautomatyzowania."

2. Staje się współzależne i nie potrafiące "przeciąć pępowiny", czyli usamodzielnić się, więc pozostają dorosłymi dziećmi (DDD) lub jakby to nazwali niektórzy ludzie, którze przez to nie przechodzili, stają się :Ikony bluzgi kotek:

Jedno i drugie prowadzi do trudności w nawiązywaniu i budowaniu relacji z innymi ludźmi przy czym żadna z tych dwóch potencjalnych konsekwencji nie jest reguła, bo ludzie są różni, czego Bradshaw jużnie dodał, ale to chyba w psychologii oczywiste i fakt, że tego nie zrobił nie jest próbą przepchnięcia swojej teorii jako prawdy absolutnej a samej metody jako jedynej słusznej formy terapii. Równie dobrze możesz się sam z siebie w+:Ikony bluzgi kurka:ć na tyle przerwać to błędne koło jeśli masz silną psychikę i wiedzę a wtedy nie będziesz potrzebował żadnej terapii.

Specjalnie używałem określeń metaforycznych, takich jak "przecięcie pępowiny" bo w psychologii jest ich sporo, np. "wewnętrzny krytyk", "dorosłe dziecko" i wg mnie fajnie one opisują sytuację i mogą niektórym, w tym mnie, rozjaśnić sprawę i pozwolić na przełamanie się np. w drodze terapii poznawczo-behawioralnej czyli zacząć wykonywać ekspozycje. Lubię takie podejście i często dzięki niemu np. odnajduję odniesienia do swoich problemów w sztuce, jak w piosence "dorosłe dzieci"

Jeśli chodzi o "regresje" to sorry, ale naprawdę uważam, że nie wiesz o czym piszesz:
1. w psychologii istnieją dwie odmiany regresji: patologiczna oraz adaptacyjna, najwyraźniej Ty opisujesz tą pierwszą, bo piszesz o tym jak o jakiejś wstecznej ewolucji, na zasadzie, że jak ktoś sobie na to pozowli to nagle usiądzie na podłodze, zacznie się bawić zabawkami i wołać "gu gu" z nadzieją, że to mu pomoże, bo przecież pan w książce napisał, żeby "cofnąć się" do dzieciństwa.
2. Bradshaw w dużej mierze do przyjrzenia się sobie jako dziecku z pozycji dorosłego, z nabytą wiedzą na dany moment, co ma ułatwić wybaczenie sobie swoich pewnych ułomności. Pisałem o tym wcześniej w ten sposób "co byś zrobił gdybyś spotkał dziecko które miało dokładnie takie dzieciństwo jak ty". Czyli masz dokonać tej "regresji", odczuć te emocje co wtedy, ale robisz to po to, żeby potem stwierdzić czy byłe one zasadne, z wiedzą taką jaką posiadasz teraz jako dorosły.

Na koniec dodam, że nie jestem jakimś fanatykiem ani Bradshawa, ani Freuda ani Junga ani nikogo innego. Zacząłem ten wątek w dobrej intencji, bo może komuś takie tłumaczenie tego co zachodzi w człowieku jakie jest w tych książkach czy na kanałach które podlinkowałem pomoże tak jak mi. Niestety, tak jak napisał @gosc123, myślę, że tą pseudonauką i pojechaniu po tym autorze mogłeś wiele osób skutecznie zniechęcić.
Co do Freuda, którego wmiesazałem do tej dyskusji, to nie moja wina, że jak tylko się wklepie coś w google dot. psychologii, to teorie gościa pojawiają się na pierwszej stronie i że inni psychologowie tak często na nim bazują.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - gosc123 - 22 Paź 2020

@BlankAvatar
"przyjmuję do wiadomości Twoje oświadczenie, że wiesz jaka jest różnica."

Nigdzie nie napisałem, że wiem jaka jest różnica:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Widzisz od jakiegoś czasu stosuję taką taktykę jak Ty- celem ukazania jej absurdalności i jałowości. Naprawdę w ten sposób można się przepychać w nieskończoność, nie skupiając się na istocie problemu.


"Tutaj zupełnie się nie rozumiemy. To że ktoś pozwał rodziców bezpodstawnie itd. nie świadczy o tym, czy metoda jest pseudonaukowa. Naukowe jest to, co zostało potwierdzone za pomocą naukowej metody. Powtarzałem to wielokrotnie."

W jakim celu zatem o tym pisałeś? Niewątpliwie miało to na celu zdyskredytowanie tej metody. 
Btw przeczytałem jeszcze raz Twoją początkową wypowiedz i znalazłem tam jeszcze taki oto kwiatek: "Problem w tym, że zwolennicy podchodzą do tego na poważnie, jakby gdzieś tam w mózgu serio siedziało sobie małe dziecko z woreczkiem niewyrażonych emocji i zapomnianych traum, i jak tylko się ten woreczek rozpruje (oczywiście po pogłębionej zagłębiającej się w bezkresnej głębi głębokościowej terapii*) to wszystko się ułoży (czytaj katharsis 2.0)."

Doprawdy nie mam pojęcia skąd Twoje przekonanie o tym co siedzi w głowach zwolennikom terapii. Mogę się takim nazwać i uwierz, nie podchodziłem do tego tak, jak to opisałeś. Użyłeś ponownie chwytu w celu ośmieszenia teorii.


[size=small] "[/size]Skoro na jakiś temat nie ma badań naukowych, to chyba możemy to nazwać nienaukowym (jeśli pseudonauka brzmi zbyt pejoratywnie [i])."

Tak, "pseudonauka" brzmi bardzo pejoratywnie, w Twoim słownictwie i lekceważącym tonie może być zresztą istota problemu. Zresztą pisałem to wcześniej- nie byłoby tej "dyskusji", gdybyś inavczej sformułował na początku swoją opinię na ten temat.


" Pseudonauka, to coś co imituje naukę, ale w rzeczywistości nie jest rzetelnie badane. Gdyby zwolennicy ACT postanowili gremialnie zrezygnować z badań i obwieszczali, że ACT jest potwierdzoną naukowo terapią na wszystkie zaburzenia, to na pewno zbliżyliby się do pseudonauki. "

Czyli według Ciebie tak wygląda definicja pseudonauki? Czy w przypadku WDZ do tego doszło- czyli twórcy celowo zrezygnowali z badań? Jeśli tak- z jakiego powodu? Jak odniesiesz się do tego, że koncept WDZ jest szeroko wykorzystywany w terapii schematu i ACT? Czy to w związku z tym obie terapie dyskwalifikuje?


"Niestety jest to prawda" 

Co konkretnie? To, że PODSTAWOWYM założeniem terapii jest odkrycie nieuświadomionych, wypartych krzywd z dzieciństwa? Jeśli tak, to na jakiej podstawie tak uważasz? Na podstawie załączonego artykułu jednego psychologa? (btw czy możesz proszę zacytować fragmenty, które o tym konkretnie mówią? Trochę nie chce mi się czytać 15 stron artykułu naukowego po angielsku).

Ale dobrze, załóżmy nawet, że takie są rzeczywiście te podstawowe założenia teoretyczne WDZ. Tylko że ja- po przeczytaniu kilku książek na ten temat i obejrzeniu wielu materiałów wideo jakoś tego podstawowego założenia w ogóle się nie mogłem doszukać (i o ile dobrze zrozumiałem, tak samo miał Enigma). Więc może rzeczywiście rozmawiamy o czymś zupełnie innym. Trudno mi tylko zrozumieć skąd konkretnie Ty czerpiesz wiedzę na ten temat. 


 "zdaje się funkcjonować często wersja soft sprowadzająca się do pochwały spontaniczności i postulatu o porzucenie nadmiernego poczucia winy"

Po raz kolejny- celowo, bądź nie- spłycasz bardzo mocno ten koncept. Jeszcze raz powtórzę, że nie tylko o spontaniczność i porzucenie poczucia winy tu chodzi. Odsyłam do naszych wcześniejszych postów w tym wątku.


[/i]


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - BlankAvatar - 22 Paź 2020

@Enigma23
a co jeśli ja rozumiem na czym polega wyparcie oraz regresja (nie musiałeś cytować definicji) i nadal nie wierzę w ich istnienie?

Co do Freuda, to dobrze, że go przywołałeś w dyskusji, bo przecież TWDZ też się opiera na freudowskiej psychoanalizie. gosc123'wi nie spodobało się, że stwierdziłem, że on o nim wspomniał (miał rację, nie wspominał).

Wierzę w Twoje szczere i szlachetne intencje. Po prostu uznałem, że warto wspomnieć, że ta terapia nie jest zbyt solidnie zrobiona (od strony naukowej, żeby nie było) i że oprócz pozytywów może przynieść negatywy np. w postaci pozwu sądowego jak ktoś sobie "przypomni" wypartą traumę. Innym problemem jest też to, że podejście było wykorzystywane do tworzenia mało konstruktywnego kultu ofiary (na zasadzie, że gdyby nie traumatyczne dzieciństwo [a traumatyczne miałoby być niemal każde dzieciństwo, bo nie chodzi tu o ekstremalne traumy], to każdy byłyby szczęśliwy i wszystko wina rodziców [zdaje się, że Miller to nawet wierzyła, że holocaust jest skutkiem traum jakie niemieckie społeczeństwo doświadczało dorastając]). Ale pomijając te ekstremalne przykłady: jeśli metoda jest słabo zbadana, to w sumie nie wiadomo na czym miałaby polegać jej skuteczność, albo czy jest skuteczna w ogóle. Chyba warto nad takimi rzeczami się zastanawiać, zamiast przyjmować daną metodę bezkrytycznie. Ale dla mnie to i tak jest już super jak ktoś podchodzi do tych pomysłów z dystansem i potrafi wykorzystać je, by polepszyć sobie życie.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - BlankAvatar - 22 Paź 2020

(22 Paź 2020, Czw 16:10)gosc123 napisał(a): Nigdzie nie napisałem, że wiem jaka jest różnica
Widzisz od jakiegoś czasu stosuję taką taktykę jak Ty- celem ukazania jej absurdalności i jałowości. Naprawdę w ten sposób można się przepychać w nieskończoność, nie skupiając się na istocie problemu.
no dobrze. uznajmy, że takie przepychanki nic nie wnoszą i nie ma sensu dalej tak robić.

(22 Paź 2020, Czw 16:10)gosc123 napisał(a): W jakim celu zatem o tym pisałeś? Niewątpliwie miało to na celu zdyskredytowanie tej metody.
Tak, napisałem to w celu zdyskredytowania metody, która przyjmowana bezkrytycznie prowadziła do poważnych, negatywnych konsekwencji.

(22 Paź 2020, Czw 16:10)gosc123 napisał(a): Doprawdy nie mam pojęcia skąd Twoje przekonanie o tym co siedzi w głowach zwolennikom terapii. Mogę się takim nazwać i uwierz, nie podchodziłem do tego tak, jak to opisałeś. Użyłeś ponownie chwytu w celu ośmieszenia teorii.
Fakt, nie mam wglądu w zbiorową jaźń zwolenników tej metody. Każdy zwolennik metody może mieć w głowie inne wyobrażenie czym ta metoda jest. Skoro już obaliliśmy istnienie zbiorowej jaźni, to skupmy się na konkretnej osobie: Alice Miller.

(22 Paź 2020, Czw 16:10)gosc123 napisał(a): Tak, "pseudonauka" brzmi bardzo pejoratywnie, w Twoim słownictwie i lekceważącym tonie może być zresztą istota problemu. Zresztą pisałem to wcześniej- nie byłoby tej "dyskusji", gdybyś inavczej sformułował na początku swoją opinię na ten temat.
No dobrze, w takim razie TWDZ jest nienaukowa. Czy jest również pseudonaukowa, to nie chce mi się rozstrzygać.

(22 Paź 2020, Czw 16:10)gosc123 napisał(a): Czyli według Ciebie tak wygląda definicja pseudonauki? Czy w przypadku WDZ do tego doszło- czyli twórcy celowo zrezygnowali z badań? Jeśli tak- z jakiego powodu? Jak odniesiesz się do tego, że koncept WDZ jest szeroko wykorzystywany w terapii schematu i ACT? Czy to w związku z tym obie terapie dyskwalifikuje?
Pseudonauka stara się imitować naukę. Nie oznacza to, że trzeba zrezygnować z badań, żeby dostać taką łatkę. Można też kłamać, że się bada lub używać nieadekwatnych narzędzi lub w sposób nieadekwatny - podczas badań. Jeśli w teorii jest jakiekolwiek twierdzenie, którego nie da się udowodnić, to ta część teorii (lub być może cała teoria, to pewnie zależy od tego jak ważne jest jakieś twierdzenie dla danej teorii) będzie nienaukowa lub będzie miała status hipotezy. Jeżeli autorzy podejścia otwarcie stwierdzą, że jakaś część teorii jest jeszcze niepotwierdzona, to wtedy część tej teorii będzie miała charakter hipotetyczny. To jest normalne, ciężko stworzyć teorię od podstaw, która od razu będzie kompletna. W nauce teorie budowane są raczej po kawałku, bo to trudna sprawa. Jeśli jednak autorzy metody będą ignorować fakt, że jakieś centralne dla teorii stwierdzenie nie jest udowodnione i będą udawać, że wszystko jest w porządku, to -jak pewnie można już się domyślić- będą zbliżać się do pseudonauki.

(22 Paź 2020, Czw 16:10)gosc123 napisał(a): Co konkretnie? To, że PODSTAWOWYM założeniem terapii jest odkrycie nieuświadomionych, wypartych krzywd z dzieciństwa? Jeśli tak, to na jakiej podstawie tak uważasz? Na podstawie załączonego artykułu jednego psychologa? (btw czy możesz proszę zacytować fragmenty, które o tym konkretnie mówią? Trochę nie chce mi się czytać 15 stron artykułu naukowego po angielsku).

Ale dobrze, załóżmy nawet, że takie są rzeczywiście te podstawowe założenia teoretyczne WDZ. Tylko że ja- po przeczytaniu kilku książek na ten temat i obejrzeniu wielu materiałów wideo jakoś tego podstawowego założenia w ogóle się nie mogłem doszukać (i o ile dobrze zrozumiałem, tak samo miał Enigma). Więc może rzeczywiście rozmawiamy o czymś zupełnie innym. Trudno mi tylko zrozumieć skąd konkretnie Ty czerpiesz wiedzę na ten temat. 
Naprawdę nie wiem co mam odpisać. Nie mam wpływu na to co czytasz i jakie wnioski z tego czytania wyciągasz.

(22 Paź 2020, Czw 16:10)gosc123 napisał(a): Po raz kolejny- celowo, bądź nie- spłycasz bardzo mocno ten koncept. Jeszcze raz powtórzę, że nie tylko o spontaniczność i porzucenie poczucia winy tu chodzi. Odsyłam do naszych wcześniejszych postów w tym wątku.
Ja wiem, że tam jest więcej. Z tą wersją soft, to chodzi mi, że bez przesadnego zagłębiania się w psychologię głębi.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - Enigma23 - 22 Paź 2020

@BlankAvatar Nie czytałem książek Alice Miller ale Bradshaw przywołał ten jej przykład. Tutaj przegięła ale jestem na tyle przytomny, żeby wyłapywać takie rzeczy i jednocześnie nie skreślać od razu metody czy danej książki czy artykułu. Bradshaw twierdzi, że zaczął to szerzej propagować, bo metoda okazała się skuteczna dla niego, bo sam miał ojca alkoholika, który opuścił rodzinę, po czym z kolei czuł dużą presję ze strony matki. Być może Alice też ma tego typu historię i pisząc swoje publikacje "eksperymentowała na sobie", po czym uznała, że świat byłby lepszy gdyby wszyscy stosowali to co ona. To się zdarza kiedy ktoś bardzo cierpi i nagle coś go z tego cierpienia wyciągnie. Nie znam jej historii i nie pisze tego po to, żeby ją bronić, ale zmierzam do tego, że niektóre wpisy czy teorie, nie muszą być złe a ich twórca nastawiony tylko na oskubanie naiwniaków z kasy. Przyswajając tego typu rzeczy trzeba zachować dystans i zdrowy rozsądek. I myślę, że tu się zgadzamy

Szczerze mówiąc, jak słuchałem co mówi Kinga z kanału który poleciłem, o tym, że pisała listy do siebie z młodości to strzeliłem facepalma, ale pomyślałem, że poszperam głębiej (może to jakaś intuicja. :Stan - Uśmiecha się:). No i obejrzałem z 3/4 jej filmików, z wieloma rzeczami się zgadzałem i wywoływały we mnie duże emocje a z innymi zupełnie się nie zgadzałem. Pomyślałem sobie, że skoro to z czym się zgadzam wywołuje we mnie emocje to coś jest na rzeczy więc postanowiłem zajrzeć jeszcze głębiej i tak trafiłem do Bradshawa. Uznałem, że potrzebuję bardziej wiarygodnego źródła niż dziewczyna z YouTube. O jego programach nie wiedziałem wtedy. Ponownie z kilkoma rzeczami się nie zgadzałem ale inne wywołały u mnie silne emocje tak jakby pisane były o mnie więc pomyślałem, że czas sprawdzić jak to jest. Żadnych listów nie pisałem, nadal mam do tego mieszane uczucia ale medytacje, przy których człowiek ma się "cofać" do tego swojego dzieciństwa pomogły mi się otworzyć na wykonywanie ekspozycji z mojej właściwej terapii prowadzonej przez terapeutę a arkusze z jego książki pomogły mi bardziej niż te arkusze z terapii poznawczo-behawioralnej.

Bradshaw w wielu miejscach zaznacza, że dobrze jest uczęszczać na terapię a nie polegać tylko na jego książce a nawet konsultować jego pomysły ze swoimi terapeutami i faktycznie tak jest, że to jakby się uzupełnia. Dzięki temu "uznaniu swoich krzywd" zmniejszył się mój lęk na ekspozycje, które są bardzo ważne, może najważniejsze, ale jednak czułem, że są ponad moje siły przed poznaniem terapii z wewnętrznym dzieckiem, a także stałem się bardziej luźny w relacjach z ludźmi z pracy a co za tym idzie zwiększyła się w niej moja efektywność.

Przez programowanie w poprzednim poście miałem na myśli to, że człowiek ma pretensje sam do siebie, że jest taki a nie inny, bo to naturalne kiedy przez całe dzieciństwo mu się mówi, że jest taki i taki i nie da sobie rady w dorosłym życiu. Wtedy to dorosłe życie i świat zewnętrzny staje się zły i kojarzy tylko z ciągłą walką o przetrwanie, kiedy relacje z ludźmi wyglądają nie tak jak potrzeba to wtedy właśnie człowiek zaczyna myśleć, że chyba faktycznie jest coś nie tak. Żeby taki "program" zastąpić innym, to trzeba dużego wysiłku, nie wystarczy znać definicje i podejrzeć od innych jak się zachowywać. Ludzie którym powiedziałem o swoim problemie czasem mówili "masz taką wiedzę, widzisz jak zachowują się inni, więc masz przykłady z góry i w czym problem? Wprowadź to w życie i tyle". Nie wystarczy wiedzieć, trzeba to poczuć, poczuć swoją wartość, zrozumieć, że ma się wpływ na własne życie i zaufać sobie, swoim odczuciom i w tym mi pomogła lektura Bradshawa, chociaż i tak jeszcze długa droga przede mną.

Pisząc ten wątek nie przyszło mi do głowy, że ktoś może odbierać coś zbyt dosłownie, nie zrozumie metafor i zdawałem sobie też sprawę, że autorzy nie są idealni, bo to też tylko ludzie


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - BlankAvatar - 22 Paź 2020

jak dla mnie to jest naprawdę super, że wyciągnąłeś z tego podejścia coś, co pozwoliło Ci sobie pomóc. Cieszę się, że nie zabrakło Ci krytycyzmu, którego brakowało Bradshawowi, psychologom, psychoterapeutom, dziennikarzom i sądownictwu, by bezkrytycznie zajmować się wypartymi traumami.

Co do tego programowania i pretensji do siebie o swoje problemy psychiczne, to raczej nie spotkasz się ze szkołą psychoterapeutyczną, która będzie wmawiała Ci poczucie winy. Przywoływany tutaj Richards też ileś czasu poświęcił, żeby przekonać słuchacza swoich kaset, że ten nie powinien się obwiniać i że zmiana zajmuje czas. Oczywiście, jestem w stanie przyjąć do wiadomości, że jakaś forma terapii zawiodła w tym, by Cię przekonać, wzbudzić w Tobie motywację i pomóc. Chciałbym, żeby istniała jakaś jedna forma terapii (albo jeszcze lepiej - jedna książka, bo to wygodna forma), która mogłaby pomóc każdemu w każdym momencie życia, no ale tak fajnie niestety nie jest.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - gosc123 - 23 Paź 2020

To ja- kończąc już powoli swoje wywody i jednocześnie mając nadzieję, że jednak mimo wszystko wszyscy tutaj zgadzamy się co do pewnych kwestii, czyli:
- nie należy przyjmować teorii wewnętrznego dziecka bezkrytycznie
- w żadnym razie nie należy brać jej dosłownie
- nie należy bezpodstawnie podawać rodziców do sądu :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
- pomimo tego wszystkego terapia ta może być pomocna, szczególnie jeśli się w to głęboko wierzy :Stan - Uśmiecha się:

(btw- myślę, że punkty te można zastosować do dowolnej terapii, czy nurtu);

Muszę jednocześnie odnieść się jeszcze do jednej kwestii:
@BlankAvatar napisał: "podejście było wykorzystywane do tworzenia mało konstruktywnego kultu ofiary (na zasadzie, że gdyby nie traumatyczne dzieciństwo [a traumatyczne miałoby być niemal każde dzieciństwo, bo nie chodzi tu o ekstremalne traumy], to każdy byłyby szczęśliwy i wszystko wina rodziców"

Chciałbym zaznaczyć, że zarówno Miller, jak i Bradshaw wielokrotnie podkreślali, że nie należy obwiniać rodziców, nie o to w tym wszystkim chodzi. Co więcej- obwinianie to jeden z elementów toksyczności. Tak, jak napisał Enigma, autorzy zdawali sobie sprawę, że rodzice często sami byli ofiarami złego wychowania i należy im współczuć, a toksyczne schematy przechodzą z pokolenia na pokolenie. I nie można obwiniać autorów, że niektórzy zrozumieli to w opaczny sposób.
To, o co chodzi- to prawo "dziecka" do żałoby po utraconym dzieciństwie- czyli do smutku, żalu, ale także i gniewu na opiekunów, że do tego dopuścili (gniewu wyrażanego w "bezpieczny", niebezpośredni sposób-  np. poprzez pisanie listów, które nie zostają wysłane, itp.). To trochę tak, jak w przypadku straty bliskiej osoby- jeśli nie odbędzie się odpowiedniej żałoby, to będzie to w późniejszym życiu powracać.

A co do tego: [size=small] [/size]"Miller to nawet wierzyła, że holocaust jest skutkiem traum jakie niemieckie społeczeństwo doświadczało dorastając]" to nie jestem pewien, czy jakiejś prawdy w tym nie ma... Ale nie wchodźmy może w ten temat :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

PS1. Nie miałem pojęcia, że teraz cytowanie Freuda, czy Junga to już teraz gruby obciach :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Będę miał to na uwadze :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

PS2. Z tym wyparciem- nie chce mi się doszukiwać w internecie w naukowych publikacjach czy to prawda, czy nie, ale coś mi się do końca nie chce wierzyć, że to absolutna bujda. Gdyby tak było, to pojęcie to nie funkcjonowałoby chyba powszechnie w psychologii

PS3 Blank- mądry z Ciebie chłopak, ale mam wrażenie, że trochę jesteś za bardzo przywiązany do sztywnych norm teoretycznych i jakichś swoich przekonań. Myślę, że w życiu warto czasem popuścić i dać się trochę ponieść- nawet jeśli coś jest nie do końca naukowo przebadane :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: To taka moje obserwacja i mam nadzieję, że mi wybaczysz tę dygresję :Stan - Uśmiecha się:

PS4. Pani z kanału "Planeta Serca"- zakochałem się :Stan - Uśmiecha się: Aż żałuję, że w przeszłości nie miałem takich terapeutek, człowiek by się może bardziej starał :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


 


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - BlankAvatar - 23 Paź 2020

(23 Paź 2020, Pią 10:14)gosc123 napisał(a): PS3 Blank- mądry z Ciebie chłopak, ale mam wrażenie, że trochę jesteś za bardzo przywiązany do sztywnych norm teoretycznych i jakichś swoich przekonań. Myślę, że w życiu warto czasem popuścić i dać się trochę ponieść- nawet jeśli coś jest nie do końca naukowo przebadane  To taka moje obserwacja i mam nadzieję, że mi wybaczysz tę dygresję
No po prostu tak mam, że nie podchodzę do kwestii zdrowia psychicznego lekceważąco. Nie dostrzegam różnicy między "zdrowiem psychicznym" i "somatycznym". Jakbym poszedł do szpitala z covidem i silnymi dusznościami, to oczekiwałbym, że lekarz zaleci mi terapię tlenową, zamiast wlewów z wody utlenionej, bo sympatyczny pan Zięba z Youtube mówił, że to super sprawa. Oczywiście nie sądzę, że naprawdę chciałbyś, żeby Twój lekarz kierował się fantazją zamiast wiedzą, tylko zastanawia mnie jak to jest, że jeśli już mowa o terapii psychologicznej, to wiedza przestaje być już tak istotna.. Myślę, że z związku z tym, że masz poczucie, że TWDZ pomogła i czując pewną wdzięczność i lojalność, trudno Ci przyznać, że może być szkodliwa. Jak już wielokrotnie powtarzałem, to sam Bradshaw promował szkodliwe elementy terapii, a nie jacyś dziwni, bezimienni ludzie bez wyobraźni.

Ad "sztywnych norm teoretycznych", jak dla mnie to na "rynku" jest nawet miejsce dla niesprawdzonych terapii (o ile nie są zbyt głupie) , jeśli wszyscy graliby w otwarte karty i pacjenci byliby informowani, że dana metoda nie jest zbyt dobrze sprawdzona. Jako że obecnie znane metody terapeutyczne nie są w stanie pomóc każdemu, to nie widziałbym problemu w tym, żeby wątpliwe metody były zalecane, gdy te sprawdzone zawiodą - na wzór stosowania leków eksperymentalnych, gdy podstawowe terapie zawodzą. Odnajduję nieporównywalnie więcej sensu w tym, by kierować się wiedzą i zaczynać od metod najlepiej sprawdzonych i kończyć na tych wątpliwych. Nie widzę za to zbyt wiele sensu w tym, by w wyborze terapii kierować się intuicją/fantazją/przypadkiem, bo to tak jakby wpuścić dziecko na zaplecze apteki, żeby sobie dobrało leki wedle uznania.

Ot, takie moje sztywne przemyślenia.


RE: Terapia z wewnętrznym dzieckiem - gosc123 - 23 Paź 2020

Myślę, że z związku z tym, że masz poczucie, że TWDZ pomogła i czując pewną wdzięczność i lojalność, trudno Ci przyznać, że może być szkodliwa

Otóż nieprawda- ja bardzo chętnie poznam argumenty przemawiające za szkodliwością tej metody. Problem polega na tym, że nie potrafiłeś takich przedstawić- ani cytując naukowe źródła, ani te pochodzące z własnych przemyśleń. 
Argument, że to może być szkodliwe dlatego, że ktoś traktuje ten koncept dosłownie przemilczę, bo jest dla mnie absurdalny.
To, że podstawowym założeniem metody jest odkrywanie nieuświadomionych krzywd- owszem, jeśli ktoś idzie z takim założeniem na terapię, albo co gorsza takie założenie ma terapeuta- i za pomocą jakichś voodoo technik dochadzą razem z kilentem do "ukrytych" prawd, a następnie mszczą się za to na rodzicach w sądzie- owszem, zgadzam się, że to może być szkodliwe. Ja nigdy nie pomyślałem, że takie jest podstawowe założenie terapii (swoją drogą- także nie potrafiłeś udowodnić, że tak naprawdę jest, poza podaniem jednego naukowego artykułu, z którego nie chciałeś zacytować odpowiedniego fragmentu, więc mam prawo powątpiewać, że rzezcywisćie on o tym traktował).

(Zupełnie na marginesie- czy mogę przypuszczać, że doznałem krzywdy, której nie jestem świadomy? Tak, wydaje mi się, że mam prawo tak przypuszczać. Otóż mój ojciec był alkoholikiem także przed tym, jak ukończyłem 4 rok życia, czyli od kiedy mniej więcej pamiętam rzeczy z dzieciństwa. Więc myślę, że jakaś krzywda działa mi się także wtedy. Czy jest moim celem dotarcie do tych prawd i zemszczenie się za to na rodzicach? Absolutnie nie i zupełnie nie o to tu chodzi).

Tak czy inaczej- jeśli dotrzesz jednak do tych krytycznych materiałów, to podeślij je, ja jestem otwarty, żeby poznać bardziej krytykę, bądź potencjalną szkodliwość metody.
Podobnie chętnie poznam co takiego szkodliwego, bądź nieetycznego zrobił Bradshaw. Bo tego też nie ujawniłeś. Czy celowo wprowadzał klientów w błąd? Czy unikał naukowego przebadania metody pomimo usilnych próśb środowiska? Jedyny konkret, który przedstawiłeś, to to, że się dorobił fortuny- tak jakby wszyscy psychologowie z "naukowych" nutrów pracowali charytatywnie... Naprawdę chętnie dowiem się co takiego zrobił. I piszę to bez uszczypliwości, bo o ile przyznaję się, że w znaczny sposób zmienił moje życie, to nie znaczy to, że muszę przyjmować bezkrytycznie wszystko to, co zrobił.


"Odnajduję nieporównywalnie więcej sensu w tym, by kierować się wiedzą i zaczynać od metod najlepiej sprawdzonych i kończyć na tych wątpliwych"

Ale przecież dokładnie taka była droga moja i Enigmy- zaczęliśmy od CBT, która okazała się w naszym przypadku nieefektywna, dlatego poszukiwaliśmy innych metod. Ja z własnego doświadczenia mogę napisać, że niektóre elementy CBT były dla mnie absurdalne (jak wspomniane wcześniej wypisywanie "za" i "przeciw" negatywnych myśli), inne uwłaczające mojej godności (jak np. "wytykanie" przez terapeutę moich błędów poznawczych). 
Ale myślę, że nikt z nas nie chce tutaj nikogo zniechęcać do CBT- pomimo tego, że akurat ze znalezieniem krytycznych materiałów na temat CBT- także naukowych- nie ma najmniejszego problemu.
Więc jeśli komuś pomaga CBT lub jakikolwiek inny "naukowy" nurt (swoją drogą- jakie są te naukowo przebadane i rekomendowane terapie poza CBT także się nie dowiedziałem pomimo kilkukrotnego powtórzenia pytania), absolutnie jestem za tym, żeby z tego korzystał!


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.