Wygrałem po wielu latach! - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Pomoc (https://www.phobiasocialis.pl/forum-3.html) +--- Dział: Pozytywne historie (https://www.phobiasocialis.pl/forum-23.html) +--- Wątek: Wygrałem po wielu latach! (/thread-33247.html) Strony:
1
2
|
RE: Wygrałem po wielu latach! - Kra_Kra - 15 Wrz 2020 (12 Wrz 2020, Sob 11:08)U5iebie napisał(a): Nie wiem k...a, szukam sobie powodu dla którego innym się udaje, a mi cały czas nie. Bo serio, ja czytając takie historie czuję tylko i wyłącznie frustrację. Ja wiem że trzeba się zmuszać i skupiać na najbliższych celach, to to co cały czas robię i co radzili mi terapeuci, tylko jak już kiedyś tu pisałem, ja nie czuję się żebym cokolwiek z tego miał, to jest tylko i wyłącznie zmuszanie się do co raz większej ilości rzeczy. Ile k...a można? Ile trzeba? Obecny terapeuta lubi mi pierd***lić, że czeka mnie długa kilkuletnia terapia. Niedobrze mi od tego. Podobnie mam. Zwłaszcza jak czytam o tych wszystkich ludziach z poważnymi niepełnosprawnościami, z wielkimi tragediami życiowymi za sobą, którzy mimo to osiągają sukces. A ja mam życie tak przeciętne, że jprdl... nawet żadnego uzasadnienia dla swojego nołlajfienia! RE: Wygrałem po wielu latach! - Jasiu1234 - 15 Wrz 2020 @KamilWro Po prostu Sebixy z małych miast i wsi szukały chłopca do bicia. Jako, że zawsze miałem swój świat i trzymałem się sam, pasowałem idealnie. Nikt nigdy mnie nie bronił. Ale nie sądzę, żeby mój przypadek był szczególny, czytałem wiele podobnych opisów. Mogło być gorzej, bo na przykład nie doświadczyłem przemocy seksualnej. Nie zostałem też szczególnie ciężko pobity, bo po tym przypadku kiedy mnie duszono nie miałem poważnych obrażeń. Internet i facebook raczkowały, więc nie zostałem zaszczuty w cyberprzestrzeni (a to jest dopiero prze****ne). Ale fakt, dopiero po wyleczeniu chłodno na to patrzę, bo te wspomnienia przez lata mnie prześladowały, uważałem, że świat uwziął się na mnie i każdy mnie nienawidzi. To nie ja byłem ciotą, tylko oni tchórzliwymi ścierwami. Nie dosyć, że atakowali słabszego, to jeszcze w grupie. Pamiętam, jak jeden dostał pięścią w twarz od gościa ze starszej klasy i pół lekcji płakał. Inny dostał z liścia w twarz też od kogoś z innej klasy, nie zareagował w żaden sposób. Inny na propozycję solówy od gościa z klasy równoległej powiedział "nie" i stracił rezon, a najwięcej do mnie startował z łapami. Jeszcze jeden lubił pajacować, a jak go ktoś starszy o kilka lat stawiał do pionu, trząsł się ze strachu. To nie są twardziele, choć bardzo chcą, by inni tak myśleli. Co do niektórych karma wróciła. Jeden siedzi w więzieniu, drugi zginął w wypadku samochodowym, trzeci rozwiódł się z żoną i po utracie części majątku ponoć został bezdomnym alkoholikiem, inny spędził kilka lat w Monarze, jeszcze inny wyemigrował do Niemiec czy UK, tam został ciężko pobity i podobno nie widzi na jedno oko. Dowiedziałem się tego wszystkiego od gościa z gimnazjum, który co prawda często mnie wyśmiewał, ale fizycznie jakoś nie tykał. Spotkaliśmy się przypadkiem w pociągu i gadaliśmy ponad 3 godziny. Tym razem ani słowa kpiny, przeciwnie, odnosił się do mnie z dużym szacunkiem. Film widziałem dawno temu, jeszcze przed pamiętnymi urodzinami. Ogromnie mnie poruszył, wiele sytuacji było podobnych, inne zaczęły mi się intensywnie przypominać przez następne 2 tygodnie. Po obejrzeniu filmu byłem tak naładowany emocjami, że musiałem iść na długi spacer, a potem upiłem się wódką na sen (a miałem ojca w pamięci, rzadko mi się zdarzało pić). Ale więcej takich potrzeba, trzeba wstrząsać ludźmi, żeby uświadamiać im takie problemy jak nasze, bo w społeczeństwie ich świadomość jest bardzo niska. Reżyser Życia na youtube też ma dobry content. @Kra_Kra A co robisz, żeby to zmienić? RE: Wygrałem po wielu latach! - Kra_Kra - 16 Wrz 2020 (15 Wrz 2020, Wto 18:23)Jasiu1234 napisał(a): @Kra_Kra A co robisz, żeby to zmienić?Pisałam już w wielu wątkach na forum, więc nie będę znowu spamować swoją biedahistorią. RE: Wygrałem po wielu latach! - Jasiu1234 - 16 Wrz 2020 Terapia zaliczona? RE: Wygrałem po wielu latach! - Zasió - 16 Wrz 2020 @Kra_Kra Musisz najpierw uzależnić sie od porno. Bo kluczem do sukcesu jest roczny no-fap. Tzn. w przypadku kobiet to pewnie sie jakoś inaczej musi nazywać... RE: Wygrałem po wielu latach! - Bobek90 - 17 Wrz 2020 Może też zacząć grać na giełdzie i wygrać te setki tysiące PL na mieszkanie. Jak wieść gminna niesie, wygranie domu na giełdzie leczy fobie skuteczniej niż viagra impotencje. --- @Jasiu1234 Dzięki za post, przeoczyłem go. Pierwsze słyszę o tej terapii Richardsona. Ta terapia jest przetłumaczona na jakikolwiek język poza angielskim czy trzeba ściągnąć jakieś lewe tłumaczenie z neta? Możesz w skrócie napisać o co w niej chodzi? To jest zwykła ekspozycja, czy coś jeszcze? Nie wierze w takie terapie książkowe, ale z drugiej strony pomysł mojej terapeutki na poprawę mojej sytuacji to założenie konta na tinderze. RE: Wygrałem po wielu latach! - Zasió - 17 Wrz 2020 Też pierwsze słyszę o terapii RICHARDSONA. Coś nowego, trzeba to jednak sprawdzić! RE: Wygrałem po wielu latach! - U5iebie - 17 Wrz 2020 (17 Wrz 2020, Czw 7:29)Bobek90 napisał(a): Nie wierze w takie terapie książkowe, ale z drugiej strony pomysł mojej terapeutki na poprawę mojej sytuacji to założenie konta na tinderze. Jak masz dobry wygląd (a często piszesz, że masz), to może by pomogło, wtedy pewnie będziesz miał okazję na jakieś spotkania, wtedy wystawiasz się na lęk i masz dobry materiał, na którym możesz pracować z terapeutką. Jak wyglądasz słabo i będziesz miał mało lajków to szybka droga do utwierdzenia się w przekonaniach, że nikomu się nie podobasz, nikt cię nie polubi, jesteś brzydki, nieinteresujący, nie umiesz gadać z ludźmi, nie ma szansy na to że kiedyś kogoś poznasz, to jednak mocno wzmacnia poczucie bezwartościowości. xP Ten drugi wariant co prawda też może być tematem do pracy z terapeutą, ale jednak wydaje mi się trochę bardziej hard way. xP Tak więc, w mojej ocenie Tinder tak samo może pomóc jak i zaszkodzić. xP Zależy od osoby, szczęścia, nie skreślałbym z góry rady terapeutki, na Tinderze na pewno można się pobawić, bez dużych oczekiwań i jako jedna z aktywności obok innej pracy terapeutycznej. Jeszcze zależy jak bardzo aktywny ktoś jest społecznie i towarzysko, tak naprawdę lepsza aktywność na tinderze, niż żadna, ciężko pracować, i pacjentowi i terapeucie, nad relacjami, kiedy tak naprawdę na co dzień nie ma się za bardzo z nikim kontaktu. Nie do końca da się pracować nad czymś czego nie ma, dlatego najpierw trzeba doprowadzić do jakiegokolwiek uaktywnienia w tej swerze. Dlatego oddział całodobowy to dobre rozwiązanie, jeśli ktoś może sobie pozwolić na coś takiego, tam czy Ci się to podoba, czy nie, jesteś skazany na codzienny kontakt z innymi obcymi ludźmi. xD RE: Wygrałem po wielu latach! - Bobek90 - 17 Wrz 2020 Nie mówię że nie masz racji bo to samo mi powiedziała terapeutka. Jedno to poczucie że jest się atrakcyjnym dla płci przeciwnej, druga kompletnie odmienna to podobanie się sobie samemu. Ale zrobię zrobię. Sam jej obiecałem na ostatniej wizycie że zrobię. --- Aleś ty złośliwy Zasiu. A ja myślałem że ty taki tylko do kobiet. RE: Wygrałem po wielu latach! - BlankAvatar - 17 Wrz 2020 @ idź trollować do wątków o niczym RE: Wygrałem po wielu latach! - KamilWro - 17 Wrz 2020 (14 Wrz 2020, Pon 22:20)Jasiu1234 napisał(a): Nie, na kursie spadochronowym poznałem kolegę, który pomógł mi ogarnąć pracę programisty i polecił dobry kurs. W jakich technologiach programujesz? RE: Wygrałem po wielu latach! - Zasió - 17 Wrz 2020 (17 Wrz 2020, Czw 11:03)Bobek90 napisał(a): Aleś ty złośliwy Zasiu. A ja myślałem że ty taki tylko do kobiet.Żeby życie miało smaczek.... A co, tylko dziewczyny lecą na łobuzów? RE: Wygrałem po wielu latach! - Jasiu1234 - 19 Wrz 2020 @Bobek90 Nie Richardsona, a Richardsa. Jest pełna, 20-tygodniowa polska wersja w formie PDF, Wujek Google służy radą To typowa terapia poznawczo-behawioralna, czyli polega na stopniowej zmianie myślenia. Fundamentem terapii jest najpierw zatrzymywanie, a potem "odwracanie" negatywnych myśli obecnych u każdej osoby z fobią. Uczysz się też podważać ich wiarygodność. Czasochłonne, ale warto. Całość terapii to około 5-6 miesięcy, ale warto kontynuować. Ale planujesz jeszcze pożyć te 5-6 miesięcy, prawda? Dlaczego więc nie miałbyś być szczęśliwszy? Z Tinderem uważaj, bo jak Ci nie będzie szło, to możesz się zniechęcić. Podobno stosunek facetów do kobiet tam to 4:1. Dziewczyny robią tam bardzo ostrą selekcję ze względu na ilość chętnych. U5iebie dobrze to opisał. Najpierw zmiany w głowie, potem na zewnątrz. @BlankAvatar To nie trolling, tylko mentalność kraba. Nie ma on na tyle samozaparcia, żeby zmienić swoje życie, to próbuje zniechęcić innych pod nieudolnym płaszczykiem sarkazmu. Wyraźnie nie może przeboleć, że komuś się udało, a jemu nie. Po prostu niektórzy ludzie kierowani zawiścią robią wszystko, żeby innym się nie udało. Mamy doskonały przykład - najpierw gość ot tak zarzuca mi wymyślenie historii, a potem próbuje prowokować do pyskówek. Jako iż przez mój brak szacunku do ludzi z taką postawą nie będę podejmował z nim dyskusji, proponuję nie dawać mu atencji, której wyraźnie tak pragnie. Niech się macza we własnym sosie @KamilWro Głównie Java. Ale staram się w miarę możliwości oddzielać życie prywatne od zawodowego, więc nie wejdę w szczegóły. Próbuję określać siebie przez moje hobby i rodzinę, niż przez pracę. Każdemu polecam takie podejście. RE: Wygrałem po wielu latach! - BlankAvatar - 20 Wrz 2020 niestety masz racje, ale dobrze ze nie dajesz sobie zajsc za skore RE: Wygrałem po wielu latach! - Jasiu1234 - 04 Paź 2020 Witajcie kochani, Pogrzebałem trochę w archiwum internetowym i znalazłem post o terapii Richardsa, który przekonał mnie do jej rozpoczęcia. Przykleję go niżej: "A więc to jest mój długo zapowiadany temat :-) Tytułem wstępu napiszę, że terapia trwała u mnie dłużej niż 10 tygodni, bo dla lepszego zapamiętania każdą sesję przerabiałem przez co najmniej 9 dni, czasem przedłużałem nawet do 12, gdy czegoś nie rozumiałem lub nie wyrobiłem się któregoś dnia z zadaniami. Terapię rozpocząłem dnia 08.08, zakończyłem 23.11. Aha, i jeszcze jedno - tygodnie są trochę dziwnie oznaczone, więc jakoś wyszło, że zamiast 10 sesji było 11 Czy warto było? No jasne, że tak! :-) Musicie jednak wiedzieć o jednej rzeczy - nie będziecie wyleczeni zaraz po skończeniu terapii. Nie będę tutaj obiecywać cudów-niewidów, jeśli latami tkwiliśmy w negatywnym i depresyjnym myśleniu, to wyjście z tego nie jest kwestią kilku tygodni. Proces leczenia musi trwać powoli, ale stopniowo, krok po kroku. Nie ma innego wyjścia. Mimo tego terapię uważam za rewelacyjną. Po raz pierwszy w życiu naprawdę uwierzyłem, że będę zdrowy, a próbowałem już farmakoterapii, hipnoterapii, wizyty u psychologa. Jestem wręcz pewien (a pewność tę szacuję na jakieś 95%), że w przyszłym roku będę zdrowy. Zostałem pozytywnie nastrojony, a właściwe nawyki myślowe zaczynają wypierać te dawne, fobiczne. Niemal nie czuję napięcia, moje mięśnie są rozluźnione jak nigdy, idąc przez miasto czy rozmawiając z obcymi ludźmi czuję kolosalną różnicę. Prawie się nie wkurzam, jeśli już to następuje złość jest wyraźnie mniejsza i ustępuje znacznie szybciej niż przed leczeniem. I największy w mojej opinii sukces - całkowicie wyeliminowałem użalanie się nad sobą. Ujmę to tak - mój umysł sam to eliminuje. Jeśli przychodzi mi do głowy dawna myśl sugerująca, jakim to rzekomo jestem nieudacznikiem, natychmiast w jej miejsce pojawia się myśl racjonalna i realistyczna, pewnie i zdecydowanie przecząca myśli negatywnej. Mam wrażenie, że odbywa się to jakby bez mojej kontroli, jakby ta myśl pozytywna pojawiała się sama z siebie, a nie na wskutek mojej woli. Już się nie dołuję, a nawet, jeśli mam jakiś powód do smutku (który wcześniej przeżywałbym parę ładnych dni, a nawet dłużej), to gorszy nastrój jest bardzo słaby, trwa krótko i jest bardzo łatwy do wyeliminowania poprzez zajęcie się czymś innym albo odwrócenie myśli od nieprzyjemnego zdarzenia. Nie tylko pozytywne i racjonalne myśli zastępują negatywne, ale też zmieniła się moja wola - ja po prostu nie chcę użalać się nad sobą i nie widzę w tym sensu. Powoli zaczyna ustępować prokrastynacja. Trochę mniej odkładam i trochę łatwiej mi się zmobilizować. Efekty niestety nie są bardzo zadowalające i prawdopodobnie będzie to jedno z ostatnich zaburzeń, które ustąpi. Nie ma jednak złego, co by na dobre nie wyszło - przynajmniej będzie wiadomo, że jestem już zdrowy Przyszłość zaczyna nabierać barw. Już nie jest przerażającym, nieznanym zbiorem niebezpiecznych zdarzeń, porażek i przykrych emocji. Stała się oczekiwaniem pełnego zdrowia psychicznego, pewności siebie i ciekawością długofalowych skutków terapii. Czuję, że zaczynam odzyskiwać kontrolę nad swoim życiem i pracować nad sobą, co mocno zaprocentuje za kilka miesięcy, stając się uwieńczeniem długiej i wytrwałej pracy. Zaczynam mieć własne zdanie. Mniej uwagi przywiązuję do opinii innych, zaczynam chcieć samemu podejmować decyzje i ponosić za nie odpowiedzialność. Powoli, ale stopniowo rodzi się pewność siebie i wysokie poczucie własnej wartości. Pierwsze efekty terapii pojawiają się po jakimś miesiącu, może trochę wcześniej. Zacząłem wtedy z wolna wierzyć w możliwość wyleczenia, stałem się troszkę mniej nerwowy. Jednocześnie właśnie ten pierwszy miesiąc jest najtrudniejszy w terapii, bo wymaga największej motywacji, a nie przynosi tak rewelacyjnych efektów, jakie pojawiają się później. Silna motywacja pochodząca tylko i wyłącznie z własnego umysłu pojawia się stopniowo i jest wyraźna gdzieś tak w 7-9 tygodniu. Wtedy już nie chciałem porzucać terapii. Może inaczej, nie wyobrażałem sobie tego. Nie miałem zamiaru zaprzepaścić całej swojej pracy, tym bardziej, że efekty były już wyraźne. Właśnie wtedy pojawia się wiara w wyzdrowienie, z czasem przechodząc niemal w pewność i spokojne oczekiwanie efektów. W tym czasie techniki, których się uczycie na terapii, w większości są już w miarę przyswojone i wszystko pięknie w waszym umyśle robi się praktycznie samo i bez zmuszania się Które techniki uważam za najskuteczniejsze? Zdecydowanym liderem wszechwag jest zatrzymywanie negatywnych myśli, odwracanie od nich uwagi i zastępowanie ich myślami racjonalnymi. Jest to jednocześnie technika najtrudniejsza, gdyż wymaga ciągłej samokontroli, pilnowania się i przede wszystkim woli, bo przez kilka pierwszych tygodni ciężko te myśli zatrzymywać, a wpajanie myśli racjonalnych powoduje opór umysłu. Może być i tak (u mnie było), że czasem po prostu nie będzie Wam się chciało zatrzymywać negatywnych myśli i pozwolicie im swobodnie płynąć - spokojnie, one i tak stają się coraz słabsze. Po kilku, kilkunastu dniach osłabione myśli mogą wracać ze zdwojoną siłą. Wtedy na odsiecz przychodzi rozdział "Dwa konkurujące ze sobą połączenia nerwowe w mózgu", który bardzo podnosi na duchu i tłumaczy kilka niezwykle istotnych rzeczy. Po mniej więcej dwóch miesiącach negatywne myśli zaczynają automatycznie być zastępowane przez myśli pozytywne, jak napisałem wyżej, dzieje się to bez naszego zmuszania się, zupełnie naturalnie i swobodnie. Ponieważ depresyjne i katastrofalne myślenie jest podstawą fobii społecznej, macie wtedy wyraźny sygnał - fobia słabnie i znajduje się w odwrocie. Wtedy po prostu dobijacie ją myślami racjonalnymi, ale o tym wszystkim w dalszych tygodniach terapii :-) W trzecim tygodniu będziecie mieć nakaz rozpoczęcia medytacji - bezwzględnie się go trzymajcie, bo przyda się później. Pojawi się bowiem również znakomita technika "Rozluźnij się i daj stresowi odejść". Zaczęła działać mniej więcej po trzech tygodniach, ale jej działanie stopniowo się wzmacnia. Jest decydująca w zmniejszeniu napięcia mięśni i spokojniejszym przechodzeniu przez stresujące sytuacje. Istotne jest również "wolne mówienie" tylko, że trwa to dość długo. Jeśli się jąkasz, zacinasz, nie wiesz, co powiedzieć, to również się do tego przyłóż. Początkowo poświęcałem na to 10 minut, w drugim tygodniu 15, w trzecim i później 20. Pomaga ;-) Czytajcie dużo afirmacji (ja czytałem i czytam nadal po 10 dziennie). I tu mała uwaga - w drugim tygodniu musicie wybrać po jednej afirmacji z każdego działu, zapamiętać je i powtarzać jedną po drugiej za każdym razem, gdy zatrzymacie myśl negatywną. Żmudna to praca, ale bardzo skuteczna na dłuższą metę. Ogólnie terapia ma w sobie więcej skutecznych technik i wyraźnie widać, że opracował ją ktoś, kto zna się na rzeczy. Moja ocena: 8/10. Jedną jedynkę odejmuję za trochę dziwne oznaczenie tygodni i nie zawsze zrozumiałe tłumaczenie poszczególnych technik. Bardzo pomogło mi streszczenie terapii, które gdzieś kiedyś zdobyłem. Drugą jedynkę odejmuję za to, że oryginalna terapia ma 20 tygodni, a przetłumaczony tekst to nieco ponad połowa całości. Mimo wszystko nie umniejszam pracy człowieka, który podjął się niewątpliwego wysiłku tłumaczenia tego wszystkiego i chcę jednocześnie tym postem i swoją pracą nad sobą złożyć hołd Jego pracy nad przełożeniem oryginału terapii na język polski. Dziękuję w imieniu swoim, ludzi, których ta terapia wyleczyła oraz tych, których wyleczy i których mam nadzieję zmotywuję do podjęcia się wysiłkowi uzdrawiania się poprzez swój własny przykład. Napiszę jeszcze, co skłoniło mnie do podjęcia terapii (podszedłem do niej 3 raz, 2 razy przerwałem wcześniej). Po prostu i zwyczajnie przemyślałem swoje dotychczasowe życie i skonfrontowałem je z moim możliwym przyszłym losem, który nastąpiłby, gdybym nadal był fobikiem, Wniosek był prosty - czegokolwiek chciałbym się podjąć, cokolwiek chciałbym osiągnąć, wyleczenie się jest bezwzględnie konieczne. Plik z terapią może mieć albo 49, albo 53 strony. Ten z 53 stronami w ostatnim tygodniu zawiera nieźle zapowiadającą się technikę, więc jeśli ktoś jest zainteresowany, poproszę o PW z mailem - w bonusie dorzucę streszczenie terapii, które fajnie wyjaśnia niektóre zagadnienia i pozwala lepiej je opanować i zrozumieć (ma 15 stron). Jakbyście mieli pytania, to śmiało, obojętnie, czy w postach, czy na PW. Odpowiem na wszystkie ;-) Na zakończenie chciałem pozdrowić niektóre osoby Przede wszystkim PureBlack, a także ania_to_ja, dziwna93, kermitthefrog, Mrrrukocia, nieves, sportiste, kritya, hiawatha, dzama, Scottie, alma, FanMusic, ambientna, frog, Magda87, i innych. No i jakże mógłbym zapomnieć o Urthon i Pan Sherlock H. za wytrwałe podejmowanie dyskusji ze mną, na tematy mniej lub bardziej polityczne? :-) Pozdrawiam i Ciebie, czytelniku. Życzę Wam wszystkiego najlepszego, mam nadzieję, że wielu z Was pójdzie w moje ślady!" Mam nadzieję, że to dodatkowo was zmotywuje. Mam jednak pytanie: czy ktoś był użytkownikiem tamtego forum i znał użytkownika trololo89 osobiście? Próbowałem go kiedyś odszukać, żeby mu podziękować, niestety niedawno dotarła do mnie smutna informacja. Podobno ten chłopak kilka lat temu wyemigrował do Holandii i jakoś niedawno zginął w wypadku samochodowym. Czy ktoś mógłby to potwierdzić? Dziewczyna z którą rozmawiałem nie znała go osobiście, podobno dostała taką informację od innej osoby. Ktoś coś wie na ten temat? RE: Wygrałem po wielu latach! - KamilWro - 04 Paź 2020 (04 Paź 2020, Nie 10:25)Jasiu1234 napisał(a): Na zakończenie chciałem pozdrowić niektóre osobyKilka znajomych nicków, nawet z reala RE: Wygrałem po wielu latach! - Jasiu1234 - 04 Paź 2020 @KamilWro A samego autora wątku znałeś? Bo z tego co słyszałem to w samochód, którym jechał ten chłopak wjechała ciężarówka, kierowca miał zginąć na miejscu a ciężko ranny trololo89 po trzech dniach w szpitalu. Tak mi powiedziała ta dziewczyna, ale nie mogę w żaden sposób potwierdzić tej informacji. Wiesz coś może na ten temat? Szukałem z nim kontaktu, żeby mu podziękować i z nim porozmawiać. To jego post mnie tak zmotywował, być może to dzięki niemu zaszedłem tu, gdzie teraz. Szkoda by było, żeby po tak wspaniałej walce tak źle skończył i to jeszcze nie w swoim kraju... RE: Wygrałem po wielu latach! - KamilWro - 04 Paź 2020 @Jasiu1234, jakie forum masz na myśli? Ja myślę o forum o nieśmiałości, niektóre osoby miały takie same nicki na wielu forach. Nie znam trolololo89. RE: Wygrałem po wielu latach! - Jasiu1234 - 04 Paź 2020 @KamilWro fobiaspoleczna.info Takie niebieskie, od kilku lat nie istnieje. Zacytowany przeze mnie temat ponoć był dość popularny, tak jak sam użytkownik. Takie przynajmniej dostałem info. RE: Wygrałem po wielu latach! - gosc123 - 09 Paź 2020 Nieprawdopodobna historia! Też początkowo nie mogłem uwierzyć, że to prawda, ale kolejne odpowiedzi utwierdziły mnie w przekonaniu, że jednak tak Dla mnie największym szokiem jest zachowanie rodziny- nie dość, że wyżywanie się i bicie, to jeszcze, żeby pozwolić, żeby dziecko było bezdomne? W głowie mi się nie mieści... Utrzymujesz teraz jakikolwiek kontakt z rodziną? Tak czy inaczej- ogromne gratulacje, fajnie wiedzeć, że takie historie się zdarzają i można się podnieść nawet z największego dołka- dla mnie to mega inspiracja! Cieszę się, że się gałąź złamała i fajnie, że znalazłeś kovhającą dziewczynę- coś takiego to ogromne szczęście Kurde ja robiłem kiedyś terapię Richardsa- wydaje mi się, że dość rzetelnie, ale ze średnim skutkiem... Czy myślisz, że coś konkretnie było kluczem do sukcesu? Wspomniałeś o zmianie negatywnych myśli- jak to konrketnie robiłeś? Czy robiłeś to w myślach, czy przy pomocy pisania, czy innych narzędzi? Czy teraz z perspektywy uważasz, że musiałeś wtedy ostro za+ć., żeby coś osiągnąć? (12 Wrz 2020, Sob 5:55)czerczesow napisał(a):(11 Wrz 2020, Pią 17:48)Jasiu1234 napisał(a): Ten dzień zapamiętam na zawsze. 10.09.2016. Moje trzydzieste urodziny. I niedoszły koniec mojego życia. Od rana byłem pogodzony ze swoim losem. Poza zwykle towarzyszącymi mi uczuciami czułem coś w rodzaju... ulgi? Tak bym to opisał. Tego dnia całe moje cierpienie miało się skończyć. Kupiłem kilka metrów solidnego sznura, zawiązałem pętlę i przygotowałem wszystko zgodnie ze wskazówkami znalezionymi w internecie. Nie zamykałem moich spraw, nie pisałem listu pożegnalnego, nie zwolniłem się z pracy ani nie wyprowadziłem się z pokoju. Wszystko było mi już obojętne. Po prostu chciałem przestać cierpieć. W tamtym momencie myślałem tylko i wyłącznie o tym.Aż nie mogę uwierzyć w to co przeczytałem. Mój zamysł jest/był identyczny. Miejsce, metoda, urodziny, nawet sznur kupiłem. Poczułem się po tym zakupie spokojniej, ale nie wiem czy mam chęć z niego korzystać. Niesamowite jest to kiedy wie się, że nie jesteś się samemu z problemami, a nawet myśli innych i plany też bywają identyczne. To o czym napisałeś "chcieć przestać cierpieć". Bardzo często towarzyszy mi wyłącznie to uczucie. Z drugiej strony może całkiem nie wszystko jest zaprzepaszczone... Co jakiś czas myślę inaczej. Do urodzin jeszcze kilka ładnych tygodni, nie chcę wywierać na siebie presji, to głupota, Gratuluję Ci serdecznie tego, co osiągnąłeś. To naprawdę wyjątkowa, pokrzepiająca historia. Niewielu osobom udaje się tak fajnie ułożyć sobie tak trudne życie, ale jesteś jednak przykładem. Bardzo dużo dałeś mi do myślenia tym postem. Na pewno nie raz jeszcze do niego wrócę. Zwłaszcza w trudnych momentach. Kurde, jakoś zaniepokoiło mnie to, co napisałeś... Trzymaj się stary, mam nadzieję, że nie zrealizujesz swojego pomysłu- jak widzisz da się wyjść nawet z największej beznadziei, życzę Ci żebyś dał radę RE: Wygrałem po wielu latach! - Jasiu1234 - 11 Paź 2020 (09 Paź 2020, Pią 12:48)gosc123 napisał(a): Nieprawdopodobna historia! Też początkowo nie mogłem uwierzyć, że to prawda, ale kolejne odpowiedzi utwierdziły mnie w przekonaniu, że jednak tak Dla mnie największym szokiem jest zachowanie rodziny- nie dość, że wyżywanie się i bicie, to jeszcze, żeby pozwolić, żeby dziecko było bezdomne? W głowie mi się nie mieści... Utrzymujesz teraz jakikolwiek kontakt z rodziną? Nie, definitywnie zerwałem kontakty po wyrzuceniu mnie z domu. Nie potrzebuję toksycznych ludzi w swoim życiu, kimkolwiek by oni nie byli. Pokrewieństwo nikomu nie daje jakiegokolwiek prawa do krzywdzenia i zadawania bólu. Teraz jestem szczęśliwy, z nimi na pewno nie byłbym. Nie wiem, jak ją robiłeś, natomiast wiem, że wiele osób robi ją na odpie**ol - przeczytać, przeskoczyć przez kolejne tygodnie, rzucić na bok i powiedzieć "to nie dla mnie" albo "to mi nie pomoże" i wrócić do siedzenia całymi dniami w pokoju przed komputerem. Wiele osób bez ogródek się przyznaje, że tak robiło. Masz przykład nawet w tym temacie - gość zarzucił mi kłamstwo, próbował niby to żarcikami i heheszkami podważyć to, co pisałem i sprowokować do wymiany zdań, w wyniku której zapewne zakładał, że utwierdziłby siebie i innych, że jakakolwiek próba wyjścia z FS jest bezcelowa. Taka próba potwierdzenia własnego światopoglądu i odebranie innym motywacji. Tylko, że tak nic się nie zmieni. Nic i nigdy. Tu trzeba się przyłożyć. Nie zapier***ać, ale robić. Nie intensywność, ale systematyczność jest najważniejsza i podobna zasada rządzi na przykład nauką języków obcych. To wcale nie musi być godzina czy dwie dziennie, choć warto pamiętać o zaleceniach terapii przez cały dzień (odpieranie negatywnych myśli). Co do Twojego pytania - odpieranie myśli w głowie (i odwrócenie uwagi poprzez robienie czegoś innego), afirmacje najlepiej zapisywać i czytać na głos (można od razu ćwiczyć wolne mówienie). Możesz napisać coś więcej? Jak najwięcej szczegółów? Zadam niżej kilka pytań: 1. Jak długo robiłeś terapię? 2. Ile razy dziennie czytałeś i ćwiczyłeś? 3. Ile czasu dziennie na nią przeznaczałeś? 4. Na którym tygodniu skończyłeś? 5. Czy "skracałeś" tygodnie, na przykład poświęcając na jeden 3-4 dni? 6. Czy którykolwiek tydzień pominąłeś? 7. Czy po wyjściu na zewnątrz w stresowej sytuacji lub tuż po niej próbowałeś odpierać negatywne myśli czy pozwalałeś im "swobodnie płynąć"? 8. Jaki rodzaj medytacji wybrałeś w 3 tygodniu? Słuchałeś jakichś materiałów czy przerabiałeś w myślach? 9. Co robiłeś przez resztę dnia? 10. Uprawiasz sport lub oddajesz się jakiemuś hobby? 11. Co jesz na codzień? RE: Wygrałem po wielu latach! - Użytkownik 102314 - 11 Paź 2020 Wow, kawał historii. Dało mi to trochę do myślenia. Też miałem nieciekawe dzieciństwo. Było na tyle źle że teraz nawet nie wiem kim jestem i co lubię. Dopiero zaczynam to odkrywać. Fajnie ze opisałes swoją historię i że ma ona szczęśliwe zakończenie. Dałeś mi nadzieję że się da. Chciałbym żeby i mi się udało. Jeszcze raz dzięki za post. RE: Wygrałem po wielu latach! - gosc123 - 12 Paź 2020 No i słusznie, że zerwałeś kontakt, mysle, ze to dobra decyzja Generalnie mam wrażeni często, że w dysfunkcyjnych rodzinach najgorzej mają ci najmłodsi. Też jestem najmłodszy i zauważam, że u mnie w rodzinie im ktoś młodszy tym większe problemy- niestety. Najstarszy brat to "bohater" rodziny, pozostali albo kozły ofiarne, albo "niewidzialne" dzieci... Hm, co do terapii Richardsa, powiem szczerze, że nie wszystko pamiętam, bo to było jakieś 5 lat temu. Wydaje mi się, że robiłem wszystko systematycznie, poświęcałem ok 30 minut dziennie na czytanie tych materiałów i przerabiałem wszystko po kolei. Do niektórych rzeczy nie miałem przekonania- to był pewnie jeden z problemów. Np "slow talk"- mi ludzie mówili, że zasypiają, gdy coś opowiadam, pomyślałem, że gdybym jeszcze zwolnił, to by pewnie nie wybudzili się ze śpiączki Albo to, że inni ludzie nie widzą mojego stresu, albo o wiele mniej niż sobie wyobrażamy. U mnie było odwrotnie- często czułem się w miarę OK, a miałem pytania czy wszystko w porządku, bo źle wyglądam. Było też w tej terapii o tym, żeby zostawić przeszłość w spokoju i skupić się na terażniejszości. Myślę, że to jednak nie jest słuszna koncepcja- myślę, że niestety, żeby się w pełni wyleczyć należy trochę się pobabrać w przeszłości- przeżyć nieprzeżyte emocje, wyrazić złość, smutek, czy żal, itp.. Więc tak chyba nie do końca we wszystko wierzyłem. Także pamiętam, że czytałem te teksty do znudzenia, ale jakoś tego nie "czułem" do końca. Tzn rozumiałem o co chodzi, ale tak jakoś trudno mi to było przełożyć na życie i zastosować w praktyce. Teraz z perspektywy wydaje mi się, że problemem było to, że to zatrzymywanie negatywnych myśli traktowałem jako coś łatwego, jaki jeden z wielu elementów układanki- że wystarczy temu poświęcić kilka tygodni i zrobione. Teraz wiem, że to cholernie trudne i to praca na lata (przynajmniej w moim przypadku). Te schematy myślowe i zachowania są tak silnie zakorzenione, że wymaga to ogromnego wysiłku, żeby się im przeciwstawić i zrobić zamiast tego coś pożytecznego. To miałem zresztą bardziej na myśli pytając o "za+". Mam wrażenie, że w terapii nie było wystarczająco wyakcentowane jak trudna to praca i jakiego wysiłku wymaga- więc trochę zbyt leceważąco do tego podchodziłem. Teraz radzę sobie z tym trochę lepiej i wyraźniej widzę o co z tym chodzi. Pomocne jest dla mnie szczególnie uświadamianie sobie, że w ten sposób po prostu krzywdzę samego siebie- a nie chcę tego robić, bo jestem dla siebie najważniejszy. Z drugiej strony w tamtym momencie miałem wrażenie, że ten Ruchards to jest mój jedyny prawdziwy przyjaciel. Byłem wtedy w mocnym dołku- po tym, jak mnie zostawiła dziewczyna, wcześniej zaniedbałem znajomych i swoje pasje, wszystko wydawało się beznadziejne. Na pewno to nie pomogło. Więc ta terapia to była taka moja deska ratunku, której się uczepiłem. Poza tym spędzałem dzień na pracy (gdzie też ciężko mi się było skupić), rozmyślaniu, marazmie i depresji Jednym z elementów terapii była także stopniowa ekspzycja. Zapisałem się w tym celu na terapię grupową fobii społecznej. Niestety to była dla mnie porażka. Rzucaliśmy się na eksperymenty, na które nie byłem do końca gotowy, nie ten etap. Poza tym terapeutka była chyba trochę zawiedziona moim progresem- pamiętam, jak po tym, jak raz poszliśmy na escape room, pytała co się ze mną stało, dlaczego byłem czerwony Nic nie odpowiedziałem, ale w środku się gotowałem, ", przecież bez powodu tutaj nie jestem, mam coś co się nazywa fobią społeczną, to chyba normalne, że się czerwienię??" Po tym doświadczeniu trochę mi spadła samoocena i nadzieja na "szybką" poprawę. Pamiętam, że przerobiłem do końca terapię, ale już z o wiele mniejszym entuzjazmem. Teraz, po wielu latach dopiero zaczynam lepiej rozumieć niektóre rzeczy- np. właśnie zatrzymywanie negatywnych myśli. Jestem także po terapii grupowej DDA, jakiejś terapii na fobię z VR i niezliczonych godzin u terapeutów indywidualnie. Postęp niewątpliwie jest, ale wciąż w sytuacjach społecznych czuję to, co kiedyś- dlatego zazdroszczę Ci, że tak sprawnie Ci z tym poszło, to naprawdę sztuka Co do medytacji- chyba przerabiałem jakąś starszą wersję, bo nie była tam o medytowaniu jako elemencie obowiązkowym. Była jakaś relaksacja, ale z tego, co pamiętam jako element dodatkowy. No chyba, że znowu coś źle zrozumiałem Tak czy inaczej- medytuję codziennie już przez rok- ostatnio za Twoją radą ogarniam trening autogenny - całkeim to fajne, może przynieść efekty. U mnie problemem z medytacją jest to, że nie mogę tej samej przerabiać miesiącami- po jakimś czasie mi się nudzi, zaczynam wyprzedzać w myślach wypowiadane słowa i nie jest to efektywne. Ty przerabiałeś tę samą medytację cały czas? Nadal praktykujesz? Z aktywnością jest u mnie dobrze- gram w piłkę, chodzę na siłownie, codziennie robię co najmniej 5 tys kroków i staram się wykonać jakąć aktywność fizyczną. Wprowadzam też stopniowo nawyki żywieniowe- nie jem fast foodów, słodyczy, piję wodę zamiast napojów słodzonych, itp. Ale z wagą i tak jest problem- tzn udało mi się zrzucić przez ostatnie kilka miesięcy 4 kg, ale wciąż nie wyglądam tak, jakbym chciał. Pewnie to już kwestia wieku- mam 35 lat i o pewne rzeczy teraz znacznie trudniej niż kiedyś RE: Wygrałem po wielu latach! - Jasiu1234 - 27 Mar 2021 @gosc123 I jak tam? Wróciłeś do terapii? Mi się ostatnio udało namówić dwie osoby, które rozpoczęły zmianę swojego życia. A tydzień temu kolega, któremu poleciłem to mniej więcej w czasie gdy zakładałem ten temat zadzwonił z podziękowaniami. RE: Wygrałem po wielu latach! - Quantanamera - 25 Sty 2022 @Jasiu1234 Chryste człowieku, aż się popłakałem od twojej historii A mam aktualnie 30 lat... Łzy mi lecą jak na jakimś filmie z Hollywood... Po prostu siedzę i płacze. Moja historia jest podobna troszeczkę jak twoja tylko że ty naprawdę byłeś budłowany. Ja też niestety odstałem w kość od hamów i oszołomów. Zostałem przez jakiś czas totalnie upokorzony w klasie, pod koniec gimnazjum. Tych emocji było za wiele, weszła mi foba "bycia gorszym, że coś we mnie jest nie tak". Poprzednio trochę mi dokuczali dresiasze z "mocnej" ekipy, nikomu z nich za bardzo nie mogłem zrobić mimo iż byłem dość silny i okazało się po solówce z jednym typem że "dobrze się bije". Ale ja już w 3 gim. czułem się hmm szybciej dorosłem, dla mnie bicie się było plebejskie... Wcześniej byłem dosyć ostrym i wesołym dzieciakiem. Czasami coś tam się na osiedlu zdarzyło ale to spływało po mnie jak po kaczce. Niestety po tym klasowym upokożeniu i potem jak poszedłem do innego liceum gdzie chcieli zrobić ze mnie "debila klasowego" wpadło mi przeczucie że "jestem jakiś inny, gorszy, że co oni do mnie mają?". I tak ciągnie się to za mną bardzo długo... Miałem epizod nerwicy od pracy w której był notoryczny mobbing z którym nic nikt nie robił. Wyszedłem z niej o własnych siłach. Wiem że nauczyłem się "wypierać" emocje, uciekać od nich. Aktualnie stosuje Technikę Uwalniania Hawkinsa. Zaczyna mi to powoli pomagać ale jak ty zmagam się z uzależnieniem od porno które było lekiem "przed emocjami" w sensie ucieczką. Teraz jestem na 75 dniu. Dzisiaj np, miałem mega flatline aż mnie głowa bolała. Teraz jak to piszę czuje się lepiej. Ale jest ciężko jak diabli... Mam niesamowicie wiele wypartych emocji, gniewu, żalu itp. Ja w porównaniu do ciebie nigdy nie myślałem o samobójstwie, nawet jak było najgorzej. Zawsze miałem myśl że by uszkodzić "kogoś", przelać te emocje na świat zewnętrzny... Ale o sobie nigdy nie miałem samobójczych myśli. Ja mam strach, strach przed ostracyzmem społecznym, tak bardzo boję się sytuacji tego kolejnego upokorzenia przez grupę. Gdzie wszyscy się z ciebie śmieją i znikąd pomocy... Tak bardzo się kurna tego boję . Mimo iż logicznie wiem że mogę takie sytuacje sam stwarzać... Niesamowity szacunek i podziw dla ciebie że z tego wyszedłeś. Mam pytanie - czy utrzymujesz kontakt z rodziną? Współczuję bo do takiego piekła to trzeba mieć niefart trafić... Czasami myślę że bóg nie istnieje, że to pierdoły opowiadane z pokolenia na pokolenie by nas kontrolować. Bo jak bóg może pozwalać żeby dziecko trafiało do takiego piekła? |