Życie na własny rachunek - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Szkoła, studia, praca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-20.html) +--- Wątek: Życie na własny rachunek (/thread-4339.html) |
Re: Życie na własny rachunek - Snufkin - 30 Mar 2010 anikk napisał(a):Ja sobie wyobrażam, że kupuję (prawie) nowe mieszkanie i je urządzam razem z moim facetem....Ech... American dream. Aż się rozmarzyłem. anikk napisał(a):Idiotyczne, bo te moje plany, nigdy nie zależą ode mnie, nie wiem czemu tak wymyślamWcale nie idiotyczne. Zwyczajne. Moim zdaniem to pozytywne, że myślisz o samodzielności w taki sposób. Zgodzę się z lolkiem, że wyprowadzka i samodzielne życie to powinien być przemyślany finansowo i życiowo plan a nie ucieczka. Chociaż pewnie bywa i tak, że ucieczka jest najlepszym życiowym planem... Re: Życie na własny rachunek - Jas - 31 Mar 2010 Szczerze? nie wyobrażam sobie ni jak pracy i życia na własny rachunek w tym kraju. Zamierzam wyjechać za granicę, może na początek trafię do jakichś wspólnych domków z innymi ludźmi - może to też będzie jakieś przełamanie się w kontaktach, jak nie, zawsze można za miesiąc-dwa wrócić i spróbować innego miejsca. Przy okazji zwiedzić kawałek świata i może zarobić trochę więcej niż w Polsce. No i dreszczyk emocji i ryzyka może akurat w moim przypadku mi pomoże Re: Życie na własny rachunek - Empty Space - 31 Mar 2010 Ja zacznę życie na własny rachunek, lecz najpierw zgromadzę pieniądze. Właśnie zbieram jakiś skromny kapitał początkowy. Wystarczy niewiele, by coś kupić taniej, a sprzedać drożej. Mam do tego jakiś tam dryg, więc z pewnością sobie w życiu poradzę... ale niepewność zawsze jakaś tam jest. Re: Życie na własny rachunek - lolek - 31 Mar 2010 trash napisał(a):przy bardziej stabilnych finansach i partnerce kupuję mieszkanie ... wiążę się kredytem na 30 lat w jakimś zasyfiałym PRL-owskim bloku, kto wie czy w przeciągu kilku lat nie nastąpi bida, bezrobocie, prawdziwy kryzys i inflacja a i pewnie dzieci się jakieś pojawią ... poza tym jestem podwójnie uwiązany ... kredytem i związkiem... to już nawet nie masochizm ... zbieranie złomu i chlanie nalewek zostaje ... no ewentualnie odsiadka za nie płacone alimenty Może to trochę tak zabrzmiało, że ja krytykuję wynajmowanie mieszkania, czyli w domyślę sugeruje wzięcie kredytu i kupienie własnego, ale szczerze mówiąc to nie to miałem na myśli Ja również boje się kredytów i męczyło by mnie poczucie, że jestem "na minusie".To znaczy ja nie twierdzę, że kredyt to samo zło, bo zdaje sobie sprawę, że ten lęk przed kredytami jest u mnie po części nieracjonalny, ale mimo wszystko nie chciałbym brać kredytu. Co więc proponuje? - Gromadzenie kapitału. Im więcej pieniędzy już mamy, tym większe szanse, że uda się go nam korzystnie/ bardziej korzystnie/ za***iście korzystnie pomnożyć. Trzeba też obserwować zmieniający się rynek. Dajmy na to kawalerkę, bardzo małą - 25m2 w moim mieście można dostać od jakichś 140 000 zł. Wiem, sporo. Niemniej, wielu analityków twierdzi, że Polska jest na krawędzi katastrofy deweloperskiej. Banki nie dają kredytów hipotecznych(przez kryzys), więc developerzy nie mogą sprzedać mieszkań, które wybudowali również na kredyt i nie mają za co go spłacić. Jeżeli nic się nie zmieni to deweloperzy zbankrutują a ich mieszkania przejmą banki, które nie za bardzo będą miały znowuż komu te mieszkania sprzedać. Żeby więc nie pójść w ślady deweloperów zaczną obniżać ceny mieszkań i to drastycznie. Nie jestem specjalistą, ale ci co się znają na nieruchomościach(przynajmniej część z nich) twierdzi, że w przeciągu dwóch lat wartość mieszkań w Polsce może spaść o nawet 50% Tak więc ta kawalerka, o której mówiłem ze 140 000 powinna zjechać do 70 000. Jeżeli mamy partnera/ke to wychodzi już tylko 35 000 zł na "łebka". A to jest kwota, którą "da się" moim zdaniem uzbierać. Poza tym, jak to mówią "po nocy zawsze przychodzi dzień" i w ciągu paru kolejnych lat to mieszkanie może znów być warte 140 000 a może nawet 180 000(były już takie ceny około roku 2008). Tak więc można by je sprzedać ze sporym zyskiem, nie mówiąc już o zysku z wynajmu(hehe, bo ja wcale nie proponuje kupić tej kawalerki dla siebie, kto by chciał żyć w takiej klitce) Oczywiście ja nie mówię, że ten scenariusz na pewno się sprawdzi, ale chyba warto być na niego przygotowanym, nie? Empty Space napisał(a):Wystarczy niewiele, by coś kupić taniej, a sprzedać drożej. Mam do tego jakiś tam dryg, więc z pewnością sobie w życiu poradzę... ale niepewność zawsze jakaś tam jest. No z nieruchomościami jest ten problem, że przeważnie trzeba mieć właśnie dość spory kapitał, by zacząć kombinować. Handel mieszkaniami/domami to już wysoki stopień wtajemniczenia. Niemniej można zacząć od handlu np ziemią rolną, ale tam trzeba kilku "umiejętności" i kruczków używać, by zarobić np na odrolnieniu(pamiętacie aferę gruntową?). Można też spróbować handlu małymi nieruchomościami budynkowymi typu garaże, magazyny, małe powierzchnie handlowe itd. Zysk nie będzie porażający, ale inwestycja bardzo bezpieczna. Re: Życie na własny rachunek - Piotr - 13 Kwi 2010 lolek napisał(a):No z nieruchomościami jest ten problem, że przeważnie trzeba mieć właśnie dość spory kapitał, by zacząć kombinować. Handel mieszkaniami/domami to już wysoki stopień wtajemniczenia. Niemniej można zacząć od handlu np ziemią rolną, ale tam trzeba kilku "umiejętności" i kruczków używać, by zarobić np na odrolnieniu(pamiętacie aferę gruntową?). Można też spróbować handlu małymi nieruchomościami budynkowymi typu garaże, magazyny, małe powierzchnie handlowe itd. Zysk nie będzie porażający, ale inwestycja bardzo bezpieczna. Równie dobrze możesz kupowć akcje. Jest tylko problem. Trzeba w tym świetnie się znać. Ja zgromadziłem już trochę kasy i wole bezpieczne lokaty w bankach. lolek napisał(a):Nie jestem specjalistą, ale ci co się znają na nieruchomościach(przynajmniej część z nich) twierdzi, że w przeciągu dwóch lat wartość mieszkań w Polsce może spaść o nawet 50% A skąd wiesz, że nie głoszą takich prognoz by manipulować ludźmi i zarobić na tym. Nie za bardzo wierze w taki scenariusz i taką głupotę deweloperów. Re: Życie na własny rachunek - lolek - 13 Kwi 2010 Co do akcji to nawet jeżeli się znasz, to i tak ryzykujesz sporo więcej niż inwestując w nieruchomości. Co do lokat to dają one przeważnie 5% w skali roku. Inflacja w zeszłym roku wynosiła jakieś 3%. Jeżeli dodać do tego podatek od odsetek kapitałowych(tzw. Belki) to lokata zapewnia jedynie ochronę przed aktualną inflacją + jakiś minimalny zysk. Co do spadku wartości nieruchomości to nie jest to żaden pewnik, ale zważywszy na problemy deweloperów znaczna obniżka cen mieszkań jest dość możliwym scenariuszem. Re: Życie na własny rachunek - Piotr - 13 Kwi 2010 lolek napisał(a):Co do lokat to dają one przeważnie 5% w skali roku. Inflacja w zeszłym roku wynosiła jakieś 3%. Jeżeli dodać do tego podatek od odsetek kapitałowych(tzw. Belki) to lokata zapewnia jedynie ochronę przed aktualną inflacją + jakiś minimalny zysk. Jeszcze do stycznia zeszłego roku była lokata 6,5% i to nieopodatkowana (w Polbanku - jawne oszukiwnie państwa). Przy nieruchomościach od zysku też musisz odjąć inflacje i nieduże, ale jednak koszty utrzymania. lolek napisał(a):Co do akcji to nawet jeżeli się znasz, to i tak ryzykujesz sporo więcej niż inwestując w nieruchomości. Wątpię, żeby fachowcy wykupywali akcje jednej firmy, a potem jak się nie uda to bankrutowali. Jeśli grają bezpiecznie, to tylko jakaś czarna seria sprawi, że na tym stracą. Re: Życie na własny rachunek - trash - 13 Kwi 2010 ale bredzicie z tymi akcjami rokefelery przebrzydłe trzeba mieć spore siano żeby bawić się w takie rzeczy ... a roboty jak nie było tak nima Re: Życie na własny rachunek - lolek - 13 Kwi 2010 Piotr napisał(a):Przy nieruchomościach od zysku też musisz odjąć inflacje i nieduże, ale jednak koszty utrzymania. No tak, ale te koszty utrzymania opłaca wynajmujący a ty dodatkowo bierzesz sianko dla siebie i by zwalczyć inflacje możesz umieszczać je np. na koncie oszczędnościowym(około 4% w skali roku). Piotr napisał(a):Wątpię, żeby fachowcy wykupywali akcje jednej firmy, a potem jak się nie uda to bankrutowali. Jeśli grają bezpiecznie, to tylko jakaś czarna seria sprawi, że na tym stracą. Myślę, że na niedawnym kryzysie niejeden wybitny giełdowiec stracił cały majątek. Oczywiście teraz takie spadki raczej się nie powtórzą, teraz jest dobry czas na inwestycje, ale jak chcesz inwestować bezpiecznie, to można poszukać równie dobrze funduszów inwestycyjnych. trash napisał(a):ale bredzicie z tymi akcjami rokefelery przebrzydłe Wink trzeba mieć spore siano żeby bawić się w takie rzeczy ... a roboty jak nie było tak nima No pracować trzeba, ale jeżeli jest się pracującym fobikiem, to lepiej pomyśleć jak pomnożyć pieniążki. Bo fobikowi potrzeba dwóch rzeczy: tabletków i pieniążków Re: Życie na własny rachunek - Selma - 13 Kwi 2010 Bogaty fobik to dla mnie abstrakcja Re: Życie na własny rachunek - lolek - 13 Kwi 2010 A tam bogaty. Przedsiębiorczy Re: Życie na własny rachunek - Selma - 13 Kwi 2010 Przedsiębiorczy fobik to żaden fobik, zważywszy na ilość biurokratów, z którymi trzeba się zmierzyć Re: Życie na własny rachunek - lolek - 13 Kwi 2010 Hehe, nie to miałem na myśli. Chodziło mi raczej o fobika, który wie jak zdobywać i mnożyć pieniądze Własne przedsiębiorstwo? Hmmm... Jeżeli ktoś czuje się na siłach i ma dobry pomysł Ale ja raczej wolałbym pracować dla kogoś a zarobione pieniądze inwestować na własną rękę Re: Życie na własny rachunek - Snufkin - 13 Kwi 2010 Odnośnie akcji - to raczej zabawa wymagająca fachowej wiedzy, doświadczenia i mocnych nerwów (chyba nie dla fobika). Szczególnie, że jest to rynek, który często opiera się na manipulacji i tylko ostrzy zęby na biedne jelonki Za to inwestor giełdowy to wymarzony zawód dla psychopaty (ciekawe czy w drugą stronę to też działa). Jeśli ktoś poważnie myśli o oszczędnościach (nie koniecznie jakiejś fortunie), to rzuciłbym okiem na fundusze inwestycyjne. Dają lepszy zwrot niż lokaty, mają trochę większe ryzyko, nie wymagają wiedzy i nie trzeba nerwowo wlepiać gał w wykresy, wskaźniki i cyferki. Moim zdaniem lepiej dojść do mniejszych pieniędzy spokojną pracą i żyć w spokoju niż wyobrażać sobie robienie kokosów na spekulacji. No ale ja tu z jakimiś poradami finansowymi jak z "Pani Domu" a wy tu już nieruchomościami obracacie. Re: Życie na własny rachunek - lolek - 14 Kwi 2010 Ja nie obracałem jeszcze nieruchomościami, ale mam to w planach. Z tym, że nie chodzi mi o mieszkania, czy domy, ale o ziemię. Tu potrzeba znacznie mniejszego kapitału a jeżeli poświęci się trochę czasu i uwagi to można znaleźć coś, z czego w przeciągu kilku lat będzie naprawdę spory zysk. Co do lokat, funduszy inwestycyjnych itd to można wypróbować też lokaty strukturyzowane, które mają gwarancje zwrotu kapitału a zarobić można na nich więcej niż na zwykłych lokatach, choć istnieje oczywiście również pewne ryzyko, że nie zarobimy nic i dostaniemy jedynie zwrot zainwestowanych pieniędzy. Re: Życie na własny rachunek - Piotr - 22 Kwi 2010 Widze, że też myślisz o wielkich pieniądzach Ja skupiem się na oszczędzaniu (straszna sknera ze mnie!)i na lokatach. Te 5-6% rocznie to mało, ale zawsze coś. Może kiedyś się spotkamy na Wall Street Re: Życie na własny rachunek - klocek - 27 Kwi 2010 Cytat:klocek, tak mnie zaciekawiłeś, że tyle zarabiaszAdministrator dużej sieci. Programować też umiem. Cytat:Ja przy mojej energi, słomianym zapale, dwóch lewych rąk do wszystkiego i brakiem talentu to do niczego się nie nadaje.Zmiana tego typu myślenia to ważny etap w wychodzeniu z fobii. Re: Życie na własny rachunek - Empty Space - 28 Kwi 2010 klocek napisał(a):Cytat:klocek, tak mnie zaciekawiłeś, że tyle zarabiaszAdministrator dużej sieci. Programować też umiem. Zmiana tego typu myślenia to także najważniejszy etap w zakładaniu biznesu. Re: Życie na własny rachunek - anikk - 29 Kwi 2010 Piotr napisał(a):Ja skupiem się na oszczędzaniu (straszna sknera ze mnie!)i na lokatach. Te 5-6% rocznie to mało, ale zawsze coś.Ja też, nie umiem zarabiać, to chociaż trochę oszczędzę. Zawsze się kilkaset złotych rocznie uzbiera. Jak widzę jakieś grosze plączące się po mieszkaniu, to do skarbonki Re: Życie na własny rachunek - agus___xd - 09 Maj 2010 Mam koleżankę, która pracuje tylko w weekendy, bo jeszcze chodzi do szkoły, mieszka z chłopakiem on już chyba skończył szkołę i wynajmują kawalerkę. Jeśli on się nie uczy to ma max średnie wykształcenie, a ona jeszcze średniego nie ma, więc podejrzewam, że dużo nie zarabiają. W dodatku on ma samochód, na który jak wiadomo idzie trochę wydatków. Myślę, że usamodzielnienie jest wykonalne tym bardziej jeśli chodzi tylko o pokój, a jak będzie źle to chyba możesz wrócić do rodziców. Co innego jeśli chodzi o FS, tu trzeba samemu już ocenić kiedy się będzie gotowym. Sama planuję gdzieś za rok wybyć z domu, ale na szczęście nie muszę polegać tylko na sobie. Re: Życie na własny rachunek - stap!inesekend - 09 Maj 2010 Nie no, pewnie w większości przypadków jest możliwe, tylko jakie konsekwencje ono niesie? Bo chroniczne zmęczenie i psioczenie na każdy dzień nie jest czymś, co warto znieść dla samodzielności. I to względnej. ... - pałker - 22 Maj 2010 Odpowiadając na pytanie z pierwszego posta, jestem fobikiem i utrzymuję się w 100% samemu. Mieszkam w Krakowie i (nie chwalę się) ciężką pracą doszedłem do pensji powyżej 4000 na rękę. Co robiłem nim doszedłem do takich pieniędzy to już inna historia, o której w sumie nie chce pisać bo chcę zapomnieć o tamtych złych czasach. W każdym razie da się. Z tym, że cytując jednego kolegę nie można wszystkich mierzyć własną miarą. Bo nie każdemu niestety uda się taki wyczyn jak mnie (tak według mnie to jest wyczyn, a utwierdzam się w tym przekonaniu czytając posty na tym forum). Tak ja jak mam problem, żeby poznawać nowych ludzi i wreszcie mieć dziewczynę tak ktoś może mieć problem z podjęciem pracy. Popieprzone to wszystko! Trzeba jednak wierzyć, że każdemu z nas się uda! Kiedyś... Na pocieszenie jeszcze dodam, że zaczynałem za marne 700 zeta z groszami na rękę, ale nie poddałem się bo życie mnie mocno przycisnęło. Pozdrawiam wszystkich i życzę powodzenia! Re: Życie na własny rachunek - Oxt - 22 Maj 2010 Myślę, że każdy powinien przynajmniej spróbować życia „na swoim”. To największy chrzest dorosłego życia. Co do kosztów w dużym mieście (jak Kraków), to wcale nie trzeba zarabiać 3.000 zł. Mam znajomych którzy zarabiają po 1.000-1.200zł i jakoś im to wystarcza. Wymaga to jednak dobrej samoorganizacji. Oczywiście na początku może być ścieżko, ale wiadomo, całe życie nie pracuje się za 1200 zł. Duże miasto daje tą możliwość że możesz stale szukać sobie nowej lepszej pracy. Osobiście cenię życie w dużym mieście (mimo że nie urodziłem się tutaj). Daje mi ono pełną wolność. Re: Życie na własny rachunek - klocek - 22 Maj 2010 Cytat:Na pocieszenie jeszcze dodam, że zaczynałem za marne 700 zeta z groszami na rękę, ale nie poddałem się bo życie mnie mocno przycisnęło.No właśnie. Do pieniędzy i samodzielności dochodzą ci, którzy zaczną. Re: Życie na własny rachunek - gośćx - 22 Maj 2010 pałker, 100% szacunku i podziwu z mojej strony. |