Unikanie - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html) +--- Dział: Osobowość unikająca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-39.html) +--- Wątek: Unikanie (/thread-4636.html) |
Re: Unikanie - anna90 - 27 Lip 2010 Nie, nie mam szklanej kuli (niestety )... Boję się być ocenianą przez kogokolwiek, bo sama codziennie się oceniam i krytykuję w duchu za wszystko co robię. A z tym nudnym przypadkiem to mam na myśli, że od zawsze miałam wpajane do głowy, że trzeba "jakoś sobie radzić" i nie rozczulać się nad sobą (czyt. nie zawracać sobą nikomu głowy). Wiem, że praca psychologa na tym polega itd., itd. I pomyślę jeszcze o tym, obiecuję. Nie ma też mowy o szczerej rozmowie z kimś z rodziny, bo nasze rozmowy polegają na głupich przytakiwaniach albo pytaniach o herbatę Tak, próbowałam to zmienić, ale zostałam wyśmiana (czy może raczej zlekceważona). Więc nie próbowałam więcej. Re: Unikanie - blackxs - 30 Lip 2010 ja unikam przede wszystkim swoich znajomych. ostatnio nawet to się pogłębiło, gdyż przeprowadziłam się. co bardzo ułatwia mi sprawę , co prawda gdybym chciała mogłabym sie spotkać ze znajomymi bo do centrum mam 30 min autobusem. ale nie mam na to ochoty i nie wychodze z inicjatywą, w ogole jeśli gdziekolwiek mam wyjść i załatwić prozaiczną rzecz "wysługuję" sie innymi. moja znajoma mówi że jestem odludkiem na własne zyczenie. ignoruję ją ale wiem że w sierpniu bede zmuszona zaprosic ja i reszte na swoje urodziny. szukam pretekstu zeby sie z tego wykrecic . w ogole nie ciesze sie na to spotkanie. Re: Unikanie - Jas - 30 Lip 2010 anna90 napisał(a):o tyle ja będę analizować każde słowo tygodniami. Czy ktoś też tak ma? Że jeśli już nie uda Wam się uniknąć jakiejś osoby i musicie z nią porozmawiać to później analizujecie wszystko setki razy? Każde słowo, gest, zachowanie?Ja ogólnie wszystko analizuję tygodniami nawet to, że niewyraźnie powiedziałem numer stanowiska płacąc za tankowanie na stacji benzynowej Ale staram się to ucinać. Re: Unikanie - anna90 - 03 Sie 2010 Jas napisał(a):anna90 napisał(a):o tyle ja będę analizować każde słowo tygodniami. Czy ktoś też tak ma? Że jeśli już nie uda Wam się uniknąć jakiejś osoby i musicie z nią porozmawiać to później analizujecie wszystko setki razy? Każde słowo, gest, zachowanie?Ja ogólnie wszystko analizuję tygodniami nawet to, że niewyraźnie powiedziałem numer stanowiska płacąc za tankowanie na stacji benzynowej Ale staram się to ucinać. Ja wysyłam siostrę, żeby zatankowała, a jak muszę sama pojechać to i tak przeżywam Re: Unikanie - shalafi - 12 Sie 2010 Myślę, że mam podobnie, jak założyciel tematu. "Najchętniej" unikam spotkań z ludźmi w wieku podobnym do mojego, innymi słowy - z mojego pokolenia. Zupełnie szczerze mogę powiedzieć, że w moim fizycznym otoczeniu (neta nie liczę) jestem kompletnie wyalienowany. Tylko, kiedy los (bez żadnego wkładu z mojej strony) sam podsunie mi towarzystwo, kiedy z jakiegoś powodu opuszczam dom, uczestniczę np. w jakimś wyjeździe, krótko mówiąc: jestem skazany na ludzi - wtedy godzę się na otaczającą mnie rzeczywistość i o dziwo nie najgorzej się w niej poruszam; czasem potrafię nawet pogłębiać relacje społeczne. Kiedy wszyscy wracają do swoich domów, musiałby się zdarzyć CUD, żebym chwycił za telefon, zadzwonił do znajomego, który się tego nie spodziewa (albo sam mnie o to wyraźnie nie poprosił) i np. umówił się na kolejne spotkanie. Dziwne, że dopiero teraz przyjrzałem się temu podforum, bo z dużym prawdopodobieństwem mogę mieć osobowość unikającą. Jak to bardzo trafnie określił jeden z użytkowników (którego nazwy nie pamiętam), nie w odniesieniu do mnie, tylko ogółu fobików: "łaknę kontaktów społecznych, ale się ich boję". Dokładnie tak. Może taki przykład sprzed kilku tygodni, coby nie być gołosłownym: Od wczesnego dzieciństwa co roku wraz z rodziną spędzam większość wakacji nad jeziorem na Pojezierzu Gnieźnieńskim. Mój ojciec wykupił działkę i zbudował domek letniskowy, a z biegiem lat w okolicy "pobudowało się" także mnóstwo jego znajomych (chcąc nie chcąc, stali się oni poniekąd także moimi znajomymi). Wśród nich - chłopak w moim wieku (czyli obecnie tak jak ja kończący studia) imieniem Michał, oczywiście syn znajomych rodziców. W dzieciństwie przy okazji wakacji dużo się wspólnie bawiliśmy (już wtedy w jego towarzystwie, tak jak i w przypadku innych rówieśników, czułem się kimś gorszym, co wówczas jednak we wspólnym bytowaniu aż tak mi nie przeszkadzało). Podrośliśmy i sporo się w tym czasie (w moim mniemaniu) zmieniło. On miał już dziewczynę (jedna z wielu wyimaginowanych przeze mnie "wyższości" nade mną i powodów, dla których czuję się gorszy), studiował na dwóch kierunkach na dwóch różnych uczelniach (zawsze mnie zastanawiało, jak ludzie to godzą i tłumaczyłem sobie to tym, że oni nie mają problemów społecznych, a ja mam), wyjechał na rok na Erazmusa do Stambułu (kolejna odważna decyzja, której ja bym nie podjął), w 2008, wtedy kiedy była wojna, był ze znajomym w Gruzji i wrócił jako "bohater wojenny". Gdzież ja mógłbym się z kimś takim równać... Z tego i wielu innych powodów nie utrzymuję praktycznie żadnych kontaktów z kolegami ze szkolnej ławy i innymi rówieśnikami (świadomość, że mogli osiągnąć w swym życiu więcej niż ja). Ale do rzeczy: ten oto Michał niespodziewanie przyjeżdża w tym roku do Anastazewa (tak nazywa się miejscowość). Oczywiście pierwsze, co ja myślę: "Pewnie ma za*ebiście zaplanowany 3-4 miesięczny aktywny wypoczynek i przyjechał tu na parę dni odpocząć". Przychodzi do nas do domku i (jako że obaj jesteśmy związani z żeglarstwem) proponuje wspólny rejs naszym (mojej rodziny) jachtem. Ja myślę przede wszystkim: "Kurde, miał odwagę przyjść do nas i prosto z mostu coś takiego zaproponować. Ja bym się w życiu na coś podobnego nie odważył.". W pierwszej chwili coś tam odbąkuję, że "OK, popłynę na ten rejs", choć tak naprawdę nie chcę... Ostatecznie wyszło tak, że na łódkę wraz z Michałem wsiadły dwie moje młodsze siostry (a razem z nimi jeszcze sporo okolicznych "znajomych"), a ja - rówieśnik, który POWINIEN w czymś takim uczestniczyć - zostałem w domu. Oni pływali, a ja udałem się do garażu i tam popadłem w niemałą rozpacz, wyobrażając sobie, jak im tam razem na tej łódce dobrze. A także myśląc o tym, co pomyślą sobie ludzie widząc, że nie "uczestniczę", tylko jestem sam. A z drugiej strony dobrze, że wtedy nie popłynąłem. Michał mógłby przecież zacząć zadawać niewygodne pytania... Re: Unikanie - shalafi - 12 Sie 2010 Drugi przykład, zadziwiająco podobny do powyższego. Pięć lat temu, po maturze, mój najlepszy szkolny kolega (jeszcze z czasów podstawówki i gimnazjum), zaproponował mi i pozostałym dwóm kolegom z paczki, którą wówczas tworzyliśmy (stare dzieje, patrząc na moją obecną, jakże "wysoką" jakość kontaktów z ludźmi) rejs po Mazurach. Wszyscy się zgodzili. Ja i tak lepszych planów (jak co roku po dzień dzisiejszy zresztą) nie miałem... Tygodnie do planowanego terminu wyjazdu upływały, a ja nie czyniłem żadnych przygotowań. Zamiast tego narastał we mnie lęk. Niewątpliwe korzyści, jakie daje wakacyjny wyjazd z kolegami, zostały przyćmione przez obawy typu: "Przecież będę parę tygodni poza domem, BEZ MAMUSI! Jak ja sobie poradzę, kto o mnie zadba? Będę musiał wykazać się elementarną samodzielnością! W pewnym momencie na pewno zacznę mieć dosyć tego towarzystwa i nie będę miał dokąd uciec". Et cetera, et cetera. Zaznaczam, rozważania 19-latka, który dopiero co zdał maturę. W odniesieniu do dobrych, może czasem wrednych, ale i tak najlepszych kolegów z klasy. W sytuacji trwających wakacji, kiedy alternatywą było tkwienie, takie same jak co roku, w tym domku nad jeziorem, z rodziną, która zawsze o wszystko zadba, odwali całą czarną robotę, a ja będę mieć zaspokojone wszystkie swoje podstawowe potrzeby i będę beztrosko "spędzał swój czas"... Parę dni przed planowanym wyjazdem wysłałem temu koledze SMS-a (tak, wysłałem. Nawet nie mogłem zadzwonić, nie wiem czy tym razem bardziej z lęku, czy z lenistwa), informując, że z nimi nie jadę. Kolega był wściekły. "Nie zmienia się planów w ostatniej chwili" - pisał, a ja niemo przyznawałem mu rację. Nie mógł mnie zrozumieć: "Chcę wiedzieć, co jest lepszego od żeglowania"... Ja zmyślałem coś, że jestem chory. Potem (w formie pisemnej, rzecz jasna) życzyłem im wszystkim udanego wyjazdu. Potem przez chwilę byłem nawet dumny z siebie i tego, co uczyniłem. Jakiś czas później ojciec pyta mnie: "Dlaczego nie jesteś na tych Mazurach?". Nie pamiętam, co odpowiedziałem, zresztą to mało istotne. Ważne jest to, że wtedy naprawdę poczułem wielki wstyd. Czułem się jak pisklę, które boi się choć na chwilę wyfrunąć z gniazdka. To uczucie to zresztą jedno z najczęstszych, jakie do dziś mnie nawiedzają. Re: Unikanie - Mihau - 15 Sie 2010 Ludzie jak Was czytam to mam wrażenie że przeglądam pamiętnik ze swojego życia. U mnie największym problemem są spotkania ze znajomymi i (o zgrozo) czasami powiedzenie najzwyklejszego dzień dobry Ogólnie wszystkie Wasze objawy moge przypisac sobie. Pozdrawiam :-D Re: Unikanie - Jajo - 11 Wrz 2010 Shalafi doskonale Cię rozumiem! Też odwoływałam wyjazdy w ostatniej chwili, też jestem z Wrocławia, też mam problem z osobami, które osiągnęły bardzo wiele, a przynajmniej więcej niż ja. Ogromnie to uciążliwe. W gruncie rzeczy pozornie mi to nie przeszkadza, ale kiedy członek rodziny spyta "Czemu nie jedziesz na wakacje?" albo "Czemu nie spotykasz się ze znajomymi" ogarnia mnie jakieś takie poczucie winy i zaczynam się tym przejmować. Re: Unikanie - goguś - 03 Paź 2010 No to ja może trochę napisze o sobie,a właściwie o tym jak unikam. Największy mój koszmar obecnie to praca,a co z pracą się wiąże,oczywiście ,kontakty z ludzmi.Miesiąc czsu przepracowałem i do tej pory jestem na zwolnieniu lekarskim,czyli juz ponad 3 tygodnie.Przestraszyłem się tego,że mnie mieli dać do pracy między ludzi,i gdzie ludzi jest,oj mnóstwo,bo to supermarket.No więc wkurzyłem się,nie liczą się z konsekwencjami swojej decyzji i poszedłem na L4.Ale cóż,po cichu muszę też przyznać,że żle mnie tam traktowano,i to też był jakis powód.Dobrze sie też złozyło w tym czasie,że zachorowało moje kolano. Kurcze ciągle sobie myśle :jaki tu byłby sposób na zarobienie w domu pieniędzy?Może ktoś wie?Bo ja już tyle rzeczy próbowałemrogramy partnerskie,piramidy,loterie ,ankiety i stwierdziłem,że to się mało opłaca.Pozatym trzeba umieć tworzyć strony,pozycjonować je.Kurcze to cały język html.A tego w 1 dzień czy choćby w tydzień chyba nie nauczę.A praca chałupnicza jest dosyć ryzykowna.Wyślesz pieniądze a możesz nie dostać nic.z reszta już raz tak zrobiłem.Wysłałem 60 zł,jako zaliczkę,i dalej naciąganie,na jescze większe pieniądze. Niewiem czy dalej będe tak unikał ale chyba tak bo to już ciagnie sie prawie całe moje zycie. Teraz zbliża się szkoła i też niewiem czy będe dalej unikał.Chodzę na zaoczne bo na dziennych to bym chyba nie wytrzymał. Re: Unikanie - aga_p - 03 Paź 2010 jjgjjgh Re: Unikanie - Dziewczyna z perłą - 03 Paź 2010 Shalafi... ja też bardzo się z Tobą identyfikuję.... Miałam podobną sytuację wczoraj - umówiłam się kilka dni wcześniej z kolegą, ale im bliżej było tego spotkania, tym bardziej narastała we mnie niechęć do niego, lęk, obawy... i zaczęłam wymyślać sobie najbardziej prozaiczne i puste wymówki jakie tylko można sobie wyobrazić... oczywiście zasłaniając się nimi nie pojechałam, kolegę zbyłam.... schemat zwykle jest identyczny: - chęć spotkania/zrobienia czegoś - entuzjazm, uczucie świetnego pomysłu, podekscytowanie, zapał - pojawiające się napięcie - rozwój obaw, pojawianie się lęków, chorych myśli - strach, ukłucia, że pomysł był jednak zły - wyrzuty sumienia z powodu tych myśli i zamiaru rezygnacji - rezygnacja (często przy pomocy łgarstwa) - jeszcze większe wyrzuty sumienia, na zmianę ulga i plucie sobie w brodę, dół... Re: Unikanie - goguś - 04 Paź 2010 aga_p napisał(a):Ja też wolę kontakt z ludźmi starszymi, jakoś wydaje mi się, że nie wyrządzą mi krzywdy. Rówieśników się boję, bo są nieprzyjaźni, a młodszych od siebie, nawet dzieci się boję, bo mogą się ze mnie śmiać.To dokladnie tak samo jak ja mimo tego,ze nie jestem kobietą. Re: Unikanie - goguś - 31 Paź 2010 Od dwóch dni byłem u swojej rodziny na lubelszczyżnie .Aż 2 dni.Dlaczego? Moge sie pochwalić,choć tego nie lubię,że jechałem samochodem 300 km.pomimo swoich wielkich problemów z pamięcia i koncentracją.Ale udało mi się szczęśliwie przejechać.Cała droga była dla mnie niewiarygodnie stresująca.mimo,że biorę leki nie pozbyłem się lęków.Aż mi wstyd.Jestem do kitu.Chciałem wypaść jak najlepiej przed swoja rodziną.Chciałem przez te dwa dni z nimi przebywać,rozmawiać,cieszyć się.Niestety UNIKAŁEM.Chodziłem wcześnie spać i wstawałem póżno byle by tylko jak najmniej kontaktów z rodziną.Bałem się tego,że żle wypadnę,bo się bardzo stresuje,mam lęki,tzn.a to warga zadrży,a to zaczne robic się czerwony.Te wszystkie objawy nerwicy są tak ohydne.Mam wrażenie chociaż chciałem aby rodzina,była za mną,aby mnie zaakceptowali,polubili.Ale oni bez przerwy mówili o mojej siostrze,tak jakbym ja był tylko śmieciem tak mi smutno z tego powodu,i nawet płakać się chce.Pojechałem ten kawał drogi,bo myślałem,że poczuje się bajecznie,że cos mnie tam dobrego czeka,a ja chodziłem wcześnie spać,budziłem się póżno,chodziłem po cichu ,tak,żeby nikt mnie nie słyszał,że jestem,oh jakie to przykre...Bez przerwy uciekałem na góre ,na komputer,gdy oni na dole sobie rozmawiali,i wszyscy byli razem,a ja oddzielne....eh jakie to przykre.... nie mogę już dłużej wytrzymać z tą nerwicą...chce robić to co myśle,a nie być ograniczonym bez przerwy przez fobię,to chorę... Niewiem kto pokocha takiego świra jak ja....słyszałem jak mówią o mnie świr,wypadłem bardzo żle. Re: Unikanie - shalafi - 31 Paź 2010 Rozumiem mniej więcej co czujesz. Teraz siedzi u mnie wujostwo, które wpadło z niezapowiedzianą wizytą. Ja odbierałem domofon i otwierałem drzwi; przywitania (albo pożegnania) akurat z tego wszystkiego lubię najbardziej, mimo że od początku wykazywali zwiększone zainteresowanie moją osobą z powodu mojego magisterium. A potem wujek poprosił, żebym pokazał mu swoją pracę i trochę o niej opowiedział; od razu się spiąłem. Nie umiem spokojnie opowiadać o samym sobie. Teraz siedzę i stukam w klawisze, a mógłbym zamiast tego chociaż spróbować się wyluzować, pójść i posiedzieć z rodziną. Choćby milcząc, ale wtedy i tak czułbym dyskomfort ... Cytat:Bałem się tego,że żle wypadnę,bo się bardzo stresuje,mam lęki,tzn.a to warga zadrży,a to zaczne robic się czerwony. Mam analogicznie, z tym że nie ma to raczej związku z tego typu objawami somatycznymi, tylko z jąkaniem. Od przyszłego tygodnia zaczynam zażywać paroksetynę. Spróbuję też zadzwonić i umówić się na terapię poznawczo-behawioralną. Choć robię sobie nadzieje, że te leki i ewentualna psychoterapia będą panaceum na wszystkie moje problemy, odsuwając od siebie realistyczne spojrzenie, że, "jak znam życie", tak pięknie wcale nie będzie... Re: Unikanie - new one - 08 Cze 2011 mam tak.Ale nie wiem ile czasu potrafię przeczekać, bo nie nosze zegarka, udając ze jestem szzcęśliwa(bo szczęsliwi czasu nie liczą) Re: Unikanie - FearAddicted - 21 Lip 2011 Najczęściej unikam znajomych. Za każdym razem gdy gdzieś wychodzę mam olbrzymiego stresa i obawy, że kogoś spotkam. Nie mam ochoty z nimi rozmawiać bo na pewno padłoby pytanie co u mnie słychać. A że nie pracuję od dłuższego czasu, bardzo się tego wstydzę! Nie chcę ciągle odpowiadać: Nic ciekawego, stara bida! Oni wszyscy mają pracę, dziewczyny, samochody.. Nie pasuję do nich dlatego ich unikam za każdym razem! Ma to swoje dobre i złe strony! Dobre bo unikam niewygodnych pytań i wstydu, złe bo moje życie towarzyskie legło przez to w gruzach. Lubie być sam, ale nie lubię być samotny! Ogólnie unikam wielu rzeczy, zamiast stawić czoło problemom i z nimi walczyć, uciekam od nich! Re: Unikanie - Laponka - 31 Lip 2011 wychodzi na to, że mam coś z tej unikającej, czy to znaczy że jestem taka stuknięta jak wy? Re: Unikanie - &chimera - 31 Lip 2011 Laponka, nie wiem jak Ty,ale my nie jesteśmy stuknięci; przynajmniej ja, mając chorobe nie uważam sie za inną gorszą Re: Unikanie - Laponka - 31 Lip 2011 jak czytam wasze wypowiedzi to mam wrażenie że normalni nie jesteście. Nie wiem czy chcę tak skończyć. Moze ze mna nie ejst jeszcze tak źle Re: Unikanie - trash - 31 Lip 2011 Laponka napisał(a):Moze ze mna nie ejst jeszcze tak źleWidocznie nie k: na szczęście Re: Unikanie - Gość - 07 Sie 2011 ... Re: Unikanie - OctoberVictim - 30 Sie 2011 Dla mnie unikanie to największy problem związany z fobią. Właściwie dotyczy on tylko znajomych, jak mam w perspektywie spotkanie kogoś kogo znam i z kim musiałabym porozmawiam to robię wszystko żeby tylko do tego nie doszło. Nie odbieram telefonów, nie odpisuje na smsy. Jak idę na zakupy to najlepiej o takiej porze kiedy jeszcze nie ma tłumów w sklepach, a mimo to i tak cały czas rozglądam się nerwowo czy nie ma kogoś znajomego w pobliżu, tak samo jest w sumie z każdym wyjściem z domu. Jak już kogoś zauważę to staram się udać, że tak naprawdę wcale go nie widzę i szybko uciec. Jeżdżąc do szkoły często wybieram wcześniejszy autobus (przez to czekam w szkole prawię godzinę) , żeby tylko nie spotkać koleżanek. Jeżeli już ktoś zaprosi mnie na jakaś imprezę to potrafię wymyślać różne głupie wymówki, przez co jest mi potem strasznie głupio, chociaż czuję ulgę że nie muszę tam iść. Najchętniej przeprowadziłabym się do jakiegoś innego miasta, gdzie nikt mnie nie znam, bo dopiero wtedy mogłabym czuć się swobodnie. Re: Unikanie - Emperor02 - 05 Paź 2011 Żyłem z tym przez 19 lat a dopiero niedawno dowiedziałem się, że to można jakoś nazwać jak osobowość unikająca a nie "bo już taki jestem". Tak jak i niedawno zaczęło mi to coraz bardziej przeszkadzać nie wiem jak kiedyś mogłem o tym nie myśleć. Praktycznie nie gadam z nikim po za dwoma kumplami jakby nie było ich obu w szkole to bym się od razu wrócił do domu bo tak to nie miał bym z kim gadać a samemu w ławce i na korytarzach wyglądałbym jak jakiś dziwak a tak to się maskuje. Gdy wracam do domu czasem sprawdzam czy ktoś wysłał mi wiadomość na NK, niby chciałbym żeby ktoś do mnie napisał ale odczuwam wielką ulgę jak nie ma żadnych wiadomości, bo to tylko kłopot nagle komuś odpisywać. Na innym forum z podobnymi problemami na czacie przypadkiem zauważyłem, że ktoś coś napisał okazało się, że to dziewczyna i nawet z nią trochę pogadałem potem dała mi nr gg i wyraziłem chęć dalszej rozmowy, ale nazajutrz oczywiście bałem (chociaż to nie jest zwykły strach,raczej coś w stylu e tam a po co to robić nic się przecież nie stanie jak tego nie zrobię) się do niej napisać. I weź tu człowieku żyj normalnie. Ps. Strasznie dziwne to uczucie mówić tu o sobie całą prawdę. Re: Unikanie - piter - 16 Paź 2011 Rany. Jak czytam kolejne posty to jak już ktoś tu napisał, czuje się jakbym pamiętnik ze swojego życia czytał. Podobne sytuacje, zbliżone, a nawet same reakcje. W zasadzie pełna schematowość zachowań unikających. I te bezsilne pytanie co robić, by wyjść z tych chorych zachowań? Po zastanowieniu się wyszło mi, że nie tyle unikam ludzi, co rozmów z ludźmi. Nie odczuwam lęku w zatłoczonych miejscach np. sklepy, ulice, autobusy. Ale jeśli ma dojść do rozmowy to poziom stresu gwałtownie rośnie. Spotkanie znajomej osoby na ulicy, autobusie to koszmarek. Już sama myśl że np. jadąc do pracy spotkam kogoś z pracy powoduje, że zaczynam kombinować z innym połączeniem. Co ciekawe w samej pracy już takiego lęku nie odczuwam. Może to dlatego, że w większej grupie, ktoś coś zawsze powie, ja nie muszę, ja posłucham. Ale nie zawsze to tak działa, bo jak mam wyjechać/spotkać się z jakąś grupą, mniej lub bardziej znaną mi, to lęki są. Generalnie wysławianie się to u mnie koszmar. Po pierwsze nie wiem o czym mówić, bo wydaje mi się że nic ciekawego nie mam do powiedzenia. A jeśli już podejmę "wyzwanie" to wymaga to ode mnie dużego wysiłku, by sklecić coś z sensem. W rezultacie słowny przekaz moich myśli nie do końca udaje się. Z dalszym moich przemyśleń wniosek jest jeden, by sytuacji lękowych NIE unikać, jeśli chcę się ich pozbyć. Trzeba starać się łagodzić lęki i stawić im czoło każdego dnia. Zmuszać się do rozmowy, choć wiem, że to koszmar będzie na początku, ale z każdym dniem powinno być lepiej... tyle tylko że to łatwo powiedzieć... Re: Unikanie - uno88 - 21 Paź 2011 Mam podobnie w tym sensie ,że unikam samych rozmów i relacji z ludźmi ,a nie ludzi jako zwykły dodatek do krajobrazu. Jednak skupienie na sobie czyjejś uwagi to koszmar. |