Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html) +--- Wątek: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? (/thread-3530.html) |
Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Mike - 14 Lut 2010 Obecnie większość czasu spędzam w domu przez ekranem monitora bądź przed konsolą. Jednak kiedyś znacznie więcej czasu spędzałem w terenie. Szczególnie w czasach gdy się zajmowałem fotografią. Teraz głównie siedzę w domu, głównie przez dziurę w portfelu. Pozostaje tylko przeglądać oferty pracy, słuchać marudzenia/dziamania rodzinki. Ale przy tak niski budżecie trudno jest coś znaleźć. Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - lochfyne - 15 Lut 2010 Ostatnio głównie w domu, choć próbuję się zmuszać i motywować na jakiś spacer, przejście po sklepach, załatwienie czegoś, ale różnie z tym bywa. Bardzo pozytywnie wspominam letnie miesiące, bo w pewnym momencie wychodziłem praktycznie codziennie i to na cały dzień. I macie rację że najlepiej motywuje do tego druga osoba, bo tak samemu to trochę ciężko.... Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Mike - 15 Lut 2010 Spotkania forumowe . Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Jas - 16 Lut 2010 Gdzie spędzam więcej czasu niech da odpowiedź fakt, że w sobotę podobno przywieźli nam drzewo i leży pod domem - jeszcze go nie widziałem Sobota nie była jeszcze tak dawno, ale ja się z domu nigdzie nie wybieram aż do piątku (no ale potem wyjeżdżam na weekend - w nieznane trochę ale jadę i luz... na razie luz, bo w czwartek dostanę pewnie skrętu żołądka ze strachu ) Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - eric - 16 Lut 2010 W zimie 95% wolnego czasu w domu. Zima mnie sparaliżowała. Rodzice nie wypuszczają mnie nigdzie bo są przewrażliwieni na punkcie mojego zdrowia. Poza tym nie bardzo jest jak jeździć rowerem więc wychodzenie z domu jest dla mnie nieatrakcyjne, a w domu też nuda. Zacznie się wiosna to bede wychodził z domu ile się da, objadę rowerem całe miasto w tym roku no może poza dresiarskimi osiedlami. Najlepiej motywuje mnie chęć jazdy rowerem - przy okazji wszystko załatwię na mieście, zrobię zakupy nawet w dalekich sklepach. Sport zabija FS i to jest najlepsze. Przeszukując moje posty można zobaczyć że pisałem dużo w zimie 2008/2009, a potem w lecie prawie nic, potem w zimie znów. Ciekawe dlaczego... 8) Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Mike - 16 Lut 2010 Ja tęsknię za swoimi pseudosesjami fotograficznymi, które organizowałem do połowy 2009 r. i te latanie z dziewczynami po mieście, których ofkoz nie znałem, bo z neta. zajefajna zabawa, to musiał cholera aparat się zepsuć :[ Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - dernesox - 16 Lut 2010 Zimą to praktycznie przychodzę ze szkoły i w domu. Jak zrobi się cieplej, to ruszy liga pilkarska w ktorej bede gral, wiec troche czasu na to poswięce. I przyjdą jeszcze wakacje.. nie wyborażam sobie, żeby te wakacje ograniczały się do spania do 11, kompa, i nic nie robienia. Matka wysyla mnie na oboz mlodziezowy, i nie wiem czy jechać bo wiadomo mlodziez w wieku 17-18 lat to tylko w glowie maja alkohol. W swoim zyciu bylem na paru koloniach o na jednym obozie, i wlasnie na tym obozie to chlanie bylo, ale wtedy jeszcze bylem najmlodszy w grupie to nie czulem sie zobowiazany pic. No nie wiem, co z tym zrobić? Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Quinto - 29 Sie 2010 Stary temat, ale nie omieszkam się tu wpisać Jeżeli już wychodzę, to wieczorem, jak jest ciemno. Dlaczego? Nikt tak na ciebie uwagi nie zwraca, a po drugie nie cierpię słońca. Niekiedy idę też pograć w coś, ale i tak go unikam. Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Boom - 29 Sie 2010 Teraz ciągle w domu. Szkoła się niedługo zaczyna. Czekam na mroźną zimę. Wtedy wychodzę cała opatulone, a ludzi mało się kręci. Czuję się wtedy jakbym była całkowicie zdrowa : ) Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Embody - 30 Sie 2010 "W domu to ludzie umierają" Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - n. - 31 Sie 2010 Strach, lęk... to wszystko spowodowało, że nie lubię wychodzić, a miejsca publiczne to już okropność, sklepy, galerie, nie lubię tłumów. Czuje, że ludzie na mnie patrzą, oceniają. Mama mówi ,,wyjdź z domu" ale to nie takie łatwe Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Nietoperz - 06 Wrz 2010 W moim przypadku przesiadywanie całymi dniami w domu miało dwa powody: po pierwsze nie miałem do kogo i z kim wyjść. Po drugie wstydziłem się wychodzić w różne miejsca samemu. O ile pierwsza przyczyna nie zależy tylko ode mnie, o tyle nad drugą mogę pracować sam. Odkryłem to u siebie dopiero niedawno, ale już nie jest mi głupio jak myślę o samotnym spacerze, wyjściu do kina lub do teatru. Wiadomo, że wypady z innymi są przyjemniejsze, ale lepsze wyjście w pojedynkę niż w ogóle. Najważniejsze, żeby się tego nie wstydzić. Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - eric - 15 Wrz 2010 Opowiem wam jak wyglądały moje 4-miesięczne wakacje po liceum: Powiedzmy 50% czasu spędziłem poza domem i jestem z tego dumny Przejechałem ponad 3000km rowerem samotnie, to dostarczało mi największej frajdy. Na ile to było możliwe to jeździłem przynajmniej 2-3h dziennie. Z tego dystansu jaki przejechałem kilkanaście kilometrów upłynęło kiedy wpadałem do najlepszego i jedynego mojego kumpla na jego spokojne osiedle i tam sobie jeździliśmy i gadaliśmy. Korzyść ogólnie taką mam z tego że potrafię kompletnie bezstresowo poruszać się po mieście tak samo rowerem jak i pieszo. Do tej pory miałem wbity do głowy obraz miasta gdzie za każdym rogiem czają się dresy które będą chciały mnie pobić okraść etc. że przejeżdżając np. przez jakieś miejsce gdzie jest dużo ludzi wszyscy będą sie na mnie gapić i wytykać palcami z niewiadomych powodów, wyśmiewać na głos etc. - nic z tych rzeczy Zaliczyłem nawet kilka przejazdów z prędkością może 5km/h przedzierając się przez tłum ludzi na jakimś odpuście czy coś (nie byłem przygotowany na coś takiego, ale ani myślałem zawracać i nadkładać chociażby kilometr) i nic, stres jakikolwiek był to w obawie żeby na jakieś dziecko nie najechać. Powiem że teraz przejazd rowerem nawet przez uczęszczany park jadąc do jakiegoś celu jest nudny i nużący Kiedyś pewnie byłby pełen stresu i robiłbym wszystko żeby tylko go ominąć. Dzięki jeździe rowerem miałem odwagę wjechać wszędzie bo wiedziałem że zawsze mam przewagę szybkości na innymi, a teraz nabrałem tyle pozytywnego doświadczenia że nawet idąc pieszo nie czuje się zestresowany, oczywiście o ile dana dzielnica nie jest "niesławna" czy coś w tym rodzaju. Jak ktoś mnie sie coś zapyta o drogę albo coś takiego to mimo delikatnego poczucia dyskomfortu nie dzieje się nic innego złego ze mną. No chyba że byłyby to jakieś dresy czy inne osobniki spod ciemnej gwiazdy. Powiem tak - jak chodziłem do liceum i byłem wystawiony na codzień na kontakt z ludźmi to jak ktoś sie mnie coś pytał na ulicy to czasem zależnie też od dnia wariowałem i nie mogłem z siebie wydobyć składnej odpowiedzi. Jak te wymuszone kontakty wreszcie się urwały to stałem się spokojniejszy i nie wariuję jak ktoś obcy coś do mnie mówi na ulicy. Chodzenie do sklepów też nie sprawia mi większych problemów, chociaż tutaj nie mam za bardzo możliwości się wykazać bo rodzice nie mają za bardzo chęci mnie gdzieś wysyłać po zakupy. Mimo nawet tego wszystkiego dobrego co się ze mną robiło przez ostatnimi miesiącami to przed pójściem na studia nawet zaoczne do czego zmuszają mnie rodzice czuję strach i lęk, może nie panikę, ale bardzo nieprzyjemne uczucie. Znowu grupa, znowu nauczyciele, egzaminy, jeszcze praktyki dojdą, kurna nie zniosę tego. Jak znajdę pracę kierowcy, pozwalającą wynająć jakieś tańsze mieszkanie do 1000zł/mc i utrzymać się to pierniczę to wszystko razem wzięte i wynoszę się na swoje. W końcu może być tak pięknie, to czemu by nie skorzystać. Pierniczę wyższe wykształcenie, nie chcę w życiu łatwych pieniędzy, chcę szczęścia osobistego, nawet okupionego większym wysiłkiem niż przeciętny człowiek, tego nie da się przeliczyć na pieniądze. Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - goguś - 15 Wrz 2010 Jeśli chodzi o mnie to bardzo lubie siedzieć w domu,np.przed komputerkiem,albo wylegiwać się na kanapie,oglądać jakis dobry film. Wychodzenie z domu traktuje jako coś w rodzaju rozrywki,nie odczuwam jakiegoś większego leku wśród ludzi,których widzę na ulicy czy w sklepie.problem pojawia się dopiero wtedy gdy muszę razem żyć z innymi,obcymi mi ludzmi,daj my na to współpracować.Z praca mam jak na razie największe problemy.nie potrafię zaprzyjażniać się z ludzmi.męcze się ,duszę sie będąc stale z ludzmi.po dluższym czasie pracy nie potrafię się dostosować często się przejmuję.Naprzykład jestem wpatrzony w jeden punkt.nie potrafię sie zaklimatyzować.odczuwam wręcz obrzydzenie i znudzenie w pracy.W domu są osoby,moi przyjaciele na których zawsze moge polegać,to taki inny lepszy mó świat. Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - eric - 15 Wrz 2010 No ja mam właśnie podobnie. Jest kilka osób które są mi bliskie i przyjazne. Niestety szkoda że matka to raczej średnio, a ojciec to w ogóle bezduszny kretyn. Miałbym dużo lepiej gdyby fizycznie najbliższe mi osoby, czyli rodzice, były również najbardziej przyjazne, może wtedy całe życie potoczyłoby się inaczej i nie skończyłbym z fobią której nabawiłem się chodząc do najgorszego gimnazjum w mieście "bo chorujesz, a to najbliżej i najwygodniej". Pozostaje mi tylko kumpel którego znam od 3 lat i moja babcia od strony matki. Nie chcę i nie potrzebuję nawiązywać kontaktów z innymi, wręcz brzydzę się ludźmi. Jak można w ogóle czuć jakąś potrzebę przebywania z innymi kiedy to właśnie ci inni w ten sposób mnie okaleczyli. Próbowałem robić terapię richardsa podczas liceum na własną rękę ale wielkich efektów to nie przyniosło, chyba dlatego że ja sam nie chcę wracać do ludzi, a chcę jedynie pozbyć się lęków. Zatrzymałem się w momencie kiedy terapia wręcz nakazywała wyjść do ludzi. Poza tym jestem samotnikiem z natury, już jako dziecko zawsze bawiłem się sam i nigdy nie próbowałem nawiązywać z nikim kontaktów. Po co więc poprawiać coś naturalnego? Jakbym nie wpadł w fobię to też nie miałbym ludzi wokół siebie, tyle że np. pójście na studia nie powodowałoby eksplozji strachu i obaw. Uchodziłbym za nienormalnego (jakieś nasze społeczeństwo jest "tolerancyjne") i tyle, do puki by mnie z tego powodu nie bili i nie katowali jak w gimnazjum do którego chodziłem to nie przejmował bym się tym co mówią. Za to nie lubię siedzieć w domu, komputer wyszedł mi bokiem, filmów nie za bardzo lubię oglądać, nie lubię też czytać książek, rysować, czy po prostu leżeć i nic nie robić cały dzień. Chcę w przyszłości zostać kierowcą zawodowym na tzw. TIRze. Tam nie ma pracy w grupie, kontakt z ludźmi jest wyłącznie "formalny", żadnego wchodzenia w relacje towarzyskie, przyjaźni, znajomości czy innych takich. Dobra praca dla kogoś kto nie zamierza zakładać rodziny, kto lubi samotne życie, ale nie lubi siedzieć w domu czy pracować w jednym miejscu. Jeśli życie pozwoli to postaram się przepracować cała karierę zawodową jako kierowca. Skończą się wreszcie nieprzyjemności, stresy i całe to w którym ciągle siedzę po uszy. A ja będę się mógł w przerwie między trasami zająć własnym szczęściem osobistym. Bo na razie to tylko miotam się między większym a mniejszym bólem, a nie uważam że jestem zerem i śmieciem, wręcz przeciwnie, uważam że mam prawo do szczęścia i zrobię wszystko żeby je kiedyś zdobyć w większej lub mniejszej dawce. Wszystko poza szukaniem go w ludziach. Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - vika - 16 Wrz 2010 Nie lubię wychodzić sama. Mam wtedy wrażenie, że większośc się na mnie gapi, bądź ma ochotę mnie zaczepić. Dla odegnania myśli słucham iPoda i gapię się gdzieś. Może to dlatego, że parę razy już mnie próbowali poderwać jacyś dziwni goście (albo łyse karki albo żule/pijaczki- brrr), dzięki szczęściu z tego wybrnęłam. Ale z moim chłopakiem bądź znajomymi uwielbiamy jeździć gdziekolwiek nawet byliśmy razem na paru konwentach mangi&anime. Wtedy czuję się normalnie,bardzo swobodnie. Aczkolwiek uwielbiam też siedzieć w domu, bo zawsze mam pełno rozrywek i jest co robić. Eric- też w dzieciństwie lubiłam się bawić sama, dorośli chwalili mnie jako grzeczne dziecko Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - eric - 17 Wrz 2010 vika napisał(a):Eric- też w dzieciństwie lubiłam się bawić sama, dorośli chwalili mnie jako grzeczne dzieckoJa dla odmiany sporo rozrabiałem I byłem uznawany raczej za średnio-grzeczne dziecko Ja jeśli wychodzę to nie boję się zaczepiania, mimo że ani ze mnie mięśniak, ani w ogóle nie dbam o swój wygląd zewnętrzny (byle nie wyróżniać się z tłumu i nie przyciągać niepotrzebnej uwagi nieprzyjaznych osobników). Pomimo przebycia w tym roku 3000km po mieście, gdzie nie raz wyjeżdżałem jak już było ciemno, a wracałem jak już była kompletna noc, nie zostałem zaczepiony ani razu, bo po prostu nie stwarzam do tego okazji Na początku roku dosyć się bałem, ale teraz to już sobie jeżdżę nawet w miejsca które kiedyś starałem się omijać szerokim łukiem. No bo jak zatrzymać rowerzystę? Nawet jeśli zbierze się 20 dresów pieszo to nie mają fizycznych możliwości, przed autem łatwo uciec wjeżdżając w teren, a motocyklem crossowym rzadko kto dysponuje, a już na pewno nie nosi go pod pachą i tylko czeka na okazję Łatwiej po prostu znaleźć sobie inną ofiarę. Poza tym wspominałem że 90% niebezpieczeństwa to były wyobrażenia? Dresów co prawda widuję czasem gdzieś na chodnikach, ale tam gdzie jest ich bardzo dużo nie jeżdżę. Do tego kompletnie nie zwracam na siebie ich uwagi, nie patrzę na nich, nawet nie spoglądam w ich kierunku żeby sprawdzić czy mnie obserwują. Jest w mieście kilka takich miejsc gdzie czuję się całkowicie spokojnie, lubię sobie tam pojechać, odpocząć, posiedzieć na ławce w parku i pojechać dalej Jakby nie rodzice to miałbym spoooro więcej czasu i bym sobie mógł jeździć gdzieś daleko poza miasto. Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - vika - 18 Wrz 2010 Ach Ci rodzice.. Mój ojciec najchętniej by mnie trzymał w domu X P Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - zundapp750 - 18 Wrz 2010 Jeśli mam urlop ( a mam go ostatnio często ) przesiaduję w domu albo garażu ( relaks przy moich zabawkach ).Jeśli sakiewka jest pełna talarów wtedy idę na miasto ew internet i zakupy a jak pusta to trudno, siedzę w domu. Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Przybyszewska - 26 Lis 2010 w ciągu roku szkolnego w domu, nie lubię swojego miasta. podczas wakacji na łonie natury, lubie posiedziec w ogrodzie, lezeć na trawie, kocham spacerować podczas deszczu, a letnie wieczory ubóstwiam- biegam lub kontempluje, gapiąc sie w niebo. jedno jest pewne: im wiecej czasu spedzasz poza domem, tym wiecej masz w sobie pozytywnej energii Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - MHL - 26 Lis 2010 nie moge usiedziec dlugo w jednym miejscu, imprezy, zakupy itd. to moje zycie Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Veronica - 27 Lis 2010 Zazwyczaj siedzę w domu, rzadko wychodzę, bo ludzie z mojej grupy ze studiów też za często większą paczką nie wychodzą. Ja nie potrafię zorganizować wyjścia, więc jak tylko nadarza się okazja to wychodzę z innymi, ale zazwyczaj potem po takim wyjściu mam humor zrypany Tak jak dzisiaj, wyszłam w sumie tak spontanicznie z kilkoma osobami z innej grupy, z którymi w sumie nie miałam bardzo o czym gadać, (zresztą z osobami z mojej grupy na pewno by nie było dużo lepiej), bo ja ogólnie nie potrafię z ludźmi rozmawiać, nie potrafię wymyslić wspólnych tematów. To jest mój największy problem, którego niegdy nie będe w stanie pokonać i to mnie dobija, bo tak jest za każdym wyjściem Zawsze jestem tą, która najmniej sie odzywa, a głównie słucha. Usilnie staram się włączyc do rozmowy, ale zawsze jest tak samo, że ginę w grupie wiem, że porównywanie się z innymi nie ma sensu, ale zawsze wychodzi na to, że jestem gorsza od innych, mniej ciekawa, wręcz nudna, nieżyciowa, niezaradna. Sprawiam wrazenie nieśmiałej, niezaradnej, infantylnej, niedorobionej, nudnej, ludzie traktują mnie z przymrużeniem oka, biorą za taką sierotę życiową, ale sądzę, że raczej nie widać po mnie tego, że to tak w środku przeżywam, bo wszystko w sobie chowam, nie jestem spontaniczna wsród innych. Najbardziej wnerwia mnie kiedy siedzimy gdzieś w grupce, jest jakaś cisza, albo ktoś widzi, że niezbyt się odzwywam i wtedy pada zdanie;"Weź cos powiedz", "Co tak cicho siedzisz", "Co nam opowiesz", wtedy jeszcze bardziej czuję się zablokowana i zazwyczaj odpowiadam, "ale o czym mam wam opowiedzieć?", albo "No ja zazwyczaj tak mam, że nie mówię dużo" czy że nie jestem rozgadana, albo coś w tym stylu lub staram się zmienić temat. Po tego typu spotkanie zawsze jestem zdołowana tym jak wypadłam, co o mnie sądzą innni, którzy tam byli itp. Ale mimo tego, że boje się takich wyjść, to jeżeli jest okazja to zmuszam się do tego, żeby jakoś się ucywilizować i zintegrować z resztą. Uważam, że i tak radzę sobie całkiem nieźle biorąc pod uwagę mój charakter i to jak wszystko przeżywam, gdybym się poddała to była by masakra, wiem to po sobie, bo każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem Zazdroszczę ludziom, którzy nie mają takich problemów ze sobą Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Przybyszewska - 27 Lis 2010 Świetnie Cię rozumiem. Kiedy umawiam się z ludźmi, z którymi nie łączą mnie zażyłe kontakty, zazwyczaj czuje się wśród nich beznadziejnie. Oni gadają w najlepsze o jakichś pierdołach, które mi zwisają. Ja interesuję się zupełnie czymś inym niż oni, więc tematy typu filmu, muzyka książki nie wchodza w rachubę. Trudno jest mi się zakomodować. Przezwycięzyłam lęk przed odezwaniem się, ale mam wrażenie, że ludzie uważają mnie na ogół za nudziarę. Całkiem niedawno próbowałam znaleźc nić porozumienia, tzn. robić brechty, żart i kawały mają moc jednoczącą. Okazało się, że mają zupełnie inne poczucie humoru i moje żart odebrali jako szczyt chamstwa, niedojrzałości i prostactwa. Więc skoro nie da się na poważnie, nie da się na niepoważnie, to wychodzi na to, że kolejne spotkanie z tymi osobami nie ma sensu. I wydaję mi się, że to jest powód niesmiałości. Większość ludzi z rekawa sypie zdaniami, potrafi rozmawiać o pierdołąch i mieć z tego frajdę. Nic dziwnego, że osoba niewygadana czuje się przy nich jako ktoś gorszy. Pojawiaja się w jej głowie myśli: "Ale ja jestem głupia, nie wiem, o czym oni gadają." Zastanwiam się, co mają na celu takie rozmowy- zabicie czasu? walkę z nudą? mnie właśnie w nudę wprowadzają, dlatego szybko musze uruchomić pokłady błogosławionej wyobraźni i odlecieć myslami hen hen. heh Czy nie lepiej otwierać usta, kiedy chce się porozmawiać o czymś konkretnym? To poszerza intelektualne horyzontu, a ta czcza paplanina niekoniecznie( jeśli nie zawęża). Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Veronica - 27 Lis 2010 Ja chyba tez jestem uważana za nudziarę. Jeżeli chodzi o poczucie humoru i opowiadanie jakiś śmiesznych historyjek, to zauważyłam, że kiedy ja coś powiem to nikt specjalnie nie zwraca na mnie uwagi. Ale jeżeli inna osoba powiedziałaby to samo co ja, to inni odbierają to już zupełnie inaczej, śmieją się i wogóle są zainteresowani. Miałam już kilka przypadków tego typu, i byłam podirytowana, że cokolwiek bym nie powiedziała, to i tak w moich ustach wydaje się to mało interesujące. Czasem dziewczyny opowiadają o rzeczach, które wydają mi się żałosne i nawet niespecjalnie śmieszne, i gdybym ja miala takie sytuacje, to nie opowiadałabym o tym reszcie, bo ani to śmieszne ani ciekawe. Ale kiedy one opowiadają to jakoś wszyscy wokoło są zachwyceni i słuchają. Dlatego, uważam, że jeżeli ktoś ma dobrą opinię wśród reszty grupy, to opowie byle pierdołę i już jest "fajny", a mi nigdy nie ciekawego nie orzychodzi do głowy. Chyba tylko z siostrą i kilkoma innymi osobami potrafię tak naprawdę żartować, przy reszcie nie jestem tak spontaniczna i chyba mma trochę inne poczucie humoru. Ja też nie potrafię rozmawiać o "dup*e marynie", a do tego zawsze czuję presję,że to ja powinnam przejąć inicjatywę i zabawiać innych rozmową Wiem, że to wszytsko, to są w większości moje chore mysli, ale nie da się od tego odciąć Odnośnie mojego ostatniego postu, tak sobie nerwy wczoraj zniszczyłam, że nie mogłam zasnąć, miałam takie uczucie, jakbym miała lekki napad duszności i byłam psychicznie i fizycznie wypruta Re: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu? - Przybyszewska - 27 Lis 2010 O tak. Ludzie uwielbiają przyczepiać etykietki. Jeśli już raz zaprogramowali w sobie głowie, że jesteś niefajna, to nie WYPADA im przyznać Ci rację czy smiać się z Twojego żartu. Mam taka sytuacje w obecnej klasie. Anyway takie towarzystwo nie jest warte zachodu. |