PhobiaSocialis.pl
Przyczyny - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html)
+--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html)
+---- Dział: PRZYCZYNY (https://www.phobiasocialis.pl/forum-43.html)
+---- Wątek: Przyczyny (/thread-115.html)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11


Re: Przyczyny - Jas - 06 Sty 2010

eric napisał(a):Po drugie, nawet jeśli bym nie chciał to pewnie popełnię wszystkie błędy moich rodziców. Nie wybaczę sobie jeśli moje dziecko będzie musiało przechodzić przez to samo to ja do tego na moich oczach. To byłby dla mnie prawdziwy gwóźdź do trumny.
A ja z kolei boję się (bo ja bardzo chciałbym być kiedyś ojcem), że moje dziecko wychowam przeginając w drugą stronę i np. na prawdę może mu się coś złego stać, bo w ogóle munie powiem: "nie rozmawiaj" z obcymi itp...

eric napisał(a):Bo jesteśmy zerami urodzonymi frajerami nieudacznikami, takiego człowieka nie da się wychować na ludzi, święty by z nami nie wytrzymał itp. itd. etc; Boże drogi ile razy ja to słyszałem...
A ja właśnie nie. To że wysokie mieli wymagania to jedno, ale ogólnie to jednak rodzina mnie chwaliła (albo raczej "mną się chwaliła") itp. ... to nawet takie w jakiś sposób zabawne, że rodzina się zachwycała a rówieśnicy jakoś nie podzielali tego zachwytu i nie byłem lubiany...

eric napisał(a):Jak jadę na rower na miasto i na przykład autobus wyprzedzi mnie niebezpiecznie blisko czy cokolwiek sie stanie, to nie mówię o tym rodzicom bo mi rower na złom sprzedadzą, dla ich przewrażliwionych głów ominięcie przez autobus na ulicy równa się z końcem świata.
Też nigdy nie mówiłem, a dwa razy prawie pod coś wpadłem i raz mnie jakiś starszy facet "zapraszał" do klatki schodowej... I co? Ano nic, nie wpadłem, a facetowi grzecznie powiedziałem, że się spieszę. Bo "oczekiwanie na niebezpieczeństwo jest gorsze niż moment gdy ono na człowieka spada" - znalazłem gdzieś ostatnio taki cytat i się z nim zgadzam.

eric napisał(a):Konkretnie strach przed wszystkim co jest poza domem. Wydaje mi się że mnie tego po prostu nauczyli. Boję się iść chodnikiem, ciągle patrzę na lewo i prawo, oglądam się za siebie czy nie widać gdzieś dresów czy kogoś innego kto chciałby mnie zabić. Kiedy ktoś mnie zagaduje to owszem jestem w stanie rozmawiać normalnie (jeśli oczywiście osobnik nie przypomina dresa, szpanera i tym podobnych, jestem na nich uczulony), ale nawet jeśli normalnie porozmawiam i odejdę to czuję jakieś krępujące złe uczucie.
Normalnie jakbym czytał siebie, mam tak samo :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:


Re: Przyczyny - Jas - 10 Sty 2010

Przeczytałem ten temat raz jeszcze i tak sobie myślę... hmm... zrobiłem to co soulja sugerował:
soulja napisał(a):Pewnie kiedy uświadomiliście sobie ,że macie fobie po jakimś czasie chcieliście ustalić jej źródła.
Według mnie nie ma jednego .

Czy udało wam sie do tego dojść ? Ja kiedyś podsumowałem sobie całe życie .
Od najstarszych wspomnień do czasów teraźniejszych . Polecam wszystkim zajrzeć tak głęboko w otchłań pamięci i po wychwytać sobie wszystkie momenty.
i mam takie wnioski: Całkiem możliwe, że odziedziczyłem pewne genetyczne predyspozycje (ojciec też raczej towarzyski nie był, powiedziałbym nawet że wycofany, dopiero później jakby się zmienił ze względu na pracę). Na karb wychowania składałbym tutaj najmniej. Byłem kochany, chwalony, itp. itd. (poza może tymi takimi "a czemu nie piątkę?" ojca kiedy przynosiłem czwórkę, ale ogólnie chyba nie mógłbym nazwać rodziców surowymi... nie wiem teraz na prawdę czy ułagadzam ich we wspomnieniach czy na prawdę nie było tak źle, ale nie chcę ich źle ocenić, bo nie dali mi się we znaki tak bardzo - przynajmniej dziś tak uważam... chyba, że coś wyparłem ze świadomości na tyle skutecznie, że teraz nie pamiętam). No jedynie z tym: "tam nie chodź", "nie rozmawiaj z obcymi", "wracaj na czas", "nocą się nie baw, bo cię ktoś porwie" itp. - to była na pewno ogromna cegiełka do mojej fobii i tego nie da się w żaden sposób zanegować. Tyle jeśli chodzi o "wkład" rodziny.

Za jedną z największych przyczyn uznałbym chorobę (nie chcę tutaj się wdawać w szczegóły, nie będę nawet dalej na ten temat się rozpisywać, ale wszystko inne co się ze mną działo, ja zawsze też brałem do siebie trochę przez pryzmat choroby). Nie wiem czy już mi się miesza, czy gdzieś tu to na prawdę przeczytałem, że choroba może być przycyzną fobii społecznej, bo jak się człowiek różni nieco od rówieśników... (nawet może nie to, że wizualnie coś widać, bo chyba nie było widać, może czasem ale nie zawsze, lecz ja prawie zawsze czułem jakby było widać że się różnię). Teraz powiedzmy, że ją wyleczyłem prawie, ale wciąż miewam myśli, że może coś widać...

Idąc do przedszkola byłem właściwie przeciętnym dzieckiem jeszcze. Może nieco bardziej nieśmiałym i zainteresowanym bardziej swoim własnym towarzystwem (ewentualnie towarzystwem osób dorosłych), ale nie unikających rówieśników za wszelką cenę. Miałem jakichś tam kolegów, jakoś to było, choć nie lubiłem np. zabaw typu: "gąski gąski do domu", to łapanie mnie przez innych mnie denerwowało i niechętnie się bawiłem. Oczywiście sam znajomości NIGDY nie nawiązywałem, ale jak mnie ktoś zagadał, to nie umierałem jeszcze ze strachu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Już wtedy był chłopak... był chyba takim trochę kozłem ofiarnym. Nie pamiętam za dobrze, ale jak inni się śmiali to ja też, w końcu grupa... I to jest coś, czego żałuję w swoim życiu najbardziej. To, że mam fobię społeczną i boję się ludzi, to że oni w pewnym momencie mojego życia doprowadzili mnie do tego stanu, to nic (znaczy to dużo, ale to nie moja wina), ale to że ja mogłem się kiedyś przyczynić do czegoś podobnego u kogoś innego, czy choćby sprawić mu przykrość, to nie daje mi dziś spokoju...

Początek szkoły przebiegał podobnie, jeden kolega, reszta neutralna. Choć tu jeszcze muszę wspomnieć, że był w klasie ktoś terroryzujący całą klasę. Nikt go nie lubił, ale czasem się z nim zadawaliśmy żeby dał nam spokój. Niestety siedział przede mną... Zabieranie długopisów, książek... kolejne małe cegiełki na moją fobię. Ale jakoś się to ciągnęło (zwłaszcza, że terroryzował wszystkich w mniej-więcej równym stopniu), wciąż jeszcze nie byłem fobikiem.
Zastanawiałem się co było tą iskrą zapalającą i chyba już wiem... Pod koniec czwartej klasy pojechaliśmy na wycieczkę klasową. Wtedy jeszcze jeździłem na wszystkie wycieczki (jak tak teraz o tym myślę, to aż niewyobrażalne, hłehłe). A tam poszło o jakąś totalną pierdołę i tak trochę się posprzeczałem z jednym kolegą... Do końca wycieczki (to chyba był ostatni dzień - na szczęście) było jakoś drętwo, a potem w szkole już tylko gorzej. Dwa następne lata to był terror psychiczny. To był horror jak musiałem iść do szkoły. Fizycznie nigdy nic mi nikt nie zrobił, ale to była przemoc psychiczna, obgadywali mnie, a ja to słyszałem (choć wolałbym nie słyszeć), albo wprost mówili przy mnie, że niby nie o mnie, a dobrze wszyscy wiedzieli (w tym ja), że to o mnie. Kiedy zrobiłem jakiś drobny błąd, zaraz rozdmuchiwany był do rangi czegoś niezwykle śmiesznego i szeptany przez następne pół roku.
Gimnazjum zapowiadało się podobnie, więc je zmieniłem, potem było trochę lepiej, ale ja już bylem inny... W "kolegach i koleżankach" z klasy widziałem wrogów, to się nigdy nie zmieniło. Siedziałem sam, chyba że czyjegoś kolegi z ławki nie było, wtedy dosiadał się do mnie. Zawsze byłem ten rezerwowy.
W liceum chciałem się zmienić, czyste konto i te sprawy... Ale nie mogłem, pierwszego dnia stałem za rogiem korytarza, bo się bałem podejść do klasy... Niby tam potem też znalazłem kolegę, ale tylko tyle.

I tak już poleciało. Na studiach oczywiście też wyimaginowani wrogowie, a ponieważ kierunkiem też rzy... znaczy wymiotowałem ( :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ) więc je rzuciłem. Do pracy trzeba iść, ale też ciężko, bo przecież co jak będą ci "wrogowie" gotowi znowu rozdmuchać każdy mój błąd?
Najgorsze jest to, że póki co pokonywanie trudności wcale nie sprawia, że czuję się co raz lepiej czy denerwuję co raz mniej...


Re: Przyczyny - tomjak - 10 Sty 2010

Jakbym czytał o sobie. Jedyna różnica dzięki której jakoś mi leci na tym świecie to siedząca we mnie agresja. Też byłem dręczony , ale zawsze mściłem się na nich w taki lub inny sposób i miałem i mam z tego rodzaj jakby satysfakcji. Do dziś chętnie to robię , nie potrafię wybaczyć i zapomnieć. Może to nienormalne , ale mam wrażenie że dzięki agresji jakoś funkcjonuję i nie stałem się totalnym dupkiem. Moje życie to wieczna walka i kupa konfliktów z otoczeniem. Jakoś nie potrafię inaczej. Próbuję pogodzić się np ze starymi albo współpracownikami i g.....no z tego wychodzi. Zawsze coś wystrzeli. Zawsze się dziwię jak inni to robią że wszystko idzie gładko jeśli chodzi o współżycie z innymi ludźmi. Bez problemów potrafią się dogadać , ot tak zupełnie naturalnie odruchowo jakby , coś jak dwa klocki z jednego kompletu. Ja jestem takim klockiem co nigdzie nie pasuje , jakbym wypadł ze swojego pudełka do kompletu z innymi. Tracę nadzieję że uda mi się coś kiedyś zmienić.


Re: Przyczyny - Sosen - 10 Sty 2010

Ja tą część tłumię. Też mam okropnego agresora. Jestem zawistny, podejrzliwy i we wszystkim widzę jakiś atak na siebie. Często mam chęć się kłócić. Ale tłumię te swoje emocje, bo boję się reagować jak moja mama. Boję się tak zachowywać, przynieść sobie wstyd. Boję się, że wyglądam śmiesznie. Więc przestałem kompletnie walczyć o swoje. Boję się swojej złości.


Re: Przyczyny - eric - 28 Sty 2010

Ja raczej nie jestem agresywny, jeśli ktoś na mnie naskakuje to odpuszczam bo co mnie to tak naprawdę obchodzi. Ale chyba jednak nie potrafię kontrolować swojej agresji nawet słownej bo rzadko się kłócę. I tak wychowawczyni mnie zmuszała do nieobowiązkowej studniówki, a ja nie miałem ochoty iść. Wtedy pierwszy raz postawiłem sie nauczycielowi i powiedziałem mu prosto w twarz co myślę o tym i o tamtym. Zrobiłem to najkulturalniej jak potrafiłem a przynajmniej tak mi się wydawało. Na zebraniu wychowawczyni miała do mojego ojca pretensje że "strasznie wściekle się kłóciłem, to była ostra wymiana zdań". Nie wiem, albo ja jestem zbyt agresywny w walce o swoje (rzadko to robię, jeszcze nie potrafię się w 100% kontrolować), albo ona jeszcze nie widziała na oczy co to jest ostra wymiana zdań, bo dla mnie mówimy o dwóch różnych sprawach. W każdym razie zauważyłem pozytyw - babka bardzo szybko odpuściła jak zbiłem wszystkie jej argumenty, tak się nawet zastanawiałem w głowie "już koniec? tak chciałaś na mnie najeżdżać a tak szybko się poddajesz? potrafisz wyżywać się tylko na słabszych? jesteś żałosną zakompleksioną babą". Co więcej - baba przestała sie mnie czepiać o byle co i o+:Ikony bluzgi pierd:ć o każde :Różne - Koopa:. Wcześniej tak robiła bo nie kłuciłem się z nią, zawsze wszystko załatwiali za mnie "kulturalnie" rodzice (patrz moje ostatnie posty w tym temacie), a ja jakby nie istniałem, więc się na mnie wyżywała bo myślała że się nie umiem postawić, a tutaj taka niemiła niespodzianka. Z każdym zdaniem widziałem jak jej szczena opadała, nie wiedziałem czy może gadam za ostro, może to tylko taka jej gra żeby mi pokazać że nawet nie potrafię kulturalnie wyrazić swojego zdania, a zaraz i tak mnie zjedzie i wygra sprawę. A tutaj okazało się że ją prawdziwe zdziwko złapało - jak takie zero śmie się postawić. A jednak...... nie chwal dnia przed zachodem słońca.


Re: Przyczyny - Alexandra - 06 Mar 2010

Ja chyba wiem jakie sa przyczyny mojej fs: jak bylam w podstawowce chlopcy z klasy sie ze mnie wysmiewali zrobili sobie ze mnie ofiare poprostu to byla gdzies 6 klasa nie potrafilam im odpyskowac i strasznie mi z tym ciezko bylo ale wstydzilam sie o tym powiedziec np rodzicom. wczesniej bylam odwaznum dzieckiem wszedzie mnie bylo pelno bralam udzial w przedstawieniach nie wstydzilam sie obcych itd zawsze mialam sporo kolezanek ale pozniej zaczelam unikac nawet wyjscia na spacer bo balam sie ze zspotkam tych chlopakow pozniej to sie juz przerodzilo w jakas paranoje wydawalo mi sie ze wszyscy sie ze mnie smieja i gadaja o mnie-koszmar:Stan - Niezadowolony - Obraża się::Stan - Niezadowolony - Obraża się: teraz nikt sie ze mnie nie smieje ludzie nawet lgna do mnie mam duzo znajomych ale czesto mam problemy z kontaktami z nimi chodzi tu glownie o kontakty z chlopakami zwlaszcza tymi pewnymi siebie oni chca ze mna rozmawiac itd a ja sie tak czasami krepuje i stresuje ze wychodze na kapletna idiotke tak to nigdy nie znajde sobie chlopaka:Stan - Niezadowolony - Smuci się:((((( HELP


Re: Przyczyny - Girl with a Pearl Earring - 15 Mar 2010

U mnie tak jak u kolegów powyżej, początki zaczęły się już w domu rodzinnym. Ojciec jak żandarm dyscyplinował mnie, wszystko musiało być perfekcyjnie bo jak było inaczej to - "ty sobie w życiu nie poradzisz, a my Ci pomagać nie będziemy". Wszystko musiało być punktualnie - o tej i o tej w domu, spać itd. Po jakimś czasie coraz to bardziej przejmowałam się wszystkim - w szkole najlepsze oceny, dodatkowe zajęcia - ogólnie to ambitnie. Pod koniec 6 klasy podstawówki zauważyłam, że coś się dzieje ze mną nie tak - wykryto u mnie niedoczynność tarczycy - z ładnej, wysportowanej dziewczyny zaczęłam się zmieniać w dziewczynę ze sporą nadwagą. To zadało mi ostateczny cios - tak jak zawsze wszystko kontrolowałam to nad tą jedyną rzeczą nie miałam wpływu.

I od tamtego czasu - 6 lat - panicznie boję się wyjść z domu, boje się ludzi, ciągle czuję na sobie spojrzenia - nawet we własnym domu - perfekcyjna córka zmieniła się w ofiarę losu. Do szkoły to bym najchętniej nie uczęszczała, boję się ludzi ich spojrzeń, nie panuję nad sobą. Jakakolwiek odpowiedź ustna z mojej strony kończy się paraliżem, nie potrafię wejść do sklepu i o coś poprosić. Po domu przemieszczam się jak zjawa - byleby nikogo nie spotkać.

W rodzinie nie mam oparcia, ignorują mnie, wg własnej siostry jestem psychicznie chora. Jedyne co mi pozostaje to usiąść i płakać nad sobą - ale wiem, że tak nie można. Niestety coraz częściej brakuje mi sił. Chęci.


Re: Przyczyny - Lacrimamosa - 21 Kwi 2010

Mam nadzieję, że kiedyś otrząśniesz się z toksycznego wpływu rodziny i zaczniesz zyc tak jak umiesz i pragniesz. Zdaje się, że o to tu chodzi- zbyt dużo żądań, wymagań, i twoich starań, by byc kimś innym, by podołac czyjejs wizji .Myślę, że duzo osób na forum przechodziło w mniejszym lub większym stopniu takie tresowanie.
Znjadź koniecznie coś, co doda Ci sił do walki o siebie. Wydaje mi się, że zawsze jest coś, dzięki czemu można obudzic sie rano i walczyc na nowo.
Wiesz, ja kiedyś, w Twoim wieku mniej więcej chyba, miałam głęboką fobię, z wieloma niemiłymi objawami, ale jakoś udało mi się wyjśc z tego koszmaru i życ, może nie zawsze jest pięknie i łatwo, ale lepiej,
Trzymam za Ciebie kciuki Girl .


Re: Przyczyny - bruce - 13 Cze 2010

Jako dziecko przeprowadzałem się regularnie do innego miasta/wsi co kilka lat. Chodziłem do trzech różnych szkół podstawowych. Logiczne jest więc to, że trudno mi jest teraz utrzymywać dłuższe kontakty z jedną osobą.


Re: Przyczyny - Czak - 13 Cze 2010

Haha przyczyny są genetyczne często np u mnie to się dziedziczy


Re: Przyczyny - klocek - 14 Cze 2010

Cytat:Haha przyczyny są genetyczne często np u mnie to się dziedziczy
Ja swoje problemy psychiczne też odziedziczyłem (ciągnie się to u mnie co najmniej od czterech pokoleń), ale przyczyny nie są genetyczne. Po prostu rodzice powielają błędy wychowania.

Da się w każdym razie to przełamać.


Re: Przyczyny - Czak - 14 Cze 2010

U mnie żadnego błedu nie popełnili do 17roku życia byłem tylko nieśmiały a potem jak fobia uderzyła to od razu do psychiatry chciałem,fs raczej się dziedziczy


Re: Przyczyny - klocek - 14 Cze 2010

Cytat:U mnie żadnego błedu nie popełnili do 17roku życia byłem tylko nieśmiały a potem jak fobia uderzyła to od razu do psychiatry chciałem
Popełnili, bo masz fs :Stan - Uśmiecha się:. Gdyby wychowywali Cię odpowiednio, to byś jej nie miał. Zdaję sobie sprawę, jak trudno jest dostrzec swoje własne błędy i Twoi rodzice też w najlepszej wierze mogli podjąć złe decyzje nie wiedząc o tym.

Teraz się po prostu z tego wylecz, napraw wcześniejsze błędy i tyle.


Re: Przyczyny - toro - 14 Cze 2010

Uważam, że geny w wielu przypadkach mogą mieć znaczący wpływ. Z tym wychowaniem się nie zgadzam.
To, że Ty klocek masz takie doświadczenia z rodzicami jakie masz to nie znaczy, że wszystko opiera się na tym jednym schemacie.


Re: Przyczyny - Czak - 14 Cze 2010

klocek napisał(a):
Cytat:U mnie żadnego błedu nie popełnili do 17roku życia byłem tylko nieśmiały a potem jak fobia uderzyła to od razu do psychiatry chciałem
Popełnili, bo masz fs :Stan - Uśmiecha się:. Gdyby wychowywali Cię odpowiednio, to byś jej nie miał. Zdaję sobie sprawę, jak trudno jest dostrzec swoje własne błędy i Twoi rodzice też w najlepszej wierze mogli podjąć złe decyzje nie wiedząc o tym.

Teraz się po prostu z tego wylecz, napraw wcześniejsze błędy i tyle.

To że ty miałeś kiepskie dzieciństwo czy h wie co nie znaczy że każdy fobik takie miał,gdyby to była przyczyna to każdy by już zdrowy chodził...
Wyleczyć się z fobii?To trzeba mieć farta żeby trafić na dobrego psychoterapeute,pieniądze,lekami się nie wyleczysz...Ja potrzebuje gwarancji sukcesu i czy terapeuta mi ją da?...Czas pokaże...


Re: Przyczyny - kaminotsuru - 14 Cze 2010

Ja miałem totalną fobię od zawsze i zupełnie bez powodu. Ani rodzice nie popełnili błędu (na co najlepszym dowodem jest moja siostra), ani nie spotkało mnie nic traumatycznego, po prostu nic. Być może był to po prostu epic fail na loterii genetycznej, czyli zwielokrotniona kumulacja wszystkich lęków moich rodziców, albo też skutek niedotlenienia mózgu przy porodzie.


Re: Przyczyny - klocek - 14 Cze 2010

Cytat:Wyleczyć się z fobii?To trzeba mieć farta żeby trafić na dobrego psychoterapeute,pieniądze,lekami się nie wyleczysz...
Nie "trafić", tylko poszukać. To nie jest loteria. Jak jeden terapeuta nie pomaga, to idziesz do innego. Ja się wyleczyłem lekami za własne pieniądze. Wcale nie kosztowało tak dużo.

Cytat:Ja potrzebuje gwarancji sukcesu i czy terapeuta mi ją da?...Czas pokaże...
Terapeuta nie da Ci gwarancji sukcesu, medycyna nie jest jeszcze na tyle rozwinięta.
Natomiast masz "gwarancję" sukcesu, jeśli się będziesz starał. Jak naprawdę będziesz chciał być zdrowy, to prędzej czy później będziesz. Może to zająć dużo czasu, ale jest możliwe.


Re: Przyczyny - Czak - 14 Cze 2010

To że siedzisz na tym forum tzn że się nie wyleczyłeś...Jak na mnie leki podziałaly to o żadnym takim forum nawet nie pomyslałem...Jaki okres juz nie beirzesz leków skoro twierdzisz że się wyleczyłeś?


Re: Przyczyny - klocek - 14 Cze 2010

Cytat:To że siedzisz na tym forum tzn że się nie wyleczyłeś...
Lol.

Cytat:Jak na mnie leki podziałaly to o żadnym takim forum nawet nie pomyslałem...
I to jest błąd, bo właśnie w czasie brania leków byłem najaktywniejszy na forach. Leki to tylko takie środki przeciwbólowe. Dają tymczasową ulgę, ale pozwalają zebrać myśli i zmienić swoje życie. Trzeba usunąć przyczyny swojej choroby. Jak nie zdążysz tego zrobić w czasie działania leku, to psychiatra przepisuje Ci kolejny i tak w kółko.
Lek to jedynie kilkumiesięczna okazja, kiedy możesz bez bólu popracować nad sobą.

Cytat:Jaki okres juz nie beirzesz leków skoro twierdzisz że się wyleczyłeś?
Leki na depresję przestałem brać rok temu, po roku zażywania. Na tym forum spamuję mniej więcej od stycznia, w tym czasie moja fobia spadła o ponad 30 punktów w skali Liebowitza. W zasadzie od kilku tygodni już nie mam fobii. Teraz uczę się nawiązywać relacje społeczne.


Re: Przyczyny - trash - 14 Cze 2010

Czak napisał(a):To że ty miałeś kiepskie dzieciństwo czy h wie co nie znaczy że każdy fobik takie miał,
To też nie jest tak że schemat polegać musi na tym ze np. podstawowym paliwem rodziców była wóda, że kogoś tłukli i miał "kiepskie dzieciństwo". Równie dobrze nadopiekuńczość, trzymanie pod kloszem i przesłodzenie tego dzieciństwa może przynieść nieciekawe skutki .

Przyczyn może być masa, zwrócicie uwagę jak różni ludzie mają fobie . Co do genetyki to na dzień dzisiejszy nie znamy właściwie żadnych konkretów i ciężko powiedzieć cokolwiek sensownego na ten temat . Pewnie ma jakiś wpływ , ale jaki ... można sobie zgadywać . Poza tym fobia może być zaburzeniem wtórnym po innych lękach czy depresji i tutaj w ogóle znalezienie sensownej odpowiedzi jest trudne .

Obstaję przy tym że przyczyn jest zazwyczaj wiele (mogą być różne czy nawet przeciwstawne) i same w sobie nie muszą powodować fobii , dopiero ich niefortunne nawarstwienie skutkuje tym co znamy z autopsji .


Re: Przyczyny - Czak - 14 Cze 2010

Teraz uczę się nawiązywać relacje społeczne.
Przecież jeden z aspektów fobii to jest,ktoś kto nie potrafi się skumplować,zakolegować,zaprzyjaźnić ma duzy problem...I ty nie masz fobii?Jak ja czułem że nie mam fobii to potrafiłem się zakumplować z kim mi sie podobało,zbliżyć do kogo chce,dać się poznać takim jakim jestem bez tej :Ikony bluzgi kochać 2: fobii...Ludzie całe życie pdoporządkowują żeby usunąć fobię,zmieniają sposob odżywiania,zaczynają intensywny sport,chodzą do psychologa,biorą leki,suplementy i itak h z tego żal...zazdroszcze Ci że nie masz fobii...[/b]


Re: Przyczyny - klocek - 14 Cze 2010

Cytat:Przecież jeden z aspektów fobii to jest,ktoś kto nie potrafi się skumplować,zakolegować,zaprzyjaźnić ma duzy problem...
Nie potrafię tego robić, bo się nigdy nie nauczyłem. Całe życie unikałem ludzi, więc nie miałem jak.
Natomiast obecnie się już tego nie boję. Nie umiem, ale nie boję się. A kiedyś nie umiałem i się bałem.

Cytat:I ty nie masz fobii?
No nie mam. Przestałem mieć najdalej 3 tygodnie temu.

Cytat:Ludzie całe życie pdoporządkowują żeby usunąć fobię,zmieniają sposob odżywiania,zaczynają intensywny sport,chodzą do psychologa,biorą leki,suplementy
No to mniej więcej takie metody ja zastosowałem. Plus poznawanie metod wpływania na ludzi. Ale życie rzeczywiście trzeba diametralnie zmienić.

Cytat:zazdroszcze Ci że nie masz fobii...
Jeżeli mi się udało, to Ty też dasz radę.


Re: Przyczyny - bruce - 14 Cze 2010

klocek napisał(a):No to mniej więcej takie metody ja zastosowałem. Plus poznawanie metod wpływania na ludzi

Eee jakie metody wpływania na ludzi? Wydaje mi się, że próba kontrolowania kogokolwiek to perfidna rzecz i wcale nie świadczy o jakimkolwiek wyzdrowieniu.

Cytat:No nie mam. Przestałem mieć najdalej 3 tygodnie temu.

:Stan - Niezadowolony - W szoku:

Klocek nie rozpędzaj się tak bo zaraz napiszesz, że w kałuży dostrzegasz odbicie nieba.


Re: Przyczyny - klocek - 14 Cze 2010

Cytat:Eee jakie metody wpływania na ludzi? Wydaje mi się, że próba kontrolowania kogokolwiek to perfidna rzecz i wcale nie świadczy o jakimkolwiek wyzdrowieniu.
Kontrolowanie? Czy umiejętność rozśmieszenia kogoś nazwałbyś kontrolowaniem? Albo pocieszenie kogoś? Wydawanie poleceń służbowych? Podrywanie dziewczyn?

Wpływanie na innych jest złe, kiedy chcesz uzyskać jakąś korzyść kosztem innych. Ale ja nic takiego nie robię.

Cytat:Klocek nie rozpędzaj się tak bo zaraz napiszesz, że w kałuży dostrzegasz odbicie nieba.
Techniki NLP też mają swoją skuteczność i nie należy ich potępiać w czambuł tak od razu.


Re: Przyczyny - bruce - 14 Cze 2010

klocek napisał(a):Kontrolowanie? Czy umiejętność rozśmieszenia kogoś nazwałbyś kontrolowaniem? Albo pocieszenie kogoś? Wydawanie poleceń służbowych? Podrywanie dziewczyn?

Aha, ok bo wyrażenie: wpływanie na ludzi kojarzy się raczej negatywnie.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.