Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Relacje międzyludzkie (https://www.phobiasocialis.pl/forum-19.html) +---- Dział: RELACJE ROMANTYCZNE (https://www.phobiasocialis.pl/forum-61.html) +---- Wątek: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? (/thread-3283.html) |
Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - soulja - 04 Gru 2012 Riverside ,źle zrozumiałeś co miałem na myśli przez określenie dystans. Chodziło mi o to ,żeby przy poznawaniu ludzi nie nakręcać się, nie robić sobie wielkich nadziei. Chodzi mi o to żeby zrozumieć na czym polega poznawanie ludzi i cały ten proces budowania relacji. Najpierw dajmy sobie czas aby poznać tą osobę jako człowieka a dopiero później pozwólmy sobie na wkładanie w to jakiś naszych emocji i wyobrażeń. Chodziło mi o to jaki mamy do tego stosunek. Jeżeli ktoś będzie dawał się ponieść emocją i swoim wyobrażeniom to może się boleśnie rozczarować. Nie można nikogo idealizować i też nie można myśleć ,że na tej jednej osobie kończy się cały świat. Zdystansowanie się do tego nie oznacza braku działania , wręcz przeciwnie człowiek z takim podejściem nie będzie miał problemu z podejmowaniem działania To ,że komuś możemy się nie spodobać na którymś etapie poznawania się jest tak samo naturalne jak to ,że ktoś może nam się nie spodobać. Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - uno88 - 04 Gru 2012 Riverside napisał(a):Twoje rady (jak ta powyzej), ubierane w ładne naukowe słowa dla innych mogą być jak zatrute ciastka. Uff, poczułem ulgę, świetnie że to napisałeś bo już myślałem ,że źle Cię oceniłem. Stąd jak i z osobistych wycieczek wynikła moja niekonsekwencja za ,którą gorąco przepraszam. Postanawiam poprawę ,proszę o pokutę i rozgrzeszenie. Chociaż nie, pokuta w postaci złośliwych komentarzy była ,a rozgrzeszenia się nie spodziewam. Trudno ,nauczę się z tym żyć. Co do samego nieszczęśliwego zakochania ,mimo że łatwo się ustrzec przed długotrwałym zauroczeniem spowodowanym naszymi wyobrażeniami to schody zaczynają się później. Zresztą parę osób pisało o tym, próbowali z kimś normalnej relacji ,zaangażowali się uczuciowo i dopiero po tej próbie i po pewnym czasie wszystko się rozpadało ,a oni zostali z dużym problemem w postaci rozczarowania i nieodwzajemnionej miłości. Ona/on stwierdził ,że to jednak nie to, zainteresował się kimś innym ,a nas zostawił/a wtedy ,gdy nasze uczucia były już rozgrzane wizją szczęścia i planów. Lęk przed zaangażowanie towarzyszy większości ludzi ,nawet bez fobii ,każdy boi się braku wzajemności. Z drugiej zaś strony większość ludzi powie ,że miłość (nie studia ) to najpiękniejszy czas w życiu każdego człowieka. Zresztą chyba każdy kto długi czas unikał wie ,że to doprowadzi do samotności i rozgoryczenia ,a nie do tego upragnionego poczucia bezpieczeństwa ,którego szukamy. Wiem ,że osoby z przeciętnym postrzeganiem nie ulegają jednak temu lękowi przed sytuacją ,którą opisałem wcześniej. Próbują i najczęściej w końcu im się udaje zasmakować w tym najlepszym stanie dostępnemu człowiekowi. Pytania pozostają otwarte: Czy warto zaryzykować ? Czy warto zwlekać ? Ryzykując w najgorszym wypadku dostaniemy sporo cierpienia ,ale nie ryzykując również ,w małych dawkach rozłożonych na bardzo długi okres czasu. Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - soulja - 04 Gru 2012 Myśląc o miłości zapomina się o jej strasznym i bolesny obliczu jakie może mieć (ale również może go nie mieć ) Dlatego wydaje mi się ze najważniejszy jest tu nasz stosunek do życia i to co mamy w głowie.Możemy być szczęśliwi z kimś przez całe życie albo tylko jakiś okres, później ta osoba może nas bardzo boleśnie zranić. Takie jest życie. Myślę ze najgorzej mają osoby słabe psychicznie dlatego trzeba coś zrobić aby taką osoba nie być. Przede wszystkim warto pracować nad sobą i będąc silnym warto ryzykować. Może nie każdemu pisana jest taka miłość na całe życie ale zawsze jest opcja na wiele miłości o krótszym terminie ważności które sumarycznie wypełnią nam całe życie Jeżeli ktoś nie potrzebuje ludzi do szczęścia i potrafi je osiągnąć w samotności to też spoko Ja na pewno do takich ludzi nie należę Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - uno88 - 04 Gru 2012 Nigdy nie widziałem człowieka szczęśliwego w samotności. Chociaż to logiczne w końcu tacy stronią od ludzi ,więc do żaden argument Również do nich nie należę. No właśnie odporność na potencjalne wyboje i zakręty plus jakaś liczba związków z miłości na przestrzeni całego życia wydaje mi się racjonalna ,możliwa do spełnienia i satysfakcjonująca. Czyli co? Do dzieła ! Eeeee ,może jutro... Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Riverside - 05 Gru 2012 Nie było mnie trochę, wróciłem na chwilę i...nie zawiodłem się. Post przydługawy, ale polecam przeczytanie, bo "jaja bedom". Cytat:Riverside ,źle zrozumiałeś co miałem na myśli przez określenie dystans. Tak? Ja źle zrozumiałem? Połącz to co napisałeś wyżej (cały ten post, nie tylko to zdanie o dystansie) z tym co wcześniej pisałeś, (też w tym temacie), czyli: Cytat:W każdym razie sam jestem sobie winny bo nic nie działam.Do tego dodamy Twoje posty z innego miejsca, gdzie uważasz, że podchodzenie, zagadywanie, jest niezgodne z Twoją naturą. Przyprawimy to tekstami o ideałach, samotności, złym samopoczuciu itd w odpowiednich działach i tworzy nam się obraz niektórych użytkowników forum FS.Logiki ich myślenia, konsekwencji i broń Boze niezakłócającej tego łatki...tfu, fobii społecznej. Czy źle zrozumiałem co miałeś na myśli? Możliwe jednak, ponieważ Ty sam, patrząc na powyższe, masz z tym chyba problem . Uściślając: Cytat:Chodziło mi o to ,żeby przy poznawaniu ludzi nie nakręcać się, nie robić sobie wielkich nadziei.Ta? A mi chodziło o to, żeby zakochać się bezwarunkowo w pierwszej napotkanej osobie. Serio . Cytat:Najpierw dajmy sobie czas aby poznać tą osobę jako człowieka a dopiero później pozwólmy sobie na wkładanie w to jakiś naszych emocji i wyobrażeń.Ale jak mamy w ogóle kogoś poznać jeżeli: Cytat:W każdym razie sam jestem sobie winny bo nic nie działam.I po raz kolejny: Cytat:Zdystansowanie się do tego nie oznacza braku działania Cytat:W każdym razie sam jestem sobie winny bo nic nie działam.a teraz: Cytat:człowiek z takim podejściem nie będzie miał problemu z podejmowaniem działaniaNojakicytatjabymmogltuwstawicnooo Cytat:Uff, poczułem ulgę, świetnie że to napisałeś bo już myślałem ,że źle Cię oceniłem.Nawet mi przez myśl przeszło, że mogłeś mnie ocenić niezgodnie z rzeczywistością. Bo niby z jakiego powodu? Empatyczny, obiektywny Uno nie pozwala sobie na takie błędy. Cytat:Stąd jak i z osobistych wycieczek wynikła moja niekonsekwencja za ,którą gorąco przepraszam.Szczerze przyjmuję szczere przeprosiny. Tylko nie mnie akurat powinieneś przeprosić, bo ja niektóre Twoje posty traktuję jak dobre dowcipy, których puentę trzeba innym wytłumaczyć, żeby tego czasem na serio nie wzięli. O brak konsekwencji bym Cię nigdy nie posądzał. Inni co potrafią czytać i wyciągać logiczne wnioski pewnie tez. Zapalmy fajkę pokoju. Cytat:Postanawiam poprawę ,proszę o pokutę i rozgrzeszenie.Proszę: <pokuta> i <rozgrzeszenie> Cytat:Chociaż nie, pokuta w postaci złośliwych komentarzy była ,a rozgrzeszenia się nie spodziewam. Trudno ,nauczę się z tym żyć.Nie to nie. Żyj pełnią życia Uno, odrzuć złe myśli, pójdź w stronę światła! Amę! A tak serio, dzięki za ten powyższy popis elokwencji, pokory i dystansu. Urosłeś w oczach wielu fobików. Niestety, u innych pewnie też sporo straciłeś. Bo: Tak mnie zastanawia, czemu wszystko inne co wcześniej napisałem olałeś, a odpowiedziałeś taką (podejrzewam) przepełnioną irytacją wiązanką na metaforę o ciastkach. (możesz mi np. napisać, że to przez to, że słodyczy nie lubisz i dodać jakąś naukowa teorię o wypiekach, że potrzeba do tego empatii itp ) Teraz jednak przydałaby się odpowiedź na moje pytania z poprzedniego postu i uzasadnienie Twojego punktu widzenia. Logiczne, bo to co wyzej jest z logiką sprzeczne. Delikatnie mówiąc. Proszę też o nie odwracanie kota ogonem. Nie traktuj innych i mnie jak idiotów. Cytat:Lęk przed zaangażowanie towarzyszy większości ludzi ,nawet bez fobii ,każdy boi się braku wzajemności.Co to jest "większość"? No i ile to jest? Kto i w jaki sposób to określa? Ja nie piszę o zaangażowaniu, tylko o wykonaniu jakiegokolwiek kroku w celu poznania kogoś, walki z samotnością.Co do tego czy każdy się boi, to bym polemizował też. Uogólniasz jak zwykle. Cytat:Zresztą chyba każdy kto długi czas unikał wie ,że to doprowadzi do samotności i rozgoryczenia ,a nie do tego upragnionego poczucia bezpieczeństwa ,którego szukamy.Omajgad, to my jednak cały czas się ze sobą zgadzaliśmy! Unikajmy unikania! Uno, idziem na ulicę, kogoś poznać? Mój Ty ulubiony "próbowaczu" <ściska>. Hej ho, hej ho, na podryw by się szło! (przepraszam, nie mogę poważnie ) Cytat:Pytania pozostają otwarte: Czy warto zaryzykować ? Czy warto zwlekać ? Ryzykując w najgorszym wypadku dostaniemy sporo cierpienia ,ale nie ryzykując również ,w małych dawkach rozłożonych na bardzo długi okres czasu.Odpłynąłem. Totalny szał zmysłów. Powagę mi tutaj też trudno utrzymać, ale spróbuję.Osoba mniej odporna czytając to i Twoje poprzednie opinie fiknęła by na miejscu.Negujesz podchodzenie, ryzykowanie, ludzi, a piszesz to co wyzej. Cytat:Również do nich nie należę.W tym momencie, upity i naćpany poprzednimi wypowiedziami mogę mieć pomniejszoną percepcję, ale nie należysz do szczęśliwych w samotności, tak? No to moze, coś by tak należało z tym zrobić? Skoro masz tak rozwiniętą empatię, nie jesteś egocentrykiem i dużo czytasz to nie będzie z tym problemu. Cytat:odporność na potencjalne wyboje i zakręty plus jakaś liczba związków z miłości na przestrzeni całego życia wydaje mi się racjonalna ,możliwa do spełnienia i satysfakcjonująca.Następny, przepełniony logiką i konsekwencją w swoich wypowiedziach. I daruj już temu kotu, ogon go boli. Na koniec: Cytat:Przede wszystkim warto pracować nad sobą i będąc silnym warto ryzykować.nojaksieztymniezgodzicmoznanoooo Reszty już nie skomentuję. Mam jednak troszkę litości. No i klawiatura mnie już boli. Podsumowując, piszę po raz kolejny, żeby to było jasne. Ja nie jestem za zakochiwaniem się w każdej nowo poznanej osobie, ale za poznawaniem już tak. Czy mi z tym źle? Nie, wręcz przeciwnie. Soulja, uno88 doceniam mimo wszystko Wasze starania. Przy czytaniu powyższych postów byłem jednocześnie rozbawiony, pijany i naćpany. W każdym razie, jest coraz lepiej z Waszymi próbami, bo w sumie przez jakieś 0,00006598s zastanawiałem się czy czasami bzdur nie piszę. Pytanie, raczej już retoryczne do Uno: czemu robisz najpierw spację, a później przecinek, a nie na odwrót? Widzę, że soulja ma podobny zwyczaj, choć nie zawsze . Jeżeli chcecie zrobic kontinuejszyn dyskusji, proszę bardzo, ale jeśli można, weźcie pod uwagę powyższe zalecenia. Dzięki temu ja znowu nie dostanę ataku głupawki, a Wy...cokolwiek tam sobie o mnie myślicie. Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - uno88 - 06 Gru 2012 Riverside napisał(a):Ja nie piszę o zaangażowaniu, tylko o wykonaniu jakiegokolwiek kroku w celu poznania kogoś, walki z samotnością.Co do tego czy każdy się boi, to bym polemizował też. Uogólniasz jak zwykle.Nie twierdziłem ,że piszesz o zaangażowaniu bo nie adresowałem tej wypowiedzi do Ciebie. Wyraziłem swoją opinię, przyznaję nieprecyzyjnie ,że czucie lęku przed zaangażowaniem nie jest równoznaczne z porzuceniem wszelkich działań. No i uważam ,że minimalny lęk jest w każdej osobie jaka kiedykolwiek się zawiodła ,ale jest on czymś ,czemu nie warto podporządkowywać swojego życia. Co do reszty postu, to tak brawo, udowodniłeś ,że nie pochwalam trwania w całkowitej bierności i czekania nie wiadomo na co. Również mógłbym zacytować jeszcze parę postów ,które tego dowodzą ,gdyż taki jest mój pogląd i w takim tonie najczęściej się wypowiadam. Jednak zdaję się Tobie chodziło o to ,że jednak pochwalam całkowitą bezczynność. Cytat:Co nie zmienia faktu ,że wystarczy włożyć trochę kasy ,czasu ,pracy w doskonalenie się ,aby startować z zupełnie innej pozycji. Najlepiej wiedzieć o wszystkich rzeczach ,które mogą się liczyć, spojrzeć na siebie racjonalnie pod kątem tych rzeczy i ustalić ,a potem realizować plan rozwoju.W poście z dnia Wysłany: Sob 14:07, 13 Paź 2012 i Ostatnio zmieniony przez uno88 dnia Sob 14:22, 13 Paź 2012 było zawarte powyższe zdanie. Ty cały mój post zacząłeś skwitowaniem: Riverside napisał(a):Nie no, od razu trzeba założyć, że jesteśmy nic nie warci i ze wszystkiego zrezygnować. Wsadzić głowę w poduszkę i szlochać: "Jestem przeklęty", "Nikt mnie nigdy nie pokocha".Więc nie wmawiaj mi ,że wszystko rozumiesz skoro "przygotuj się i działaj, nie działaj bezmyślnie" rozumiesz jako "nic nie rób i czekaj". Nie ukrywam też ,że akurat sprawy damsko-męskie traktuję jako coś na czym najłatwiej się solidnie sparzyć ,więc z tego wynika mój lęk przed działaniem w tej kwestii ,ale który nie odnosi do innych sfer życia ,aż w takim stopniu. Dlatego ,gdy wypowiadam się w sprawach ogólnych automatycznie piszę w sposób inny ,niż o sprawach stricte podrywu i podchodzenia do kobiet ,które mnie przerażają ,więc daleki jestem od stwierdzenia: "idź i próbuj". Zaraz widzę pewność porażki i generalnie moje myślenie w tej kwestii jest do zmiany. Nigdy nie zabezpieczymy się w pełni ,a nadmierna ostrożność i ciągłe "nie jestem gotów" same w sobie mogą być czymś co potęguje odkładanie, unikanie i samotność. Co do książki "Optymizmu ,można się nauczyć" to nikogo na siłę do niej nie namawiam. Nie potrafię zrozumieć jednak ,dlaczego kogoś po zrobieniu sobie testu na poziom optymizmu i dowiedzeniu się jak szeroko ten poziom wpływa na nasze życie ma coś rozboleć. Tym bardziej ,że jednak nie przeczytałeś. Nie jest to książka dla każdego fobika. Jest dla każdego człowieka z depresją ,dystymią ,czy pesymizmem. Uczucie rezygnacji i bezradności towarzyszy na prawdę wielu osobom na tym forum. Mogliby poznać przyczynę i spróbować to zmienić. Do walki z lękiem wystarczą chęci. Z powodu pesymizmu tych chęci nie ma. Zależność jest oczywista. Sam mam wynik na tym teście i wiele osób bez zdiagnozowanej depresji ,może tak mieć ,a jak depresja u nich się pojawi to oczywiście nie będą wiedzieć czemu. Czemu nic mi się nie chce? Czemu nie mam siły motywacji i dlaczego nie widzę sensuw robieniu czegokolwiek? itd. Co do spacji to nie wiedziałem ,że to jest błąd. Nigdy ,nikt nie zwrócił mi uwagi. Za jakiś czas zacznę na to zwracać uwagę ,ale najpierw dokończę palenie tej fajki. Na koniec jednak chciałbym Cię przeprosić. Większość moich postów w naszej dyskusji pisałem w dużej złości. Wkurza mnie byle co i przejmuję się błahostkami. Brakuje mi tego wspomnianego dystansu ,przestaję być obiektywny i zwykłe opinie odczytuję jako osobiste ataki ,których cel już sobie wytłumaczę. Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Riverside - 06 Gru 2012 Tylko jedna uwaga, reszty mi się już nie chce komentować, bo to walenie głową w mur. Poza tym, dbam o Twoje nerwy. Cytat:Więc nie wmawiaj mi ,że wszystko rozumiesz skoro "przygotuj się i działaj, nie działaj bezmyślnie" rozumiesz jako "nic nie rób i czekaj".a potem: Cytat:Nigdy nie zabezpieczymy się w pełni ,a nadmierna ostrożność i ciągłe "nie jestem gotów" same w sobie mogą być czymś co potęguje odkładanie, unikanie i samotność.I dorzucamy do tego: Cytat: Do walki z lękiem wystarczą chęci. Z powodu pesymizmu tych chęci nie ma. A wszystko w jednym poście. Gratulacje, coraz lepiej. Sry, pogadamy jak włączysz te cechy o których pisałem wcześniej. Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - maggieflakes - 11 Gru 2012 na szczęście nie :-) wyłączyłam to coś co się love nazywa Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Michał - 12 Gru 2012 Trzeba to włączyć. Również u mnie. Co do tematu byłem, ale już nie jestem. Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - maggieflakes - 12 Gru 2012 Michał napisał(a):Trzeba to włączyć. Po co? żeby znowu się czuć jeszcze bardziej nieszczęśliwym Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - maggieflakes - 12 Gru 2012 Tośka napisał(a):Witaj w klubie Maggie, ja też to wyłączyłam. otóż to, mi to ponad 2 lata zajęło Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Don't Hurt Me - 12 Gru 2012 Ja nie wiem co to zakochanie... Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Zasió - 12 Gru 2012 Ja w sumie też... chociaż... nie... to pewnie coś a'la chore przywiązanie. Poza tym tak czy inaczej bez szans, bo "do tanga trzeba dwojga itp." Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Michał - 13 Gru 2012 Można się też zabić, co rozwiązuje dużo skuteczniej sporo cięższe dylematy, tym razem jest stuprocentowo niewłączalnie. Może napiszę inaczej: chciałbym móc to włączyć. (a kiedy można? może każdy w innych okolicznościach, wiem że b. rzadko, bo b. rzadko, ale zdarzają się ludzie "dobrzy", więc chciałbym to móc włączyć, a szansa na taki traf jest pewno większa niż główna wygrana w lotto, choć prawda, nie wierzę i nie liczę już na to) Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Gość - 13 Gru 2012 Na szczęście nigdy nie byłem. To raczej we mnie nieszczęśliwie się zakochują Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Michał - 14 Gru 2012 Weź jednego wybierz i mu tego nie zrób. ._. Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Gość - 11 Sie 2013 Nie wiem czy mogę powiedzieć, że jestem zakochana ale jeśli tak to właśnie nieszczęśliwie. Bo co to znaczy być zakochanym? Gdzie zaczyna się to bycie zakochanym...? Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - iLLusory - 12 Sie 2013 A jakie są techniki tego wyłączania? : P Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Luctucor - 22 Sie 2013 SpaceDementia napisał(a):Nie wiem czy mogę powiedzieć, że jestem zakochana ale jeśli tak to właśnie nieszczęśliwie. Bo co to znaczy być zakochanym? Gdzie zaczyna się to bycie zakochanym...? To znaczy być uzależnionym od jakiejś osoby, można widzieć jej wady, wiele wad, a i tak uważać za najlepszą osobę na jaką można było trafić, całkowita idealizacja, angażowanie się ponad miarę w rozwój znajomości, utrata zainteresowania innymi ludźmi od tej osoby, a także postrzeganie innych za mniej atrakcyjnych, tworzenie sytuacji w których możliwe jest zagadanie do takiej osoby, nadmierna ciekawość jej życia, chęć do wszelkiej pomocy i maksymalnego możliwego poświęcenia się. W skrócie ujmując to uczucie jakby ta osoba była jedynym celem w Twoim życiu i robisz wszystko, żeby ten cel osiągnąć. Pozdrawiam, 10-krotnie nieszczęśliwie zakochany Re: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Placebo - 08 Gru 2014 Zakochana nie ale zauroczona... RE: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Angela - 07 Sty 2024 Ja w 8 klasie szkoły podstawowej byłam nieszczęśliwie zakochana w koledze młodszym o rok, miał na imię Piotrek, pierwszej miłości się nigdy nie zapomina. RE: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Szary - 07 Sty 2024 Chyba nigdy nie byłem zakochany, a już na pewno nie jakoś obsesyjnie. Chyba nie mam uczuć. Gratuluję odkopania tematu. RE: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Roztoczanka - 07 Sty 2024 Zakochana nigdy. Nie miałam w kim. Zeby się w kimś zakochać to trzeba raczej tą osobę dobrze znać i znią przebywać. Zauroczona byłam dużo razy, ale nieszczęśliwie nigdy, bo te osoby nigdy się nie dowiedziały więc nie miały jak mnie odrzucić. RE: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Aspołeczny - 07 Sty 2024 Ja podobnie, nigdy nie byłem zakochany, szczęśliwie czy nie, ale raz w szkole podstawowej zauroczyłem się w koleżance z klasy. Koleżanka oczywiście mnie odrzuciła a jak dowiedzieli się o tym "koledzy" z klasy to stałem się obiektem drwin i wyśmiewania (i tak się ze mnie śmiali, ale po tym zaczęli jeszcze bardziej) RE: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)? - Nowy555 - 08 Sty 2024 Nie raz byłem nieszczesliwie zakochany (zauroczony) ale trzymalem to tylko dla siebie. (07 Sty 2024, Nie 19:56)Aspołeczny napisał(a): Ja podobnie, nigdy nie byłem zakochany, szczęśliwie czy nie, ale raz w szkole podstawowej zauroczyłem się w koleżance z klasy. Koleżanka oczywiście mnie odrzuciła a jak dowiedzieli się o tym "koledzy" z klasy to stałem się obiektem drwin i wyśmiewania (i tak się ze mnie śmiali, ale po tym zaczęli jeszcze bardziej)to jest wlasnie najfgorsze w latach szkolnych. Rodzice zawsze mowili "docen te lata, teraz zawiazuja sie najlepszeprzyjaznie. Przespisz to to pozniej bedziesz miec problem" Nie wierzylem w to i teraz wychodzi ze mam racje. Wlasnie w wieku doroslym poznalem duzo bardziej wartosciowych ludzi i te relacje sa silniejsze niz za czasow szkolnych. |