Ku pokrzepieniu serc.... - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Pomoc (https://www.phobiasocialis.pl/forum-3.html) +--- Dział: Pozytywne historie (https://www.phobiasocialis.pl/forum-23.html) +--- Wątek: Ku pokrzepieniu serc.... (/thread-10330.html) |
Ku pokrzepieniu serc.... - janek89 - 17 Kwi 2014 Cześć! Chciałbym przybliżyć Wam moją historie i walke jaką stoczyłem z tą okropną FS. Mój kryzys zaczął się 1 maja 2013 roku. Kołatanie serca, lęk przed ludźmi, lęk przed głupią rozmową telefoniczną, drżenie rąk.... ZWARIOWAŁEM, jak możesz bać się ludzi. Co się z tobą dzieje do jasnej cholery!-mówiłem sobie. Wziołem tydzień l4 i cały czas leżałem w łóżku. Poszedłem do psychiatry, który przepisał mi aciprex i terapie. Powiedziałem do siebie: - daje sobie rok, będę walczył. Jeżeli 1 maja 2014 nie będzie przynajmniej lepiej to podejme inne kroki (miałem myśli samobójcze). Leki za bardzo nie pomagały, tak naprawdę uratowała mnie TERAPIA. Zacząłem w sierpniu 2013, z mieszanymi uczuciami skończyłem w listopadzie(terapia codzienna grupowa. Codziennie 4 godziny). Myślałem, że na tej terapii, będą sami "psychiczni", a ja tam będę jeden z bardziej "normalnych". NIC BARDZIEJ MYLNEGO!!! Na terapii poznałem naprawdę wspaniałych ludzi z różnymi problemami. I wiecie co? Niektórzy z nich to byli ludzie sukcesu; dobrze zarabiający, mający rodziny. Nie ma jeszcze 1 maja, a ja już widzę,że jest dobrze!! ba...dobrze wspaniale. Znika napięcie (prawie w ogóle go nie ma). Jestem osobą otwartą i kontaktową, nie trzęsą mi się ręce, potrafie powiedzieć swoje zdanie(wcześniej nawet na forum bałem się pisać!!). Zrozumiałem mechanizmy, które działy się w moim domu i to że te załamanie nerwowe nie przyszło sobie ot tak! W moim przypadku to była kwestia wychowania (w alkoholiźmie). Na koniec powiem Wam, że tak naprawdę leki oczywiście trzeba brać w trakcie leczenia, ale głownym punktem mojej walki i tak naprawdę to co mnie uratowało to była terapia. Ludzie wiem, że JESTEŚCIE W PIEKLE!!!! Ale chociaż zabrzmi to niewiarygodnie DA SIĘ Z TEGO WYLECZYĆ!!!! Pozdrawiam i życzę powodzenia w walce! Re: Ku pokrzepieniu serc.... - stap!inesekend - 17 Kwi 2014 Być może łatwiej Ci było, jeśli ten problem nie pojawiał się wcześniej (a przynajmniej nie był zbyt silny), nie wytworzyły się jeszcze silne, negatywne mechanizmy "obronne". Niemniej jednak - super historia, dzięki wielkie. Re: Ku pokrzepieniu serc.... - w99 - 18 Kwi 2014 A jak powiem tak co innego fobia, która pojawia się na jakimś etapie życia a co innego fobia, która jest z nami od zawsze. Zupełnie wydaje mi się inaczej to wygląda. Człowiek z fobią którą ma prawie od zawsze ma dużo większe problemy z jej pozbyciem a śmiem nawet twierdzić, że zupełne jej pozbycie jest niemożliwe i wydaje mi się, że duży wpływ mają na to jednak czynniki genetyczne + inne sprzyjające okoliczności, tak to widzę ze swojej perspektywy. Re: Ku pokrzepieniu serc.... - Fobiczny777 - 19 Kwi 2014 Ja też byłem na terapii, byłem tam w sumie 6 miesięcy, na dwóch "turach". Też spotkałem tam wspaniałych, ciekawych ludzi, ale cóż... nie pomogło mi to AŻ TAK, jak Tobie. Niemniej nie żałuję tego okresu a nawet uważam go za bardzo ważny. Re: Ku pokrzepieniu serc.... - Zasió - 19 Kwi 2014 Czyżby jednak terapia w szpitalu była lepsiejsza niż u prywatnych naciągaczy? Wszyscy tacy zachwyceni, jakby to był zupełnie inny kraj i NFZ... Re: Ku pokrzepieniu serc.... - grankowa - 20 Kwi 2014 Wszystko zależy na jakich ludzi się trafi - raz lepiej Szpital - raz prywatnie - trzeba szukać opinii w lokalnej społeczności. Re: Ku pokrzepieniu serc.... - Zniszczę Fobię - 21 Kwi 2014 .. |