do czego się doprowadziłem - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html) +--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html) +--- Wątek: do czego się doprowadziłem (/thread-10686.html) |
do czego się doprowadziłem - qwertywgn - 22 Cze 2014 Witam. O tym że mogę, a raczej mam FS dowiedziałem się stosunkowo nie dawno. Symptomy podane na tej stronie to w sumie wypisz wymaluj Ja. FS mam zapewne od bardzo dawna, ale jakieś cztery lata temu się nasiliły. Zamknąłem się praktycznie w sobie, wpadłem w depresję która skończyła się próbą samobójczą i tygodniowym pobytem w szpitalu, gdzie po naćpaniu mnie stwierdzili że zdrowy i wyjazd. Później zauważyłem że objawy zanikają po alkoholu, co zaowocowało alkoholizmem i utratą pracy. Z alkoholizmem jakoś sobie radzę, może nie tak jak być powinno ale już tak nie tankuje i nie w takich ilościach. Strach jednak pozostał, nawet do tego stopnia że nie poszedłem na rozmowę o pracę, a nawet nie zadzwoniłem w sprawie odpowiadającego mi ogłoszenia. Całkiem nie dawno zacząłem się tym interesować i o co "kaman". Założenie konta i napisanie tego postu też zajęło mi kilka dni bo "A co będzie jeśli blablabla". Czasem jest dobrze wiem że mogę wiele ale dłuższe są stany niepożądane, ze tak to nazwę. Wiem, normalny człowiek już dawno by się domyślił że coś jest nie tak. A was co skłoniło do zapoznania się ze swoimi stanami?? Powinienem dodać również że w podstawówce byłem dręczony przez rówieśników (po ubiorze było widać że nie pochodzę ze zbyt dobrze stojącej rodziny) zacząłem więc wagarować. Na osiedlu również mną pomiatano. W gimnazjum, jak w podstawówce, chciałem jakoś to zmienić inaczej się ubierałem ale cóż wiadomo. Zawodówki nie skończyłem. Dostrzegli we mnie ofiarę i zaczęli swoje działania, nie wytrzymałem. Jedyne gdzie się dobrze czułem to chyba w wojsku. Pewnie dla tego że tam wszystko na rozkazie. Masz zameldować w taki a taki sposób, ubrany tak a tak i nie ma dyskusji, po za tym masa obowiązku (służba co 24 na 24 ). Aha miałem też dziewczynę, poznaną oczywiście po kilku alko, trzy lata jakoś się przy niej trzymałem i dawałem w miarę rade. Oczywiście kontakty z jej rodziną i znajomymi = koszmar. Dochodziło do sytuacji kiedy trzeba było mi zadawać jedno pytanie kilka razy bo byłem "w swoim świecie". Po jej poronieniu znowu się rozchwiałem już na dobre. Re: do czego się doprowadziłem - Marzena77 - 23 Cze 2014 No to nie masz najgorzej. Przynajmniej jakoś w tym życiu funkcjonujesz i zaznałeś pewnych ludzkich przeżyć i doznać. A co ja mam powiedzieć? Nie mam pojęcia o związkach, i nawet pracy boję się szukać. Ileż mnie kosztowało pójście na studia... Ja się doprowadziłam na samo dno i nie wiem czy się podniosę. Re: do czego się doprowadziłem - qwertywgn - 23 Cze 2014 Rozumiem, przerabiałem to przez praktycznie dwa lata. Co będzie na rozmowie, i tak mnie nie przyjmą, wiecznie jakiś powód byle by tylko nie szukać bo to nie ma sensu. Re: do czego się doprowadziłem - Marzena77 - 23 Cze 2014 Ja nie myślę, że to nie ma sensu. Po prostu boję się tego spotkania, boję się że się ośmieszę na nim itd. Re: do czego się doprowadziłem - qwertywgn - 24 Cze 2014 Powiem Ci, że się kiedyś ośmieszyłem. Poszedłem, koleś gada i gada na temat związany z tą praca, na chwilę odpłynąłem, chciałem zabłysnąć i palnąłem głupotę, myśląc że to co powiem będzie mądre. Koleś spojrzał na mnie i powiedział "dobrze zadzwonimy" i tyle było. Tak więc no jedyne co to najwyżej coś takiego Ci odpowie przeprowadzający rozmowę. Wiedz że szanse na to że spotkasz tego człowieka ponownie, są bardzo nikłe. Tak więc no w jakiś sposób działa to na nas fobików, toksycznie, bo się po tym trochę zdołowałem że ale ze mnie debil, ale pomyślałem sobie tak że skoro mi się nie udało i tak palnąłem, to znaczy że ta praca nie była warta takiego pracownika jak Ja. Wie, brzmi idiotycznie, no ale jakoś trzeba próbować zmienić swój tok myślenia choć to jest najtrudniejsze w życiu według mnie. Ja osobiście bardziej od rozmowy, boję się tego że mnie przyjmie ktoś i będę musiał się pewnych rzeczy dopytywać, i że ktoś mnie uzna za debila albo głupka. Re: do czego się doprowadziłem - Luctucor - 24 Cze 2014 Może lepiej uznać, że tym razem się nie udało, ale mam więcej doświadczenia i następnym razem będzie lepiej? Trochę bardziej racjonalnie to brzmi. Re: do czego się doprowadziłem - qwertywgn - 24 Cze 2014 W sumie tak, ale jak się ma zryty beret to się kombinuje A takie tematy typu "następnym razem będzie lepiej" u mnie kończyły się na "e tam jestem do niczego bleblebleble", tak więc, nie wiem może podświadomie, ale troszkę to sobie zakręciłem Re: do czego się doprowadziłem - Niezauważona - 24 Cze 2014 Znam ten ból niestety...Umiem się tak nakręcać gdy coś mi nie wyjdzie dochodzę w końcu do wniosku że jestem do niczego,nic mi się nigdy nie uda i że nie warto więcej próbować. Próbuje z tym walczyć ale to jest cholernie ciężkie...Raczej Cię więc nie podniosę na duchu Re: do czego się doprowadziłem - qwertywgn - 24 Cze 2014 Może inaczej. Skoro "inni", bo tak nazwijmy "normalnych', którzy nas uważają za innych, wyczuli we mnie słabość i robią mnie w balona, dla czego sam się nie mogę zrobić w balona, choćby po to aby nie wpaść w Jeszce większego doła, choćby przez jakiś czas?? Re: do czego się doprowadziłem - Niezauważona - 24 Cze 2014 niezła teoria spiskowa Re: do czego się doprowadziłem - qwertywgn - 24 Cze 2014 Ja wiem czy spiskowa?? Mam nadzieję że nikt nie nagrywa Uważam że trzeba w jakiś sposób się delikatnie przestawić. Ja na przykład, po wyżej wymienionej historii, doszedłem do wniosku, że mimo iż nie wiem co to jest (wtedy nie miałem pojęcia o FS i o takim forum) może jest opcja wykorzystania tego wobec innych. I tak oto powstała jedna z moich odpowiedzi na zaczepki czy wyśmiewki, tzn : Nie będę słuchał bo i tak nic nowego o mnie nie wymyślisz. O dziwo po kilku dziwnych i ciężkich tygodnia dogryzanie ustało, może nie do końca, ale zmianę zauważyłem nawet Ja co chyba o czymś świadczy. Naprawdę nie chciał bym aby Marzena77, musiała przechodzić przez takie stadium jak Ja, że doprowadziło mnie do sytuacji w której policja kryminalna z ciągała mnie z mostu, a ludzie na przystanku bili brawo. Jakoś muszę starać się oszukać sam siebie, bo to chyba jedyne wyjście. Nie trwa długo, ale lepsze niż nic. Cztery lata cyrków bo nie wiedziałem co mi jest to dużo. Jestem sam i prędko się to nie zmieni, ale najpierw muszę przezwyciężyć strach przed kawałkiem normalnego życia a nie kupno papierosów, o które trzeba prosić kasjerkę kończy się nie wiadomo czym. Gdyby nie sklep do którego chodzę od ponad 10 lat, chyba przestał bm palić. Tak więc metody są różne. I nie ma tu pieprzenia w stylu "trzeba chcieć", tylko zmusza nas do pewnych rzeczy instynkt przetrwania. tak to widzę, mimo iż mam wadę wzroku hehe nie ma to jak reklama prezerwatyw na tej stronie I co fajne, nie ma "polub nas". Re: do czego się doprowadziłem - Niezauważona - 24 Cze 2014 Jestem chyba trochę paranoikiem i szukam wszędzie teorii spiskowych Instynkt przetrwania? Nigdy tak o tym nie myślałam...Przez pewien czas dokuczano mi w szkole i żyłam jak na autopilocie...każdy dzień wyglądał podobnie ale moi prześladowcy nie znudzili się mną tak łatwo,pewnie dlatego że nie potrafiłam zrobić tego co Ty. To wszystko trochę ustało dopiero wtedy gdy uderzyłam jednego z nich. Myślę że każdy ma daną wytrzymałość a ja czułam że nie dam rady dłużej. Wtedy chyba odezwał się mój prawdziwy instynkt przetrwania . Też mam wadę wzroku i może dlatego tego nie widziałam Stosowna reklama ,naprawdę nie ma co Re: do czego się doprowadziłem - qwertywgn - 24 Cze 2014 Ja się nie reklamuję chyba W szkole nigdy się nie odważyłem, dla tego wolałem przerwać naukę. Wracałem później do nauki, ale i tak rezygnowałem z powodu braku odwagi do przystosowania się do grupy, że tak to nazwę. Ja tą metodę sprawdziłem na osobach które znałem kilka lat, i chyba dla tego się na to odważyłem, bo wobec obcego ludzika to bym czekał aż skończy i nawet bał się po prostu odejść. Nigdy się nie postawiłem komuś obcemu. Odreagowywałem to w domu, bardzo często płaczem (chłop mający teraz 27 i ryczy, ale wstyd) Teraz unikam wszelkich konfrontacji, wole zawczasu czmychnąć, jeśli coś się święci. A i "znajomych" staram się unikać. Powiem Ci że pierwszy raz jak się postawiłem to po paru piwach, ale pamiętałem całą sytuację i reakcję. Na trzeźwo, raz mi się zdarzyło, ale byłem wtedy dość mocno wkurzony. Teraz zdarza mi się to częściej (obrona na trzeźwo) ale zawsze jest to rozkminianie, czy aby na pewno dobrze, oraz strach przed spotkaniem danej osoby. Boję się jej i boję się konfrontacji. Jeśli zdarza się takowa to zazwyczaj kończy się przeprosinami z mojej strony, ale staram się wtedy zaznaczyć że nie powinna ta osoba w taki a taki sposób do mnie podchodzić. Choć niestety większość ludzi uważa się za super men ciul ok, jeśli wiesz o co mi chodzi. Może też moje postawienie się wynika z tego że w wieku 19 lat poszedłem do wojska, tam jednak czegoś można się nauczyć. Albo po prostu nie wiem, może wtedy miałem stadium pewności siebie, że tak to nazwę. Re: do czego się doprowadziłem - ananas filozoficzny - 24 Cze 2014 Qwertywgn jak Ty dałeś radę w wojsku? Ja panicznie się bałem wojska. Przynajmniej mam pewne niewiele dajace mi wykształcenie dzięki unikaniu służby ojczyxnie;-) Miałeś wtedy stadium pewności siebie? A potem regres? U mnie jest z czasem jednak pewna poprawa...Ciekawe jak różnie może być. Co do tematu przesladowania w szkole. Ja raczej przezywałem odrzucenie przez grupę i latami przezywałem incydenty, które ja odzcuwałem jako przesladowanie. Ale do czego zmierzam. Zetknałem sie na terepii z osoba przesladowaną u której po latach kiedy wydawało się,że normalnie funcjonuje odezwała się nerwica (objawy chorób, napady leku i depresja) To: nie warto, nie uda się, po co, to bez sensu, nie mogę, po co próbować.. I:wygłupiłem się, jestem załosny... Re: do czego się doprowadziłem - qwertywgn - 24 Cze 2014 Hmm nie wiem jak dałem, ale jakoś dałem. Być może mój mózg jest zbyt porąbany, aby można było stwierdzić co i jak. Pewnie tylko dla tego że nie bardzo było czasu na dołowanie się. Jak nas wieźli na kompanie z wcielenia to widziałem po innych że też są w jakimś stopniu zdezorientowani bądź w jakimś szoku (nie wiem jak to dokładnie określić). Będąc w grupie ludzi którzy tak samo jak ty nie bardzo wiedzą co i jak może poczułem że nie tylko ja się hmm boję. A potem jakoś poszło, piata rano jakiś debil się drze POBUDKA!!!!!! i ciągle coś trzeba było robić albo czegoś się uczyć. inna część mózgu pracowała blokując te posrane myśli. albo tak sobie filozofuje. Re: do czego się doprowadziłem - Niezauważona - 24 Cze 2014 Ja zawaliłam prawie 2 klasę liceum z powodu wagarów. Pamiętam że ja też często płakałam i nadal to robię i nie uważam że jeśli dana osoba(bez względu na to czy to kobieta czy mężczyzna) płacze to jest to wstyd i hańba Oczywiście bez względu również na wiek. Ale to że płakałam dawało często innym dodatkową broń do obśmiewania i szydzenia ze mnie. W wojsku nie byłam więc się nie wypowiem dalej Re: do czego się doprowadziłem - qwertywgn - 24 Cze 2014 Wagary, och jak błogo było nie widzieć tych wszystkich cweli Ja z płaczem zawsze starałem się uciekać gdzieś, i dalej to robię. teraz też mi się chce, bo osoba bliska memu sercu, gdy się dowiedziała o FS u mnie po prostu mnie olała Re: do czego się doprowadziłem - ananas filozoficzny - 25 Cze 2014 Ja nigdy na wagarach nie byłem...W szkole najgorsze były przerwy...Właściwie w podstawówce nie było jeszcze tak źle bo miałem kolegę, choc był okres, że kumplował się z kimś innym. Potem oni jakoś przestali i ja ztym drugim próbowałem. Tak czy siak juz w podstawówce było długo tak, że byłem sam. Co mozna robić na przerwie samemu? Udawać, że się uczę? Książek jakoś nie potrafiłem czytać, nie wiem dlaczego...A w liceum...Tu było najgorzej...Bo jeszcze doszła świadomość, istnienia relacji damsko-męskich... Na wagary bym nie poszedł bo to zmartwiło by rodziców...Ukrywałem przed nimi jak jest. Bo oni by się zaraz strasznie zmartwili, a i tak nic by mi nie pomogli więc czułbym się jeszcze gorzej, że ich zmartwiłem... Niezauważona dlaczego nie wypełniłaś patriotycznego obowiązku? :-P Re: do czego się doprowadziłem - qwertywgn - 25 Cze 2014 Ja Z matką rzadko rozmawiam od kiedy pamiętam tak było. Re: do czego się doprowadziłem - Niezauważona - 25 Cze 2014 Podstawówka nie była taka zła,miałam o rok młodszą koleżankę za to gimnazjum horror. Ja i moje relacje damsko-męskie w tym roku na spotkaniu rodzinnym uświadomiłam sobie że jestem jedyną osobą bez pary Pokrzepiające to nie było... Słaby widać ze mnie patriota,a z moją kondycją nie najlepiej jeszcze do tego Re: do czego się doprowadziłem - qwertywgn - 25 Cze 2014 Zjazd rodzinny?? Dobrze że mnie to nie dotyczy A nawet jak się zdarzy że jakaś familiada do nas przywędruje to wolę wyjść z domu żeby nie musieć z nimi rozmawiać. |