PhobiaSocialis.pl
Beznadziejny quest, ma ktoś walkthrough albo solucję? - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html)
+--- Wątek: Beznadziejny quest, ma ktoś walkthrough albo solucję? (/thread-10932.html)

Strony: 1 2


Re: Beznadziejny quest, ma ktoś walkthrough albo solucję? - Zasió - 16 Sie 2014

Właśnie, na szczęście okazali się zbyt tępi/za mało perfidni/za bardzo uczciwi.
Ale wciąż jest to pomysł mocno po+:Ikony bluzgi pierd:.
Choć założę się, że niejeden niby normalny, postępowy rodzic przyklasnął by mu - nauka przedsiębiorczości, dorosła motywacja itp. Chociaż w telewizji śniadaniowej dyżurna psycholog kraju wybijała już to ze łba kilkukrotnie.


Re: Beznadziejny quest, ma ktoś walkthrough albo solucję? - UnikamSiebie - 16 Sie 2014

000


Re: Beznadziejny quest, ma ktoś walkthrough albo solucję? - Floyd - 16 Sie 2014

Prędzej czy później i tak musisz się usamodzielnić, nie da się całe życie pasożytować na rodzicach. Wykorzystaj tę sytuację jako kop motywacyjny i przestań się tak godzić ze swoim niedorajdztwem. Jak można tak bezkrytycznie pisać, że jest się grubym, leniwym bezużytecznym nerdem i jeszcze mieć z tego radochę? ;_;


Re: Beznadziejny quest, ma ktoś walkthrough albo solucję? - stap!inesekend - 16 Sie 2014

To nie jest radocha, to coś innego jednak...


Re: Beznadziejny quest, ma ktoś walkthrough albo solucję? - Mizantrop - 13 Wrz 2014

No, radochą to nie jest.
Myślę, że autor po prostu pisząc takie rzeczy wylewa zbierającą się w nim żółć, bo to jest jedyne miejsce gdzie go nie wyklniemy za takie myślenie i może ze spokojem się z nami dzielić:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Ba, wielu z nas ma podobne problemy (w tym i ja), toteż poidentyfikować się można trochę. Też nastrój poprawia.

Mnie motywują inni ludzie w dużym stopniu i ogólnie czynniki zewnętrzne, bo sam dla siebie kołczem nigdy nie byłem i raczej nie zostanę. Głównie jest to chęć przestania być pasożytem w rodzinie, kiedy rodzice, siostra i znajomi pracują, i próby nadania życiu jakiegokolwiek sensu (np. nie bycia pasożytem). Łapałem się na studiach różnych prac dorywczych i po części uspokajałem sumienie, choć zawsze pojawiało się coś takiego, że mogłem zacząć wcześniej, że może powinienem poszukać czegoś jeszcze.

Jest jeszcze jedna, śmieszna sprawa w związku z praktykami nauczycielskimi w szkole. Rzecz jasna, wizja siebie stojącego na środku klasy, będącego w centrum uwagi uczniów, reszty praktykantów i nauczycielki, przysporzyła mi sporej dawki niemiłego ucisku w żołądku. No ale. Ok. 2 lata temu, kiedy po raz pierwszy obejrzałem "Człowieka z blizną" (zgadza się, po raz pierwszy), jedna scenka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Chodzi tutaj o moment, kiedy pijanego Tonny'ego wyprowadzają z restauracji i, jak to on ma w zwyczaju, zaczyna się trochę byczyć i mówi do reszty gości:

-What you lookin' at? You all a bunch of fuckin' assholes. You know why? You don't have the guts to be what you wanna be?

Kiedy patrzyłem na ociekającego pewnością siebie Tonny'ego, stwierdziłem, że nie mogę dać się pokonać jakiemuś bzdetnemu przekonaniu (bo o tym, że wszystko siedzi w naszych głowach wiem tak samo ja, jak i wy), że sobie nie poradzę, albo że dzieciaki wejdą mi na głowę. Nie przeszkodzą mi w tym też inni ludzie, którzy przecież nie wiedzą z automatu o moich problemach, a i ja nie zamierzam nikomu wprost niczego oznajmiać. Tyle w ramach nadinterpretacji.

A teraz stricte już do UnikamSiebie - mam wrażenie, że potrzebujesz kogoś, kto brutalnie sprowadziłby cię na ziemię, wygonił do tej pracy i powiedział bez ogródek, że nie masz prawa tak funkcjonować jak funkcjonowałeś do tej pory. Mniemam, że matka nie jest typem człowieka, który wygarnie ci to i owo?
Mając na myśli potencjalną robotę, pocieszaj się faktem, że nikt cię tam łańcuchem nie uwiąże, że to rozwiązanie tymczasowe. Później znajdziesz coś lepszego. Jak już się przemożesz, kolosalnie zmieni ci się punkt widzenia i...dojrzejesz nieco w tej materii. Mam nadzieję, że nie uraziłem.

Swoją drogą, jak ta cała sprawa którą opisałeś się rozwiązała?


Re: Beznadziejny quest, ma ktoś walkthrough albo solucję? - masterblaster - 13 Wrz 2014

Mizantrop napisał(a):mam wrażenie, że potrzebujesz kogoś, kto brutalnie sprowadziłby cię na ziemię, wygonił do tej pracy i powiedział bez ogródek, że nie masz prawa tak funkcjonować jak funkcjonowałeś do tej pory. Mniemam, że matka nie jest typem człowieka, który wygarnie ci to i owo?
Taka metoda zdaje się jest dość skuteczna w przełamywaniu lęku /wyuczonej bezradności /nerwicy. Tylko skąd wziąć takiego terapeutę. Może nadawał by się taki jak 'trener' w "księdze EST", albo wyjechać na jakiś survival /szkołę przetrwania daleko od domu. Na rodzinę fobikową raczej nie ma co liczyć, w końcu gdyby można liczyć, to problem nie urastałby do takich absurdów..


Re: Beznadziejny quest, ma ktoś walkthrough albo solucję? - Mizantrop - 13 Wrz 2014

Tyż prowda. W roli terapeuty jednak z powodzeniem mogą się sprawdzić dobrzy znajomi, którzy nawet jeśli nie chcą powiedzieć niczego takiego sami z siebie, mogą wydusić to z siebie poproszeni o całkowitą szczerość.
Mam takiego jednego (jedynego) bardzo dobrego kumpla, który potrafi mnie sprowadzić do parteru jak przeginam. Nie mówi zwykle niczego odkrywczego, ale przecież niczego takiego tutaj też nie potrzeba. Kiedy przejdzie mi złość z powodu krytyki, wyrzuty sumienia zwykle nakazują się spiąć.


Re: Beznadziejny quest, ma ktoś walkthrough albo solucję? - UnikamSiebie - 14 Wrz 2014

000


Re: Beznadziejny quest, ma ktoś walkthrough albo solucję? - Mizantrop - 14 Wrz 2014

Cytat:No właśnie, tylko kim ja chcę być? Jak byłem gimbazjalistą to mi mówili, że to przychodzi z czasem, "nie martw się, masz jeszcze czas". :Różne - Koopa: przyszło, pod tym względem jestem w tym samym punkcie co dziesięć lat temu.
To tak jak z szukaniem dziewczyny. "Swój na swojego trafi, wszystko z czasem przyjdzie" XD Tak to można spokojnie do 40-stki czekać, żeby zgorzknieć totalnie i mieć wszystko w dup*e.
Ale propo pracy to bardzo w podobnej sytuacji jestem/byłem. Nie wiem czy słusznie, ale w duuużej mierze właśnie winię za to gierki (i swoją nieumiejętność przystopowania). Zamknięty w swoim świecie, zajmowałem się robieniem questów, zamiast uczyć się jakiejś tam zaradności życiowej, czegokolwiek. Bo tak było wygodniej, co mnie tam obchodziło 10 lat do przodu, kiedy to się dorosłym człowiekiem stanę. Teraz pozostaje tylko żyć nadzieją, że właśnie gdybym miał okazję powtórzyć życie, uniknąłbym takiego scenariusza.
Cytat:Jeśli chodzi o pracę to nie mam wielkich oczekiwań, nie mam pojęcia czym miałoby być to "lepsze". Obecnie nie ma dla mnie wielkiego znaczenia jaka to robota, byle się do jakiejś zmusić. W sumie nie umiem sobie wyobrazić pracy, o którą bym się postarał chętniej. I to też jest do d*py.
Hm, a pracowałeś gdzieś kiedyś? Widzisz, jak zwykle najgorzej jest zacząć, później jakoś leci. Jeśli zaczniesz, i będziesz miał roboty po 2 miesiącach serdecznie dość, wtedy wiesz, że należałoby się zacząć rozglądać dalej :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Choć prawdę mówiąc, dla mnie robienie dla pieniędzy czegoś, co się lubi, to abstrakcja. Ale ponoć tacy szczęściarze się zdarzają.
Tak czy inaczej ślij lepiej dalej te CV (może je popraw, upiększ; ustal sobie np, że to jest pierwsza rzecz jaką robisz po włączeniu kompa - odwalisz swoje z rana i przez resztę dnia masz spokój i sumienie czystsze) i postaraj się odbierać telefony. Pomyśl sobie, że nawet jeśli rozmowa nie pójdzie całkiem po twojej myśli, oni po 2 minutach zapomną o twoim istnieniu, a ty będziesz trochę więcej wiedział czego masz unikać w przyszłości i następnym razem będzie lepiej.

Cytat:Wiem, że muszę, powinienem ale w tym samym czasie jakoś nie potrafię do końca tego przyjąć do świadomości i się zmobilizować.
Tutaj to oprócz wrodzonego lenistwa i deprecha na pewno dokłada swoje. Jeśli masz jak odnowić ubezpieczenie, myślę, lepiej zacząć się jednak leczyć, chociażby łykając tablety i czekając od niechcenia 2 miesiące na wizytę. Lepsze to niż nic. Chyba? Sam nie wiem. U mnie to leczenie to też jakaś porażka.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.