PhobiaSocialis.pl
Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Pomoc (https://www.phobiasocialis.pl/forum-3.html)
+--- Dział: Pozytywne historie (https://www.phobiasocialis.pl/forum-23.html)
+--- Wątek: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości (/thread-12246.html)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Gollum - 13 Wrz 2015

Cytat:Gdybyś wmówił sobie, że każdy pająk jest inny i może zaprzepaścić efekty leczenia, i że przy pająkach trzeba wykonywać perfekcyjne salta z telemarkiem, to pewnie byłoby trudniej pozbyć się arachnofobii.

No, ale przy ludziach sobie nie wmawiam, z tymi wymaganiami .Jakieś wymagania muszę spełnić, nie wystarczy tylko być, trzeba cokolwiek mówić, kiedy trzeba się roześmiać, nie mieć ponurej miny. W sumie patrząc wstecz to byłem akurat człowiekiem który często odpuszczał i wolał już nie mówić na siłę i na przerwie iść gdzieś sobie i wiem jakie są marne efekty takiego totalnego nie zmuszania się.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - BlankAvatar - 14 Wrz 2015

Tyle że jest różnica między posiadaniem świadomości efektów izolowania się od ludzi, a strachem przed tymi efektami. Jest gross różnica pomiędzy chce a muszę


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Gollum - 14 Wrz 2015

Nie do końca rozumiem co chcesz przez to powiedzieć. Zmiana nastawienia wobec ludzi i przyjmowanie wersji, że są dobrze nastawieni i nic mnie złego od nich nie spotka, a ja nie jestem gorszy jest owszem pomocne przy redukcji lęku, kiedy mam coś załatwić albo idę ulicą, czego dzisiaj miałem okazję doświadczyć. Problem w tym, że są sytuacje takie jak rozmowa towarzyska, w której trzeba prezentować jakieś minimum, inaczej rozmowa będzie drętwa i rozmówca będzie mnie unikał pod wpływem
wspomnień tego jak się męczył w trakcie tej rozmowy. Albo zapadnie długa cisza i co wtedy? Doświadczę negatywnych emocji, na które poradzić nic się nie da i będę dalej programował się na unikanie nieprzyjemnego bodźca.
Mogę iść z nastawieniem, że chcę poćwiczyć, może będę dla siebie bardziej wyrozumiały, ale jeżeli faktycznie nie potrafię rozmawiać, bo jestem nudny i mam trudność z formułowaniem myśli jest już głębszy problem. Dołóżmy do tego depresję i zaburzenia osobowości : nieemocjonalny schizoid + zaleźnościowiec, z rozmytym poczuciem tożsamości, który boi się w dodatku otworzyć, bo jest nieufnym paranoikiem.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - BlankAvatar - 14 Wrz 2015

różnica polega na tym, że postawa typu "muszę dobrze się zaprezentować" będzie generować lęk, tym bardziej jeśli ktoś ma braki w obyciu towarzyskim.

postawa typu "chce się nauczyć dobrze prezentować, ale wiem, że nie wyjdzie mi na początku, muszę być cierpliwy" czy nawet hardkorowe "będę się dobrze prezentować kiedy zachcę" nie generuje tyle lęku, co pierwsza postawa.


więc problem znowu jest w postawie. Lęk nie jest wynikiem jedynie negatywnych przekonań na temat spodziewanego odbioru przez innych. Myślę, że musisz sobie uświadomić, że lęk może mieć źródła w różnych postawach.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - bajka - 14 Wrz 2015

postawa "muszę" brzmi jak "nie chcę" , "nie mam ochoty". skoro się nie ma ochoty, to po co? jesteś nudny? zmień to. i poza tym jednak to prawda, przynajmniej w moim przypadku tak było, że można mówić mało, ale jak się zmienia ton, mimikę twarzy, więcej uśmiecha, to rozmówca jest bardziej wyrozumiały, wtedy i ja się mogę po jakimś czasie rozluźnić, i rozmowa jakoś trwa, albo fajnie trwa, w zależności czy na tej osobie mi zależy, czy mam ochotę ją poznać (chociaż w przypadku fobików i innych zaburzonych osób to się raczej zdarza rzadko, bardzo rzadko? że mamy ochotę kogoś poznać).

masz trudność z formułowaniem myśli, bo zapewne jesteś zestresowany, zdołowany już przed startem, albo nie masz chęci; sama często doświadczam pustki we łbie podczas rozmowy z kimś, wtedy chyba nie rozmawiam, bo i po co? jeśli mi na kimś nie zależy. a rozmowy dla samego trenowania to rozmowy proste.. są pewne tematy, o których rozmawiają wszyscy. nie tylko ludzie mają wobec Ciebie wymagania, Ty wobec nich pewnie też.. a schizoidy podobnoć mają rozbudowane zainteresowania, zamykają sie w swoich światach, mało to wspólnego ma z nudą.

wy chyba lubicie mieć dużo problemów nie? też kiedyś tak miałam, w końcu z czegoś trzeba budować tożsamość...


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Zasió - 14 Wrz 2015

no no, jacy niektórzy wyzwoleni, oświecenia nagle doznali... fiu fiu, z takimi to już nie pogadasz

chociaż to prawda - łaszenie się do każdego, trenowanie non stop, spinanie się na każdym kroku, bo "niedojebanie społeczne" jest czasem meczące i mam ludzi oraz tę presję poprawiania się w dup*e.

Tak, presję - bo to jest presja i coś zewnętrznego. Gdyby to nie był przymus, to nie istniałby problem i na tym forum by mnie nigdy nie było. To niesamowite, że w fobiku nie tkwi rozgadany do granic ekstrawertyk.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - karmazynowy książę - 14 Wrz 2015

Zas napisał(a):To niesamowite, że w fobiku nie tkwi rozgadany do granic ekstrawertyk.

błąd, tkwi przecież głęboko, a rozbudzić go potrafią alko/używki/leki


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - bajka - 15 Wrz 2015

zreszta walic to.
fobia to żadna głębia, to jedynie nieracjonalne zachowanie czy tam myślenie, skorygujcie sobie, jak chcecie. może trzeba nadać, może jest taka w nas potrzeba, żeby temu nadać jakiś "głębszy" sens, teraz widzę, że to nie ma żadnego sensu, chociaż czasami mnie nadal atakuje. fobia to egocentryzm w dużej mierze- zachowujemy się, jakbyśmy mieli gacie upaprane kupą, i zamiast kłaków np. pióra, albo biegali nago, a nie biegamy, chyba.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Gollum - 15 Wrz 2015

Na ekranie komputera, wszystko wydaje się takie łatwe i oczywiste, ale takie nie jest w rzeczywistości. Bo po pierwsze nie potrafię wywołać w sobie postawy, że chcę. Mam wobec ludzi ogromne pokłady urazy, nie potrafię zapomnieć przeszłości, nie wiem jak mam to zrobić.
Teoretycznie wiem, że jestem taki, jak inni, ale nie czuję tego. Miałem kiedyś naprawdę dziwne życie i dziwną przeszłość. Nie rozumiem dlaczego musiałem urodzić się właśnie sobą. Cała moja tożsamość jest zbudowana na problemach, poza nimi właściwie nic nie ma. A ja muszę przed ludźmi udawać, że coś we mnie jest. Że kimś jestem. Czasem mam wrażenie, że nikt nie był nigdy aż tak zaburzony jak ja. Że mam już tak poplątaną psychikę, że nic z tego nie będzie.

Owszem, mam wewnętrzny świat, ale to jest rzecz, o której nie da się opowiadać przypadkowym rozmówcom po kilkunastominutowej znajomości, więc pewną ciekawość budziłem jedynie na terapiach grupowych, kiedy mogłem coś o tym powiedzieć. Z mimiką mam największy problem, nie jest taka jakbym chciał i mój głos nie brzmi tak jakbym chciał. Nie mam na to wpływu. Najchętniej byłbym niewidzialny i chciałbym nie musieć nic mówić. Tak wychodzi, że moja chęć nawiązania kontaktu jest zerowa. Ale tak też nie jest, bo bardzo brakuje mi tych kontaktów. Tylko wszystko jest skonfliktowane. Chyba w dodatku depresja to nie jest najlepszy moment na prace nad sobą w zakresie fobii społecznej. Może to wszystko jest prostsze niż mi się wydaje, tak naprawdę, ale nie jestem w stanie w to uwierzyć, dzisiaj kiedy siedzę tu przed komputerem, z całą moją przeszłością i brakiem wiary, w to, że moje życie się zmieni.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Zasió - 15 Wrz 2015

"Cała moja tożsamość jest zbudowana na problemach, poza nimi właściwie nic nie ma. A ja muszę przed ludźmi udawać, że coś we mnie jest. Że kimś jestem.'

O tak!...


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - karmazynowy książę - 16 Wrz 2015

bajabongo napisał(a):zreszta walic to.
fobia to żadna głębia, to jedynie nieracjonalne zachowanie czy tam myślenie, skorygujcie sobie, jak chcecie. może trzeba nadać, może jest taka w nas potrzeba, żeby temu nadać jakiś "głębszy" sens, teraz widzę, że to nie ma żadnego sensu, chociaż czasami mnie nadal atakuje. fobia to egocentryzm w dużej mierze- zachowujemy się, jakbyśmy mieli gacie upaprane kupą, i zamiast kłaków np. pióra, albo biegali nago, a nie biegamy, chyba.

to jest taka prawda, a jednocześnie tak ciężko ją przyswoić i zrozumieć. Wiele razy przekonywałem się o tym, że w rzeczywistości inni ludzie mnie nie obserwują, nie patrzą na mnie, nie interesuję ich, nie chcą mnie wyśmiewać, nie czekają na każde moje potknięcie, nie widzą, jak idę ulica w momentach, gdy zapominam jak się idzie (śmieszne uczucie i chyba każdy jego doświadczył). A mimo tego nie potrafię przestać się przejmować ich oceną i obecnością.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - BlankAvatar - 16 Wrz 2015

Gollum napisał(a):Na ekranie komputera, wszystko wydaje się takie łatwe i oczywiste, ale takie nie jest w rzeczywistości. Bo po pierwsze nie potrafię wywołać w sobie postawy, że chcę. Mam wobec ludzi ogromne pokłady urazy, nie potrafię zapomnieć przeszłości, nie wiem jak mam to zrobić.
Teoretycznie wiem, że jestem taki, jak inni, ale nie czuję tego. Miałem kiedyś naprawdę dziwne życie i dziwną przeszłość. Nie rozumiem dlaczego musiałem urodzić się właśnie sobą. Cała moja tożsamość jest zbudowana na problemach, poza nimi właściwie nic nie ma. A ja muszę przed ludźmi udawać, że coś we mnie jest. Że kimś jestem. Czasem mam wrażenie, że nikt nie był nigdy aż tak zaburzony jak ja. Że mam już tak poplątaną psychikę, że nic z tego nie będzie.

Owszem, mam wewnętrzny świat, ale to jest rzecz, o której nie da się opowiadać przypadkowym rozmówcom po kilkunastominutowej znajomości, więc pewną ciekawość budziłem jedynie na terapiach grupowych, kiedy mogłem coś o tym powiedzieć. Z mimiką mam największy problem, nie jest taka jakbym chciał i mój głos nie brzmi tak jakbym chciał. Nie mam na to wpływu. Najchętniej byłbym niewidzialny i chciałbym nie musieć nic mówić. Tak wychodzi, że moja chęć nawiązania kontaktu jest zerowa. Ale tak też nie jest, bo bardzo brakuje mi tych kontaktów. Tylko wszystko jest skonfliktowane. Chyba w dodatku depresja to nie jest najlepszy moment na prace nad sobą w zakresie fobii społecznej. Może to wszystko jest prostsze niż mi się wydaje, tak naprawdę, ale nie jestem w stanie w to uwierzyć, dzisiaj kiedy siedzę tu przed komputerem, z całą moją przeszłością i brakiem wiary, w to, że moje życie się zmieni.
tożsamość buduje się na bieżąco. Ciężko jest mieć poczucie bycia czymś innym niż chodzącym problemem, jeśli siedzi się cały czas w domu, w swoim bagienku. Gdy będziesz wychodzić 'w świat', podejmować nowe zadania i role, to Twoja tożsamość zacznie budować się wokół nowego.

Odnoszę wrażenie, że Twój obecny, duży problem to brak nadziei. Masz bardzo fatalistyczne spojrzenie na swoje życie, a w Twoich spostrzeżeniach na temat fobii ciągle przewija się wątek niezmienności stanu rzeczy (np. że są dwa typy fobii, jeden uleczalny drugi nie; że jak ktoś wcześnie nauczył się lęku, to się sam nie oduczy itd.). Takie postrzeganie problemu będzie potęgować brak nadziei i odbierać naturalną chęć zmiany na lepsze.

A co do Twojego poczucia o byciu najcięższym przypadkiem. Cóż, jeśli jeszcze nie zauważyłeś, to standard na tym forum. Takie stawianie sprawy daje jakąś ulgę, bo pozwala nadać sens cierpieniu; pozwala też zdjąć z siebie ciężar poczucia odpowiedzialności za stracone lata... ale jednocześnie jest bardzo toksyczne, bo może odebrać resztki nadziei.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Gollum - 16 Wrz 2015

Zgadza się mój obecny problem to brak nadziei i wiary w siebie. W moim wypadku, mam na zmianę okresy, w których wydaje mi się, że wszystko jest proste, mam dużo pomysłów i genialnych (w moim mniemaniu, wtedy) planów, jak się z tego wydostać. A potem przychodzi czas, w którym ogarnia mnie jednak poczucie, że nie da się.
Jeżeli mam być szczery, to nigdy ufałem tak do końca metodom typu terapia Richardsa, czy CBT. Uważałem, że są przydatne, ale, że u mnie nie wystarczą i muszę wymyślić coś jeszcze. I na tym się koncentrowałem na znalezieniu własnej metody uzupełniającej.
Nie wierzę, że poprowadzę luźną rozmowę, nie wierzę, że mogę nawiązać kontakt i czuć się swobodnie w czyjejś obecności. Nie wierzę, że to jest w ogóle możliwe i może faktycznie gdybym uwierzył robiłoby to dużą różnicę, ale z drugiej strony jak mam uwierzyć, skoro nawet tak wybitni ludzie jak Erickson i Fromm byli zdania, że nie każdemu da się jednak pomóc, a Erickson odmawiał prowadzenia niektórych przypadków z tego powodu.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - BlankAvatar - 16 Wrz 2015

Erickson i Fromm dawno nie żyją, a Ty nie jesteś ciężkim przypadkiem


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Grzegorz303 - 16 Wrz 2015

Gollum napisał(a):Jeżeli mam być szczery, to nigdy ufałem tak do końca metodom typu terapia Richardsa, czy CBT. Uważałem, że są przydatne, ale, że u mnie nie wystarczą i muszę wymyślić coś jeszcze. I na tym się koncentrowałem na znalezieniu własnej metody uzupełniającej.
Nie wierzę, że poprowadzę luźną rozmowę, nie wierzę, że mogę nawiązać kontakt i czuć się swobodnie w czyjejś obecności. Nie wierzę, że to jest w ogóle możliwe i może faktycznie gdybym uwierzył robiłoby to dużą różnicę, ale z drugiej strony jak mam uwierzyć, skoro nawet tak wybitni ludzie jak Erickson i Fromm byli zdania, że nie każdemu da się jednak pomóc, a Erickson odmawiał prowadzenia niektórych przypadków z tego powodu.

Jeżeli nie wierzysz i nie ufasz to jest problem, ale przypomnij sobie i pomysl czy np. udało ci się w jednej chociaż sytuacji zatrzymac negatywne mysli, czy rozmawiac chociaż przez chwile w miare swobodnie? czy coś takiego :Stan - Uśmiecha się:
Tak jak pisalem moze nie da się pomóc komus kto nie wierzy, ale pytanie czy nie możesz pomóc sobie sam? I czy nie możesz uwierzyć? :Stan - Uśmiecha się:

Nie znam za bardzo tych dwóch "gości" ale oni urodzili sie na początku XX w a w terapii jednak osiagnieto spory postęp (zreszta jak we wszystkim)

To prawda z tym że samemu mozesz wymyslec metode która ci pomoże, Richards o tym wspominał że jest sporo historii ludzi którzy wyszli z fobii swoim sposobem ( ale generalnie polega to na zmianie myśli i ekspozycji)

Mnie np. kilka razy pomogło wysmianie, uzycie sarkazmu czy pewnego rodzaju agresji (czego Richards przestrzega)
Powiedziałem sobie: "No :Ikony bluzgi kurka: tragedia, ja :Ikony bluzgi pierd:, czy to takie straszne, na pewno umre od tego" i napięcie odeszło :Stan - Uśmiecha się:
Nie łam się na pewno możesz zrobić postęp, uwierz w to! :Stan - Uśmiecha się:


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Gollum - 17 Wrz 2015

Cytat:przypomnij sobie i pomysl czy np. udało ci się w jednej chociaż sytuacji zatrzymac negatywne mysli, czy rozmawiac chociaż przez chwile w miare swobodnie? czy coś takiego

W sumie, jak się zastanowić to chyba były takie momenty, że rozmawiałem z kimś w miarę swobodnie albo koloryzuję przeszłość i nie pamiętam już tego jak dokładnie się czułem. I tym bardziej nie wiem od czego to zależało, że rozmowa jakoś szła.
No, właśnie momenty, bo u mnie problem tkwi w tym, że o ile przez chwilę mogę się postarać, to na dłuższą metę męczy mnie przebywanie z ludźmi.
Na chwilę mogę zmobilizować swoją energię i wykrzesać z siebie kogoś normalnego, ale to nie jest dla mnie naturalne. Wydaje mi się, że jeżeli ktoś wchodzi w jakieś relacje musi być gotowy na to, żeby je pociągnąć jakiś czas, a mnie takiej gotowości brakuje. Ciągle nie wiem co i jak powinienem zrobić, powiedzieć, być może muszę nauczyć się tego, tak jak ludzie uczą się chodzić. Ciągle wydaje mi się, że innym ludziom pewne rzeczy przychodzą naturalnie, stąd moje poczucie niedopasowania.

Cytat: a Ty nie jesteś ciężkim przypadkiem

Fajnie, że tak we mnie wierzysz, ale nie znając mnie, nie możesz tego wiedzieć, że nie jestem ciężkim przypadkiem. Niestety, mam wysokie wyniki w skali Liebowitza i lata izolacji za sobą, mam zerową samoocenę, a to tylko początek bardzo długiej listy , dlatego niestety chyba raczej łatwym przypadkiem nie jestem. O ile zgadzam się, że nie mogę siedzieć i nie robić nic, to przy moim poziomie lęku mam małe pole manewru. Wyjście gdzieś żeby poznać ludzi jest da mnie zdecydowanie zbyt przytłaczające. Nie mając z nikim kontaktu niewiele mam za wiele możliwości do pracy nad sobą.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - BlankAvatar - 17 Wrz 2015

Ciezki przypadek to schizofrenik z uposledzajacymi objawami negatywnymi po psychozie.

Nie mowie ze jestes prosty do wyleczenia, a najciezsze to jest w Tobie ten brak nadziei i wmawianie sobie perspektywy ze co bys ne zrobil to i tak zle


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Gollum - 18 Wrz 2015

Muszę chyba zacząć od leczenia depresji, bo obecnie mimo wszystko nie potrafię patrzeć pozytywnie.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Judas - 18 Wrz 2015

Gollum napisał(a):Muszę chyba zacząć od leczenia depresji, bo obecnie mimo wszystko nie potrafię patrzeć pozytywnie.
Kto lepiej, jak nie "depresant" wie co jest pozytywne?
Gdy znamy wszystkie złe odpowiedzi, to wiemy, że reszta jest poprawna.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Gollum - 19 Wrz 2015

Ale to co jest poprawne nie ma możliwości istnienia w otaczającej mnie rzeczywistości. Moja depresja wynika z bezradności.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Kamelia - 19 Wrz 2015

Gollum napisał(a):Ale to co jest poprawne nie ma możliwości istnienia w otaczającej mnie rzeczywistości. Moja depresja wynika z bezradności.
Nieźle się zafiksowałeś w swojej egzystencji (nie odbierz tego jako zarzut, tylko jak to z boku wygląda). Niemniej uważam, że Twoje posty w tym temacie są potrzebne i wbrew pozorom mogą stanowić takiego kopniaka dla kogoś innego, żeby się pozbierał. Zresztą całkiem sporo przemyśleń, które nam prezentujesz same w sobie zawierają pewną, może nie obiektywną, ale jednak prawdę. Osobiście jestem w stanie ogarnąć to, co czujesz.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Judas - 19 Wrz 2015

Gollum napisał(a):Ale to co jest poprawne nie ma możliwości istnienia w otaczającej mnie rzeczywistości. Moja depresja wynika z bezradności.
A bezradność z depresji, musisz wyskoczyć z tego paradoksu koła, a nie tylko zmienić kierunek jego drogi.
I to nie jest tak, że nie ma poprawnych odpowiedzi. Najpierw trzeba zadać poprawne pytanie.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Zasió - 19 Wrz 2015

I taka pseudofilozofia świadczy o ponadprzeciętnej inteligencji fobików :Stan - Niezadowolony - Diabeł:


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - Gollum - 19 Wrz 2015

Wyszedłem dziś do ludzi, ale nie była to moja inicjatywa. Tak się złożyło, rzut na dosyć głęboką wodę. Od razu jakoś lepiej się czuję, ale jednak podłamały mnie dwie rzeczy. Mój poziom nieogarnięcia życiowego w porównaniu z rówieśnikami, tzn. każdy jakoś sobie ułożył życie poza mną. Idę niby swoim tempem, ale przeraża mnie, że oni idą tak szybko. Różnica między nami będzie się szybko powiększać. Mam fobię, oni nie, ale powiedzmy sobie szczerze to co oni robią też wymaga odwagi. W dodatku wciąż nie mam jeszcze konkretnych planów, co dosyć mętnie starałem się wyjaśnić.
I druga rzecz to mój poziom nieogarnięcia społecznego. Duże grupy mnie totalnie rozkładają, alkohol nie pomaga. Zupełne lękowe porażenie i moje godzinne milczenie powodowały, że nie mogłem przestać myśleć o tym, że nieodzywający się w ogóle człowiek jednak jest dziwny. Żadnych uwag na ten temat nie było, zaciekawione spojrzenia - tak. Ogólnie to niewesoło to wygląda bo społecznie jestem totalnie zacofany, nie wiem co i jak w podstawowych sprawach albo wiem, ale jakoś nie potrafię. Mimo wszystko poprawił mi się nastrój, skończyła się apatia (neuroprzekaźniki?), mimo, że paradoksalnie jestem zmartwiony moimi obserwacjami.


Re: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości - iLLusory - 20 Wrz 2015

Pobyłeś trochę z ludzmi i od razu lepiej się poczułeś-to dość normalne zjawisko energetyczne.
Z moich obserwacji wynika też, że jeżeli, ktoś "idzie tak szybko", to zazwyczaj jest tak, że ktoś takiego kogoś popycha. Samemu ciężko i to nawet jeśli jest się zdrowym.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.