PhobiaSocialis.pl
Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Relacje międzyludzkie (https://www.phobiasocialis.pl/forum-19.html)
+---- Dział: ZNAJOMI (https://www.phobiasocialis.pl/forum-63.html)
+---- Wątek: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? (/thread-12450.html)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Zasió - 17 Maj 2015

"Ja mieszkam z facetem, robimy remont mieszkania, a ona nigdy z nikim nie była."

Niech no teraz od kogoś usłyszę, że "niemanie" nikogo np. w wieku 27 lat to nie jest powód do wstydu...


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Szarabrzoza - 17 Maj 2015

Oczywiście,że nie jest. Nie wszyscy muszą być w związkach. Ja np. nie nadaję się wiem o tym.
I raczej na obecnym etapie nie chciałabym być z nikim. Dużo bardziej wolałabym mieć znajomych- a najchętniej przyjaciół niż chłopaka. Mnie już przeszło ciśnienie na bycie z kimś. Nie chciałabym i nie umiałabym mieszkać z kimś pod jednym dachem.
Jak tak patrzę na ludzi, których znam to mam wrażenie że wiele osób na siłę wiąże się z kimś kto im nie odpowiada byle tylko być z kimś . Znam dziewczyny dla których to wyznacznik wartości. Ale jak widzę na czym polegają te ich związki to..
Mam wrażenie, że jest to jedna z gorszych relacji w jakie może wejść człowiek. A już na pewno małżeństwo. Druga strona od pewnego momentu i tak tylko szuka okazji aby drugą osobę zdradzić...

A wracając do tematu, to ja też nie mam znajomych. Niestety skończyły się studia i wszystkie znajomości się posypały.


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - SMUTNA - 17 Maj 2015

Gollum piszesz: "Ze mną jest tak, że nie umiem starać się o kontakt z inną osobą." Ja niestety muszę dać ukłon tym słowom, bo ja też tak mam .... niby chcę mieć tych znajomych i w ogóle, ale jak przychodzi co do czego to po prostu kompletnie ich olewam...są mi obojętni w pewnej chwili....jestem z natury indywidualistką, i to własnie jest przyczyna moich cierpien, jak są znajomi to niech sobie będą, jak ich nie ma też sobie poradzę...i to takie moje głupie myślenie jest powodem mojej samotności, przychodzą chwile, że naprawdę tęsknię za normalnymi kontaktami, ale sama wiem że robię wszystko , aby tylko unikać innych.... czemu tak się dzieje nie wiem...jak to pozmieniać wszystko ?? jak zmienić siebie ? nie wiem, po prostu nie wiem :Stan - Niezadowolony - Smuci się::Stan - Niezadowolony - Smuci się::Stan - Niezadowolony - Smuci się:


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Kamelia - 20 Maj 2015

L1sek napisał(a):A ja bym chciał mieć w tym momencie jakąkolwiek znajomą, z którą chociaż trochę bym sie dogadywał i która przyjęłaby ode mnie zaproszenie na wesele.
A kiedy to wesele? Może jeszcze kogoś do tego czasu poznasz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

L1sek napisał(a):Niektórzy mówią: "mi już nie zależy na posiadaniu partnera czy przyjaciela/ółki, znajomych". To brednie! Nie ma się co oszukiwać.
Ja ze swojej perspektywy powiem tak, że po jakimś czasie ( zwł. gdy trwa to już długo i zawsze powtarza się ten sam schemat ), to człowiek zwyczajnie przyjmuje taką postawę obronną, żeby sobie jeszcze bardziej nie dowalać. Bo co to zmieni?

Ja przez całą podstawówkę ( to samo na koloniach, czy podwórku ) zabiegałam o uwagę i zainteresowanie koleżanek, ale cały czas miałam wrażenie, że to było jakieś sztuczne
i nieszczere... I w efekcie tak naprawdę i tak byłam sama :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: W liceum odpuściłam, moje kontakty z klasą sprowadzały się do odpisywania ode mnie zadań ( uroki chodzenia do kiepskiego liceum, jednocześnie będąc kujonem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: ), ale wtedy już tak tego nie przeżywałam i nie zastanawiałam się nad tym. Zaprzyjaźniłam się z chemią, fizyką, matmą, polakiem, w sumie ze wszystkimi przedmiotami ( i przynajmniej była to sympatia odwzajemniona :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ). Ale powiem też tak, że jak zdarzyły się jeszcze później jakieś sporadyczne sytuacje, że zaczynało mi zależeć na relacjach z innymi, to zazwyczaj kończyło się to jednym wielkim rozczarowaniem... ostatnie przeżyłam na innym forum, gdzie część ludzi
( na szczęście nie wszyscy! ) po jakimś czasie pokazała swoje prawdziwe oblicze... to ja dziękuję bardzo za takich ludzi i potencjalnych znajomych :Gesty - Gwiżdże: Cóż, wiadomo, żeby poznać bliżej jakąś osobę, potrzeba trochę czasu i idealnie byłoby, gdyby ten czas nie był zmarnowany... a jak jest, to wielu z nas samemu pewnie nieraz doświadczyło :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Z moich doświadczeń widzę jedno... im bardziej człowiek zabiega o zainteresowanie innych, tym bardziej pokazuje, że jest zdesperowany i mu strasznie zależy, więc na złość robi się mu na przekór. Smutne to, ale prawdziwe...

Jasne, że niektórym wystarczą przelotne znajomości, byle mieć z kimś wyjść w piątek czy sobotę wieczorem i do takich relacji podchodzi się inaczej ( przy % każdy Cię lubi albo wszystkich olewa 8) ) niż do głębszych i bliższych znajomości/przyjaźni, po których oczekujemy czegoś więcej, tego że będziemy mogli na tej osobie polegać niezależnie od okoliczności ( a ona na nas )... póki co jak dla mnie to z serii "za 7 górami, za 7 lasami" :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Luna napisał(a):Ja wyznaję teorię, że do jednych osób ludzie garną się mniej, a do innych bardziej.
Z ust mi to wyjęłaś, Luna :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Mam takie same odczucia i spostrzeżenia.


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - PMCL - 20 Maj 2015

mam


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Sugar - 23 Maj 2015

Luna napisał(a):Sugar, to trochę nieprzyjemnie zabrzmiało:
Cytat:Ja mieszkam z facetem, robimy remont mieszkania, a ona nigdy z nikim nie była.
Tak podkreślasz, że mieszkasz z facetem, że robicie remont (trochę ni z gruchy ni z pietruchy), jakbyś się chwaliła facetem i trochę nią gardziła, bo ona tego faceta nie ma. Też z nikim nie byłam, a jestem starsza niż Ty, mam się z tym źle czuć czy co? -.-


Nie wiem Luno szczerze mówiąc o co Ci chodzi, ponieważ już któryś raz z kolei nie podoba Ci się moja wypowiedź. Napisałam tak jak sprawa wygląda, nie owijając w bawełnę, jesteśmy na różnych drogach życiowych. I ja i ona to wiemy, a ona częściej podkreśla ode mnie. Przyjaźnię się z nią i nie uważam, żeby coś było z nią nie tak, ale jest między nami różnica.

Cytat:
Cytat:Kiedyś się z nią umówiłam i zabrałam go, aby go przedstawić, wtedy dziwnie się zachowała, miała do mnie pretensje.
Szczerze mówiąc, też bym miała pretensje, gdybym poszła na babskie spotkanie i zastała tam chłopaka. Chyba że uprzedziłaś ją, że go przyprowadzisz.

Byliśmy razem w mieście, więc podeszłam z nim na miejsce spotkania z koleżanką. Następnie we dwie udałyśmy się do pewnego lokalu.


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - kiki1 - 24 Maj 2015

Mam męża, którego uwielbiam, i dwoje prawdziwych przyjaciół. Jeden z nich wyjechał dwa lata temu do innego miasta, utrzymujemy kontakt, ale to już nie to samo i nie mówię mu już wszystkiego o wszystkim. Przyjaciółka pewnie też wkrótce wyjedzie. Przyjaźnię się też z moją siostrą. Mam kilkoro znajomych "od imprezy do imprezy".

Przy tych osobach jestem najbardziej dowcipną, rozgadaną i elokwentną osobą na świecie. Nie wiem, jak to jest, że przy wszystkich innych staję się mumią, która boi się powiedzieć coś swobodnie. Nawet tembr głosu zmienia mi się na jakiś inny, sztuczny (moja siostra się z tego śmieje). Przez to te kontakty mnie męczą. Jestem introwertykiem i najczęściej naprawdę wolę siedzieć w domu niż wychodzić i udzielać się towarzysko, ale czasem to wynika też z fobii.

Tak naprawdę jednak w gronie osób, z którymi kontakt z założenia ma być towarzyski, imprezowy, radzę sobie okej. Moim największym problemem są relacje z "autorytetami" - piszę w cudzysłowie, bo nie chodzi o prawdziwe autorytety, a osoby spotykane na poziomie oficjalnym. Nie umiem swobodnie rozmawiać z szefami, wykładowcami, rodzicami znajomych, teściami, nawet ludźmi w pracy. Zmieniam się wtedy w małe dziecko, któremu rodzice mówią, żeby nie pyskowało starszym i grzecznie jadło ciastko.


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Babetka - 10 Cze 2015

Mam 2 dość bliskie koleżanki, ale rzadko się widujemy, parę razy w miesiącu.
Spotykam się czasem ze znajomymi mojego chłopaka, ale to mnie zwykle męczy.
Piszę z 3 koleżankami na fb, bo mieszkają w innych miastach, ale to jest takie pisanie o dup*e maryni, też mnie męczy.

A poza tym dziwi mnie fakt, że skoro tyle osób jednak chciałoby ożywić jakoś swoje zycie towrzyskie i wyjść do ludzi, to jednak wątki na forum ze spotkaniami w realu nie są szczególnie popularne...


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Jarg - 13 Cze 2015

Kilka osób z czasów szkolnych i znajomi z pracy ale kontakt z nimi tylko mi uświadamia jak daleko odpłynąłem od rzeczywistości. Nie potrafię prowadzić normalnej rozmowy głównie słucham. Mam tak małą wiedzę o życiu że nie mogę być dla nikogo w moim wieku równorzędnym rozmówcą.
Dobra, interesująca rozmowa zdarza mi się bardzo rzadko, wyżej ocenił bym chyba tylko taniec, w którym można zupełnie zapomnieć o otaczającym świecie i skupić się na trwającej chwili. Jest jakieś podobieństwo między rozmową i tańcem. To pewnie dziwne, bo ani rozmawiać ani tańczyć nie umiem, ale obie te rzeczy bardzo lubię :Stan - Uśmiecha się:


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Hamian - 22 Cze 2015

Tu u siebie gdzie mieszkam mam tylko pseudo kumpli. Widzimy się tylko w weekendy bo studiują w innym mieście, a ja pracuje. Jak już przyjeżdząją to spotykamy się żeby spalić bonga sztuk kilka, coś tam niby sie posmiejemy i tyle. "Pseudo" bo wogóle ich nie obchodzę, mają mnie pewnie za mega dziwną istote i wogle gdyby nie jaranie to bym z nimi nie wychodziłł :v
Czasami spotykam się z ziomkami ze szkoły zawodowej to wtedy jest przemeksyk. Zawsze jest spoko i czuje się wtedy sobą, to są moje ulubione momenty.
Koleżanki nie mam żadnej, serio : | o przyjacielu to nawet nie wspomnę... Czy mam dziewczynę to raczej nie muszę pisać :v


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Yenna - 23 Cze 2015

Mam w miarę bliskie 3 koleżanki, które znam od podstawówki, jedną z nich poznałam w liceum. Z pierwszą spotykam się często, bo mieszkamy na tej samej ulicy, chodzimy na spacery. Tylko, że zazwyczaj spotykamy się jak ona chce, bo np. ma jakiś problem z chłopakiem i chce się komuś wygadać. A i spotykamy się teraz częściej niż kiedyś, bo pokłóciła się z inną naszą wspólną znajomą i, brzydko mówiąc, "zostałam" jej tylko ja. Druga wyprowadziła się za granicę, sporadycznie rozmawiamy na facebooku, zazwyczaj o dup*e Maryni. Trzecia mieszka 10 minut autobusem ode mnie, ale jakoś nigdy nie możemy się zgrać i spotkać na piwo. Miałam jeszcze jedną, ale ani ja, ani ona nie dbamy o tą relację, więc się oddaliłyśmy od siebie. Nie mam prawdziwej przyjaciółki, której mogłabym się zwierzyć z wszystkiego. Ani grupki znajomych, żeby wyskoczyć gdzieś na kilka dni czy zorganizować Sylwestra. Niby bym chciała, ale np. znajomych mojego chłopaka odpycham od siebie, nie chcę chodzić do nich na imprezy czy jeździć z nimi na wypady w góry.

Chciałabym jeszcze kiedyś zdobyć przyjaciółkę, albo chociaż dobrą koleżankę, w której towarzystwie czułabym się swobodnie, ale wątpię czy to się uda. Jak już tu ktoś wcześniej napisał, przyjaźnie się tworzą w podstawówce, ewentualnie na studiach, a potem to ma się już tylko kolegów z pracy, z którymi można wyjść na piwo, ale nie jest to już żadna bliższa więź i nie ufa się im.


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Swango - 24 Cze 2015

Trochę długi post będzie, ale chciałam się wygadać. Podobno to pomaga. Może jest tu ktoś taki, kto ma tak samo jak ja.


Cytat:Jak już tu ktoś wcześniej napisał, przyjaźnie się tworzą w podstawówce, ewentualnie na studiach, a potem to ma się już tylko kolegów z pracy, z którymi można wyjść na piwo, ale nie jest to już żadna bliższa więź i nie ufa się im.
Niestety, ale obawiam się że taka jest prawda.
Mam tam jakiś znajomych, ale zapewne teraz jak skończyłam, studium, to kontakt za pewne się urwie. No może poza jedną osobą, bo z nią miałam tak naprawdę największy kontakt. Często rozmawiam z nią na fb, ale to raczej jest takie gadanie o dup*e maryni, które często też mnie męczy. Raczej głównie mam towarzystwo przez internet, bo dzięki netowi łatwiej poznać osoby o wspólnych zainteresowaniach, a jak się ma jakieś wspólne tematy, to łatwiej się dogadać. Jednak nie są to raczej znajomości, które zostaną kiedykolwiek przeniesione do "reala". W szkolę jak byłam młodsza, zawsze miałam te dwie czy 3 albo chociaż jedną koleżankę, ale każda z tych znajomości zakończyła się wraz z skończeniem szkoły. Po części z mojej winy. W każdym razie ciężko znaleźć osobę z którą będę nadawać na tych samych falach. Uchodzę za osobę nieśmiałą, bo jestem małomówna. Ale nie jestem taka. Byłam jak byłam młodsza, ale obecnie nie. To że mało się odzywam, to nie kwestia nieśmiałości. Jeżeli się nie odzywam, to albo dlatego że po prostu ktoś coś ciekawego opowiada i słucham (bardziej jestem obserwatorką) albo dlatego że nie mam ochoty rozmawiać (czasami mam tak że po prostu nie chcę mi się z nikim gadać, rozmowa z kimkolwiek mnie męczy) albo jest jeszcze 3 powód mojego milczenia - ktoś zanudza bądź wytwarza taką atmosferę, że ja nie czuję się przy tej osobie swobodnie, wręcz boję się cokolwiek powiedzieć. Takich ludzi zdarza mi się spotykać. Jeśli wszystko jest ok, to jestem rozmowna, żartuję itd. jakby ktoś przy kim jestem takim mrukiem, zobaczył mnie w towarzystwie osoby z którą dobrze się czuje, to zapewne by się zdziwił. No ale tak już mam, taka już jestem. Próbowałam to zmieniać, ale nie potrafię. Z jednej strony czuję się z tym źle. Generalnie najgorzej jest w towarzystwie rodzinny - między wszystkimi wujkami, ciotkami, kuzynostwem czy rodzeństwem i tutaj mam problem. Ja czuję że dla nich jestem jakimś dziwolągiem. Nawet jak staram się zachowywać normalnie, rozmawiać z nimi, uśmiecham się, jestem miła itd. - nie jakoś przesadnie i nie na siłę, żeby gadać byle co, byle tylko powiedzieć, jakoś zupełnie z tyłka że oni o czym innym, a ja o czym innym - no normalnie po prostu, to oni mnie ignorują. Ciotki i wujki to jeszcze pół biedy, bo oni jeszcze okażą jakieś zainteresowanie, ale gorzej z kuzynostwem i rodzeństwem. Kontakt z nimi mam słaby. Widujemy się praktycznie tylko na jakiś rodzinnych imprezach. Raz jak była impreza rodzinna, to siedziałam między bratem i bratową oraz kuzynką i jej facetem, to oni rozmawiali między sobą, a na mnie praktycznie nie zwracali uwagi. Nie włączyli mnie w rozmowę, jak coś powiedziałam, to tak jakby nie słyszeli. Było mi wtedy naprawdę przykro i jak wróciłam do domu, to beczałam do poduszki. Bo naprawdę się starałam, a i tak zostałam odepchnięta. Moje dwie bratowe mnie nie lubią. To widać. Jedna w święta jak chciałam się z nią połamać opłatkiem i stanęłam przed nią, to udawała że mnie nie widzi (!). Ok, ja też za nią nie przepadam, ale chyba nie trzeba okazywać w tego w tak chamski sposób? Byłam wtedy w szoku, jak można się tak zachować. Druga za to, jak przychodzi, to z moimi rodzicami normalnie się wita, przytulą się itd. a mi nawet ręki nie podoba, tylko rzuci takim oschłym "cześć", a jej oczy wręcz krzyczą że mnie nie lubi. O jakiejkolwiek rozmowie nie wspomnę. Wiem, że nie powinnam się przejmować, ale dla mnie to jest naprawdę przykre. Czasami odnoszę wrażenie że to dlatego, że nie mam faceta i ogólnie jestem samotniczką. Ale czy to jest powód żeby traktować mnie w taki sposób? Przez takie zachowanie, ja się jeszcze bardziej zamykam w sobie i mam co raz większe kompleksy, bo się pojawią myśli że muszę być naprawdę beznadziejna, skoro mnie tak bądź, co bądź rodzina traktuje i tym bardziej milczę, bo po co mam się odzywać, skoro zostanie to olane? Jednak z drugiej strony z obcymi osobami jakoś się dogaduję, jakoś zyskuje sobie ich sympatię, więc chyba aż tak tragiczna nie jestem...Myślę że to chyba dlatego, że takie osoby mnie nie znają, nie mają jeszcze o mnie wyrobionego zdania. A rodzina cóż...oni wiedzą czy pracuje, czy się z kimś spotykam, ogółem co robię i na tej podstawie mnie szufladkują. Nie mam pracy póki co, nie mam faceta, więc jestem kimś gorszym. Dochodzę do wniosku, że najważniejsze, to żebym zaakceptowała sama siebie i była sobą. Może to brzmi banalnie, ale myślę że to jest jednak ważniejsze. Jeśli ktoś mnie nie lubi, bo jestem jaka jestem, trudno. Nie będę się na siłę zmieniać i wpasowywać w towarzystwo.

Cytat:Przyjaciół to nigdy nie miałem, a znajomych może mam kilku, ale spotykam sie z nimi bardzo rzadko. 3 razy w roku? W dodatku mam tak, że w sytuacji 1 na 1 ciężko mi się rozmawia, a jak już są 3-4 osoby (byle nie za dużo) to jakoś łatwiej mi się mówi. Pewnie dlatego, że w przypadku rozmowy 1 vs 1 jest presja, że zapadnie cisza i to bedzie moja wina, a kiedy jest się w 3-4 osoby ta presja jest już mniejsza i można się bardziej wyluzować. Też tak macie?
Ja najbardziej lubię rozmawiać z 1 góra 2 osobami, ale najbardziej z jedną z tego prostego względu, że wtedy skupia się tylko na mnie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Jak są dwie osoby, to one już mogą zacząć gadać między sobą, a mnie olać. Im więcej osób, tym ja co raz bardziej między nimi niknę :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Niestety, ale zaczynam dochodzić do wniosku, że jeśli masz kiepskie życie towarzyskie to nie masz o czym rozmawiać z ludźmi. Bo z większością ludzi rozmowa wygląda na zasadzie opowiadania sobie że się gdzieś tam z kimś tam było itd. bo tak to co? Mam opowiadać jak siedzę w domu? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Yenna - 24 Cze 2015

Swango napisał(a):Im więcej osób, tym ja co raz bardziej między nimi niknę
Jakbym czytała o sobie! Moja gadatliwość jest odwrotnie proporcjonalna do ilości osób uczestniczących w rozmowie. Rozmowa 1 na 1 jeszcze jakoś mogę znieść, mam wtedy większą motywację, żeby coś powiedzieć, "bo trzeba", a jak się zbłaźnię to i tak ta jedna osoba będzie o tym wiedzieć. Po za tym, nie trzeba mieć takiej siły przebicia. Wiele razy rezygnowałam z wypowiedzenia swojego zdania, bo nie mogłam wbić się między wypowiedzi kilku osób, które następowały bardzo szybko po sobie.

A spotkań rodzinnych nie cierpię. Teraz wybieram się na wesele i pewnie będę się zastanawiać czy jestem jedynym gościem, który nie rozmawia z ludźmi siedzącymi obok :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:.

Swango napisał(a):jakby ktoś przy kim jestem takim mrukiem, zobaczył mnie w towarzystwie osoby z którą dobrze się czuje, to zapewne by się zdziwił.
Mi kiedyś koleżanka w liceum wmawiała, że muszę być pijana (nie piłam wtedy prawie nic :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:), bo nigdy nie widziała żebym się tak zachowywała, jak poszłam z nią i moimi dobrymi koleżankami do baru.

Zachowanie Twoich bratowych jest nie w porządku wg mnie. Skoro niczego przykrego im nie zrobiłaś, to nie powinny Ci otwarcie okazywać, że Cię nie lubią. A może jest tak, że wydaje Ci się, że one Cię nie lubią (chociaż ta sytuacja z opłatkiem co najmniej dziwna i bardzo niegrzeczna z jej strony), a one po prostu Cię ignorują, bo Ty też je w ich mniemaniu ignorowałaś, czyli nie mówiłaś cześć, nie pytałaś co u nich, nie włączałaś się w rozmowy, w których uczestniczyły? A że już się nauczyły, że nigdy się nie wypowiadasz to nie zwracają na Twoje słowa uwagi. To bardzo przykre, sama czegoś takiego doświadczam, jak już się zdecyduję odezwać, to albo jestem ignorowana, albo ktoś umniejsza moją pozycję w dyskusji. Ostatnio jak byłam na piwie ze znajomymi mojego chłopaka, a on wyszedł do wc, to jego kolega zaczął mówić do reszty osób a do mnie wręcz odwrócił się plecami... Było to bardzo przykre, ale w sumie większość winy leży pewnie po mojej stronie, bo nawet jak mnie o coś zapytają to odpowiadam zdawkowo jednym zdaniem, byle już odczepili się ode mnie i przestali zwracać na mnie uwagę reszty osób. Ktoś się nie odzywa, bo czuje się niekomfortowo, albo po prostu nie ma zdania, a ludzie biorą go za zarozumiałego.

Swango napisał(a):Niestety, ale zaczynam dochodzić do wniosku, że jeśli masz kiepskie życie towarzyskie to nie masz o czym rozmawiać z ludźmi. Bo z większością ludzi rozmowa wygląda na zasadzie opowiadania sobie że się gdzieś tam z kimś tam było itd.
Też mam takie wrażenie, że 90% rozmów dotyczy opowiadania o innych osobach lub o sobie. Spotkań z moimi dwiema koleżankami z podstawówki nie cierpiałam, mimo, że można się było pośmiać i czułam się w miarę swobodnie między nimi, właśnie dlatego, że one miały kilku wspólnych znajomych i namiętnie o nich plotkowały. Czułam się jakby mnie ktoś wywalił za nawias (bo przecież nie mam pojęcia o kim mówią) i jednocześnie dziwił się jak może mnie to wszystko nie interesować. I to magiczne pytanie, za które miałam ochotę walnąć je patelnią w głowę "Znasz tą X, nie?" "Nie, nie znam" i ta konsternacja... "Eee no wiesz tą X, co mieszka tam i tam..." i jeszcze większa zmieszanie, jak odpowiadałam, ze jednak nie wiem o kogo chodzi. Nie wiem czyje większe, ich czy moje.


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Kamelia - 24 Cze 2015

Swango napisał(a):Dochodzę do wniosku, że najważniejsze, to żebym zaakceptowała sama siebie i była sobą. Może to brzmi banalnie, ale myślę że to jest jednak ważniejsze.
Ja też do takiego wniosku jakiś czas temu (dość dawno) doszłam, ale z drugiej strony w przypadku niektórych osób oznacza to pustkę i samotność :Stan - Niezadowolony - Obraża się:

Swango napisał(a):Jeśli ktoś mnie nie lubi, bo jestem jaka jestem, trudno. Nie będę się na siłę zmieniać i wpasowywać w towarzystwo.
Znowu mogę się pod tym podpisać. Po prostu nie potrafię udawać kogoś, kim nie jestem i już sama nie wiem, czy to dobrze, czy nie :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Kiedyś wydawało mi się, że należy być przede wszystkim SOBĄ. Teraz już niczego nie jestem pewna.

Swango napisał(a):Bo z większością ludzi rozmowa wygląda na zasadzie opowiadania sobie że się gdzieś tam z kimś tam było itd. bo tak to co? Mam opowiadać jak siedzę w domu? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

A masz inne wyjście? Osobiście nie widzą w tym nic złego, ale zdaję sobie sprawę, jak to może być odbierane przez osoby aktywnie udzielające się towarzysko. Jednym słowem... przepaść :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: Najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie drugiej osoby prowadzącej podobny styl życia i wtedy tematy pewnie by się znalazły. Łatwo powiedzieć, wiem :Stan - Niezadowolony - Obraża się:


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Swango - 24 Cze 2015

Z tego co czytam, to widzę że nie jestem sama ze swoimi problemami w relacjach z innymi ludźmi :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Ja przyznam że alkohol mi dodaje odwagi i np. potrafię zagadać do kogoś tak normalnie :Stan - Różne - Zaskoczony:ops:
Cytat:Zachowanie Twoich bratowych jest nie w porządku wg mnie. Skoro niczego przykrego im nie zrobiłaś, to nie powinny Ci otwarcie okazywać, że Cię nie lubią. A może jest tak, że wydaje Ci się, że one Cię nie lubią (chociaż ta sytuacja z opłatkiem co najmniej dziwna i bardzo niegrzeczna z jej strony), a one po prostu Cię ignorują, bo Ty też je w ich mniemaniu ignorowałaś, czyli nie mówiłaś cześć, nie pytałaś co u nich, nie włączałaś się w rozmowy, w których uczestniczyły? A że już się nauczyły, że nigdy się nie wypowiadasz to nie zwracają na Twoje słowa uwagi. To bardzo przykre, sama czegoś takiego doświadczam, jak już się zdecyduję odezwać, to albo jestem ignorowana, albo ktoś umniejsza moją pozycję w dyskusji. Ostatnio jak byłam na piwie ze znajomymi mojego chłopaka, a on wyszedł do wc, to jego kolega zaczął mówić do reszty osób a do mnie wręcz odwrócił się plecami... Było to bardzo przykre, ale w sumie większość winy leży pewnie po mojej stronie, bo nawet jak mnie o coś zapytają to odpowiadam zdawkowo jednym zdaniem, byle już odczepili się ode mnie i przestali zwracać na mnie uwagę reszty osób. Ktoś się nie odzywa, bo czuje się niekomfortowo, albo po prostu nie ma zdania, a ludzie biorą go za zarozumiałego.

Ja zawsze się z nimi witam z uśmiechem i coś tam zagadam, ale to raczej na zasadzie włączenia się w rozmowę (bo jeśli mam coś do powiedzenia to powiem). Wiem, że to trochę hipokryzja z mojej strony, ale zwykle to ktoś do mnie zagaduje, pyta co słychać itd. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Ja sama raczej tego nie robię dlatego że...właśnie wiadomo w rodzinie co się dzieje, więc po prostu wiem co u nich słychać :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Odwracanie się do kogoś plecami, uważam za wręcz chamskie, bo też jest takie otwarte pokazanie komuś co się o nim myśli i to też jest przykre. No ale niestety większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego czym to jest czasami podyktowane że ktoś jest takim "mrukiem".

Cytat: Było to bardzo przykre, ale w sumie większość winy leży pewnie po mojej stronie, bo nawet jak mnie o coś zapytają to odpowiadam zdawkowo jednym zdaniem, byle już odczepili się ode mnie i przestali zwracać na mnie uwagę reszty osób. Ktoś się nie odzywa, bo czuje się niekomfortowo, albo po prostu nie ma zdania, a ludzie biorą go za zarozumiałego.
I u mnie jest dokładnie to samo...z jednej strony chcę żeby normalnie ze mną rozmawiano, poświęcano mi tą uwagę, ale jednocześnie nie lubię być w centrum uwagi. Nie lubię niewygodnych pytań typu "Co robisz?" "A spotykasz się z kimś?" itd. bo jest mi głupio, że tak naprawdę siedzę w domu, ale z kolei lubię w nim siedzieć. Mam przykładowo propozycje wypadu poza miasto i z jednej strony bym chciała, ale z drugiej strony nie chcę mi się wychodzić. Zaraz sobie znajduję tysiąc powodów by zostać w domu.

Cytat:Też mam takie wrażenie, że 90% rozmów dotyczy opowiadania o innych osobach lub o sobie. Spotkań z moimi dwiema koleżankami z podstawówki nie cierpiałam, mimo, że można się było pośmiać i czułam się w miarę swobodnie między nimi, właśnie dlatego, że one miały kilku wspólnych znajomych i namiętnie o nich plotkowały. Czułam się jakby mnie ktoś wywalił za nawias (bo przecież nie mam pojęcia o kim mówią) i jednocześnie dziwił się jak może mnie to wszystko nie interesować. I to magiczne pytanie, za które miałam ochotę walnąć je patelnią w głowę "Znasz tą X, nie?" "Nie, nie znam" i ta konsternacja... "Eee no wiesz tą X, co mieszka tam i tam..." i jeszcze większa zmieszanie, jak odpowiadałam, ze jednak nie wiem o kogo chodzi. Nie wiem czyje większe, ich czy moje.
Eh, miałam tak w liceum. Koleżanki tylko i wyłącznie plotkowały o jakiś osobach, których ja nie widziałam na oczy przez co siedziałam cicho. Z jednej strony odnoszę wrażenie że przez bycie odludkiem nie znam się na niektórych rzeczach na których znają się "normalni" ludzie, którzy normalnie żyją, przez co nie mam jak z nimi rozmawiać, a z drugiej strony wydaję mi się też trochę że sporo ludzi też ma bardzo ograniczone tematy rozmów. Naprawdę jak tak patrzę, to mało kto wchodzi na tematy jakiś swoich zainteresowań i generalnie na takie, że raczej każdy może się wypowiedzieć. Zdecydowanie przeważaj "ja to, ja tamto" etc. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Yenna - 24 Cze 2015

Swango napisał(a):Odwracanie się do kogoś plecami, uważam za wręcz chamskie, bo też jest takie otwarte pokazanie komuś co się o nim myśli i to też jest przykre.
U mnie na uniwersytecie zdarzało się też, że jak już sobie przycupnęłam w kółeczku osób to nagle ktoś się przesuwał albo podchodził i stawał mi bezczelnie przed nosem odseparowując mnie od innych. Nigdy nie wiedziałam co z tym fantem zrobić, więc po prostu odsuwałam się żeby komuś nie dmuchać we włosy, albo odchodziłam. Do dzisiaj nie wiem czemu niektóre osoby tak robią, ale podejrzewam, że to chyba nic osobistego.

L1sek to współczuje Ci. Ja bym chyba nie poszła sama. Chcesz tam iść czy głupio Ci odmówić? W sumie wesela nawet mają swoje plusy, dobre jedzenie i dużo alkoholu do wyboru. Ja jak się ostatnio trochę upiłam to nawet poszłam zatańczyć, ale to z chłopakiem. Z kimś obcym to bym nie chciała nawet po alkoholu. Może jak się napijesz, to zapomnisz, że jesteś fobikiem, poprosisz nawet jakąś dziewczynę do tańca? Czy nie dostajesz super mocy po alkoholu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:? No i facet ma z tym lepiej, że jego nikt do tańca nie poprosi, a u samotnej dziewczyny te szanse niestety zastraszająco wzrastają. A do durnych zabaw w stylu oczepin, łapania bukietu, i co tam jeszcze się na tych weselach robi, to bym się nie dała przekonać nawet po pijaku :Husky - Podekscytowany:

L1sek napisał(a):To ja mam 1000 powodów żeby wyjść i przeważnie staram sie znaleźć ten jeden żeby nie wyjśc
Naprawdę aż tyle :-) ja mam stałe dwa, albo się źle czuję, albo nie mogę, bo się już z kimś umówiłam.


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Luctucor - 25 Cze 2015

Cytat:Na weselu brata prosiłem kilka dziewczyn do tańca i wszystkie się godziły, tyle że te tańce trwały 1. góra 2. piosenki, a wesele 13h, więc i tak pozostaje ogromna ilość czasu do zagospodarowania.

Czyżbyś też tak miał, że po 1-2 piosenkach masz wrażenie, że cały czas tańczysz to samo, wykonujesz te same ruchy i tym samym zanudzasz dziewczynę, a przez to odpuszczasz?


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - tPoH - 25 Cze 2015

Prawie każdy tak ma. Tylko, że normalni ludzie najpierw tańczą, a potem idą "kręcić bajerę". Ja z reguły na imprezach tańczę z jakąś dziewczyną, a potem znikam szybciutko, żeby nie musieć rozmawiać xD Chyba, że to jakaś znajoma, to wtedy można i potańczyć, i porozmawiać.


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - tPoH - 26 Cze 2015

L1sek napisał(a):Jedna dziewczyna zagadała do mnie podczas tańca i zaprosiła na kielicha do stołu, a była jeszcze z przyjaciółką. Wypiłem z nimi kielicha i wróciłem, a one pewnie oczekiwały czegoś innego...

Hahah xD Zdecydowanie liczyły na coś więcej. Ale spoko, nie jesteś sam. Mnie, niedaleko parkietu, zaczepiła dziewczyna i poprosiła o papierosa, zalotnie przy tym się uśmiechając. Ewidentnie chciała, żebym z nią na tego papierosa poszedł. Dałem jej tego szluga i uciekłem w tłum ludzi na parkiecie xD


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Yenna - 26 Cze 2015

To i tak odważne z was chłopaki, jak nie boicie się tańczyć i flirtować jeszcze na dodatek :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

L1sek napisał(a):Ileż można tańczyć do disco polo powtarzając schematyczne ruchy?
Na ostatnim weselu z chłopakiem zaczęliśmy troszkę się wydurniać i wymyślać jakieś nowe kroki z nudów, kamerzysta chyba nawet przez chwile nas filmował :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Fajnie tak się wyluzować, potańczyć i nie przejmować, co ktoś pomyśli. Tylko, że w moim przypadku to nieodłącznie wiąże się z wypitym alko.


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - ola1998 - 01 Lip 2015

ja nie mam praktycznie żadnych znajomych,mam niby na fb ale to się nie liczy


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - marudkowyswiat - 03 Lip 2015

Ja nie mam aktualnie żadnych znajomych, nie mówiąc już o przyjacielu. Jeszcze mnie z pracy nie zwolnili, ale nie porafię się z nikim tam zintegrować. Przez rok nie potrafiłam nawet wyjsć do kuchni tylko siedziałam bite 8h na tyłku w kącie przy kompie. Dwie koleżanki, które jeszcze się do mnie odzywały ze studiów odwróciły się odemnie po tym jak poznały mojego chłopaka. W sumie mam tylko jego i on mnie jakoś trzyma w kupie.

Bardzo mi to przeszkadza, bo nie mam się do kogo odezwać boję się też, że wyrzucą mnie z pracy przez ten brak integracji. Teraz odesłali mnie jeszcze na pracę zdalną do domu to już pewnie nikogo nie poznam :Stan - Uśmiecha się:


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Fearless - 11 Lip 2015

Mam paru znajomych, ale jedynie takich, których poznałem na forach o tematyce - nazwijmy to łagodnie - "psychologicznej". Jeżeli chodzi o przyjaciół to nigdy nie miałem przyjaciół. Nie dopuszczam nikogo do siebie na taką odległość.


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - Cagey - 11 Lip 2015

Wszystkie sezony.
Znajomych rzecz jasna niewielu, prawie wcale, ale nic dziwnego jak zazwyczaj z domu się nie wychodzi. Jednego kumpla w zasadzie i to tyle. On akurat ma mnie za przyjaciela, niby to mile, ale
dla mnie to słowo akurat zbyt wiele znaczy, więc nie mogę powiedzieć tego samego o nim.
Chciałbym kiedyś poczuć, że mam takiego przyjaciela/przyjaciółkę, ale wątpię czy kiedykolwiek to nastąpi.


Re: Macie przyjaciół albo chociaż znajomych? - MiMała - 11 Lip 2015

Nie :Stan - Uśmiecha się - LOL: Ale to z mojej winy, bo wszystkie znajomości kończę ja. A potem beczę,że nie mam z kim wyjść :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Na szczęście uczucie samotności jest rzadko i w zupełności wystarczy mi net, wmawiając sobie,że to coś z kim pisze nie jest człowiekiem. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.