Spojrzenie śmierci w oczy - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html) +--- Wątek: Spojrzenie śmierci w oczy (/thread-12666.html) Strony:
1
2
|
Spojrzenie śmierci w oczy - Przegrany - 26 Cze 2015 Cześć, nie wiedziałem gdzie ten temat założyć więc zakładam tutaj. Podczas oglądania filmu z cyklu "Piła" zastanawiałem się, dlaczego ludzie nie doceniają życia? Przecież to wielki dar. W sumie to ludzie nic nie doceniają póki tego nie stracą. Dziwny paradoks. "Ludzie którzy nie doceniają życia, nie zasługują aby żyć". Co wy byście zrobili, gdybyście spojrzeli śmierci w oczy? Lub musielibyście walczyć o życie? Walczylibyście o nie czy poddali się? Nie mówię tutaj o fobii społecznej tylko o prawdziwym przetrwaniu, na pustyni czy gdziekolwiek, gdzie nie ma w pobliżu cywilizacji. Czy to zmieniłoby was, jako człowieka? A może wręcz przeciwnie? Jakie byłoby nastawienie do życia? Ja się cieszę, że mam wszystkie ręce i nogi i jestem zdrowy, inni już nie mają takiego szczęścia... Re: Spojrzenie śmierci w oczy - clouddead - 26 Cze 2015 Zależy, z której strony spojrzeć. Jak się cierpi, to życie jest nic nie warte. Jak się czujesz wspaniale to chcesz żyć. Nie wszyscy się dobrze czują, dla niektórych życie jest męką. Ja np. nie mam woli przetrwania, mógłbym umrzeć nawet zaraz, chociaż czuję się świetnie. Poza tym prawdopodobnie nasza świadomość istnieje wiecznie, więc nie masz się czym martwić. A nawet jeśli nie, to całkowita anihilacja też rozwiąże twój problem, bo nie będzie nikogo, kto by go miał. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Zasió - 26 Cze 2015 "Ja się cieszę, że mam wszystkie ręce i nogi i jestem zdrowy, inni już nie mają takiego szczęścia..." ? Ja tam na ulicy widzę prawie samych takich szczęściarzy. U nas na wschodzie więcej szczęścia czy jak? A co do fantazjowania - z pewnością nijak by mnie nie zmieniło, ale pewnie bym walczył, skoro nie mam odwagi by ze soba skończyć, to instynkt przetrwania - nic w tym dziwnego - jakiś tam posiadam. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - iLLusory - 27 Cze 2015 A ja Ci cloudeddead gwarantuję, że gdybyś teraz się dowiedział, że grozi Ci śmierć z jakiegoś powodu, to raczej rozglądałbyś się za rozwiązaniem problemu albo za wyjściem z sytuacji. Podobno najbardziej chce się żyć, jak się umiera.....z powodu choroby na przykład. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Przegrany - 27 Cze 2015 Założę się, że wielu z was nie docenia życia. Przydałaby się taka terapia szokowa i wejść na granicę życia i śmierci, wtedy czuje się, jakie życie jest cenne. Obejrzyjcie serię filmu "Piła" tam jest dużo momentów na temat niedocenienia życia i w jaki sposób zmienia myślenie Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Placebo - 27 Cze 2015 Co znaczy po twojemu doceniać życie? Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Judas - 27 Cze 2015 Przegrany napisał(a):Założę się, że wielu z was nie docenia życia. Przydałaby się taka terapia szokowa i wejść na granicę życia i śmierci, wtedy czuje się, jakie życie jest cenne.No tak, "Piła" nam w tym pomoże. Stawiam nerkę, że gdybyś tego filmu nie oglądał, to by nie było tego wątku na forum. Trochę to zabawne, że ktoś coś sobie zobaczy, podłapie temat i głosi mądrości, bo zobaczył coś na ekranie/papierze, a nie dlatego, że sam tego doświadczył, bądź samodzielnie do takich a nie innych wniosków doszedł. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Przegrany - 27 Cze 2015 Ja tylko was się pytam jak by wam to zmieniło życie Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Placebo - 27 Cze 2015 Moim zdaniem doceniam swoje życie na tyle na ile mogę, więc nic by się nie zmieniło, żyłabym tak jak do tej pory. Ale może dla ciebie docenianie życia oznacza coś więcej, sprawianie sobie przyjemności, dbanie o siebie albo innych, cieszczenie się z tego, że świeci słońce albo pada deszcz... Moim zdaniem większym problemem jest to, że ludzie często nie doceniają życia drugiego człowieka i są zapatrzeni tylko w siebie. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Judas - 28 Cze 2015 Przegrany napisał(a):Ja tylko was się pytam jak by wam to zmieniło życieNa to chyba nikt Ci nie odpowie, bo żeby się na ten temat szczerze wypowiedzieć to trzeba po prostu najpierw w te oczy śmierci spojrzeć. Bez takiego doświadczenia pozostają tylko teorie i założenia. Można zapytać - co zrobisz, gdy ktoś Cię napadnie? Ktoś odpowie, że - no, ja to będę się bronił. Ale dopóki ta osoba przed tym napastnikiem nie stanie to nie ma o czym mówić. Nikt, kto w takiej sytuacji nie był, nie przewidzi swojej reakcji, swoich myśli, swojego zachowania. ~ Ale można doceniać życie i bez tego, bo nie jest uwarunkowane tylko, gdy chodzi o spotkanie ze śmiercią osobiście. Kto z nas po śmierci kogoś bliskiego nie zastanawiał się nad życiem i nie uświadomił sobie jego kruchości i nieprzewidywalności. Czasami gdy widzi się chorych ludzi, których egzystencja pozostawia wiele do życzenia, człowiek zdaje sobie sprawę, że on nie chciałby takiego życia i za przyczyną docenia swoje. Czasem wystarczy tylko usiąść i pomyśleć, by zdać sobie sprawę z wielu rzeczy. Ale to zależy od człowieka. Każdy wie, że umrze, każdy wie, że żyje tu i teraz, ale nie każdy w ogóle zdaje sobie sprawę czym jest to życie (o docenianiu nie wspominając). Myślę, że to przyzwyczajenie, monotonia, sprawia, że ludzi nie stać na docenianie. Praca - dom - rachunki - problemy. I weź tu znajdź siłę by sobie o życiu przypomnieć. Dlatego właśnie, gdy dopiero coś się wydarzy, to sobie ludzie przypominają o życiu, bo wyrwie ich to z tego ospałego świata. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Alchemik umysłu - 02 Lip 2015 Myślę, że będę odpowiednią osobą, by napisać coś na ten temat. W wieku jakoś przełom 16-17 lat, wielka depresja, brak sensu życia, wycofanie totalne, później poznanie dziewczyny, nowe życie (chociaż dziewczyna wakacyjna, akurat od lipca do września się cieszyliśmy sobą). Później ona odeszła, załamanie jeszcze większe, bliskie skrajnego załamania, częste myślenie "a może by skończyć to cierpienie raz na zawsze?" Jednak jak po niedługim czasie przyszła niespodziewana choroba, światopogląd zmienił się diametralnie. Świadomość, że mogę w każdej chwili odejść z tego świata wyleczyła mnie z młodzieńczej depresji. Pierwszy miesiąc przeżyłem - uznałem to za cud, później był lęk o przyszłość. Niepewny był fakt, czy nie będzie nawrotu lub czy choroba nie przerodzi się w przewlekłą (coś jak rak, wyrok, ale nie wiadomo czy za 5 czy za 20 lat). Po wyzdrowieniu zacząłem cieszyć się życiem, każdym dniem. Depresja minęła od ręki. Teraz wstyd mi, że rozpaczałem z błahych powodów, których tak naprawdę nie było... Myśli o samobójstwie minęły razem z kiepskim rokowaniem choroby. Mi się przydała taka terapia szokowa, odkryłem, że problemy te tworzyłem sobie w głowie, depresje sobie wymyśliłem. Od tamtej pory staram się dbać o siebie, o swoje zdrowie, chce się rozwijać. 3 lata minęły, pozostałością po tym jest jedynie fobia społeczna z którą niby potrafię żyć, ale zdecydowałem i z nią zawalczyć. Po tych wydarzeniach stwierdziłem jedno, życie jest zbyt piękne i zbyt krótkie by je sobie odbierać. Nigdy nie wolno sie poddawać, co by sie nie działo Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Przegrany - 02 Lip 2015 Alchemik ciekawa historia nie powiem Taka terapia dla wszystkich ludzi z depresją z pewnością by pomogła, jak tobie. Chociaż nikomu nie życzę choroby czy cokolwiek innego. Mi się wydaje że niektórzy mają za dużo w dup*e i tworzą samoistnie depresję, potem płacz i użalanie się nad sobą. A pomyśleć tylko że inni mają o wiele gorsze problemy. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - ola1998 - 02 Lip 2015 Moje życie jest praktycznie nic nie warte,rutyna,każdy dzień taki sam,jeszcze ta cholerna nieśmiałość i lęk przed zawieraniem nowych znajomości to nie jest życie Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Alchemik umysłu - 02 Lip 2015 Cytat:Mi się wydaje że niektórzy mają za dużo w dup*e i tworzą samoistnie depresję, potem płacz i użalanie się nad sobą. A pomyśleć tylko że inni mają o wiele gorsze problemy. Dokładnie do takiego samego wniosku doszedłem. Nie było problemów, a użalałem się nad swoim życiem, zamiast działać i coś zmieniać - stałem w miejscu, zamiast ruszyć dupe i swoje wady zacząć naprawiać- użalałem sie nad sobą, myśląc, że i tak mi sie nie uda. Po mojej terapii szokowej myślenie zmieniło mi się o 180 stopni. Stwierdziłem, że sam sobie robiłem problemy w głowie, nie szukając nawet sposobu ich rozwiązania. SSRI, SRNI - nic nie pomagały, a tu wystarczyła choroba, by zrozumieć, że życie jest piękne mimo jego wad. Cytat:Moje życie jest praktycznie nic nie warte,rutyna,każdy dzień taki sam,jeszcze ta cholerna nieśmiałość i lęk przed zawieraniem nowych znajomości to nie jest życie Znam to, może nie mam socjofobii w takim stopniu jak Ty, ale znam Twój ból. Socjofobia to jedyna pozostałość po zaburzeniach depresyjnych z młodości. Ja jednak myślę odwrotnie niż Ty: jeśli każdy dzień jest taki sam, to najwyższy czas coś zmienić, cokolwiek, nawet najmniejszy krok do przodu. Trochę infantylny przykład podam, ale lepiej zrozumiesz: jeśli do sklepu chodzisz drogą z A do B, to w jeden dzień przejdź się drogą z A, przez C do B. Następnym razem zmień sklep w którym robisz zakupy. Kiedy indziej idź do supermarketu, mimo lęków spróbuj wejść między ludzi, ale stopniowo. <--- to oczywiście przenośnia, chodzi mi, abyś zmieniała coś w swoim życiu, ale małymi kroczkami, stopniowo. W przyszłości to procentuje. A co do tekstu, że Twoje życie jest nic nie warte... Tak samo myślałem, u mnie to myślenie zniknęło gdy pojawiła się realna szansa utraty życia. Zrozumiałem wtedy, że życie ma się jedno, życie jest niesprawiedliwe, ale należy go wykorzystać w największym możliwym stopniu, na tyle ile to możliwe. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Niered - 02 Lip 2015 Refleksje po obejrzeniu piły? Od depresji gorsza jest żywcem oderwana głowa? Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Przegrany - 02 Lip 2015 Niered napisał(a):Refleksje po obejrzeniu piły? Od depresji gorsza jest żywcem oderwana głowa? Nie chodzi o oderwanie głowy. W filmie pojawił się urywek o życiu, że niektórzy nie cenią życia, a stanięcie w obliczu śmierci zmienia sposób myślenia na temat życia i wtedy je się docenia. Użytkownik wyżej już podał przykład Re: Spojrzenie śmierci w oczy - okil - 05 Lip 2015 Ja już śmierci w oczy spojrzałem i to głęboko.. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Placebo - 05 Lip 2015 Ja też ale byłam otumaniona tabletkami i nie było to jakieś traumatyczne ani przełomowe doświadczenie w moim życiu. Wróciłam ze szpitala i jednocześnie musiałam wrócić do normalnego życia. Musiałam dalej zmagać się z moimi problemami i codziennym stresem w szkole i w domu. Nie zaczęłam doceniać życie bardziej, wciąż było takie samo. Czasem sobie później myślałam, że to nawet szkoda, że nie udało mi się i że muszę dalej żyć. Ale jakoś sobie radzę, chociaż momentami jestem w takim stanie, że szkoda gadać. To dla tych lepszych chwil się żyje i warto dla nich żyć nawet jak ich jest niewiele. Ciężko doceniać swoje życie jak jest tylu ludzi, którzy cię nie szanują Trzeba szanować też czyjeś życie - szanować się nawzajem i mieć odpowiednie poczucie własnej wartości, żeby na prawdę doceniać swoje życie i z niego korzystać. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - okil - 06 Lip 2015 Placebo aż tak źle było? :-( Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Placebo - 06 Lip 2015 Oj było I jeszcze wiele razy później miałam myśli samobójcze. To był taki 1 dłuższy okres właściwie, kiedy wszystko zaczęło się psuć. Wcześniej wydawało się, że będzie dobrze, lęki były dużo słabsze, miałam już nadzieję, że niedługo wyleczę się z fobii ale później nagle wszystko się znów zaczęło psuć, jak odstawiłam leki. I w domu, i w szkole, i w relacjach koleżankami... Nie uczyłam się już prawie bo nie mogłam się na niczym skupić (w klasie maturalnej), zamykałam się w sobie, sama w pokoju, z nikim nie chciałam gadać, ze szkoły się często zwalniałam, albo do niej nie chodziłam, zaczęłam się objadać i głodować na przemian, ranić się, często płakałam i cały czas użalałam się nad sobą (zwłaszcza moim ciałem, nie mogłam go zaakceptować) ale nie czułam się na siłach, żeby coś z tym zrobić albo komuś powiedzieć. Zresztą z rodziną nie mogę, w tym domu się nie rozmawia o takich rzeczach a psycholog w czym mi pomoże? Będzie udawał, że słucha i rozumie a tak na prawdę ma mnie gdzieś bo też ma własne życie i własne problemy. Ale rok szkolny się skończył, napisałam maturę, zdałam i jest na razie dobrze. Tabletki dalej biorę i nie wiem czy kiedyś będę mogła je w końcu odstawić. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Fobiczny777 - 06 Lip 2015 Chociaż nie przepadam za serią "Piła", to zgadzam się, że ludzie nie doceniają tego, co mają, póki tego nie stracą. Na przykład zdrowia. Dla nas to nic takiego, że widzimy, słyszymy, chodzimy, nic nas nie boli. Dla innych to może być bezcenne marzenie. Warto o tym pamiętać każdego dnia. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - okil - 08 Lip 2015 Placebo Moja historia wyglądała nieco inaczej,nie miałem wpływu na to co się wtedy stało.. Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Placebo - 09 Lip 2015 Możesz napisać coś więcej? Co się konkretnie stało? Re: Spojrzenie śmierci w oczy - okil - 09 Lip 2015 Problemy przy porodzie,pępowina owinięta wokół szyi i te sprawy.. Dosłownie mało brakowało a tu i teraz nie istniałoby dla mnie Cała sprawa nie rozeszła się jednak po kościach,mózg był odcięty od tlenu wystarczająco długo by doszło do nieodwracalnych uszkodzeń które choć nie są poważne to odbiły się jednak na mojej nauce,zwłaszcza matmie którą po dziś dzień uważam za dzieło szatana i zło najwyższe Do dzisiaj nie umiem tabliczki mnożenia,nie jestem wstanie zapamiętać mojego numeru telefonu mimo iż nie zmieniłem go ani razu od co najmniej 6 lat- pamiętam tylko jego początek 691. Pamiętam również że za małego dzieciaka dość długo zajęło mi zapamiętanie numeru pod którym mieszkam- wcześniej bałem się wychodzić samemu w obawie że później nie trafię na właściwy numerek na domofonie. Całość odbija się na moim życiu codziennym bardziej niż mogłoby się wydawać,jakieś trzy lata temu w sklepie elektronicznym miałem wtopę ponieważ nie potrafiłem w pamięci policzyć 7+7+7- taki wstyd przed ludźmi a podobnych sytuacji było niemało ops: Mówiąc wprost liczby się mnie nie trzymają,ulatują z mojego umysłu niczym powietrze z dziurawej opony.. Na koniec dodam bardzo pozytywną rzecz,otóż z czasem idzie mi coraz lepiej Re: Spojrzenie śmierci w oczy - Fobiczny777 - 10 Lip 2015 okil, ja też tak mam. Może nie aż w takim stopniu, ale zawsze miałem ogromne problemy z matematyką (i mam do dnia dzisiejszego). Np. w pracy kasjera najbardziej bałbym się wydawania reszty, bo nie jestem w stanie szybko tego policzyć... Przykładów jest mnóstwo, chociaż z zapamiętywaniem już trochę lepiej mi idzie, pamiętam nawet swój PESEL PS. Te trudności z cyferkami to sam przypisujesz niedotlenieniu przy porodzie, czy masz to jakoś stwierdzone badaniami? Istnieje przecież dyskalkulia, tak samo jak dysleksja, jako jednostka chorobowa. |