Wizyta u psychiatry? - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Pomoc (https://www.phobiasocialis.pl/forum-3.html) +--- Dział: Profesjonalna pomoc (https://www.phobiasocialis.pl/forum-45.html) +--- Wątek: Wizyta u psychiatry? (/thread-12678.html) |
Wizyta u psychiatry? - rosaxdamascena - 27 Cze 2015 Hej Z fobią społeczną zmagam się od lat chociaż dopiero niedawno dowiedziałam się, że to co mi dolega to nie jest zwykła nieśmiałość. Generalnie nauczyłam się z tym żyć i nigdy nie planowałam żadnych wizyt u specjalistów ale w ciągu ostatnich kilku lat mój stan psychiczny bardzo się pogorszył i mam wrażenie, że jak niedługo nie zgłoszę się po jakąś pomoc to zamknę się w czterech ścianach i już nie wyjdę. Z każdym tygodniem czuje jak coraz gorzej radze sobie w kontaktach z ludźmi; kiedyś potrafiłam rozmawiać z nowopoznanymi (chociaż zawsze było to dla mnie bardzo stresujące) a teraz kiedy poznaje kogoś nowego to strach tak mnie paraliżuje że nie potrafię wymówić ani słowa. Swangoz częściej unikam jakichkolwiek spotkań na których mogłabym poznać kogoś nowego (odmawiam albo się zgadzam od razu w głowie planując jak i kiedy odwołam), co gorsze - zaczynam mieć problemy z wychodzeniem na zakupy, stresuje mnie nawet wyprowadzenie psa w ciepłe dni kiedy jest dużo ludzi na dworze. Zaczyna mi mocno doskwierać brak partnera. Do tego wszystkiego doszło tragicznie niskie poczucie własnej wartości, jak wyjdę z domu bez makijażu to wydaje mi się że wszyscy się na mnie patrzą i myślą, jaka jestem brzydka, jak ktoś przypadkiem zrobi mi zdjęcie to z jednej strony uważam że wyglądam na nim tragicznie wręcz karykaturalnie brzydko a z drugiej strony ciągle na nie patrze. Ciągle sprawdzam jak wyglądam w lustrze, są lustra w których uważam że wyglądam trochę lepiej a są takie w których nie moge znieść swojego widoku. Czuje się ze sobą tak źle że nie umiem spojrzeć nikomu w oczy bo wydaje mi się że zobaczy w pełni jak wyglądam. Schudłam w przeszłości 30 kg ale jak byłam otyła to nie miałam tak niskiego poczucia własnej wartości jak teraz. Zyskałam kontrolę nad jedzeniem (bardzo silną kontrolę - boję się panicznie że znowu przytyję) a czuję że tracę kontrolę nad wydawaniem pieniędzy. Kupuje do niczego niepotrzebne mi pierdoły albo drogie rzeczy które nudzą mi się po tygodniu więc je sprzedaje. Od kilku miesięcy jestem ciągle rozdrażniona, warczę na rodzinę. Jestem dla nich tak niemiła że sama się dziwie że jeszcze nie wyrzucili mnie z mieszkania. Nic mnie nie cieszy, żyje z dnia na dzień. Rano mam tak zły humor że chce mi się płakać, wieczorem jest trochę lepiej ale mam takie wyrzuty sumienia że w ciągu dnia byłam niemiła dla rodziny że to psuje mi nastrój. Czuję, że muszę zgłosić się po jakąś pomoc bo z każdym dniem jest coraz gorzej a nie mogę tak dłużej żyć. Mam 25 lat, prawie nie wychodzę z domu, w lustrze widzę potwora. Ale nie mogę się przemóc i pójść do psychiatry. Nawet gdyby udało mi się zebrać odwagę i do niego zadzwonić to nie wyobrażam sobie tej wizyty. Nie umiem zaplanować co bym powiedziała. Wydaje mi się, że wejdę do gabinetu i nie będę potrafiła powiedzieć ani słowa. Nigdy przed nikim się nie otworzyłam, z nikim nie rozmawiam o swoich uczuciach/nastroju/problemach i nie wiem jak miałabym o tym rozmawiać z psychiatrą. Czy ktoś mógłby mi pomóc i napisać chociaż tak jaka wizyta wygląda? Co powiedzieć, jak to powiedzieć? Re: Wizyta u psychiatry? - verti - 27 Cze 2015 Hej. A wiesz już do jakiego psychiatry pójdziesz? Jeśli tak, to po prostu mówisz, że masz problemy z fobią społeczną. To wystarczy na początek do umówienia wizyty. Obcy ludzie nie są tacy straszni wbrew pozorom. Kiedy już zjawisz się w gabinecie, to lekarz poprosi Cię o powiedzenie czegoś o sobie. A potem już się rozkręci. Re: Wizyta u psychiatry? - Roza - 28 Cze 2015 Mimo wszystko, pierwsza wizyta u psychiatry nie jest aż tak okropna, chociaż może to zależy od lekarza. W moim przypadku psychiatra głównie pytała, a ja ograniczałam się do odpowiedzi. Kiedy chciałam powiedzieć coś więcej, coś od siebie, to mówiłam, ale nic na siłę. Nie musisz niczego planować, nawet gdy zbyt mocno się zestresujesz i nie będziesz w stanie niczego z siebie wydusić, nie szkodzi. Przecież pierwszy raz mówisz komuś o swoich problemach i to w dodatku obcej osobie. Lekarze też są wyrozumiali (przynajmniej powinni być, ale może po prostu warto poczytać o dobrych specjalistach w Twojej okolicy?). Będę trzymać kciuki by się udało. Pierwsza wizyta zawsze jest najtrudniejsza, później będzie łatwiej. Re: Wizyta u psychiatry? - rosaxdamascena - 28 Cze 2015 Roza napisał(a):Mimo wszystko, pierwsza wizyta u psychiatry nie jest aż tak okropna, chociaż może to zależy od lekarza. W moim przypadku psychiatra głównie pytała, a ja ograniczałam się do odpowiedzi. Kiedy chciałam powiedzieć coś więcej, coś od siebie, to mówiłam, ale nic na siłę. Nie musisz niczego planować, nawet gdy zbyt mocno się zestresujesz i nie będziesz w stanie niczego z siebie wydusić, nie szkodzi. Przecież pierwszy raz mówisz komuś o swoich problemach i to w dodatku obcej osobie. Lekarze też są wyrozumiali (przynajmniej powinni być, ale może po prostu warto poczytać o dobrych specjalistach w Twojej okolicy?).Byłam już bliska zadzwonienia w piątek, stałam z telefonem w ręku i wpisanym numerem telefonu i wiem, że bym zadzwoniła ale jeden z domowników wcześniej wrócił do domu i przepadło. Nie wiem czy drugi raz zbiorę się na odwagę. W piątek czułam ulgę że przez weekend nie mogę nigdzie zadzwonić a im bliżej jutra tym bardziej zdenerwowana się czuję. Zaczynam się zastanawiać że może by poczekać, że może się samo polepszy ale wiem, że nie mogę bo skończyłam studia, niedługo zaczynam pierwszą pracę i nie poradzę sobie z nią w takim stanie w jakim jestem teraz. Mam wybraną lekarkę, nie wiem czy dobra, widziałam jakieś pozytywne opinie ale w moim w sumie dosyć dużym mieście nie ma zbyt dużego wyboru. Chciałabym pójść, wypełnić formularz w którym wpisałabym co mi jest, oddać go i dostać receptę. Ale to niestety tak nie działa. Najbardziej bym chciała żeby moja samoocena chociaż trochę wzrosła. Poczucie brzydoty najbardziej mi obecnie uprzykrza życia. I ciągłe zastanawianie się nad tym jak ja właściwie wyglądam. Tak jak w lustrze czy tak jak na zdjęciach? Jeśli tak jak na lustrze to na którym? Mam momenty kiedy się "zrobię" że patrze w lustro i myślę "o kurcze, nie jest tak źle" a potem złapie gdzieś swoje odbicie w innym lustrze, w przymierzalni albo na zdjęciu i znowu widzę okropnie brzydką osobę. Ostatnio musiałam zrobić zdjęcie, kiedy je zobaczyłam w domu to pomyślałam że nie warto żyć będąc tak brzydkim. Będę próbować jutro zadzwonić, może się uda. Przecież nie muszę mówić od razu wszystkiego. Że nie mogę na siebie patrzeć, że wszystko mnie denerwuje, że wszystkim się cały czas martwię, że tak panicznie boję się wszystkich zmian że najchętniej zamknęłabym domowników na zawsze ze mną w domu mimo że przez cały czas jestem dla nich niemiła. Jak uda mi się zadzwonić to pewnie już pójdę, byleby zadzwonić. Re: Wizyta u psychiatry? - Rozbi - 28 Cze 2015 Polecam raczej terapie grupową. Psychiatra jest od prochów. Ja mam indywidualną terapię, póki co brak efektów, ale wizyt było 7/8, może będzie lepiej do studiów. Mi terapeutka proponowała wizytę u psychiatry, ale to co względu na moje myśli samobójcze, jednak była na tyle wyrazista, że postanowiłem o niej powiedzieć. Re: Wizyta u psychiatry? - rosaxdamascena - 28 Cze 2015 Rozbi napisał(a):Polecam raczej terapie grupową. Psychiatra jest od prochów. Ja mam indywidualną terapię, póki co brak efektów, ale wizyt było 7/8, może będzie lepiej do studiów.W chwili obecnej ciężko mi sobie wyobrazić rozmawianie o tym z jedną osobą (psychologiem, psychiatrą) a co dopiero terapię grupową. Akurat bardzo liczę na to że właśnie leki pomogą mi stanąć na nogi a dopiero jak chociaż trochę lepiej się poczuje to pomyślę o terapii. Re: Wizyta u psychiatry? - Roza - 28 Cze 2015 Rosa, ja biorę leki od sześciu lat. Nie mam pojęcia czy cokolwiek mi pomogły - teraz jestem na najmniejszej dawce Olanzapiny, ale głównie radziłam sobie sama, nawet bez terapii (tylko przez jakiś czas mojej choroby na nią uczęszczałam), dużo pomagały mi też spotkania z moją psychiatrą. Nie były aż tak częste jak wizyty u psychologa, aczkolwiek wydawało mi się, że więcej z nich wyniosłam. I sam fakt, że znam swoją diagnozę również trochę mnie uspokoił. Dużo pomogły mi rozmyślania, analizowanie swoich zachowań, roztrząsanie pewnych wydarzeń - psycholog zwykle mi to odradzała, ale im dłużej "siedziałam" głęboko w swojej chorobie tym więcej rozumiałam i tym samym łatwiej było mi ją zwalczyć. Każdy ma swój sposób - osobiście wolałam rozmawiać z bliskimi mi ludźmi, z koleżanką, którą poznałam w internecie i ma podobne problemy, z osoba wyrozumiałymi, czasem też pisałam notki na blogu, tylko po to by coś z siebie wyrzucić. A grupowa terapia mnie zawsze onieśmielała - w internecie nie mam aż takiego problemu z otwarciem się przed ludźmi (oczywiście głównie chodzi mi o fora takie jak to czy rozmowy z osobami, które mają jakieś doświadczenie z moim problemem, bo przykładowo sami są chorzy), ale twarzą w twarz? To chyba nie dla mnie. Mimo wszystko to jest ogromna różnica. Odrobina odwagi, tylko odrobina, Rosa. Rozmowy telefoniczne mnie przerażają, ale jeśli dzwonisz umówić się na wizytę do psychiatry, nie musisz być cudownie zrelaksowana. Jestem pewna, że wiele osób, które tam dzwonią jest mocno zestresowanych i słychać to w ich głosie. Na początku to przecież każdego przerasta. Poza tym psychiatra wcale nie musi wypisać leków - po prostu doradzi według własnego uznania, co jest dla jego pacjenta najlepsze. Moja koleżanka poszła do psychiatry i wyszła bez recepty, więc to nie reguła. A co do problemu - wiele ludzi z dysmorfofobią (w tym ja) ma podobny problem. Sama również nie wiem, który obraz mojej twarzy jest rzeczywisty i to jest strasznie frustrujące. Próbuję sobie wmówić: "Skoro masz dysmorfofobię, to znaczy, że po prostu wyolbrzymiasz". Ale ciężko uwierzyć logice, gdy oczy widzą paskudę. Chcę tylko powiedzieć, że może po prostu twój umysł działa na podobnym mechanizmie co osób z dysmorfofobią i to tylko urojenie. Czy miałaś kiedyś sytuację, w której ktoś nazwał Cię brzydką? Być może zabolało Cię to na tyle, że mu uwierzyłaś i stąd takie wariacje. Nie bądź dla siebie zbyt surowa, jeśli jesteś zbyt niemiła - wiem po sobie, że czasem pewne wydarzenia doświadczają na tyle człowieka, że staje się odrobinę złośliwy, ale to tylko skutek choroby. Staram się panować nad nerwami, nad językiem, ale czasem każdy człowiek staje się nieprzyjemny dla otoczenia, nawet ten całkiem zdrowy. Nie mówię, oczywiście, że powinnaś być dla nich niemiła, ale też nie zadręczaj się tym. To się zdarza. Jesteśmy tylko ludźmi. Re: Wizyta u psychiatry? - rosaxdamascena - 28 Cze 2015 Wiesz, chyba bardziej przeraża mnie fakt, że jak zadzwonię to już będzie na amen. Bo tak sobie postanowiłam - umówię się to pójdę. Jutro rano będę próbować, wszystko zależy od nastawienia z jakim wstanę. Co do wyglądu to zawsze miałam nadwagę i nieprzyjemności z tego powodu (również od rodziny). jak większość grubych osób myślałam że wszystko się zmieni jak schudnę - będę ładniejsza, pewniejsza siebie, zacznę wychodzić z domu częsciej itp. I jak w końcu schudłam to nagle poczułam się milion razy gorzej niż wcześniej. Mam dużo większe problemy w rozmawianiu z obcymi niż kiedyś, czuje się znacznie mniej atrakcyjna. Czasami sobie myślę, że moja otyłość była moją podświadomą wymówką dla prowadzenia takiego a nie innego życia - nie wychodzenia z domu, unikania poznawania nowych ludzi a teraz jak schudłam to musiałam sobie znaleźć nową i dlatego czuje się jeszcze brzydsza niż kiedyś. W sumie to wszystko by mi nawet aż tak nie przeszkadzało gdybym potrafiła nawiązywać w miarę normalne znajomości z obcymi. Czuje że mam zbyt duże oczekiwania w stosunku do tego co psychiatra może dla mnie zrobić i się mocno rozczaruje. Ale szukając informacji o fobii społecznej przeczytałam takie zdanie, że większość osób z FS uważa ją za nieśmiałość i nigdy nie szuka pomocy co powoduje, że duża część tych osób do końca życia pozostaje samotna. I jakoś strasznie mnie to zdołowało bo pomimo FS, introwertyzmu i miliona różnych innych kwestii jednak mam potrzebę życia z ludźmi. Pierwszy raz w ogóle z kimkolwiek o tym "rozmawiam". Znajomi oczywiście trochę się śmieją, że jestem aspołeczna, że nie lubię imprez, że jestem trochę dziwna ale nigdy nie poruszyłam z nikim tego tematu. Re: Wizyta u psychiatry? - Roza - 29 Cze 2015 Jak szukałam informacji na temat dysmorfofobii w internecie, gdy pierwszy raz spotkałam się z tym terminem, to oczywiście od razu weszłam na wikipedię i przeczytałam artykuł na ten temat, w którym było napisane, że osoby z dysmorfofobią zwykle nie zawierają małżeństw. Też mnie to zdołowało, ale mimo wszystko - co z tego? Co z tego, że ktoś tak napisał w artykule? Przecież to tylko jakieś zwykłe uogólnienie, dlaczego ja miałabym do tego dostosowywać moje życie? To, że coś jest prawdopodobne w niektórych przypadkach, nie znaczy, że w moim będzie jedyną opcją. Nie wierz artykułom, Rosa, to Twoje życie i to Ty masz wybór. Dlatego też może przygotuj się na to, że psychiatra to mimo wszystko nie cudotwórca, który podczas jednej wizyty sprawi, że poczujesz się lepiej. Wierzę, że pewnego dnia będziesz się dużo lepiej czuć, ale to nie dzieje się gwałtownie. Swoją drogą, dzwoniłaś już? Udało się? Re: Wizyta u psychiatry? - rosaxdamascena - 29 Cze 2015 Nie zadzwoniłam. Wstałam w wyjątkowo dobrym nastroju i nagle wszystko mi się wydało takie błahe, to nie FS tylko nieśmiałość, uroda w życiu to nie wszystko itp. Nawet mam wrażenie że jestem dzisiaj hipomaniakalna, wszystko mi się chciało, cały dzień gadam, mam ochotę wyjść na dwór. Takie okresy trwają u mnie zwykle jeden, dwa dni i wracam do swojego dołu więc wtedy pewnie uda mi się zadzwonić. Powinnam to zrobić już teraz bo wiem że nie potrwa długo ale nie mam motywacji. Wiesz, tylko u mnie na razie wszystko jest na dobrej drodze do samotności. Mam straszny problem z gadaniem z facetami (mimo, że mam kilku dobrych kolegów i wiem że generalnie mam z mężczyznami więcej wspólnych tematów niż z kobietami) i przy moim tempie oswajania się z ludźmi (czas od kiedy do mojej grupy doszedł nowy facet do czasu kiedy potrafiłam w miarę swobodnie z nim rozmawiać - 3 lata) to szanse są marne. Trzeba mieć albo urodę albo gadane, bez obu jest ciężko Re: Wizyta u psychiatry? - Roza - 29 Cze 2015 Z jednej strony jesteś w genialnym nastroju, a z drugiej ten pesymizm w drugim akapicie. Nie potrafię co prawda obiektywnie stwierdzić, czy jestem urodziwa (bo to zależy od dnia, światła i nastroju), ale z rozmową jest ciężko. Gdyby jakiś mężczyzna zdobył się na odwagę i postanowił do mnie zagadać zapewne oblałabym się pąsem, dukała coś absurdalnie głupiego i patrzyła na niego jak zwierzę łowne patrzy na swojego oprawcę. Z pewnością po jakimś czasie rozluźniłabym się, ale mimo to... ekhem, czy jest na sali mężczyzna, który zdecydowałby się ciągnąć rozmowę z taką przerażoną panną? Wątpię. Ale z drugiej strony przecież zaburzenia nie trwają wiecznie. Miałam chwile w swoim życiu, w których wydawało mi się, że wszystko zmierza ku dobremu - co prawda, wszystko wróciło i dziś czuję się makabrycznie wręcz, ale to nie znaczy, że w końcu nie wyzdrowieję. Dalej trzymam się tego, że kiedyś będę zdrowa bądź w stanie, który uzna za choć minimalnie normalny. Chcę tylko powiedzieć, że fobia społeczna czy dysmorfofobia to nie wyrok. Zawsze jest szansa na to by wrócić do stanu sprzed choroby. Re: Wizyta u psychiatry? - rosaxdamascena - 29 Cze 2015 Niestety poznanie kogoś to jedna sprawa a bycie w normalnym, funkcjonującym związku to druga. Nawet gdyby wziąć pod uwagę, że bym kogoś poznała i nawet gdyby był zainteresowany to to jest dopiero początek. Bo zostaje poznanie jego znajomych, rodziny, jakieś tam emocjonalne otwarcie się przed nim itp. Nie wiem czy poradziłabym sobie z tym wszystkim. Ludzie normalnie "trenują" te umiejętności od jakiś tam lat nastoletnich - wchodzą w pierwsze związki, uczą się rozmowy ze sobą, wchodzenia w towarzystwo drugiej osoby, poznawania jego przyjaciół. Ja gdybym teraz kogoś poznała to byłby mój pierwszy poważny związek - w wieku 25 lat musiałabym się tego wszystkiego uczyć. I to mnie chyba bardziej przeraża niż sam fakt znalezienia sobie kogoś. Ale z drugiej strony fobia fobią ale umiejętności społeczne też trzeba trenować. Jesteśmy w błędnym kole - im bardziej się boimy kontaktów społecznym tym mniej wychodzimy do ludzi co powoduje że coraz gorzej funkcjonujemy wśród ludzi i jeszcze bardziej boimy się kontaktów społecznych. Przerwanie tego niby wydaje się proste a ja mimo że jestem w etapie swojego życia kiedy mam więcej znajomych niż kiedykolwiek miałam a poznawanie nowych ludzi mimo wszystko idzie mi najgorzej. |