Brak celu i wiary w życiu - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html) +--- Wątek: Brak celu i wiary w życiu (/thread-12724.html) |
Brak celu i wiary w życiu - Garrus - 05 Lip 2015 Witam, mam 17 lat i od dłuższego czasu zawracam sobie głowę rożnymi problemami. Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem osobą dojrzewającą, jednak pewne rzeczy są niestety bardzo irytujące i przeszkadzają mi w moim życiu. Zaczynając od początku, jestem osobą która nie lubi tłumów, hałasu i imprez, toteż nie mam wielu znajomych, jednak nie przeszkadza mi to specjalnie. Wadą jest to, że kilka lat temu byłem całkowicie zatracony w świecie komputera, kiedy inni ludzie budowali związki i relacje. Wyszedłem na prostą; mniej więcej. Nadal spędzam wielu czasu przed komputerem, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to dobre, a i przy ludziach potrafię się zachowywać jak człowiek. Czytałem multum poradników o naszym umyśle, jak nad sobą pracować, być asertywnym, dążyć do "ulepszenia siebie", zwiększyć pewność siebie i tak dalej. Niestety, nie potrafię zastosować tego w praktyce. Zawsze wracam do punktu wyjścia. Co jest najgorsze, ja pragnę zmian, jednak nie potrafię zrobić tego kroku, aby do tych zmian dojść. Jestem osobą która dużo myśli, ba, mam w głowie natłok myśli który czasem nie daje mi spokoju, przez co jestem często osłupiony i "przymulony". Jestem także osobą leniwą; niestety, która ceni sobie dużą niezależność, nie lubię zobowiązań ani obowiązków; to jest kolejna rzecz która mnie w jakiś sposób niszczy i blokuje moją ścieżkę do zmian. Dochodząc do sedna sprawy, czyli słów które zawarłem w nazwie tematu; moim dużym problemem jest brak w życiu określonego celu. Brak wiary, w cokolwiek! Ostatni czasy bardzo dużo myślę o różnego rodzaju sprawach filozoficznych; kim jestem, dokąd podążam, czy bóg istnieje, czy to tylko wytwór naszej wyobraźni, jeśli tak, czym jest ten bóg, kim on jest, co to jest? Siedzę zamknięty w czterech ścianach, pomimo że jest lato, bo nie wiem co ze sobą zrobić! Nie wiem gdzie wyjść, po co wyjść! Nie mam celu, do którego mógłbym dążyć z pełnią szczęścia. Ponad to, mam jakąś dziwną przypadłość, będzie to dla was śmieszne, ale... Mam jakby taką fobie patrzenia się ludziom w oczy. W szczególności chłopakom w moim wieku; nie wiem dlaczego akurat tak. Boję się głupich odzywek, chociaż wiem że i tak bym sobie z pyskowaniem poradził; mimo to nie lubię stwarzać bezsensownego konfliktu. Boję się podjęcia walki, co mnie strasznie demotywuje... Wyobrażam sobie sytuację, w której kiedyś ktoś obrazi bliską mi osobę, a ja nic z tym nie będę potrafił zrobić; ponieważ będę czuł strach. Strach przed bólem, kalectwem i przede wszystkim - ośmieszeniem. Jestem bardzo "dumną" osobą, co też często stwarza mi problemy. Dla mnie porażka jest ośmieszeniem i zażenowaniem, leżenie na ziemi to upodlenie... W dodatku, jestem osobą która nie potrafi prosić. Nie potrafię zaproponować komuś spotkania, wspólnego spędzenia czasu. Uważam to za jakiś dyshonor, ponadto uważam, że jestem nudnym człowiekiem i ta osoba będzie się ze mną nudzić; choć nikt nigdy mi się z tego nie skarżył. Śmieszne jest to, jak wielu ludzi zapewne myśli, iż jestem normalnym, 17-letnim chłopakiem. Ba, nawet mój przyjaciel nie wie o mnie tak wiele rzeczy... Tu jest kolejna sprawa; nie lubię dzielić się uczuciami, cenię sobie ogromnie prywatność, denerwuję się kiedy ktoś zaczyna dotykać moich prywatnych rzeczy takich jak telefon. Jestem także osobą bardzo nieporadną życiowo; co wpędza mnie w przygnębienie... Mam dwie lewe ręce do wszystkiego, nie potrafię się domyślać "co i jak znaleźć, co i jak przykręcić, co i jak zrobić". Uważam, że nie mam żadnych zalet, żadnych praktycznych talentów. Nie potrafię grać w żaden sport zespołowy, nie potrafię kopnąć piłki... Mam niby jakieś hobby, ale co śmieszniejsze, nie poświęcam mu zbyt wiele czasu. Wolę leniuchować i rozmyślać nad swoją egzystencją, tworząc jakieś absurdalne fakty i przypisując sobie jakieś zaburzenia. Zapytacie się; czego ty gościu tak właściwie oczekujesz? Cóż, oczekuję, że ktoś potrafi mnie naprostować, wyjaśnić mi jak działa rzeczywisty świat, jak mogę powstać z ruin, jak mogę znaleźć swój życiowy cel i odzyskać wiarę - w cokolwiek! I jak sobie z tym wszystkim radzić... Re: Brak celu i wiary w życiu - Pan Foka - 05 Lip 2015 Rozród. Re: Brak celu i wiary w życiu - USiebie - 05 Lip 2015 Coś w tym jest, gdyby nie myśl o gołych dupach itp. to chyba bym się już dawno przestał spinać. Re: Brak celu i wiary w życiu - nielubiana - 05 Lip 2015 Garrus napisał(a):Wolę leniuchować i rozmyślać nad swoją egzystencją, tworząc jakieś absurdalne fakty i przypisując sobie jakieś zaburzeniaZe swojego doświadczenia wiem, że dla takich osób jak my (przynajmniej dla mnie) lepiej jest jak nad takimi rzeczami nie rozmyślam. Popadam wtedy w melancholię, a świat wydaję się bardziej bez sensowny. Bo w sumie taki jest. Głównie wszyscy dążą do rozmnażania, powiększania majątku. Ja uważam, że skoro już jesteś na tym świecie to staraj się go wykorzystać jak najlepiej, rób to co sprawia ci radość (nawet głupie rzeczy jak podskakiwanie jeśli cię to cieszy, nie zastanawiaj się, że to głupie), walcz ze swoim lenistwem i ze słabościami. Czas poświęcony na rozmyślanie poświęć na naukę, serio nie zawal szkoły przez to (ja mam słabe oceny na świadectwie w lo choć w gim miałam piątki ale się uczyłam zamiast o głupotach myśleć -.-), jak chcesz pracować w jakimś zawodzie po którym łatwo o pracę ale jest ciężko się dostać to lepiej zepnij poślady i się ucz. Zacznij żyć teraz albo wcale Też nie patrzę ludziom w oczy ale staram się teraz patrze w oczy przez okulary słoneczne, łatwiej jest (może się przyzwyczaję) Możesz za celu ustawić sobie zdobycie dobrego zawodu i że zrobisz sobie sześciopak przynajmniej może dzięki temu wyrwiesz kogoś. Re: Brak celu i wiary w życiu - Marianne - 05 Lip 2015 Hej Garrus napisał(a):Jestem osobą która dużo myśli, ba, mam w głowie natłok myśli który czasem nie daje mi spokoju, przez co jestem często osłupiony i "przymulony".Też tak miałam, zupełne oderwanie od rzeczywistości, niezdolność do bycia "tu i teraz", tylko jakiś taki stan zawieszenia, zupełna nieprzytomność umysłu... Garrus napisał(a):Jestem także osobą leniwą; niestety, która ceni sobie dużą niezależność, nie lubię zobowiązań ani obowiązków; to jest kolejna rzecz która mnie w jakiś sposób niszczy i blokuje moją ścieżkę do zmian.Masz poczucie, ze inni chcą Ci coś narzucić...? Garrus napisał(a):Ponad to, mam jakąś dziwną przypadłość, będzie to dla was śmieszne, ale... Mam jakby taką fobie patrzenia się ludziom w oczy. W szczególności chłopakom w moim wieku; nie wiem dlaczego akurat tak.Niestety, ale jest to charakterystyczne dla ludzi z fobią społeczną. Dlatego dla innego fobika raczej nie będzie to śmieszne, bo sam przez to przechodzi/ przechodził. Ja też od kiedy pamiętam nie mogłam patrzeć ludziom w oczy, było to dla mnie męczące i wydawało mi się, że czegoś ode mnie "chcą". Zobacz sobie w dziale Fobia społeczna-> symptomy ile ludzi ma z tym problem. To jest, z tego co badania pokazują, po prostu coś z poziomem dopaminy w mózgu nie tak Garrus napisał(a):Strach przed bólem, kalectwem i przede wszystkim - ośmieszeniem. Jestem bardzo "dumną" osobą, co też często stwarza mi problemy. Dla mnie porażka jest ośmieszeniem i zażenowaniem, leżenie na ziemi to upodlenie...Z jednej strony czujesz się od innych w pewnym sensie "lepszy", czy czujesz w stosunku do nich odrazę i pewnie Cię odbierają jako bardzo wyniosłego czy nawet aroganckiego? A z drugiej masz poczucie, że coś Ci narzucają, że musisz zrobić tak jak Ci się wydaje, że oni myślą, że zrobisz? (hehe, trochę to pokrętne, ale ja właśnie taki sposób myślenia miałam) Garrus napisał(a):W dodatku, jestem osobą która nie potrafi prosić. Nie potrafię zaproponować komuś spotkania, wspólnego spędzenia czasu. Uważam to za jakiś dyshonor, ponadto uważam, że jestem nudnym człowiekiem i ta osoba będzie się ze mną nudzić; choć nikt nigdy mi się z tego nie skarżył.Mhmm, skąd ja to znam Uważasz, że jesteś nudny, czy raczej, że męczy Cię przebywanie z kimś i jesteś wtedy "nieobecny"? Garrus napisał(a):Śmieszne jest to, jak wielu ludzi zapewne myśli, iż jestem normalnym, 17-letnim chłopakiem. Ba, nawet mój przyjaciel nie wie o mnie tak wiele rzeczy...Też tak miałam, moja najbliższa koleżanka z gimnazjum uważała, że jestem bardziej pewna siebie od niej. A ja pokrywałam to, że nie umiałam się kontaktować z ludźmi wyniosłością. Garrus napisał(a):Tu jest kolejna sprawa; nie lubię dzielić się uczuciami, cenię sobie ogromnie prywatność, denerwuję się kiedy ktoś zaczyna dotykać moich prywatnych rzeczy takich jak telefon. Jestem także osobą bardzo nieporadną życiowo; co wpędza mnie w przygnębienie...To niestety wszystko, według mnie, związane jest z fobią. Miałam dokładnie tak samo - nie umiałam spontanicznie okazywać uczuć, zainteresowanie ze strony innych odbierałam jako "atak" na mnie. Ta nieporadność życiowa też jest związana z tym oderwaniem od rzeczywistości... Masz problemy z orientacją, łatwo się "gubisz"? Garrus napisał(a):Mam dwie lewe ręce do wszystkiego, nie potrafię się domyślać "co i jak znaleźć, co i jak przykręcić, co i jak zrobić". Uważam, że nie mam żadnych zalet, żadnych praktycznych talentów. Nie potrafię grać w żaden sport zespołowy, nie potrafię kopnąć piłki... Mam niby jakieś hobby, ale co śmieszniejsze, nie poświęcam mu zbyt wiele czasu.Pewnie dlatego, że masz problemy z koncentracją? Trudno Ci zatrzymać uwagę na czymś dłużej? Garrus napisał(a):Wolę leniuchować i rozmyślać nad swoją egzystencją, tworząc jakieś absurdalne fakty i przypisując sobie jakieś zaburzenia.Niestety, wygląda na to, że nie przypisujesz sobie zaburzeń, tylko je masz Bezcelowe rozmyślania, niezaradność życiowa, lęk przed patrzeniem ludziom w oczy, lęk przed wyśmianiem by to potwierdzały... Garrus napisał(a):Zapytacie się; czego ty gościu tak właściwie oczekujesz? Cóż, oczekuję, że ktoś potrafi mnie naprostować, wyjaśnić mi jak działa rzeczywisty świat, jak mogę powstać z ruin, jak mogę znaleźć swój życiowy cel i odzyskać wiarę - w cokolwiek! I jak sobie z tym wszystkim radzić... Mogę Ci jedynie poradzić to, co mi pomogło, chociaż już w zupełnie innym momencie mojej fobii. W każdym razie, możesz spróbować się śmiać, tak żeby mózg wysyłał sygnały do ciała, żeby się rozluźniło. Jeśli będziesz to robić regularnie, to musi zadziałać w pewnym momencie. Poza tym nie zaszkodziło by chyba iść do psychologa... W ogóle poszukaj na forum, nie brak tu różnego rodzaju rad, może znajdziesz coś dla siebie Re: Brak celu i wiary w życiu - Garrus - 05 Lip 2015 Echh, czyli brakowało mi tylko tego żeby ktoś potwierdził, że mam fobię. Do psychologa nie mam zamiaru się wybierać, bo musiałbym poinformować o tym moich rodziców, a jak mam słuchać gadania mojej matki "A co się dzieje?", "A po co?" , "A dlaczego?" to już wolę chyba w ciszy i spokoju umrzeć. Cytat:Masz poczucie, ze inni chcą Ci coś narzucić...? Mam poczucie, że każdy nieznajomy (wśród znajomych tego nie odczuwam) chce w jakiś sposób udowodnić mi, że jestem od niego gorszy i nic nie potrafię. Cóż, kolejny wytwór mojej chorej wyobraźni... Ostatnio w mojej głowie coraz częściej pojawia się pewien cytat amerykańskiego generała "Bądź miły i uprzejmy, ale miej plan każdego zabić". Cytat:o jest, z tego co badania pokazują, po prostu coś z poziomem dopaminy w mózgu nie tak Mam już niedoczynność tarczycy i pomimo mojego młodego wieku, muszę brać tabletki jak jakiś stary dziad. Teraz jeszcze ktoś mnie informuję, że być może brakuje mi czegoś w mózgu... Cholera, nie cierpię być słaby i bać się innych, ale silny też nie potrafię być... Cytat:Z jednej strony czujesz się od innych w pewnym sensie "lepszy", czy czujesz w stosunku do nich odrazę i pewnie Cię odbierają jako bardzo wyniosłego czy nawet aroganckiego? Cóż, to jest właśnie pokręcone uczucie. Prawda, czuję się czasami "lepszy", jednak przez tą "lepszość" tak naprawdę czuję się gorszy. Jak mnie odbierają ludzie; nie mam pojęcia. Nie mam problemu żeby chwile pogadać z kimś obcym, jednak nie kończy się to na dłuższej znajomości. Cytat:Mhmm, skąd ja to znam Uważasz, że jesteś nudny, czy raczej, że męczy Cię przebywanie z kimś i jesteś wtedy "nieobecny"? Zgadza się, to i to. Nie mam refleksu, nie potrafię szybko myśleć i znajdować tematów do rozmowy. Jadę niedługo do mojego kolegi na wakacje i gdzieś w głębi duszy, zamiast całkowicie się cieszyć z tego, że mogę spędzić czas z przyjacielem, mam takie dziwne uczucie "A jak zrobi się niezręczna cisza, przez to, że nie będę wiedział o czym rozmawiać...?" Cytat: zainteresowanie ze strony innych odbierałam jako "atak" na mnie. Ta nieporadność życiowa też jest związana z tym oderwaniem od rzeczywistości... Masz problemy z orientacją, łatwo się "gubisz"? Jeżeli chodzi o orientację terenową; nie mam z tym problemu, potrafię zapamiętywać drogę i różne ścieżki, dzięki czemu radzę sobie w terenie. Jeśli chodzi o taką "orientację rzeczywistości", to szkoda gadać... Ostatnio pojechałem z rodzicami nad jezioro; przed tym, poinformowali mnie że jedziemy rowerami. Co ja robię? Mój rower stoi na klatce schodowej, schodząc, minąłem rower z myślą, że idę po rower do garażu... To jest jakaś katastrofa. Cytat:Pewnie dlatego, że masz problemy z koncentracją? Trudno Ci zatrzymać uwagę na czymś dłużej? Mam straszne problemy z koncentracją, na przykład czytając książki niewiele z nich tak naprawdę wynoszę. Ciężko mi kojarzyć fakty. A śmieszne jest to, że im bardziej próbuję się na czymś skupić, skoncentrować, tym bardziej mi to nie wychodzi, niż robię to nieumyślnie. Cytat:Niestety, wygląda na to, że nie przypisujesz sobie zaburzeń, tylko je masz Bezcelowe rozmyślania, niezaradność życiowa, lęk przed patrzeniem ludziom w oczy, lęk przed wyśmianiem by to potwierdzały... To zdołowało mnie jeszcze bardziej. Bezcelowe jest te popieprzone życie. I niesprawiedliwe. Od jakiegoś czasu planuję wybrać się do pobliskiego klubu sztuk walk. Chciałbym zacząć coś trenować, może zacząłbym patrzeć trochę inaczej na świat i ludzi. Jednak znowu pojawiają się te chore, destrukcyjne myśli "Będą się na Ciebie patrzyć", "Będą się z Ciebie śmiać", "Będziesz popełniać dużo błędów", "Nie będzie Ci się chciało tyłka ruszyć"... Czasami chciałbym wyrzucić ten narząd zwany mózgiem, i poczuć całkowitą pustkę. Bez żadnych rozmyśleń i emocji... EDIT: Cytat:Możesz za celu ustawić sobie zdobycie dobrego zawodu i że zrobisz sobie sześciopak przynajmniej może dzięki temu wyrwiesz kogoś. Miałem kiedyś ambicje, żeby iść do wojska. Miałem ambicje dobrze się uczyć, żeby iść do Szkoły Orląt. Teraz jestem w technikum i mam to gdzieś, gdzie będę pracował. Chcę stałej pracy, cichej i spokojnej. Sześciopak? Z chęcią, ale do tego potrzebna jest motywacja, czyli zdrowy umysł. Co do wyrwania kogoś; zupełnie mi na tym nie zależy. Ba, najpiękniejszy to ja nie jestem, ale do brzydoty też mi daleko. Mimo to, nadal coś w tym łbie siedzi. Jest pewna dziewczyna, która coś do mnie czuje, ale jak pisałem; nienawidzę obowiązków i zobowiązań. Poza tym, gdyby poznała moją prawdziwą naturę... Echh... Re: Brak celu i wiary w życiu - tPoH - 05 Lip 2015 Cytat:Teraz jeszcze ktoś mnie informuję, że być może brakuje mi czegoś w mózgu...Niestety, jesteśmy tylko ludźmi - zaburzenia psychiczne są głównie spowodowane złymi doświadczeniami życiowymi, które prowadzą do obniżenia pewnych związków chemicznych w mózgu, m.in serotoniny i dopaminy. Można zwiększyć poziom tych związków poprzez psychoterapię, która pomaga zmienić sposób myślenia i generalnie nasze odczucia, co do danych sytuacji społecznych lub poprzez faszerowanie się lekami, ale niestety jest to efekt raczej krótkotrwały - po odstawieniu leków wszystko wróci do normy, bo sposób myślenia wciąż pozostaje negatywny. Psychoterapia/autoterapia + leki już ma jakiś sens. Ewentualnie można się jeszcze wspomagać zdrową dietą oraz suplementami, np. l-tyrozyna, która zwiększa poziom dopaminy w mózgu i jest względnie bezpieczna, jeżeli je się ją w cyklach. Re: Brak celu i wiary w życiu - Garrus - 05 Lip 2015 Właśnie, i to jest te główne, nurtujące mnie pytanie; jak zacząć zmieniać sposób swojego myślenia, odczuwania i bycia "w rzeczywistości", a nie w obłokach - w sposób własny, bez żadnego faszerowania się chemikaliami ani chodzenia do psychologa. Gdybym był pełnoletni, miał własny dom, pracę, czemu nie... Póki co z wszystkiego muszę tłumaczyć się rodzicom, a nie chcę im dawać do zrozumienia że nie wszystko w mojej głowie jest takie jakie być powinno, tym bardziej że moja mama sama choruje na nerwicę i chodzi do psychiatry... Re: Brak celu i wiary w życiu - tPoH - 05 Lip 2015 Poprzez autoterapię, np. terapia dr.Richardsa. Hasło to: fobia Radziłbym jednak odwiedzić psychiatrę. Autoterapia wymaga systematyczności i dużej odwagi w przełamywaniu lęków - nie wystarczy tylko czytać, trzeba też działać w realnym życiu. Rozumiem, że nie chcesz martwić mamy, ale skoro sama jest nerwicowcem, to powinna zrozumieć, że masz problem. To jest właśnie podstawowy błąd w myśleniu prowadzący do autodestrukcji - najpierw skup się na naprawieniu swoich problemów, dopiero potem zacznij martwić się o innych. Niestety, żeby być szczęśliwym, trzeba być trochę egoistą. Re: Brak celu i wiary w życiu - iLLusory - 06 Lip 2015 Czyżbym czytała tutaj o objawach derealizacji? I jeszcze tak mi się przypomiało, że kiedyś miałam w ręku jakąś gazetę z tych kolorowych badziewiów. I tam był właśnie taki artykuł o realizacji jakiś tam swoich celów, że to tak trudno przychodzi i bla bla bla. No i tam w ramce obok były zamieszczone mniej więcej takie słowa: "Ludzie nie mogą robić wielu rzeczy, gdyż mają mnóstwo powodów do tego, podczas gdy potrzebują tylko jednego (powodu), dla którego jednak mogą." Re: Brak celu i wiary w życiu - Garrus - 06 Lip 2015 tPoH, dzięki bardzo za udostępnienie tych plików. Mam tylko pytanie; możecie mi wyjaśnić, jak stosować się do tej terapii Richardsa? Nie potrafię się w tym rozeznać, ponieważ te sesje są strasznie rozgmatwane. Sesja pierwsza właściwie nie wnosi nic, oprócz przedstawienia czym jest fobia i czym jest terapia poznawczo-behawioralna. Oznacza to, że mogę od razu przejść do sesji drugiej i ćwiczyć "wolne mówienie", a w następnym tygodniu "Zatrzymywanie Negatywnych Myśli" (pomimo że obie te rzeczy znajdują się w jednej sesji)? Re: Brak celu i wiary w życiu - Marianne - 06 Lip 2015 Garrus napisał(a):Echh, czyli brakowało mi tylko tego żeby ktoś potwierdził, że mam fobię. Spróbuj spojrzeć na to tak, że jeśli już ją masz, to dobrze, że dowiadujesz się tego teraz, kiedy nie jest za późno żeby z nią walczyć. Inaczej miałbyś poczucie, że tylko Ty widzisz świat w taki sposób. Ja bardzo długo miałam takie przekonanie. O tym, że to była fobia, dowiedziałam się dopiero około 5 lat po nasileniu się jej objawów, w wieku dwudziestu kilku lat. Myślę, że świadomość, że jest to jakoś klasyfikowane, i że istnieje dość dużo ludzi, którzy mają takie same problemy jak Ty, może dużo zmienić. Nie jesteś z tym sam Garrus napisał(a):Mam poczucie, że każdy nieznajomy (wśród znajomych tego nie odczuwam) chce w jakiś sposób udowodnić mi, że jestem od niego gorszy i nic nie potrafię. Cóż, kolejny wytwór mojej chorej wyobraźni...Niestety nie pamiętam w jakim wątku, ale ktoś tu na forum ciekawie pisał o tym, że w fobii społecznej charakterystyczne jest to, że człowiek myśli racjonalnie, ale jego emocje są "chore". No właśnie, zdajesz sobie sprawę, że tak nie powinno być, ale co z tego jeśli odczucie jest tak silne... Garrus napisał(a):Cholera, nie cierpię być słaby i bać się innych, ale silny też nie potrafię być...Nikt nie chce być słaby... Ale niestety to pokręcone fobiczne odbieranie świata "trochę" przeszkadza w byciu silnym i prowadzi do paradoksów... Garrus napisał(a):Nie mam problemu żeby chwile pogadać z kimś obcym, jednak nie kończy się to na dłuższej znajomości.Mhm, masz problem, żeby nawiązać bliższą relację. Garrus napisał(a):Zgadza się, to i to. Nie mam refleksu, nie potrafię szybko myśleć i znajdować tematów do rozmowy. Jadę niedługo do mojego kolegi na wakacje i gdzieś w głębi duszy, zamiast całkowicie się cieszyć z tego, że mogę spędzić czas z przyjacielem, mam takie dziwne uczucie "A jak zrobi się niezręczna cisza, przez to, że nie będę wiedział o czym rozmawiać...?"Oj też tak miałam, tak jakby mój system nerwowy nie wytrzymywał przebywania z kimś dłużej... Tak jakby to było dla niego "za dużo". Garrus napisał(a):To zdołowało mnie jeszcze bardziej. Bezcelowe jest te popieprzone życie. I niesprawiedliwe.To prawda, nie jest sprawiedliwe... Też mnie ta myśl dość często nawiedza, ale staram się z tym walczyć Nie ma innego wyjścia, tylko skupić się na tym, co możesz zrobić, żeby jednak Twoje życie było lepsze... Garrus napisał(a):Jednak znowu pojawiają się te chore, destrukcyjne myśli "Będą się na Ciebie patrzyć", "Będą się z Ciebie śmiać", "Będziesz popełniać dużo błędów", "Nie będzie Ci się chciało tyłka ruszyć"...A propos śmiechu Nie skomentowałeś mojej rady co do tego, żeby zacząć się śmiać. Śmiech ma podobne działanie do leków, (oczywiście jest 100 razy od nich lepszy i generalnie ma same zalety w przeciwieństwie do nich), którymi jak pisałeś nie chcesz się faszerować. Ten pomysł wydaje Ci się zbyt szalony czy abstrakcyjny? Zobacz sobie w dziale Radzenie sobie i powodzenie w życiu-> Pozytywne historie-> Śmiechoterapia. Piszę tam trochę o jego niesamowitych właściwościach. Garrus napisał(a):Jest pewna dziewczyna, która coś do mnie czuje, ale jak pisałem; nienawidzę obowiązków i zobowiązań. Poza tym, gdyby poznała moją prawdziwą naturę... Echh...A nie masz takiego poczucia, że Twoja natura jest właśnie inna, tylko fobia zniekształca Ci obraz świata i przeszkadza Ci w byciu sobą i pokazaniu Twojej prawdziwej prawdziwej natury? Re: Brak celu i wiary w życiu - tPoH - 06 Lip 2015 Na końcu każdej sesji, zaczynając od 3, masz podsumowanie co robić w tym tygodniu. Na początek są bodajże 4 punkty wskazujące na czym się skupić w pierwszym tygodniu. Kiedyś miałem cały poradnik w 1 pliku, w którym łatwiej było rozeznać się co i jak. Jeżeli znajdę, to wkleję na forum. Re: Brak celu i wiary w życiu - Niered - 07 Lip 2015 Trzeba przyjąć odpowiedzialność za wszystkie swoje wady i zalety. Re: Brak celu i wiary w życiu - Garrus - 12 Lip 2015 Witam ponownie. Cóż, wróciłem po tygodniowych wakacjach u przyjaciela. Pomimo tego że naprawdę uważam, że był to wspaniale spędzony czas, obserwowałem przez cały pobyt niektóre swoje reakcje. Pierwsze co mogę powiedzieć, to usilne zastanawianie się nad tym, jak zrobić dobre wrażenia na znajomych mojego przyjaciela. Cały czas w mojej głowie panowało takie dziwne zjawisko, żeby zachowywać się tak, aby nie zrobić wstydu sobie i przy okazji mojemu przyjacielowi. Pomimo tego że nie robiłem nic dziwnego, naprawdę polubiłem jego ekipę, i myślę że oni mnie też, ponieważ mieliśmy parę fajnych akcji; to i tak w moim chorym mózgu pojawiają się głupie scenariusze, że "mogło być lepiej", "mogłem mówić więcej". Ogólnie rzecz biorąc, były także sytuacje gdy ktoś nie mógł przyjść, musiał szybciej iść, albo że byliśmy z kumplem sami, bo komuś się nie chciało do nas wpaść, ktoś inny w pracy itd. No i oczywiście, mój kochany mózg musi sobie dorobić mały scenariusz; " od przyszłego tygodnia będą spotykać się częściej, będę bawić się lepiej, bo to TY im przeszkadzałeś, nie pasujesz do nich, wtrąciłeś im się w towarzystwo!" Ogólnie zauważyłem, że nie potrafię rozmawiać o rzeczach, o których czegoś nie wiem. Np. kiedy mój kolega rozmawiał ze swoim znajomym o czymś tam, lub o jakiś innych osobach, których ja nie znałem, nie potrafiłem wtrącić do rozmowy swoich 3 groszy. Mam kompletną pustkę, nie wiem co w tym czasie robić. Zauważyłem także, że brak mi "bieżącej", "ogólnej" wiedzy. Każdy coś na jakiś temat wie, a ja jak taki idiota pytam się "a co to", "a co to jest", czasami aż mi wstyd... Nadal panowało we mnie to uczucie "byle by się nie ośmieszyć" - to jest naprawdę frustrujące. Nigdy przy nikim nie słucham na głos muzyki; nie wiem dlaczego, wstydzę się przed ludźmi pokazać tego czego słucham. Boję i wstydzę się krytyki i wyśmiania. I to coraz bardziej mnie dołuje. Nadal nie potrafię stwierdzić swojego charakteru, uważam że zachowuje się jak głupek. Zawsze uważam, że charakter innych osób jest lepszy od mojego. Chociażby obserwując mojego przyjaciela - opanowany analityk, pomimo tego że też nie jest jakoś super ekstrawertyczny, zawsze potrafi wtrącić coś swojego. Ja uważam że jestem taką dziką osobą... Szybko mówię, śmieję się z byle pierdoły... Nie potrafię się zmienić ani zaakceptować. Strasznie mnie denerwuje to, że często wstydzę się powiedzieć to co mam na myśli albo to co mi się nie podoba - znów strach przed głupimi minami, spojrzeniami czy krytyką... Jeśli przypomnę sobie coś jeszcze, to dopiszę, ogólnie uważam wyjazd za udany, jednak mogę dostrzec wciąż wiele objawów mojej fobii. I dzięki wam faktycznie stwierdziłem że mam fobię społeczną. Przynajmniej wiem z czym mam do czynienia i wiem jak to obserwować. Re: Brak celu i wiary w życiu - tPoH - 12 Lip 2015 Ważne, że z tym walczysz i nie zamykasz się na znajomych. Trzymaj tak dalej, a z czasem fobia przestanie być problemem. Cytat:Ogólnie zauważyłem, że nie potrafię rozmawiać o rzeczach, o których czegoś nie wiem.To normalne i w sumie mądre, bo jak się nie ma pojęcia o jakimś temacie, to lepiej się nie wypowiadać. Trochę nietaktownie zachowali się Twoi znajomi, rozmawiając na tematy, o których wiedzieli, że nie masz nic do powiedzenia. No bo skąd masz znać ich znajomych? Cytat:Szybko mówię, śmieję się z byle pierdoły...Jedno z ćwiczeń w terapii Dr.Richardsa, to właśnie wolne mówienie. Z czasem dojdziesz do wprawy. Cytat: Nie potrafię się zmienić ani zaakceptować.Proces przemiany czy akceptacji samego siebie jest długotrwały. Daj sobie trochę czasu i nie zrażaj się porażkami. Re: Brak celu i wiary w życiu - Marianne - 12 Lip 2015 A, to dlatego tak długo nie pisałeś. Zostawiłam Ci tam komentarz do Twojego posta, czekam na odpowiedź Re: Brak celu i wiary w życiu - Garrus - 13 Lip 2015 Dobrze, a więc odpowiadając na wcześniejsze; Cytat:Spróbuj spojrzeć na to tak, że jeśli już ją masz, to dobrze, że dowiadujesz się tego teraz, kiedy nie jest za późno żeby z nią walczyć. Inaczej miałbyś poczucie, że tylko Ty widzisz świat w taki sposób. Ja bardzo długo miałam takie przekonanie. O tym, że to była fobia, dowiedziałam się dopiero około 5 lat po nasileniu się jej objawów, w wieku dwudziestu kilku lat. Zgadzam się z powyższym. Może na początku troszkę mnie to, jakby to nazwać, zszokowało, dobiło, jednak kiedy przemyślałem to, zrozumiałem że jest to już jakiś krok, jeśli mam pojęcie co mi właściwie dolega, i że nie ja jedyny mam takie spojrzenie na świat. Przynajmniej wiem już, co mogę obserwować i jak niektóre rzeczy zmieniać. Zazdroszczę wszystkim ludziom, którym udało się z tego wyjść, naprawdę. Cytat:Niestety nie pamiętam w jakim wątku, ale ktoś tu na forum ciekawie pisał o tym, że w fobii społecznej charakterystyczne jest to, że człowiek myśli racjonalnie, ale jego emocje są "chore". No właśnie, zdajesz sobie sprawę, że tak nie powinno być, ale co z tego jeśli odczucie jest tak silne... To jest także bardzo mądre i prawdziwe. Ja właśnie mam pojęcie o tym, jak wygląda rzeczywistość, zdaję sobie sprawę z tego, że co mi mogą zaszkodzić słowa jakiejś osoby. Zdaję sobie sprawę z tego, że rzeczywistość jest jednak trochę inna, a fobia mnie ogranicza, lecz pomimo mojej wiedzy, to właśnie te "chore" emocje nie dają mi spokoju! Wiem, w sposób racjonalny, że prawda jest inna, jednak te emocje starają się tę prawdę jak najbardziej zagłuszyć, wmówić mi coś. Wywołują we mnie obawę, lęk. To jest niestety okropne; póki co. Wierzę że prędzej czy później dam sobie z tym radę! Cytat:Nikt nie chce być słaby... Ale niestety to pokręcone fobiczne odbieranie świata "trochę" przeszkadza w byciu silnym i prowadzi do paradoksów... To jest to... Jedna strona każe mi próbować, eksperymentować, z kolei ta druga zaraz niszczy te plany, tworzy w mojej głowie obrazy ośmieszenia, niezrozumienia, lęku. Chociażby ten mój tydzień u kumpla; pojawił się lekki lęk, myśli "a co będzie jak...", a pomimo tego tydzień naprawdę uważam za udany, mimo drobnych komplikacji! Cytat:Mhm, masz problem, żeby nawiązać bliższą relację. Tak, po prostu boję się i nie potrafię nawiązać bliższej relacji z innymi. Nie wiem jak, nie potrafię. Nie wiem o czym mówić, jak zaciekawić innych swoją osobą, tym bardziej że nie posiadam tej "wiedzy ogólnej na każdy temat", nie znam się na sporcie ani na muzyce której słucha większość ludzi... I już mam problem. Boję się często wyrażać swoje opinie, obawiam się tej cholernej krytyki i wyśmiana... Wszystko się kręci wokół tych dwóch rzeczy. Cytat:Oj też tak miałam, tak jakby mój system nerwowy nie wytrzymywał przebywania z kimś dłużej... Tak jakby to było dla niego "za dużo". Kolejna rzecz z którą się zgadzam całkowicie! Dziś po powrocie do domu, nie miałbym już siły spotkać się z kimś innym - muszę "odpocząć", naładować się. W ten ostatni dzień, czyli dziś, byłem już naprawdę otępiały; być może to przez nie wyspanie... Dziś kiedy poszliśmy przejść się w parę osób, w ogóle się właściwie nie odzywałem; tak jak dotychczas o czymś z nimi potrafiłem pogadać... Cytat:A propos śmiechu Nie skomentowałeś mojej rady co do tego, żeby zacząć się śmiać. Śmiech ma podobne działanie do leków, (oczywiście jest 100 razy od nich lepszy i generalnie ma same zalety w przeciwieństwie do nich), którymi jak pisałeś nie chcesz się faszerować. Ten pomysł wydaje Ci się zbyt szalony czy abstrakcyjny? No właśnie nie potrafię się jakoś przekonać do wypróbowania tej metody... Nie wiem dlaczego, ale wewnętrznie wątpię w jej skuteczność, poza tym czułbym się jeszcze jako większy wariat jakbym tak zaczął się ni stąd ni z owąd śmiać sam do siebie Cytat:A nie masz takiego poczucia, że Twoja natura jest właśnie inna, tylko fobia zniekształca Ci obraz świata i przeszkadza Ci w byciu sobą i pokazaniu Twojej prawdziwej prawdziwej natury? Moja natura jest w każdym bądź razie dziwna... Potrafię być obojętny dla ludzi, potrafię ich okłamywać, ale jednocześnie jestem bardzo sentymentalny i "lubię" troszczyć się o ludzi... W szczególności wobec przyjaciół. Czasami sobie tak myślę, że jak ktoś przygląda się tej mojej "trosce" wobec mężczyzn, to mógłby sobie pomyśleć że z moją orientacją jest nie do końca... Jednak takie uczucia okazuje tylko w małym, szczelnym, zaufanym gronie. A i tak jest mi bardzo ciężko, nie wiem dlaczego, ale boję się jakiegoś "wypomnienia", jeśli zdradzę komuś swój sekret. Nawet wobec przyjaciół... Ogólnie co do tej mojej niezaradności życiowej, zauważyłem taką pewną zależność. Kiedy jestem sam, nie ma nikogo, potrafię zrobić naprawdę wiele rzeczy, na spokojnie, po swojemu... Ale kiedy jestem już z kimś, a w szczególności gdy ktoś mnie obserwuje; momentalnie głupieje. W szczególności gdy mam coś robić szybko. Ostatnio miałem problem z otworzeniem paczki z sosem do zupki chińskiej przy koledze... Re: Brak celu i wiary w życiu - Marianne - 13 Lip 2015 Garrus napisał(a):Zgadzam się z powyższym. Może na początku troszkę mnie to, jakby to nazwać, zszokowało, dobiło, jednak kiedy przemyślałem to, zrozumiałem że jest to już jakiś krok, jeśli mam pojęcie co mi właściwie dolega, i że nie ja jedyny mam takie spojrzenie na świat. Przynajmniej wiem już, co mogę obserwować i jak niektóre rzeczy zmieniać.No nie dziwię się, też byłam lekko zszokowana, jak dowiedziałam się, że są inni ludzie, którzy odbierają świat tak, jak ja, że to zaburzenie. Dokładnie, świadomość, co konkretnie Ci dolega, to baardzo dużo. Żeby walczyć z wrogiem, musisz go dobrze poznać Garrus napisał(a):To jest także bardzo mądre i prawdziwe. Ja właśnie mam pojęcie o tym, jak wygląda rzeczywistość, zdaję sobie sprawę z tego, że co mi mogą zaszkodzić słowa jakiejś osoby. Zdaję sobie sprawę z tego, że rzeczywistość jest jednak trochę inna, a fobia mnie ogranicza, lecz pomimo mojej wiedzy, to właśnie te "chore" emocje nie dają mi spokoju! Wiem, w sposób racjonalny, że prawda jest inna, jednak te emocje starają się tę prawdę jak najbardziej zagłuszyć, wmówić mi coś. Wywołują we mnie obawę, lęk. To jest niestety okropne; póki co. Wierzę że prędzej czy później dam sobie z tym radę!To charakterystyczne dla zaburzeń nerwicowych - jesteśmy świadomi tego, że nasze lęki są irracjonalne, w przeciwieństwie do osób mających zaburzenia psychotyczne, dlatego, myślę, jest większa szansa na wyjście z tego. "Dla zaburzeń nerwicowych charakterystycznym jest zachowany sąd realizujący czyli, że chory często zdaje sobie sprawę z absurdalności swoich objawów (natręctw, fobii) czy braku podstaw swoich objawów somatycznych, jednakże przeżywa lęk związany z nimi. Między innymi ta cecha – krytycyzm wobec swoich objawów – różni nerwicę od psychozy." Też w to wierzę, że Ci się uda i trzymam za Ciebie kciuki http://psychoterapia.natemat.pl/84051,czy-da-sie-wyleczyc-zaburzenia-osobowosci-lekarze-psychiatrzy-nie-sa-w-stanie-psychoterapeuci-lecza Garrus napisał(a):To jest to... Jedna strona każe mi próbować, eksperymentować, z kolei ta druga zaraz niszczy te plany, tworzy w mojej głowie obrazy ośmieszenia, niezrozumienia, lęku. Chociażby ten mój tydzień u kumpla; pojawił się lekki lęk, myśli "a co będzie jak...", a pomimo tego tydzień naprawdę uważam za udany, mimo drobnych komplikacji!To fajnie, że miło spędziłeś czas, mimo lęków. Z drugiej strony, jak mówisz, bardzo Cię to w niektórych sytuacjach blokowało. Garrus napisał(a):Tak, po prostu boję się i nie potrafię nawiązać bliższej relacji z innymi. Nie wiem jak, nie potrafię. Nie wiem o czym mówić, jak zaciekawić innych swoją osobą, tym bardziej że nie posiadam tej "wiedzy ogólnej na każdy temat", nie znam się na sporcie ani na muzyce której słucha większość ludzi... I już mam problem. Boję się często wyrażać swoje opinie, obawiam się tej cholernej krytyki i wyśmiana... Wszystko się kręci wokół tych dwóch rzeczy.Myślę, że nie trzeba mieć "wiedzy ogólnej na każdy temat". Bardziej chodzi o to, żeby nawet jeśli nie masz tej wiedzy, którą mają inni, umieć włączyć się do rozmowy bez tych obaw o których piszesz. Myślę, że bardziej tu chodzi raczej o koncentrację, swobodę, dzięki którym będziesz mógł skomentować coś, o czym wcześniej nie miałeś pojęcia, spontanicznie wyrazić swoje myśli czy emocje. Sam piszesz, że wszystko kręci się wokół obaw o krytykę i wyśmianie - zastanów się, czy boisz się ich dlatego, że nie masz wiedzy na jakiś temat, czy raczej bez żadnego racjonalnego powodu, po prostu, bo jeśli coś powiesz, to "ktoś" sobie "coś" o Tobie może pomyśleć... Garrus napisał(a):Kolejna rzecz z którą się zgadzam całkowicie! Dziś po powrocie do domu, nie miałbym już siły spotkać się z kimś innym - muszę "odpocząć", naładować się. W ten ostatni dzień, czyli dziś, byłem już naprawdę otępiały; być może to przez nie wyspanie... Dziś kiedy poszliśmy przejść się w parę osób, w ogóle się właściwie nie odzywałem; tak jak dotychczas o czymś z nimi potrafiłem pogadać...Staram się przypomnieć sobie jak ja odbierałam świat kiedy byłam w Twoim wieku. Tak pomyślałam, że może Ci to trochę pomóc w wyrażeniu tego, jak Ty go odbierasz. A jeśli to sformułujesz, to łatwiej Ci będzie to zracjonalizować. Garrus napisał(a):No właśnie nie potrafię się jakoś przekonać do wypróbowania tej metody... Nie wiem dlaczego, ale wewnętrznie wątpię w jej skuteczność, poza tym czułbym się jeszcze jako większy wariat jakbym tak zaczął się ni stąd ni z owąd śmiać sam do siebieJasne, że do niczego na siłę Cię nie zmuszę. Mogę tylko powiedzieć, że mi śmiech uratował życie. Nie ma się tu nad czym według mnie zastanawiać. Jeśli masz takie momenty, że jesteś sam w domu, po prostu zacznij się śmiać i tyle. Po prostu na siłę zacznij wydawać odgłosy śmiechu. Możesz sobie puścić głośną muzykę, żeby było Ci łatwiej. Nic w ten sposób nie tracisz Śmiech dotlenia mózg, poprawia koncentrację, sprawia, że nas oddech jest głębszy (co szczególnie dla fobików, którzy w związku ze stresem mają często spłycony oddech, myślę, jest szczególnie ważne), sprawia, że mamy lepsze samopoczucie, zwiększa poziom endorfin, czyli "hormonów szczęścia", zmniejsza stres, nie mówiąc już o tym jak zbawiennie wpływa na całe nasze ciało. http://blog.siegnijpozdrowie.org/2011/04/smiechoterapia.html http://blog.dafi.pl/lifestyle/smiech-lekarstwo-dla-ciala-i-duszy/ http://www.rzekazdrowia.pl/wlasciwosci-smiechu.php Chwytaj się każdej metody, żeby sobie pomóc, żeby móc normalnie żyć. Doceń to, że Ci mówię o tej śmiechoterapii. Garrus napisał(a):A i tak jest mi bardzo ciężko, nie wiem dlaczego, ale boję się jakiegoś "wypomnienia", jeśli zdradzę komuś swój sekret. Nawet wobec przyjaciół...Myślę, że to nie dziwne, że boisz się ich reakcji. Dopóki im o tym nie powiesz będą Cię traktować raczej jako nieśmiałego. Powiedzenie komuś o tym, że to poważniejsze problemy może prowadzić do pewnej stygmatyzacji - zaszufladkowania Cię jako "innego". Szczególnie jeśli osoba, której to mówisz, sama jest niedojrzała. Nie chcę Ci doradzać w tej kwestii, sam musisz zdecydować, czy Twój przyjaciel jest na tyle dojrzały i wyrozumiały, żeby to przyjąć i starać się Ci pomóc, czy jeśli się dowie, raczej się od Ciebie oddali. Garrus napisał(a):Ogólnie co do tej mojej niezaradności życiowej, zauważyłem taką pewną zależność. Kiedy jestem sam, nie ma nikogo, potrafię zrobić naprawdę wiele rzeczy, na spokojnie, po swojemu... Ale kiedy jestem już z kimś, a w szczególności gdy ktoś mnie obserwuje; momentalnie głupieje. W szczególności gdy mam coś robić szybko. Ostatnio miałem problem z otworzeniem paczki z sosem do zupki chińskiej przy koledze...No, to jedna z cech osoby z fobią społeczną... Trudności w skupieniu się na czymś, kiedy masz poczucie, że inni Cię obserwują... Re: Brak celu i wiary w życiu - Garrus - 13 Lip 2015 Cytat:To fajnie, że miło spędziłeś czas, mimo lęków. Z drugiej strony, jak mówisz, bardzo Cię to w niektórych sytuacjach blokowało. Nie tyle co blokowało, ale strasznie mnie "uwierało", przeszkadzało, aby zrobić coś więcej. Mój lęk też jest często dziwny. Raz jest to lęk, niepokój w jakiś sytuacjach, jednak w większości przypadków jest to jakiś dziwny "element" w moim mózgu, który mówi "Nie, bo..." - i nie jest to nic pozytywnego Cytat:Myślę, że nie trzeba mieć "wiedzy ogólnej na każdy temat". Bardziej chodzi o to, żeby nawet jeśli nie masz tej wiedzy, którą mają inni, umieć włączyć się do rozmowy bez tych obaw o których piszesz. Myślę, że bardziej tu chodzi raczej o koncentrację, swobodę, dzięki którym będziesz mógł skomentować coś, o czym wcześniej nie miałeś pojęcia, spontanicznie wyrazić swoje myśli czy emocje. Sam piszesz, że wszystko kręci się wokół obaw o krytykę i wyśmianie - zastanów się, czy boisz się ich dlatego, że nie masz wiedzy na jakiś temat, czy raczej bez żadnego racjonalnego powodu, po prostu, bo jeśli coś powiesz, to "ktoś" sobie "coś" o Tobie może pomyśleć... Dokładnie tak! I to jest jedna z najważniejszych rzeczy, którą chcę naprawić; umiejętność wtrącenia się, zadawania pytań, nawet jeśli nie wiem o czym te osoby mówią. Co do koncentracji, to jest kolejny mój problem. Nie umiem się świadomie skoncentrować, skupić. Im bardziej próbuję, tym gorzej mi to wychodzi... Cytat:Staram się przypomnieć sobie jak ja odbierałam świat kiedy byłam w Twoim wieku. Tak pomyślałam, że może Ci to trochę pomóc w wyrażeniu tego, jak Ty go odbierasz. A jeśli to sformułujesz, to łatwiej Ci będzie to zracjonalizować. I piszesz naprawdę dokładnie, dzięki czemu wiem co mi we łbie siedzi... Terapia śmiechowa; postaram się wypróbować, choć PÓKI CO, wydaję mi się że to poprawia "nastrój" tylko na chwilę Cytat:Myślę, że to nie dziwne, że boisz się ich reakcji. Dopóki im o tym nie powiesz będą Cię traktować raczej jako nieśmiałego. Powiedzenie komuś o tym, że to poważniejsze problemy może prowadzić do pewnej stygmatyzacji - zaszufladkowania Cię jako "innego". Szczególnie jeśli osoba, której to mówisz, sama jest niedojrzała. Nie chcę Ci doradzać w tej kwestii, sam musisz zdecydować, czy Twój przyjaciel jest na tyle dojrzały i wyrozumiały, żeby to przyjąć i starać się Ci pomóc, czy jeśli się dowie, raczej się od Ciebie oddali. Właśnie to jest kolejna paradoksalna sytuacja; ludzie nie uważają mnie za nieśmiałego. Może nie uważają też mnie za duszę towarzystwa, ale nikt nigdy nie powiedział mi, że jestem nieśmiały. Co do mojego przyjaciela; jest do dla mnie najlepsza osoba pod słońcem, która wiem że mnie wysłucha i doradzi. Jednak, pomimo tego... Nie potrafię, nie chcę mu tego mówić. Ufam mu, naprawdę, ale kolejna rzecz której się boję i nie lubię robić, to "zgorszenie" w oczach innych ludzi... Często okłamuje ludzi, niech myślą że jestem normalnym nastolatkiem który ma co robić ze swoim życiem... Szkoda że w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nie poświęcam czasu niczemu innemu, niż przyglądaniu się własnym myślom. Tak jak już pisałem, potrafię ocenić zachowanie, charakter i zainteresowania innych - własnego zachowania, charakteru i zainteresowań - nie do końca. Czasem mam wrażenie, że jestem rozdarty, na dwie inne osoby. Moje "ego" i moje drugie "ego", te negatywniejsze, silniejsze... Często przeszkadza mi też to, że ja "lgnę" do tego mojego kumpla, chciałbym spędzać z nim więcej czasu; w końcu uważam go za przyjaciela. Jednak nie potrafię zaproponować mu spotkania (mieszka ok. 20 km ode mnie), wiem że ma swoją ekipę i nie chcę mu truć gitary. Boję się, że pomyśli sobie "A ty nie masz co robić u siebie, że tak ciągle chciałbyś ze mną spędzać czas?". On raczej też tak szybko nie zaproponuje mi spotkania, w końcu byliśmy razem przez tydzień; mój mózg znów daje mi negatywne sygnały "Pewno jest już tobą znudzony!", "Ma cię dość!", "Jesteś nudnym człowiekiem!". Brakuje mi tej śmiałości, żeby najnormalniej w świecie zaproponować spotkanie, nie rozmyślając "A co on sobie o mnie pomyśli...". Śmieszne jest też to, że czasami gdy mam możliwość spotkać się z jakimiś innymi znajomymi, to ja najnormalniej w świecie zaczynam kręcić, wymyślać wymówki; nie chcę mi się ruszyć z domu. Zdaję sobie sprawę, jak gnije i nie umiem tego zmienić... Ciężko jest też cokolwiek zmienić. Gdy teraz próbuje blokować moje "automatyczne negatywne myśli", w moim mózgu od razu pojawia się kolejna destrukcyjna myśl "A po co to zmieniać, przecież nie chce ci się! Lubisz o tym myśleć! Wiesz ile czasu minie, zanim cokolwiek zmienisz? A i na pewno się nie uda - jak zwykle! Zmienisz swój sposób myślenia, i co z tego?" Brr, to jest okropne, czasem mam ochotę wysadzić sobie łeb... Re: Brak celu i wiary w życiu - Marianne - 19 Lip 2015 Garrus napisał(a):Nie tyle co blokowało, ale strasznie mnie "uwierało", przeszkadzało, aby zrobić coś więcej. Mój lęk też jest często dziwny. Raz jest to lęk, niepokój w jakiś sytuacjach, jednak w większości przypadków jest to jakiś dziwny "element" w moim mózgu, który mówi "Nie, bo..." - i nie jest to nic pozytywnegoJak dla mnie, jeśli przeszkadzało, żeby zrobić coś więcej, to znaczy, że blokowało, ale spoko Nie, zupełnie mi nie chodziło o to, że ten lęk to coś pozytywnego. Chodziło mi o to, że jak sam napisałeś, mimo wszystko (mimo lęku) uważasz ten czas za udany. Garrus napisał(a):I to jest jedna z najważniejszych rzeczy, którą chcę naprawić; umiejętność wtrącenia się, zadawania pytań, nawet jeśli nie wiem o czym te osoby mówią. Co do koncentracji, to jest kolejny mój problem. Nie umiem się świadomie skoncentrować, skupić. Im bardziej próbuję, tym gorzej mi to wychodzi...Nie wiem, czy bez jakiejś pomocy z zewnątrz uda Ci się to osiągnąć. Może być tak, że niektórych rzeczy po prostu Twój system nerwowy nie wytrzymuje... Cytat:Staram się przypomnieć sobie jak ja odbierałam świat kiedy byłam w Twoim wieku. Tak pomyślałam, że może Ci to trochę pomóc w wyrażeniu tego, jak Ty go odbierasz. A jeśli to sformułujesz, to łatwiej Ci będzie to zracjonalizować. Garrus napisał(a):I piszesz naprawdę dokładnie, dzięki czemu wiem co mi we łbie siedzi... Garrus napisał(a):Terapia śmiechowa; postaram się wypróbować, choć PÓKI CO, wydaję mi się że to poprawia "nastrój" tylko na chwilęMasz szczęście, że dodałeś to PÓKI CO Garrus napisał(a):Właśnie to jest kolejna paradoksalna sytuacja; ludzie nie uważają mnie za nieśmiałego. Może nie uważają też mnie za duszę towarzystwa, ale nikt nigdy nie powiedział mi, że jestem nieśmiały. Co do mojego przyjaciela; jest do dla mnie najlepsza osoba pod słońcem, która wiem że mnie wysłucha i doradzi. Jednak, pomimo tego... Nie potrafię, nie chcę mu tego mówić. Ufam mu, naprawdę, ale kolejna rzecz której się boję i nie lubię robić, to "zgorszenie" w oczach innych ludzi... Często okłamuje ludzi, niech myślą że jestem normalnym nastolatkiem który ma co robić ze swoim życiem... Szkoda że w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nie poświęcam czasu niczemu innemu, niż przyglądaniu się własnym myślom. Tak jak już pisałem, potrafię ocenić zachowanie, charakter i zainteresowania innych - własnego zachowania, charakteru i zainteresowań - nie do końca. Czasem mam wrażenie, że jestem rozdarty, na dwie inne osoby. Moje "ego" i moje drugie "ego", te negatywniejsze, silniejsze...W sumie, to dziewczyna, którą uważałam w gimnazjum za przyjaciółkę, też nie uważała, że jestem nieśmiała... Z tego co pamiętam, to uważała, że jestem nawet bardziej śmiała od niej. Może to dlatego, że jednocześnie z tym zamknięciem i wyobcowaniem (co mogło być odbierane jako wyniosłość) miałam różne takie zachowania, które z boku mogły wydawać się śmiałością, a były zupełnie nieprzemyślane i kierowane impulsem. To znaczy nie okłamujesz z wyrachowania, tylko pewnie tuszujesz pewne rzeczy, żeby stworzyć w ich oczach normalny obraz siebie? To nic dziwnego, że chcesz się czuć akceptowany i "normalny" Z tego co piszesz o tym rozdarciu, wnioskuję to, co już pisałam, a z czym się nie do końca zgodziłeś - że Twoja prawdziwa natura jest jakby ukryta pod powłoką fobii, że fobia przeszkadza pokazać jaki jesteś naprawdę, hamując Cię przed spontanicznym zachowaniem. Chciałbyś, ale nie możesz. Garrus napisał(a):Często przeszkadza mi też to, że ja "lgnę" do tego mojego kumpla, chciałbym spędzać z nim więcej czasu; w końcu uważam go za przyjaciela. Jednak nie potrafię zaproponować mu spotkania (mieszka ok. 20 km ode mnie), wiem że ma swoją ekipę i nie chcę mu truć gitary. Boję się, że pomyśli sobie "A ty nie masz co robić u siebie, że tak ciągle chciałbyś ze mną spędzać czas?". On raczej też tak szybko nie zaproponuje mi spotkania, w końcu byliśmy razem przez tydzień; mój mózg znów daje mi negatywne sygnały "Pewno jest już tobą znudzony!", "Ma cię dość!", "Jesteś nudnym człowiekiem!". Brakuje mi tej śmiałości, żeby najnormalniej w świecie zaproponować spotkanie, nie rozmyślając "A co on sobie o mnie pomyśli...".Z tego co piszesz, to masz tak, jak ja miałam - zawsze wybierałam sobie jedną koleżankę, od której się jakbym uzależniała, "przyklejała" się do niej - wydaje mi się, że to to samo, co Ty mówisz o tym "lgnięciu". Miałam ją i już z jakiegoś powodu nie mogłam mieć nikogo innego, bo obawiałam się jak ona by zareagowała na to, że utrzymuję kontakty z kimś innym. Tak jakby się miała obrazić, czy źle na mnie spojrzeć, czy co... Było to zupełnie irracjonalne - zresztą jak cała ta fobia i bardzo trudno mi było z tym walczyć. Wiem, że te głupie myśli przychodzą do głowy i ciężko z nimi cokolwiek zrobić... Garrus napisał(a):Śmieszne jest też to, że czasami gdy mam możliwość spotkać się z jakimiś innymi znajomymi, to ja najnormalniej w świecie zaczynam kręcić, wymyślać wymówki; nie chcę mi się ruszyć z domu. Zdaję sobie sprawę, jak gnije i nie umiem tego zmienić...Cała ta fobia to jeden wielki paradoks... Ciągłe poczucie winy i roztrząsanie po dziesięć razy czegoś, na co ktoś inny w ogóle nie zwróciłby uwagi... To jest strasznie wyniszczające i frustrujące, szczególnie jeśli jesteś z tym sam. Re: Brak celu i wiary w życiu - Garrus - 20 Lip 2015 PRZEOGROMNY paradoks; chcę wyjść z domu i poznać nowych ludzi, ale jednocześnie nie chcę mi się wyjść z domu i boję się poznawać tych nowych ludzi... Naprawdę uważam, że jestem osobą nudną; ofiarą losu. Nie mam nic do zaoferowania innym. Bo czym ja się mogę pochwalić? Skrzywieniem klatki piersiowej? Niedoczynnością tarczycy? A może fobią? Ktoś chce ze mną pogadać o sporcie; gdzie tam, nie znam się na tym, w nic grać nie umiem. Nie mogę patrzeć na chłopaków w moim wieku którzy tak dobrze sobie w różnych sportach zespołowych radzą i przede wszystkim; mają znajomych i potrafią grać. Naprawdę, jestem nieporadną ofiarą losu. Na sto osób które miałyby pójść do odstrzału - wybraliby mnie. Na 3 osoby w które zaczepi się jakiś cwaniak - to właśnie będę ja (z życia wzięte); dlaczego? Czym się różnie od pozostałych zewnętrznie? Niczym, po prostu jestem ofiarą losu. Nawet w głupie karty w większości przypadków muszę przegrywać. W ogóle, zauważyłem "fajną" zależność wmawiania sobie różnych rzeczy, jakby tłumaczenie ich na drugą stronę; dajmy znów przykład ze sportem = wewnętrznie dana gra mi się podoba, jednak nie mam z kim grać i nie potrafię grać (i się nie nauczę; strach przed ośmieszeniem i nabijaniem się ze mnie ) - tłumaczę sobie to na: "to jest nudne i bezsensu, w ogóle mnie to nie interesuje, nie wiem co oni w tym widzą". Inna sprawa "Ale ty przy nas biały jesteś" - "Unikam słońca jak tylko mogę, nie lubię się opalać!". Naprawdę: "Wychodzę z domu co dwa, trzy dni więc ciężko jest mi się opalić, no wieecie jak to jest!". Cytat:To znaczy nie okłamujesz z wyrachowania, tylko pewnie tuszujesz pewne rzeczy I to tak "pięknie" naginam wiele rzeczy i wciskam ludziom kity (jadę gdzieś, idę gdzieś = siedzę w domu i nie chcę wyjść) że gdybym urodził się 70 lat wcześniej, to zwerbowaliby mnie za ten "talent" do KBW albo UB. Cytat: Ciągłe poczucie winy i roztrząsanie po dziesięć razy czegoś, na co ktoś inny w ogóle nie zwróciłby uwagi... Dokładnie, wiele razy już miałem taką sytuację, gdzie ja nad czymś rozmyślałem "jak to wyszło", kiedy inni już od dawna mieli to gdzieś i nawet tego nie pamiętali. No ale co z tego że "Ja" to wiem, mój umysł jest ode mnie mądrzejszy i on wie lepiej jak to "naprawdę" jest! Cytat: Miałam ją i już z jakiegoś powodu nie mogłam mieć nikogo innego, bo obawiałam się jak ona by zareagowała na to, że utrzymuję kontakty z kimś innym. W moim przypadku nie do końca tak jest. Mam tu paru innych znajomych, jednak z jakiegoś niewiadomego powodu akurat uwziąłem się na niego. Ogólnie zauważyłem że samym charakterem i sposobem myślenia jesteśmy do siebie podobni, nie raz rozmawialiśmy o głębszych, wewnętrznych sprawach, jednak mimo to nigdy nie powiedziałbym mu o fobii. Ani go samego o fobie nie podejrzewał. Jedyne co mi przeszkadza, to to że w wakacje bardzo rzadko się widzimy. Teraz był ten tydzień - kolejny raz, nie wiem kiedy. W dodatku mimo tego że ja czegoś chce od ludzi, chcę popisać dajmy na to - nigdy, ale to nigdy nie piszę pierwszy. Czekam aż ktoś do mnie napisze i coś mi zaproponuje. OBŁĘD. Tak samo rzadko kiedy, a tym bardziej temu mojemu przyjacielowi, zaproponuję spotkanie. Albo inaczej, mu nie zaproponuję częstszego spotykania się. Dlaczego? Uważam że ma co u siebie robić, ma swoich znajomych, a ja nie będę mu truł d*py swoją nudną osobą. Zauważyłem że u mnie dominującą myślą mojej fobii, za każdym razem kiedy wyjdę na zewnątrz, jest strach przed spotkaniem jakiś cwaniaków; strach przed zaczepkami. Tym bardziej przed znajomymi. Pomimo tego że zawsze pyskuję, to wewnętrznie czuję się zażenowaną ofiarą losu, a na zewnątrz się pocę... Re: Brak celu i wiary w życiu - Marianne - 25 Lip 2015 Garrus napisał(a):PRZEOGROMNY paradoks; chcę wyjść z domu i poznać nowych ludzi, ale jednocześnie nie chcę mi się wyjść z domu i boję się poznawać tych nowych ludzi...Wiesz co? Myślę, że będzie Ci bardzo trudno samemu sobie z tym poradzić. Spróbuj się przełamać i mimo wszystko powiedzieć o swoich problemach rodzicom, żeby Cię zabrali do jakiegoś dobrego psychologa, póki nie jest za późno. Niestety popełniłam ten sam błąd, i mimo to, że miałam coraz większe problemy, w domu długi czas udawałam, że nic się nie dzieje, bo wstydziłam się, że sobie nie radzę. Uwierz mi, im dłużej to będzie trwało, tym trudniej Ci będzie i nagle może się okazać, że wpadniesz w spiralę obwiniania się i zadręczania, z której się nie wydostaniesz. Wiesz w czym tkwi paradoks? Że dla ludzi bez fobii niedoczynność tarczycy, czy skrzywienie klatki piersiowej wcale nie muszą wpływać na ich samoocenę. A człowiek, który ma fobię ma ZABURZONY obraz siebie i świata i wszystko będzie tłumaczył na swoją niekorzyść. Z dzisiejszej perspektywy dochodzę do wniosku, że mój wygląd, który był źródłem moich wielkich kompleksów, dla kogoś bez fobii mógłby nie być żadnym problemem w nawiązywaniu znajomości itd. - to ja sobie wmawiałam, że przez to jak wyglądam inni mnie nie akceptują. Garrus napisał(a):W ogóle, zauważyłem "fajną" zależność wmawiania sobie różnych rzeczy, jakby tłumaczenie ich na drugą stronę; dajmy znów przykład ze sportem = wewnętrznie dana gra mi się podoba, jednak nie mam z kim grać i nie potrafię grać (i się nie nauczę; strach przed ośmieszeniem i nabijaniem się ze mnie ) - tłumaczę sobie to na: "to jest nudne i bezsensu, w ogóle mnie to nie interesuje, nie wiem co oni w tym widzą". Inna sprawa "Ale ty przy nas biały jesteś" - "Unikam słońca jak tylko mogę, nie lubię się opalać!". Naprawdę: "Wychodzę z domu co dwa, trzy dni więc ciężko jest mi się opalić, no wieecie jak to jest!". Czyli szukasz dla swoich ograniczeń jakiegoś wytłumaczenia w świecie zewnętrznym, żeby zrzucić z siebie odpowiedzialność, tak można to określić? Garrus napisał(a):I to tak "pięknie" naginam wiele rzeczy i wciskam ludziom kity że gdybym urodził się 70 lat wcześniej, to zwerbowaliby mnie za ten "talent" do KBW albo UB. Garrus napisał(a):wiele razy już miałem taką sytuację, gdzie ja nad czymś rozmyślałem "jak to wyszło", kiedy inni już od dawna mieli to gdzieś i nawet tego nie pamiętali. No ale co z tego że "Ja" to wiem, mój umysł jest ode mnie mądrzejszy i on wie lepiej jak to "naprawdę" jest!Można się w ten sposób trochę zapętlić Garrus napisał(a):W moim przypadku nie do końca tak jest. Mam tu paru innych znajomych, jednak z jakiegoś niewiadomego powodu akurat uwziąłem się na niego. Ogólnie zauważyłem że samym charakterem i sposobem myślenia jesteśmy do siebie podobni, nie raz rozmawialiśmy o głębszych, wewnętrznych sprawach, jednak mimo to nigdy nie powiedziałbym mu o fobii. Ani go samego o fobie nie podejrzewał. Jedyne co mi przeszkadza, to to że w wakacje bardzo rzadko się widzimy.Ale jednak kiedy o nim piszesz, to określasz to tak, że się do niego "kleisz", albo się na niego "uwziąłeś". Tak się nie opisuje swojego przyjaciela - bez urazy, też miałam podobne odczucia w stosunku do dziewczyn, które uważałam za przyjaciółki. Chyba jednak nie jest jedynym problemem to, że się za rzadko widzicie - sam pisałeś, że kiedy byliście razem przez tydzień, to też było źle, bo Twoje lęki nie pozwalały Ci do końca czuć się dobrze, bo włączały Ci się te różne "chore", niepotrzebne myśli. Garrus napisał(a):Teraz był ten tydzień - kolejny raz, nie wiem kiedy. W dodatku mimo tego że ja czegoś chce od ludzi, chcę popisać dajmy na to - nigdy, ale to nigdy nie piszę pierwszy. Czekam aż ktoś do mnie napisze i coś mi zaproponuje. OBŁĘD.Nie będę Ci pisać, że musisz próbować się przełamać, bo sama tak miałam i wiem jakie to trudne - jeśli w ogóle jest możliwe żeby samemu to zmienić. Garrus napisał(a):Zauważyłem że u mnie dominującą myślą mojej fobii, za każdym razem kiedy wyjdę na zewnątrz, jest strach przed spotkaniem jakiś cwaniaków; strach przed zaczepkami. Tym bardziej przed znajomymi. Pomimo tego że zawsze pyskuję, to wewnętrznie czuję się zażenowaną ofiarą losu, a na zewnątrz się pocę...Często Cię zaczepiają...? Re: Brak celu i wiary w życiu - Garrus - 27 Lip 2015 Cytat:Wiesz co? Myślę, że będzie Ci bardzo trudno samemu sobie z tym poradzić. Spróbuj się przełamać i mimo wszystko powiedzieć o swoich problemach rodzicom, żeby Cię zabrali do jakiegoś dobrego psychologa, póki nie jest za późno. Ech, naprawdę rozumiem twoją poradę i wszystko to, co napisałaś, ale... Ja wiem dobrze że i tak tego nie zrobię. Nie będę Ciebie, ani siebie oszukiwać że powiem o tym moim rodzicom. Po prostu nie potrafię, czułbym się bardzo dziwnie z tym faktem... Tak, wiem że kopię pod sobą dołek, ale to jeszcze nie jest czas na to... Cytat:Czyli szukasz dla swoich ograniczeń jakiegoś wytłumaczenia w świecie zewnętrznym, żeby zrzucić z siebie odpowiedzialność, tak można to określić? Zgadza się, zrzucam z siebie odpowiedzialność i własne winy. Cytat: Chyba jednak nie jest jedynym problemem to, że się za rzadko widzicie - sam pisałeś, że kiedy byliście razem przez tydzień, to też było źle, bo Twoje lęki nie pozwalały Ci do końca czuć się dobrze, bo włączały Ci się te różne "chore", niepotrzebne myśli. Nie do końca. Moja fobia nie męczyła mnie aż tak bardzo, naprawdę uważam ten czas za udany, mimo to chodziło mi bardziej o sytuacje, kiedy spotykaliśmy się z jego znajomymi. Wtedy mnie coś blokowało; jak napisałaś wcześniej; przed spontanicznym działaniem i mówieniem - i to jest moim największym problemem w tym przypadku. Mimo tego uważam, że i tak dałem sobie radę całkiem nieźle. Tu chodzi bardziej o trochę inne uczucie... Coś w stylu, że samym sobą i swoimi słowami nie chcę zrobić mu wstydu przed jego znajomymi. Ja nie potrafię osiągnąć konsensusu z samym sobą. Czasami to wygląda tak, jakbym dbał bardziej o czyjeś uczucia i dobre imię, niż o moje własne... Nie wiem dlaczego, ale mam takie podświadome uczucie że jak "bronię swojego", to prowadzi to jedynie do kłótni i krzywego patrzenia się na mnie "Matko, co za dziwak". Cytat:Nie będę Ci pisać, że musisz próbować się przełamać, bo sama tak miałam i wiem jakie to trudne - jeśli w ogóle jest możliwe żeby samemu to zmienić. W tym przypadku jestem rozdarty w następującym temacie; czy ja tak naprawdę mam zaniżoną samoocenę? Czy wprost przeciwnie; zawyżoną? Czy ja jestem "na tyle dumny" że oczekuję czegoś od ludzi, samemu nic nie dając? Cytat:Często Cię zaczepiają...? Nie, nie zdarza się to często, jednak mieszkam w takim patologicznym mieście że muszę być na to przygotowany, a im bardziej się nakręcam tym gorzej. Tęsknie za czasami; dajmy na to jeszcze dwa lata temu, kiedy nawet nie myślałem o takich pierdołach i miałem spokój ze wszystkim, nawet takie sytuacje mnie nie dotykały. Tu nie chodzi o samą istotę zaczepiania; tylko moje poczucie "bycia gorszym" w takiej sytuacji. Swangoz poważniej myślę o tym, żeby od września zapisać się na sztuki walki. Może nauczyłbym się czegoś, a i moja pewność siebie trochę wzrosła. Sama istota mojej fobii jest bardzo dziwna... Są dni, w których czuję się przytłoczony; kiedy rozmyślam nad tym wszystkim, a są też dni wprost przeciwne, jak chociażby dzisiaj; czuję się jakbym znajdował się moim umysłem na "wyższym stopniu świadomości". To znaczy że czuję się trochę bardziej pewny siebie, nie rozmyślam nad tą fobią... Jednak wiem że te "dni fobiczne" powrócą. Może jest to spowodowane faktem, że udało mi się w pewnej kwestii przełamać. W piątek w moim mieście była impreza plenerowa. Umówiłem się; więc zaplanowałem że pójdę. Lęk przed wszystkim zżerał mnie przez cały dzień - do czasu kiedy nie wyszedłem z domu. Potem spędziłem ten czas naprawdę dobrze, w ogóle nie rozmyślałem nad żadnymi lękami a do domu wróciłem zadowolony. Zauważyłem że im więcej śmiechu i radości w towarzystwie oraz przyjemnych sytuacji; to mój lęk znika. Działa to jak bateria, która naładowuje mnie pozytywnie na parę następnych dni, jednak wiem że po jakimś czasie zanika... A ja tego nie chcę, chcę mieć cały czas poczucie własnej wartości. Ale o to ciężko... Kontynuuje terapię Richardsona; pomimo że nie robię tego regularnie, to i tak cieszę się z faktu że się nie zniechęciłem; i nie zamierzam. |