Niewolnik własnej ambicji - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html) +--- Wątek: Niewolnik własnej ambicji (/thread-12970.html) Strony:
1
2
|
Niewolnik własnej ambicji - Regis - 13 Sie 2015 Moim problem są zbyt wygórowane ambicje i perfekcjonizm. Z jednej strony dobrze posiadać te cechy, ale kiedy nie jesteś w stanie spełnić własnych oczekiwań, kiedy rzeczywistość nie pokrywa się chociaż w połowie z twoim wyobrażeniem, czujesz się jak ostatnie . Czuję, że jeśli nie spełnię się na polu zawodowym/naukowym to nie uda mi się to na żadnym innym. Bo na jakim? Towarzyskim? Na pewno. Chciałabym dostać się na medycynę, robić coś ważnego, ciekawego i pomagać najbardziej potrzebującym. Żaden inny kierunek nie odpowiada mi, nie wiem co zrobię jeśli się nie uda. Będę nikim. Zaczęło się dosyć wcześnie. Pamiętam jak w gimnazjum przygotowywałam się do olimpiady z biologii, żeby dostać się do najlepszego liceum. Potrafiłam przez kilka dni z rzędu wstawać o 4 rano i uczyć się cały dzień, zapominałam o jedzeniu, krew z nosa lała mi się strumieniem średnio przez pół godziny dziennie. Dopiero jak o tym piszę to widzę jakie to było po+. Wszystko zajmuje mi dwa razy więcej czasu niż innym, dlatego musiałam tyle poświęcić. Najgorsze było kiedy okazało się, że na ostatnim etapie brakło mi 1 punktu do zdobycia przepustki do wymarzonego liceum. Chyba nigdy tak nie płakałam. Ale pozbierałam się, napisałam odwołanie - jakoś znalazły się jeszcze 2 punkty. Po wszystkim przez tydzień odsypiałam. Najtrudniej się zebrać do czegoś, ale jak już się uda to poświęcę dużo i zrobię prawie wszystko, żeby osiągnąć cel (prawie, bo świadomie nigdy nie skrzywdziłabym drugiego człowieka). Wiem, że taką postawą zrażam do siebie ludzi, odbierają mnie jako przemądrzałą i niemiłą. Kiedy tylko ja chciałabym być spełniona i szczęśliwa. Zaznaczam, że to moje ambicje, nie rodziców czy kogoś innego, uczę się dla siebie. Chyba robię to dlatego, żeby w wypadku porażki wiedzieć, że zrobiłam wszystko co tylko byłam w stanie. Co z tym zrobić? Jak trochę zluzować, odpuścić sobie? Re: Niewolnik własnej ambicji - Luctucor - 13 Sie 2015 Nieźle. Myślałem już, że to ja sięgnąłem szczytu ambicji, ale widać, że może być jeszcze gorzej. Na medycynie z pewnością jeszcze bardziej się pogrążysz w perfekcjonizmie, bo roboty jest tyle, że nawet siedząc od 4 rano nie wyrobiłabyś się ze wszystkim Porady w sumie nie mam żadnej konkretnej, bo sam w tej chwili żałuję, że nie zdążę przeczytać fizjologii do końca wakacji Trzeba przede wszystkim rozładować napięcie, jakieś techniki relaksacyjne i wysiłek w postaci biegania byłby ok. Drugie to przestawić myślenie, że nie musisz być najlepsza, nie musisz wszystkiego wiedzieć, że masz prawo do pomyłek i że wszelkie porażki można prędzej czy później nadrobić. I uświadomić sobie, że też masz prawo do czasu wolnego i przyjemności tak jak to robią prawie wszyscy ludzie, a nie do ciągłego zamartwiania się, że w czymś jesteś w tyle, musisz coś zrobić itd. No, łatwo się mówi, ale ja sam od pół roku jak wpadłem w sidła pracoholizmu tak nie potrafię z niego wyjść Re: Niewolnik własnej ambicji - stap!inesekend - 13 Sie 2015 Temat - genialny. Regis napisał(a):Najtrudniej się zebrać do czegoś, ale jak już się uda to poświęcę dużo i zrobię prawie wszystko, żeby osiągnąć cel (prawie, bo świadomie nigdy nie skrzywdziłabym drugiego człowieka).Hmm. Nie wiem, czy masz tak jak ja, że bardzo ciężko Ci się za coś zabrać, bo chcesz, by to było doskonałe. Ja niestety przez to coraz więcej rzeczy pieprzę, a najczęściej potem ratuję w pośpiechu co się da w cholernym stresie. No i oczywiście te AMBICJE... Re: Niewolnik własnej ambicji - Zasió - 13 Sie 2015 Boże... dla siebie? Jesteś tego pewna? że nikt ci tego nie zaszczepił? Kurczę, to jest dopiero smutne... i ten naiwny idealizm o pomaganiu ludziom... z miesiąc temu był materiał o rekrutacji na studia w "mieście akademickim" wiesz co powiedzieli ci z UM, dlaczego medycyna? bo jest pewna dobra praca i zarobki! A ty tu z jakimś pomaganiem... Re: Niewolnik własnej ambicji - masterblaster - 14 Sie 2015 Regis napisał(a):... na medycynę, ... pomagać najbardziej potrzebującym.Romantycznie.. albo z powołania. Wysoka motywacja wewnętrzna i skłonność do obsesyjnego myślenia (idealizm?), to zdaje się typowe przy słabej metylacji.. Re: Niewolnik własnej ambicji - WesołyHipokryta - 14 Sie 2015 Cytat:Chciałabym dostać się na medycynę, robić coś ważnego, ciekawego i pomagać najbardziej potrzebującym. Tak szczerze to bałbym się iść do lekarza który jest aż takim perfekcjonistą. Może zacząć szkodzić zamiast pomagać. Będziesz biczować się i karać za każdego pacjenta którego nie dasz rady wyleczyć? Zostań onkologiem. Ciekawi mnie jak to wygląda u Ciebie z pasją/ hobby. Szczególnie w tych dziedzinach, gdzie robimy coś by robić coś coraz lepiej np. gra na gitarze, sport. Re: Niewolnik własnej ambicji - Luctucor - 14 Sie 2015 Cytat:wiesz co powiedzieli ci z UM, dlaczego medycyna? bo jest pewna dobra praca i zarobki! A ty tu z jakimś pomaganiem... Przypomniało mi się jak koleżanka z grupy mówiła, że wstawiła sobie na tapetę lexusa, żeby się tym motywować do nauki Cytat:Tak szczerze to bałbym się iść do lekarza który jest aż takim perfekcjonistą. Może zacząć szkodzić zamiast pomagać. Ja bym się bał raczej iść do tych lekarzy, gdzie jako studenci uczyli się tylko tyle, żeby zdać. A patrząc na ludzi na roku to jest to chyba większość. Re: Niewolnik własnej ambicji - WesołyHipokryta - 14 Sie 2015 Cytat: To zjawisko o którym mówisz nie dotyczy specjalizacji lekarskich.. o ile tak to mogę nazwać. Na pielęgniarstwie, położnictwie i ratownictwie - owszem. W wymagających specjalizacjach wiem, że nie jest łatwo bo rozmawiałem ze studentami podczas długiej wizyty w szpitalu uniwersyteckim. Wymagania na uczelnie medyczne są naprawdę spore i idiotów jest tam coraz mniej. Rzadkością jest "uczenie się tyle, by zdać" bo mają naprawdę przypał i sprawdzają wszystko. Student podawał mi znieczulenie w kręgosłup, gdzie przy nieodpowiednim ruchu mógł zafundować mi wózek. Ci raczej wiedzą, że zamiast szkodzić mają pomagać. Lekarz który mało umie będzie miał niską renomę i będzie o nim głosno, że coś s+ł. Re: Niewolnik własnej ambicji - Luctucor - 14 Sie 2015 Jak najbardziej dotyczy i nie jest to rzadkość, bo myślę, że z połowa studentów ma ambicje właśnie na tyle, żeby zdać. I to u stacjonarnych, bo u niestacjo to aż strach przyjść kiedyś do takiego lekarza, tam z 80-90% to debile. A wiem to stąd, że sam jestem na tym kierunku i znam tych ludzi. Fakt, że skończyłem dopiero 1 rok i może akurat kiedy przedmioty będą ważniejsze to się bardziej do tego przyłożą, ale ja jednak jestem zdania, że ludzie się nie zmieniają i do tego nie dojdzie. Osoba, która dawała ci znieczulenie nie była studentem, ale już rezydentem. Jako, że jest w Polsce mało miejsc na rezydentury, dostają się na nie tylko osoby z najlepszymi wynikami co może sprawiać mylne wrażenie, że wszystkie osoby po tym kierunku są na wysokim poziomie. A tak niestety nie jest. Aha, i student medycyny ma zbyt wysokie mniemanie o sobie, żeby powiedzieć, że się o+ł przez większą część swoich studiów :-) Ja sam się o+ przez pierwszy semestr, mogę się tu przyznać. Zresztą nie tylko tego kierunku to się tyczy, bo jak słyszę znajomych na pielęgniarstwie i z politechniki to mam wrażenie, że ich studia są cięższe od moich Re: Niewolnik własnej ambicji - masterblaster - 14 Sie 2015 Luctutor dobrze gada. To tylko ludzie, tacy jak wszyscy, a wyjątki to wyjątki. Paradoksalnie współczucie i niesienie ulgi w cierpieniu nie należy do standardowych procedur w systemie medycznym a okoliczność posiadania wysokich kwalifikacji i motywacji aby więcej pomagać niż szkodzić, przysparza lekarzowi dodatkowych dylematów, bo środowiska medyczne nie są bynajmniej wolne od rozmaitych wpływów patologicznych (w tym wbudowanych w system). Mogę polecić do poczytania np: "Cień Hipokratesa. Tajemnice domu medycyny" - Newman David H. Re: Niewolnik własnej ambicji - Sugar - 14 Sie 2015 Zastanów się dlaczego tak robisz, dla siebie czy może po to, żeby coś komuś udowodnić. Re: Niewolnik własnej ambicji - Zasió - 14 Sie 2015 "Przypomniało mi się jak koleżanka z grupy mówiła, że wstawiła sobie na tapetę lexusa, żeby się tym motywować do nauk" Ale to była ironia, prawda? Powiedz, że tak, albo ze sobie jaja robisz, proszę... Tzn ja przecież sam pisałem, że brak idealizmu to niezaskakująca norma, niemniej... A zresztą, może tacy będą kiedyś lepsi niz taki niedojebany fobik-perfekcjonista, który potem do niczego nie dojdzie i nic nie osiągnie, nawet golfa nie kupi, a co dopiero mówić o Lexusie... (fajnie są te reklamy Lexusów - "już od 150 000 zł" ) Re: Niewolnik własnej ambicji - Luctucor - 14 Sie 2015 Zas napisał(a):"Przypomniało mi się jak koleżanka z grupy mówiła, że wstawiła sobie na tapetę lexusa, żeby się tym motywować do nauk" Nie wiem. Nie brzmiało to na ironię, ale też przyznaję, że nie jestem w jej odczytywaniu zbyt dobry. Nie patrzyłem też na jej komputer, żeby zweryfikować czy rzeczywiście ma tę tapetę (ale jeśli będzie okazja to podpatrzę ). Ale naprawdę bym się nie zdziwił gdyby to była prawda. Niektórym się wydaje, że ludzie na medycynie to jakieś powołanie, większa inteligencja, wartości i tym podobne bzdety. A tak naprawdę to są tacy sami ludzie jak na każdej innej uczelni tyle, że trochę im łatwiej idzie nauka i trochę więcej poświęcają jej czasu. Ci ludzie też się nawalają alkoholem do upadłego, też chodzą na kluby, palą fajki, grają w gry, przeglądają kwejki, fejse, jutuby i tym podobne i mają te same wartości co zwykły obywatel. Nie słyszałem ani razu z czyichś ust, że ma marzenia aby pomagać innym, przyczynić się do rozwoju nauki czy coś w tym stylu. Nie widziałem też, żeby ktoś uczył się z powodu pasji i chęci do zgłębiania własnej wiedzy. Sam szukałem na tej uczelni jakiegoś autorytetu, kogoś kto zaimponowałby mi swoim zaangażowaniem we własny rozwój, ale jednak nie znalazłem. Na podstawie obserwacji obstawiam, że osób poważnie traktujących te studia i przyszły zawód jest jakieś 10-20%. Jeszcze jeden śmieszny fakt mi się przypomniał. Wspominałem, że przez pierwszy semestr się obijałem, a w zasadzie uczyłem się metodą z liceum (jak chyba wszyscy zresztą, tylko oni mieli o wiele większy talent do nauki) przez co ludzie odbierali mnie jako osobę taką jak oni, czyli aby zdać (i wtedy tylko tyle chciałem). Po pierwszym semestrze stwierdziłem, że nie dam rady tego tak ciągnąć i żal mi dupę ścisnął, że miałbym płacić 7000 zł za warunek. Zablokowałem sobie komputer i zacząłem poświęcać cały dzień na naukę. Reakcje były naprawdę różnorodne, wiele osób stwierdziło, że oszalałem, niektórzy wprost mówili, że coś mi się po+ z głową, nie brakowało też docinek i żartów na mój temat. A ja tak naprawdę tylko wypełniałem swoje obowiązki Re: Niewolnik własnej ambicji - iLLusory - 14 Sie 2015 Jest takie powiedzonko/przysłowie: "Pokaż lekarzu, co masz w garażu." Pierwszy raz usłyszałam je, gdy lekarze w mediach wznosili wielkie larum, że tak strasznie mało zarabiają. To było dobrych kilka lat temu. A Ty, autorko, nic się nie przejmuj. Przejdą Ci wszystkie ambicje, jak zobaczysz, ze Ty, pomimo poświęcenia dużo czasu i pracy na naukę, zostaniesz na końcu z niczym. Natomiast ci, co sobie lecieli w kulki i różnej maści olewanci będą odnosić sukcesy. Re: Niewolnik własnej ambicji - Regis - 14 Sie 2015 Chyba za bardzo wykreowałam się na romantyczną idealistkę. Najpierw chciałabym zaspokoić własną ciekawość, jakoś pociąga mnie ta wiedza i chcę ją poszerzać. Potem myślę o tych, którym mogłabym pomóc. A jeśli chodzi o pieniądze to fajnie, że przy okazji będą, ale jeżeli zależałoby mi tylko na nich to mogłabym wyjechać gdzieś za granicę i robiąc cokolwiek zarabiać tyle ile lekarz w Polsce. stap!inesekend napisał(a):Hmm. Nie wiem, czy masz tak jak ja, że bardzo ciężko Ci się za coś zabrać, bo chcesz, by to było doskonałe. Nie, u mnie wynika to raczej z czystego lenistwa, więc jak już przez to przebrnę to potem dzięki mocnemu samozaparciu jakoś idzie. Ale faktycznie jeśli wiem, że nie jestem w stanie zrobić czegoś idealnie to wolę się za to nie zabierać - najgorzej jeżeli muszę, bo wiąże się to z rozczarowaniem i gniewem. Jak na ogół nie umiem go odczuwać, tak wówczas mam ochotę coś sobie zrobić. Zas, dla siebie. Rodzice mnie nie naciskają, nawet trochę byli zdziwieni, że tak z tym wyskoczyłam, bo w rodzinie mało kto skończył studia. Nie chcę też nikomu nic udowadniać, nie przeszkadza mi jak ktoś jest lepszy. Po prostu boli mnie, że wszystko idzie mi tak powoli - to co inni przyswoją w godzinę mi zajmie dwie. WesołyHipokryta napisał(a):Będziesz biczować się i karać za każdego pacjenta którego nie dasz rady wyleczyć? Zostań onkologiem.Obawiam się, że tak będzie. Przynajmniej na początku. Zdaję sobie sprawę, że jest więcej "przeciw" niż "za" medycyną - chociażby fakt, że jestem nieasertywną stokrotką z fobią + strasznie boli mnie cierpienie innych (chociaż w sumie bardziej zwierząt niż ludzi). Dlatego będę musiała mądrze wybrać specjalizację. Bo co zrobić jeśli nie interesują mnie żadne inne studia? Raczej wszystkie moje zainteresowania wiążą się z biernym czytaniem i poszerzaniem swojej wiedzy, są to głównie tematy okołomedyczne i biologia. Czasami też wyjdę na jakiś otwarty wykład. Sport tylko rekreacyjnie parę razy w tygodniu, głównie rower i łażenie po lasach z psem. Kiedyś sporo rysowałam, ale jak już pisałam nie lubię robić czegoś, czego w moim mniemaniu nie potrafię. Tylko się wkurzałam. iLLusory napisał(a):A Ty, autorko, nic się nie przejmuj. Przejdą Ci wszystkie ambicje, jak zobaczysz, ze Ty, pomimo poświęcenia dużo czasu i pracy na naukę, zostaniesz na końcu z niczym. Natomiast ci, co sobie lecieli w kulki i różnej maści olewanci będą odnosić sukcesy.To niestety obserwuję już od dawna. Re: Niewolnik własnej ambicji - Zasió - 14 Sie 2015 "Sport tylko rekreacyjnie parę razy w tygodniu" Tylko parę Trochę się pogubiłem w tym, jaki jest twój problem... Niby zbyt wysokie ambicje i wymagania, niby jednak nie nie... Może taka specjalizacja, która opiera się głównie na interpretacji wyników badań laboratoryjnych? Nie wiem... jakaś diabetologia, immunologia, endokrynologia, hematologia? Re: Niewolnik własnej ambicji - masterblaster - 14 Sie 2015 Mnie też dokucza szalony głód wiedzy i nie wiem jak to wyleczyć. Może to dziwne ale podejrzewam, że to co Regis, kojarzy się z lenistwem, w jakiś dziwny sposób powiązane jest z obsesyjnym perfekcjonizmem i strategią 'wszystko albo nic'.. Nieco matematyki w kontekście pozbywania się złudzeń: Why Prevention is Worth a Ton of Cure How Doctors Responded to Being Named a Leading Killer Cytat:Residents consider themselves lucky if they get through training without killing anyone. Not that the family would ever find out; doctors, with rare exceptions, are unaccountable for their actions. Cytat:The best way to avoid the adverse effects of medical care is to not get sick in the first place. Re: Niewolnik własnej ambicji - Kamelia - 14 Sie 2015 Regis napisał(a):Co z tym zrobić? Jak trochę zluzować, odpuścić sobie? Szczerze? Nie mam pomysłu, bo przez wiele lat bardzo podobnie funkcjonowałam i dlatego wiem, że to jest silniejsze od człowieka (natury nie oszukasz ). Mnie też nikt nie wierzył, że można się tyle uczyć dla samej siebie, bez żadnego przymusu wewnętrznego. Ja nawet, jak coś mi już było niepotrzebne, a nie zdążyłam wcześniej tego zrobić (albo nie trzeba było w całości), to nadrabiałam to w wakacje I nawet teraz mam dokładnie takie same zapędy, nawet tutaj. Jak zacznę czytać jakiś temat, to mam przekonanie, że muszę go doczytać do końca / ewentualnie czytać nowe wpisy, jak się pojawią. I tak np. zaczęłam czytać wątek o imigrantach z Syrii, ale po jakimś czasie doszłam do wniosku, że po jasną cholerę mam sobie tym zaprzątać łeb, co kto na ten temat sądzi, skoro mnie to osobiście w ogóle nie interesuje. I dałam sobie siana Ale ten wątek będę na bieżąco śledzić! mt063 Smycz najlepiej poluzowywać sobie stopniowo, żeby nie przeżyć szoku "termicznego". Prawda jest taka, że tak jak Ty nie staniesz się nagle (prawdopodobnie wcale) totalnym looserem, tak samo totalny looser nie stanie się nagle kimś takim jak Ty! Ale z drugiej strony, naprawdę momentami nie ma co przeginać, bo organizmu nie oszukasz kawami i prędzej czy później upomni się o swoje. Wiem po sobie, że nadmierny perfekcjonizm i wybujała ambicja są doskonałą pożywką dla wszelkich nerwic i innych zaburzeń psychicznych, zwł. jeżeli swoje plany realizuje się kosztem snu i wpoczynku. Re: Niewolnik własnej ambicji - Zasió - 14 Sie 2015 "I nawet teraz mam dokładnie takie same zapędy, nawet tutaj. Jak zacznę czytać jakiś temat, to mam przekonanie, że muszę go doczytać do końca / ewentualnie czytać nowe wpisy, jak się pojawią.' To nie pęd do wiedzy, to nerwica natręctw. Re: Niewolnik własnej ambicji - Szarabrzoza - 15 Sie 2015 --- Re: Niewolnik własnej ambicji - spejson - 17 Sie 2015 Ja nie jestem osobą ambitną. Jak się coś uda to fajnie, jak nie to trudno. Wiem, że to źle jednakże co ma być to będzie i często przerost ambicji jest większym problemem niż jej brak. Re: Niewolnik własnej ambicji - Judas - 17 Sie 2015 Jak ktoś chce, to już jest znak, że jest ambitny. A to, czy pracowity to inna sprawa. Re: Niewolnik własnej ambicji - Kateusz - 18 Sie 2015 Jak widzisz, ambicje mają wpływ raz zbawienny, a raz niszczący. Gdyby nie podniosły mnie z dołka w jakim tkwiłem przez lata, prawdopodobnie moje życie straciłoby sens i nie wiadomo jakby potoczy się dalej me losy. Z drugiej strony, ambicje pchnęły mnie w rzeczy które tylko zaszkodziły mi. Gdybym nie brał się za trudny temat na olimpiadzie biologicznej, to nie popełniłbym tylu błędów. Z tą olimpiadą to było tak, że po porażce na pierwszym etapie OB w gimnazjum, postawiłem sobie za cel wygranie OB w liceum. Uczyłem się bardzo dużo biologii w drugiej liceum, wybrałem sobie super temat. Niestety okazało się ze gatunek który wybrałem do pracy, był pod ochroną i musiałem wybrać inny. Nie zdobyłem tego innego, więc nie pozostało mi nic innego jak tylko sfabrykować poster. Zrobiłem poster, lecz pracy nie oddałem, bo uznałem że nie będę opierał swoich sukcesów na kłamstwie. Odpuściłem OB. Może udałoby mi się- kto wie. Kolejno gdybym wziął tylko dwa rozszerzenia, zamiast trzech na maturze i bardziej skupił na tym co jest mi niezbędne do uzyskania wysokich not, zamiast ogarniania wszystkiego związanego z daną nauką. Gdybym obrobił się matur z poprzednich lat i zdobył wiedzę tylko pod nią, prawdopodobnie nie pisałbym nawet na tym forum, bo miałbym tyle szczęścia w sobie że odkompleksiłbym się totalnie. Nie wiem czy to moja ostateczna porażka, czy tylko nauczka na przyszłość, lecz wynieś z mojego przykład jedno: ambicje należy studzić i wykorzystywać tylko jako paliwo napędzające naszą pracowitość. W życiu trzeba być ambitnym, acz ambicje nie mogą przeszkadzać rozumowi, który powinien zimno kalkulować. Również należy mieć dystans do rzeczywistości, oraz nie przejmować się porażkami- musimy traktować je jako żart. Jeśli nie możesz zluzować, to niekoniecznie interpretuj tego jako wady, tylko korzystaj z tego; z resztą może Ci się tylko wydawać że przesadzasz. Rozumiem że przesadzałaś przed tą olimpiadą, ale chyba nie robisz tak co dzień. Ja ostatnie trzy miesiące przed maturą też kułem dzień w dzień przez cały możliwy czas i mówi się trudno- trzeba było. Jak chcesz więcej czasu dla siebie, to proponuję Ci tak: olej oceny i ucz się do matury, albo olimpiady, bo nauka do egzaminów a nauka przedmiotów szkolnych to dwie różne rzeczy (no chyba że u ciebie uczą do matury). Re: Niewolnik własnej ambicji - Fearless - 18 Sie 2015 Ktoś kiedyś powiedział (nie pamiętam dokładnie cytatu więc zacytuję po swojemu z zachowaniem sensu) "zanim z czegoś zrezygnujesz zastanów się ile już zrobiłeś, aby dojść do momentu w którym jesteś". Tak jak gardzę aforyzmami, tak ten jakoś utkwił mi w głowie i dał do zrozumienia, że w pewnym momencie z obranej ścieżki nie ma już odwrotu. Po prostu byłoby to wywaleniem w błoto 5 lat pracy i czegoś, co już od kolejnych 5 lat jest co najmniej moim hobby. I czasem przychodzą chwile zwątpienia i czasem robię to trochę na siłę, mimo że nie bardzo mi się chce, bo praktycznie nie mam żadnej alternatywy. Jednakże to co już udało mi się zrobić ma już tak ogromną wartość, że biorąc się za coś "od nowa" potrzebował bym znów mnóstwa czasu aby się wszystkiego nauczyć od podstaw, że byłbym frajerem wszech czasów marnując taki talent, a przecież pieniądze nie rosną w ogródku. A i jeszcze jedna. Rzecz najważniejsza. Istotniejsze od tego co robić chcemy i co lubimy jest chyba to co po prostu potrafimy. Choć nie chcę dać w ten sposób do zrozumienia że nie lubię swojej pasji (bo lubię), ale wolałbym być np. piłkarzem, bo i to zdrowsze i kasy pewnie więcej bym natłukł, tylko co z tego skoro piłka nigdy nie chciała mnie słuchać, a to czym się zajmuję wychodzi mi po prostu dobrze. I może momentami sam obawiam się o to, czy zbytnio nie wyolbrzymiam swoich lęków przed krytyką i sławą, czy potrzeba perfekcjonizmu nie prowadzi do zbyt daleko posuniętej prokrastynacji ale ja po prostu wiem, że w ten sposób podchodziłbym do wszystkiego, a coś trzeba w życiu robić aby móc swobodnie żyć, nie będąc zdanym na łaskę innych. Bycie niewolnikiem własnych ambicji jest lepsze, niż bycie niewolnikiem czyichś ambicji lub - co gorsza - bycie człowiekiem pozbawionym ambicji. Re: Niewolnik własnej ambicji - Gollum - 20 Sie 2015 Cytat:"zanim z czegoś zrezygnujesz zastanów się ile już zrobiłeś, aby dojść do momentu w którym jesteś". Tak jak gardzę aforyzmami, tak ten jakoś utkwił mi w głowie i dał do zrozumienia, że w pewnym momencie z obranej ścieżki nie ma już odwrotu. No, dobrze, ale chyba lepiej zejść ze ścieżki i zmarnować już te 5 lat, zamiast przyszłych 20 lat na tkwienie w czymś czego się nie lubi. |