Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Relacje międzyludzkie (https://www.phobiasocialis.pl/forum-19.html) +---- Dział: RODZINA (https://www.phobiasocialis.pl/forum-64.html) +---- Wątek: Chyba chce się zwyczajnie wygadać (/thread-13164.html) Strony:
1
2
|
Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Flopy28 - 06 Wrz 2015 Piszę tego posta bo zwyczajnie czuję potrzebę wygadania się. Nie wiem czy ktoś zrozumie, nawet nie wiem czy to dla mnie ważne. Zbliżają się egzaminy poprawkowe na uczelni. Mam wiele rzeczy do nauki i jeszcze inne sprawy do załatwienia. Przytłoczyło mnie to wszystko. Ciągle mam w głowie myśli w stylu: "nie uda mi się", "a po co to wszystko". Ojciec jeszcze dzień w dzień sączy jadem i ludzi w+. Mam wrażenie, że już zawsze tak będzie, że utknę w tym domu na dobre. Ciągle tylko walczę i walczę i końca tego nie widzę. Zmuszam się do wielu rzeczy, w sumie nie wiem po co. Jeszcze ta pieprzona samotność. Niby mam znajomych, ale nie wiedzą o mnie wiele, nie mam nikogo, kto by mnie inspirował, z kim mógłbym miło spędzić czas ale też mógł pogadać o wszystkim. Lata lecą a ja jestem coraz bardziej sfrustrowany. Gdy sięgnę myślami wstecz to pamiętam tylko awantury, bicie przekleństwa, potem fobię, depresję, leki, terapię, jedną, drugą. Pewnie nawet nikt z najbliższego otoczenia się nie domyśla. Na co dzień jest w miarę ok, ale co jakiś czas zdarzają się momenty, gdy czuje potworny ból np gdy widzę pary na ulicach, rodziny z dziećmi. Z drugiej strony nie chce mi się np zbytnio szukać drugiej połówki, bo zwyczajnie nie wierzę w miłość. Widzę swoich rodziców, matkę, która co jakiś czas powie jak to sobie życie zmarnowała z moim "ojcem", widzę skrzywdzone dzieci, zdrady i kit a nie miłość. Tracę energię na takie w+ się, zamiast skupić się na tym co mogę zrobić. Błędne koło. Może wyjdę z niego, gdy będzie po egzaminach. Na razie to jestem w jakimś koszmarze i przeraża mnie to co mam w głowie. Zwyczajnie nie mam siły. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Melancholik - 06 Wrz 2015 Spójrz na sytuację obiektywnie - nie możesz sobie teraz pozwolić na poddanie się. Ja na studiach w pewnym momencie załamałem się i nie podszedłem nawet do ponownych egzaminów mimo, że niewiele mi brakowało do skończenia studiów. Nic dobrego z tego nie wynikło. Co do reszty to też rozumiem co czujesz. Takie życie, bądź silny - ja nie byłem i żałuję. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Flopy28 - 06 Wrz 2015 Dziękuję za odpowiedź. Staram się patrzeć obiektywnie, opanowywać te dołujące myśli. Już mi trochę lepiej, chociaż cały czas czuję jakbym zjadł kg gruzu. Uczę się, staram się nie odkładać, bo został z tydzień. Jak zawalę, to mnie skreślą. Z resztą i tak jak miałbym możliwość kontynuowania, to bym pewnie zrezygnował, bo ile można. Zauważyłem, że zawsze nastawiam się na nie wiadomo co, jestem przeświadczony o tym, że muszę harować, żeby coś dostać. Gdy dałem profesorowi prace do sprawdzenia i miałem się z nim spotkać, to myślałem, że mnie z+, że praca jest do śmietnika, a ten mówi, że mi zaakceptuje i że jeszcze jeden profesor sprawdzał i mu się podobała. Myślałem, że sobie jaja robi. W rzeczywistości świat jest przyjaźniejszym miejscem niż mi się wydaje. A Ty nie chciałbyś wrócić na studia? Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Melancholik - 06 Wrz 2015 Wracam w tym roku chociaż nie wiem czy to ma sens. 95% przedmiotów mam zaliczone ale jak sobie pomyślę, że będę musiał chodzić do każdego prowadzącego i prosić o przepisanie to mnie skręca. Wstydzę się też spotkać znajomych z którymi zaczynałem studia a teraz są na magisterskich. Jedak pomijając moje obawy szkoda mi żeby czas poświęcony na studia nie poskutkował ostatecznie otrzymaniem dyplomu więc postaram się jakoś przetrwać. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Flopy28 - 06 Wrz 2015 Ja też mam większość zaliczone i dlatego chodziłem raz na ile na uczelnie. A udało Ci się zawrzeć jakieś bliższe znajomości na uczelni? Na pierwszym roku ludzie się poznawali, bo wiadomo każdy jest nowy. Potem jednak jak powtarzałem rok, to dochodziłem do coraz to nowej grupy, gdzie ludzie się już znali. A jeszcze jak nie ma się przebicia, to ciężko się wkręcić. Efekt jest taki, że przez ileś lat studiowania gadałem z mnóstwem ludzi, a zaprzyjaźniłem się z jedną osobą, która coś o mnie wie w przeciwieństwie do innych. Patrząc racjonalnie to wiele osób powtarza rok, bierze urlopy, także nie masz sobie co dowalać z tego powodu. Warto zrobić dyplom, chociażby po to, żeby potem sobie nie dowalać że się czegoś nie zrobiło. Postaram się to zdać, ale czasem jak patrzę ile nerwów mnie to kosztuje, to zastanawiam się czy warto. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Melancholik - 06 Wrz 2015 Zaprzyjaźniłem się z jedną osobą ale nasze kontakty właściwie nie przeniosły się poza mury uczelni. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - mehow - 10 Wrz 2015 kurcze pewnie, że warto dokończyć studia, nawet jakby Ciebie kierunek nie interesował... kończąc studia pokazujesz, że potrafisz poświęcić te kilka lat i doprowadzić je do końca, że w jakimś stopniu jesteś obowiązkowy. co do potrzeby wygadania się to warto poszukać psychoterapeutę, jest strona znanylekarz.pl ale ja bym jej aż tak nie ufał, bardziej miarodajne są opinie o psychoterapeutach na stronie nerwica.com, na tej stronie. Poszukaj w swoim mieście psychoterapeutów co mają kontrakty z NFZ jak Ci braknie kasy albo jej szkoda, pisząc maile do psychoterapeutów odpiszą Ci jak są dobrzy ludzie, zawsze coś powinieneś znaleźć. Trafisz na dobrego człowieka to się wygadasz, może razem znajdziecie jakieś rozwiązanie.. Może jednak polepszy Ci się, zdasz studia znajdziesz dziewczynę która będzie atrakcyjna dla Ciebie i nawet skoro nie wierzysz w miłość to ją chociaż polubisz.. Trzeba skończyć te studia, znaleźć pracę, może nie będzie tragedii. Tak sobie teraz myślę, człowiek się przejmował maturą, egzaminem na prawo jazdy, egzaminami na studiach i po co, te emocje zmartwienia były mocno wyolbrzymione. Jak człowiek 'lubi się' zamartwiać to zawsze coś znajdzie i będzie się zamartwiał całe życie. Jak skończysz studia to praca, potem może kobity będzie braknąć dzieci trzeba mieć, zawsze coś, aż do u*ranej śmierci Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Kamelia - 10 Wrz 2015 mehow, kto powiedział, że cokolwiek "trzeba"mieć? Każdy ma swoje życie i jeżeli nie czuje takiej potrzeby, żeby to czy tamto mieć / zdobyć / osiągnąć, to po co ma na siłę realizować jakieś powszechne stereotypy? Bo tak trzeba? Ależ przecież w życiu tak naprawdę nic nie trzeba, wszystko jest kwestią chęci, dobrej woli, a nie powinno być spełnianiem niczyich wymagań czy dostosowywania się do jakichś norm społecznych. To się nadaje jedynie do rocznika statystycznego, który odkłada się na półkę i w następnym roku wydaje kolejny. Nikogo to tak naprawdę nie obchodzi. Twoje życie to tylko Twoja sprawa i to Ty tak masz żyć, żeby Ci było z samym sobą dobrze, a jak przy okazji komuś będzie także po drodze, to super Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - mr_green - 11 Wrz 2015 Kamelia bardzo dobrze prawi. Polać jej Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Kamelia - 11 Wrz 2015 mr_green, sama nie wiem, bo ostatnio jak wypiłam po ponad 4 miesiącach abstynencji kilka łyków cydru, to mi chciało łeb rozwalić Ale może wirtualnie obejdzie się bez kaca Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - USiebie - 11 Wrz 2015 Alkohol ci nie służy. Niektóre, rzeczy trzeba jednak mieć, choćby tą pracę. No chyba, że ktoś jest happy na myśl o przytułku dla bezdomnych. To już do takiego ekstremum będziemy wynosić pitolenie o uginaniu się pod presją i normami społecznymi? Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Maew - 11 Wrz 2015 Kamelia napisał(a):mehow, kto powiedział, że cokolwiek "trzeba"mieć? Każdy ma swoje życie i jeżeli nie czuje takiej potrzeby, żeby to czy tamto mieć / zdobyć / osiągnąć, to po co ma na siłę realizować jakieś powszechne stereotypy? Bo tak trzeba? Ależ przecież w życiu tak naprawdę nic nie trzeba, wszystko jest kwestią chęci, dobrej woli, a nie powinno być spełnianiem niczyich wymagań czy dostosowywania się do jakichś norm społecznych. To się nadaje jedynie do rocznika statystycznego, który odkłada się na półkę i w następnym roku wydaje kolejny. Nikogo to tak naprawdę nie obchodzi. Twoje życie to tylko Twoja sprawa i to Ty tak masz żyć, żeby Ci było z samym sobą dobrze, a jak przy okazji komuś będzie także po drodze, to super Jakby tak bylo to nikt by nie mial tej calej fobii ktora w duzej mierze wlasnie polega na tym ze ktos cos zrobil, posiada a ty nie, potem rodza sie kompleksy i idzie to dalej. Pare lat wstecz tez mialem podobny buntowniczy poglad, nic nie musze, robie co chce i jak chce i nie musze sie do niczego dostosowac. Tyle ze to droga donikad. Bez jakiegokolwiek celu w zyciu staje sie ono na tyle proste i nudne ze doprowadza chyba tylko do depresji. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - mr_green - 11 Wrz 2015 Kamelia Wirtualnie może i obejdzie się bez kaca fizycznego, ale moralnego już chyba nie Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Kamelia - 11 Wrz 2015 USiebie napisał(a):Niektóre, rzeczy trzeba jednak mieć, choćby tą pracę.I kto to mówi? Maew napisał(a):Pare lat wstecz tez mialem podobny buntowniczy poglad, nic nie musze, robie co chce i jak chce i nie musze sie do niczego dostosowac. Tyle ze to droga donikad. Bez jakiegokolwiek celu w zyciu staje sie ono na tyle proste i nudne ze doprowadza chyba tylko do depresji.Ale to nie chodzi przecież o to, żeby być no-lifem i nie mieć żadnych celów. Ja nic takiego nie napisałam. Chodzi mi o to, żeby nie realizować jakichś pseudospołecznych norm w stylu - w tym wieku to już by wypadało, a bo przecież znajomi mają to czy tamto, wszyscy dookoła się już hajtnęli tylko nie ja, muszę obejrzeć mecz polskiej reprezentacji (chociaż poziom kijowy), bo przecież "nasi grają" i wszyscy oglądają, muszę sobie koniecznie coś kupić, bo przecież kolejne wyprzedaże dopiero za pół roku (ciul, że mi się nic nie podoba i właściwie niczego teraz nie potrzebuję), a już 30-letni prawiczek to w ogóle dramat nad dramaty I po cholerę się tak spinać, kiedy można w swoim tempie, po swojemu przeżywać każdy dzień (niekoniecznie w łóżku czy przed TV). mr_green napisał(a):Kamelia Wirtualnie może i obejdzie się bez kaca fizycznego, ale moralnego już chyba nieNiekoniecznie, bo nie składałam żadnych zobowiązań życia w trzeźwości Pomijając fakt, że u mnie alkohol to zawsze okazjonalnie i jedynie we własnym towarzystwie (nie wyobrażam sobie pić czegoś w knajpie )... nie mam zaufania do czystości szklanek, poza tym 3/4 by się zmarnowało Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - USiebie - 12 Wrz 2015 Kamelia napisał(a):USiebie napisał(a):Niektóre, rzeczy trzeba jednak mieć, choćby tą pracę.I kto to mówi? No ja. Wiem, że nie jest to ok. Cytat:Chodzi mi o to, żeby nie realizować jakichś pseudospołecznych norm w stylu - w tym wieku to już by wypadało... Owszem, zgodzę się z kamelią, ale jednak pisanie tego pod stwierdzeniem, że trzeba mieć np. pracę, brzmi zabawnie. Zresztą nie ma to jak tłumaczyć niepowodzenia, wyrywaniem się ze schematu. Nie jest żadnym indywidualizmem, żyć jak się żyje tylko dlatego, że się nie umie, albo boi żyć inaczej. Jeśli twoje życie się tobie podoba to ok, ale jednak większość ludzi tutaj chciałby żyć inaczej, nie z powodu jakiejś presji, a po prostu dlatego, że tak by chcieli, no ale lepiej zarzucać im głupotę, bezmyślny pęd za stadem i uginanie się pod tą z d*py wziętą presją. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Flopy28 - 12 Wrz 2015 Też jestem zdania, że nie warto robić czegoś, bo się powinno, bo inni coś już mają, to ja też muszę mieć. Ludzie są różni i powinni żyć swoim tempem, szukać swojej drogi i robić coś dlatego, że tego chcą, bo czują że warto. Myślę, że dużym problemem u osób z fobią jest właśnie to porównywanie się, poczucie bycia gorszym z powodu tego, że czegoś się nie ma, nie umie. Dobrze jest zaakceptować siebie takim jakim się jest, to na jakim etapie się jest i pozwolenie sobie na życie swoim tempem. Nie chodzi o to, by nie zmieniać tego co nam przeszkadza, tylko o takie zwyczajne pokochanie siebie. Mehow chodzę na terapię co tydzień. Czasem jednak tak jak ostatnio dopada mnie jakiś totalny dół i mi odwala. Nigdy nie korzystałem z porad online, chociaż wiem, że istnieje coś takiego. U mnie problem polega na tym, że brakuje mi tego "chcenia". Nie staram się skończyć studiów dlatego, że inni już pokończyli i tak wypada. Z drugiej strony czy ja chcę to zrobić? To "chcę" jest takie niemrawe. Bardziej czuję, że dobrze by było skończyć dla samego siebie. Co do bycia w związku, to też nie chcę mieć dziewczyny po to, żeby realizować jakiś model społeczny, a z drugiej strony czy chcę dla samego siebie? Niby czuję, że chyba tak. Ale co to za pragnienie? Takie jałowe. Jak pomyślę o byciu w związku to od razu widzę swoich rodziców, którzy żyją jak pies z kotem przez ileś lat, widzę awantury i czuję że tak będzie ze mną. Niby rozumowo dostrzegam, że nie musi tak być w moim przypadku, tylko że to poczucie jest tak silne, że na każdą myśl o byciu w związku reaguje obrzydzeniem. Ciężko się przestawić w 5 minut i za chwilę "chcieć" tak naprawdę, czuć że się wszystko może. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Kamelia - 13 Wrz 2015 Flopy28 napisał(a):Też jestem zdania, że nie warto robić czegoś, bo się powinno, bo inni coś już mają, to ja też muszę mieć. Ludzie są różni i powinni żyć swoim tempem, szukać swojej drogi i robić coś dlatego, że tego chcą, bo czują że warto.Cieszę się, że jeszcze ktoś ma podobne zdanie Flopy28 napisał(a):Myślę, że dużym problemem u osób z fobią jest właśnie to porównywanie się, poczucie bycia gorszym z powodu tego, że czegoś się nie ma, nie umie. Dobrze jest zaakceptować siebie takim jakim się jest, to na jakim etapie się jest i pozwolenie sobie na życie swoim tempem. Nie chodzi o to, by nie zmieniać tego co nam przeszkadza, tylko o takie zwyczajne pokochanie siebie.Ja od dłuższego czasu twierdzę, że nie ma nic gorszego niż porównywanie się z innymi. Nic tak nie pozbawia nas energii i niepotrzebnie frustruje. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że są osoby, u których powoduje to wyłącznie pozytywną motywację do własnego działania (i nic poza tym). Naprawdę przerabiałam to i wiem, o czym piszę. Po cholerę sobie dodatkowo obniżać samoocenę i zastanawiać się nad ludźmi, którzy mają własne życie i być może też chcieliby różne rzeczy robić lepiej / tak jak x. USiebie napisał(a):Owszem, zgodzę się z kamelią, ale jednak pisanie tego pod stwierdzeniem, że trzeba mieć np. pracę, brzmi zabawnie. Zresztą nie ma to jak tłumaczyć niepowodzenia, wyrywaniem się ze schematu. Nie jest żadnym indywidualizmem, żyć jak się żyje tylko dlatego, że się nie umie, albo boi żyć inaczej. Jeśli twoje życie się tobie podoba to ok, ale jednak większość ludzi tutaj chciałby żyć inaczej, nie z powodu jakiejś presji, a po prostu dlatego, że tak by chcieli, no ale lepiej zarzucać im głupotę, bezmyślny pęd za stadem i uginanie się pod tą z d*py wziętą presją.Po pierwsze nie zarzucam nikomu personalnie głupoty (piszę ogólnie o pewnych mechanizmach). I w żadnym miejscu nie napisałam, że należy bojkotować pracę, ale już wybór tej pracy i to, kiedy ją rozpoczniemy to bardzo indywidualna sprawa. Nie każdy załapie się zaraz po skończeniu edukacji / nie każdy będzie się czuł w danej chwili na siłach, żeby pracować / znajdzie ofertę pracy, której będzie w stanie podołać (o ile w ogóle znajdzie, bo np. mieszka na obszarze, gdzie bezrobocie jest szczególnie uciążliwe) / nie każdy będzie miał możliwości i chęci, aby np. wyjechać za granicę (i co z tego, że większość znajomych wyjechała) itd. Inna sprawa, że sporo osób pisało przy różnej okazji o presji stawianej przez rodzinę / znajomych / społeczeństwo, której oni nie są w stanie sprostać. Ale oczywiście biorę pod uwagę także czynniki niezwiązane z presją, które także mogą powodować u człowieka żal czy frustrację z powodu tego, że czegoś nie ma / nie robi / nie realizuje się tak, jakby chciał. To przecież oczywiste Pewnie, że wolałabym żyć inaczej niż teraz (choć nie za bardzo sobie to inne życie jestem w stanie wyobrazić myślę, że wiesz, o czym piszę), ale nie zamierzam z tego powodu walić się patelnią w łeb (w przeszłości zdarzało mi się walić książkami po łepetynie z marnym skutkiem, więc jednak wolę sobie głowę oszczędzić na inne sytuacje, może jeszcze się przyda ). Floppy28, i co z tymi egzaminami? Jak już zacząłeś ten temat, to fajnie byłoby go jakoś zakończyć (albo kontynuować) Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - mehow - 14 Wrz 2015 co do skończenia studiów utrzymuję stanowisko - lepiej skończyć, bo potem w tym kraju nie ma perspektyw żeby normalnie żyć. ewentualnie można się zakręcić zrobić uprawnienia na jakiegoś spawacza czy coś w tym stylu. Mam znajomego, rzucił studia, wyjechał na trochę za granicę, wrócił i wegetuje już kawał czasu, żyje na garnuszku rodziców. Trzeba szukać sposobów na zarobienie kasy, czy to 'modelowo' u kogoś od 8 do 16 czy w jakiś inny sposób. Floppy, porady online to masz tu teraz : ) ale chyba o coś innego Ci chodzi : P Może Ci chcenia braknie bo się boisz co potem. Potem wypadałoby znaleźć pracę, usamodzielnić się, a to osobie z FS nie wydaje się takie proste.. Z posiadaniem dziewczyny też jest jakiś lęk, przecież trzeba się trochę odkryć, dziewczyna wtedy może 'uciec', nie chcieć kogoś z takimi problemami. No cóż życie osoby z naszą przypadłością nie jest łatwe, ale mam nadzieje brachu, że jeszcze życie nam wyjdzie. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Flopy28 - 14 Wrz 2015 Egzamin był i poszedł marnie. Generalnie jestem zmęczony, sfrustrowany i chcę odpocząć. Nie wiem co teraz. Podobno można zdawać komisyjny, ale jak to wygląda, to nie wiem, bo nigdy takiego nie zdawałem. Prawdopodobnie mało osób zda ten poprawkowy tak jak w zeszłym roku. Mehow masz sporo racji w tym, że brakuje mi chęci w jakimś stopniu dlatego, że boję się tego co potem. To jest okropne, że przyzwyczajamy się do czegoś, co nam szkodzi. Z czasem wydaje to się bardziej bezpieczne niż próba zmiany takiego stanu rzeczy. Widać to dobrze na przykładzie więźniów, którzy po iluś latach pobytu w więzieniu wychodzą na wolność i nie potrafią się w niej odnaleźć i paradoksalnie więzienne życie jest dla takiej osoby bezpieczniejsze niż życie na wolności. Kiedyś spotkałem się z bliską koleżanką, zeszło się trochę osób, których wcale nie znałem. Spędziłem tam kilka godzin, graliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Nie pamiętam, żebym kiedyś tak dobrze się bawił. Jak wracałem do domu, czułem się dziwnie. Z jednej strony dotarło do mnie, że przecież ludzie tak spędzają czas i to dosyć często i to jest dla nich naturalne. A ja się czułem jakbym to robił pierwszy raz w życiu. Było w tym jakieś poczucie zagrożenia. Miałem wrażenie, że jakbym to kontynuował, to życie nie byłoby już takie jak dawniej. Cytat:Pewnie, że wolałabym żyć inaczej niż teraz (choć nie za bardzo sobie to inne życie jestem w stanie wyobrazić myślę, że wiesz, o czym piszę), ale nie zamierzam z tego powodu walić się patelnią w łeb (w przeszłości zdarzało mi się walić książkami po łepetynie z marnym skutkiem, więc jednak wolę sobie głowę oszczędzić na inne sytuacje, może jeszcze się przyda ). Nie ma co sobie dopieprzać, bo to i tak nic nie daje. Lepiej tą energię wykorzystać na coś konstruktywnego. Ale to tylko łatwo się mówi. Gdyby osoby z fobią potrafiły kierować energię w działania zmierzające do poprawy ich sytuacji a nie w dowalanie sobie, to ich życie stawałoby się coraz lepsze. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - mr_green - 14 Wrz 2015 Cytat:To jest okropne, że przyzwyczajamy się do czegoś, co nam szkodzi. Z czasem wydaje to się bardziej bezpieczne niż próba zmiany takiego stanu rzeczy. Widać to dobrze na przykładzie więźniów, którzy po iluś latach pobytu w więzieniu wychodzą na wolność i nie potrafią się w niej odnaleźć i paradoksalnie więzienne życie jest dla takiej osoby bezpieczniejsze niż życie na wolności. Flopy28 Oj tak, znam to, co teraz napisałeś z autopsji. Cholernie trudno jest wyjść ze swojej strefy komfortu. Ale zaraz, zaraz... Jaki komfort, jakie bezpieczeństwo? Przecież to jest pieprzone więzienie! W samotnej celi więziennej też jest niby komfort i iluzoryczne bezpieczeństwo, ale tak naprawdę nie ma w tym nic przyjemnego. Dlatego, zawsze warto próbować nowych rzeczy. Nie ważne, czy to będzie rozmowa dotycząca podwyżki, możliwość wyjścia na randkę z fajną dziewczyną, rozpoczęcie treningu siłowego (ja cholernie lubię kalistenikę), nauka nowego języka. Jeśli nie spróbujesz, to na podwyżkę poczekasz być może kilka dodatkowych miesięcy, kobiety swojego życia nie zobaczysz już na oczy, nie zrobisz nowej rzeczy, której zawsze chciałeś spróbować. Wątpliwości towarzyszą nam zawsze, szanse uciekają bezpowrotnie. Mnie przez palce przeleciało 5 lat życia, pomimo tego, że miałem tytuł 'mgr.inż', moja FS zniszczyła mi tyle lat. Pokonywanie swoich własnych ograniczeń, przełamywanie nieśmiałości, stagnacji, czy też wychodzenie ze swojej strefy komfortu nie musi się wiązać z radykalnym wywracaniem Twojego życia. Możesz zacząć od rzeczy małych, które przełamią Twoją rutynę: 1) odrzucasz powoli pewne nawyki (np. jedzenie słodyczy, alkohol, papierosy - cokolwiek); 2) zmieniasz drogę, którą chodzisz do pracy/szkoły/na uczelnię; 3) zmieniasz sklep, do którego codziennie chodzisz na inny; 4) poświęcasz codziennie 20 minut na trening (np. rozciągania, pompek, przysiadów, podciągnięć na drążku, pompek w staniu na rękach - whatever itp.). Nie jest prawdą, że gdy próbujesz, to zrobisz z siebie idiotę. Za każdym razem, gdy próbujesz zwyciężasz samego siebie i robisz kolejny krok do przodu. Reasumując: 1. CODZIENNIE ZRÓB COŚ NOWEGO, ABY WYJŚĆ ZE SWOJEJ STREFY KOMFORTU. 2. PODJĘCIE PRÓBY JUŻ JEST ZWYCIĘSTWEM. 3. NIE PRÓBUJĄC NIE UDA CI SIĘ POSUNĄĆ NAPRZÓD. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Flopy28 - 16 Wrz 2015 Cytat:Flopy28 Oj tak, znam to, co teraz napisałeś z autopsji. Cholernie trudno jest wyjść ze swojej strefy komfortu. Ale zaraz, zaraz... Jaki komfort, jakie bezpieczeństwo? Przecież to jest pieprzone więzienie! W samotnej celi więziennej też jest niby komfort i iluzoryczne bezpieczeństwo, ale tak naprawdę nie ma w tym nic przyjemnego. To fakt, to pieprzone więzienie. Trwanie dłużej w nim tylko szkodzi. Najgorsze jest to, że po iluś latach zwiększa się tolerancja na różne negatywne rzeczy, które się dzieją. Moi rodzice tkwią w jakimś chorym układzie przez wiele lat i nic nigdy z tym nie zrobią. Czasem mama się rzuca, ale jaki to ma sens? Wykrzyczenie się? I co? Nic, dalej to samo. Widzę, że mam podobnie. Jest we mnie sporo frustracji, czyli jest jakaś energia, która niestety nie idzie tam gdzie powinna. Sport jest świetny. W stronę kalisteniki nigdy nie szedłem, ale lubię trening siłowy. Teraz ma to trochę inny charakter jak kiedyś. Traktuje to bardziej jako uzupełnienie biegania. Na tym się głównie skupiam. Za kilka dni pójdę na siłownię, nie chodziłem wiele lat, bo wolałem ćwiczyć w domu, ale nadarzyła się okazja, to skorzystam. mr_green wiesz, niby kumam, że trzeba zacząć od małych rzeczy. Zawsze jednak jak frustracja sięga zenitu, to chciałbym coś zmienić od razu, zrobić wszystko za jednym zamachem. A tak się nie da. Wygląda to tak, jakbym cały czas snuł jakieś plany, myślał o tym co zrobię, a tymczasem czas ucieka, a ja małego kroku nie zrobiłem. Powalczę jeszcze o te studia. Napiszę podanie o komisa i zobaczymy. Takich osób, które wyraziły chęć zdawania jest sporo, także nie będę sam. Masz rację z tą zmianą nawyków. Niby wydaje się, że to nic ale wybija z tej rutyny, która w moim przypadku jest zabójcza. Planowałem zapisać się na zajęcia z angielskiego. Najwyższy czas to zrobić. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - mr_green - 16 Wrz 2015 Cytat:Jest we mnie sporo frustracji, czyli jest jakaś energia, która niestety nie idzie tam gdzie powinna. Też to u siebie zauważyłem, dlatego jedyne wyjście, to skierowanie tej energii w odpowiednią stronę. Cytat:mr_green wiesz, niby kumam, że trzeba zacząć od małych rzeczy. Zawsze jednak jak frustracja sięga zenitu, to chciałbym coś zmienić od razu, zrobić wszystko za jednym zamachem. A tak się nie da. Wygląda to tak, jakbym cały czas snuł jakieś plany, myślał o tym co zrobię, a tymczasem czas ucieka, a ja małego kroku nie zrobiłem. To o czym piszesz znam doskonale z autopsji. Jest nawet na to fajna nazwa - prokrastynacja. To dziadostwo potrafi naprawdę uprzykrzyć człowiekowi życie. Podstawowym błędem prokrastynatora jest przekonanie: doskonale, albo wcale. Chce on coś osiągnąć, zrobić, ale bez popełniania przy tym żadnych błędów i ponoszenia porażek. Takie podejście jest mega chore, ponieważ doprowadza do tego, że nigdy nawet nie zaczniesz robić tego, co chcesz, ponieważ strach przed popełnieniem błędu (poniesieniem porażki) będzie tak wielki. To doprowadziło mnie m.in. do tego, że miałem cholerne trudności z rozpoczęciem każdego rozdziału pisania pracy magisterskiej. Wszystko wydawało mi się do d*py, a potem u promotora dowiadywałem się, że jest, to zrobione (tutaj jego słowa) "obrzydliwie dobrze". To przekłada się na większość sytuacji życiowych. Nie podejdę do dziewczyny, nie zagadam, bo boję się odrzucenia z jej strony. Z takim podejściem bycie starym kawalerem do końca życia jest niemal pewne Nie pójdę na rozmowę, bo jeszcze nie znam dobrze wszystkich technologii - tak myślałem przez wiele lat po obronie pracy magisterskiej i odwlekałem wysyłanie CV i szukania pracy. Z kolei moi koledzy, którzy nie osiągali takich wyników na studiach jak ja i którym - nota bene pomagałem - pracują w dużych firmach i bankach. Czasami tak sobie myślę: cholera, jak mogłem dać się robić w konia przez tyle czasu swojemu umysłowi i zmarnować tyle wolnego czasu Apropo prokrastynacji, to postaram się coś więcej napisać o tym cholerstwie w oddzielnym poście. Cytat:Powalczę jeszcze o te studia. Napiszę podanie o komisa i zobaczymy. Takich osób, które wyraziły chęć zdawania jest sporo, także nie będę sam. Walcz i nie poddawaj się. Musi się udać, jeżeli poświęcisz na realizację swojego celu (czyli na zaliczenie egzaminu) odpowiednią ilość czasu. Nie możesz wyciągnąć od życia więcej niż od siebie dajesz. To tak nie działa. A z tym zapisaniem się na lekcję angielskiego, to świetny pomysł. Idź powoli małymi krokami do przodu i nie zniechęcaj się. Aaa i powodzenia na komisie Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Flopy28 - 17 Wrz 2015 Miałem podobnie z pisaniem pracy. Długo się za nią zabierałem. W końcu skończyłem, wysłałem promotorowi i generalnie uważałem, że mnie ochrzani, że powie, że praca jest do bani, że to wszystko nie tak i że trzeba wszystko inaczej napisać. Umówiłem się z nim, przychodzę a ten mi mówi, że zaakceptuje mi pracę, że pokazywał jeszcze jednemu profesorowi, który specjalizuje się w tej dziedzinie i mu też się podobała. Myślałem, że facet sobie jaja robi. Do tej pory nie potrafię tego zrozumieć. To tylko pokazuje jak mam narąbane w głowie i jakim jestem katem dla samego siebie. Najgorzej to być swoim najgorszym wrogiem. Czytałem o tej prokrastynacji. Straszna przypadłość. Myślę, że ważne jest aby uznać, że nie będzie wszystko idealnie i zaakceptować, że będzie się popełniało błędy. Inaczej nie pójdzie się naprzód. Jeszcze dwa egzaminy. Do tego jeszcze kupa roboty z podaniami, chodzeniem po wpisy itp. Staram się nie patrzeć na cały ogrom tego wszystkiego, bo to przeraża. Raczej staram się rozbić to na kawałki i zastanowić się co teraz trzeba zrobić w pierwszej kolejności. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - Kamelia - 18 Wrz 2015 Flopy28 napisał(a):Najgorsze jest to, że po iluś latach zwiększa się tolerancja na różne negatywne rzeczy, które się dzieją.Coś na ten temat niestety wiem (chociaż dotyczy czegoś zupełnie innego) Flopy28 napisał(a):Planowałem zapisać się na zajęcia z angielskiego. Najwyższy czas to zrobić.Jeżeli lubisz ten język, to jak najbardziej polecam i zachęcam Ja w te wakacje zapisałam się na miesięczny kurs języka niemieckiego i to była świetna decyzja (bardzo lubię ten język), mimo iż lęki nieraz dały mi nieźle popalić. A teraz mam motywację do powtarzania materiału (ach ten perfekcjonizm) i dalszej nauki w domu. Sama bym się raczej za to nie zabrała. mr_green napisał(a):To o czym piszesz znam doskonale z autopsji. Jest nawet na to fajna nazwa - prokrastynacja. To dziadostwo potrafi naprawdę uprzykrzyć człowiekowi życie. Podstawowym błędem prokrastynatora jest przekonanie: doskonale, albo wcale. Chce on coś osiągnąć, zrobić, ale bez popełniania przy tym żadnych błędów i ponoszenia porażek. Takie podejście jest mega chore, ponieważ doprowadza do tego, że nigdy nawet nie zaczniesz robić tego, co chcesz, ponieważ strach przed popełnieniem błędu (poniesieniem porażki) będzie tak wielki.Czyżby ta cała prokrastynacja (jakoś nigdy się nie interesowałam tym pojęciem, nawet do niedawna nie miałam o nim pojęcia) równała się choremu perfekcjonizmowi? Jeśli tak, to lipa. Jak możesz to napisz coś więcej, może się więcej prokrastynatorów ujawni Flopy28 napisał(a):Jeszcze dwa egzaminy. Do tego jeszcze kupa roboty z podaniami, chodzeniem po wpisy itp. Staram się nie patrzeć na cały ogrom tego wszystkiego, bo to przeraża.Ogrom, nie ogrom, ale ile doświadczenia zdobędziesz w załatwianiu różnych spraw, to Twoje. Myślę, że dobrze kombinujesz z tym rozbiciem na mniejsze sprawy, które musisz w danej chwili załatwić. Przynajmniej nie będziesz się non stop spinał, ile tego jeszcze zostało, tylko skupisz na chwili obecnej. Re: Chyba chce się zwyczajnie wygadać - mr_green - 18 Wrz 2015 Cytat:Do tej pory nie potrafię tego zrozumieć. To tylko pokazuje jak mam narąbane w głowie i jakim jestem katem dla samego siebie. Najgorzej to być swoim najgorszym wrogiem. Dokładnie! Posiadamy niezwykła umiejętność samoutrudniania sobie życia Dosłownie czuje się, że idziesz przez życie z zaciągniętym hamulcem. U mnie ta "umiejętność" została już zauważona we mnie przez moich kolegów, którzy nie mogli pojąć, po co tyle czasu poświęcam zadaniom, które wcale tego nie wymagają. Cytat:Jeszcze dwa egzaminy. Do tego jeszcze kupa roboty z podaniami, chodzeniem po wpisy itp. Staram się nie patrzeć na cały ogrom tego wszystkiego, bo to przeraża. Raczej staram się rozbić to na kawałki i zastanowić się co teraz trzeba zrobić w pierwszej kolejności. Słuszne i podejście do sprawy. Też teraz tak działam: rozbijam problem na małe podproblemy i wtedy nie przeraża mnie to. Rozwiązanie małego podproblemu motywuje mnie do zajęcia się kolejnym i ani się obejrzę i robota jest skończona Powodzenia na egzaminach stary. Myślę, że dasz radę, bo pewnie inteligenty z Ciebie gość Musimy mieć więcej wiary w siebie. Pozdro. |