Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Szkoła, studia, praca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-20.html) +--- Wątek: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! (/thread-13294.html) |
Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - Ansgar - 24 Wrz 2015 Właśnie tak, studia są moim niemalże odwiecznym problemem Mam 28 lat i właśnie zaczynam moje czwarte studia od października, które już chcę rzucić zanim na dobre się jeszcze nie rozpoczęły... Dodam, że poprzednich też nie skończyłem, ba, na żadnych z nich nie byłem w stanie dotrwać nawet do końca pierwszego roku! Wszystko przez fobię, która zaczęła się u mnie wraz z pierwszym kierunkiem... Stres, który zaczął pojawiać się wraz z pierwszymi formami aktywności na zajęciach nasilał się z każdym miesiącem. Bo na zajęciach, a szczególnie na ćwiczeniach trzeba się przecież odzywać, co nie? No właśnie... Trzeba zabierać głos, wyrażać własny osąd, opinię, bo gdy jest się małoaktywnym ma się z tego powodu problemy Na dodatek wszystkie moje dotychczasowe studia wymagały ciągłego niemal odzywania się (bo wszystkie były filologiami), więc jak nie odgrywanie scenek rodzajowych w parach, to praca w grupie, bądź referat do wygłoszenia przed całą grupą... co za okropność! Z poprzedniego kierunku zrezygnowałem między innymi dlatego, że strasznie bałem się wygłoszenia referatu na jednych zajęciach, kiedy zostałem do niego wyznaczony. Wiem, to głupie, rezygnować ze studiów z powodu jakiejśtam prezentacji, ale ja zwyczajnie nie radziłem sobie z tego typu sytuacjami. Raz na zajęciach zapytany o to, co uważam na temat jakiejś sprawy X, zacząłem gadać kompletnie bez sensu, taki kompletny bełkot wydobywał się z moich ust, serio, nie przesadzam... Aż wykładowca zaczął się śmiać, bo to, co mówiłem, zwyczajnie "nie trzymało się kupy". Nikt inny się nie śmiał, w sali panowała grobowa cisza, a ja czułem się strasznie Po zajęciach siedziałem w samochodzie godzinę i płakałem jak bóbr z powodu swojej bezradności i bezsilności A wszystko wygląda ogólnie tak, że z pierwszych studiów zrezygnowałem po pół roku, bo nie mogłem się przystosować do grupy (z tego powodu zawaliłem też sesję); z drugich też odszedłem po pół roku z powodu wspomnianego referatu i problemów ze wspomnianym wykładowcą (u którego miałem problem żeby zaliczyć końcowy przedmiot); z trzecich już po miesiącu zdecydowałem, że rezygnuję, bo ogarniał mnie stres już na samych zajęciach z mówienia. Stawałem się strasznie sztywny i poważny, że nawet wykładowca się na mnie irytował, jakby chciał powiedzieć "Chłopie, dlaczego tak się dziwnie zachowujesz?! No weź przestań i zacznij mówić normalnie!" Z grupą nie miałem większych problemów, zawsze jakoś się dogadywałem, bo zawsze sprawiałem wrażenie osoby raczej sympatycznej. A obecnie boję się już teraz wszystkiego po kolei: że nie dogadam się z nikim w grupie, że przed wykładowcami będę się stresował i będę głupio odpowiadał (jak zawsze), że wystarczy że dojdzie do pierwszego wystąpienia publicznego, a zwariuję i nie będę w stanie go wygłosić... Mój chłopak radzi sobie z tego typu sprawami świetnie. Też miał drobne problemy na swoim kierunku, ale teraz na niego wraca i jest pewny swojego sukcesu. Ja w mój sukces jakoś nie wierzę On zarabia na nasze mieszkanie, bo ja chwilowo nie mam pracy, a pójść gdzieś pracować też jest mi ciężko, bo nie chcę już wykonywać dłużej tych samych małopłatnych zawodów typu pracownik piekarni, cukierni, czy baru Namawiał mnie od dawna, żebym wrócił na studia, a ja zapisałem się na nie po raz kolejny właśnie z tego powodu, że straciłem pracę i nie wiedziałem, co mógłbym zrobić dalej. W sumie studia filologiczne zawsze były jego pomysłem, a ja fakt że również mam zacięcie do uczenia się nowych języków, chętnie się na tę opcję filologiczną zgadzałem. I kompletnie już nie wiem, co dalej zrobić! Boję się iść na te studia, bo obawiam się kolejnej porażki już na samym starcie Dodam, zę u psychologa nigdy nie byłem, bo mimo problemów zawsze starałem się je jakoś rozwiązać sam, poza tym bałem się z nim konfrontacji. A poza tym, co mi taki psycholog doradzi? Leki? Terapię poznawczo-bechawioralną? I co mi to da? Przezwyciężę fobię i lęki z nią związane i nagle przestanę się bać studiów, kolegów, wykładowców, referatów, wystąpień bla bla itp. itd? Zawsze byłem uśmiechniętym, pogodnym chłopakiem, niesamowicie otwartym do ludzi, ale w momentach, kiedy dopadała mnie ta moja fobia i strach przed odpowiedzialnością stawałem się zupełnie inny, tak jak teraz Nie wiem, co mam robić, pomóżcie... I przepraszam za straszną dłużyznę, ale będę wdzięczny za wszelkie wskazówki i rady od Was Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - Ansgar - 25 Wrz 2015 Kolejna filologia, dzienne. Na filologiach jest dużo mówienia, przekonałem się o tym będąc na poprzednich latach i dawniej też się stresowałem, ale dłuższymi wypowiedziami. Gdy trzeba było po prostu coś przeczytać, jakieś zdanie czy przykład, to było w miarę ok. Choć też zawsze odliczałem osoby i patrzyłem, kiedy będzie moja kolej, żeby się przygotować przed odpowiedzią. To było stresujące, ale dawałem sobie z tym radę. Z referatami i indywidualnymi rozmowami z wykładowcami, tak jak pisałaś, to bywa różnie. Raz, gdy jeden rozdawał referaty do napisania w grupach 3-4 osobowych i gdy poprosiłem go indywidualnie, czy mógłbym napisać taki referat sam, to powiedział że absolutnie nie, bo to praca grupowa i takie jest założenie tego referatu, że pracuje się w grupie. Natomiast na innych zajęciach, ćwiczeniach, gdzie zaliczenie było za między innymi obowiązkową aktywność, gdy powiedziałem wykładowczyni, że stresuję się wypowiedzią na forum grupy, powiedziała żebym w takim razie siadał w pierwszym rzędzie, to będzie mi łatwiej przełamać nieśmiałość. I na następnych zajęciach, gdy zadała jakieś pytanie zawołała moim imieniem do jakiegoś chłopaka, bo myślała, że to ten ja z poprzednich zajęć. On zaprzeczył, ja się niemal nie schowałem pod ławkę ze stresu i pytanie jakoś tam się rozmyło, ale było niezręcznie, a ona postąpiła nie fair, bo ja jej mówię szczerze co mnie boli, a ona mnie wyciąga za uszy przy następnej okazji, bo myśli że to coś pomoże... Obecny problem polega na tym, co czuję teraz. A czuję, jakbym nie miał po prostu siły zaczynać tego wszystkiego po raz kolejny Nie mam siły ani ochoty witać się z osobamii w grupie, na siłę uśmiechać i starać się wypaść dobrze przed wszystkimi, przed wykładowcami... Dawniej byłem w stanie w miarę swobodnie rozmawiać, gdy byłem na "neutralnym gruncie", czyli nie w szkole czy pracy, teraz mam wrażenie jakbym, nie wiem, stracił tę umiejętność. Nawet z sąsiadem nie jestem w stanie normalnie zamienić kilku słów, tylko zawsze wychodzi tak jakoś dziwnie, niezręcznie... Tak, jakby stresowali się na mój widok, bo może czują, że i ja się przy nich stresuję? I właśnie ten brak swobodnych relacji tym bardziej nie pomaga mi w utrzymaniu poczucia, że wszystko jest ze mną w porządku Przez moją ostatnią pracę tak się zamknąłem. Bo pracowałem w cukierni, która zaczynała podupadać. Szef się przestał nią interesować, klient przychodził raz na godzinę, a ja z tego powodu wariowałem Teraz od trzech miesięcy siedzę w domu, przez pierwszy miesiąc nie byłem w stanie w ogóle zabrać się do szukania pracy, bo miałem dosyć ludzi. Później zacząłem niby przeglądać oferty, ale bez większych rezultatów, aż do dzisiaj... Stąd wypłynął ten pomysł ze studiami, że jak nie uda się z pracą, to wrócę na studia, "żeby coś robić"... Ale teraz czuję, że to nie ma sensu, bo boję się ludzi, zamknąłem się na nich, poczułem taką niechęć, blokadę... No właśnie, nie lubię ich. Czuję się nimi zawiedziony, nie mam ochoty podejmować z nimi żadnych bliższych relacji. I to pewnie potęguje też moją niechęć do studiów To plus stres z nimi związany stanowią już chyba jakąś mieszankę wybuchową... Bo nie da się chyba radzić sobie na studiach czując strach i brak przekonania, a zyskiwać znajomych czując zniechęcenie i obojętność Dzięki w ogóle za odpowiedź! To, co napisałaś ma sens, tylko że nie wiem, czy sprawdziłoby się w moim przypadku. Jest on trochę zagmatwany, a jeszcze ja sam czuję te moje 28 lat na karku, brak solidnego wykształcenia i presję z tym związaną, co nie ułatwia mi sytuacji Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - Scarlett_Venice - 25 Wrz 2015 Dołączam do klubu quitterów filologii U mnie były dwa podejścia - rok na angielskiej i 3 miesiące na hiszpańskiej. Wmawiałam sobie, że powodem rzucenia było moje niezadowolenie z tych studiów (że chciałam się nauczyć języka, a nie wałkować kulturę i literaturę, które w ogóle nie są do niczego potrzebne). Ale fakt jest taki, że te studia wymagają ogłady społecznej, umiejętności wyrażania swojego zdania na forum publicznym itp. U mnie generalnie było spoko (w miarę, bo też się stresowałam) z prezentacjami i referatami, bo potrafiłam się przygotować (napisać i wykuć na pamięć). Ale co z tego, skoro nie potrafiłam odezwać się na spontanie? Na anglistyce, w sesji letniej oblałam egzamin ustny z PNJA, jako jedna z dwóch osób. Na ten egz trzeba było nauczyć się wierszyka i był speech. Nie mogłam wydobyć głosu. Potem poszłam na kierunek społeczny, który za parę dni bronię. Było znacznie lepiej, chociaż też zdarzały się prezentacje, prace w grupach itp. Ale, że to kierunek oblegany, większość przedmiotów to wykłady które konczyły się testem abcd, więc dało radę. Na konserwatoriach/cwiczeniach były głównie opisowe kolokwia, a ja się mało odzywałam. Oczywiście z tego powodu niby miałam mieć niższe oceny (zawsze tak gadają żeby skłonić studentów do zabierania głosu), ale nadrabiałam ocenami z kolokwiów. Na ostatnich latach było śmiesznie, bo doszły warsztaty, pschodramy i inne dziwne rzeczy, ale po 5 latach już się z tym obyłam. Chociaż lęk przed wystąpieniami został, ale to serio jest kwestia wyrobienia. Na początku jest fatalnie, i tak z osoby która rzuciła studia bo niezdała egzaminu ustnego, w końcu kończę jakiś kierunek (o ile się obronię ), i mimo, że nadal sprawia mi dyskomfort przeprowadzenia warsztatu dla 25 osób, to nie jest to niemożliwe do wykonania. W trakcie robienia tego społecznego kierunku wziełam sobie iberystykę (bo uczyłam się hiszpańskiego na kursie, a utworzyli na moim uniwerku nowy kieurnek, więcv uznałam, że po co płacić hajsy za szkołe języków obcych jak mogę się uczyć języka na dziennych, bezpłatnych studiach). Pochodziłam sobie 3 miesiące az przyszedł grudzień i trzeba było zacząć zaliczać te wszystkie historie krajów latynoamerykańskich, literaturę iberyjską itp. A z tym ciężko, bo przychodziłam na zajęcia nieprzygotowana, nic nie czytałam, miałam niepozaliczane wejściówki i zero aktywności. Ale tutaj sobie olałam z ręką na sercu. Pod koniec chodziłam już tylko na hiszpański bo zajęcia były fajne, prowadzone przez native-speakera Najgorsza była literatura, bo trzeba było czytac te powieści i potem wypowiadac się na ich temat, brrrr.... Także rozumiem twoją sytuację, studia humansityczne/społeczne, mimo że przez wielu uważane za "lajcik", dla osoby nieśmiałej, zahamowanej mogą być prawdziwą tragedią. Ale też nie są nie do pokonania (chociaż wiadomo, zalezy od natężenia fobii). Trzymam kciuki Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - Ansgar - 25 Wrz 2015 Właśnie tak się składa, że kierunek na który idę to iberystyka Co ciekawe po raz drugi, bo za pierwszym razem byłem w sekcji z hiszpańskim, a teraz miałbym z portugalskim. Więc powiedzmy wiem, czego się spodziewać, choć część przedmiotów się pozmieniała od tamtego czasu... Ale co z tego, skoro referaty i tak będą, a odzywanie się na zajęciach z języka jak najbardziej też? Będzie stos lektur do przeczytania, a na zajęciach z literatury pogadanka na ich temat, albo dobrowolnie, albo będzie wyciąganie na siłę... okropność Już zaczynam racjonalizować, że po co studiować filologię, skoro perspektywy zawodowe i tak są po niej marne, a tylko się będę musiał nastresować tymi 3 latami, a i tak nie mam pewności czy nie zwariuję wcześniej Swoją drogą gratulacje dla Ciebie, że udało Ci się dobrnąć do 5. roku tych innych studiów Może te filologie są po prostu nie dla mnie? Tak samo jak Ciebie interesuje mnie w nich tylko warstwa językowa, a cała reszta jest do bani. Ale każde studia mają rzeczy, które są ok i które są do bani. Za to na każdych, bez wyjątku, trzeba udowadniać za każdym razem swoją aktywność No i rezygnować to sobie mogłem, gdy miałem 19-23 lata, bo wtedy to tak jeszcze nie bolało, a im jestem starszy podjęcie takiej decyzji bolało by bardziej. Że też w tym obecnym świecie trzeba mieć koniecznie ukończone studia! Najchętniej bym ich nie kończył, tylko dokształcał się jak mnie jest wygodnie, a nie stresował się przez ileśtam lat dla głupiego papierka... Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - verti - 25 Wrz 2015 Ansgar napisał(a):Że też w tym obecnym świecie trzeba mieć koniecznie ukończone studia!Skąd masz takie informacje? Studia dają coś, jednak to głównie zależy od kierunku. Na rynku pracy znacznie bardziej liczy się doświadczenie. Ja też dwa razy rzucałem studia, także nie jesteś sam. Rok temu zacząłem trzecie podejście i wygląda na to, że będę to ciągnął. Z tym, że są to studia zaoczne i kontakt z ludźmi z roku mam niewielki. Poza tym, jest to uczelnia techniczna. Jestem humanistą i chciałem iść bardzo na anglistykę, jednak mam problemy z mową, które niestety uniemożliwiałyby mi dalszą pracę. Niestety nie zawsze wszystko jest zależne od nas... Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - Placebo - 25 Wrz 2015 Quitterem jeszcze nie jestem (mam nadzieje, ze nie bede). W tym roku zaczynam anglistyke. Boje sie Juz czuje, ze dlugo nie wytrwam, zawiode siebie i rodzicow. Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - iLLusory - 25 Wrz 2015 No właśnie nie trzeba mieć ukończonych studiów. Studia to takie oszustwo, a tak to wszystko zaprojektowano, abyś właśnie myślał, że trzeba je mieć, bo jak nie, to śmierć. Chociaż z drugiej strony, jak ktoś się już podjął tych studiów, to lepiej aby doprowadził sprawy do końca. Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - stokrotka.na.drodze - 25 Wrz 2015 Cześć Ansgar.Mam takie oto refleksje: Ja także uważam,że jest teraz duże i niezdrowe parcie na zrobienie wyższego wykształcenia.Nie chodzi faktycznie o wiedzę,tylko o prestiż,bo czemuż studia zaoczne mają być gorsze od dziennych?Ansgar,moim zdaniem,dobrze jest na razie dać sobie siana z studiami u Ciebie,a skupić się na pracy nad sobą,żeby wyjść z problemów,które tak bardzo Cię ograniczają.Ja też miałam ogromne problemy z systematycznością na studiachoszłam rok później,po 3 miesiącach rzuciłam i stwierdziłam,że zmieniam uniwersytet,ale moja decyzja miała odzwierciedlenie w rzeczywistości, bo na kiepskim początkowo byłam.Potem jednak,już na dobrym uniwerku, moje problemy sprawiły,że licencjat zrobiłam w 4 lata i to tylko dlatego,że miałam regularne wsparcie w terapii. Szczerze i bardzo głęboko żałowałam,że nie zaczęłam od drugiej strony:najpierw praca i kasa na porządną terapię,potem studia i układanie sobie życia.To czego się nauczyłam to jak być wytrwałą mimo wielu przeszkód i nie rezygnować.A strach przed ludźmi też miałam wielki,bo trafiłam na bardzo surowo oceniających ludzi i nie mogłam się w tej grupie odnaleźć.Było mi tak przykro,że non-stop płakałam z powodu ich odrzucenia i myślałam o samobójstwie.Dlatego wiem,że bez sensu jest ustawiać sobie poprzeczkę zbyt wysoko,a studia wydają mi się NA TEN MOMENT zbyt dużym wyzwaniem dla Ciebie. Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - Ansgar - 26 Wrz 2015 Cytat:Cytat:Ansgar napisał: Zgadzam się, niekiedy bardziej liczy się doświadczenie niż dyplom, ale w bardzo konkretnych zawodach. W zawodach typu informatyk liczy się właściwie tylko doświadczenie, bo nie spotkałem do tej pory takiego ogłoszenia dla informatyka, w którym wymogiem koniecznym byłyby ukończone studia informatyczne (chyba że w konkretnych miejscach). Ja do tej pory pracowałem dorywczo w usługach, czyli w cukierniach i piekarniach, ale co to za doświadczenie? W 80% "lepszych" prac (czyli lepiej płatnych) jest wymagane wyższe wykształcenie + doświadczenie na podobnym stanowisku. Osoba po piekarni może pracować już tylko w piekarni, a ja już tak nie chcę Cytat:iLLusory napisał: Sprytne oszustwo, bo nadal dużo osób myśli, że jak skończą studia, to posypią się na nich oferty pracy. Część już w to nie wierzy. Ja z kolei jestem świadomy tego, że trudniej jest znaleźć dobrą pracę bez tytułu magistra przed nazwiskiem. Tak jak napisałem wyżej, czy jak będę miał 38 lat i będę bez dyplomu, to jakie będę miał perspektywy? Cytat:stokrotka.na.drodze napisał: Dla mnie nie są. Studia jak studia, tylko że w innym trybie. Może i byłyby dla mnie lepszym rozwiązaniem, bo widuje się grupę dwa razy w miesiącu i zawsze jest to trochę mniej stresu, niż widywanie się z nią dzień w dzień. Dwa razy wybrałem dzienne, bo raz wybór padł na wieczorowe i finansowo wtedy kulałem. A z zaocznymi byłoby tak, że też sporo by kosztowały, czyli musiałbym na nie zarobić, czyli wrócić pracować do piekarni, co, wierzcie mi, może zbrzydnąć, jak robi się to za długo Cytat:Dlatego wiem,że bez sensu jest ustawiać sobie poprzeczkę zbyt wysoko,a studia wydają mi się NA TEN MOMENT zbyt dużym wyzwaniem dla Ciebie. W chwili obecnej czuję, że mnie to przerasta. Że będę się znowu nadmiernie tym wszystkim stresował i że po paru tygodniach sytuacja się powtórzy i więcej tam nie przyjdę. Ale czy za rok będzie lepiej? Co mogłoby mi pomóc, terapia grupowa? Chłopak mi radzi, żebym poszedł do psychologa na UW i zapisał się do jakiejś grupy terapeutycznej i szedł na te studia i ciągle nie uciekał. Z jednej strony bym poszedł, a z drugiej nie zależy mi aż tak bardzo, żeby pchać się na tę filologię i na niej testować jak mi idzie. No właśnie, ale znowu robić sobie rok przerwy? I co to da? Cytat:Placebo napisał: Zależy jakich masz rodziców, ale może nie są tacy źli, jak Ci się wydaje? Moi byli zawiedzeni, jak rzuciłem pierwsze studia. Byli wręcz źli na mnie, kazali iść do pracy i zacząć na siebie zarabiać, żebym tylko nie siedział w domu Jak powiedziałem, że idę na drugie (wieczorowe), to mówili, że nie będę miał z czego ich opłacić. Jak szedłem na trzecie, dzienne, to mieli już dużo mniej entuzjazmu w sobie. Potem zrobiłem sobie kilka lat przerwy i dopiero jak teraz zakomunikowałem im o kolejnych, to wyraźnie się ucieszyli. Tylko może niedobrze zrobiłem, że wspomniałem im przedwcześnie o moich wątpliwościach, bo znowu sprawiają wrażenie, jakby machnęli ręką I z rodzicami tak to właśnie jest, są jak chorągiewka na wietrze. Raz będą się wkurzać, a raz cieszyć, a innym razem będą tobą zawiedzeni. Dlatego nieważne w sumie co sobie pomyślą. Pewnie chcieliby mieć wykształconego syna, ale widzą że mi nie idzie. Ale tak naprawdę to ja sam chciałbym być zadowolony z siebie, a nie zadowalać ich, i Tobie też tak radzę. Myśl wyłącznie o sobie, co Ty czujesz i jak się z tym czujesz. Nie kieruj się oczekiwaniami innych, bo nie ma sensu Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - Castle Bravo - 26 Wrz 2015 studia WTF .ja mam 26 lat i do tej pory mam gimnazjum skończone Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - Scarlett_Venice - 27 Wrz 2015 Dopiero teraz załapałam, że mieszkasz z chłopakiem i pracujesz/wałeś. Zdaję sobie sprawę, że fobia to specyficzna przypadłosć, i każdego przeraża coś innego, ale czy nie wyolbrzymiasz trochę tych studiów? Zauważ, że jesteś w związku (o czym może zaledwie pomarzyć połowa tego forum) oraz znalazłeś sobie pracę (co dla mnie, i zapewne wielu osób stąd z kolei stanowi ogromny problem). Jestes samodzielny (coś tam pisałeś, że chyba straciłeś prace i obecnie chłopak zarabia na was, ale na tym chyba generalnie polegają związki, że jak jednemu się wiedzie gorzej to jest drugie), wyprowadziłeś się od rodziców, znalazłeś i wynająłeś mieszkanie, płacisz rachunki etc. Miałeś prace, radziłeś sobie w niej, co jest na pewno dużo bardziej stresujące niż takie siedzenie na wykładach i zaliczanie egzaminów! Co do dyskusji apropo bezsensu studiów, to jest tak, że lepiej jest je mieć niż nie mieć. Po prostu nie można mieć podejścia - skoncze studia, mam zerowe doswiadczenie, dostane pracę za 5 tys netto na start. A język ci się zawsze przyda, bo chyba lepiej pracować jako np. recepcjonista w kilkugwiazdkowym hotelu (wyksztalcenie, doswiadczenie, dwa jezyki obce ) niż sprzedając ciastka Nie zgadzam się też z postem stokrotki.na.drodze. Podkreslam, że to zależy od nasilenia fobii, ale wydaje mi się, że u Ciebie jednak nie jest tak strasznie żle (again, związek, samodzielne mieszkanie, praca). Pójście na terapię przy jednoczesnym siedzeniu w domu jest bezsensu, przecież taka terapia polega właśnie na cwiczeniu umiejętności w życiu. Więc skoro tobie sprawia trudność np. wygłoszenie referatu przed publiką, gdzie bedziesz cwiczyć to, co ci powie jaśnie oświecony terapeuta? Unikanie sytuacji trudnych to jest samobójstwo! Ansgar, idż na te studia i naucz się portugalskiego, bo j. iberyjskie to piękne języki są Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - stokrotka.na.drodze - 27 Wrz 2015 Scarlett-możliwe,że masz rację i za którymś razem ze studiami w końcu pójdzie lepiej.Moim zdaniem jednak,jeśli nie poszło tyle razy to nie ma co głową w mur walić i dobrze jest na jakiś czas odpuścić=spróbować z innej strony.Słusznie piszesz,że Ansgar dużo osiągnął-bo tak jest w istocie i sama mu trochę zazdroszczę (zwłaszcza fajnego partnera.Nie miałam na myśli terapii i siedzenia w domu,ale terapię i pracę,która jest dużo bardziej praktycznym rozwiązaniem niż studia w sytuacji gdzie Ansgar potrzebujesz szybko stanąć na nogi. Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - Ansgar - 27 Wrz 2015 Scarlett Venice --> Wiem, że fatalnie ze mną nie jest. Związek mam trwały i udany, bo będąc w nim moja fobia nie występuje, czuję się swobodnie (jak to zazwyczaj bywa z bliskimi osobami, że czujemy się przy nich lepiej niż przy reszcie). Z praca w kilku miejscach pracowałem, ale najwyraźniej wtedy było ze mną lepiej, choć zdarzały się dni, kiedy najchętniej bym przed wszystkimi uciekł i krzyczał, żeby dali mi święty spokój. Zgadzam się, że wiele "dorosłych" decyzji wymaga nie lada determinacji, żeby dać sobie z nimi radę w obliczu problemu, ale czy ja powiedziałem, że wszystko to (wyprowadzka, znalezienie pracy, prowadzenie mieszkania... etc.) obyło się bez niego? Nie, było czasem ciężko, choć inaczej niż jeśli chodzi o kwestię studiów. Akurat dla mnie to one są największym problemem. Jak przeglądałem wypowiedzi innych osób na forum, to np. duża część z nich pisze, że przez studia "jakoś przebrnęli", ale za nic w świecie nie potrafią sobie ułożyć związku albo znaleźć pracy, albo mieć przyjaciół. Fobia paraliżuje każdego w inny sposób i w innej sferze życia. Zgadzam się tak naprawdę ze wszystkim, co napisałaś, bo masz rację. Tylko żeby się nie poddawać i walczyć trzeba mieć jakiś oręż. Nie wiem, pewność siebie? Może trzeba się czuć po prostu w pełni dobrze z samym sobą? A ciężko powiedzieć o osobach z fobią, że są ze sobą szczęśliwe i dobrze się ze sobą czują, skoro nie radzą sobie z własnymi słabościami, niestety... Stokrotka --> Miło mi, że uważasz, że mój partner jest fajny Mimo że napisałem tylko, że mnie obecnie utrzymuje Heh, żartuję oczywiście, jest fajny nie tylko z tego powodu. Choć jest mu cholernie ciężko, to bardzo się stara i ja bardzo to w nim doceniam. Ale mimo wszystko nie jestem osobą, która będzie się z tego powodu czuła komfortowo. Bo chciałbym go móc w jakiś sposób odciążyć, a on z kolei chciałby bardzo, żebym się rozwijał, nie tkwił w miejscu. A ja bym bardzo chciał się rozwijać i być wzorem nie tylko dla niego, ale i dla siebie. Bo jaką przyjemnością jest snuć plany, a później je nagle burzyć, bo okazuje się, że sobie z nimi nie poradzę? Gdyby ten cholerny umysł nie był ograniczeniem, to Boże, przecież sky is the limit! A tak to jestem w kropce, bo powinienem walczyć o siebie, ale nie mam siły, z kolei wycofać się po raz kolejny brzmi jak wydanie na siebie wyroku, że "nigdy już nie będzie normalnie", tak przynajmniej to czuję Dzięki Wam za wasze słowa Myślałem, że takiego odzewu nie będzie Re: Chcę rzucić studia... po raz kolejny! - Sunniva - 10 Paź 2015 No to witam w klubie wiecznych studentów... Ja najpierw studiowała pół roku anglistykę.. potem studiowałam 1,5 IBERYSTYKĘ obydwie filologie rzuciłam a powody dla których to zrobiłam są wszystkim fobikom dobrze znane więc nie będę ich wałkować po raz setny. zupełnie nie zgrałam się z ludźmi na tych studiach. bałam sie odzywać. jak miałam robic prezentacje zwykle nie pojawiałam się na zajęciach. dodatkowo egzaminy - ustne koszmar. Potem zaczęłam trzecie studia i na nich z wielkim bólem i z rokiem urlopu dziekańskiego dotrwałam do 3 roku... na początku koszmar - okazało się że trafiłam z deszczu pod rynne. Na tych nowych studiach miałam 10 razy więcej wystąpien publicznych niz na poprzednich, na kazdych zajęciach prezentacja do wygłoszenia. Moja pierwsza prezentacja to był koszmar... wszystko czytałam ze slajdów przed komputerem trzęsącym się głosem. To nie spodobało się prowadzącej która zaczęła zadawać mi pytania i poprosiła o to samo grupę... posypały się pytania a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć więc milczałam i zrobiła się grobowa cisza. Potem prowadząca zwróciła mi uwagę " ja Pani zadałam pytanie a Pani na to "eeee" "eeee" nigdy się z czymś takim nie spotkałam..." myślałam że się pod ziemię zapadnę , dostałam za to 3 punkty na 15.... Po tym wydarzeniu chciałam już rzucać te studia ale coś mnie mnie podkusiło żeby się nie poddawać. Przeszłam wiele prezentacji i wiele wystąpień. Żadna z nich nie była idealna, za każdym razem mówiłam wszystko plączącym się głosem , za każdym razem zapominałam w jakimś momencie tego co miałam powiedzieć, za każdym razem trzęsły mi się kolana. Nawet znajomi z grupy się pytali czemu mi się tak ręce trzęsą... Ale opłacało się przejśc przez to wszystko bo dziś JEST LEPIEJ. prezentacje i publiczne wystąpienia nie wywołują już we mnie takiego strachu jak na początku. Przywykłam do nich chociaż dalej jest ciężko. Ale zrobiłam krok do przodu i dziś już nie czuję takiego popłochu i nie uciekam. Także musisz się przełamać nawet jeśli będziesz czuł że za każdym razem robisz z siebie idiotę bo prostu się tym nie przejmuj i brnij do przodu. Jak masz jakieś pytania o Iberystykę to wal smiało- chętnie odpowiem. |