PhobiaSocialis.pl
Radosne życie i metoda małych kroczków. - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html)
+--- Wątek: Radosne życie i metoda małych kroczków. (/thread-15058.html)

Strony: 1 2 3


Radosne życie i metoda małych kroczków. - Zasió - 19 Maj 2016

Sam nie wiem, w którym dziale powinienem umieścić ten post, ale wiem, że muszę go napisać Od wczoraj czuję potrzebę odniesienia się do paru spraw i pozbawionych treści haseł, które dane mi było przeczytać w jednym z wątków. Nie chcę zaśmiecać oryginalnego tematu, bo z pewnością zostałoby to odebrane jako kolejny wyskok tego żałosnego sk...a Zasa, który wiecznie się nad sobą użala. Nie spodziewam się zresztą, że teraz będzie inaczej, ale może nie popsuję aż tak bardzo radosnej atmosfery. Przede wszystkim jednak– nie chcę być złośliwy. Chcę napisać coś o sobie, coś, czego do tej pory się wstydziłem i ledwie o tym wspominałem... chociaż oczywiście od komentowania treści kilku wspomnianych już postów nie sposób będzie uciec.

Soulja w swoim topicu pisze:

„najważniejsze w życiu jest dobre samopoczucie niezależne od zewnętrznych okoliczności i na tym trzeba najbardziej się skupić. 
Gdy samopoczucie jest dobre to łatwiej zmierzyć się ze wszystkim„
„należy bacznie przyglądać się swoim emocjom i pracować nad nimi bo jestem zdania ,że one mają ogromy wpływ na nasze życie oraz zdrowie. 
Dlatego należy znaleźć jakiś sposób aby wyeliminować z życia te negatywne emocje a zastąpić to radością, przyjemnościami i wdzięcznością za to co mamy.  „

Cóż za odkrycie. Męczą nas negatywne emocje i trzeba znaleźć JAKIŚ sposób, by sobie z nimi poradzić. Najlepiej, gdy człowiek jest wesoły, radosny i gdy w życiu doświadcza przyjemności.

Zupełnie jak gdybym, już jako gimnazjalista, stłamszony przez kompulsje, wyniszczony panicznym lękiem przed niepowodzeniami w szkole, nie czuł, że mi to nie służy, nie zdawał sobie sprawy, że powinienem żyć bez panicznego lęku i cieszyć się życiem! Tylko, że zacytowana powyżej rada, to rada w stylu: „Jak życ?! - Długo i szczęśliwie!” Czy naprawdę sądzicie, że nie marzyłem o takim życiu?

W kolejnym poście soulja pisze o metodzie małych kroczków i stopniowej konfrontacji z lękiem. Rzuca też innymi twierdzeniami:

„Tu chodzi o to aby zbudować sobie poczucie własnej wartości, akceptacje siebie i silę wewnętrzną niezależną od okoliczności. Nie ważne czy masz przyjaciół, partnera, pieniądze... wszystko zaczyna się od twojego wnętrza. „
„Fobik potrzebuje moim zdaniem znajomych pozytywnie nastawionych do życia, otwartych, towarzyskich, przebojowych bo w takich środowisku będzie mu najlepiej sie rozwijać i wychodzić z fobii.  „

Fobik potrzebuje znajomych? No tak, nie wpadłbym na to.
Dalej czytam:

„Może mnie nie kojarzysz ale ja miałem w pewnym momencie sporą fobie”
Dlatego tak, można wyjść całkowicie z fobii ale zacznij od stopniowego wychodzenia a nie wyobrażaj sobie ze nagle wszystko zniknie albo wręcz staniesz sie przebojowy i mega pewny siebie. Stopniowo wszystko jest możliwe ale stopniowo.  „

A co, jeśli ta metoda się "zawiesza"? Jeśli teoretycznie przestałem się bać pań w urzędzie, jeśli przestałem bać się nie tylko znanych, ale też nieznanych sklepów, jeśli przestałem, jak sądzę, bać się, co do zasady, pań w sklepie, ale wciąż niestandardowe sytuacji wywołują lęk? Co jeśli dzwonie dwudziesty raz do fryzjera, dwudziesty raz odkrywam, że rozmawiałem już naprawdę składnie, podałem termin który mnie interesuje nie jak down, ale jak rozgarnięty, dorosły facet, nikt mnie nie o+:Ikony bluzgi pierd:ł, nie wyśmiał, nie zdziwił się, że dzwonie do fryzjera bo interesuje mnie strzyżenie – a i tak przed każdym telefonem odczuwam lęk? Może nie powinienem krytykować metody, ale ja po prostu pytam, co robić, gdy ona odp pewnego momentu zawodzi, wcale nie jest tak, że fobia znika od niechcenia?

Teraz przejdźmy do sedna. Właściwie, to ja mógłbym się pod tymi pieprzonymi radami podpisać. Przecież to, co serwuje nam soulja, to piękna wizja rozwoju osobistego i szczęśliwego życia. Mam z nią niestety ogromy problem. Ja już kiedyś próbowałem być szczęśliwy, próbowałem kumulować w sobie pozytywne emocje, budować poczucie własnej wartości i wiarę we własny sukces niezależnie od chwilowych trudności. Niestety – po pierwsze nie wiedziałem wtedy, co mi jest, nie korzystałem z „profesjonalnego” wsparcia i zaprzepaściłem tę szansę. Po drugie... dziś wiem, że to nie była moja zasługa.

Jak to wyglądało w moim przypadku? Studia rozpoczynałem jako kompletnie wyalienowany, nieposiadający żadnych przyjaciół, żadnych szkolnych wspomnień, unikający i czujący lęk przed ludźmi debil. Ale to była kolejna szansa na zmianę. Czy umiałbym ją wykorzystać? Nie. Ale zdarzył się cud. Niektórzy z was wiedzą, że mam słaby wzrok. Pierwszego dnia studiów plany zajęć nie były jeszcze dostępne na stronach uczelni, więc należało je spisać z gablotki koło dziekanatu. Dramat. Stałem w tłumie i zastanawiałem się, czy czekać aż ostatni student sobie pójdzie, żeby zrobić zdjęcie telefonem, czy poprosić kogoś o pomoc. Przerażony w końcu zaczepiłem jedną dziewczynę. Okazało się, że jest z mojej grupy. Pogadałem chwilę z nią i jej koleżanką, dziękując losowi za taki filmowy zbieg okoliczności, i się rozstaliśmy. Tak, to był prawdziwy cud.

Na wykładzie kolejnego dnia jej nie znalazłem. A że wszystkich się bałem, a siebie wstydziłem, więc nie poznałem nikogo innego. Ona i jej przyjaciółka znalazły jednak przez przypadek mnie, to dzięki nim poznałem kolejne osoby z grupy. Kolejnego dnia byliśmy nawet w pubie. Dzis wiem, że zaprzepaściłem ogromna szansę, nie czerpiąc siły z onych zrządzeń losu i nie budując potem czegoś samemu, ale faktem jest, że uczepiony grupki tych ludzi przeżyłem, obiektywnie zmarnowane, a z perspektywy całego z+:Ikony bluzgi kochać 2: życia najpiękniejsze chwile.

Byłem potem z tą grupą w klubie na urodzinach kolegi. Byłem na urodzinach wspomnianej dziewczyny, na domowej imprezie. Pamiętam, że część osób się zmyła wcześniej, a obydwie znajome, ja i jeszcze dwóch chłopaków siedzieliśmy sobie jeszcze dobre półtorej godziny i gadaliśmy, pijąc jakieś niedrogie wino. Pierwszy raz doświadczyłem czegoś takiego. Można powiedzieć, ze to była pierwsza i ostatnia domówka w moim życiu. Byłem też z całą tą grupą na innym spotkaniu, w domu kolegi. No i chociaż wszyscy zapomnieli o moich urodzinach, to jednak po czasie sobie przypomnieli. Ostatecznie nawet nie było mi przykro, czy mogłem od nich tak wiele wymagać?

Żyłem więc w iluzji prawdziwego towarzyskiego życia i bycia częścią grupy. Studia wybrane z rozsądku średnio mnie kręciły, ale na drugim roku wszystkie te doświadczenia dały mi ogromnego kopa i postanowiłem „być radosnym i odrzucać negatywne emocje” dalej.

Nie wiem jak – i to jest problem! – uwierzyłem, że moge coś zmienić, że życie i studia maja sens, że mogę pokonać swoje problemy z nauką, zabić złe skojarzenia, zapomnieć o traumie, uwierzyć, że nie muszę wszystkiego, czego się nauczę, zapomnieć. Pomimo poprawkowego egzaminu, w dodatku z przedmiotu, który lubiłem (i dlatego uczyłem się mniej niż do reszty – postrach roku zaliczyłem za to na dwie piątki – zarówno egzamin, jak i ćwiczenia) – poczułem, że mogę uczyć się dobrze i bez przymusu. Na trzecim roku pierwszy raz od czasów klas I-III bez strachu zacząłem być aktywny na jednych ćwiczeniach. Do tego stopnia, że prowadząca zaczęła mnie kojarzyć, dostrzegać, i uznawać za jednego z lepszych studentów! Do tego stopnia, że przed egzaminem zagadała do mnie, przechadzając się po sali, jak tam mój nastrój.

Pomimo tego, że wciąż :Ikony bluzgi kurka: bałem się pań w dziekanacie, a złożenie pisma u prodziekana to była prawdziwa trauma, wydaje mi się, że – niestety na miarę swoich ogromnych wtedy ograniczeń i zerowej wiedzy robiłem dokładnie to, o czym pisze soulja. Tak, ja, pieprzony maruda Zas, naprawdę to robiłem – te słowa kieruję do wszystkich tych, co nie przypuszczali, że nawet tak mogło być.

To był też jedyny rok studiów gdy, wbrew teoriom klocka o życiu jako ustawicznym cierpieniu, zakuwałem najwięcej, za to niemal bez przymusu i bez psychicznego bólu. Dostałem stypendium naukowe. Cały czas kumulowałem radość jak tylko potrafiłem. Wciąż niestety bojąc się ludzi – no ale przecież METODA MAŁYCH KROCZKÓW, TAK? To wtedy odważyłem się pierwszy raz zapisać do fryzjera w mieście. Zacząłem się lepiej ubierać, kupować ciuchy, wciaż jeszcze bojąc się wielu sklepów, ale jednak to robiąc. Za stypendium kupiłem w wakacje pierwsze od dawna pudełkowe gry – Mass Effect i Devil May Cry 4. a potem w promocji pierwszą grę na Steam – GTA IV. Wow, takie małe codzienne radości naprawdę pomagały odganiać złe emocje. To był taki pieprzony flow, istny haj...

„Nie musisz wierzyć w siebie, wiara i poczucie własnej wartości przyjdą z czasem same jeżeli będziesz stosował się do pewnych reguł. 
A jakie to reguły? Skupiam się na tym abym na co dzień czuł się dobrze bo dobry nastrój to absolutna podstawa, to twoja energia. „
„Dlatego przestałem myśleć o pierdołach ktore mnie dołowały i zamiast tego zacząłem szukać sposobów na poprawę nastroju i to aby czuć sie po prostu dobrze.  „

No i chyba tak było

Dlaczego?
Bo zdarzył się cud, i były sprzyjające okoliczności!

A potem wszystko się posypało i nie chce pisać, dlaczego, tego wciąż się wstydzę.

Teraz nie wiem, co mam robić, nie czuję tej siły. Spotykałem się kilka razy z ludźmi z internetu, bywałem na terapiach, ale cud się nie zdarzył. Próbowałem zdobyć nową pasję, ale grupa ludzi mnie przytłoczyła i wszystko mnie przerosło. W pracy też nie mam szansy na cud. Próbowałem na portalach randkowych.

To nie jest proste, to :Ikony bluzgi kurka: nie jest proste. Nie jest już proste dla mnie. Teraz rozumiecie? To nie tak, że ja nie wiem, jak to jest, ze nigdy nie miałem w zyciu takiego lepszego okresu, ze od podstawówki do teraz byłem non stop zniszczonym przez presję matki, ZOK, a potem OU/fobię czy inne cholerstwo po+:Ikony bluzgi kochać 2:. Ja – chyba?... a może nie mam racji? Może wcale nie mam racji?... - wiem, że można inaczej i kiedyś wydawało mi się, że w końcu znalazłem siłę, ze małymi kroczkami – choć sam widziałem, że zbyt małymi – może mi się udać! Ale to już minęło.

I nie wiem jak teraz do tego wrócić. To naprawdę nie jest proste! Ja kompletnie nie mam już na to pomysłu. Nie mam punktu zaczepienia.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - dziewczyna z naprzeciwka - 19 Maj 2016

Zas napisał(a):No i chyba tak było

Dlaczego?
Bo zdarzył się cud, i były sprzyjające okoliczności!
Skoro to był cud, to może trzeba by się o następny zacząć modlić.

Ogólnie to zgodzę się, że takie rady jak w temacie soulja są dobre do wygłaszania, ale zastosować się do nich nie da, to musi samo przyjść. Można chyba jedynie przygotować dobry grunt dla cudu.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - psyche - 19 Maj 2016

x


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - iLLusory - 19 Maj 2016

Nie zacytowałeś Zasie najważniejszej rzeczy, którą soulja napisał. Pozwól, że ja przytoczę:
soulja napisał(a):Według mnie można to banalnie uprościć.Istnieją negatywne uczucia i pozytywne uczucia które zasilasz swoją myślą i tym na czym sie skupiasz.
To jak energia , tam gdzie pójdzie twoje skupienie ta energia wzrasta.

Jeżeli zasilasz swoje fobiczne odczucia a robisz to każdego dnia praktycznie nieustanie to utrzymujesz fobie przy sobie.
Natomiast jeżeli zaczniesz robić coś czego jeszcze nie robiłeś i bedziesz konfrontował się z czynnikami lęku to stopniowo będziesz się wzmacniał i wychodził z tego.

Dopiero dogłębne zrozumienie tych słów pozwoli zobaczyć i zrozumieć jakim sposobem teraz soulja ma się lepiej.
I jest jeszcze coś. Aby napełnić naczynię nową, radosną, pozytywną energią, należy je w pierwszej kolejności opróżnić i nie oglądać się na to, co zostało przeznaczone do pozbycia się. To coś jest czarne-widzę to nawet stąd.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Zasió - 19 Maj 2016

Weź mi to nie trolluj o jakiejś energii, to nie forum ezoteryczne.
psyche - sam napisałem przecież dokładnie to samo, efekty były mierne, bo działałem na oślep. Ale działałem. Mimo tego. Rozumiesz?

Innymi słowy - chciałem zwrócić uwagę na coś zupełnie innego.

Poza tym "przepracowanie tych negatywnych przekonań" to kolejne pustosłowie, dobrze wyglądające na stronie-wizytówce gabinetu terapeuty psychodynamicznego. Samą teorią zresztą niczego nie przepracujesz.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - dziewczyna z naprzeciwka - 19 Maj 2016

A może rzeczywiście odżywiałeś się w tamtym czasie inaczej, zażywałeś leki na jakieś choroby etc


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Zasió - 19 Maj 2016

Nie, nie i nie... naprawdę nie.

Sorry master, usunąłem twój post o stresie oksydacyjnym, nie chce tutaj kolejnej dyskusji na ten temat.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Divine - 20 Maj 2016

Być może się mylę, ale pisałeś chyba kiedyś, że chodzisz na CBT. Dało to jakieś efekty? Chodzi mi zwłaszcza o element poznawczy, gdyż mam wrażenie, że to on może być kluczowy.

Poza tym jak działają na Ciebie SSRI? Jeśli dobrze to może warto zacząć brać je na dłużej.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - stap!inesekend - 20 Maj 2016

Co to za moderatorska cenzura? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Zas napisał(a):poczułem, że mogę uczyć się dobrze i bez przymusu
No i to mi cały czas chodzi. Nawet Zas miał taki okres, że nauka szła mu łatwiej.
To nie jest wcale prawda, że każdy się męczy i musi wkładać ogromny wysiłek w działania, jak niektórzy chcą nas tutaj przekonać. O to właśnie chodzi.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - BlankAvatar - 20 Maj 2016

psyche napisał(a):bo jest róznica w robieniu małych kroczków na oślep z głową pełną paranoi na swój temat, a robieniu ich świadomie po przepracowaniu tych negatywnych przekonań.
to jest chyba najlepsze podsumowanie tematu. chyba każdy fobik probował metody malych kroczkow; to jest intuicyjne rozwiazanie i prawie kazdego ta metoda zawiodla. Krótko mowiac, trzeba sie nauczyc wylapywac i rozmontowywac nieprzystosowawcze mysli i przekonania, co by ekspozycja nie konczyla ostatecznie jako zrodlo potwierdzenia dla tych przekonan.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - masterblaster - 20 Maj 2016

Ok, jak sobie chcesz, tzn. jak nie chcesz..


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Sugar - 20 Maj 2016

Czasem tak jest, że się trzeba wykąpać w szambie i dotknąć czasem dna, aby prawdziwie się odnaleźć.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Pan Foka - 20 Maj 2016

W szambie jest obfita ilość siarkowodoru i umierasz ;_;


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Zasió - 20 Maj 2016

Tak sugar, kolejny suchar do kolekcji.

Blank - widzisz, właściwie to działało wtedy zupełnie inaczej. Tzn działało słabiej niż bez korygowania tych przekonań, ale działało właśnie dzięki tej wewnętrznej sile, poczuciu sensu. Chyba to jego brak wszystko popsuł, a nie fakt, że po sukcesie z fryzjerem i panią w sklepie koło uczelni pokonał mnie prodziekan albo pan doktor od prawa konsumenckiego.

Divine - terapia w realu to nie jest terapia z amerykańskiego filmu. Nie jest tak intensywna i osom. Więc nie powiem ci jak działa, wciąż mało było tych konkretów, jestem za mocno po+:Ikony bluzgi pierd:...


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - PMCL - 20 Maj 2016

Wszystko pasuje że FS to jest wrodzony słaby układ nerwowy, można się podleczyć lekami czy inną terapią ale to i tak zapewne wróci


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - soulja - 20 Maj 2016

Z twojego postu wynika ,że nie zrozumiałeś mojego przekazu ale jak wspomniałem tam wcale sie temu nie dziwie bo masz bardzo złą energie i reprezentujemy inne światy i punkty widzenia.

Ty zamiast sie otworzyć na nowe buntujesz się i manifestujesz swój sprzeciw tylko po to aby samemu sobie potwierdzać i umacniać przekonanie ,że z fobii nie da sie wyjść, ze jest to tylko możliwe w przypadku cudu bo przecież ty coś tam robiłeś.Potrzebujesz sie usprawiedliwić i znaleźć wymówkę, tak sam dla siebie aby lepiej z tym sie poczuc.

Dlatego też napisałem tam ze przebywanie w takim miejscu jak to forum gdzie jest taka energia jak twoja jest niezwykle szkodliwe a nie budujące.

Powinniście założyć sobie nowe forum i podzielić sie na grupy tych co wiecznie narzekają i uważają ,że wyjście z fobii jest niemożliwe i potrzebują takiego miejsca aby sobie ulżyć trochę w cierpieniu.
Drugie forum dla ludzi co robią coś ze sobą i są otwarci na zmiany mimo ze może im brakować wiary i nie jest dla nich to łatwe. Nie mówią o sobie ,że są fobikami ale osobami które stale się rozwijają i wzmacniają.

Nie chce się odnosić do wszystkich fragmentów twojej wypowiedzi ale podsumowując to co ty robiłeś świetnie wpisuje się w to co wyszczególniłem w temacie.
Jasne, miałeś jakieś swoje zrywy i coś tam próbowałeś robić ale było to bez głowy i ciągle opierałeś sie na zewnętrznych okolicznościach.
Pofarciło ci się i poznałeś kogoś i tak jak wspomniałem w temacie wydawało ci sie ,że teraz samo sie wszystko rozkreci a fobia zniknie.
Dlatego w temacie moim pisałem ze wszyscy co mają zamiar budować swój rozwój w oparciu o taką postawę robią to na fatalnych fundamentach.
To zawsze ma prawo sie rozwalić i nie dać kompletnego efektu.

Kolejna sprawa to ty żyjesz przeszłością tym co złego cie spotkało a także tym co było fajne i utracone.To jest totalnie destruktywne.
Tak samo ciągle określasz sie jakimiś skrótami których ja nie znam nawet a które opisują jakieś twoje "defekty".

Jesteś jak chora osoba która ciągle jęczy z bólu ale nie zrobi nic aby sie z tego wyleczyć.

Ja bym ci zalecał sie najpierw uspokoić i wyciszyć a ostatecznie pogodzić się ze musisz żyć takim życiem już do końca.
Może wtedy coś cie ruszy aby jednak zacząć budować siebie na nowo.
A takie rzucanie się to jest najgorsze co możesz robić.



Cytat:PostWysłany: Czw 21:42, 19 Maj 2016 Temat postu:
Nie zacytowałeś Zasie najważniejszej rzeczy, którą soulja napisał. Pozwól, że ja przytoczę:
soulja napisał:
Według mnie można to banalnie uprościć.Istnieją negatywne uczucia i pozytywne uczucia które zasilasz swoją myślą i tym na czym sie skupiasz.
To jak energia , tam gdzie pójdzie twoje skupienie ta energia wzrasta.

Jeżeli zasilasz swoje fobiczne odczucia a robisz to każdego dnia praktycznie nieustanie to utrzymujesz fobie przy sobie.
Natomiast jeżeli zaczniesz robić coś czego jeszcze nie robiłeś i bedziesz konfrontował się z czynnikami lęku to stopniowo będziesz się wzmacniał i wychodził z tego.


Dopiero dogłębne zrozumienie tych słów pozwoli zobaczyć i zrozumieć jakim sposobem teraz soulja ma się lepiej.
I jest jeszcze coś. Aby napełnić naczynię nową, radosną, pozytywną energią, należy je w pierwszej kolejności opróżnić i nie oglądać się na to, co zostało przeznaczone do pozbycia się. To coś jest czarne-widzę to nawet stąd.

Dokładnie. Ja tam rozpisałem dość szczegółowo krok po kroku co robić i czego się trzymać aby było coraz lepiej.
Ale cokolwiek by nie napisać Zas będzie na NIE po to aby umacniać w sobie negatywne potwierdzenia do swoich negatywnych przekonań.
To też są takie naturalne reakcje w takich stanach jaki on ma.

Najpierw trzeba sie otworzyć na zmianę. Większość może nie jest na to gotowa ale ja napisałem co trzeba robić aby stopniowo wzrastać.
Wiec tak jak zauważyłaś pierwszy etap to oczyścić głowe z brudu a wypełnić czymś pozytywnym, dopiero później brać sie za wychodzenie z fobii i dalszy rozwój.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Ordo Rosarius Equilibrio - 20 Maj 2016

Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawe z tego, ale jesli nie, to moze powinienes. Wedlug mnie Ty wszystko zanegujesz, kreujesz w glowie sobie - nie dziala, nie dziala, to na pewno nie zadziala, a z takim nastawieniem oczywiste jest, ze nie ma szans na to, by cos sie zmienilo. Wybacz, moze Cie to obrazi, ale jestes troche jak grego, wie najlepiej, wszystkich irytuje tym, bo sie upiera bez sensu nawet w najglupszych kwestiach, a wszyscy, choc chetni by pokazac - hej, to zle nastawienie, to glupie, co mowisz, odbijaja sie od sciany, a na koncu jeszcze sa atakowani, bo ze co oni wiedza, wyrocznia prawde ci powie. I wszyscy zdajemy sobie sprawe, ze nic sie nie zmieni w jego przypadku, bo on nie da sobie pomoc, nie? I Ty podobnie, co moze otworzy Ci oczy - to nieskuteczne, to nie zadziala, to jak dzialalo to niewystarczajaco, malkontenctwo uprawiasz znakomicie. Arcymistrzostwo osiagnales w tym. Co oczywiscie mozna zrozumiec, gromadzone emocjonalne gowno na przestrzeni lat nie zniknie, a juz na pewno nie zniknie z dnia na dzien. To jest proces. Sam napisales wiele, wiele przezyc i emocji siegnales, ktorych wielu tu obecnych nie mialo okazji, masz w miare jednak poukladane zycie, masz pelne prawo do usmiechu, a sam wiesz dobrze w jak gownianej sytuacji jest wiele osob z forum. Jak :Ikony bluzgi kurka: bolesne dramaty przezywaly tez przelatujace przez to forum meteoryty, nie musze tego mowic. A mimo to najbardziej poszkodowanym, czytajac forum, wydajesz sie Ty. Ze to Tobie jest najgorzej. A przeciez nie jest, stary, no :Ikony bluzgi kurka:, naprawde nie jest. Powtorze - akurat Ty masz prawo do usmiechu, choc wydaje Ci sie to abstrakcja. Tylko z niego zupelnie nie korzystasz :Stan - Uśmiecha się:

Ja przeciez, jak wielu tu ludzi, rozumiem Cie niezle, czasem mnie irytowales jak nikt inny tu, ale jestes kims, kto budzi jakas sympatie, a takze kims, ktorego - wbrew temu, co mowisz - zycie to nie jest pasmo ciaglych klesk. A jesli o tych dobrych rzeczach mowisz, to jakby byly na marginesie zupelnie.

Negujesz duzo z tego, co napisal soulja, a ignorujesz to o energii, okej, tez nie lubie takiej retoryki, jakis buddyjski nowobogacki bulszit, te sprawy, jasne. Ale wez to pod uwage, bo cos takiego naprawde istnieje. Nie omijaj, bo napisane w ten sposob. Zaloz, ze skoro sie produkuje i poswiecam Ci czas, to z zyczliwosci, nie z checi bycia wrednym i w tym wszystkim nie bagatelizuje wcale Twoich problemow i trosk, bo mniejsze, czy wieksze - to ciagle sa problemy, ktore powoduja, ze ciezko nam jakos w miare normalnie zyc. Chociaz przyzwoicie. Kiedys sam rozwazalem sobie, pewnie hipotetycznie, ale jednak, czy umowilbym Cie z kolezanka, bo ja w ogole zyczliwy czlowiek jestem, ale jestem niemal pewien, ze dzis, gdybys sie z kims zwiazal, to z absolutnie cala pewnoscia moglbym powiedziec, ze ta osoba bylaby nieszczesliwa. Pelna bolu, smutkow, problemow, ktorymi bys taka osobe obarczyl, mimo ze w sumie masz chyba calkiem dobre serce, bo wlasnie ta energia, ktora od Ciebie bije jest taka, ze az ciezko pomyslec, ze cokolwiek pozytywnego bys dostrzegal, raczej bys depresyjne klimaty wzmagal i niby obarczal druga osobe. I w efekcie bylaby ona bardzo nieszczesliwa. I to jest w duzym stopniu wlasnie ta energia. Tego sie nie da zmierzyc, opisac, to wszystko sie czuje, jakos naturalnie. U Ciebie jest to na poziomie bardzo dalekim od pozadanego. Martwie sie, ze z Twoim podejsciem wyciagnieszz tego tylko to, co gowniane, zle, nieprzyjemne, ale trudno, moze bedzie inaczej. Ja oczywiscie nie bede Ci mowic co masz robic by te fobie sukcesywnie pokonywac, bo Ty wszystko to doskonale wiesz, jedyne co musisz zrobic to dotrzec do siebie jakos, zmienic podejscie, bo mam duze obawy, ze z tym Twoim to zadna terapia, zaden poradnik, zadne opuszczanie strefy komfortu nie bedzie mialo trwalych skutkow, bo... moze jakos sam sie wpedzasz w te zle emocje? Je sie czuje, naprawde, ale oczywiscie nie trzeba ich czuc, wystarczy przesledzic to, co pisales. Dlatego ja to, o co bym Cie zapytal to jak wyglada Twoja codziennosc pod katem takim czysto emocjonalnym, tak szczerze, ktoredy biegna Twoje mysli, czy masz jakies malo sympatyczne wizje, nakrecasz sie w tym, co zle, czy tak emocjonalnie z tego Zasia z gimnazjum (ktorego juz od dawna nie ma przeciez, to przeszlosc) zostalo duzo, czy nieduzo, tak na co dzien. Ja przestalem Cie czytac uwaznie, ale przestalo mi sie rzucac to Twoje domniemane niedojebanie w oczy, moze jest lepiej? Bo to jest cos, o czym nie piszesz, a co moze byc kluczowe. Oczywiscie w pracy pewnie mysli Twoje odciaga cos innego, ale, hm, to co tu dla mnie jest kluczowe, to co sie dzieje w wolnym czasie w Twojej glowie. Nie wiem jak Ci to zgrabnie ujac, ale pewnie wiesz o co chodzi. Zakladam, ze kazda mysl przez lata w gimnazjum byla pelna cierpienia i leku, wiem, ze dzis sila rzeczy jest inaczej, ale jak duzo tego typu mysli zostalo Ci do dzis? Ja nie lubie takich pytan, ale umiesz byc tu brutalnie szczery, ze soba i z nami (czego tez Ci zazdroszcze i uznaje na swoj sposob za piekne), wiec ok.

Mimo sredniej laurki to Ty generalnie, z czego chyba mozesz zdawac sobie sprawe, budzisz sympatie ludzi, wiele osob Cie tu lubi. Jedna z tych osob, ktorej opinie sam akurat bardzo cenie tez po prostu uznaje Cie za sympatyczna, co wychodzilo miedzy wierszami niekiedy, co z kolei ja uznaje za jakas gwarancje jakosci :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: I od tego czasu na pewno sam tez zmienilem nastawienie do Ciebie na znacznie cieplejsze i patrze na Ciebie w inny sposob.

Bledy wszelakie beda na pewno w takim bloku tekstu, to sie nie czepiajcie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Nie bede tego czytac, wysylam i leci takie, jakie jest, jak cos wylapie od razu to poprawie, sens i przeslanie jest jasne chyba. Do milego.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Zasió - 20 Maj 2016

Zabawne. Pisze że działa, a i tak uważacie, że piszę co innego. A skróty to sobie Soulja znajdź w internecie...


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - psyche - 20 Maj 2016

x


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Zasió - 20 Maj 2016

czepianie się skrótów też nie było miłe.
co do celu - dlaczego tylko ja mam czytać miedzy wierszami? Zresztą, cel podałem w pierwszym poście. Uważam, że w swoim wątku soulja nie zawarł wielu konkretów tylko opisał receptę na sukces, którą tak naprawdę każdy zna i niewykluczone, że nawet nieświadomie stara się realizować, tylko IMHO trzeba czegoś więcej, żeby się udało. w sumie - sam do końca nie wiem, czego... wiem też, a przynajmniej odnoszę wrażenie, że gdyby normalnemu człowiekowi bez zaburzeń psychicznych ktoś zalecił bycie radosnym samo z siebie, to ten ktoś popukałby się w czoło, bo przecież nie sposób uciec od zewnetrznych okoliczności. Zresztą, jak się dobrze wczytać w to, co pisze soulja, to on w jednym miejscu pisze o poczuciu wartości płynącym tylko z wnętrza, a za raz potem o byciu radosnym czerpaniu z życia, o Konstaniu z obecności dookoła siebie ekstrawertyków. ot, takie recepty zależne od tego, jak by akurat można się doczepić choćby do marudy takiego jak Zas, czy to wiele lepsze od mojego marudzenia, w którym rzekomo jestem mistrzem?

Ordo Rosarius Equilibrio - rozumiem, dlaczego wszyscy tak uważcie. nie będę z siebie robił optymisty. Ale uważam, że przesadzasz. Mam się z czego cieszyć? Widzisz, wszystko zalezy, jak na to spojrzeć. Mam co jeść, nie mieszkam z ojcem alkoholikiem tylko matka, która zniszczyął mnei psychicznie w dzieciństwei, a od czasów liceumjest przecież spoko. Dzięki duzej wadzie wzroku miałem swego czasu zasiłek i odłożyłem trochę kaski, na pewno niejeden zdrowy mi tego zazdrosci. Chwilowo mam też pracę i jeszcze więcej kaski, która mogę zmarnować na terapie, nowy komputer i niepotrzebne mi ubrania. Tak, nie gnije w slamsach Bombaju. Brz tego wszystkiego byłoby kilka razy gorzej, ale co z tego, skoro najważneijsze rzeczy od lat nienaprawione zatruwają mi tę radość?

To pzrykre, że również podejrzewasz mnei o niszczenieemocjonalne innych ludzi, podczas gdy ja nigdy nie miałem na ty,le odwagi, by tego dokonać. Niszczyłem realcje tylko i wyłacznie swoim brakiem oortwartosci, wycofaniem, lękiem, uciekaniem i zapewne sprawianiem wrażenia dziwaka, którys troni od ludzi. Czy ty myślisz, że tych znajomych, do który cudem się doczepiłem, zrażałem do siebie czymś więcej? Przeceniassz moje mozliwości...

Nardzo możliwe, że masz rację, z jakichś powodów nigdy mi się nie uda. Może z powodu emocji. nie wiem tylko co ci odpowiedzieć na ten długi wywód o biegnięciu myśli. czy całe dnie się zadręczam?
"czy mam jakies malo sympatyczne wizje, nakrecam sie w tym, co zle, czy tak emocjonalnie z tego Zasia z gimnazjum (ktorego juz od dawna nie ma przeciez, to przeszlosc) zostalo duzo, czy nieduzo, tak na co dzien"? nie wiem, moze to ciągle ten sam Zas? czy ciagle sie czymś zadręczam? nie, wrecz przeciwnie, jestem raczej otumaniony, codzienne monotonne życie zagłusza cały ból. od długiego czasu znowu męczą mnei tylko natrętne mysli - pragnienie uczieczki od przeszłości, ucieczki z domu, ucieczki od matki, pragnienie poczucia kontroli nad wszystkim przez zmianę wszystkiego, co materialne - bo psychiki zmienić nie potrafię. no ale ucie też nie mogę, za mało siana, by nie uciec do takiej samej bylejakości. boli mnie główeni wiodk ludzi rozmawiająych ze sobą,ludzi cieszących się wzajemnymi relacjami, interakcjami. najbardziej boli mnei widok młodych ludzi, licealisów, studentów, zazdroszczę im tego, co przed nimi i tego, jacy są, gdy widzę, że wydają się szczęśliwi. Chyab nie czuję juz gniewu ani frustracji, tylko ból i ogromną zazdrość oraz tęsknotę.

ale nie wiem, czy o to ci chodzi
soulja też ucieka od konketów. od odpoweidzi na pytanie gdzie poznał ludzi, pięknei się wymigał. "bo to nieważne" dlaczego "nieważne"? przecież w przeciwieństwie do mnei nie opisałby cudu, więc to byłoby pouczające. ja nie wiem jak zaiwera sie znajomosci w internecie. ok, nie mam też pasji, by się o nie zaczepić, ale to inna kwestia. mawet gdybym miał, pisałbym pewnie o nich na jakimś forum, a nie wyrywał tam laski i przyjaciół.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Użytkownik 17188 - 20 Maj 2016

Zas moja odpowiedź na pytanie czego potrzeba: AMBICJA (DETERMINACJA).

Niektórzy nie mają ambicji żeby mieć atrakcyjną dziewczynę, fajnych znajomych, dużo kasy, fajną pracę itp. Wolą siedzieć na kanapie i marudzić.
Myślę, że zaczyna się od takiej złości, chęci posiadania i pokazania innym co się potrafi. Bez tego jest ciężko.

Potem można przejść jak napisał soulja w coś bardziej duchowego.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - stap!inesekend - 20 Maj 2016

Można mieć ambicje i nie robić, jedno z drugim nie ma wiele wspólnego...


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Użytkownik 17188 - 20 Maj 2016

Właśnie o to chodzi, że jeśli ma się "ambicje" to musi się robić. Ambicja , to może nie najlepsze słowo do opisania o co mi chodzi. Ambicja = chęć + motyw? Determinacja? Dla mnie to co innego niż chęć. Wtedy ma się myśli "nie ma innej opcji". To jest jak głód. Może ktoś ma małe poczucie ambicji (mały głód) i mimo, że chce wielkich rzeczy to nic z tym nie zrobi.


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - Ordo Rosarius Equilibrio - 20 Maj 2016

Wiesz, mysle, ze Ty naprawde jakby patrzysz na to wszystko z totalnie zlej strony. Ciagle mam takie wrazenie. Hm, mnie nie jest trudno wyobrazic sobie usmiechnietego, czerpiacego radosc z zycia Zasia, ktory stara sie cieszyc malymi rzeczami, zamiast te mniejsze, czy wieksze bagatelizowac, gdy sa dobre a wyolbrzymiac te gorsze. Mam tez wrazenie, ze to sie robi troche mocno prywatne jak na forum publicznie, ale ok, sprobuje, pewnie chaotycznie, przedstawic Ci co mam na mysli, choc nie mam pojecia, czy to cokolwiek zmieni w Twoim spojrzeniu na ludzi, siat, czy siebie, pewnie nawet nie przesunie perspektywy zauwazalnie, ale moze jesli o jakies kilka centymetrow to warto sprobowac.

Jesli chodzi o emocjonalne niszczenie ludzi - nie twierdze, ze to robiles, twierdze, ze jesli bys sie zblizyl do kogos bardzo to bys mogl to potencjalnie zrobic, bo duzo w Tobie zlych emocji, ktore karmisz kazdego dnia w jakis sposob, nie odpuszczasz sobie, nie powiesz sobie - kurde, dobra, jest w miare okej, wiec w najgorszym razie bedzie tak samo - okej, a jest szansa na to, ze bedzie lepiej. Bo bede nad soba pracowal, bo mam do poskromienia pare slabosci, bo czemu mialbym nie dac rady? Sam przed soba skwitujesz to tym, ze to tylko takie gadanie. Ale myslisz, ze ja tego nie przerabialem? Takiej postawy? Nie jestem przykladem wygrywa takiego jak soulja, ale pracuje nad soba i zyczylbym sobie bym mogl tak patrzec na swiat i isc przez zycie bez leku, ktory bywa naprawde momentami paniczny, obezwladniajacy, ale co mi zostalo, Zasie, jak nie wierzyc w to, ze dam rade? Jak nie dam to swojak przede mna i orewułar, zegnaj okrutny swiecie. Trudno, zdarza sie, mala strata. Bywaja paskudne dni, trudne, pelne bolu, gdzie mam ochote plakac, krzyczec, gdzie czuje, ze nikt mnie nie rozumie i nie zrozumie. Tylko wlasnie wtedy uciekam od swiata, nie pokazuje mu tej strony, dlatego czasem znikalem i z forum, czasem na dlugie dni, czy tygodnie. Ale nawet w tych najgorszych momentach, gdy juz nie mam sily, mam dosc, jestem po jakiejs klesce nie dopuszczam do siebie myslenia w stylu - na pewno bedzie zle, nic sie nie uda, wszystko to jest bez sensu, bedzie tylko gorzej. Juz nie. No bo sluchaj, w ten sposob zycie cale jest bez sensu. I to nie kwestia pesymizmu i optymizmu, tak jak bycia introwertykiem, to siedzi Ci w glowie i masz tam te rezerwy, to sie da zrobic, tylko nie dopuszczaj do siebie najwiekszego gowna. Choc wiem tez, ze to sie rozlalo i teraz bedzie paskudnie pewnie. Jak masz dosc - uciekaj, w co juz chcesz. Polecam do tego dobre seriale, mnie nic nie odciaga tak od paskudnej rzeczywistosci jak porzadny serial, ale z tym chyba nie masz problemow, co jasno napisales. Wiesz, ucieczka od wszystkiego to tez jest pomysl. Zalezy Ci na tym, masz jakis cel - wiec stopniowo dbaj o to, rob ten plan jak do tego dojsc i w koncu go zrealizuj. Kolejny banal pewnie, bardzo dlugoterminowy plan, jasne, ale na dzis tego nie zrobisz.
Wiem, ze na krotka mete jest latwiej, a potem sobie odpuszczamy czesto. Szukaj tych bodzcow jakos, chocby i tu. Nie ma jednej dobrej metody na pozbywanie sie emocjonalnego gowna, bo jestesmy wszyscy rozni mimo wszystko, mamy za soba rozne przezycia, w rozny sposob czujemy, i tak dalej. Ale to, co jest Twoja sila to to, ze jednak intelektualnie niezle dajesz rade, znajdz wiec sposob na to, by sie odpowiednio nakrecac.

Rozumiem tez co powoduje Twoj bol, rozumiem Twoje emocje i bardzo zycze Ci tego, by bylo Ci lepiej, latwiej i lzej.

Soulja... nie musi mowic o konkretach, tez bym nie opowiadal o tym gdzie i kogo poznalem, bo i jakie to ma znaczenie? Ludzi poznac mozna wszedzie, naprawde. Chocby i siec. Lubisz dana muzyke, masz jakiestam poglady polityczne, jaraja Cie kosiarki - wchodzisz na forum o tiesto, forum dla prawiczkow, czy jakiegos stihla, o ile robi kosiarki. Whatever, kazdego cos interesuje, kwestia zaangazowania :Stan - Uśmiecha się: Jestes fobikiem - zaczepiaj fobikow. Bo i czemu nie? Masz mangowego gejchlopca w awatarze - forum o mango i animu znajdziesz bez trudu, pierdyliard takich w sieci. Dlatego nie ma znaczenia gdzie poznal ludzi, bo poznac ich mozesz wszedzie. Czesc bedzie chciala byc poznana, jako samotne stworzenia, a czesc bedzie Cie olewac. Ale sam juz znalazles wymowke - pisalbys o tym, co Cie jara, a nie wyrywal tam laski i przyjaciol. A mozna przeciez pogodzic jedno z drugim. Pierwsza laska teraz, ktora przyjdzie na forum i sie przywita moze byc zaczepiona przez Ciebie - czesc, jestem Zasiem, co tam, dziewczyno? Jak samopoczucie? Nie mam wprawy w zaczepianiu dziewczat, ale dostalem taki challenge i w ogole takie tam, no wiesz :Stan - Uśmiecha się: Och, jaki slodki awatar, musisz byc delikatnym chlopcem, Zasie, ciesze sie, ze mnie zaczepiles, zyli dlugo i szczesliwie. No dobra, a nawet jesli nie - co z tego? Zaczepisz nastepna przy okazji i pojdzie lepiej. Albo chlopaka, z ktorym mozesz wyjsc na piwo. Ja nie lubie piwa, wiec odpadam, ale butelka whisky, rumu, czy wodki z cala pewnoscia by mnie skusila :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: I juz masz punkt zaczepienia. Probuj, to w gruncie rzeczy niewiele Cie przeciez kosztuje. Najwyzej stracisz w czyichs oczach latke wrednego, nieokrzesanego Zasa. Sa gorsze tragedie, nie?


Re: Radosne życie i metoda małych kroczków. - BlankAvatar - 20 Maj 2016

Zas napisał(a):Blank - widzisz, właściwie to działało wtedy zupełnie inaczej. Tzn działało słabiej niż bez korygowania tych przekonań, ale działało właśnie dzięki tej wewnętrznej sile, poczuciu sensu. Chyba to jego brak wszystko popsuł, a nie fakt, że po sukcesie z fryzjerem i panią w sklepie koło uczelni pokonał mnie prodziekan albo pan doktor od prawa konsumenckiego.
ja wierze, że to w jakimś zakresie działało póki starczyło paliwa. Pamiętam moją pierwsza prawdziwa pracę, kiedy jeszcze nie wiedziałem, co to fobia społeczna. Mimo że ostatecznie skończyło się kłopotami z sercem na tle nerwowym i depresją, to też przyniosło jakąś wartość (choćby taką, że nie czułem się jak pasożyt i fobia trochę zmalała). Niestety później wróciłem do punktu wyjścia i dopiero podczas swojej autoterapii zrozumiałem jak mało skuteczne może być ścieranie się z rzeczywistością bez pracy nad tym, co dzieje się w głowie.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.