Emetofobia - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html) +--- Dział: Inne zaburzenia lękowe (https://www.phobiasocialis.pl/forum-12.html) +--- Wątek: Emetofobia (/thread-2009.html) |
Emetofobia - Echo - 22 Gru 2008 Mój problem polega na tym, że od kiedy pamiętam, cierpię na emetofobię, mianowicie lęk przed wymiotowaniem Wystarczy, że trochę zaboli mnie brzuch a już zaczynam panikować, oblewać się zimnym potem, kręci mi się w głowie. Jeśli coś takiego się przydarzy wieczorem, strach jest tak silny, że nie mogę zasnąć. Przestałam już jeść lody (surowe jajka...) i mam kręćka jeśli chodzi o daty ważności różnych produktów. Jeśli mam choć najdrobniejsze podejrzenie, że coś jest przeterminowane - wyrzucam. Nie wiem czy ktokolwiek jeszcze ma tu taki problem, ja osobiście nie spotkałam dotąd nikogo innego z emetofobią. Bardzo mi ten problem utrudnia życie, bywają takie chwile, że nie mogę normalnie funkcjonować ze strachu. Rodzice oczywiście to bagatelizują, no ale czego ja się mogłam spodziewać... Re: Emetofobia - Sugar - 22 Gru 2008 Ja zawsze się modlę żeby nie zwymiotowac. Bo nie lubię bardzo. Ale chyba nie boję sie tego do tego stopnia żeby nie móc przestac o tym myślec. Re: Emetofobia - Gość - 22 Gru 2008 Kiedyś strasznie bałem się rzygania, ale jakoś mi przeszło i dziś nie straszne mi ono. Re: Emetofobia - Echo - 22 Gru 2008 Jak tak sobie teraz poczytałam jeszcze o tym, to w sumie do restauracji mogę wyjść, jakoś się jedzenia szczególnie nie boję (z wyjątkiem paru rzeczy) i nie mam obsesji na punkcie czystości. Ale wszystko inne jest, jak najbardziej. Re: Emetofobia - Użytkownik 528 - 23 Gru 2008 Ja kiedyś rzygałem na każdej wycieczce autobusowej, ksywa 'pizzahut'.Ale mi przeszło. Re: Emetofobia - Sugar - 23 Gru 2008 Ja właśnie nigdy nie miałam choroby lokomocyjnej. Ale wymiotowac nie lubie to gorsze niż cokolwiek innego Fajna ksywa. 8) Re: Emetofobia - Wafel - 23 Gru 2008 (...) Re: Emetofobia - ZgarbionyFred - 24 Gru 2008 Ja miałem chorobę lokomocyjną i to nie raz. Miedzy innymi wtedy kiedy wyjeżdżałem z rodzicami na wakacje to braliśmy na wszelki wypadek po 5-6 worków i wszystkie sie przydawały. Jeszcze pamiętam jak miałem 10 lat to wyjechałem na zieloną szkołe. Przed wyjazdem wziąłem aviomarin ale to nie przeszkadzało w zużyciu kilku worków. Jeszcze wcześniej orzygałem wszystkie tylne siedzenia. Przez pewien okres miałem coś takiego jak emetofobię ale nie mam już z tym problemów. Czasami tylko jak jadę to łeb mnie na+ ale poza tym wszystko w porządku. Re: Emetofobia - Pantera - 30 Gru 2008 Dołączam się, u siebie również podejrzewam emetofobię. Będąc dzieckiem często wymiotowałam, raz podobno zwróciłam w taksówce... ;] Pewnego pamiętnego dnia, jadłam pizzę... parę godzin później, gdy był już wieczór, myłam głowę nachylając ją nad wanną. Wieczorem gdy już zasypiałam zrobiło mi się jakoś dziwne... zapewne dołożył się do tego stres (na drugi dzień miałam test kompetencji 6 klas!). Zaczęło kołatać mi serce, że aż sama je słyszałam i tak naprawdę nie wiedziałam, czy się mocno zdenerwowałam, czy robi mi się niedobrze. Chyba od tamtego czasu zaczęłam ograniczać swoje menu. Pizza całkowicie wyleciała z mojego jadłospisu. Co prawda sporo rzeczy jeszcze jadłam, kotlety smażone, różne bzdety... no tak, to była bodajże noc z 3 na 4 kwietnia 2006. Tak mijał czas aż nastał już chyba 12 września 2007 (czyli minęło ok. półtora roku). Zjadłam na obiad jakąś pieczeń z ziemniakami i sałatą... później zjadłam kilka kromek pieczywa Wasa... No i w sumie to do tej pory nie wiem co mi zaszkodziło; ta pieczeń czy to pieczywo... w nocy nie spałam, może lekko zasypiałam z przerwami, aż o 5 rano wszystko zwróciłam. Bardzo przeżywałam tę noc, czułam, że coś mi siedzi na żołądku. I tak oto przez jakieś błahe zatrucie moje życie obróciło się do góry nogami. Doszło do tego, iż przez długi czas w menu miałam tylko bułki, (nawet chleba nie jadłam!) masło, jakieś serki, jogurty, gotowane udko z kurczaka i ryż. Z napojów piłam tylko herbatę czarną, nawet jakoś mięty nie piłam, soków i napojów kompletnie żadnych. I choć przecież większość innych rzeczy, jak gotowane warzywa by mi na pewno nie zaszkodziła, to miałam opór. Nie jadłam ŻADNYCH warzyw i owoców. Obecnie jem parowane warzywa, brokuły, marchew itp. Z czasem przełamałam się. Powiedziałam sobie: "a co mi się stanie? Jakiś brokułek mi zaszkodzi?" Ale owoców dalej nie jem. Czemu? No właśnie czemu... Hmm jeśli chodzi o czekolade to chyba ją jadłam... No i to wszystko doprowadziło do tego, że jak tylko teraz zrobi mi się niedobrze, to zaczynam panikować; lecę do kuchni, biorę aviomarin i czekam aż się uspokoję. Serce zaczyna mi walić i czuję, że tracę kontrolę nad rzeczywistością. Będąc małą dziewczynką, często jeździłam samochodem nad morze... jechałam osiem godzin. I choć często zdarzało mi się zwracać, dzielnie to znosiłam. Nie lubiłam żygać, wiedziałam, ze mogę zwymiotować, ale nie panikowałam. Wychodziłam normalnie z samochodu, puszczałam pawia i jechałam dalej. Obecnie ani nie myślę o tym, że miałabym jechać samochodem nad morze. Wolę, jeździć pociągami, bo tylko w pociągach jest mi dobrze... Eh, no rozpisałam się, ale cóż, napisałam swoją historię dotyczącą wymiotowania... Aha, no dodam, że z tymi datami produktów to też... sprawdzam ciagle Mam tak, że ustawiam sobie np. jogurty, od tego, który ma najkrótszą datę do tego który ma najdłuższą i tak zjadam... no co to chyba dobrze... 8) Z wymiotowaniem u innych ludzi też mam podobie jak inni emetofobicy; jak ktoś z mojej rodziny żyga, to szczelnie zatykam uszy, żeby nie słyszeć tego: "bleeh". A i dodatkowo coś sobie nucę, bo często to zatkanie mało daje. Jak już jest po wszystkim, to odtykam uszy, a serce mi wali jak młot i czuje, że straciłam siły w nogach; jakbym stanęła, to bym się trzęsła. Nie lubię też widzieć osoby wymiotującej; od razu coś mi się dzieje; tracę siły w nogach (to u mnie częste przy stresującej sytuacji ), serce mi wali itp. Eeeh, zdarzyła mi się pewna głupia sytuacja, której niezapomnę; Byłam na targu z mamą, mama kupowała sałatę; dotknęłam mamę palcem, żeby na mnie popatrzyła, miałam nadymane, zatkane usta i palcem pokazywałam jej mój otów gębowy... 8) po chwili zwymiotowałam obok kantu jakiegoś murku; oczywiście wokół mnie babki sprzedające warzywa, jajka; gapili sie wszyscy... a ja żygam. Yh. Miałam wtedy może 6 albo 7 lat... Re: Emetofobia - Floyd - 31 Gru 2008 Ja kiedyś miałem jakąś grypę, ale że bardzo nie lubię opuszczać szkoły, to poszedłem, bo miałem jakiś spr...czułem fale gorąca i i potu na sobie, ogólnie samopoczucie fatalne, a na tym spr (3 lekcja) tak zaczęło mi rosnąć w gardle, że byłem pewny, że zwymiotuję Sprawdzian, cisza kompletna, wszyscy piszą, nauczyciel taki, że w życiu nie wypuści do wc, a co dopiero podczas spr... Totalna pułapka. Zresztą dla mnie powiedzenie, że muszę do toalety i tłumaczenie się dlaczego itp. było nie do pomyślenia. Jakbym tam zwymiotował na ławkę to chyba bym zwariował - sprzątanie, bieganie do sprzątaczek, kpiny klasy, sprawdzian...totalna masakra. Wytrzymałem na szczęście (zamiast pisać spr to kontrolowałem żeby się nie wyrzygać). Od tego czasu bardzo boję się, że zrobi mi się niedobrze przy jakiś ludziach. Masakra. Re: Emetofobia - Ktoś - 31 Gru 2008 ja tam sie nie boje... popije za mocno to rzygam i mnie to nie obchodzi rzygać mi sie chce jak patrze w lustro jak mysle o życiu jak mysle o ludziach rzygac mi sie chce od wszystkiego i nie boje sie tego Re: Emetofobia - faura - 01 Sty 2009 ja sie panicznie boje wymiotowania, bo jak już mi sie zdarzy, to dostaję skurczu gardła i nie mogę się wyrzygać, tylko się duszę. i prawie umieram od tego... więc jak tylko mi się zrobi niedobrze, to wpadam w panikę, niestety od paniki robi mi się jeszcze gorzej.... Re: Emetofobia - Mortiss1350 - 26 Sty 2010 Hmm...Czytajac wasze posty uswiadomilem sobie ze mam dokladnie to samo.Jezeli chodzi o samo wymiotowanie to zawsze bylo to dla mnie nielada klopotem.Ale do 2002 roku dawalem sobie z nimi rade.W roku 2002 pojechalem na pierwsze kolonie.Bylem "napalony"pierwsze moje w zyciu.Z internetu mozna bylo wyczytac ze Hotel do jakeigo jedziemy jest schludny ladny ,atmosfera towarzyska itp.Niestety ani jedna rzecz niezostala spelniona.No dobra ale odbiegloem troche od tematu.Na pierwszej zbiurce zaraz po przyjezdzie Pani glowna organizatorka ostrzegla nas zeby niejesc rzeczy po terminie zle wygladajacych oraz.Starych bulek ukrytych gdzies po kontach w szafkach.Ostatni pukt jaknajbardziej oczywisty.Ostatnia rzecza jaka nas dobila to byly nieladnie wygladajace pomidory-nieruszylisy ich.I sie zaczelo.Odrazu po przyjezdie wszystko sprawdzalem nawet swiezo kupione pieczywo itp,nawet wode mineralna. Lubie byc w towarzystwie kolezanek i kolegow.Oni jako normalni ludzie korzystaja z urokow zycia,a ja z nimi.Oczywiscie niektorych zeczy pozniej zaluje.Np.swiezo otwarta pizzeria(mmm uwielbiam pizze)zjem pizze ze smakiem i pozniej oczekuje w niepokoju cosie stanie w przeciagu 24 godzin.Jesli nic znaczy udalo sie mozna w tej pizzeri jesc.Dotyczy to wszystkich Barow Pabow itp itd.Kiedys poszedlem do restauracj niebede reklamowal lecz jedzenie bylo przecudowne jemy jemy kolega mowi: "ostatnio bylem w tej restauracjii i sie zatrulem".O nieeee coteraz moze,nie zly pomysl jestem daleko od domu a jak zwymiotuje w tramwaju?Oczywiscie cala droge mnie mdlilo juz w pewnym momecia mialem wysiasc ale stwierdzilem raz sie zyje.Naszczecie nic mi pozniej niebylo,lecz zaprzestalem w tamtej restauracjii kupowac.A apropo sierotkow lokomocji do roku 2003 nic mi niebylo moglem jezdzic i nawet przez mysl mi nieprzeszlo ze moge wymiotowac.w 2002 roku jeszcze przed moimi lekami lokomocyjnymi zwymiotowalem(Coprawda nic caly dizen niejadlem a byla to wyciaczka na ktorej biegalismy i ogolnie nasze zapasy mocy konczyly sie.Koledzy zjedli a ja nie dlaczego zaraz wytlumacze. Opowiedziala nam pani przed wycieczka pewna historie jak chlopak zatrul sie stara szynka i wiecie niebede koczyl kazdy wie.Oczywiscie niepodnioslo mnie to specialnie na duchu ale udalo mi sie przetrzymac chcec siegniecia po kanapke.Lecz problemy z lokomocja zaczely sie dopiero w 2004 roku jak mama zabrala mnie na wycieczke do zakopanego.Pobudka o 3 a o 16(oczywiscie glud pomugl mi w ze tak powiem oddania tresci zoladka w ktorym od 20 poprzedniego dnia nic sie neiznajdowalo)od tamtej poru mam paniczny lek ogolnie wymiotowania,naszczescie mi pomaga aviomarin po zazuciu coprawda sniety ale utrzymuje tresc zoladka w miejscu gdzie sie powinna znalezc czyli w zoladku. Oczywiscie mialem jeszcze jedna przygode z wymiotowaniem a mianowicie oczywiscie glody i rowniez na wycieczce(powod mojego glodu znacie) postano uzadzis sobie sprint.Sprint byl do restauracji.Tam zjedlismy rosul i zaczynalem jesc drugie zdanie gdy tu nagle "belt".w ostatniej sekundie tata chyba cos juz przeczuwajacz wyciagnol reke i dizeki temu niezawymiotowalem stolu ani osob przynim siedzacych.Ostatnia sprawa to sa daty waznosci (coprawda daty waznosciu sa z pewnym zapasemi jak jest napisane ze waznosc jest 30 lipca to spokojnie do sierpnia wytrzyma i sie niezepsuje)ale mnie to nieprzekonuje i nawet jesli data waznosci jest do dzisiaj to i tak niezjem.Moim ulubionym jedzeniem (kanapkowym)jest szynka jak wiemy szynka psuje sie zieleniejac albo robi sie naniej meszek.Wystarczy ze swiatlo zle pada dajac zludny efekt zepsucia kanapka laduje w koszu.Ja bardzo czesto jem wczesnie i ide spac puzno(pusty,glodny) wtedy mnie mdli panika ale nato mam sposob nalewam sobie cos dopicia i pije i wtedy mi przechodzi tylko jesli po wypicu poloze sie odrazu rano boli mnie brzuch i wtedy znowu panika czy zwymiotuje czy nie i kolo sie zamyka.Czasami leki przed zwymiotowaniem sa takie silne ze wkoncu wymiotuje z leku , obawy.Ostatnio rzecza ktorej wyzej zapomnialem nadmienic jest to ze powiedzmy cos mi upadlo na ziemie to ja tego niezjem.Oczywiscie rodzice to bagatelizuja i patrza z przymruzeniem oka.Kiedys byla wycieczka na innych tym razem zaje**stych koloniach upadla mi tabletka aviomarinu na podloge na to blocko i piach podnioslem ja i po pewnym zastanowieniu niezjadlem jej porosilem o nowa ale ze niechcialem mowic ze mi upadla itp i itd powiedzialem ze zgubilem.Pechowo akurat wpadla mi pomiedzy palce i pani powiedziala o znalazla sie (oczywiscie wyszedlem na idiote ).No i niestety chodz to byly zaledwie 12.5 km zwymiotowalem(zwyklle wymiotuje bez tabletki po ok. (100km)).Siedzialem taki przymulony i od tamtej chwili mialem ksywke "Rzygacz".Niemowie juz o brudnych rekach bo z brudnych rak tez niezjem nic chocby bylo cos naprawde dobtego.Podsumowujac uwazam ze ludzie z nasza przypadloscia maja owiele gorzej itrudneij w zyciu poziom "hard"xDale da sie z tym rzyc i wychodzic z calej z tej sytuacjii z usmiechem Mortiss1350 P.S: Sorka ze sie tak rozpisalem ale mialem akurat wene ktorej czesto niemam PZDR.NarQa |