PhobiaSocialis.pl
Toksyczność relacji z ludźmi. - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Relacje międzyludzkie (https://www.phobiasocialis.pl/forum-19.html)
+---- Dział: O RELACJACH OGÓLNIEJ (https://www.phobiasocialis.pl/forum-77.html)
+---- Wątek: Toksyczność relacji z ludźmi. (/thread-2343.html)

Strony: 1 2


Toksyczność relacji z ludźmi. - Ktoś - 03 Lut 2009

To w sumie dopiero trzeci temat jaki zakładam na forum... może i ostatni, kto wie.
Od dawna zauważam, że wszystkie związki interpersonalne, relacje międzyludzkie w moim wykonaniu są zatrute strachem o odrzucenie.
Przyjaciółka ma zły humor (każdy czasem ma) albo jest dwuznaczna sytuacja, czy po prostu nie ma czasu, co jest normalne, a ja wpadam w panikę. nie wiem co ze sobą zrobić, ciąć się, czy powiesić. Życie jest pełne dylematów.
Podobnie jest w znaaacznie bliższych relacjach... mam zwyczaj zagłaskiwania kota na śmierć. Jestem jednak daleki od oskarżenia samego siebie o to, że ja spartoliłem jedyny związek w jakim byłem. (tfuuu jak to brzmi... a zreszta, niechaj tak zostanie). Mimo to... a nie ważne, albo rozumiecie, albo zrozumiecie. A jeśli nie zrozumiecie to się cieszcie.
Często również w towarzystwie staram się zabierać głos, nienawidzę ciszy i nienawidze być zapomnianym, nawet jeśli mnie to męczy, czy nudzi. (innych również).
Ot... to wszystko z mojej strony... komentarze mile widziane, oraz odpowiedź na pytanie jak z tym jest u Was.


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Kasumi - 03 Lut 2009

Obecnie to chyba nie moge odpowiedzieć na pytanie 'jak z tym jest u mnie' bo ja właściwie nie utrzymuje żadnych bliższych relacji z ludźmi :Stan - Uśmiecha się - LOL: Tylko takie bardzo powierzchowne, które mogłyby dla mnie zniknąć w jednej chwili i nie odczułabym żadnej różnicy, więc one się nie liczą. Generalnie to uciekam od ludzi kiedy moge :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

No właśnie pytanie dlaczego uciekam... Tak do końca to nie jestem pewna dlaczego. Na pewno troche bo chce, a troche bo boje się tej bliskości... bo jak kogoś bardzo polubię to zaczynam świrować xO podobnie jak napisałeś:

Hircyn napisał(a):Od dawna zauważam, że wszystkie związki interpersonalne, relacje międzyludzkie w moim wykonaniu są zatrute strachem o odrzucenie.
Przyjaciółka ma zły humor (każdy czasem ma) albo jest dwuznaczna sytuacja, czy po prostu nie ma czasu, co jest normalne, a ja wpadam w panikę. nie wiem co ze sobą zrobić, ciąć się, czy powiesić. Życie jest pełne dylematów.
Boje się strasznie odrzucenia, właśnie dlatego stronie od ludzi bo boje się, że się zaangażuję (a trzeba zaznaczyć, że jak ja się angażuję to tak na całego już, wyznaję zasadę 'wszystko albo nic') a ten ktoś albo nie zrozumie mojej zaborczości albo mnie po prostu po jakimś czasie odrzuci... a ja tego nie przeżyje xD"
Jak tak wspominam to we wszystkich relacjach międzyludzkich byłam zazdrosna i zaborcza o te osoby i myśle, że to właśnie wynikało z tego strachu przed odrzuceniem, że jak ktoś już mniej czasu mi poświęcał a więcej komuś innemu to ja to postrzegałam jako "jestem już dla tej osoby mało ważna". To już jest moja skaza, że nie umiem w relacjach miedzyludzkich być normalna, taka "elastyczna" powiedzmy. Si, jestem toksyczna. <poszła tłuc łbem o ściane xP>

Hircyn napisał(a):Podobnie jest w znaaacznie bliższych relacjach... mam zwyczaj zagłaskiwania kota na śmierć.
Hmm, ja mam coś takiego, że jak już jestem z kimś blisko, baardzo kogoś lubie i puści już ta smycz, którą na co dzień trzymam na uwięzi swoje 'ja' to wiem, że robie sie bardzo nachalna względem tej osoby. Ludzie chyba tego nie lubią, jak ktoś jest nachalny, a co za tym idzie ogranicza ich wolność, no bo przylepi się do ciebie taki rzep i puścić nie chce. Męczące. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Hircyn napisał(a):Często również w towarzystwie staram się zabierać głos, nienawidzę ciszy i nienawidze być zapomnianym, nawet jeśli mnie to męczy, czy nudzi. (innych również).
Też to mam, to jest dopiero głupie, kiedy się gada na siłe, męczy cie to strasznie, a mimo to dalej gadasz bo cisza wydaje ci się nie w porządku, niezręczna. Z tym zapominaniem o mnie to kiedyś też tak miałam, że nie lubiłam kiedy się zapominało o mnie czy pomijało mnie. Teraz to chyba nawet lubie jak zapominają, bo mam wtedy święty spokój ;]


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Sosen - 03 Lut 2009

No Hircyn poruszyłeś ważny temat, chyba dla każdego fobika aktualny. U mnie bez tabletek to jest już tak, że nawet nie staram się nawiązywać jakichś kontaktów, byle być samemu i czuć się w miarę spokojnie. Po tabsach jest lepiej, ale i tak nie chodzę i nie świruje ludzi, chociaż jest już o wiele łatwiej choćby otrzeć się o człowieka.

Właściwie to mógłbym się podpisać pod twoim postem.

Hircyn napisał(a):Często również w towarzystwie staram się zabierać głos, nienawidzę ciszy i nienawidze być zapomnianym, nawet jeśli mnie to męczy, czy nudzi. (innych również).

Moja mama tak ma, i mnie to u niej denerwuje. Ona nie chcę tego zmienić. Ja czuję się tak samo, ale dodatkowo mam obawę przed tym, że będę gadał tak jak ona. Czyli tłukę się podwójnie, czasami.

Hircyn napisał(a):Przyjaciółka ma zły humor (każdy czasem ma) albo jest dwuznaczna sytuacja, czy po prostu nie ma czasu, co jest normalne, a ja wpadam w panikę. nie wiem co ze sobą zrobić, ciąć się, czy powiesić. Życie jest pełne dylematów.

Z tym, że nie do przyjaciółki, bo nie mam akurat. Chodzi o wszystkich ludzi. Potrafię się obwiniać za wszystko naokoło. Wypatruje szczegółów i sobie wkręcam. To się właściwie dzieje samo, mimo że z tym walczę. Rozumiem Cię doskonale. Ale recepty na to nie mam.

Terapia? Leki? Na pewno tak. To jest wszytko o podłożu lękowym. Nie wydaje mi się, żeby samo przeszło. Postaraj się coś ze sobą zrobić, bo wiem jakie to jest męczące.


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Ktoś - 03 Lut 2009

Kasumi :Stan - Uśmiecha się: ja również wyznaję zasadę albo wszystko albo nic, również jestem zazdrosny, gdy ktoś poświęca komuś innemu swój czas, zamiast mi. Praktycznie... pod Twoim postem mogę się podpisac.
Sosen :Stan - Uśmiecha się: cieszę się, że mnie rozumiesz, niestety nie mogę zacząć leczenia... no ale cóz :Stan - Uśmiecha się: jakoś to będzie :Stan - Uśmiecha się:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - ramirez - 03 Lut 2009

"Wszystko albo nic" to na pewno nie jest dobra zasada w relacjach z ludźmi. Nie można przecież mieć nikogo na własność, trzeba zostawiać trochę swobody. Z resztą kiedy ktoś widzi, że bardzo nam zależy to zaczyna to wykorzystywać lub przestaje to doceniać.
To trochę tak jak z kotem, wołasz "kici, kici" to nie chce podejść, nie zwracasz na niego uwagi, to sam przychodzi się łasić :Stan - Uśmiecha się:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Sugar - 03 Lut 2009

panicznie boję sie odrzucenia odkąd zostałam odrzucona.


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Ktoś - 03 Lut 2009

Sugar Sweet napisał(a):panicznie boję sie odrzucenia odkąd zostałam odrzucona.

Czy napisanie tego w tym temacie ma jakieś ukryte przesłanie? prosiłem już, żebyś nie robiła scen przy ludziach, masz mi coś do powiedzenia to na osobności.

Ramirez no tak jest. Ale cóż... ehhh co tu dużo gadać. Nie potrafie inaczej. Panicznie boję się odrzucenia od zawsze... aaa powtarzam się. Dobra, dam na razie dojść do głosu innym, może ktoś powie coś ciekawego :Stan - Uśmiecha się:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Ktoś - 03 Lut 2009

Coś Ty taki nadpobudliwy :Stan - Uśmiecha się: do mojego tekstu o ukrytych przesłaniach się nie wtrącaj z łaski swojej.
Co do pierwszej części Twego wywodu to muszę stwierdzić, że nie przeczytałeś mojego posta ze zrozumieniem. Zrób to więc jeszcze raz proszę.


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Sugar - 03 Lut 2009

Hircyn napisał(a):
Sugar Sweet napisał(a):panicznie boję sie odrzucenia odkąd zostałam odrzucona.

Czy napisanie tego w tym temacie ma jakieś ukryte przesłanie? prosiłem już, żebyś nie robiła scen przy ludziach, masz mi coś do powiedzenia to na osobności.

nie.


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Zwjeszak - 03 Lut 2009

ja mam tak że ludzie mi się dość często nudzą


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Ktoś - 03 Lut 2009

Mi nie, ale usłyszalem to samo od osoby na której mi zależy... no ale może będzie dobrze :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Kasumi - 03 Lut 2009

Hircyn napisał(a):może ktoś powie coś ciekawego :Stan - Uśmiecha się:
to ja w takim razie napisze cos ciekawego ahahaha xDDD

ramirez napisał(a):"Wszystko albo nic" to na pewno nie jest dobra zasada w relacjach z ludźmi. Nie można przecież mieć nikogo na własność, trzeba zostawiać trochę swobody.
Może to jest i prawda ale jak Hircyn napisał: "Nie potrafie inaczej." Dokładnie tak. To nie jest coś takiego, że sobie wymyśliłam taką zasade, według której będe sobie postępować. To jest chyba wrodzone, bo ja od zawsze tak mam. Nie umiem traktować relacji międzyludzkich tak po łebkach, przeciwnie traktuje je bardzo poważnie, więc jeżeli już się angażuje to tak po całości, ja oddaje całą siebie temu komuś xD i no cóż, żądam tego samego... Oczekuje lojalności, wierności bo sama staram się być wierna i lojalna w stosunku do tej osoby, i tak chciałabym być dla niej bardzo ważna (no dobra, nie powiem 'najważniejsza' xD).
Miałam kiedyś przyjaciółke i ja ją właśnie tak traktowałam. Może to chore, ale dla mnie ona była ważniejsza od mojej rodziny, dałabym się dla niej obedrzeć ze skóry, poćwiartować i potem jeszcze wrzucić do kwasu XDD Świnia ze mnie ale często miałam jej za złe, że poświęca mi za mało czasu, było mi przykro kiedy mówiła, że nie może się ze mną spotkać bo jest zajęta albo rodzice nie pozwalają... bo gdyby ona do mnie zadzwoniła i poprosiła żebym przyszła to cokolwiek robiłabym, machnęłabym to w diabły, pokłóciła się z rodzicami jeżeli stawialiby opór i generalnie pokonałabym wszystkie przeszkody, żeby tylko do niej pójść... Ja nie umiem funkcjonować inaczej, nie umiem inaczej... kochać?
To było o przyjaźni w każdym razie... a co do innych relacji, hmm... może ja uważam za strate czasu zajmowanie się takimi relacjami, które wiem, że nie będą nigdy czymś poważnym - to na tym polega przede wszystkim zasada 'wszystko albo nic', że nie zadowalają mnie półprodukty, czyli takie powierzchowne znajomości, dlatego albo przyjaźnie sie na całego albo wcale.

Sugar Sweet napisał(a):panicznie boję sie odrzucenia odkąd zostałam odrzucona.
No właśnie, tak jak napisałam wcześniej ja się boje odrzucenia, ale ja nigdy nie miałam takiej sytuacji, że mnie ktoś faktycznie odrzucił i z tego się to wzięło, a zawsze mniej lub bardziej czułam te obawe. Jak tak kombinuje to przychodzi mi do głowy jakoby powodem mogło być niskie poczucie własnej wartości... choć paradoks polega na tym, że ja, przynajmniej kiedyś byłam dosyć zarozumiała :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Może to dlatego, że zawsze byłam mało towarzyska, a jak wiadomo to te osoby towarzyskie są stawiane zawsze na piedestale i są lubiane! A ja z ta swoja nietowarzyskością, sztywniactwem, może myślałam że zawsze będe mniej lubiana, stad ten strach przed odrzuceniem, że dana osoba, z którą się przyjaźniej porzuci mnie dla kogoś fajniejszego no bo ja uważałam się za gorszą... nie wiem, tak tylko kombinuje, ale możliwe, że coś w tym jest...


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Rock 89 - 03 Lut 2009

A ja jak gadam to na ogół jest w miarę ok, ale jestem chyba tak tępy, że jak gadam z dziewczyną, to mi się coś przestawia w głowie i nie wiem zupełnie, o czym mógłbym z nią rozmawiać!!!!!!!!!!! To mnie zabija.


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Ktoś - 03 Lut 2009

Rock, mów o czymkolwiek :Stan - Uśmiecha się: uwierz mi, kobieta też człowiek :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: da się z nią o wszystkim pogadać :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Kasumi - 03 Lut 2009

puremind napisał(a):@Hircyn ty chcesz byv w centrum uwagi? ty i tylko ty?

np. jakas nieznajoma napisze ci na gg; bedziecie gadac fajnie dlugi czas, ona nagle napisze" sorki, musze juz spadac? i co wtedy: czujesz sie odrzucony, ze ta osoba juz z toba nie gada bo ma cie gdzies itd ??
Może ja odpowiem.

rozumiem, że nawiązujesz do tego:
Hircyn napisał(a):Przyjaciółka ma zły humor (każdy czasem ma) albo jest dwuznaczna sytuacja, czy po prostu nie ma czasu, co jest normalne, a ja wpadam w panikę. nie wiem co ze sobą zrobić, ciąć się, czy powiesić.

To o czym piszesz puremind to jest za słaba relacja jeszcze żeby coś takiego poczuć. To nie może być taka pierwsza lepsza osoba. Chodzi o to, że jest jakaś poważna relacja, przyjaźń, a więc (jak napisałam z reszta w poprzednim poście) chciałabym być dla tej osoby bardzo ważna, wręcz najważniejsza, chciałabym aby zawsze (czy tam prawie zawsze xP niech bedzie) miała dla mnie czas i żeby żadne duperele nie były ważniejsze ode mnie, bo ja tak postrzegam przyjaźń. Przyjaciel w moim rozumieniu to jest ktoś kto przybedzie zawsze gdy go bedziesz potrzebował i kto się rzuci za tobą w ogień jeżeli będzie trzeba xD

Huh, ja sie właśnie czułam odrzucona w takich sytuacjach, kiedy moja przyjaciółka nie miała dla mnie czasu bo rozumiałam wtedy, że ja dla niej nie jestem tym czym ona dla mnie, że nie jestem dla niej tak ważna... i pewnie nigdy nie bede.
Kiedyś miałam taką sytuacje jak Hircyn, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić "ciąć się, czy powiesić" W sumie kilka ich by sie znalazło ale ta jedna była najgorsza, zobaczcie jaką pokręcona można mieć głowe. xD
To w związku z tą moja przyjaciółką. Ona praktycznie co weekend jeździła do babci i któregoś razu coś tam było, że miałam odebrać od niej zeszyt czy coś takiego jak wróci od tej babci, a mówiła, że wróci albo w sobote wieczorem albo w niedziele. Ja sobie jakoś ubzdurałam, że na pewno w niedziele wróci bo ona zawsze tak wracała, na ostatnią chwile, nawet jak mówiła, że przyjedzie wcześniej. Byla sobota popołudnie/wieczór, ja wybrałam się z inna koleżanka na spacer, heh no i cóż... w drodze powrotnej natknęłyśmy się na ta moja przyjaciółke idącą gdzieś z paroma osobami z mojej klasy. Powiedziałam jej wtedy tylko jedno słowo "zdrajca"... (wiem, jestem potworem, sama już do tego doszłam dawno temu). W drodze do domu po mojej głowie kłębiły sie niestworzone historie, że ona mnie oszukała, że nie pojechała w ogóle do babci (bo niemożliwe, żeby wróciła tak wcześnie), no i że woli te osoby z którymi wtedy szła (a za którymi ja nie bardzo przepadałam trzeba dodać) ode mnie. Myśle, że spokojnie można to ująć, że poczułam się wtedy odrzucona, choć myśle, że to mało powiedziane. Zawaił się dla mnie cały świat, przez reszte weekendu cierpiałam katusze. Miałam postanowienie wszystko na spokojnie wyjaśnić w poniedziałek w szkole... a ona nie przyszła xD Matko, to było straszne, kolejne godziny męczarni. Postanowiłam pójść do niej do domu po lekcjach i jeszcze po drodze myślałam "powiem jej, że jeżeli nie chce sie już ze mną przyjaźnić to niech się po prostu do tego przyzna i zakończymy te przyjaźń" Heh, weszłam do jej domu, wygłosiłam te cała mowe... a ona tylko powiedziała tym swoim miłym, ciepłym głosem "No co ty, Kasumi" i ja już byłam w siódmym niebie z poczuciem błogości i spokoju xD W ogóle myśle, że gdyby chciała to mogłaby mnie spokojnie okręcić wokół palca i zrobić ze mną co tylko by zechciała, ufałam jej bezgranicznie.
To jest chyba dobry przykład jak bardzo można być pokręconym i robić z igieł widły.
Huh troche mi wstyd za tego posta >_>


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Ktoś - 03 Lut 2009

Taaaa... mam dokładnie tak samo :Stan - Uśmiecha się:
Cieszę się, że odpowiedziałaś za mnie, ja nie byłem na siłach :Stan - Uśmiecha się:
Masz u mnie dług wdzięczności :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: jeśli się nie odwdzięczę możesz mnie pociąć kataną :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Kasumi - 03 Lut 2009

Hircyn napisał(a):jeśli się nie odwdzięczę możesz mnie pociąć kataną :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
nie no bez przesady, ogranicze sie do dotkliwego kopnięcia w kostkę :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Sugar - 03 Lut 2009

Kasumi napisał(a):To o czym piszesz puremind to jest za słaba relacja jeszcze żeby coś takiego poczuć. To nie może być taka pierwsza lepsza osoba. Chodzi o to, że jest jakaś poważna relacja, przyjaźń, a więc (jak napisałam z reszta w poprzednim poście) chciałabym być dla tej osoby bardzo ważna, wręcz najważniejsza, chciałabym aby zawsze (czy tam prawie zawsze xP niech bedzie) miała dla mnie czas i żeby żadne duperele nie były ważniejsze ode mnie, bo ja tak postrzegam przyjaźń. Przyjaciel w moim rozumieniu to jest ktoś kto przybedzie zawsze gdy go bedziesz potrzebował i kto się rzuci za tobą w ogień jeżeli będzie trzeba xD

Huh, ja sie właśnie czułam odrzucona w takich sytuacjach, kiedy moja przyjaciółka nie miała dla mnie czasu bo rozumiałam wtedy, że ja dla niej nie jestem tym czym ona dla mnie, że nie jestem dla niej tak ważna... i pewnie nigdy nie bede.
Kiedyś miałam taką sytuacje jak Hircyn, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić "ciąć się, czy powiesić" W sumie kilka ich by sie znalazło ale ta jedna była najgorsza, zobaczcie jaką pokręcona można mieć głowe. xD
To w związku z tą moja przyjaciółką. Ona praktycznie co weekend jeździła do babci i któregoś razu coś tam było, że miałam odebrać od niej zeszyt czy coś takiego jak wróci od tej babci, a mówiła, że wróci albo w sobote wieczorem albo w niedziele. Ja sobie jakoś ubzdurałam, że na pewno w niedziele wróci bo ona zawsze tak wracała, na ostatnią chwile, nawet jak mówiła, że przyjedzie wcześniej. Byla sobota popołudnie/wieczór, ja wybrałam się z inna koleżanka na spacer, heh no i cóż... w drodze powrotnej natknęłyśmy się na ta moja przyjaciółke idącą gdzieś z paroma osobami z mojej klasy. Powiedziałam jej wtedy tylko jedno słowo "zdrajca"... (wiem, jestem potworem, sama już do tego doszłam dawno temu). W drodze do domu po mojej głowie kłębiły sie niestworzone historie, że ona mnie oszukała, że nie pojechała w ogóle do babci (bo niemożliwe, żeby wróciła tak wcześnie), no i że woli te osoby z którymi wtedy szła (a za którymi ja nie bardzo przepadałam trzeba dodać) ode mnie. Myśle, że spokojnie można to ująć, że poczułam się wtedy odrzucona, choć myśle, że to mało powiedziane. Zawaił się dla mnie cały świat, przez reszte weekendu cierpiałam katusze. Miałam postanowienie wszystko na spokojnie wyjaśnić w poniedziałek w szkole... a ona nie przyszła xD Matko, to było straszne, kolejne godziny męczarni. Postanowiłam pójść do niej do domu po lekcjach i jeszcze po drodze myślałam "powiem jej, że jeżeli nie chce sie już ze mną przyjaźnić to niech się po prostu do tego przyzna i zakończymy te przyjaźń" Heh, weszłam do jej domu, wygłosiłam te cała mowe... a ona tylko powiedziała tym swoim miłym, ciepłym głosem "No co ty, Kasumi" i ja już byłam w siódmym niebie z poczuciem błogości i spokoju xD W ogóle myśle, że gdyby chciała to mogłaby mnie spokojnie okręcić wokół palca i zrobić ze mną co tylko by zechciała, ufałam jej bezgranicznie.
To jest chyba dobry przykład jak bardzo można być pokręconym i robić z igieł widły.
Huh troche mi wstyd za tego posta >_>

Niepotrzebnie Ci wstyd. ja tak mialam zawsze. w gimnazjum np mialam pare kolezanek ale one mnie odsuwaly od siebie tak jakby. niby mnie lubiły i w ogole ale jednak bylam na uboczu. jako ostatnia bylam zaproszona na impreze jakas np ostatnia o czyms wiedzialam itp.
w liceum nie mialam nikogo 1 rok to byl koszmar, czulam sie jak szmata.
i wtedy na drugim roku do mojej szkoly i klasy przeniosla sie E. moja dawna kumpela z gimnajum. miala problemy w swojej szkole cierpiala na odrzucenie ze strony kolegow z klasy. trafila na samych snobow i idiotow nie pamietali nawet jej nazwiska. wpadla w depresje, chodzila do psychologa (z reszta mnie tez go proponowala :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: )
i to byla pierwsza osoba ktora zlamala mi serce. ja ja na serio kochalam, ubostwialam itp. okropnie przezylam to, ze sie ode mnie odwrocila. to bylo po tym jak zalalam sie na urodzinach innej znajomej i co tu duzo mowic zniszczylam jej te urodziny. nie wiem czy ona odrzucila mnie bo zaczela sie mnie brzydzic czy w akcie solidarnosci z ta inna znajoma (one byly przyjaciolkami i dalej sa i zawsze bylam o to zazdrosna). odsunelam sie od nich zupelnie potem. z E. chodzilam do szkoly do jednej klasy ale przez caly rok nie zamienilysmy ani jednego slowa.
w wakacje napisalam jej na gg prosbe o spotkanie. znow rozmawiamy ale nic nie zostalo wyjasnione. czyli pustka.
powiedzialam jej ze ja kocham (!) a ona ze mnie nie kocha. w ogole moze nawet nie lubila tak jak sadzilam.
cios w serce bylam zdruzgotana totalnie.

to z nia calowalam sie w podstawowce :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Nanami - 04 Lut 2009

. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Rock 89 - 04 Lut 2009

Hircyn, nie wiem o czym :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Ktoś - 04 Lut 2009

O tym, o czym byś rozmawiał np. ze mną :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Hmm... po poczytaniu postów w tym temacie zacząłem się zastanawiać, dlaczego u fobików występuje to w takim natężęniu. Tzn. wśród "zdrowych" ilość "zaborczych" ludzi wynosi np. 10%, wśród fobików np. 70% (strzelam z tymi liczbami). No ale w sumie, może to wynikać z obniżonej samooceny, która istnieje przy fobii i innych jeszcze niemiłych spraw.
Ale się muszę pochwalić :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: mimo, że wczoraj nie zamieniliśmy ani słowa, chciałem napisać smsa wieczorkiem, ale myślę, nie napiszę, niech sama pokaże że jej zależy. Dostałem dwa sygnałki o 1 w nocy ale już spałem :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: odpowiedziałem również sygnałkiem jak wstałem :Stan - Uśmiecha się:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - et - 07 Lut 2009

:Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Sosen - 07 Lut 2009

Ja miałem jeszcze bardziej pokręconą sytuację. Z jednej strony bałem się spotykać z moimi kumplami, autentycznie się przy nich stresowałem. I często im odmawiałem jak mnie gdzieś zapraszali. Ale jak mnie nie zaprosili gdzieś, to czułem się też fatalnie. Totalne odrzucenie heh. Albo jak spotykali się ze sobą bez mojej wiedzy, też mi było źle.

Teraz widzę to trochę inaczej. Uważam ich za mega wytrwałych przy tym co ja wyczyniałem. Teraz już praktycznie nigdzie nie wychodzę i uodporniłem się na ich wypady, ile można się dołować. Można powiedzieć, że przyzwyczaiłem się w pewnym stopniu do samotności.

Sobota wieczór
oni --> impreza
ja --> komputer

:Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Ktoś - 07 Lut 2009

Sosen napisał(a):Sobota wieczór
oni --> impreza
ja --> komputer

:Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Sobotni wieczór? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: ja tak mam każdego dnia :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: odkąd pamiętam :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: siedzenie przy kompie to jedyne co robie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Toksyczność relacji z ludźmi. - Rock 89 - 07 Lut 2009

Sosen, bo wiesz na pewno, że to jak chcesz, żeby Cię postrzegano, sprawia, że tak Cię właśnie postrzegają. Jak będziesz kreował się na samotnika to nim będziesz w oczach ich i swoich. To naturalne. Mógłbyś spróbować się tak raz przełamać i wypić z kimś browara, a nie siedzieć wiecznie przy kompie. Inna alternatywa, to po prostu przejść się gdzieś, gdzie jest dużo ludzi. Ja tak robię od kilku miesięcy i zauważyłem, że codzienna jazda tramwajem i później łażenie po centrum handlowym pełnym ludzi naprawdę mi pomogły. Czuję się już jakoś bardziej spójny z ludźmi. Chodzę wśród nich, mam poczucie, że jestem sobą, ale też poczucie, że jestem zwykłą jednostką, częścią społeczeństwa, kimś normalnym, zwykłym i jednocześnie niepowtarzalnym. Czyli tak jak powinno być, wydaje mi się, że ogólnie te wypady dobrze mi robią, więc jeśli nie chce się toksyczności w kontaktach z ludźmi, to nie ma rady, trzeba się delikatnie przełamywać. To naprawdę nie takie straszliwe, jeśli uświadomić sobie, że jeśli nie będziemy chcieli wyglądać jak ofiary to nie będziemy, i że to co myślą o nas ludzie to tylko ich problem. Nie masz. Naprawdę nie nasz... te życiowe prawdy dały mi strasznie wiele.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.