Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Pomoc (https://www.phobiasocialis.pl/forum-3.html) +--- Dział: Inne wątki związane z wychodzeniem z nieśmiałości i leczeniem fobii (https://www.phobiasocialis.pl/forum-47.html) +--- Wątek: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc (/thread-30022.html) |
Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - Użytkownik 100006 - 06 Maj 2017 Hej wam, Tak jak w temacie, chciałem was zapytać, co sprawiło, że zdecydowaliście się szukać pomocy? Nie mówię tu o tym, co sprawiło, że pomyśleliście "Czas do psychiatry", tylko o tym, co was popchnęło do tego, żeby w końcu się tam wybrać?(Psychiatra jest tu przykładowo, moment w którym zdecydowaliście się rozpocząć terapię self-help też się liczy). O co mi się rozchodzi? Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tym, żeby w końcu kopnąć się w tyłek i iść właśnie do psychiatry. Problem w tym, że nie mogę się zebrać w sobie, bo mam obawy odnośnie tego, co on sobie może pomyśleć, zresztą wielu z was miało podobnie i chyba nie muszę się rozpisywać odnośnie strachu przed wizytą u specjalisty. "Marian, tyle wątków odnośnie tego już było, masz tu <dźwięk jak z karabinu maszynowego, linki do innych wątków dziurawią mi twarz>" Wiem, przejrzałem forum i rzeczywiście jest kilka wątków od osób, które boją się iść do psychiatry, widziałem jak zachęcacie ludzi do tego. Ja nie chcę, żebyście mnie zachęcali, bo to jest coś, do czego chciałbym sam siebie namówić, żeby potem, jak mnie odeślą nad kukułcze gniazdo, mieć żal tylko do siebie. Ale jestem zainteresowany jak to z WAMI było. Czy to było "No ja już nie mogę, idę bo nie wytrzymie ze sobą" czy bardziej "Dość użalania się nad sobą, żeby walczyć z problemem trzeba wiedzieć co się konkretnie dzieje". No i poznam was ciut bliżej dzięki temu, a zaczynam was lubić RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - WinterWolf - 06 Maj 2017 W sumie nie miałem jakiegoś konkretnego momentu, wizytę u psychologa planowałem już od jakiegoś czasu. Myślałem o tym coraz częściej aż wreszcie podjąłem decyzję. Też istotnym czynnikiem były nawracające myśli samobójcze i chęć samookaleczania, z tym poszedłem już do psychiatry. Boję się na każdej wizycie ale gdybym się nie zdecydował nie miałbym leków, które jakoś mi pomagają RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - Zasió - 06 Maj 2017 To było: "O ja pier..., mam już 24 lata, studia się kończą, a ja nie mam nic, nie umiem nic i nic nie zrobiłem ze swoim żałosnym życiem. Nie mam życia!" Pińć lat i nic się nie zmieniło. Mam tylko żałosną pracą, ponoć połowa polskich stażystów zarabia 2x wincyj ode mnie... RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - Philip - 06 Maj 2017 Podobnie jak wyzej. Mialem dosc bycia samemu patrzac jak zycie przecieka mi przez palce. RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - Ajka - 06 Maj 2017 Nie wiem czy się liczy, bo jeszcze nigdzie się nie wybierałam, ale mam tak konkretnie zaplanowane. Kiedyś w szkole po raz kolejny spotkała mnie przykra sytuacja, nie pamiętam nawet jaka, ale spowodowana zachowaniem na tle fobicznym. Miałam dość, za dużo życia mi to już zabrało i zepsuło szans, przeszukałam internet i stwierdziłam, że nie dam rady w tajemnicy przed rodzicami wybierać się do psychiatry, który był dość daleko. Dlatego cierpliwie czekam do października, aż zacznę studia w innym mieście, mam już upatrzonego lekarza. Nic tylko realizować plan po przeprowadzce. Nie boję się za bardzo, nie takich wariatów ten człowiek już widział. Pewnie łatwo mi mówić, ciekawe co będzie tuż przed wizytą RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - RedIsABeautiful - 08 Maj 2017 Zakochałem się na maxa w koleżance która jest z wyższej ligi i wtedy nagle do mnie to dotarło. Że przecież ja przy niej jestem nikim i na nią nie zasługuje, że totalnie nie mam pojęcia jak mam ją poderwać i w to nie wierzę itd itp. A niczym dłużej to trwało to tym dłużej myślałem i w końcu doszedłem do takich smutnych wniosków RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - klocek - 08 Maj 2017 Zostałem przewieziony do szpitala po próbie samobójczej spowodowanej zawodem miłosnym, skąd następnie trafiłem do gabinetu psychologa, prywatnego, psychodynamicznego. Tak zaczęła się moja przygoda z szeroko pojętą psychomedycyną. RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - dziewczyna z naprzeciwka - 08 Maj 2017 Jakie życie jest niesprawiedliwe. Ludzie którzy mają problemy typu psychicznego mogą pójść do jakiegoś psychololo, a co ma zrobić zwykły człowiek, który po prostu nie daje już rady, jest jakiś wolontariusz na sali, który pójdzie za mnie do pracy? Ja już nie mam siły. RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - klocek - 08 Maj 2017 A próbowałaś coachingu? RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - dziewczyna z naprzeciwka - 09 Maj 2017 Jedyny coaching nieodpłatny z jakim się spotkałam to porady księży ; ) Więc odpada. Rzecz w tym, że z moim zdrowiem i z moimi predyspozycjami mam dość mocno ograniczone możliwości jeśli chodzi o pracę, zaczynam się obawiać, że już nic lepszego dla siebie nie wymyślę niż to co obecnie. Ktoś mi ostatnio powiedział, że mam za+ą pracę, ale jakoś nie zauważyłam. RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - wax and wire - 09 Maj 2017 (08 Maj 2017, Pon 22:29)klocek napisał(a): Zostałem przewieziony do szpitala po próbie samobójczej spowodowanej zawodem miłosnym, skąd następnie trafiłem do gabinetu psychologa, prywatnego, psychodynamicznego. Tak zaczęła się moja przygoda z szeroko pojętą psychomedycyną.nie warto dla żadnej kobiety, ewidentnie żadnej! tracić czegoś tak cennego jak życie, nigdy nie daj sobie wmówić, że kobieta jest Ci potrzebna do szczęścia, ogólnie nie daj sobie wmówić że do Twojego szczęścia jest jakikolwiek człowiek potrzebny, rozumiem, że musiałeś czuć ból i rozgoryczenie, ale to Ty jesteś ważniejszy, a nie jakaś kobieta która Cie albo nie szanuje, albo na Ciebie nie zasługuje, a co do tego jak Cie po tej próbie potraktowali, to nie skomentuje, trzymaj się jakoś... RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - mak - 09 Maj 2017 Witam, ja na razie nie poprosiłam jeszcze nigdy o pomoc tak konkretnie. Miałam za to kilka epizodów i prób: 1) W 1999 roku (gdy córka miała parę miesięcy) zapisałam się i byłam ne jednej wizycie u psychoterapeuty. Prawie nic z niej nie pamiętam, jakieś strzępki rozmawialiśmy trochę o mojej mamie (chyba przyczyny moich problemów, a przynajmniej tak wtedy uważałam). Bardziej pamiętam swój wygląd po wizycie: byłam cała zapłakana, czerwona na twarzy, dekolcie i ramionach. Dokładnie też pamiętam w co byłam ubrana (w szarą sukienkę mini, która była szyta u krawcowej). Terapeuta był mężczyzną, tak więc starałam się zastosować tą samą technikę co zawsze. Pokazać jaka jestem świetna i mocna przez swój wygląd. Ciekawe tylko po co mi wtedy psychoterapeuta skoro tak świetnie sobie radzę? Skończyło się na koszmarnej migrenie (zawsze tak mam gdy dotykam i emocjonuję się jakimiś rzeczami). Pamiętam jeszcze wzrok pań rejestratorek (chyba reakcja na mój zmieniony wygląd). Potem przez 15 lat zajmowałam się nie sobą, zepchnęłam swoje problemy gdzieś tam, byłam zajęta pracą, dziećmi, przeprowadzkami. Jednak fobia cały czas gdzieś tam była i stopniowo ograniczałam kontakty ze znajomymi, których miałam od momentu poznania mojego męża (byli to głównie jego znajomi, z którymi i ja nawiązałam kontakt i spotykaliśmy się jako couple friends). Nawet nie wiem kiedy to się stało, ale w chwili obecnej pozostaliśmy zupełnie sami, nie mamy kręgu znajomych. Nawet nie chcę o tym myśleć, że to może moja wina (?) Czy wina autyzmu naszego syna (rozmowy dotyczyły naszego roztkliwiania się nad naszą i jego niedolą) czy wina tego że jesteśmy super nudni. Myślę jednak, że nie podtrzymywaliśmy dobrze relacji. Mój mąż nie lubi zbytnio ludzi, ale inaczej niż ja. Ludzie go wkurzają, że są nieracjonalni, w każdym potrafi znaleźć coś kiepskiego, co mu nie odpowiada. Ale jest osobą, która świetnie odnajduje się w towarzystwie, opowiada dowcipy, historie z liceum, jakieś inne fakty o muzyce, o filmach, etc. Ja uwielbiam spotykać się z ludźmi, ale jestem po takim spotkaniu wykończona psychicznie, lubię słuchać, ale chciałabym móc też więcej mówić. Moje wypowiedzi ograniczają się do wtrąceń, nie umiem na przykład opowiedzieć jakiejś historii. Jednak to co NAPRAWDĘ mi najbardziej przeszkadza w mojej fobii i co zawsze powodowało, że miałam i mam olbrzymią potrzebę poproszenia o pomoc to gdy w sytuacjach dla mnie trudnych (zaraz opiszę jakie to są) doznaję takich oznak (w kolejności od najbardziej dla mnie dotkliwych): FIZYCZNE - czerwienienie się twarzy, uszu, dekoltu i ramion, połączone z uczuciem gorąca i bardzo szybko bijącym sercem - plątanie się języka, zapominanie słów, wątku, tego co miałam na myśli, co chciałam powiedzieć - więźnięcie języka w gardle, pojawianie się takiej kluchy w gardle jak tuż przed płakaniem, łamanie się głosu jak przy płaczu - niemożliwość spokojnego patrzenia w oczy - migreny po stresującej sytuacji PSYCHICZNE - odkładanie wszystkiego na później - poczucie braku wartości, że do niczego się nie nadaję albo może bardziej poczucie, że nadaję się tylko do rzeczy, które mnie nie satysfakcjonują, np. sprzątania, gotowania (tzn. ja nawet lubię to robić i mi wychodzi, ale mam poczucie, że prawdziwe życie jest gdzieś indziej), a z drugiej strony poczucia, że jestem za głupia do rzeczy naprawdę mądrych - niezdecydowanie, nieumiejętność podejmowania decyzji - nieodwaga, boję się wielu rzeczy, boję się chyba że nie będę umiała: jazdy na nartach (że się przewrócę i coś złamię), pływania (że wejdzie mi woda do nosa), choroby (że jestem chora na raka), pająków (nawet w książkach i na zdjęciach), wystąpień publicznych (nawet w gronie rodziny), jednak najgorszym lękiem jest ten, że tak naprawdę nic we mnie nie ma, że jestem tylko nadmuchaną bańką, która sobie wiele o sobie wyobraża ale tak naprawdę nie ma nic do zaoferowania (czy to jest lęk egzystencjalny?) - poczucie bezsensu robienia czegokolwiek Przez te 20 lat mojego samodzielnego życia w zależności od okoliczności było lepiej lub gorzej, jednak wszystkie te objawy były cały czas ze mną 2) Chyba pod koniec 2015 lub 2014 roku napisałam mail do psychologa (kobiety) po przeczytaniu wpisów na tym forum i przemyśleniu, że właściwie "to jest tylko fobia" a nie jakaś nieśmiałość i cecha mojego charakteru. Napisałam go, wysłałam przed świętami Bożego Narodzenia, ona odpowiedziała w nowym roku, ja jej odpowiedziałam 12 miesięcy później (!) W swoim pierwszym mailu nakreśliłam jej moją sytuację, ona odpowiedziała, że OK to się leczy, ale niestety poprosiła o kontakt telefoniczny, na co się już nie zdecydowałam, i to by było na tyle w temacie mojego proszenia o pomoc. Mam taka teorię, że moja czara goryczy musi się jeszcze trochę dopełnić, coś jeszcze musi mi dać porządnie w kość. Na razie stworzyłam sobie dość komfortowe warunki. Za komfortowe. Rozległa strefa komfortu, z której coraz trudniej wyjść, która coraz bardziej oplata i izoluje. RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - eskejp - 09 Maj 2017 Wlasnie w ten piatek, po raz pierwszy mam umuwiona wizyte u doktora, mam mu zamiar powiedziec o mojej fobii. Przez ostatnie kilka miesiecy moj stan bardzo sie poglebil stracilem prace, nie moge znalezc nowej, pracuje po kilka dn, i i dostaje ataku paniki lub depresji, i nie potrafie wstac do pracy, czy w ogole ruszyc sie z domu. Zaczalem miewac mysli samobojcze, mam 24 lata, zyje od 4 lat w UK i przez ten czas nie zrobilem doslownie nic - kilka dni temu minelo dokladnie 4 - i rowniez to bardzo mnie zdolowalo, do tego doszly dlugi, ktore zrobilem przez swoja bezmyslnosc, glupote i chorobe. Nie chce juz tak zyc i mam nadzieje, ze leki pomoga mi stanac na nogi, wyjsc z tego dolu, w ktorym sie znajduje. RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - Amcio - 09 Maj 2017 nie ma co liczyc za bardzo na leki.......... RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - klocek - 09 Maj 2017 (09 Maj 2017, Wto 8:35)wax and wire napisał(a): ogólnie nie daj sobie wmówić że do Twojego szczęścia jest jakikolwiek człowiek potrzebny Nie mogę się zgodzić. Ludzie są potrzebni do szczęścia. A konkretnie ludzka akceptacja. A chciałem popełnić samobójstwo nie do końca z powodu kobiety. To była tylko taka kropla przepełniająca czarę. Prawdziwą przyczyną było to, że zdałem sobie sprawę, że moja psychika jest zniszczona i że jednak nie zrealizuję swoich marzeń. Miałem rację, nawiasem mówiąc. W wieku kilkunastu lat powtarzałem sobie: to tylko tymczasowe, jeszcze tylko trochę wytrzymać, wyrwę się z domu i będę miał normalne życie. W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że nie będę miał normalnego życia. Że trud wcale się nie skończył, a właściwie to dopiero zaczął. Wobec takiej perspektywy straciłem ochotę do życia. RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - Urthon - 09 Maj 2017 (09 Maj 2017, Wto 17:18)Amcio napisał(a): nie ma co liczyc za bardzo na leki.......... Tak, lepiej dalej wegetować, jak się przez lata nie miało sił nic zmienić : ) RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - ewl - 09 Maj 2017 (09 Maj 2017, Wto 21:31)klocek napisał(a): W wieku kilkunastu lat powtarzałem sobie: to tylko tymczasowe, jeszcze tylko trochę wytrzymać, wyrwę się z domu i będę miał normalne życie. W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że nie będę miał normalnego życia. Że trud wcale się nie skończył, a właściwie to dopiero zaczął. Jakie to prawdziwe... Sama ostatnio zdałam sobie z tego sprawę. To tak cholernie smutne. Miałam tyle marzeń, chciałam zwiedzić cały świat, kupić sobie jakiś fajny samochód, mieszkanie, czy nawet domek w przyszłości... A nie będę w stanie tego zrobić, bo z moją psychiczną niewytrzymałością nie znajdę pracy, w której wystarczająco dużo zarobię. Z obecnej muszę odejść mimo zadowalających warunków finansowych, bo nie wyrabiam już psychicznie (i fizycznie też). Zdałam sobie sprawę, że po prostu trzeba jakoś przeżyć to życie, zaczepić się gdziekolwiek - znaleźć byle jaką pracę (byleby spokojną) nawet za najniższą krajową, żeby chociaż na jedzenie mieć. I przewegetować do końca. RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - dziewczyna z naprzeciwka - 09 Maj 2017 (09 Maj 2017, Wto 10:46)mak napisał(a): jazdy na nartach (że się przewrócę i coś złamię)Z tego co zrozumiałam, Twój syn nie jest samodzielny, więc jeśli byś sobie coś złamała, to kto by się nim zajął? Ojciec dałby sam radę? Moim zdaniem to naturalne i racjonalne, że masz takie obawy i rezygnujesz z jazdy na nartach. Czy naprawdę ta chwila radochy ze zjazdu jest warta kilku tygodni w gipsie i później miesięcy a często lat odczuwania skutków? (09 Maj 2017, Wto 10:46)mak napisał(a): pływania (że wejdzie mi woda do nosa)No cóż, ta woda to nie tylko woda, ale też miliony bakterii i grzybów, flora bakteryjna wszystkich gości basenu. Znajomy jakiś czas temu wrzucał na facebooka zdjęcie, co mu wyrosło na stopie po wizycie na basenie i ja już dziękuję, poza tym nie mam ochoty kąpać się z glutami z nosa i innymi wydzielinami setek ludzi, w tym tych z Afryki i Bliskiego Wschodu, u których występują w wysokim natężeniu różne ciekawe choroby. Naprawdę, takie "lęki" to jest zdrowy rozsądek. Równie dobrze można by pisać, boję się przekraczać 100 na drodze, bo będę miała wypadek i przy wysokiej prędkości małe są szanse na przeżycie w jednym kawałku. Jasne, że przeważnie nic się nie dzieje. Ale ten właśnie jeden jedyny raz wystarczy, żeby do końca życia żałować, że się jednak nie miało takiego "lęku". RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - wax and wire - 10 Maj 2017 (09 Maj 2017, Wto 21:31)klocek napisał(a):(09 Maj 2017, Wto 8:35)wax and wire napisał(a): ogólnie nie daj sobie wmówić że do Twojego szczęścia jest jakikolwiek człowiek potrzebny Nieprawda, jest to nam ludziom wmówione przez system, da się żyć ciesząc się z samego siebie, tylko wiadomo, nie jest to na początku łatwe, ale dobrze się tego nauczyć, bardzo się przydaje w życiu RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - USiebie - 10 Maj 2017 A ty piszesz z doświadczenia, czy tylko tak o, bo jesteś pod tym względem antysystemowy? RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - klocek - 10 Maj 2017 (10 Maj 2017, Śro 1:45)wax and wire napisał(a): Nieprawda, jest to nam ludziom wmówione przez system, da się żyć ciesząc się z samego siebie, tylko wiadomo, nie jest to na początku łatwe, ale dobrze się tego nauczyć, bardzo się przydaje w życiu Żyłem w taki sposób przez dobre 6 lat. Kwestia postrzegania świata. Można myśleć właśnie tak: Ludzie są źli, moim celem jest życie samemu i nie danie się im wykorzystać (bo to jest właśnie to, czego chcą) a przeszkodą w realizacji tego planu jest poczucie samotności, które trzeba w sobie zdusić jakimiś technikami hipnotycznymi. Właśnie tak przez długi czas robiłem. Ale można też myśleć inaczej: Ludzie są dobrzy, chociaż niedoskonali. Chcę żyć z ludźmi, tylko teraz muszę się tego nauczyć, bo nie otrzymałem odpowiedniego wychowania w młodym wieku. I teraz tak robię. Właściwie to nawet żadna z tych dróg nie jest lepsza od drugiej. To kwestia wyboru. RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - wax and wire - 10 Maj 2017 (10 Maj 2017, Śro 10:17)USiebie napisał(a): A ty piszesz z doświadczenia, czy tylko tak o, bo jesteś pod tym względem antysystemowy?Z doświadczenia, żyję tak od zawsze kiedy pamiętam RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - USiebie - 10 Maj 2017 Nie masz znajomych i żadnych bliskich osób? RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - Amcio - 10 Maj 2017 po co to komu xD RE: Moment, w którym zdecydowaliście się poprosić o pomoc - dziewczyna z naprzeciwka - 10 Maj 2017 (10 Maj 2017, Śro 12:45)klocek napisał(a): .A można jeszcze inaczej: ludzie są różni, część jest ok, część mniej, a część całkiem do d*py. Rzecz w tym, by rozróżnić ich i koncentrować swój czas i siły na tych pierwszych. |