PhobiaSocialis.pl
Przydałyby mi się wasza porada - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Szkoła, studia, praca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-20.html)
+--- Wątek: Przydałyby mi się wasza porada (/thread-30095.html)



Przydałyby mi się wasza porada - dreaming.of.us.leaving - 01 Cze 2017

Cześć, czeka mnie dosyć ciężki dla mnie wybór i chciałbym posłuchać waszych opinii, jeśli macie jakiekolwiek doświadczenie, będzie mi bardzo miło :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Mam 21 lat, zdane liceum oraz maturę, osobowość unikającą / fobię społeczną, która skutecznie przybija mnie do własnego pokoju i już przez wiele miesięcy nie robię wiele by polepszyć moją sytuację.

Nie jestem już tak nieśmiały, jak kiedyś, jeśli uznam to za potrzebne to rozkręcę rozmowę, znajdę temat do rozmowy, uśmiechnę się, zażartuję, utrzymam kontakt wzrokowy. Lecz wciąż to wszystko, w kącię moich myśli, wydaje się jakby "nieprawdziwe".

Choć chciałbym osiągnąć coś, zdobyć respekt u innych ludzi, zakochać się, to wszystko automatycznie staje się dla mnie 10 razy trudniejsze, gdyż świat wydaje mi się nieatrakcyjny, negatywny i nie wybacza błędów.

Odrzucam tę myśl, uznając ją za zwykłą traume, lecz zawsze to wraca, gdy stoję przed poważnym wyborem. Przypominam sobie wszystkie moje stracone szanse, marzenia, które nigdy nie osiągnę. Ludzi wokół mnie, dla których to na co ja muszę się przygotowywać mentalnie, poświęcić mnóstwo czasu i wysiłku, dla nich to wszystko jest normą.

Wiele osób z mojej rodziny, która kończy ciężkie matematyczne kierunki, do tego pracuje i posiada partnera od wielu lat, gdy ja ciągle się męczę z bólem klatki piersiowej gdy tylko wyjdę z pokoju, pracę jak bardzo chciałbym mieć i szanować, tak myśli, lęk i niechęć do świata skutecznie doprowadza mnie do napadów paniki, zapobiegając podejmowanie jakichkolwiek kroków.

Chcę z tym walczyć, chcę to odrzucić, wszyscy patrzą na mnie potępiajaco, mam dosyć tego wzroku. Choć cokolwiek mógłbym zrobić by to zmienić, żaden pomysł nie oddaje mi odczucia, że to jestem "ja", że to jest właśnie to co powinienem zrobić.

Rozpoczęcie studiów już wkrótce, z matury wszystko przeciętnie, oprócz rozszerzenia z angielskiego, z którego zyskałem 90%. W języku angielskim czuje się pewnie i mogę w nim swobodnie przeprowadzać rozmowę. Mam również prawo jazdy, moje małe zainteresowania to granie na gitarze, czy keyboardzie, słuchanie godzinami muzyki, fitness (dietetyka i budowanie sylwetki).

Ze wszystkich kierunków jakie mógłbym wybrać(na studia pokrywające się z moimi zainteresowaniami się nie dostanę, i sam raczej wolałbym by pozostały zwykłymi zainteresowaniami, choć gdyby stały się źródłem zarobków... uzyskałbym społeczną admirację, o której zawsze marzyłem) czy wydają mi się interesujące to:
-lingwistyka stosowana
-psychologia
-japonistyka


Opinia o studiach humanistycznych jest znana, są stratą czasu. Choć wiem, że na szkoły z kierunkami ścisłymi jest już dla mnie za poźno. Moi kuzyni i brat robią inżynierie.

Mógłbym również wyjechać do Anglii do wujka, lecz tam będzie to głęboka woda, w której mógłbym się utopić. Będę musiał załatwiać szybko wiele spraw, których tutaj nigdy nie miałem okazji, jak znalezienie pracy, czy mieszkania, opłacanie rachunków. Podobno jeśli człowiekowi zagraża głód lub śmierć to zapomina, że ma jakiekolwiek psychiczne problemy. Być może mój instynkt przetrwania wyprowadzi mnie tam na prostą, bo tam będę musiał utrzymać się sam po jakimś czasie. Z pewnością wróci lęk, moje poczucie bycia gorszym od reszty, i reszty Polaków, którzy już się tam znajdują. Nie wiem również jaką pracę uda mi się tam znaleźć.

Jeśli wybiorę studia, mogą być one kompletną stratą czasu i stratą szansy na mieszkanie w Anglii, do której mógłbym się już w przyszłości nie dostać przez brexit. Nie wiem czy na studia nie powinno się mieć już wcześniejszej pasji do wybranego kierunku, mógłbym mieć złe wyobrażenie o japonistyce na przykład. Nasłuchałem się, że tłumaczem nie ma co zostawać, strata czasu na studia lingwistyczne, psychologia to oblegany i zbyt ogólny kierunek itd. Choć czuć presję i słyszę komentarze, że nie skończyć studiów po liceum to duży błąd. Będę miał wsparcie u rodziców na czas studiów.

Jeśli macie się czym podzielić w związku z czymkolwiek o czym napisałem, będę bardzo wdzięczny za wsparcie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


RE: Przydałyby mi się wasza porada - mokebe - 01 Cze 2017

Anglia to trochę śmierdzący temat na chwilę obecną, to nie jest eldorado jak jeszcze 10-15 lat temu, teraz jest ciężko znaleźć pracę z której odłożysz sensowne pieniądze, zwłaszcza jak mówisz że nie masz fachu w ręku. Ci co wyjeżdżają teraz to zwykle już mają "nagraną" pracę na miejscu. Kluczem tutaj jest poznać własne ograniczenia i dojść do tego jak wiele jesteś w stanie przetrwać i ile masz w sobie silnej woli, to wiesz tylko ty. Ja np nie wyobrażam sobie pojechać gdzieś niemal w ciemno i samemu wszystko załatwiać od zera. Studia humanistyczne nie muszą być stratą czasu jeśli idziesz w konkretnym kierunku. Jak ktoś "studiuje" socjologie w sensie baluje 3 lata i "panda3 :- DDD hehe biwko bes spiny som drugie terminy" - to później płacze że nie ma pracy. Jak się interesujesz językami obcymi to możesz iść w tym kierunku, jak dobrze opanujesz ten japoński to stworzysz sobie wiele możliwości. Ale sam znam 2 przypadki osób co poszły na to bo się podjarały naruto i gonciarzem i myślały że będą zaraz nawijać a tu się okazało że trzeba dużo pracy włożyć. Język obcy jest zawsze w cenie. Ja bym zrobił tak że złożyłbym papiery na studia i na wakacje se pojechał do wujka gdzieś się załapać na zmywak, jak ci nie podejdzie to wracasz i studiujesz.


RE: Przydałyby mi się wasza porada - dreaming.of.us.leaving - 01 Cze 2017

Miałem właśnie okazje pomóc na budowie obok mojego domu. W ekipie jeden starszy pan, klął jak szewc, jego syn tylko przytrzymujący deski siedząc na telefonie, mój ojciec despota na pokaz. Przenosiłem ciężkie belki, malowałem, wykonywałem różne polecenia, robiłem wszystko starannie, pewnie i odpowiednim tempem. Odpowiadałem i pytałem stanowczo i uprzejmie... i mimo wszystko czułem się okropnie, musiałem ignorować dziwny duszący ból w klatce piersiowej. Czułem się gorszy od każdego z osobna, najniższy i najmniej wartościowy. Tak po prostu... Mimo dobrego nastawienia i wcześniejszych podobnych doświadczeń, to uczucie wciąż we mnie siedzi.

Nie wiem co ze mną nie tak. Mam 21 lat a mentalnie może 12. Mam siebie dosyć.

Wracając do tematu
@mokebe
Dziękuję za odpowiedź :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Co prawda styczność z japońskim miałem jedynie przez anime, jest to chyba najpiękniej brzmiący język w moich uszach.
Zdaję też sobie sprawę, że z anime to nie będzie miało nic wspólnego, że Japonia to kraj z historią i tradycją, które z anime się nie nauczę. Również nie mam żadnego doświadczenia z pisemnym Japońskim. Wydaje się po prostu ciekawym kierunkiem. Nie wiem jednak w jakim tempie będą wymagać pojęcia wszystkich zagadnień. Prawdopodobnie wygląda to ciężej i mniej atrakcyjnie niż sobie wyobrażam.

Co do Anglii... Jak napisałem na górze, nie wiem jak zareaguję na nowe środowisko, biorąc pod uwagę, że moje ciało nie współpracuje z umysłem. Nasłuchałem się jak w Anglii wszystko jest łatwiejsze i pewniejsze, chociaż być może "the grass is always greener on the other side of the fence". Nie wiem czy to prawda :Husky - Podekscytowany:

Ma ktoś może doświadczenie z podanymi przeze mnie kierunkami studiów?


RE: Przydałyby mi się wasza porada - Swango - 01 Cze 2017

Cytat:Jeśli wybiorę studia, mogą być one kompletną stratą czasu i stratą szansy na mieszkanie w Anglii, do której mógłbym się już w przyszłości nie dostać przez brexit. Nie wiem czy na studia nie powinno się mieć już wcześniejszej pasji do wybranego kierunku, mógłbym mieć złe wyobrażenie o japonistyce na przykład. Nasłuchałem się, że tłumaczem nie ma co zostawać, strata czasu na studia lingwistyczne, psychologia to oblegany i zbyt ogólny kierunek itd. Choć czuć presję i słyszę komentarze, że nie skończyć studiów po liceum to duży błąd. Będę miał wsparcie u rodziców na czas studiów.

Słuchaj innych, to nigdy nie wyjdziesz z pokoju.

Jakby się chciało słuchać ludzi, to wychodzi na to, że nie warto niczego studiować, bo Panie ni ma pracy, no ni ma - to po co się w ogóle uczyć? Najlepiej wziąć łopatę i iść zapier... przy kopaniu rowów. Chodzi mi o to, że takie gadanie jest totalnie demotywujące i nie dość że człowiek i tak ma pod górkę i ciężko mu bez tego, to jeszcze takie gadanie sprawia, że najlepiej to się położyć i umrzeć.

Co do zabiegania o rispekt u innych, to powiem ci wprost - w dup*e to miej. Wiem że to trudne, ale jeśli będziesz tak się przejmował tym co myślą o tobie inni i patrzył na siebie przez pryzmat innych ludzi, którzy nie mają takich problemów jak ty czy my tutaj, to się wykończysz psychicznie.

A co do wyjazdu - ja sama bym miała taką opcje (bardziej do Niemiec niż do Anglii), nie wykluczam że kiedyś się na to nie zdecyduje, bo kto wie co życie przyniesie, ale na dzień dzisiejszy wiem że nie jestem gotowa, bo jako nieporadny życiowo piwniczanin, nie mam takiego obycia w załatwianiu różnych spraw. Skok na głęboką wodę jest dosyć ryzykowny. Bo możesz się utopić. Ja bym ci doradzała, byś  podszedł do tego bardziej pragmatycznie i najpierw ogarnął się tu na miejscu, bo na obczyźnie może ci być jeszcze trudniej, nawet jeśli będziesz miał tam kogoś na miejscu kto ci pomoże.


RE: Przydałyby mi się wasza porada - dreaming.of.us.leaving - 01 Cze 2017

@cora

Dziękuję za odpowiedź :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Masz rację, być może przeceniam swoje szanse na sukces za granicą.

Jeśli chodzi o nieprzejmowanie się o admirację innych osób... z tym jest ciężej.

Jakakolwiek praca w dzisiejszym społeczeństwie bazuje na usługach dla innych osób. Niestety prawie niemożliwe jest teraz zamieszkać na bezludnej wyspie i wszelką pracą wykonywać jaka usługa dla samego siebie. Wszelkie hobby, pasje i talenty które posiadamy, ostatecznie zawsze chcą być pokazane innym.

Od dziecka obserwowałem kolegów grających dobrze w piłkę, siatkówkę, na instrumencie, wokół nich dziewczyny z klasy, show typu "mam talent". Było to wystarczające by zrodziła się w mojej głowie ambicja do osiągnięcia podobnej admiracji, lecz bagatelizowałem to pragnienie poprzez ucieczkę w świat fantastyczny. Nie obwiniam się za to... Byłem dzieckiem i robiłem to co uznawałem za bezpieczne i komfortowe.

To siedzi we mnie do dzisiaj, silniejsze niż kiedykolwiek. Dowiadując się o wielkości świata, ważności pieniądza, oglądając przez niezliczone godziny bohaterów na ekranie... wyobrażając sobie, że jest się takim bohaterem, jest się ikoną sukcesu i talentu (osobiście mam zawsze na myśli eda sheerana gdy o tym myślę), czujesz się jak półbóg, widząc ile nieszczęścia jest na świecie, ilu ludzi walczy dziennie o przetrwanie.

Wstyd mi, że to piszę. Czuję ten żałosny posmak, jak to brzmi i jak zepsute i utytułowane jest takie podejście, lecz ambicja wciąż siedzi pod żebrami, nieważne jak ją stłamszę, zawsze pozostanie choćby lekki dym, wędzący moje serce.

Mimo, iż teoretycznie jest to realne do osiągnięca, nie robię nic by to osiągnąć. Tego sam nie rozumiem. Nie wierzę w sukces? Nie mam określonej ścieżki, którą mógłbym podążać? Ludzie, którzy odnieśli takie sukcesy nigdy nie mieli takich przemyślen jak ja? Nie wiem... może jestem zwykłą atencyjną i leniwą :Ikony bluzgi kurka:ą.

Jeśli miałbym kompletnie odrzucić kompletnie ten sposób myślenia, zamknąłbym się na parę lat w bunkrze, z wszystkimi grami, które chcę ukończyć, książkami, które chcę przeczytać i wystarczającą ilością puszek z jedzeniem by starczyło do końca.

Teraz mam łatkę przegranego. Czuję wzrok i nastawienie ludzi, którzy słyszą o moich poczynaniach. Przestałem rozmawiac z kimkolwiek na temat 95% moich przekonań i wierzeń, poddałem się, nie dyskutuję tylko uśmiecham się i stwierdzam, że druga osoba ma ciekawą opinię, a i tak czuję w głosie i w zachowaniu ludzi wobec mnie, że stoję pod nimi.

Dlatego też myślę, pytam i analizuję, bo sam nie wiem co chcę, nie wiem co jest "mną" a co jest chęcia admiracji i akceptacji. Nie wiem co mi się uda, a co mnie jeszcze bardziej pogrąży.

I ja mam marzenie by się zakochać... jedyne dziewczyny, które by podeszły do kogoś takiego jak ja to pielęgniarki z ativanem w strzykawce.

Im więcej piszę o sobie tym bardziej mam siebie dosyć. Moje podejście to jak parę kończyn, którą trzeba amputować, lecz walczę, gryzę i syczę bo nie chcę bez tych kończyn prowadzić życia.


RE: Przydałyby mi się wasza porada - Swango - 02 Cze 2017

(01 Cze 2017, Czw 21:17)dreaming.of.us.leaving napisał(a): @cora

Dziękuję za odpowiedź :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Masz rację, być może przeceniam swoje szanse na sukces za granicą.

Nie wiem czy przeceniasz czy nie, tak naprawdę nikt ci nie jest w stanie w 100% zagwarantować czy będzie tak czy może tak. Tak samo jak kierunkiem studiów. Niestety takie jest życie. Ja tylko wyraziłam swoją opinie.


Cytat:Mimo, iż teoretycznie jest to realne do osiągnięca, nie robię nic by to osiągnąć. Tego sam nie rozumiem. Nie wierzę w sukces? Nie mam określonej ścieżki, którą mógłbym podążać? Ludzie, którzy odnieśli takie sukcesy nigdy nie mieli takich przemyślen jak ja? Nie wiem... może jestem zwykłą atencyjną i leniwą :Ikony bluzgi kurka:ą.

Rozumiem cię. Jak pomyślę o tym, jak widzi mnie najbliższe otoczenie, to zapewne widzą we mnie zdziwaczałego przegrywa. Ale po prostu mam to gdzieś, mam swoje plany i na tym się skupiam. Wiem że nie warto tak bardzo przejmować się tym co myślą o mnie ludzie z najbliższego otoczenia, którzy nie wiedzą co siedzi mi w głowie, nie wiedzą z jakimi problemami się borykam, ich opinia na mój temat, opiera się na powierzchownych obserwacjach.

Myślę że problem polega na tym, że fobia, a co za tym idzie lęk, tak nas hamuje. Niska samoocena...po prostu nie wierzymy że nam się uda.


RE: Przydałyby mi się wasza porada - dreaming.of.us.leaving - 02 Cze 2017

@cora

W takim wypadku ciężko mi już stwierdzić w jakim kierunku powinienem iść. Nie mam aż tak zdefiniowanych celów, by wiedzieć dokładnie co chcę i gdzie.

Chciałbym być jak Ed Sheeran, lecz kto by nie chciał... również nie mam specjalnego bagażu doświadczeń i umiejętności muzycznych, by jak w jakimś filmie rzucić wszystko i skupić się na tym, jak Ed Sheeran zostać wyrzuconym z domu i grać na ulicach czy klubach, lecz wielu ludzi sukcesu zostało rzuconych w ten sposób na pożarcie przez życie i odnieśli sukces. Choć zdolność do nadmiernej analizacji również nie pomaga, z pewnością jest jeszcze więcej tych, którym się nie udało i o tych nie usłyszymy.

Mimo wszystko jest lepiej niż parę lat temu, gdy byłem kompletnie bez charakteru i pomysłu. Oprócz wyobrażania sobie lepszego świata słuchając muzyki w tle, nie działo się nic w mojej głowie. Mam dziś więcej zainteresowań, i ciut więcej chęci.

Studia mimo wszystko to bezpieczny wybór i wystarczająco zawiodłem moją rodzinę. Będę musiał wybrać jakiś kierunek i już niezależnie od wyboru trzymać się go do końca, mimo, że moje ciało walczy zacięcie bym nawet nie wchodził na stronę uczelni.

Pojawiło się parę nowych kierunków, które mógłbym rozpocząć, bazują one również na językach obcych, głównie angielski. Jakie macie doświadczenia ze studiami dziennymi, na które będe musiał się przeprowadzić do dużego miasta, a zaocznymi? Na zaocznych po jakimś czasie będę starał się o pracę w tygodniu.

Swango, jeśli mogę zapytać, jakie masz plany? Odczuwam determinację w Twoich słowach, gdy mówisz o swoich planach, co Tobie tą determinacje daje?


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.