nowa praca - masakra.. - ja1 - 24 Sie 2017
cześć,
jestem tu nowa i do niedawna myślałam, że ten problem JUŻ mnie nie dotyczy. Kilka lat temu chodziłam na terapię z powodu lekkiej (jak to określiła terapeutka) fobii społecznej. Po jakimś czasie sytuacja zaczęła się normować - zyskałam trochę wiary w siebie, w pracy zaczęłam się dogadywać z ludźmi, zaczęłam uprawiać sport. Moje relacje z ludźmi były w miarę poprawne, ale raczej z dystansem, co mi generalnie odpowiadało. W sumie poczułam się wkońcu na tyle pewnie że postanowiłam zmienić pracę. Wydawało mi się, że z każdym się dogadam i że bedzie dobrze.. BArdzo się pomylilam.. W tym nowym miejscu kompletnie nie umiem dogadać się z ludźmi. Mam wrażenie, że oni są z innego świata - co innego ich bawi, Mają jakiś niezrozumiały dla mnie sposób rozmowy, a przy tym są to osoby bardzo pewne siebie, otwarte. Czuje się przy nich beznadziejnie. Praktycznie z nikim nie umiem się dogadać, a firma jest ogromna (ponad 200 osob) i kontakt to podstawa. Czasem patrzę na kogoś i nie rozumiem co do mnie mówi bo tak zżera mnie stres. Trzęsą mi się ręce, jestem rozkojarzona, cała spięta, nie wiem o czym gadać z tymi ludźmi, bo jak zaczynam rozmowę tak jak zwykle (jak np. ze znajomymi ze starej pracy) to mało kto ją podtrzymuje, tylko patrzą jak na wariatkę.. mam ochotę stamtąd uciec, ale wciąż zastanawiam się co ludzie powiedzą. Wszystkim się nachwaliłam że zmieniam pracę a teraz wyjdzie na to, że sobie po prostu nie poradziłam. Wydaje mi się, że cokolwiek nie zrobię to będzie źle. Czuję się coraz gorzej, mam ochotę zamknąć się w domu i schować pod kołdrą albo nawet palnąć sobie w łeb. Nie widzę wyjścia z tej sytuacjiL Bywaja momenty że jest trochę lepiej, jak np. pogadam z chłopakiem i on mi przemówi do rozsądku, ale jednak te moje stare nawyki myślowe wciąż mnie prześladują i nie umiem tego zwalczyć.. Mam kilka opcji- mogłąbym np. wrócić do starej pracy albo pracować zdalnie (tak sobie dotychczas dorabiałam, ale nie duże kwoty). Co byście zrobili na moim miejscu? Ja czuję wstyd, że nie daję rady i nie wiem jak będę się z tego tłumaczyć a wiem, że inni na pewno będą mnie pytać czemu zrezygnowałam..
RE: nowa praca - masakra.. - BlankAvatar - 24 Sie 2017
skoro nie zalezy Ci na tej pracy, to lepiej wykorzystaj ja jako miejsce do terapii. Proponuje poczytac troche materialow i probowac. Jesli nie wyjdzie i nawet zrobisz z siebie 'wariatke' to zadna strata skoro i tak mialabys rezygnowac.
RE: nowa praca - masakra.. - Pietter - 24 Sie 2017
Początki zazwyczaj bywają trudne. Nowa praca, pewnie lepiej płatna, bardziej prestiżowa, więc wiadomo że więcej obowiązków itp. Może poczekaj jeszcze jakiś czas, a jak nic się nie zmieni to zawsze będziesz mogła powrócić do tych rozważań.
RE: nowa praca - masakra.. - Doro - 24 Sie 2017
(24 Sie 2017, Czw 10:17)ja1 napisał(a): cześć,
jestem tu nowa i do niedawna myślałam, że ten problem JUŻ mnie nie dotyczy. Kilka lat temu chodziłam na terapię z powodu lekkiej (jak to określiła terapeutka) fobii społecznej. Po jakimś czasie sytuacja zaczęła się normować - zyskałam trochę wiary w siebie, w pracy zaczęłam się dogadywać z ludźmi, zaczęłam uprawiać sport. Moje relacje z ludźmi były w miarę poprawne, ale raczej z dystansem, co mi generalnie odpowiadało. W sumie poczułam się wkońcu na tyle pewnie że postanowiłam zmienić pracę. Wydawało mi się, że z każdym się dogadam i że bedzie dobrze.. BArdzo się pomylilam.. W tym nowym miejscu kompletnie nie umiem dogadać się z ludźmi. Mam wrażenie, że oni są z innego świata - co innego ich bawi, Mają jakiś niezrozumiały dla mnie sposób rozmowy, a przy tym są to osoby bardzo pewne siebie, otwarte. Czuje się przy nich beznadziejnie. Praktycznie z nikim nie umiem się dogadać, a firma jest ogromna (ponad 200 osob) i kontakt to podstawa. Czasem patrzę na kogoś i nie rozumiem co do mnie mówi bo tak zżera mnie stres. Trzęsą mi się ręce, jestem rozkojarzona, cała spięta, nie wiem o czym gadać z tymi ludźmi, bo jak zaczynam rozmowę tak jak zwykle (jak np. ze znajomymi ze starej pracy) to mało kto ją podtrzymuje, tylko patrzą jak na wariatkę.. mam ochotę stamtąd uciec, ale wciąż zastanawiam się co ludzie powiedzą. Wszystkim się nachwaliłam że zmieniam pracę a teraz wyjdzie na to, że sobie po prostu nie poradziłam. Wydaje mi się, że cokolwiek nie zrobię to będzie źle. Czuję się coraz gorzej, mam ochotę zamknąć się w domu i schować pod kołdrą albo nawet palnąć sobie w łeb. Nie widzę wyjścia z tej sytuacjiL Bywaja momenty że jest trochę lepiej, jak np. pogadam z chłopakiem i on mi przemówi do rozsądku, ale jednak te moje stare nawyki myślowe wciąż mnie prześladują i nie umiem tego zwalczyć.. Mam kilka opcji- mogłąbym np. wrócić do starej pracy albo pracować zdalnie (tak sobie dotychczas dorabiałam, ale nie duże kwoty). Co byście zrobili na moim miejscu? Ja czuję wstyd, że nie daję rady i nie wiem jak będę się z tego tłumaczyć a wiem, że inni na pewno będą mnie pytać czemu zrezygnowałam..
Hej. miałam podobną sytuację. i chciałam się spytać - czy ta praca tematycznie jest dla Ciebie fajna? czy chcesz to robić?
RE: nowa praca - masakra.. - asleep - 24 Sie 2017
Jestem w podobnej sytuacji. Próbuję się uspokajać, że przecież wcale nie muszę rozmawiać z tymi ludźmi ale i tak czuję się źle z faktem, że inni są w stanie sobie pożartować, porozmawiać na luzie a ja tylko siedzę sama i myślę o tym jak bardzo nie potrafię się odnaleźć wśród ludzi. Jednak widzę, że z czasem trochę bardziej się oswajam z tym miejscem, może podobnie będzie w twoim przypadku. Długo już tam pracujesz?
RE: nowa praca - masakra.. - ja1 - 25 Sie 2017
(24 Sie 2017, Czw 15:35)Doro napisał(a): (24 Sie 2017, Czw 10:17)ja1 napisał(a): cześć,
jestem tu nowa i do niedawna myślałam, że ten problem JUŻ mnie nie dotyczy. Kilka lat temu chodziłam na terapię z powodu lekkiej (jak to określiła terapeutka) fobii społecznej. Po jakimś czasie sytuacja zaczęła się normować - zyskałam trochę wiary w siebie, w pracy zaczęłam się dogadywać z ludźmi, zaczęłam uprawiać sport. Moje relacje z ludźmi były w miarę poprawne, ale raczej z dystansem, co mi generalnie odpowiadało. W sumie poczułam się wkońcu na tyle pewnie że postanowiłam zmienić pracę. Wydawało mi się, że z każdym się dogadam i że bedzie dobrze.. BArdzo się pomylilam.. W tym nowym miejscu kompletnie nie umiem dogadać się z ludźmi. Mam wrażenie, że oni są z innego świata - co innego ich bawi, Mają jakiś niezrozumiały dla mnie sposób rozmowy, a przy tym są to osoby bardzo pewne siebie, otwarte. Czuje się przy nich beznadziejnie. Praktycznie z nikim nie umiem się dogadać, a firma jest ogromna (ponad 200 osob) i kontakt to podstawa. Czasem patrzę na kogoś i nie rozumiem co do mnie mówi bo tak zżera mnie stres. Trzęsą mi się ręce, jestem rozkojarzona, cała spięta, nie wiem o czym gadać z tymi ludźmi, bo jak zaczynam rozmowę tak jak zwykle (jak np. ze znajomymi ze starej pracy) to mało kto ją podtrzymuje, tylko patrzą jak na wariatkę.. mam ochotę stamtąd uciec, ale wciąż zastanawiam się co ludzie powiedzą. Wszystkim się nachwaliłam że zmieniam pracę a teraz wyjdzie na to, że sobie po prostu nie poradziłam. Wydaje mi się, że cokolwiek nie zrobię to będzie źle. Czuję się coraz gorzej, mam ochotę zamknąć się w domu i schować pod kołdrą albo nawet palnąć sobie w łeb. Nie widzę wyjścia z tej sytuacjiL Bywaja momenty że jest trochę lepiej, jak np. pogadam z chłopakiem i on mi przemówi do rozsądku, ale jednak te moje stare nawyki myślowe wciąż mnie prześladują i nie umiem tego zwalczyć.. Mam kilka opcji- mogłąbym np. wrócić do starej pracy albo pracować zdalnie (tak sobie dotychczas dorabiałam, ale nie duże kwoty). Co byście zrobili na moim miejscu? Ja czuję wstyd, że nie daję rady i nie wiem jak będę się z tego tłumaczyć a wiem, że inni na pewno będą mnie pytać czemu zrezygnowałam..
Hej. miałam podobną sytuację. i chciałam się spytać - czy ta praca tematycznie jest dla Ciebie fajna? czy chcesz to robić?
I tak i nie. Znalazłam się na stanowisku gdzie jestem w pewnym sensie decyzyjna, więc niby fajnie, bo tak jakby awans, ale nie umiem się odnaleźć w tej roli. Nie czaję tych różnych drobnych niuansów, nie umiem kierować grupą ludzi, którą mam pod sobą, bo np mi się wydaje że powinnam zrobić tak, a kierowniczka przychodzi i mówi że źle. Po prostu głupieję. Tak jakbym tego nie czuła, nie rozuiała o co w ogóle w tym wszystkim chodzi.. A Ty jaką miałaś sytuację i co zrobiłaś?
(24 Sie 2017, Czw 16:58)asleep napisał(a): Jestem w podobnej sytuacji. Próbuję się uspokajać, że przecież wcale nie muszę rozmawiać z tymi ludźmi ale i tak czuję się źle z faktem, że inni są w stanie sobie pożartować, porozmawiać na luzie a ja tylko siedzę sama i myślę o tym jak bardzo nie potrafię się odnaleźć wśród ludzi. Jednak widzę, że z czasem trochę bardziej się oswajam z tym miejscem, może podobnie będzie w twoim przypadku. Długo już tam pracujesz?
już prawie 2 miesiące. Zawsze jak zmieniałam pracę to długo mi zajmowało nim ludzie mnie polubili, ale w tym przypadku mam wrażenie, że tak się nie stanie. Po prostu jestem jakby z innego świata. Ja żartuję-mój rozmówca nie czai. Mnie coś martwi - innych nie, ja uważam, że wszystko ok, a inni przeżywają.. tak jakbym wszystko pojmowała na opak. A w mojej pracy kontakt z ludźmi i otwartość to podstawa, więc nie mogę sobie pozwolić na nie rozmawianie z ludźmi... staram się przełamywać, wychodzę z inicjatywą, ale mam wrażenie, że wychodzi to sztucznie, a ludzie to czują i dlatego jest między nami taki dystans
RE: nowa praca - masakra.. - Doro - 06 Wrz 2017
(25 Sie 2017, Pią 10:20)ja1 napisał(a): (24 Sie 2017, Czw 15:35)Doro napisał(a): (24 Sie 2017, Czw 10:17)ja1 napisał(a): cześć,
jestem tu nowa i do niedawna myślałam, że ten problem JUŻ mnie nie dotyczy. Kilka lat temu chodziłam na terapię z powodu lekkiej (jak to określiła terapeutka) fobii społecznej. Po jakimś czasie sytuacja zaczęła się normować - zyskałam trochę wiary w siebie, w pracy zaczęłam się dogadywać z ludźmi, zaczęłam uprawiać sport. Moje relacje z ludźmi były w miarę poprawne, ale raczej z dystansem, co mi generalnie odpowiadało. W sumie poczułam się wkońcu na tyle pewnie że postanowiłam zmienić pracę. Wydawało mi się, że z każdym się dogadam i że bedzie dobrze.. BArdzo się pomylilam.. W tym nowym miejscu kompletnie nie umiem dogadać się z ludźmi. Mam wrażenie, że oni są z innego świata - co innego ich bawi, Mają jakiś niezrozumiały dla mnie sposób rozmowy, a przy tym są to osoby bardzo pewne siebie, otwarte. Czuje się przy nich beznadziejnie. Praktycznie z nikim nie umiem się dogadać, a firma jest ogromna (ponad 200 osob) i kontakt to podstawa. Czasem patrzę na kogoś i nie rozumiem co do mnie mówi bo tak zżera mnie stres. Trzęsą mi się ręce, jestem rozkojarzona, cała spięta, nie wiem o czym gadać z tymi ludźmi, bo jak zaczynam rozmowę tak jak zwykle (jak np. ze znajomymi ze starej pracy) to mało kto ją podtrzymuje, tylko patrzą jak na wariatkę.. mam ochotę stamtąd uciec, ale wciąż zastanawiam się co ludzie powiedzą. Wszystkim się nachwaliłam że zmieniam pracę a teraz wyjdzie na to, że sobie po prostu nie poradziłam. Wydaje mi się, że cokolwiek nie zrobię to będzie źle. Czuję się coraz gorzej, mam ochotę zamknąć się w domu i schować pod kołdrą albo nawet palnąć sobie w łeb. Nie widzę wyjścia z tej sytuacjiL Bywaja momenty że jest trochę lepiej, jak np. pogadam z chłopakiem i on mi przemówi do rozsądku, ale jednak te moje stare nawyki myślowe wciąż mnie prześladują i nie umiem tego zwalczyć.. Mam kilka opcji- mogłąbym np. wrócić do starej pracy albo pracować zdalnie (tak sobie dotychczas dorabiałam, ale nie duże kwoty). Co byście zrobili na moim miejscu? Ja czuję wstyd, że nie daję rady i nie wiem jak będę się z tego tłumaczyć a wiem, że inni na pewno będą mnie pytać czemu zrezygnowałam..
Hej. miałam podobną sytuację. i chciałam się spytać - czy ta praca tematycznie jest dla Ciebie fajna? czy chcesz to robić?
I tak i nie. Znalazłam się na stanowisku gdzie jestem w pewnym sensie decyzyjna, więc niby fajnie, bo tak jakby awans, ale nie umiem się odnaleźć w tej roli. Nie czaję tych różnych drobnych niuansów, nie umiem kierować grupą ludzi, którą mam pod sobą, bo np mi się wydaje że powinnam zrobić tak, a kierowniczka przychodzi i mówi że źle. Po prostu głupieję. Tak jakbym tego nie czuła, nie rozuiała o co w ogóle w tym wszystkim chodzi.. A Ty jaką miałaś sytuację i co zrobiłaś?
Hej, sorry że tak po czasie odpisuję, ale tak wyszło. Ciekawe są te sytuacje. Jeśli chodzi o mnie, to moje założenie było takie, że praca spełni moje oczekiwania - chciałam w końcu robić to co lubię. Ale wszystko wychodziło inaczej niż w założeniu. Z ludżmi właśnie nie mogłam się jakoś dogadać, jakoś nie pasowałam. Fakt że zawsze każdy nowy nie pasuje, póki się nie zżyje z innymi, no na to nie ma rady. Ale moim celem najważniejszym było to, że chcę lubić to co robię w pracy. A nie dało się..wszystko było inaczej niż w założeniu, ostatecznie nie chciałam już tam pracować, było coraz gorzej. Teraz staram się zrealizować mój cel - praca którą lubię, taka na własną rękę. Nie wiem..może trzeba sobie szczerze odpowiedzieć na parę pytań- czy dasz radę, czy to lubisz, jak wyobrazasz sobie Twoją sytuację w pracy np za 3 miesiące? jak siebie w tym widzisz? zadaj pytania. jeśli zobaczysz że odpowiedzi słabo wypadają, to może warto zadać pytanie - co tak naprawdę chcesz robic? Ja pomimo swojej nadwrażliwości, ciągle zadaję sobie to pytanie. I bardzo baaardzo powoli coś w sobie zmieniam, aby w końcu mieć to czego naprawdę chcę....
(24 Sie 2017, Czw 16:58)asleep napisał(a): Jestem w podobnej sytuacji. Próbuję się uspokajać, że przecież wcale nie muszę rozmawiać z tymi ludźmi ale i tak czuję się źle z faktem, że inni są w stanie sobie pożartować, porozmawiać na luzie a ja tylko siedzę sama i myślę o tym jak bardzo nie potrafię się odnaleźć wśród ludzi. Jednak widzę, że z czasem trochę bardziej się oswajam z tym miejscem, może podobnie będzie w twoim przypadku. Długo już tam pracujesz?
już prawie 2 miesiące. Zawsze jak zmieniałam pracę to długo mi zajmowało nim ludzie mnie polubili, ale w tym przypadku mam wrażenie, że tak się nie stanie. Po prostu jestem jakby z innego świata. Ja żartuję-mój rozmówca nie czai. Mnie coś martwi - innych nie, ja uważam, że wszystko ok, a inni przeżywają.. tak jakbym wszystko pojmowała na opak. A w mojej pracy kontakt z ludźmi i otwartość to podstawa, więc nie mogę sobie pozwolić na nie rozmawianie z ludźmi... staram się przełamywać, wychodzę z inicjatywą, ale mam wrażenie, że wychodzi to sztucznie, a ludzie to czują i dlatego jest między nami taki dystans
|