PhobiaSocialis.pl
Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html)
+--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html)
+--- Wątek: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? (/thread-3042.html)

Strony: 1 2


Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - uno88 - 13 Maj 2009

Zgodzicie się z tym? Ja uważam ,że niskie poczucie własnej wartości jest przyczyną tego wszystkiego ,a nie odwrotnie. Zgodzicie się z taką zależnością ,że osoba pewna siebie jest bez kompleksów i tak naprawdę pewna siebie to pewna swojej wartości? Gdy jest wysoka samoocena nie ma miejsca chyba na wstyd czy nieśmiałość?


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - Sosen - 13 Maj 2009

To wszystko się ze sobą w jakimś stopniu łączy moim zdaniem. Praca nad jednym wzmacnia drugie, a nad drugim pierwsze.


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - MaxiKing - 14 Maj 2009

Myślę, że to się jednak łączy ze sobą. W dzieciństwie miałam niepoliczalne kompleksy, prawie każdy szczegół mi się nie bardzo podobał we mnie. Wtedy można było się z tą tezą zgodzić. Natomiast teraz już nie mam kompleksów żadnych, ale nadal jestem taka nieśmiała jak byłam. :Stan - Niezadowolony - Obraża się:

Teraz mam raczej problemy z załatwianiem czegokolwiek - zwykle pytania i zaczepianie kogos nieznajomego w jakiejś np ważnej sprawie.
A co do oceny samej siebie nie mam zastrzerzen, akceptuję się w pełni. Uważam się ogólnie za nie brzydką osobę. Jedyny kompleks jaki by można się tu u mnie doszukać to kompleks, że nienawidze w połowie swojego własnego charakteru. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - Whisper - 14 Maj 2009

A zgodzicie się ze mną, że woda jest mokra?


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - MaxiKing - 14 Maj 2009

no tak, Hektor to ma związkek bądz nie ma. ja np jestem nieśmiała ale nie mam kompleksow, przysiegam!! i co?
:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2::Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2::Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - la_luna_negra - 15 Maj 2009

Hm.
Jestem nieśmiała, a nie mam kompleksów, jak koleżanka wyżej. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
Oczywiście są rzeczy, których w sobie nie lubię, ale nie nazwałabym ich kompleksami, bo to za duże słowo. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
W dzieciństwie też nie miałam ze sobą problemów.


Nieśmiałość, wstydliwość, wrażliwość, a kompleksy - krys840 - 16 Maj 2009

Byłem kiedyś bardzo nieśmiały i wstydliwy, bo nie potrafiłem przełamać stereotypowego myślenia, na tamet źródeł różnych kompleksów. Myślę, że kompleksy to stereotypy i argument na to, że stereotypowe spojrzenie na rzeczywistość, jak niezweryfikowane uprzedzenia, są formą wiedzy na temat źródeł barier, ograniczeń i kompleksów. Uważam, że kompleksy to nerwicowe objawy wskazujące na zależności pomiędzy światem materialnym a metafizycznym. Oznacza to, że kompleksy są źródłem niepokoju, ponieważ są raczej przejawem wyczucia szeroko pojętego piękna, estetyki i harmonii, a także są wyrazem wrażliwości oraz dojrzałości. To budzi obawy innych, ponieważ wiąże się z odwzajemnieniem trudu, jakim było zbudowanie bogatego i użytecznego światopoglądu, który mógłby dać wszystkim pokój. Gdyby nie fakt zapłaty za wkład do grona.Stąd nasze lęki, ponieważ inni, będąc w bezpośrednim starciu z nami uswiadamiją sobie że są po prostu żałośni. Fakt ten, nierzadko wyprowadza ich z równowagi...
Można byłoby zatem powiedzieć, że ludzie zakompleksieni są drażliwi bądź przewrażliwieni, ale to raczej cechy wrażliwości ludzi, którzy poświęcili spokój ducha na rzecz jakiejś sprawy. Ludzie wrażliwi są skłonni do poświęceń, a zatem przeszli więcej. Stąd nie mając za to uznania, budzą niechęć innych. Niestety powoduje to, że tworzymy stereotypowe poglądy, które nie mogą nie pozostawać zaściankowe, kiedy brakuje ludzi przyjmujących postawę niechęci - nieśmiałych czy zakompleksionych - wobec tych, którzy nie doceniają naszego wkładu w twórcze myślenie, w oparciu o rzeczowe wyobrażenia na temat świata, i pomagają rozumieć priorytetowe cele w swojej działalności.Dzieje się tak, kiedy nie ma sposobności weryfikować swoich racji, by roztoczyć kompletny światopogląd, z uwzględnieniem stanowisk odrzuconych ludzi, przez wzgląd na swoją naturalną, neutralną, powściągliwą i obiektywną - nieśmiałą postawę.
Myślę, że ludzie z tej strony dla lękliwych społecznie mogąc dzielić się swoimi doświadczeniami, spłacają dług wobec tych, którzy nie chcieli nas uwzględnić przy stwarzaniu warunków zapobiegających niepokojom społecznym. :Stan - Uśmiecha się:
EDYCJA:
MUSIMY TRZYMAĆ SIĘ RAZEM! :Stan - Niezadowolony - W szoku:
EDYCJA:
JESTEŚMY DLA POTENCJALNIE ZDROWYCH LUDZI ŹRÓDŁEM NIEPOKOJU, STĄD OBJAWY ZASZCZUCIA! Jak to wyperswadować, by nie lała się krew?


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - Whisper - 16 Maj 2009

MaxiKing napisał(a):ja np jestem nieśmiała ale nie mam kompleksow, przysiegam!! i co? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2::Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2::Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

Sama sobie już na to odpowiedziałaś w tym miejscu:

MaxiKing napisał(a):Jedyny kompleks jaki by można się tu u mnie doszukać to kompleks, że nienawidze w połowie swojego własnego charakteru. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

Wiesz, że jesteś ładna, wiesz, że jesteś zdolna itd. Ale coś Cię jednak męczy. Tym czymś jest przekonanie, które zostało Ci zaaplikowane przez otoczenie, dawno temu. Irracjonalne przekonanie, że jednak jesteś mało wartościowa. Fałszywe przekonanie, które jednak nie chce ustąpić chociaż zarówno Ty sama dostrzegasz, że jest ono irracjonalne, jak i inne osoby, które aktualnie Cie otaczają.


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - krys840 - 16 Maj 2009

Hektor napisał(a):Wiesz, że jesteś ładna, wiesz, że jesteś zdolna itd. Ale coś Cię jednak męczy. Tym czymś jest przekonanie, które zostało Ci zaaplikowane przez otoczenie, dawno temu. Irracjonalne przekonanie, że jednak jesteś mało wartościowa. Fałszywe przekonanie, które jednak nie chce ustąpić chociaż zarówno Ty sama dostrzegasz, że jest ono irracjonalne, jak i inne osoby, które aktualnie Cie otaczają.

Jeśli jest inaczej niż Ci się wydaje? Jej przekonanie zostało zaaplikowane przez otoczenie, co oznaczać może - stosując racjonalną metodę dedukcji - że otoczenie, w którym następowała jej socjalizacja, wywarło na nią określony wpływ. Zatem ukształtowało ją i ugruntowało jej przekonania; utworzyło jej tożsamość i poglądy, na podstawie doświadczeń, oraz kształtowanych przez te doświadczenia wyobrażeń. Została niejako uprzedzona, czyli nabawiła się fobii społecznej, bo do dziś nie zdążyła oddzielić emocji od istoty problemu, jakim jest przytłoczenie doświadczeniami. Prezentuje stanowisko epistemologiczne, jak zresztą większość forumowiczów, które polega na analizowaniu metodą badawczą swoich poglądów i kształtowaniu światopoglądu, w oparciu o filozoficzne wyobrażenia, albowiem nie jesteśmy w stanie ująć wszystkich istniejących zjawisk opisujących otoczenie. Pozostaje nam więc je zrelatywizować w procesie metody naukowej, jakim jest dyskusja, w oparciu o mistyczne założenia aposterioryzmu, czyli weryfikacji swoich doświadczeń z innymi dysputantami. Dopiero wówczas możemy rozumieć siebie i myśleć o planowaniu. Kiedy wspólnie poszerzmy sobie horyzonty, mając nade wszystko wgląd na mistycyzm twórczy naszych zamierzeń i możliwość zapobiegania niekontrolowanym zjawiskom... Słowa kluczowe, takie jak metafizyka, irracjonalizm czy parapsychologia dobrze oddają nasze stanowiska, które poprzez nie do końca zrozumiałe motywy naszych postaw społecznych pozwalają nam wybiegać myślą w przyszłość. Dzięki natomiast wierze w słuszność swojej postawy - pomimo przesłanek wręcz przeciwnych - trwać w poczuciu wysokiej samooceny i dobrze spełnionego obowiązku. Mając argumenty, ku twierdzeniom budującym światły i pozytywistyczny światopogląd, dający nam nadzieje - przyjmujemy światłą postawę a priori. Postawę uległości i pokory, charakteryzującą się powściągliwością słowa.
Tak byśmy powściągliwą postawę nieśmiałości czy irracjonalnych uprzedzeń traktowali jako argument wskazujący w większym stopniu na zbieg okoliczności, niż na nasze porażki i zaniedbania, odbierające chęć do walki z absurdami...
Pozostaje nam współpracować, ale efekty pracy powinniśmy weryfikować, by te pozwalały nam kontynuować współpracę i ciszyć się rosnącą ciszą i spokojem, w drodze po zbawienie, odkupując to, co irracjonalne... :Stan - Uśmiecha się:
EDYCJA:
Innymi słowy trzeba w większym stopniu pokontemplować, aniżeli popolemizować, by rozumieć kształt świata. :Stan - Uśmiecha się: Książki to opium dla mas...
EDYCJA:
Ponieważ racjonalna metoda selekcji informacji implikuje przy posługiwaniu się logiką, a ta odrzuca wszystko, czego dotknąć się nie da. Zatem wszystko co dobre, pewnie jawi się jasno. Dzieje się tak wówczas, kiedy odnotowujemy fakty lub kiedy mamy zdefiniowane argumenty.
Nie macie lęków, kiedy idziecie ulicą? Bo to byłby argument, który by czemuś dowodził, gdybyś potrafił wskazać racjonalny tok dedukcji swoich irracjonalności... plus dobre żarcie i do przodu... i możesz sobie na to pozwolić... :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - Whisper - 16 Maj 2009

Wiesz co Krys: mam lepszy pomysł. Jeżeli dziewczyna wie, że jest wartościowa, ale męczy ją fałszywe przekonanie, to może niech po prostu się go pozbędzie i wsadzi w to miejsce nowe przekonanie, które będzie zgodne z jej obiektywną wartością bądź nawet ją przewartościuje. Co o tym sądzisz? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - krys840 - 17 Maj 2009

Jeśli mielibyśmy mówić, czym zastąpić miejsce jej nieobiektywnych przekonań, to proponowałbym jakieś silne odniesienie ku pewnym i stałym wartościom. Takie jakimi są te przejawiające moc z ramienia wierności swoim zaściankowym wyobrażeniom, czyli doświadczeniom kreującym swój wewnętrzny wizerunek, przez wzgląd na przytłoczenie niezmierzoną ilością spraw.
Najprawdopodobniej dziewczyna musiałaby się przespać z odpowiednim nastawieniem do życia, by jej wizualizacje - wiążące się z martyrologią i znamiennością jej nieobiektywnej postawy - nie potęgowały lęku, odbierającego możliwość obiektywnej oceny sytuacji. By nie wpadła w pętlę doświadczeń, niecierpliwiąc się okresową nieporadnością - albowiem żyje się raczej z rytmem znojnej pracy. By jej okresowe czarnowidztwo nie wymuszało u niej nieprzemyślanych decyzji i ulegania złudom.
MaxiKing, nie masz kompleksów, a jesteś nieśmiała - zgadza się. - Ot taka moja czuła diagnoza.
Potrzebujemy czasu, by móc rozumieć całość swojej martyrologicznej drogi wcelu osiągania skutecznej weryfikacji własnych codziennych postaw, co oznacza ścisłe planowanie i unikanie przytłaczających konfrontacji. - Zdrowy sen, proste plecy, brak izolacji i kompleksów i depresji. :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - Artur Król - 17 Maj 2009

MaxiKing napisał(a):Myślę, że to się jednak łączy ze sobą. W dzieciństwie miałam niepoliczalne kompleksy, prawie każdy szczegół mi się nie bardzo podobał we mnie. Wtedy można było się z tą tezą zgodzić. Natomiast teraz już nie mam kompleksów żadnych, ale nadal jestem taka nieśmiała jak byłam. :Stan - Niezadowolony - Obraża się:

Teraz mam raczej problemy z załatwianiem czegokolwiek - zwykle pytania i zaczepianie kogos nieznajomego w jakiejś np ważnej sprawie.
A co do oceny samej siebie nie mam zastrzerzen, akceptuję się w pełni. Uważam się ogólnie za nie brzydką osobę. Jedyny kompleks jaki by można się tu u mnie doszukać to kompleks, że nienawidze w połowie swojego własnego charakteru. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

A jaką miałaś okazję nauczyć się śmiałości?

Bo "śmiałość" to zestaw zachwań, sposobu myślenia, itp. I trzeba się tego po prostu wyuczyć, kawałek po kawałku, zwłaszcza teraz gdy otworzyłaś sobie drogę do takiej nauki i będzie to w efekcie dużo szybszym procesem.


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - krys840 - 18 Maj 2009

W dzieciństwie, zanim zaczął się okres dojrzewania, nie miałem jakichś ograniczeń, jeśli chodzi o zachowanie. Przejawiałem inicjatywę i miałem bardzo dużo entuzjazmu - byłem energiczny i pracowity. W okresie dojrzewania pojawiają się kwestie kształtujące naszą osobowość, w oparciu o szereg pojęć takich jak nasza tożsamość, kultura i obyczajowość, pamięć, status materialny - który chociaż nie jest w pełni miarodajny, to jest czynnikiem priorytetowym, ponieważ wymusza określoną postawę.
- Śmiałą, bez ograniczeń; powściągliwą, czyli taką, która zaabsorbowana jest przełamywaniem barier pomiędzy stereotypowym środowiskiem a swoimi wyobrażeniami. Silne poczucie tożsamości wiąże się z predyspozycjami do wywierania silnej więzi społeczno - obyczajowej, tzn. kiedy nasze warunki do realizacji są mniejsze, niż rówieśników, wówczas chcemy osiągnąć porozumienie z tymi, którzy piętnują nas swoimi uprzedzeniami. W takim okresie mamy mnóstwo kompleksów, które uświadamiają nam różnice, w drodze do dochodzenia tych samych miejsc w społeczeństwie. Nasze postrzeganie rzeczywistości jest naturalne, ponieważ bariery istniejące w mentalności ludzkiej, skutecznie uniemożliwiają nam porozumienie z potencjalnymi współpracownikami w przyszłości. Jesteśmy do siebie nawzajem uprzedzeni, ale to Ci, którzy mają gorsze warunki bytowe, odczuwają na sobie jarzmo fobii. Trudno się zresztą dziwić, bo uczą takich postaw i barier - na drodze kształtowania relacji - historia, pamięć i tożsamość społeczeństwa. To z jakiego pochodzimy domu pewnie nie jest bez znaczenia. Nawet, jeśli mówi się, że to stereotyp, to jednak my - ludzie nieśmiali, powściągliwi, poprzez kompleksy, kompleksowo badamy swoje korzenie i dziedzictwo, kształtując tożsamość. To tożsamość oparta na katolickich zasadach moralno - obyczajowych może też być nośnikiem uprzedzeń.
Kompleksy to uprzedzenia o silnym natężeniu, które podają w wątpliwość współpracę z innymi, i które nakazują nam odsuwanie się od tych, którzy je szerzą - od źródeł stereotypowych wyobrażeń.
Można pozbyć sie kompleksów dosyć radyklną drogą, poprzez przyjęcie odpowiedniej postawy społecznej, definiując różnice w mentalności i postrzeganiu rzeczywistości, ale to powoduje napiętnowanie nas, jako tych, którzy stali na gorszej pozycji, charakteryzującej się uległością, pokorą i powściągliwością. Jesteśmy nieśmiali, nie mamy kompleksów, czyli rozumiemy postawę innych, ale niekoniecznie vice versa... Stąd też dla jednych świeci słońce, kiedy inni przemierzają mroki i dystans do innych. A on czasem przybiera postać kompleksów. :Stan - Uśmiecha się:
EDYCJA:
Komuś zależy byśmy cierpieli i odkupywali winy minionych pokoleń. Wyciągnąłem rękę, a Wy? :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - S. - 23 Maj 2009

Mam kompleksy jak stąd do Władywostoku. :-) Nawet ciężko mi o tym pisać, bo od razu popadam w depresyjne stany. W każdym razie nieśmiałość na pewno jest skorelowana z zaniżonym poczuciem wartości, bo jak poczuć się pewnie wśród innych, skoro dana osoba nieustannie uważa się za śmiecia?


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - dellicate - 13 Cze 2009

mam taką samą przypadłość jak MaxiKing. Jeśli chodzi o fizyczność, czyję się atrakcyjna a i w głowie siana nie mam. Jednak jeśli przychodzi mi z kimś np porozmawiać to od razu serce szybciej mi bije, język się plącze i w efekcie moja wypowiedz jest chaotyczna i niespójna.

Ale zgadzam się, że to zależy też od nastawienia społeczeństwa do nas. Czasem czuje się winna tego, że mi się wszystko udaje w życiu, tak jak sobie kiedyś tam zaplanowałam a np osobom w miom otoczeniu coś nie wychodzi. Tym bardziej, że silnie odczuwam empatię.


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - Aurora - 13 Cze 2009

Byłam nieśmiała na długo przed tym zanim uświadomiono mi, że jestem brzydka, gruba i do niczego się nie nadaję :Stan - Uśmiecha się - LOL: W dzieciństwie uważałam się za najlepszą, najmądrzejszą, z resztą rodzice wpajali mi moją wyższość od kiedy pamiętam. I choć byłam taka 'super' to nieśmiałość zżerała mnie doszczętnie. A potem doszły kompleksy, na szczęście trochę się z nich wyleczyłam.


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - Whisper - 13 Cze 2009

masło maślane...

?


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - krys840 - 13 Cze 2009

Czym się Aurora leczysz? W moim wypadku były to mordercze treningi po nawet po bezsennych nocach, wyżywanie się na ulicy podczas publicznych demonstracji oraz usuwanie skutków fizycznych objawów - wiadro wysoko stężonego alkoholu, bieganie, ćwiczenia, restrykcyjna wysokoproteinowa dieta. Miałem też odpowiednio dużo swobody planowania, a mimo to sam poszukiwałem kłopotów, by dowiedzieć się skąd pochodzi źródło niewyczerpanych kompleksów. Też czułem się żałosny i byłem nędzny, chudy i wstydliwy. Unikałem towarzystwo szerokim łukiem i dziś chociaż już nie mam sie czego wstydzić to też się do niego nie kwapię. Właściwe to mam kompleks braku stałego zajęcia. Nie miałem na to wpływu, ponieważ moje zdrowie i kondycja były zdegradowane. Wydaje się, że można stale rekompensować sobie braki, ale kiedyś twoja frustarcja przybiera bardziej radykalną formę. W moim przypadku wiem, że dopóki są ludzie, którzy nie potrafią pogodzić się z własną sromotą, dopóty wytkną Ci najmniejszą niespójność. Musisz mieć perfekcyjny styl. Cóż, wyzbyłem się złudzeń. Na pocieszenie mam fakt, że Ci, kórzy bardziej kują są lepiej uwarunkowani do osiągnięcia tego, co sobie zamierzali, jeśli dotychczasowe upokorzenia ich nie zabiły.


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - CzarnaLukrecja - 29 Lip 2009

coś w tym jest. osoby nieśmiałe nie są pewne swojej wartości, bardziej przejmują się swoimi wadami i swoimi rzekomymi kompleksami...


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - singiel1980rok - 30 Lip 2009

Ja mam niską samoocenę, tak na prawdę to wręcz zerową. Kompleksów mam tyle, że mógłbym nimi obdarować cały Włocławek i całą gminę i jeszcze by trochę zostało dla Torunia :Stan - Uśmiecha się:) Może to brzmi śmiesznie, ale taka jest prawda. Jestem jednym chodzącym kompleksem, składam się z samych kompleksów. Nie potrafię wymienić nawet jednej dobrej cechy u mnie, ale wady mogę wymieniać przez godzinę. Jestem bardzo nieśmiały, zamknięty w sobie, od ponad 3 lat choruję na depresję, czuję się totalnie bezwartościowym, pod każdym względem, jeszcze mój ojciec od małego dziecka mi wmawiał że jestem wszystkiemu winien, że jestem nikim, że jestem zerem, że bez niego sobie nie poradzę, że bez niego "zdechnę z głodu", mówi mi że nic nie potrafię, mówi że jestem prostakiem, bo nie mam matury, tylko zawodówkę (kucharz) i liceum wieczorowe (informatyk) - bez matury. A tata jest po studiach. Krzyczy na mnie przy obcych ludziach(jak czasem do mnie przyjeżdża), traktuje mnie jak upośledzone, małe dziecko, całkowicie mnie ubezwłasnowolnił, uzależnił od siebie, jestem nieporadny życiowo i cokolwiek chcę to od razu dzwonię do ojca bo bez niego to nie potrafię(chodzi o załatwianie spraw w urzędzie itp). Nigdy od ojca nie usłyszałem dobrego słowa, nigdy mi nie powiedział że coś dobrze zrobiłem, a jak powiedział, to tylko wtedy kiedy się o to kilka razy upomniałem i to jeszcze z wielkiej łaski na "odczepnego", ale co robię źle, to potrafi mi mówić całymi godzinami. A jak coś zrobię, napracuję się, coś mi dobrze wyjdzie(tak jest nawet teraz w wieku 29 lat) i mówię tacie o tym, to tata od razu zmienia temat, nie pochwali mnie. Tak było zawsze. Jak zarobię pieniądze, to mój ojciec potrafi przy obcej osobie powiedzieć "te twoje pieniądze są g... warte", jak ja kiedyś będąc z tatą na rybach złowiłem dużą rybę(większą niż tata), to tata "etam udało ci się" i cały czas mówił jaka to jego ryba jest piękna, mimo że mniejsza od mojej. Już wiele razy przy obcej osobie powiedział(w mojej obecności) "on gdyby nie ja, to już dawno by zdechł z głodu", poniża mnie, ośmiesza przy wszystkich, mówi mi że mam za wysokie mniemanie o sobie, za wysokie ambicje i że to nie pasuje do mojego "nędznego" wykształcenia, że nie powinienem mieć honoru, nie powinienem używać skomplikowanego języka, bo jestem tylko "prostakiem". Tata zawsze powtarza "dzieci i ryby głosu nie mają". Ja nie mam prawa nawet mieć własnego zdania, to znaczy mogę mieć ale w ostateczności i tak będzie tak jak tata chce. A jak próbuję się sprzeciwiać, to od razu krzyki, szarpanie, tupanie, pokazywanie nerwów i jeszcze(jak jest u mnie w domu), robienie mi wstydu przy moich sąsiadach.


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - Gość - 30 Lip 2009

:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - singiel1980rok - 30 Lip 2009

Przed tatą nie ucieknę, jak dowie się że się wyprowadziłem to oczywiście "przypadkiem" kupi dom w tej samej miejscowości, na tej samej ulicy akurat obok mojego i się tam przeprowadzi.


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - Luna - 31 Lip 2009

Singiel, to okropne, że rodzony ojciec tak Cię traktuje. Nic dziwnego, że w takim razie masz pełno kompleksów.
Na podstawie tych kilku Twoich postów, które przeczytałam, wnioskuję, że jesteś dobrym człowiekiem. I to jest najważniejsze. A wykształcenie? Wcale nie jest takie ważne. Masz zawód, potrafisz zarobić pieniądze, i to się liczy. Nie każdy musi skończyć studia, zresztą, często lepiej radzą sobie ludzie z mniejszym wykształceniem od tych z tytułami naukowymi.
Jesteś dorosłym, dojrzałym człowiekiem. Powiedz ojcu przy jakiejś sprzyjającej okazji, że nie ma prawa traktować Cię w ten sposób. Jeśli to do niego nie dotrze, to cóż, postaraj się zredukować kontakty do minimum. Tak naprawdę to Twój ojciec zachowuje się dziwacznie - bo jak można ośmieszać swoje dziecko przy obcych ludziach? :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: Rozumiem, że czujesz się wtedy okropnie, ale tak naprawdę to Twój ojciec pokazuje się ze złej strony.
Spróbuj sobie jakoś z tym poradzić, nie wiem jak, ale nie zasługujesz na takie traktowanie.

A w ogóle to nie bardzo rozumiem: piszesz, że nie możesz się wyprowdzić, a z Twojego poprzedniego postu wynika, że jednak nie mieszkasz z ojcem? :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - singiel1980rok - 31 Lip 2009

Zgadza się, nie mieszkam z rodzicami, mieszkam sam już prawie 5 lat, ale to tylko takie pozory przed ludźmi, tak na pokaz. Rodzice prawie 5 lat temu kupili mi dom z dużym ogrodem i polem - na wsi i tak tutaj mieszkam sam, tylko, że rodzice kilka razy w tygodniu do mnie przyjeżdżają bez żadnej zapowiedzi, mają zapasowe klucze do mojego domu i wchodzą sobie ot tak jak na swoje, już kilka razy moja matka mnie złapała na onanizowaniu się, bo ja to robiłem a ona akurat weszła od domu i jeszcze potem mi powiedziała "o widzę że w złym momencie przyjechaliśmy" z takim wyrzutem. Ja tacie już mówiłem setki razy że nie może mnie tak traktować to tata "ale jak ja cię traktuję? Przecież nie robię ci nic złego",a i to nie możliwe żeby ograniczyć kontakty z rodzicami, bo już pisałem, że oni mają zapasowe klucze i zawsze przyjeżdżają bez żadnej zapowiedzi, nawet nie mogę nigdzie pojechać rowerem, czy sobie pójść bo w każdej chwili mogą rodzice przyjechać i ja wtedy muszę być w domu. Moi rodzice, sam już słyszałem na własne uszy jak się chwalili swoim znajomym, dalszej rodzinie "nasz syn mieszka sam, gospodarzy na całego, sam sobie gotuje i robi co chce", przywozili do mnie ciotki, pokazywali im cały mój dom i wszystko, mówili ciociom że jestem taki samodzielny, dorosły, a ciocie "ale gospodarzysz, ale gospodarzysz", a rodzice wtedy udawali takich dumnych. A prawda jest taka że ja g... nie gospodarzę, ja bez rodziców nie mogę nic, a to że mieszkam sam, to jest tylko tak na pokaz, nawet ludzie ode mnie ze wsi już wiedzą że jestem pod stałą opieką rodziców, którzy mi przywożą jedzenie, picie, przyjeżdżają po kasę, jak zarobię i płacą moimi pieniędzmi moje rachunki w mieście, wiedzą o każdej mojej zarobionej i wydanej złotówce, wiedzą kiedy gram na weselu, o której godzinie wyjeżdżam, o której wracam itd.Wszystko wiedzą. Nawet wiedzą jakie mam dzisiaj na sobie majtki, bo mama przyjeżdża raz na jakiś czas po brudne ubranie i mi je zabiera i potem oddaje wyprane za kilka dni. Mama mi kupuje ubrania, przywozi mi je, kupuje mi bieliznę, buty i wszystko. A ludzie ode mnie ze wsi wszystko widzą i się ze mnie śmieją, nabijają się ze mnie. A jak powiem o tym rodzicom, to rodzice "a, nie przesadzaj". Tata mi remontuje mieszkanie, wynajmuje robotników, płaci im za wszystko, zawsze przy robotnikach, tak przy okazji mi narobi wstydu, krzycząc na mnie, ośmieszając mnie itd, przy całkowicie obcych ludziach, którzy tutaj przyjeżdżają mi remontować. Mówi przy nich 'ty leniu, ty znowu leżysz i nic nie robisz, wstawaj, rusz du... i weź się do roboty" i tak krzyczy nam nie przy obcych ludziach. A oni potem, jacyś robotnicy się dziwnie na mnie patrzą, śmieją się ze mnie pod nosem, oczywiście mówią do mnie na ty, ja od nich "pan" i tak się kończy każde przyjście kogokolwiek do mnie do domu, że mi tata zawsze wstydu narobi. Kiedyś chodziła po wsi taka ładna dziewczyna, kilka lat młodsza ode mnie, sprzedawała jakiś towar i chodziła z domu do domu i prezentowała, żeby potem sprzedać, przyszła do mnie, a akurat mój ojciec był, zacząłem z nią rozmawiać koło furtki, wtedy tata podszedł i powiedział "ale proszę pani, on nie ma pieniędzy, to ja go jeszcze muszę utrzymywać, on gdyby nie ja to już dawno by zdechł z głodu". A ja stałem obok... Nawet tej dziewczynie się wtedy zrobiło głupio, nie wiedziała jak się zachować i co powiedzieć i powiedziała coś tam pod nosem, potem "przepraszam ,do widzenia" i sobie poszła. A jak tacie się spytałem dlaczego takie rzeczy mówi przy obcych, to tata wtedy "a co, to nie prawda, przecież przywożę ci jedzenie, ubranie, utrzymuję cię, przecież z tych twoich zarobionych pieniędzy już dawno byś zdechł, bo wiesz co te twoje pieniądze są warte". Kiedyś mi tata powiedział, że jak będę się żenił to że on nie przyjdzie na mój ślub i na moje wesele. Powiedział że jak będę niegrzeczny, to mnie wywali z mojego domu, bo dom w którym mieszkam jest na ojca zapisany, ja tu mogę mieszkać ale to jest własność taty i tylko on może zameldowywać, wymeldowywać, remontować, sprzedać itd. A ja tu jestem tylko stróżem pilnujących czyjejś własności. Tata powiedział że mogę tutaj mieszkać dożywotnio, mogę użytkować, ale sprzedać NIE!!!! On mi celowo marnuje życie.
Już mi setki razy mówił, że jak będę niegrzeczny i niewdzięczny, to że dom w którym mieszkam ,po taty śmierci przejdzie na własność gminy. A tata tak może zrobi,to nie są tylko słowa, on taki jest i potrafi zrobić to co mówi. Nawet jak poznam dziewczynę i ona będzie chciała tutaj ze mną zamieszkać to będzie trzeba ją zameldować a zrobić to może tylko właściciel, a właścicielem jest mój ojciec i co wtedy? Będę musiał ze wszystkim lecieć do ojca i go prosić. Tata mówi że nie zapisze na mnie tego domu, bo ja go sprzedam i ucieknę gdzieś na drugi koniec Polski z taty pieniędzmi.
Żeby doszło do tego że własny syn tak nienawidzi własnego ojca i chce żeby ten ojciec umarł, bo wtedy się od niego uwolni. Choć ja myślę że nawet po taty śmierci się od niego nie uwolnię, bo tata jest złośliwy i zrobi to co mówi że dom przejdzie na własność gminy, albo nawet przepisze go na mnie, ale zaznaczy, że nie mam prawa go sprzedać, bo powiedział że można tak zrobić. Rodzice mieszkają w mieście w bloku i po ich śmierci będzie po nich mieszkanie, to tata powiedział że odda go jakiemuś swojemu znajomemu za darmo, albo sprzeda obcej osobie a mi nie da, bo po rodziców śmierci powinienem mieć duże mieszkanie w bloku i jak przystało na normalnych rodziców, powinni go przepisać na swojego jedynego syna. Siostra rodzina mojego ojca też ma mieszkanie w bloku blisko rodziców, to jest moja chrzestna, a ja jestem jej jedynym chrześniakiem, ona jest bezdzietną wdową i ma tylko mnie i też mnie straszy że jak będę niegrzeczny to też swojego mieszkania w bloku nie przepisze nam nie. Mogę mieć kiedyś dwa duże mieszkania w bloku i dom w którym mieszkam na wsi (60m), ale znając mojego ojca i jego siostrę która jest taka sama jak on, że po ich śmierci nic nie będę miał ,a oni jeszcze sprawią tak, żeby mi było jeszcze gorzej.
A ci moi rodzice to są rodzice adopcyjni, oni mnie adoptowali z domu małego dziecka, jak miałem 6 lat. Od urodzenia do 6-tego roku życia byłem w domu dziecka koło Inowrocławia i stamtąd mnie adoptowali.


Re: Nieśmiały(ła), wstydliwy(a) = zakopleksiony(a) ? - Niered - 01 Sie 2009

:Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:

Jezus, Maria. To straszne co piszesz singiel1980rok, przyjmij moje kondolencje... Rodzice pozbawili Cię tak na prawdę samodzielności, wyrządzili Ci wielką krzywdę, choć prawdopodobnie chcieli dobrze. Zrób wszystko co w Twojej mocy aby się od nich oderwać, przecież to wampiry energetyczne, nie pozwolą Ci za życia stanąć na własne nogi, jeśli jeszcze nie zrobili z Ciebie totalnego nieporadnego kaleki, to widocznie potrzebują na to więcej czasu :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Niektórzy po prostu nie powinni zajmować się rodzicielstwem. Kombinuj coś w tą stronę, żeby się od nich uwolnić, bo stopniowo będą pozbawiać Cię resztek sił, jedyny plus to ten dach nad głową :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Przecież ojciec to chyba diabelnie zakompleksiony człowiek, przelewa na Ciebie własne frustracje i robi wszystko co w jego mocy, żebyś czuł się do niczego, pracuje na Twój kompleks niższości - może nieświadomie, ale to raczej nie ma większego znaczenia.
Straszą Cie, że jak będziesz niegrzeczny, to... - no nie, Twoja ciotka podobnie, oni wszyscy (sorry) są poszkodowani przez los, odnoszą się do Ciebie jak do jakiegoś małego dziecka, które ma być grzeczne, jeśli chce dostać prezent od świętego mikołaja :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Ja to widzę w ten sposób, że oni Cię ładują na wózek inwalidzki i będą to robić nadal...


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.