Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Pomoc (https://www.phobiasocialis.pl/forum-3.html) +--- Dział: Leki i suplementy (https://www.phobiasocialis.pl/forum-7.html) +---- Dział: OGÓLNIE O LEKACH I SUPLEMENTACH (https://www.phobiasocialis.pl/forum-74.html) +---- Wątek: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" (/thread-32084.html) |
Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Ketina - 26 Lut 2019 Ostatnio dużo się zastanawiałam nad tym, co ludzie pojmują, jako lek, a co już wkracza w fazę, że dana substancja jest już narkotykiem, czy czym innym. Zawsze miałam takie rozkminy. I wiecie co? Według mnie pojęcie "lek" i "narkotyk" albo zupełnie substancje innego przeznaczenia to pojęcie bardzo względne. Bo zobaczcie: Ludzie po operacji albo w trakcie operacji przyjmują daną substancję(są to np. jakieś benzodiazepiny lub opioidy/opiaty), bo lekarze chcą, żeby pacjent w tym momencie nie czuł bólu lub lepiej współpracował np. z chirurgami(no bo wiadomo, że jak pacjenta zaboli lub zobaczy widok krwi, to zacznie się majtać - bardziej świadomie lub mniej świadomie, odruchowo np.). Ale no właśnie, ta sama substancja przyjęta juz w innych okolicznościach jak np. chęć poznania samego siebie czy inne jakieś indywidualne potrzeby, nie jest już uznawana za "lek" tylko "narkotyk", czyli według mnie są to pojęcia względne i w kwestii odpowiedzialności jednostki czy ogółu(jako, że w różnych kulturach czy państwach różne substancje są w różnym stopniu kontrolowane przez przepisy i ogólnie przez rząd czy inne organy, samych ludzi, którzy mają świadomość, że zostało im kiedyś wmówione, że pewne substancje mogą być potencjalnie złe, fuj i w ogóle). Ale czy to nie powinno być tak, że każdy ma wolną wolę, własny umysł, bierze za siebie odpowiedzialność i wie, jakie jego organizm czy mózg ma limity? W pewnym sensie dobrze, że kultura czy społeczność przestrzegają przed danymi substancjami, bo to też jest potrzebne, bo gdyby nie było przestróg, to byłaby samowolka, anarchia i to byłaby raczej dystopia. I czasem jest dobrze, że pewne substancje są uznawane w pewnych konfiguracjach za "narkotyki", ale czy to jest powód, żeby wszystkich ludzi mierzyć jedną miarą w każdym przypadku, w każdej okoliczności i bezwzględnie patrzeć na nich przez pryzmat tylko tego co biorą lub jakie pozory stwarzają? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - BlankAvatar - 26 Lut 2019 chyba najlepiej prawo to rozstrzyga? RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Ketina - 26 Lut 2019 (26 Lut 2019, Wto 13:40)BlankAvatar napisał(a): chyba najlepiej prawo to rozstrzyga?Jakie prawo? XD Każde państwo, każda kultura, każda placówka, każdy sąd, każda restauracja nawet może mieć inny regulamin. XD Który jest poprawny? XDDD RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Galadriela - 26 Lut 2019 Substancje narkotyczne są z powodzeniem, od dawna, stosowane w medycynie, ale wtedy ich użycie ma medyczne uzasadnienie, np w łagodzeniu ekstremalnego bólu w chorobach nowotworowych czy pooperacyjnie. Wtedy wybiera się przysłowiowe mniejsze zło. Natomiast stosowanie narkotyków w celu „chęci poznania samego siebie” jest już bardziej kontrowersyjne, a przekonanie, że znamy „limity naszego mózgu” mocno dyskusyjne. Imo zażywanie takich substancji sprawia, że przestajemy „być sobą”. RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Ketina - 26 Lut 2019 (26 Lut 2019, Wto 13:46)Galadriela napisał(a): Substancje narkotyczne są z powodzeniem, od dawna, stosowane w medycynie, ale wtedy ich użycie ma medyczne uzasadnienie, np w łagodzeniu ekstremalnego bólu w chorobach nowotworowych czy pooperacyjnie. Wtedy wybiera się przysłowiowe mniejsze zło.Tak no, medyczne uzasadnienie, ale pamiętaj, ze medycyna stale się rozwija. XD Kiedyś by nikt nie pomyślał, że załóżmy MDMA czy ketaminy można używać do walki z depresją czy PTSD tak dla przykładu, a teraz trwają badania nad wprowadzaniem takich rozwiązań do medycyny. No i na odwrót: Kiedyś w starożytności stosowano tylko np. "wyciąg z maku"(wszyscy wiedzą o co chodzi ; ;) ; np. o morfinę i inne opiaty), żeby łagodzić ból i np. srakę. XD A teraz naukowcy wymyślają alternatywne metody, żeby sobie z tym radzić, a jednocześnie, żeby nie było efektów psychoaktywnych jak np. Laremid na biegunkę zamiast już np. kodeiny. Także widzicie, to jest bardzo względne i tak samo, jak pewne substancje psychoaktywne są wprowadzane do leczenia, tak inne są wycofywane i to jest naturalne, bo tak działa właśnie Natura - ciągła ewolucja i przystosowywanie się. PS Ten "wyciąg z maku" przypomniał mi o "wyciągu z fiuta". XDDD Takie mam czasami heheszki językowe. XD Pozdrawiam, Kasia ☽O☾ RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Użytkownik 17188 - 26 Lut 2019 Uważam, że różnego rodzaju ekscentryczne zachowania, przekonania, zainteresowania są zdrowe, jesli ktoś ma taką potrzebę i zainteresowania, Jeśli ktoś chce wierzyć w odmienną wizję świata od większości, myśleć w specyficzny sposób to powinien to robić. Inni raczej uznają to za ekscentryzm, ciekawostkę, humor. Granicą jest wywoływanie tych stanów przez substancje chemiczne. Jeśli dzieje się to pod wpływem środków psychoaktywnych to zwykle prowadzi do przesady i oderwania od rzeczywistości. Narkotyki smażą mózg w taki sposób, że osoba biorąca nawet nie wie, że jest zesmażona. Myślę też, że branie narkotyków przez osoby o wrażliwym układzie nerwowym może wyrządzić szkody w psychice, mózgu już nawet po pojedynczym zażyciu. Nie mam doświadczeń ze swojego otoczenia, tylko ze spotykanai jakiś szurniętych osób na ulicy lub na filmikach, może trochę palących trawkę ,ale to też nie z bliskiego grona. Nawet palacy zioło są zesmażeni. Jakoś czuję, że narkotyki nie pozwalaja na poznanie siebei, poszerzenie świadomości. Raczej osoby je biorące wkręcają sobie różne rzeczy, uszkadzają mózg i potem mogą zdawać pozytywne relacje, ale są one jedynie efektem ubocznym, a nie korzyścią. RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - L1sek - 26 Lut 2019 (26 Lut 2019, Wto 13:46)Galadriela napisał(a): Imo zażywanie takich substancji sprawia, że przestajemy „być sobą”.O, no właśnie. Dobra uwaga. Ta sama substancja może służyć jako lek i jako narkotyk. Jeśli służy jako lek, zgodnie z zaleceniami lekarzy, to jest to zastosowanie jak najbardziej w porządku, bo w takim przypadku, dzięki tej substancji możemy sobie pomóc i być bardziej sobą w przypadku kiedy mamy zaburzenia psychiczne takie jak fobia społeczna. Jeśli jednak substancja (nawet przepisana jako lek) ta służy do czegoś więcej niż tylko zniwelowanie niepożądanego, niezdrowego stanu (zaburzenia), np. używana jest do wywołania dodatkowych efektów na stan psychiczny, rozumianych (tych dodatkowych efektów) jako wszelkie odestępstwa od prawidłowego, zdrowego funkcjonowania (stanu psychicznego) (np. odurzenie się lekami w celu osiągnięcia "fazy" poprzez wzięcie większej dawki leku lub wzięcie jej w nieprawidłowy sposób czy w nieodpowiedniej częstotliwości) i tym samym wykorzystanie tych leków w sposób wykraczający poza zalecenia lekarza, wtedy taka substancja (czy wykorzystanie jej w taki sposób) może być uznawana za narkotyk. Zdrowy stan psychiczny (żadnych zaburzeń i żadnych dodatkowych efektów psychodelicznych) jest odzwierciedleniem bycia sobą. Jeśli do takiego stanu dąży się poprzez branie leków, wtedy te substancje rzeczywiście można nazwać "lekami" (jeśli są to leki przepisane przez lekarza). Niezdrowy stan psychiczny (występowanie zaburzeń lub dodatkowe wspomaganie się używkami, jeśli to wspomaganie wykracza poza redukcję zaburzeń) to właśnie bycie sobą. RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Ketina - 26 Lut 2019 (26 Lut 2019, Wto 14:04)forgetall napisał(a): Uważam, że różnego rodzaju ekscentryczne zachowania, przekonania, zainteresowania są zdrowe, jesli ktoś ma taką potrzebę i zainteresowania, Jeśli ktoś chce wierzyć w odmienną wizję świata od większości, myśleć w specyficzny sposób to powinien to robić. Inni raczej uznają to za ekscentryzm, ciekawostkę, humor. Granicą jest wywoływanie tych stanów przez substancje chemiczne. Jeśli dzieje się to pod wpływem środków psychoaktywnych to zwykle prowadzi do przesady i oderwania od rzeczywistości. Narkotyki smażą mózg w taki sposób, że osoba biorąca nawet nie wie, że jest zesmażona. Myślę też, że branie narkotyków przez osoby o wrażliwym układzie nerwowym może wyrządzić szkody w psychice, mózgu już nawet po pojedynczym zażyciu. Nie mam doświadczeń ze swojego otoczenia, tylko ze spotykanai jakiś szurniętych osób na ulicy lub na filmikach, ale jakoś czuję, że narkotyki nie pozwalaja na poznanie siebei, poszerzenie świadomości. Raczej osoby je biorące wkręcają sobie różne rzeczy, uszkadzają mózg i potem mogą zdawać pozytywne relacje, ale są one jedynie efektem ubocznym, a nie korzyścią.Tylko mi napisz: Jakim prawem Ty wiesz, że one rzeczywiście potwierdzają Twoją wizję świata? XD Jesteś w ich mózgu? Czujesz to samo, co one, że masz prawo je tak jednoznacznie oceniać? A co jeśli ta jedna, jedyna osoba jest inna niż wszystkie i może są inne podobne jej, które będą się od niej uczyć, albo na odwrót, że się ona uczy od kogoś? Taka wzajemna sieć oddziaływań. No, a tak btw, to myślisz, że jakbym była szurnięta, to wtedy w Sylwestra dałabym Ci się ten tego wtedy, czy zareagowałam inaczej niż zblazowane dziewczyny i postąpiłam zgodnie z własnym systemem wartości i nie dałam się dotykać osobom, których tak naprawdę nie znam? Wiem, że inne dziewczyny, które są pod wpływem alkoholu, mogą tracić kontrolę, dać się ten tego, dać się totalnie oddać poczuciu przyjemności, sam w sumie wiesz, o co chodziło w Sylwestra... A ja się nie dałam, ja postąpiłam wtedy wybitnie ze swoim systemem wartości, bo zawsze taka chciałam być, a tak to zawsze hamował mnie lęk i zestaw trudnych do określenia emocji... A tak to nawet po wytrzeźwieniu czułam się z tym zachowaniem ze sobą dobrze i to było k*rwa świetne i to jest real talk. ☽O☾ (26 Lut 2019, Wto 14:09)chory na nieśmiałość napisał(a):Dla mnie taka sobie, bo może być tak, że wtedy właśnie zaczynamy być sobą.(26 Lut 2019, Wto 13:46)Galadriela napisał(a): Imo zażywanie takich substancji sprawia, że przestajemy „być sobą”.O, no właśnie. Dobra uwaga. Cytat:Ta sama substancja może służyć jako lek i jako narkotyk. Jeśli służy jako lek, zgodnie z zaleceniami lekarzy, to jest to zastosowanie jak najbardziej w porządku, bo w takim przypadku, dzięki tej substancji możemy sobie pomóc i być bardziej sobą w przypadku kiedy mamy zaburzenia psychiczne takie jak fobia społeczna. Jeśli jednak substancja (nawet przepisana jako lek) ta służy do czegoś więcej niż tylko zniwelowanie niepożądanego, niezdrowego stanu (zaburzenia), np. używana jest do wywołania dodatkowych efektów na stan psychiczny, rozumianych (tych dodatkowych efektów) jako wszelkie odestępstwa od prawidłowego, zdrowego funkcjonowania (stanu psychicznego) (np. odurzenie się lekami w celu osiągnięcia "fazy" poprzez wzięcie większej dawki leku lub wzięcie jej w nieprawidłowy sposób czy w nieodpowiedniej częstotliwości) i tym samym wykorzystanie tych leków w sposób wykraczający poza zalecenia lekarza, wtedy taka substancja (czy wykorzystanie jej w taki sposób) może być uznawana za narkotyk.Może być "lekiem", może być "narkotykiem", może być też"płynem do felg" albo "gazem do robienia bitej śmietany" i tak mogłabym w nieskończoność wymieniać... Tylko wiesz, życie dobitnie pokazało mi, że lekarze też są ludźmi i oni też się na wszystkim nie znają, są ludźmi i popełniają błędy, bo też nie znają każdego indywidualnego przypadku tak do końca. Mi i mojej mamie, rodzinie ogólnie też lekarze wmawiali różne choroby, szukali różnych czasami głupich i nierokujących rozwiązań i co? Mylili się w pewnych względach. Moja rodzina musiała(jak i ja) musieliśmy szukać do skutku lekarza, który da nam odpowiedź na to, co mi dolega. Jakbyśmy uwierzyli wielu lekarzom, zanim znaleźlibyśmy tego jedynego(mogło być ich więcej przecież, ale akurat na tego jednego dobrego trafiliśmy z prawidłowym rozwiązaniem ), to Ci lekarze jak i moi rodzice zrobiliby mi krzywdę, a nie o to przecież chodzi. Także widzisz, lekarze też się mogą mylić. Co określasz jako zdrowy stan psychiczny? No właśnie, może mieć to wiele definicji. Chyba jeszcze nauce nie udało się określić, co tak naprawdę jest normalne dla wszystkich ludzi jednocześnie. RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Żółwik - 26 Lut 2019 Lek jest, gdy ma pomóc w jakimś schorzeniu - wyleczyć przyczynowo lub złagodzić objawy (np. ból lub lęk). Ta sama substancja użyta w celu "rekreacyjnym" czy "doświadczenia nowych stanów siebie" to już używka/narkotyk. Oczywiście, że medycyna się rozwija i bada zastosowanie medyczne substancji psychoaktywnych. Ale lepiej nie robić takich eksperymentów "na sobie", zostawmy to badaczom. Prawo nie spadło z nieba, jest pewną umową społeczną co do tego, jakich substancji zabronić ze względu na szkodliwość (albo zezwolić z powodu kulturowego przyzwolenia). Jednak to prawo niech będzie wskazówką, jakich granic nie przekraczać. Dobrą praktyką jest stosowanie leków zgodnie z zaleceniami lekarza. A leki bez recepty też mają swoje wskazania. Jeśli np. taka kodeina ma według ulotki leczyć suchy kaszel, to do tego ten preparat stosujmy. RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Użytkownik 17188 - 26 Lut 2019 (26 Lut 2019, Wto 14:13)KA_☕☕☕_WA napisał(a):(26 Lut 2019, Wto 14:04)forgetall napisał(a): Uważam, że różnego rodzaju ekscentryczne zachowania, przekonania, zainteresowania są zdrowe, jesli ktoś ma taką potrzebę i zainteresowania, Jeśli ktoś chce wierzyć w odmienną wizję świata od większości, myśleć w specyficzny sposób to powinien to robić. Inni raczej uznają to za ekscentryzm, ciekawostkę, humor. Granicą jest wywoływanie tych stanów przez substancje chemiczne. Jeśli dzieje się to pod wpływem środków psychoaktywnych to zwykle prowadzi do przesady i oderwania od rzeczywistości. Narkotyki smażą mózg w taki sposób, że osoba biorąca nawet nie wie, że jest zesmażona. Myślę też, że branie narkotyków przez osoby o wrażliwym układzie nerwowym może wyrządzić szkody w psychice, mózgu już nawet po pojedynczym zażyciu. Nie mam doświadczeń ze swojego otoczenia, tylko ze spotykanai jakiś szurniętych osób na ulicy lub na filmikach, ale jakoś czuję, że narkotyki nie pozwalaja na poznanie siebei, poszerzenie świadomości. Raczej osoby je biorące wkręcają sobie różne rzeczy, uszkadzają mózg i potem mogą zdawać pozytywne relacje, ale są one jedynie efektem ubocznym, a nie korzyścią.No, a tak btw, to myślisz, że jakbym była szurnięta, to wtedy w Sylwestra dałabym Ci się ten tego wtedy, czy zareagowałam inaczej niż zblazowane dziewczyny i postąpiłam zgodnie z własnym systemem wartości i nie dałam się dotykać osobom, których tak naprawdę nie znam? Wiem, że inne dziewczyny, które są pod wpływem alkoholu, mogą tracić kontrolę, dać się ten tego, dać się totalnie oddać poczuciu przyjemności, sam w sumie wiesz, o co chodziło w Sylwestra... A ja się nie dałam, ja postąpiłam wtedy wybitnie ze swoim systemem wartości, bo zawsze taka chciałam być, a tak to zawsze hamował mnie lęk i zestaw trudnych do określenia emocji... A tak to nawet po wytrzeźwieniu czułam się z tym zachowaniem ze sobą dobrze i to było k*rwa świetne i to jest real talk. Nie napisałem, że jesteś szurnięta, tylko, że branie narkotyków może do tego prowadzic Nie wiem co piszesz o sylwestrze, nawet z nikim nie tańczyłem, to jest bardzo odległe od rzeczywistości i niepokojące. RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - BlankAvatar - 26 Lut 2019 myślę, że jeśli w kulturze istnieje problem niejasnej definicji narkotyku, to jest to raczej problem ludzi, używających różnych definicji do określenia tej samej grupy substancji (jest to problem ludzi, a nie definicji). Trzeba się zdecydować na jedną definicję. Przykładowo, jeśli "narkotykami uznajemy wszystkie substancje, które mają działanie narkotyczne" (wiem że tautologia, ale nie chce mi się rozwijać), tą będą nimi amfetamina i nikotyna (i chyba zresztą taka jest definicja medyczna). Według mnie, lepiej byłoby dodać jeszcze aspekt prawny (ze względu na przeciętnego człowieka, bo uwzględnia "kwestie kulturowe"), że "narkotyki to substancje mające działanie narkotyczne, które są zakazane przez prawo". (Ale ma to mniejsze znaczenie niż przyjęcie jednej, prostej definicji). Nie ma za bardzo sensu wciągać do definicji narkotyku tego w jaki sposób jest używany, albo jakie są intencje używających, kto jaką ma wytrzymałość itp., bo trzeba by taką definicję tworzyć oddzielnie dla każdej substancji i każdego człowieka. A tak swoją drogą, prawo jest niekoniecznie po to, by stać nad nami jak niewyrozumiały rodzic i zakazywać nam dobrej zabawy, ale prędzej po to by chronić społeczeństwo. No bo kto i za co, miałby potem leczyć rzesze rozećpanych ludzi, walających się po ulicach? RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Ketina - 26 Lut 2019 (26 Lut 2019, Wto 14:26)Żółwik napisał(a): Lek jest, gdy ma pomóc w jakimś schorzeniu - wyleczyć przyczynowo lub złagodzić objawy (np. ból lub lęk).A co jeśli chcę, żeby najpierw chcę, żeby mnie bolało, a potem już nie? Ja bez silnego poczucia bólu podczas rehabilitacji, nie leczyłabym mojej choroby(jak coś to oczywiście rehabilitacja jest, była robiona "na trzeźwo", czyli bez ingerencji żadnych substancji psychoaktywnych ), jakbym nie czuła bólu, to wtedy bym nie pchała się dalej i nie robiła progresu. Dla mnie jest ważna ta równowaga miedzy brakiem bólu, a bólem - normalność, ten złoty środek jest dla mnie super i myślę, że Natura do tego dąży. I to nie jest tak, że wszystkie leki wywołują u mnie brak bólu lub brak lęku, bo brałam substancje, które wybitnie to u mnie wywoływały(jak i inne nieprzyjemne uczucia), ale wiesz co? Ja je brałam z myślą, że jak właśnie nie będzie miło, jak nie będę uciekać od tych nieprzyjemnych odczuć, to to mnie zahartuje, to sprawi się będę silniejsza i wyjdę z mojego życiowego bagna iii... tak się teraz dzieje. A i PS Ja nigdy nie miałam takich jednostajnie dobrych ani złych doświadczeń z takimi substancjami(z różnymi substancjami). Dla mnie nie istnieje pojęcie good trip i bad trip, bo tripy są jak ludzie, są różne, różne emocjonalnie, różne odczuciowo. Ja nigdy tak nie miałam, że podczas jednego zażycia jakiejś substancji czułam tylko ekstazę albo tylko hmmm... "piekło"(chodzi mi o taki zestaw samych złych odczuć), tylko czułam się różnie, ale zawsze z tego wszystkiego wychodziłam silniejsza i o to właśnie chodzi. Cytat:Oczywiście, że medycyna się rozwija i bada zastosowanie medyczne substancji psychoaktywnych. Ale lepiej nie robić takich eksperymentów "na sobie", zostawmy to badaczom.Hola, hola, hola, A badacze to jak myślisz jak zostawali wybitnymi badaczami? Też robili przecież eksperymenty na samych sobie, często sprawdzając coś i nie wiedzieli jaki w 100% przyniesie to skutek. - Bo na tym właśnie polega medycyna, rozwód, dobrobyt i Natura. Mogli znać naukę od deski do deski, ale tak naprawdę nie wiedzieli w 100% jaki to przyniesie skutek. Cytat:[color=rgba(0, 0, 0, 0.45)]Prawo nie spadło z nieba, jest pewną umową społeczną co do tego, jakich substancji zabronić ze względu na szkodliwość (albo zezwolić z powodu kulturowego przyzwolenia). Jednak to prawo niech będzie wskazówką, jakich granic nie przekraczać.[/color]No tak, a tablice Mojżesza z przykazaniami niby miau od Boga, co nie? XDDDDDDDDDDD No mógł mieć i heheszki, ze niby z nieba spadły, hehehehehehe. XD Ale wracając do rzeczy to, prawo z czegoś wynika, z umów społecznych, a umów społecznych jest wiele i każde społeczeństwo przystosowuje się w różne sposoby do danego, swojego środowiska, do swojej Natury. Nie ma jednej poprawnej umowy społecznej - tak jest wg. mnie i myślę, że takie spojrzenie na świat jest zdrowe. Lekarze mogą się mylić, bo są ludźmi i będę to moje stanowisko utrzymywać do końca, bo to, ze się znają na nauce czy medycynie wciąż nie oznaczza, ze wiedzą WSZYSTKO i każdy świetny lekarz sam tak twierdzi, bo już mi to samo wielu dobrych lekarzy mówiło/pisało. RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Żółwik - 26 Lut 2019 (26 Lut 2019, Wto 14:45)KA_☕☕☕_WA napisał(a): Hola, hola, hola, A badacze to jak myślisz jak zostawali wybitnymi badaczami? Też robili przecież eksperymenty na samych sobie, często sprawdzając coś i nie wiedzieli jaki w 100% przyniesie to skutek. Bo na tym właśnie polega medycyna, rozwód, dobrobyt i Natura.Zdarza się. że badacze eksperymentowali na sobie. Nie jest to tajemnica. Tylko czy warto podejmować takie ryzyko? Domorośli "badacze" nierzadko popadli w uzależnienie i ich jakość życia się pogorszyła. Oczywiście, że lekarze nie są nieomylni. Ale tym bardziej omylny może być pacjent leczący się na własną rękę. Lepiej, żeby ktoś na pacjenta spojrzał z zewnątrz. (26 Lut 2019, Wto 14:42)BlankAvatar napisał(a): Nie ma za bardzo sensu wciągać do definicji narkotyku tego w jaki sposób jest używany, albo jakie są intencje używających, kto jaką ma wytrzymałość itp., bo trzeba by taką definicję tworzyć oddzielnie dla każdej substancji i każdego człowieka.OK, zostańmy przy obiektywnej definicji. W prawie chyba teraz używa się określeń "substancje psychotropowe i środki odurzające". Są szczegółowo pogrupowane ze względu na użycie medyczne, potencjał nadużywania itp. Wtedy tamto, co pisałem, to mniej więcej rozróżnienie użycie medyczne / użycie rekreacyjne. RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Ketina - 27 Lut 2019 (26 Lut 2019, Wto 14:29)forgetall napisał(a):Dobra, to już zostało wyjaśniona na shoutboxie.(26 Lut 2019, Wto 14:13)KA_☕☕☕_WA napisał(a):(26 Lut 2019, Wto 14:04)forgetall napisał(a): Uważam, że różnego rodzaju ekscentryczne zachowania, przekonania, zainteresowania są zdrowe, jesli ktoś ma taką potrzebę i zainteresowania, Jeśli ktoś chce wierzyć w odmienną wizję świata od większości, myśleć w specyficzny sposób to powinien to robić. Inni raczej uznają to za ekscentryzm, ciekawostkę, humor. Granicą jest wywoływanie tych stanów przez substancje chemiczne. Jeśli dzieje się to pod wpływem środków psychoaktywnych to zwykle prowadzi do przesady i oderwania od rzeczywistości. Narkotyki smażą mózg w taki sposób, że osoba biorąca nawet nie wie, że jest zesmażona. Myślę też, że branie narkotyków przez osoby o wrażliwym układzie nerwowym może wyrządzić szkody w psychice, mózgu już nawet po pojedynczym zażyciu. Nie mam doświadczeń ze swojego otoczenia, tylko ze spotykanai jakiś szurniętych osób na ulicy lub na filmikach, ale jakoś czuję, że narkotyki nie pozwalaja na poznanie siebei, poszerzenie świadomości. Raczej osoby je biorące wkręcają sobie różne rzeczy, uszkadzają mózg i potem mogą zdawać pozytywne relacje, ale są one jedynie efektem ubocznym, a nie korzyścią.No, a tak btw, to myślisz, że jakbym była szurnięta, to wtedy w Sylwestra dałabym Ci się ten tego wtedy, czy zareagowałam inaczej niż zblazowane dziewczyny i postąpiłam zgodnie z własnym systemem wartości i nie dałam się dotykać osobom, których tak naprawdę nie znam? Wiem, że inne dziewczyny, które są pod wpływem alkoholu, mogą tracić kontrolę, dać się ten tego, dać się totalnie oddać poczuciu przyjemności, sam w sumie wiesz, o co chodziło w Sylwestra... A ja się nie dałam, ja postąpiłam wtedy wybitnie ze swoim systemem wartości, bo zawsze taka chciałam być, a tak to zawsze hamował mnie lęk i zestaw trudnych do określenia emocji... A tak to nawet po wytrzeźwieniu czułam się z tym zachowaniem ze sobą dobrze i to było k*rwa świetne i to jest real talk. Już wiesz, o co chodzi i że nie jestem szurnięta. Ty i inna osoba macie inne wersje wydarzeń i to są fakty. (26 Lut 2019, Wto 14:42)BlankAvatar napisał(a): myślę, że jeśli w kulturze istnieje problem niejasnej definicji narkotyku, to jest to raczej problem ludzi, używających różnych definicji do określenia tej samej grupy substancji (jest to problem ludzi, a nie definicji). Trzeba się zdecydować na jedną definicję. Przykładowo, jeśli "narkotykami uznajemy wszystkie substancje, które mają działanie narkotyczne" (wiem że tautologia, ale nie chce mi się rozwijać), tą będą nimi amfetamina i nikotyna (i chyba zresztą taka jest definicja medyczna). Według mnie, lepiej byłoby dodać jeszcze aspekt prawny (ze względu na przeciętnego człowieka, bo uwzględnia "kwestie kulturowe"), że "narkotyki to substancje mające działanie narkotyczne, które są zakazane przez prawo". (Ale ma to mniejsze znaczenie niż przyjęcie jednej, prostej definicji).A widzisz, problem ludzi, a jak już wiadomo: "errare humanum est" Wiesz, ale to będzie nadal tak, że na jednym podwórku będzie istniała jedna definicja, a na innym druga. - W jednym państwie zakazana jest np. ibogaina, a w innym już nie musi. A tak btw, to miałaby być w Polsce zakazana czekolada i cebula np. ze względu na to, że te rzeczy są trujące dla psów(tak dla przykładu podaję akurat ten gatunek zwierząt), bo może być możliwość, że one się przez przypadek zatrują przez jedzenie? No jedzenie cebuli i czekolady dla człowieka akurat nie jest szkodliwe dopóki nie jest na nie uczulony np. Widzisz, takie rzeczy i kwestie są względne. Albo czy mamy zakazać płynu do felg albo benzyny, bo one(jako substancje) mogą mieć działanie psychoaktywne na człowieka? - No to by było głupie, bo ich dobre, odpowiedzialne zastosowanie ma szereg pozytywnych skutków dla ludzkości. Po co pozbawiać czegoś dobrego ludzkości, po co pozbawiać ich(nas) progresu? Możemy współpracować przecież, znać swoje możliwości i w taki sposób możemy się rozwijać dzięki naszej dobrej woli. ^___^ Cytat:Nie ma za bardzo sensu wciągać do definicji narkotyku tego w jaki sposób jest używany, albo jakie są intencje używających, kto jaką ma wytrzymałość itp., bo trzeba by taką definicję tworzyć oddzielnie dla każdej substancji i każdego człowieka.A dlaczego nie? Właśnie mi o to chodzi, że najlepiej by było ją tworzyć osobno dla każdego człowieka. Cytat:A tak swoją drogą, prawo jest niekoniecznie po to, by stać nad nami jak niewyrozumiały rodzic i zakazywać nam dobrej zabawy, ale prędzej po to by chronić społeczeństwo. No bo kto i za co, miałby potem leczyć rzesze rozećpanych ludzi, walających się po ulicach?No, no, no własnie "kto"? Nie zapominaj, Blank, że społeczeństwo składa się z jednostek. - Co jeśli jakaś jednostka nie pasuje do danego społeczeństwa, a akurat ma okazję w nim żyć? Może zawsze próbować jakoś ominąć system albooo starać się przemówić jakoś do ludzi swoimi argumentami, bo może coś zmieni i to na lepsze. Dlaczego u Ciebie taka osoba, takie zażywanie jakichś substancji powoduje skojarzenia, że są one "rozećpane i walące się po ulicach"? A co jeśli nie są i nie różnią się w zachowaniu od innych i tak jakby "wtapiają się w tłum"? (26 Lut 2019, Wto 15:10)Żółwik napisał(a):Czy ja wiem, czy koniecznie popadali w uzależnienie? Myślę, że mogli właśnie nie popaść? Co do jakości życia... Cóż, po pierwsze, to co daje życie, doświadczenia z tym związane mogą się przyczynić dla nas samych jak i dla kondycji ludzkości niezależnie od "pogorszenia" stanu fizycznego. No a poza tym to jak się ma stan fizyczny "badaczy" do potencjalnych korzyści, które może uzyskać ludzkość z tych badań i ogół dobrobytu, który mogą te badania przynieść?(26 Lut 2019, Wto 14:45)KA_☕☕☕_WA napisał(a): Hola, hola, hola, A badacze to jak myślisz jak zostawali wybitnymi badaczami? Też robili przecież eksperymenty na samych sobie, często sprawdzając coś i nie wiedzieli jaki w 100% przyniesie to skutek. Bo na tym właśnie polega medycyna, rozwód, dobrobyt i Natura.Zdarza się. że badacze eksperymentowali na sobie. Nie jest to tajemnica. Cytat:Oczywiście, że lekarze nie są nieomylni. Ale tym bardziej omylny może być pacjent leczący się na własną rękę.Ja myślę, że najlepiej jest jak i pacjent i lekarze współpracują razem. Pacjent może się słuchać lekarza, ale lekarz też musi pacjentowi dać wolną rękę i nie może ciągle kontrolować pacjenta, bo musi mieć do niego zaufanie, bo to jest w tym najważniejsze. Przecież lekarze nie wbijają pacjentom randomowo do domów o randomowych porach i nie sprawdzają poziomu leku w organizmie, bo tak się w sumie nie da i zajmowałoby to niepotrzebnie i energię pacjenta i lekarza. Lepiej te dwie rzeczy wyważyć i żeby była równowaga. Cytat:OK, zostańmy przy obiektywnej definicji.Już napisałam o tym wyżej w odpowiedzi dla Blanka jak coś, bo zacytowałeś jego post. Pozdrawiam ☽O☾ RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - qaz21122 - 27 Lut 2019 Walka i zakazy sa bez sensu. Trzeba najpierw ogarnac co jest powodem ze ludzie uciekaja w uzywki. Demonizowanie narkotyków i ich uzytkownikow powoduje ze ludzie ktorzy potrzebuja pomocy boja sie jej szukac. Mala jest wiedza o pelnym dzialaniu narkotykow na organizm i psychikę w społeczeństwie niewspominajac ze nigdy nie wiesz co ci sie uda kupicXD RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - Omul - 27 Lut 2019 (27 Lut 2019, Śro 17:48)qaz21122 napisał(a):Ostatnio jest coraz więcej testów do różnych substancji psychoaktywnych i se można wystarczająco dokładnie przebadać, co się kupiło. Jeśli ktoś korzysta, to warto to zrobić. Tymi bardziej rozbudowanymi można nawet sprawdzić, czy nie ma jakichś domieszek. Przypomina to testy do ph ziemi RE: Moje przemyślenia co do pojęcia "lek" - yoga.cat - 28 Lut 2019 Kwestia celu w jakim się coś zażywa. Pojęcia leku i używki są szerokie, trzebaby przykłady omawiać konkretne. Ale generalnie jeśli tracimy kontrolę nad tym, co zażywamy i jeśli robimy to po to, by uciekać od siebie w sposób, z którego wynika tylko branie jeszcze większej ilości tego czegoś, to raczej jest to używka. Takie nieprzemyślane, kompulsywne zachowanie nie może być raczej lekiem, nie prowadzi do nikąd. Jeśli np. biorę lek z kodeiną na migrene, to to ma sens, bo taki mam cel, żeby ją zniwelować i potem nie zażywam tego więcej niepotrzebnie, gdy zniknie objaw. Ale jeśli chce się lepiej poczuć psychicznie biorąc kilka dawek, to czy jakoś na tym korzystam? Moim zdaniem nie i wtedy ta ślepa uliczka jest używką, bo źle się psychicznie czuje nie z braku kodeiny,tylko z innego psychologicznego powodu. |