Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Relacje międzyludzkie (https://www.phobiasocialis.pl/forum-19.html) +---- Dział: RELACJE ROMANTYCZNE (https://www.phobiasocialis.pl/forum-61.html) +---- Wątek: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. (/thread-33548.html) |
Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - Kadmiusz - 23 Lut 2021 Witam. Znalazłem to forum przez przypadek. Postanowiłem podzielić się moją historią ponieważ tak na prawde nie wiem co mam zrobić i komplenie sobie nie radzę. Mam 22 lata, jestem na 3 roku studiów informatycznych, które zdaje bez najmniejszego problemu co semestr odbierając stypendium. Wiele osób mówi mi jaki to jestem zdolny bla bla jak to będę miał przyszłość bla bla. Nie mniej ja widzę to zupełnie inaczej. A dlaczego? Dlatego , że życie to nie tylko pieniądze. Mi szczęście dawalo co innego. Był to związek z dziewczyną, z którą byłem 5 lat. Przeżyłem z nią takie cudowne momenty, wspominam to jakbym był wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Wiele dla siebie zrobiliśmy i tak wiele przeżyliśmy. Gdybym miał wszystko opisywać to bym napisał książkę. To była tak bliska mi osoba, tak ważna dla mnie relacja. W zasadzie to była najbliższa mi osoba w całym życiu. Planowaliśmy nawet mieszkać na stałe razem itd... wszystko by się zapewne ułożyło gdyby nie dwa problemy, które powodowały, że bardzo dużo zaczęliśmy się kłócić i czuć coraz gorzej. W skrócie chodzi o to, że ona miała problem z samoakceptacją. Ale taki totalny. Co zaaowocowało jak nietrudno się domyślić ogromną zazdrością o mnie. Była zazdrosna w zasadzie o wszystko co jest zwiazane z obecnością jakiejkolwiek innej kobiety. Czy to koleżanka z roku na studiach czy to jedziemy komunikacją miejską i gdzieś wsiadła jakaś dziewczyna, musiałem gdzieś porozmawiać z jakąś kobietą, spojrzałem na jakąkolwiek kobiete z jakiegkolwiek powodu. W zasadzie to w pewnym momencie doszło do etapu, że ledwo mogliśmy wyjść z domu bez tego , że ona się na mnie obrazi z samego faktu, że przeszła obok nas jakaś kobieta. A w lato gdy kobiety często noszą bardziej skąpe stroje to już kompletnie. Zabraniała mi mieć koleżanek , rozmawiać z kobietami , robić wielu rzeczy np grać w jakąś grę. I teraz najgorsze , jak to u facetów bywa zdarzało mi się oglądać czasem pornografie, głownie z tego powodu, że był to związek na odległość i też dlatego , że byłem od tego trochę uzalężniony, to był sposob na radzenie sobie z trudnymi sytuacjami, których mi nie brakowało (chociażby problemy rodzinne jak chora psychicznie matka ). Gdy moja dziewczyna się o tym dowiedziała myslałem , że mnie rozszarpie. Powiedziała , że jeśli chcę móc z nią uprawiać seks pieścić się czy całować dalej itd to musze tego nie robić. Chociaż było mi bardzo ciężko to dla mnie wybór był oczywisty bo uwielbiałem aspekt seksualny naszej relacji i chciałem go uratować. Mimo iż przestałem nasza relacja zaczeła się psuć jeszcze bardziej a jej zazdrość wyeskalwoała ponad wszelkie wyobrażenie. Pojawił się też nowy problem. Ciągłe poczucie winy. Ciągle czułem się jak największy zbrodniaż a ona właśnie tak mnie traktowała. Gdy tylko musiałem porozmawiać z jakąś kobietą np. psychoterapęutka, nauczycielka , znajoma z klasy ogarniało mnie przerażenie i poczuie jaki to ja jestem zły bo podobają mi się kobiety. Przestałem móc robić wiele rzeczy, które dawały mi radość w życiu. Bałem się oglądać różne filmy grać w gry... no w sumie wszystko wiązało się z obawą, że przez przypadek natknę na jakąś kobiete na ktora sie spojrzę a ona bedzie sie zle czuc a ja poczuje sie jak najwiekszy zbrodniarz. I tak sobie zylismy ona mnie gnoiła za każdą sytuacje, a ja umierałem w męczarniach. Ciągle obsesyjnie myslalem i bałem się czy jej nie zdradziłem czy nei zrobiłem tego czy tamtego wszystko analizowałem nie mogłem w zasadzie funkcjonować, psychoterapeutka odeslal mnie do psychiatry ktory zdiagnozował zaburzenia obsesyjno kompulsywne , zaburzenia ze spektrum autyzmu oraz zalążki chorby afektywnej dwubiegunowej (po matce , ona na to choruje). Pewnego dnia, sytuacja się zmienila. Dziewczyna , znów wypytywała czy nie spojrzałem gdzieś na jakąś kobietę nie pomyślałem sobie obrażała się i zaczeła mnie szarpać. Wtedy nie wytrzymałem, po tych wszystkich miesiacach walczac z samym soba czujac sie jak zbrodniarz ktorym wcale nie jestem... Powiedziałem jej co o tym mysle. Powiedzałem , że to ona jest nienormalna, że ja ją kocham i tylko ją , że może mam duże potrzeby, że może zdarzyło mi się spojrzeć na kobiete ale ją tak kocham i dla niej poradziłęm sobie z uzależnieniem, przestałem robić w zasadzie cokolwiek bo ciągle boje się jak ją zranie, tylko leże w łóżku myśląć jakim jestem zbrodniarzem a on jeszcze się mnie teraz czepia. Coś w niej pękło. Popłakała się powiedziała, że wie, że jest nienormalna i zamkneła się w pokoju. To było tak niesamowice porąbane co się wydarzyło od tamtej pory... Od tamtej pory to ona zaczela mnie przepraszać , czuć się ze soba jak najwiekszy zbrodnairz dostała nerwicy lękowej i natrectw tak jak ja , gdzie musiałą mi się "spowiadać" z różnych "złych " rzeczy, które zrobiła. Mi też nie przeszło i dalej sie ze soba czułem źle i tak sobie tkwiliśmy próbujac sie nawzajem wyciagac z tego a zarazem czując tak okropnie. Ona zdecydowała się na leczenie lekami , gdy zaczela je brac czuła się tak beznadziejnie , nie mogla spac ani jesc ani kompletnie nic. Opiekowalem sie nia mimo tego jak sam sie czulem i potrzebowałem pomocy. Jej stan nieco sie poprawił i przestała również mnie tak winić o rzeczy ktore robilem. Nie traktowała mnie juz jako zbrodnairza, za wiele rzeczy mnie przepraszała, i co najwazniejsze też swieta nie była , bo zdarzyło się jej samej pisac z innymi facetami czy powiedziec komus jaki jest przystojny itd. No i jakos sie godzilismy mialo byc lepiej. Moglem znow normalniej życ , pograć w jakieś gry coś porobić, a miedzy nami też się lepiej układało , spędzaliśmy czas, moglismy uprawiać seks itd. Ale był jeden problem. Ja wciąż miałem te cholerne natrectwa i czułem się źle ze sobą wmawiając sobie różne rzeczy i musiałem jej o wszystkim tym pisać. Ciągły lęk , że mnie zostawi , że przez przypadek wrócę do pornografi czy ze coś zrobię, że ją zranie. Nie chciało mi to przejść. W końcu ona powiedziałą , że mam robić to co chce i mogę ogladac pornnografie a ona mnie nie zostawi. Nie wytrzymałem tego wszystkiego i wróciłem do tego. Tym sposobem dostałem swój dowód na to , że mnie nie zostawia i , że moge robić rózne rzeczy nierozmyslajac juz jaki to jestem złym potworem bo gdzies bedzie inna kobieta. No tylko , że... od tamtej pory się nie widzieliśmy. To już 7 miesiecy. Obiecywała mi co miesiąc spotkanie i , że relacja między nami nie przepadnie ale , że ona nie da rady być już razem bo za dużo się wydarzyło i że ona sie nie nadaje do związków., że mamy różne problemy ktore musimy rozwiazać i musimy leczyc sie na terapi i tak dalej. No i zgodziłem się mielismy spotykać się jako przyjaciele a jako, że nikogo innego nie mamy relacja miedzy nami miała zostać w podobnym stanie jakbyśmy byli razem. Czyli mowa tu np o całowaniu seksie przytulaniu . Niestety jak już napisałem od tamtej pory się nie widzielismy, ona ciągle się wycofywała mówią, że nie jest gotowa się spotkać , a ja ciągle marzyłem , że nam się poukłada i pragnałem już ją zobaczyć i z nią spędzić czas. W końcu napisała mi , że to chodzi o to , że ona nie jest do końca w stanie ze mna tak spędzać czas jeśli ja będę oglądał pornografie , że nie jest w stanie dźwignąć mojego problemu w tej materii , tego uzależnienia itd. Powiedziałem , żebyśmy sporbowali, ze ja już i tak praktycznie nie musze ogladac tej pornografi i że po prostu chciałem nie mieć tych natrectw i nie umiałem sobie poradzić więc nie mam problemy przestać pod warunkiem , że już nie bede mial natrectw i bede mógł ignorować pewne rzeczy, by nie musieć się czuć tak okropnie w zyciu i bede mogl normalnie żyć grać w jakies gry, spedzac czas z ludzmi, mimo ze sa tam jakies kobiety czy nie bede sie winil ze jako facet zdazy mi sie zerknac gdy przejdzie jakas kobieta czy bede mial jakas mysl o niej (dwie psychoterapeutki jak uslyszaly , że dziewczyna każe mi to leczyć powiedzialy mi i ze to normalne tylko nie musi nic wynikac z takich mysli i ze przeciez jej nie zdradzam tym samym). Zaznaczyłem, że po tym co przeszliśmy co ona mi dała i co ja zrobiłem dla niej nie będę w stanie sobie żyć bez niej. Gdy mnie zostawi pozostanie tylko ból nie do opisania w każdym miejscu w którym z nią byłem, przez każdą pamiątkę która nawet nie moge wyrzucić czy przez każde wspomnienie gdzie byłem z nią najszczęśliwszy w swoim życiu. Wiem , że nie pogodze się z tym. Wiem , że nigdy w życiu nic nie dało mi takiego szczęścia co nasza relacja chociaż zadała ona mi wiele bólu, to zbyt dużo ona dla mnie znaczy. Powiedziała , że potrzebuje czasu by podjąć ostateczną decyzje i że wszystko co napsiałem bierze pod uwagę i rozumie mnie, że mnie o nic już nie wini , że sama jest też winna i że musi przemyśleć to poskładać wszystko. I teraz właśnie jestem na etapie czekania na jej decyzje, pozostawiony z różnymi rozterkami. Temat nie bez powodu zaczyna się "brak perspektyw, samotność, wielki ból...". Czuje, że jeśli mnie opuści po tym co mi obiecywała , że zaczniemy znów spotykać, po tym co dla niej zrobiłem , co ona dla mnie , co przeszliśmy. Nie będe w stanie życ normalnie jakkolwiek. Nie dość , że będzie to tak wielki ból to czuje , że zostane w nim kompletnie sam jak palec. Ponieważ nie mam ochoty na gadanie o picu alkoholu czy o pogodzie to znajomych za dużo nie znajde, mam ich też niewielu. Miałem 3 przyjaciół , z którymi również mam wiele dobrych przeżyć i mogłem się z nimi dzielić takimi problemami i sam im wiele pomogłem ale kontakty się gdzieś pourywały. Jeden po porstu wyjechał i sie już bardzo długo nie widzieliśmy i relacja się po prostu zepsuła. Dwóch w zasadzie podobnie tylko, że rozmawiamy już tak jako koledzy o szkole itd Tyle, że mi takie relacje z ludzmi nie daja, żadnej satysfakcji ani nic nie pomagają. Nawet nie wiecie jak boli mnie, że ludzie nie szanują takich wartości jak przyjaźń. Potrafią w jednej chwili przekreślić wszystko po prostu zapomnieć o chwilach wsolnie przeżytych i wymazać sobie wszystko. Kiedyś z jednym z moich przyjaciół spędzaliśmy całe wakacje tyle na prawde ciekawych unikalnych niezwykłych chwil. A dziś już nawet go nie obchodzi i nie kwapi się by się spotkać bo ma prace życie itd. Ludzie tracą najwieksze wartości w biegu za pieniedzmi , za materializmem. Tak mi się wydaje i wkurza mnie pocieszanie mnie jak to ja sobie radze w życiu, ile ja to rzeczy umiem i , że bede dużo zarabiał po studiach bla bla , no i co z tego jak mam myśli samobójcze i jestem tak cholernie nieszczęśliwy. Boje się , że ta dziewczyna zachowa się tak samo jak np ten mój przyjaciel. Powie, że było mineło i że sobie urywamy kontakt i super. Tylko nie wiem dla kogo bo dla mnie to już będzie wieczny ból , jestem na to za wrażliwy, nie potrafie jej zostawić i tych wspolnych przezyc. Być może ktoś z was jakoś zidentyfikuje się z czymś co napisałem lub będzie chciał się podzielić jakaś opinią. Prosiłbym jedynie o darowanie sobie rad bym znalazł sobie teraz inna czy, żebym zapił problemy, albo poszedł se na siłownie jak mnie nawet nie interesują tego typu ćwiczenia. Bo takie rady nie raz można usłyszeć, a ich nie potrzebuje. Czuję, że nie będę w stanie dokończyć studiów w takim stanie ani przeżyć jeśli ona podejmie taka decyzję po wszystkim co przeszliśmy. Nie wszystko da sie opisać bo jak mówie musiałbym ksiazke napisac ile my razem przezylismy, to jest 5 lat nie 5 dni... RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - gosc123 - 23 Lut 2021 Trochę mi to przypomina mój pierwszy związek. Też 5 lat, też świata poza sobą nie widzieliśmy (na początku), też bylem totalnie zdewastowany, gdy mnie zostawiła. Ale prawda jest taka, że my wtedy nie mieliśmy szans na szczęśliwy związek, tak ja wy też nie macie na to szans (bez znaczenia, czy ze sobą, czy z kimś innym), bo macie po prostu oboje zbyt duże problemy emocjonalne. Ona- chorobliwa zazdrość i pewnie inne rzeczy, Ty- jakieś obsesje i kompulsje i ogromny problem z odruzceniem (fakt, że nie wyobrażasz sobie życia bez niej jest tego najlepszym dowodem); i jakieś inne rzeczy pewnie też. Więc jeśli chcesz z nią stworzyć dobry związek, to musisz się na poważnie wziąć za siebie- i nie mówię tu o podejściu w stylu- "coś tam porobię, jak będzie trochę lepiej, zejdziemy się i znowu wszystko będzie w porządku". Nie, nie będzie. Musisz podjąć decyzję o potraktowaniu priorytetowo naprawy siebie- jakieś leczenie, terapie, itp- w Polsce jest z tym problem, ale da się mimo wszystko coś robić. Myślę, że jakaś terapia grupowa DDA mogłaby być tu pomocna (choć nie jestem specjalistą i nie znam Cię na tyle dobrze, żeby coś precyzyjnie doradzać). W każdym razie mocne postanowienie wzięcia się za siebie i zapier..lanie, bez wymówek. Teraz jest dobry moment, bo masz dodatkową mobilizację, żeby jej nie stracić- możesz jej w ten sposób pokazać jak bardzo Ci na niej zależy i zmobilizować ją także do czegoś podobnego. Bo jeśli nic z tym nie zrobicie, nie macie szans. Banałów w stylu- "jesteś młody i na pewno spotkasz jeszcze wiele dziewczyn, w których możesz się zakochać"- nie będę Ci pisał- bo mimo, że jest to obiektywnie prawdziwe, to zdaje sobie sprawę, że coś takiego z góry odrzucasz RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - Kadmiusz - 23 Lut 2021 Właśnie taką decyzje o zmianie siebie , podjęliśmy przy rozstaniu. Ja miałem poradzić sobie z natręctwami , ona miała leczyć na terapii swoją zazdrość oraz niską samoocenę. Doszliśmy do wniosku, że nie nadajemy sie do związku z takim pakietem problemów. Ale właśnie jak napisałem mieliśmy spotykać jako przyjaciele i jako, że nie bedziemy szukać sobie nikogo innego to próbować spędzać ze sobą czas itd. Przez ten cały czas czyli 7 miesięcy od rozstania uczęszczam na psychoterapie gdzie z tym wszystkim walczę , ona też. I po tych 7 miesiącach doszedłem do wniosku, że nie będę miał tych natręctw i analizował tych rzeczy w taki sposób mając je po porstu gdzieś by znów nie czuć się tak winny , a ona poradziła sobie z winieniem mnie o to wszystko, mówie , że mnie nie wini i sama już umie przyznać się do błędów , no i też napisałem jej , że poradzę sobie z ta pornografia, żeby mogła do mnie wrócić. Jesteśmy na tym etapie. Ona powiedziała , że potrzebuje czasu by to przemyśleć poukładać i że nie odrzuca takiej opcji i ją rozważy. Ale właśnie ciągle się boje ,że podejmie taka decyzje , która mnie położy całkowicie mimo tego , ze całe te 7 miesięcy obiecywała , że będziemy się spotykać , że spędzimy znów czas no i , że jeśli poczuje , że jest w stanie być w jakimś związku to wtedy spróbujemy. Dałem jej czas ale ona się przez to nie odzywa a ja się boje tak boje, że przekresli wszystko, nie wiem dlaczego ludzi tak potrafią, jeszcze jak dużo zmieniliśmy dzięki terapii lepiej się rozumiemy , moglibyśmy spróbować tak uważam, tylko sam przecież tego nie zrobie. To wszystko jest tak trudne , że takie banały co piszesz mi nie pomagają bo ja nawet nie widzę jak po czymś takim ja będę w stanie się komuś tak powierzyć czuć do kogoś w zasadzie cokolwiek więcej skoro zaraz ten ktoś i tak wszystko przekreśli. Tak bym chciał by jednak dała nam spróbować przecież po to się rozstaliśmy by poradzić sobie ze sobą . Sama to powiedziała, że chce wyleczyc tą swoją niską samoocenę. A ja uważam , że aktualnie poradziłem sobie z natręctwami tylko , żeby nie zaczęła mnie znów winić bo to może mi je wywołać. Ale już tego nie robi i mówiła , że nie będzie , że zrozumiała dużo na tej swojej terapii. Teraz jest mi na prawde ciężko po całym roku tego piekła co przeżyliśmy oraz po tych 7 miesiącach zapier..olu , zasuwać dalej jeśli mnie jeszcze sobie jakby nigdy nic zostawi. Wtedy właśnie średnio widze perspektywe na cokolwiek. Przecież ustalaliśmy pewne rzeczy , że sobie poradzimy, że będziemy se radzić na tej terapii. Mi też było ciężko ale cały ten czas robiłem to po to byśmy mogli się znów spotykać , żeby dało się to poskładać - jak piszesz sam miałem ku temu mobilizację. Boje się jej decyzji i tego co napisałeś odrzucenia. Bo zbyt ją kochałem zbyt wiele dla mnie znaczyła nie umiem przyjąć , że już się z nią nie zobaczę , że chwile co spędziliśmy razem będą już tylko bólem. To dla osoby na tyle wrażliwej jak ja jest po prostu za trudne. RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - gosc123 - 23 Lut 2021 No to spoko, że poradziłeś sobie z natręctwami, ale wygląda na to, że musisz jeszcze popracować nad uzależnieniem od miłości i odrzuceniem. Bo to nie jest normalne, że nie wyobrażasz sobie życia bez niej, itp. A to, że obiecała, że się spotkacie, a teraz odwleka? Hm, no ludzie nie zawsze dotrzymują danego słowa, czasami zmieniają zdanie. Mogła np. znaleźć sobie kogoś innego, albo doszła do wniosku, że jednak z Tobą nie chce wiązać przyszłości, albo może chce sobie na razie odpocząć od jakiegokolwiek związku... Powody mogą być różne. Niestety "życie to nie bajka, czasami kopie po jajkach", czy jakoś tak Tak czy inaczej powinieneś uszanować jej decyzję, jakakolwiek by była (np dlatego, że Tobie też się może zdarzyć zmienić zdanie, albo nie dotrzymać słowa, a może już to kiedyś się zdarzyło), a jeśli ją naprawdę kochasz, to nawet jeśli nie będzie chciała się z Tobą spotykać, to wciąż powinieneś życzyć jej jak najlepiej (tak, wiem, że harkor, ale technicznie jest to prawda) Ja Ci tam powiem, że z perspektywy cieszę się, że mnie ta pierwsza dziewczyna zostawiła, mimo, że też wtedy nie wyobrażałem sobie bez niej życia. M.in. dzięki temu wziąłem się solidniej za siebie, no i też zdobyłem nowe doświadczenie i udowodniłem sobie, że jednak potrafię dać sobie radę sam. No i co to za życie by było bez choćby jednego poważnego dramatu RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - Kadmiusz - 23 Lut 2021 Piszesz o tym wszyskim z taka lekkością... Ja dotrzymywałem słowa stad mialem natrectwa bo wszysko brałem doslownie. Dla mnie pewne rzeczy liczyly sie bardziej niż moje własne samopoczuci czy zycie. Byłem z nia przeszczesliwy i chcialem ucznic ja tez taka. Dzis dowiedziałem się jednak ze ona nie chce i czekałem sobie jak debil na to by mi to powiedziala tak koncza własnie tacy jak ja to swietnie zostałem sam z wielkim bólem i wszystkimi tymi wspomnieniami po niej i miejscami w ktore juz nigdy nie pojde bo byly miejscem prawdziwego szczescia z nią. Co teraz? Mam jej przybić pione i powiedzieć spoko na to czekałem bądź szczęsliwa z kim innym ja bede za toba beczal? Nie. Ja na razie nie widze zbytnio perspektywy. Fajnie ,ze piszesz, że to było jakimś kopem dla ciebie by się wziąć za siebie , jasne jest to zawsze jakis powód. Ale dla mnie życie to coś więcej niż tylko trwanie branie się za siebie i uśmiechanie do lustra. Pragnałem dać jej szczescie wierzylem ze sie nam ulozy a te miejsca pamiatki po niej byly dla mnie święte. To była pierwsza osoba w życiu, która czułem ze mnie prawdziwie kochała. (Tak czułem, z rodzicami, rodziną itd u mnie średnio i w ogóle całe moje życie to jedna wielka samotność). Nic tylko się brać za siebie i cieszyć. Będą wypompowanym do zera przez te studia w które włożyłem taki ogrom wysilku , ten zwiazek te wszystkie problemy to jest jakieś na prawdę niemożliwe , czemu ja musze tak dużo znosić. RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - NoNick - 24 Lut 2021 Mam podobnie, studia, problemy w domu, samotność, to ciągłe myślenie po co mi to wszystko. Kiedyś myślałem że znajdę sobie kogoś i moje życie nabierze sensu. Teraz idę do przodu bo wiem że jak się zatrzymam to umrę. Nie jestem ci w stanie nic poradzić, z jednej strony rozstanie zrobi z ciebie mężczyznę, staniesz twardo na własnych nogach, z drugiej 5 lat to nie 5 dni. Jesteś młody, radzisz sobie, ale przez pewne sprawy w swoim życiu musisz przejść, potraktuj to jak proces. Zobacz żyjemy w ciekawych czasach może niedługo to wszystko nie będzie miało znaczenia i wtedy ulży nam wszystkim. RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - Kadmiusz - 24 Lut 2021 Moje nabrało jak znalazłem. Ale w jednej chwili ktoś potrafi to wszystko przekreślić. Ja jestem zdania i zawsze byłem, że jak komuś zależy to o to walczy. Ja wierzyłem, że to przetrwamy miałem nadzieje chodziłem na tą terapię chciałem by się poskładało. Ale ona sobie po tym wszystkim potrafi napisać, że dla niej to już nie to i ona nie chce być w żadnym zwiazku z nikim. Świetnie i zostawia mnie z całym tym bólem po sobie. To mnie po prostu zabiło, to już nie jestem ja. Ne wiem czy kiedykolwiek będę w stanie pójść w miejsca gdzie byłem z nią szczęśliwy. Jak masz podobne problemy, bo w sumie masz. To może masz ochotę czasem pogadać? Masz discorda? RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - Użytkownik 100618 - 24 Lut 2021 Rozumiem i Ciebie, i ją. No tak szczerze, to przerąbane. Jak dla mnie, to wcale nie jest nienormalne, by po 5 latach związku nie wyobrażać sobie życia bez tej osoby. Moja znajoma trzyletni związek przeżywała drugie tyle po rozstaniu. Ja sama też ciężko znosiłam rozstania, szczególnie jako osoba nie posiadająca innych znajomych. Często spotykałam się z tym, że osoby po kilkuletnich związkach wnoszą tej przeszłości dużo do nowej relacji... Dlatego ja w takiej nie wytrzymałam. Też pojawiła się masakryczna zazdrość. Więc pocieszanie się nową relacją to bardzo zły pomysł. Nie napiszę nic na pocieszenie, mogę tylko napisać, że rozumiem, pjona, też uważam, że się nie nadaję do relacji z moimi zaburzeniami. Twojej dziewczynie poleciłabym jakąś intensywną, stacjonarną terapię, żeby ogarnąć tę zazdrość, bo to naprawdę rujnuje życie. Tylko mam takie wrażenie, może mylne, że mało tak szczerze, na spokojnie rozmawialiście o tych sytuacjach z kobietami, może nie czuła na co dzień, że Cię kręci, może przez jakąś sytuację doszła ta jej obsesja. Mogłaby też wyjaśnić czemu aż tak podejrzewa Cię o zdrady. Ona czymś się zajmuje, ma znajomych? RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - gosc123 - 24 Lut 2021 @Kadmiusz Piszę to z lekkością, bo patrzę na to z perspektywy osoby, która coś takiego dawno przeżyła, nie kogoś, komu to się właśnie przytrafiło. Wiem jak to jest, bo w tamtym momencie także czułem jakby mi się świat zawalił. I wiem, że nic co nie napiszę sprawi, że poczujesz się lepiej, mogę tylko przedstawić swój punkt widzenia, a co już Ty z tym zrobisz, to Twoja sprawa. I mimo, że Ci się to wydaje nieprawdą, obiektywnie rzecz biorąc sprawa przedstawia się następująco: 1) takich dziewczyn jak ona możesz spotkać jeszcze wiele w swoim życiu, to nie była jedyna i niepowtarzalna szansa na miłość i skoro nie wyszło, to już nigdy nikogo nie pokochasz. Z czasem, gdy nabierzesz do tego trochę dystansu możesz się nawet przekonać, że tak naprawdę miała wiele wad i dobrze, że się rozeszliście 2) Ludzie mają o wiele większe problemy niż Twoje, a mimo to sobie jakoś radzą 3) Twoja reakcja świadczy o tym, że masz spore problemy z odrzuceniem (normalne jest czuć ból i smutek, nienormalne jest nie widzieć sensu życia, itp). Warto byłoby się zastanowić skąd się to wzięło i się tym zająć 4) Nie warto z tego powodu zaniedbywać szkoły, innych obowiązków czy relacji z innymi ludźmi To tyle z mojej strony, mam nadzieję, że jakoś się z tym uporasz, powodzenia RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - Kadmiusz - 24 Lut 2021 (24 Lut 2021, Śro 14:40)Czereśnia napisał(a): Rozumiem i Ciebie, i ją. No tak szczerze, to przerąbane. Z nią to jest tak, że nie było miejsca na jakąś normalna rozmowę, szczerą itd. Ona nic do siebie nie dopuszczała. Popadała w furię za każdym razem gdy przyznałem się, że na kogoś spojrzałem , była tak wściekła i płakała. Nie raz mnie szarpała. Więc ja zacząłem się czuc jak najwiekszy zbrodniarz. Potem dopiero zaczęła ze mna rozmawiac , po tej sytuacji ja powiedzialem ze uwazam ze to co robi jest nienormalne , po jakos 2 latach takiego rozwalania. Tylko, że pomiedzy tym rozwalaniem potrafiłem czuć się z nia jak w "niebie". Ten zwiazek dawał takie skrajne uczucia... Tak na prawde bardzo ją kochałem, wierzyłem , że radząc sobie ze swoim problem udowodnie jej to jaka wyjatkowa dla mnie jest. Zawsze była. swiadczy chociazby o tym to co pisze. Moze byłem troche za bardzo pobudliwy seksualnie i uzalezniony od pornografii, no i zdarzało mi się ogladac inne kobiety. Ale widziała też, że bardzo mi się podoba robiłem wszystko by jej to udowodnić i pokazac ale ona byla slepa na to. Za to byla wyczulona na te inne kobiety i obwiniala mnie nawet za rzeczy ktorych nie zrobilem np ze popatrzylem gdzie na jakas , a tak nie bylo. Potem "odgryzala sie" mi np piszac jakiemus facetowi, że jest przystojny albo majac profil na jakims komunikatorze gdzie faceci jej pisali, że jest ładna co mnie wkurzyło , a ona sobie nic z tego nei robiła (totalna hipokryzja jak dla mnie). Z perspektywy czasu widzę, że byłem w jakimś stopniu za dobry dla niej. Była dla mnie jak marzenie i starajac się jej to udowodnić, zatraciłem siebie i dostalem tych natrectw niszczac siebie czujac jak najwiekszy zbrodniarz... to bylo okropne, czuc sie tak a ona mnie dalej gnoiła... A co ona robi czym zajmuje... Niczym jest bezrobotna odkad ja znałem mieszka z ojcem ktory jest biernym alkoholikiem (czasem wraca to alkoholu, bo pił całe życie). Tak to wygladalo i z perspektywy czasu widze , że zle wygladalo i chyba za bardzo sie zaanagzowalem. Ale prawda jest taka, że dała mi takie szczescie i uczucia jakich w zyciu nigdy nie doswiadczylem. Była to tak na prawde osoba ktora nauczyla mnie prawdziwych uczuc , ile cos mozna dla kogos zrobic itd. Te wszystki prezenty od niej... wydawaly sie byc takie od serca. To jedyna osoba co mi cos takiego dała. Nie da sie opisac co czułem z nią, to było jak marzenie... ale właśnie było. Bo teraz mnie wyrzuciła do śmieci po 7 miesiacach po rozstaniu, po ktorym mielismy sie zejsc tylko mialem sobie proadzic na terapi z natrectwammi obeicalem ze nie bede robil juz tego co robilem ale ona sobie wywalila mowiac, ze dla niej "juz to nie to" i "zle sie czuje z tym moim problemem". Po prostu to wszystko co sie stało to jedno wielkie dno i nie wybacze jej, że mnie oszukała obiecując, że spotkamy się , dajac mi nadzieje przez te 7 miesiecy, ze odrzucila moje blagania i prosby widzac jak mi na niej zalezy jak tne się i beczę za nią po nocach. Może te leki ją tak ogłupiły już całkiem nie wiem. Nie wiem jak mogła tak nagle sie wycofac wiedzac co przeszlismy, jak sie nia zajmowałem gdy była wrakiem na tych lekach i jej je podawałem, podajac jedzenie. Porażka jedna wielka , ludzie nie szanują prawdziwych wartości, ale za to mają bzdetne zasady, które są głupie i desktrukcyjne jak np. "ogląda inną to jest nic nie warty i mnie nie kocha". To nie prawda. Kochałem i to ponad życie. Stałem na śniegu pare godzin w zime błagajac by wróciła , latałem za nia przez całą Polskę bo jak już mówiełm to był związek na odległość. Przepraszam, że może piszę chaotycznie , chociaż staram się ubrać wszystko jakoś w słowa i przedstawić to jest to trudne skoro jak mówie mógłbym książkę napisać. To było 5 lat. 5 lat, które sobie wywalila do śmieci mówiąc, że ze mna już nie bedzie i nie bedziemu juz tak spedzać czasu nie przytuli mnie juz nie pocaluje , nie bedzie seksu. Nie wiem czy ona wie ile dla mnie znaczył jej dotyk czy pocałunek. Ile znaczyły pamiątki od niej czy miejsca w ktorych bylismy. To było dla mnie coś najlepszego w życiu. A ona sobie to tak przekreśliła... @[size=small]gosc123[/size] Dzieki za opinie. Napisze ci jak to widzę moimi oczyma, odpowiadajac na poszczególne punkty. 1.Zgadzam się jest wiele dziewczyn. Tak jak np jest wiele rzeczy w moim pokoju. Wiele z nich dla mnie nic nie znaczy. Ale te od niej leżące w szafie są niemal święte. Co mi po ilości jak ja nic takiego nie poczuje już do nikogo i nie dlatego, że ona jest tą jedyną najlepszą (z tej iluzji wyszedłem parę dni temu jak przekreslila nasz zwiazek), tylko dlatego że uważam, że nie jestem w stanie , że to za duży cięzar już dla mnie. Doszedłem raczej do wniosku, że poswięcanie się jakiejś dziewczynie nie jest tego warte. 2. "Wieksze problemy" niż ja... Chora psychicznie matka, po próbie samobójczej na moich oczach jak byłem w gimnazjum, wieczne szarpaniny i awantury w domu. Samotność i ten cały zwiazek to problemy moim zdaniem dość trudne nie jest to jakies tam byle co ot tłusta plama na koszuli. Nie mówię , że nikt inny nie ma problemów zbliżonych w życiu. Mówię , że ten związek był dla mnie czymś w rodzaju środka przeciwbólowego na ogólnie kilkanaście moich problemów. Jego strata dosłownie je wszystkie nasilila, na czele z samotnością. Wiele osób uważam ma łatwiejsze życie niż moje. Wiele ludzi to klauny, które cieszą się byle czym i nie przeżyli niczego. Nie mają pojęcia o uczuciach, o których piszę. 3.Zgadzam się mam problemy z odrzuceniem. Miała dla mnie za dużą wartość i była dla mnie najwiekszym skarbem w zyciu. Dzieki niej poznałem uczucia ktorych nigdy nie doswiadczyłem w życiu. U mnie w domu brakowało jakiejkolwiek bliskosci czy ciepla. Nie mówiąc już o szczęściu jakie mi dała. Cięzko takie coś sobie tak po prostu odrzucić. Na prawdę. Ale próbuję i powoli widzę , że nie warto się przywiązywać do niczego. Cięzko widzec wtedy sens życia, gdy wszystko co było tak ważne i tyle ci dało się rozwaliło jak totalnie nic nie warty syf. Dam taki może przykład by lepiej uwidocznić co czuję. Podczas wojny czasem , gdy dany kraj przegrywał, niektórzy dowódcy wojskowi tak abrdzo kochali swój kraj, że się zabijali, nie mogać pogodzić się z tym, ze owy kraj przestaje istnieć (częste to było np. wśród polskich dowódców podczas drugiej wojny światowej). Albo przykłady ludzi, którzy marzyli całe życie by być jakimś np sportowcem, a doznali kontuzji, przez które nie mogą już dalej ćwiczyć. Gdy coś dla człowieka ma wartość, walczy on o to całym sobą i stawia na to całe swoje życie.... Co jest wtedy dziwnego w tym, że nie chce mu się żyć jak to wszystko się wali. W zasadzie nic. Kwestia chyba tylko taka, co jest dla kogo wartościowe. Dla niektórych jest to zwiazek, dla niektorych jakas pasja, dla niektorch jak np w moim przykładzie kraj... Taka reflekcja skłania mnie tym bardziej do wniosków jak życie jest bezwartościowe , a jak nadawanie tych wartości przez nas samych potem nas może zranić. 4.Nigdy szkoły nie zaniebałem jest w niej jeden z najlepszych. Problem w tym, że nawet nie wiem po co ja to robie. Szkoła to zawsze była dla mnie odskocznia , uczyłem się by nie myslec od problemach. Potem kończę ze średnią 4.8, no ale w sumie nie jestem z siebie ani dumny ani te liczby nie dają mi jakiejś satysfakcji. Np takiej jaką miałem gdy spędząłem z nią czas. Analogicznie inne relacje. Nie czułem z nikim nigdy takiego szczęścia. I choć nie wykluczam tej możliwości, że jest to realne. Czuje , że małoprawdopodbne. Uporać może uporam. Przeżyłem już tyle syfu w życiu, że staje się mi to obojętne. Pozostawia mnie to jednak z bólem. Miejsca, które dawały szczescie. Rzeczy ktory byly niemal swiete dla mnie. Czy wszystkie uczucia jakie z nia poczułem i wspomnienia... .Wszystko to jest bólem nie do opisania. I myślę , że już pozostanie nawet jak się uporam. RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - Użytkownik 100618 - 24 Lut 2021 Tak jak ją opisujesz, to mi trochę borderkiem zaleciało (ale diagnozowanie przez internet jest bez sensu, więc ten tego). Jest tak, że ciągle zabiegasz o jej uwagę? Były okresy, kiedy nie starałeś się nawiązać kontaktu? Takie odsuwanie się przez 7 miechów brzmi jak oswajanie się z myślą o rozstaniu. 5 lat to jest kawał Twojego życia, ten związek Cię kształtował, więc był czymś ważnym. Jest, bo to co Ci dał, nadal jest i będzie w Tobie obecne. Masz prawo czuć te wszystkie uczucia, pozytywne i negatywne i nie masz co ich negować. "Żałoba" po związku jest czymś naturalnym i warto ją przeżyć, żeby potem być od niej "czystym". No wiem, że dziwnie brzmi, ale często gdy ktoś sobie nie pozwoli na żałobę, to długo w nim tkwi rana. Gosc123 ma rację, gdy spojrzy się na sytuację zupełnie z zewnątrz. Ale gdy się to przeżywa, to po prostu nie da się tak odciąć od emocji. Sama często mówię "mądre rady", a do siebie ni cholery ich nie potrafię zastosować. A, leki. Leki faktycznie mogą ją trochę zobojętnić i pozbawić uczuć. Ty jakieś bierzesz? Może by Ci trochę pomogły przetrwać ten czas. RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - Kadmiusz - 25 Lut 2021 Obojetna nie jest bo widac bylo ze niby przezywa i placze gdy cos mowilem. No ale mam wrazenie ze postopila by kiedys inaczej moze sie myle. Podobno ja mam cechy z tego calego borderline i paru innych bo chodze na terapie to mi ta terapeutka o tym gada. Z tymi lekami to nie wiem jestem malo przekonany. Glownie z tego powodu ze wiem w jakiego wraka ona sie zamienila je biorac. Z miesiac to praktycznie nie spala ja jej podawalem jedzenie do lozka i peki bo ona to miala jakies na prawde takie jazdy ze sama to byk w tym lozku chyba zgnila. So tego juz nie mowie o innych ubocznych skutkach jak wymioty zerowy apetyt libido itd. Jesli to jednym cos tam pomaga a deugim robi taka sieczke to szczerze wole nie ryzykowac w takim stanie i juz grac w te gry by nie myslec. Ale nie myslenie to oglupianie samego siebie. Byc moze to samo niemyslenie spowodowal lo ze odrzucila nasz zwiazek. Nie szanuje tego. Mowisz ze to ci brzmi jakby przygotowywala sie na zakonczenie zwiazku te 7 miesiecy. Wlasnie szczerze to niby nie bo obiecywala rozne rzeczy gadala do samego konca ze spotkamy sie tylko co miesiac sie wycofywala mowiac ze nie jest gotowa. Zdarzylo sie tez ze wyprosilem rozmowy u niej ktore przypominalo mi o tym jak bylismy razem o tym jak wtedy rozmawialismy zdawalo mi sie wtedy ze niczego nie zapomniala ani nie chce przekreslic i sama tak mpwila. Bylo to jeszcze w grudniu wiec calkiem niedawno. Ale w styczniu napisalas ze przez moj wielki probelm i w ogolle ona moze nie dac rady ze mna byc i spedzac juz tak czasu jak soedzalismym. No to napisalem ze sobie poradze znowu a ta ze i tak bedzie jej orzypominac bla bla i ze ona nie jest w stanie ze robila duzo rzeczy dla mnie a teraz to nie to samo i sie nie liczy. Tylko ciekawe czemu jakos wtedy wiedzac o tym moim problemie mogla a wszystko sie zaczelo gdy wrocilem do tej pornografi bo mi pozwolila i kazala bym nie mial natrectw ze mnie opusci przez to. Wlasnie tego nie rozumiem. Tak jakby winila mnie za cos co sama mowila bym zrobil i ostatecznie i tak mnie opuscila. Z tego wszystkiego te natrectwa byly najgorsze to bylo tak paralizujace uczucie leku i poczucia winy ze czulem sie jakbym byl najwiekszym zbdrodniarzem gdy tylko napotkam sie gdziekolwiek na jakakolwiek inna kobiete niz ona. To mi zeobila z mozgiem swoja zazdroscia... RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - gosc123 - 25 Lut 2021 To ja jeszcze tylko doprecyzuję, że z tymi problemami nie chodziło mi o Twoje problemy ogólnie w życiu i to, co przeżyłeś- bo tak, jak podejrzewałem są to rzeczy bardzo poważne, tylko o sam fakt rozstania z dziewczyną. I nie piszę tego, żeby to bagatelizować, bo wiem, że różni ludzie odbierają różne problemy w różny sposób- np. dla niektórych rozstanie z dziewczyną to powód do odebrania sobie życia, a dla innych będzie to mało znaczący epizod. Chodziło mi tylko o to, że obiektywnie rzecz biorąc nie jest to coś, z czym nie można sobie poradzić- to nie jest nieuleczalna śmiertelna choroba, na którą nie ma lekarstwa. Więc takie gadanie w stylu "nigdy już nie będę szczęśliwy", itp. to OBIEKTYWNIE tylko forma czczej pretensjonalności, podobnie jak gadka o tym, że nigdy już żadnej dziewczyny nie pokochasz. Ale nie chcę w to brnąć, bo wiem, że takie rzeczy do Ciebie nie przemawiają. Natomiast na pewno myślę, że powinieneś udać się na jakąś terapię DDA/DDD (najlepiej grupową)- widać, że miałeś duży syf w dzieciństwie i zostawiło to swoje piętno. Na takiej terapii będziesz miał okazję np. poopowiadać w bezpiecznym środowisku o swoich problemach. Mi taka terpia- choć nie wyleczyła całkowicie- to sporo pomogła. RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - Kadmiusz - 25 Lut 2021 "To ja jeszcze tylko doprecyzuję, że z tymi problemami nie chodziło mi o Twoje problemy ogólnie w życiu i to, co przeżyłeś- bo tak, jak podejrzewałem są to rzeczy bardzo poważne, tylko o sam fakt rozstania z dziewczyną." Z samym faktem sobie poradziłem, z miejscami, wspomnieniami które przypominają o momentach ,w których byłem szczęsliwy nie proadziłem. Cięzko też będzie poradzić bo dla mnie to było największe szczęście jakie przeżyłem w życiu kiedykolwiek i z kimkolwiek. Pozostaje zaakcepotwać fakt iż życie to nie bajka i jest właśnie takie , że nie warto się przywiązywać czy kochać a już na pewno być szczęsliwym z kimś. Bo ten ktoś potem na ciebie wywali i się skończy zabawa. Co do terapii grupowej DDD/DDA ... chciałbym dostać jakieś namiary bo szczerze nie do końca wiem gdzie miałbym szukać miejsc z taką terapią. Dobry pomysł. Czuje, że chciałbym porozmawiać z osobami co też miały ciężko w życiu. Bo podkreślam , że lekko nie miałem. I nie chodzi tutaj o użalanie się. Po prostu nie miałem OBIEKTYWNIE patrząc na ludzi wokół siebie stwierdzam, że nie miałem. Mieszkam praktycznie sam z bratem młodszym. Ojciec albo pracuje albo się zabawia z panienkami. Matka po tej swojej psychozie dalej nie pamieta już co było do końca i gada o tych swoich opowiastkach i jaką to jest kochającą mamuśką. Na prawdę nie mam nikogo tak bliskeigo jak była dla mnie ta dziewczyna. Była najważniejszą osobą w moim życiu, której oddałem całego siebie. Myślę, że u mnie trudność nie dotyczy samego rozstania jako takiego. A tego kim była dla mnie ta dziewczyna , jakie szczęscie dała mi relacja z nią , jak wiele to wszystko zmieniło w moim życiu. Mimo , że sama była zaburzona co widać, to dzięki niej "znormalniałem" , nabrałem ludzkich uczuć, pokazała mi ile można dla kogoś coś robić tak po prostu "od serca". Te jej prezenty co mi dawała były takie prawdziwe , sama siedziała i robiła to dla mnie, nie że coś kupiła. Tak samo ja dla niej. Pokazała mi i dała coś co teraz tak jakby nigdy nic odebrała. NIe moge jej tego wybaczyć. RE: Brak perspektyw , samotność i wielki ból po rozstaniu. - gosc123 - 25 Lut 2021 W Warszawie bezpłatne terapie były kiedyś w ośrodkach na Sobieskiego i Kolskiej, nie wiem jak to wygląda teraz- trzeba ewentualnie podzwonić i popytać. Myślę, że nawet jeśli będą nieaktualne, to mogą dać Ci jakieś namiary. Komercyjnych z kolei jest całkiem sporo - wystarczy w google wpisać "Terapia grupowa DDA". Niektóre są przez Internet także, więc nie trzeba nawet mieszkać w danym mieście, żeby uczestniczyć |