PhobiaSocialis.pl
I co teraz... - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Szkoła, studia, praca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-20.html)
+--- Wątek: I co teraz... (/thread-33555.html)



I co teraz... - zlaosoba - 03 Mar 2021

Jakby tu zacząć...
Ciezko sie do tego przyznac, ale jestem po prostu glupi i wpakowalem sie w kolejny problem mozna powiedziec, ze na wlasne zyczenie. W niedalekiej przeszłości udało mi się awansować na kierownicze stanowsko w mojej pracy a zaczynalem jako zwykly szary fizyczny pracownik. Mozna powiedziec, ze sukces, ale ile mnie to kosztowalo stresu i nerw to tylko ja wiem, ale nie o tym chcialem napisac. Niestety, ale przez moje kompleksy i poczucie niepasujacym i nieodpowiednim na takim stanowisku na poczatku na pierwszej rozmowie z moim przelozonym na pytanie czy umiem jezyk angielski odpowiedzialem, ze tak cos tam umiem i ze lubie ten jezyk. Prawda jest taka, ze slabo umiem ten angielski, jednak chcialem sie pokazac od najlepszej strony, bo balem sie ze wyjde na osobe, ktora mozna zastapic kazdym i szybko zostane zwolniony. Wiedzialem, ze predzej czy pozniej  zostanie to zweryfikowane, jednak nie chcialem o tym myslec i tak sobie to trwalo. Jednak wczoraj dokladnie poznym wieczorem dostalem telefon od mojego szefa, ze za tydzien bedzie czlowiek z hiszpanii do wdrozenia i nauki pracy i ze trzeba bedzie go szkolic 3 dni. W tym momencie juz bylem przekonany ze to wlasnie ja bede musial go szkolic i jak sie za chwile okazalo w ogole sie nie pomylilem. Jako ze jestem jedyna osoba w tym srodowisku, ktora ogarnia angielski ( przynajmniej wg mojego przelozonego ) to zlecil to zadanie wlasnie mi. Inni przeczuli co sie swieci i powiedzieli, ze nie umieja i nie dadza rady. Pewnym i zdecydowanym glosem powiedzial mi przez telefon, ze bardzo ceni moja prace i zaangazowanie w rozne projekty i  ze przeszkolenie osoby z hiszpiani bedzie dla mnie bulka z maslem. Jak to uslyszalem to az ciemno zrobilo mi sie przed oczami, przeszyl mnie strach i swiadomosc, ze za kilka dni bedzie czekal mnie przeogromny wstyd. NIestety jak przystalo na osobe malo asrtywna to zgodzilem sie na to.............

Nie wiem co mam teraz zrobic w tej sytuacji... Jesli tak to zostawie to z pewnoscia wyjde niekompentna i niepowazna osobe, bo zostane osmieszony przez samego dyrektora.  :Stan - Niezadowolony - Płacze: :Stan - Niezadowolony - Płacze: :Stan - Niezadowolony - Płacze: Porzebuje opinii co zrobic w tym temacie, albo jak Wy byscie na moim miejscu sie zachowali?? A po tej rozmowie dyrektor zaprosil mnie do znajomych na fb nie wiedziec czemu...


RE: I co teraz... - Shiro - 03 Mar 2021

Ja bym szybko wrócił do podręczników ze szkoły i podszkolił się lekko


RE: I co teraz... - Wiśniowa - 03 Mar 2021

Pytanie brzmi, czy nie mówisz po angielsku, bo masz blokadę i koniec? Często jesteśmy nandmiernie krytyczni wobec siebie. Jesli coś mówisz, to może jednak dasz radę?
Od biedy, jak sytuacja jest bardzo beznadziejna, to może zwolnienie lekarskie? Lub wykorzystaj pandemie i udaj sie na kwarantanne? Nie są to najlepsze wyjścia, ale jak masz mieć kłopoty, to może to jakies rozwiązanie?


RE: I co teraz... - zlaosoba - 03 Mar 2021

(03 Mar 2021, Śro 21:37)Wiśniowa napisał(a): Pytanie brzmi, czy nie mówisz po angielsku, bo masz blokadę i koniec? Często jesteśmy nandmiernie krytyczni wobec siebie. Jesli coś mówisz, to może jednak dasz radę?
Od biedy, jak sytuacja jest bardzo beznadziejna, to może zwolnienie lekarskie? Lub wykorzystaj pandemie i udaj sie na kwarantanne? Nie są to najlepsze wyjścia, ale jak masz mieć kłopoty, to może to jakies rozwiązanie?

Ja przed 5 minut moge mu cos poopowiadac, ale 5 minut to nie 3 dni. Ja mam problem, zeby po polsku rozmawiac i utrzymywac rozmowe, a po angielsku to juz w ogole kosmos.
A o kwarantannie to racja, nie pomyslalem wczesniej o tym, dzieki. Moze to bezie jakies wyjscie. Zwolnienie lekarskie mysle, ze bedzie zbyt oczywiste i szef sie polapie o co mi chodzi.


RE: I co teraz... - L1sek - 03 Mar 2021

Jeśli twój angielski jest na takim poziomie, że wiesz, że na pewno nie dasz rady w jakkolwiek efektywny sposób wyszkolić tego cudzoziemca, to najbardziej odpowiedzialną i najrozsądniejszą opcją będzie po prostu jak najszybsze poinformowanie dyrektora o tym, że jednak nie dasz rady przeprowadzić tego szkolenia, wtedy może ktoś inny się znajdzie albo sytuacja zostanie jakoś wyjaśniona rzeczonemu Hiszpanowi i nie przyjedzie "na darmo" albo przybędzie w późniejszym terminie jak zostanie jakoś rozwiązany ten problem, bo jeśli to jakiś pracownik ważniejszej filii zagranicznej, a wyjdzie taka sytuacja, że nie będzie wiadomo co z nim zrobić, jak się z nim efektywnie komunikować i nie wyszkoli się z tego co miał się wyszkolić na tej delegacji, to wtedy mogą z tego wyniknąć poważniejsze konsekwencje ludzi za tą sytuację odpowiedzialnych w twojej firmie - a zapewne wiadomo jak będzie - od góry pójdzie na dyrektora, a dyrektor powie, że to Twoja sprawka i w sumie to nie skłamie. Teraz jest jeszcze czas, żeby chociaż w jakiś sposób tą sytuacje załagodzić i jak najszybciej poinformować o zaistniałej sytuacji. I dla Ciebie to też raczej (raczej na pewno) będzie po pierwsze łagodniejsze w konsekwencjach, a po drugie mniejszy stres na pewno odczujesz mówiąc o tym teraz swojemu dyrektorowi niż później tłumacząc się z tego jak już Hiszpan będzie na miejscu i nie wiadomo będzie co z nim zrobić. Takie rzeczy niestety mają swoje konsekwencje, lepiej je złagodzić niż narażać się na wyrzucenie z pracy i jeszcze większy i dłuższy stres niż jest to możliwe.

A co do zwolnienia lekarskiego czy kwarantanny to jest to jakieś wyjście, na pewno warte rozważenia, ale kwestia tego czy jeśli teraz ten hiszpan nie zostanie przeszkolony i są problemy ze znalezieniem kogoś kto mógłby to zrobić, to czy nie bedzie to po prostu przesunięte na termin, w którym bedziesz zdrowy i znowu problem wróci. I jeśli jeden Hiszpan przyjedzie, to czy w przyszłości nie przyjadą też inni.

A jak przez 5 minut mozesz opowiadać, to dlaczego nie mógłbyś przez 10 minut, 20 minut, godzinę, kilka godizn i tak przez 3 dni? Moze jednak dałbyś radę jakbyś skupił się teraz na szlifowaniu języka pod katem tego szkolenia? Moze ten hiszpan też wcale nie bedzie znał tak dobrze jezyka i jakbyś sie od czasu do czasu wspomógł translatorem w telefonie to nie byłoby tragedii i wybrnąłbyś jakoś z tego?


RE: I co teraz... - zlaosoba - 03 Mar 2021

(03 Mar 2021, Śro 21:56)L1sek napisał(a): Jeśli twój angielski jest na takim poziomie, że wiesz, że na pewno nie dasz rady w jakkolwiek efektywny sposób wyszkolić tego cudzoziemca, to najbardziej odpowiedzialną i najrozsądniejszą opcją będzie po prostu jak najszybsze poinformowanie dyrektora o tym, że jednak nie dasz rady przeprowadzić tego szkolenia, wtedy może ktoś inny się znajdzie albo sytuacja zostanie jakoś wyjaśniona rzeczonemu Hiszpanowi i nie przyjedzie "na darmo" albo przybędzie w późniejszym terminie jak zostanie jakoś rozwiązany ten problem, bo jeśli to jakiś pracownik ważniejszej filii zagranicznej, a wyjdzie taka sytuacja, że nie będzie wiadomo co z nim zrobić, jak się z nim efektywnie komunikować i nie wyszkoli się z tego co miał się wyszkolić na tej delegacji, to wtedy mogą z tego wyniknąć poważniejsze konsekwencje ludzi za tą sytuację odpowiedzialnych w twojej firmie - a zapewne wiadomo jak będzie - od góry pójdzie na dyrektora, a dyrektor powie, że to Twoja sprawka i w sumie to nie skłamie. Teraz jest jeszcze czas, żeby chociaż w jakiś sposób tą sytuacje załagodzić i jak najszybciej poinformować o zaistniałej sytuacji. I dla Ciebie to też raczej (raczej na pewno) będzie po pierwsze łagodniejsze w konsekwencjach, a po drugie mniejszy stres na pewno odczujesz mówiąc o tym teraz swojemu dyrektorowi niż później tłumacząc się z tego jak już Hiszpan będzie na miejscu i nie wiadomo będzie co z nim zrobić. Takie rzeczy niestety mają swoje konsekwencje, lepiej je złagodzić niż narażać się na wyrzucenie z pracy i jeszcze większy i dłuższy stres niż jest to możliwe.

Dzięki za konkretną odpowiedź :Stan - Uśmiecha się: Mam w głowie kilka scenariuszy a jeden z nich to uczciwe przyznanie się i powiedzenie, że nie da rady. Moze nie zostane zwolniony... Najprostsze, ale zarazem najtrudniejsze wyjscie. Nie wiem sam co zrobic.

Z kolei kwarantanna wlasnie rodzi ryzyko, ze przeloza to spotkanie, wtedy to juz klapa po calosci bedzie.
Mialem tez pomysl, zeby poswiecic 2-3 dni i rozpisac wszystko doklanie co bym chcial mu przekazac w jezyku polskim a pozniej przepuscic to przez tranaslator, wydrukowac to i czytac co chwile z kartki.

Albo, zeby oscentacyjnie  bez chowania sie korzystac z tego translatora w telefonie i po prostu wszystko tlumaczyc.. tylko w  tej sytuacji musialbym postawic wszystko na jedna karte - ze  bedzie to osoba ktora to zrozumie i nie zglosi tego nigdzie. 

Nie wiem na jakim poziomie on zna ten angieski, ale obstawiam, ze raczej b2/c1. Dodatkowo musialbym znac zwroty techniczne i biznesowe a o takich niestety nie mam pojecia. Ma to byc osoba, ktora obejmie stanowisko menedzerskie wyzszego szczebla, a zeby tak sie stalo to musi poznac i zroumiec zachodzace procesy w miejscu w ktorym  ja pracuje. Mysle, ze chyba najlepszym rozwiazaniem bedzie mimi wszystko przyznanie sie do bledu poki jest czas na to.


RE: I co teraz... - Monty - 03 Mar 2021

Jeśli jest bardzo źle z tym angielskim, to jest problem , ale jeśli umiesz się dogadać, to może warto się zaangażować? Może nie wyjdzie tak źle? W takich sytuacjach bardziej liczy się podejście - nie raz widziałem jak osoby słabe z angielskiego dobrze sobie radza, bo wykazują chęci.

Możesz też pogadać z szefem, że , choć możesz i chcesz się podjąć, to nie jesteś pewny czy Twój angielski jest wystarczająco dobry -- żeby mieć wyjaśnione, że możesz trochę pokazywać na palcach etc. . Taka rozmowa zrzuci z Ciebie presję, że wszystko ma być profesjonalnie etc.
A może Twój szef zdaje sobie, że angielski nie jest u Was najwyższych lotów skoro nikt inny nie chciał się tego podjąć?


RE: I co teraz... - gosc123 - 04 Mar 2021

Wg mnie żadne zwolnienia ani inne kwarantanny- to będzie wyglądać bardzo słabo. Zostaje albo przyznanie się do błędu, albo pójście na całość. Jeżeli to jest Hiszpan, to duża szansa, że sam słabo mówi po angielsku. Hiszpanie to też często bardzo otwarci ludzie, uśmiechnięci i życzliwi. Więc wątpię, żeby Cię podkablował, jak coś będzie nieperfekcyjnie. No i skoro mówisz, że byłbyś w stanie z nim porozmawiać 5 min, to coś ten angielski jednak znasz, więc myślę, że mógłbyś dać radę (sposób z przetłumaczeniem z translatora jest bardzo dobry, ewentualnie możesz wrzucić ten tekst tutaj na forum, pomożemy Ci go doszlifować:Stan - Uśmiecha się:)

Więc ja bym na Twoim miejscu poszedł na to, możesz na pewno dużo dzięki temu zyskać- na pewno szef będzie Ci bardzo wdzięczny jeśli to się jako tako uda. Myślę, że ani szef, ani ten Hiszpan nie oczekują perfekcji, więc Ty też nie powinieneś i myślę, że prawdodpodbnie lekko nie doceniasz swoich umiejętności.

A z tym zawyżaniem swoich kompencji- wielu ludzi tak robi w o wiele większym zakresie i dzięki temu się rozwijają i awansują, często nie mając pojęcia na początku na czym dana praca polega, ale z czasem nabierają wprawy.

Pewnie będzie trochę niekomfortowo na początku z tym Hiszpanem, ale z czasem będzie coraz lepiej i się bardziej rozluźnisz.
Więc dawaj translator, wykuj na pamięć i idź na to, myślę, że dasz radę:Stan - Uśmiecha się:


RE: I co teraz... - zlaosoba - 21 Mar 2021

Cześć,

Na szczęście już jest to doświadczenie za mną...
Finalnie wyszło tak, że musiałem szkolić tą osobę tylko 1 dzień z trzech, więc jakby się udało. Niczego nie odwołałem u mojego przełożonego ani nie wziąłem L4, po prostu poszedłem normalnie do pracy i starałem się wykonać to zadanie, ale zacznę od początku...
Jak to na mnie przystało już 2 dni przed szkoleniem bardzo się bałem oraz stresowałem, że będzie źle, przez co przez te 2 dni nie mogłem spać i w dzień byłem ledwo przytomny.

Przygotowanie się zostawilem tez na ostatnia chwile co oczywiście nie było dobrym pomysłem. Kiedy nadszedł dzień szkolenia byłem już totalnie zestresowany, no ale trudno, co się miało wydarzyć niech się wydarzy. Osoba, która miałem szkolić była w tym dniu w innym dziale wiec musialem po nią tam isc. Stresu było co nie miara tym bardziej, ze nie wiedziałem nawet jak po angielsku powiedzieć jej ze ma ze mna zaczac szkolenie. W drodze po niego szybko przetlumaczylem sobie w internecie to co miałem mu powiedziec, przynajmniej oszczedzilem sobie wstydu w innym dziale, bo wiedziałem jak do niego powiedziec cokolwiek. Kiedy byłem już na miejscu, otworzyłem drzwi i zobaczyłem tego chłopaka to prawie mnie skosilo, dostałem takiego ataku paniki, ze wszystko zapomniałem, ale przełknąłem sline i zabrałem go ze sobą. Moje pierwsze myśli były o tym, ze zaraz strace prace i wyjde na totalnego idiote. Na szczescie tak się nie stało i miłym zaskoczeniem było to, że okazało się, że uczy się on polskiego od jakiegoś czasu, wiec byłem częściowo uratowany. Po paru minutach jakos to nawet szlo, rozmowa szla lepiej niż mi się wydawalo, mowilem trochę po polsku i trochę po angielsku, tez chłopak był naprawdę pozytywnie nastawiony i nawet mi pomagal w mowieniu. Moja taktyka była taka, ze wszystkie moje czynności wydluzałem maksymalnie, żeby jak najmniej pokazac mu nisestanardowych sytuacji, bo wytłumaczenie mu ich byłoby dla mnie niemożliwe. Zaczelismy od podstawowych moich obowiazkow a w drugiej kolejności oprowadziłem go po firmie. Czas zleciał mi bardzo szybko w zasadzie, ale w pewnym momencie zadzwonil mój szef, zebym przyprowadzil go na social żeby zjeść z nim obiad. Ten telefon wywolal we mnie jeszcze więcej strachu niż stresowanie się przed tym szkoleniem razem wzięte, bo wiedziałem ze będzie rozmowa po angielsku i osmiesze się nie tylko przed szefem, ale i przed innymi osobami, które aktualnie jedza obiad… No ale coz, nie było innego wyjścia ( az mi się przypomniał mem ze to jest jak trytyrka i tego nie cofniesz…). Zdobylem się na odwage i poszedłem. Cale szczęście, ze w moim kierunku padly może ze 2 pytania na które jakims cudem udało mi się odpowiedzieć. Uff, kamien z serca mi spadl. Po obiedzie było już jakos lepiej i czas szybko zleciał. Pod koniec nie wiedziałem już co mam do niego mowic i wyczul, ze chciałbym aby sobie już poszedł. Wiec powiedział, ze to koniec i wraca. Na koniec dostal ode mnie i mojego szefa prezent i odjechal. Ja odetchnąłem z ulga i cieszylem się ze cudem mi się to udało.


WNIOSEK: Klamanie nigdy nie przynosi korzyści.. Mysle, ze ta sytuacja nauczyla mnie, aby nie klamac bo to i tak prędzej czy później się wyda. Ile musialem się nastresowac wiem tylko ja, no ale coz widocznie aby dojść do takich wnioskow musialem przezyc to na własnej skorze.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.