Wychowawca, a autorytet psychologa - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Szkoła, studia, praca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-20.html) +--- Wątek: Wychowawca, a autorytet psychologa (/thread-3886.html) Strony:
1
2
|
Wychowawca, a autorytet psychologa - Zielona Kredka - 29 Paź 2009 Co robić, kiedy nauczyciel podważa autorytet psychologa? Może przybliżę konkrety. Jestem w 2 kl. LO. Od gimnazjum trudzę się z fs, tak więc moje świadectwo na koniec gim nie wyglądało najlepiej. Nie dostałam się do wymarzonej szkoły średniej, trafiłam na tę z ostatniego miejsca w moim prywatnym rankingu i do tego na nieodpowiedni profil, gdyż taki tylko tam jest. W pierwszej klasie, w pierwszym semestrze było ok. Bardzo dobre oceny, normalna lub w miarę normalna frekwencja. W drugim semestrze się to nieco zmieniło, moja fobia się najwyraźniej nasiliła. Przez to wszystko na koniec roku miałam przeprawę z kilkoma nauczycielami, skończyło się na egzaminie kwalifikacyjnym z jednego przedmiotu. Miałam świetną wychowawczynię, która rozumiała problem, i która bardzo mi pomogła. Niestety, na ten rok mam nową wych., która mnie już uczyła w I klasie. I tu jest problem. Rok szkolny zaczął się dobrze, bez żadnych kłopotów. Jeśli miałam jakieś opuszczenia, to był to jeden dzień w tygodniu. Niestety, w ubiegłym tygodniu złapała mnie jakaś paskudna grypa. Przeleżałam tydzień w łóżku. Ten tydzień też przesiedziałam w domu, bo po prostu bałam się iść do szkoły. I tutaj zaczynają się kłopoty. Moja rodzicielka dostała telefon od wych, która jej zakomunikowała, że ona tak w ogóle, nawet pomimo zaświadczenia od psychologa, który ma bardzo dobrą renomę, nie wierzy w moją fobię. A dlaczego? A np. dlatego, że wie, że chodzę na mecze, a gdybym faktycznie miała fs, to unikałabym większych skupisk ludzi. Pomijam już fakt, że na tych meczach będzie góra z 80-100, a ja wiem, że wszyscy obserwują mecz. Poza tym to część mojej terapii. Kobieta nie miała nigdy styczności z psychologią, nie wie kompletnie nic, nie pomęczyła chyba nawet wujka Google, żeby się czegoś o fs dowiedzieć, a wysuwa swoje teorie. W zeszłym roku, gdy jeszcze moją wych nie była, zaproponowała, żebym dostała nauczanie indywidualne i obstaje przy tym do teraz, gdy dobrze wie, że moja psycholog jest temu przeciw, bo zamknę się w domu już zupełnie i zrobi się ze mnie roślinka. Nie mam zielonego pojęcia, co mam robić. Kobieta zdaje się być nieugięta, chce podjąć jakieś konkretne kroki, co konkretnie to nie wiem, ale podejrzewam kuratora, wyrzucenie ze szkoły, powtarzanie roku... Rodzice chodą poddenerwowani, mama jest wzywana w poniedziałek do szkoły. Nie jest za ciekawie. Co robić? Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Michał - 29 Paź 2009 Dobrze by było, gdyby ta "wych" rozwiała sobie wątpliwości swoje bez pośredników, którym nie ufa. Widziałbym to tak, że sobie zadzwoni, bądź jakimś cudem się spotka z p. psycholog (o ile w ogóle jest możliwe jedno lub drugie). Ktoś z rodziców powinien to zasugerować jej lub dyrektorce. Można też złożyć skargę u dyrektora lub w kuratorium. Ja tam zawsze walę najwyżej, jak się da (ale jest uzasadnione sytuacją - kuratorium na razie odradzam, chyba że wiecie że z dyrektorem tego nie załatwicie) - to robi wrażenie. Aha! I polecam na piśmie, wrażenie spotęgowane. Na kopii potwierdzenie odbioru. (no to właśnie dla tego spotęgowanego wrażenia) Ja akurat rozumiem podejrzenia związane z tym meczem, choć wiem że to jest inna sytuacja niż przebywanie w klasie podczas lekcji. Jej pomysłu odnośnie przymusu indywidualnego toku nauczania nie rozumiem. Chce chyba pokazać, że ona wie lepiej i/lub rządzi, może jakieś kompleksy. Przydała by się terapia. xD Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Zielona Kredka - 22 Gru 2009 Teraz to już się konkretnie porobiło. Już opowiadam. Wychowawca z pedagogiem skierowały mnie do poradni na testy. Wyniki mam bardzo dobre, m.in. ponadprzeciętna inteligencja, w zaleceniach w opinii pisze, że szkoła ma mi stwarzać możliwości rozwoju. jestem, nie z wyboru, na humanie, na studia wybieram się na coś ścisłego, prawdopodobnie na fizykę, szkoła jednak uważa, że nie moze mi takowych warunków stworzyć (jest tylko profil humanistyczny). A w poradni dowiedziałam się, że mogłabym być wolnym słuchaczem na uczelni, a do szkoły przychodzić raz na dwa tygodnie, takie jakby indywidualne, ale nie do końca. Mi takie coś odpowiada, fajna sprawa, od gimnazjum już się nie mogę studiów doczekać, ale moja szkoła jest widocznie jakaś inna. Dzisiaj postawili warunek, że albo pójdę na nauczanie takie zupełne indywidualne, albo dostaję kuratora i 5000zł kary, a w lutym jak skończę 18 lat, to mnie wyrzucają. Problem w tym, że ja za nic nie chcę tego indywidualnego, psychiatra mi to odradza, psycholog też i poradnia również bo przestanę już zupełnie wychodzić z domu. Pomijam już fakt, że w ogóle szkoła nie uznaje mojej terapii u psychologa, bo chodzę prywatnie. Powiedzieli, że mam wymusić zaświadczenie o indywidualnym albo zmienić lekarza na takiego, który da. Chodzę do najlepszego psychiatry w powiecie. Nie wiem teraz zupełnie, co mam zrobić. A semestr się już kończy. Pomocy. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - pawel91 - 22 Gru 2009 Jak na fobiczke to robisz wokół siebie dość dużo zamieszania . Troche to skomplikowane jak się leczysz z fobii i czy wgl to robisz? czy cchesz zeby inni dali Ci spokoj Dzieki tej chorobie? Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Luna - 22 Gru 2009 Dziwna sytuacja. Cytat:w zaleceniach w opinii pisze, że szkoła ma mi stwarzać możliwości rozwoju.Aż się zaśmiałam, jak to przeczytałam. W tej poradni naprawdę wierzą, że przeciętna szkoła dba o możliwości rozwoju swoich uczniów? Jasne, na pewno są takie szkoły, ale zdecydowanie to nie jest normą. Ale nie wszystko rozumiem. Piszesz w pierwszym poście, że wszystko szło dobrze, a w domu (z powodu grypy i fobii) spędziłaś raptem 2 tygodnie. I tylko z tego powodu Twoja wychowawczyni uznała, że nie nadajesz się do szkoły i powinnaś mieć nauczanie indywidualne? Dlaczego ona się tak uwzięła z tym indywidualnym? Dlaczego chcą Cię do tego zmusić, grożąc grzywną i kuratorem? Nie możesz zwyczajnie chodzić do szkoły? I tak się zastanawiam - moze faktycznie zrobiłaś zbyt dużo zamieszania, żądając dodatkowych zajęć specjalnie dla siebie, co musiało zrobić u nauczycieli bardzo nieprzyjemne wrażenie? Słuchaj, nie wymagaj od szkoły, żeby zapewniła Ci jakieś możliwości. To bez sensu wymagać coś takiego od przeciętnej szkoły, która raczej nie dba o tych inteligentniejszych, tylko równa wszystkich z ziemią Zapisz się na kółko fizyczne (jeśli coś takiego jest), a jeśli nie, może warto poprosić nauczyciela fizyki o zorganizowanie czegoś takiego? Może zapisz się do jakiegoś korepetytora. Skoro ktoś słaby z fizyki może zapisać się na korepetycje, to ktoś, kto chce rozszerzyć wiedzę, też chyba mógłby skorzystać z tego rodzaju zajęć? Rozmawiałaś z dyrektorem? Twoi rodzice byli u niego, powiedzieli, jaka jest sytuacja? Może z dyrkiem da się dogadać. I lepiej właśnie, żeby zrobili to rodzice, tak na spokojnie. Może dałoby się zorganizować, żebyś została takim wolnym słuchaczem. Ale nie wiem, jak to ujmuje prawo, może zgodnie z regulaminem szkoły, szkoła ma prawo się na coś takiego nie zgodzić i wtedy już nie ma sensu się wykłócać. Musiałabyś sprawdzić dokładnie, jak to wygląda od tej strony. Jeśli naprawdę nie będziesz mieć możliwości zostania wolnym słuchaczem, to pozostaje Ci kółko, "korepetycje" (czy jako to nazwać 8) ), a to też już coś. Do tego samokształcenie. Niech rodzice spotkają się z dyrektorem i załagodzą sytuację. A Ty pokaż temu babsztylowi, swojej wychowawczyni, że jesteś silna i nie opuszczaj już lekcji. Życzę powodzenia! EDIT: Kompletnie nie rozumiem, czemu nie uznają Twojego psychologa, "bo leczysz się prywatnie". Przecież to kompletnie bez sensu. A, usunęłam ten zdublowany post : ) Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - stap!inesekend - 22 Gru 2009 Cytat:Aż się zaśmiałam, jak to przeczytałam. W tej poradni naprawdę wierzą, że przeciętna szkoła dba o możliwości rozwoju swoich uczniów? Jasne, na pewno są takie szkoły, ale zdecydowanie to nie jest normą.moja tak o mnie zadbała, że demony przeszłości nadal nie dają mi spokoju Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Zielona Kredka - 26 Gru 2009 Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale święta i te sprawy, nie miałam czasu. Ale już wszystko piszę. Luna napisał(a):Ale nie wszystko rozumiem. Piszesz w pierwszym poście, że wszystko szło dobrze, a w domu (z powodu grypy i fobii) spędziłaś raptem 2 tygodnie. I tylko z tego powodu Twoja wychowawczyni uznała, że nie nadajesz się do szkoły i powinnaś mieć nauczanie indywidualne? Dlaczego ona się tak uwzięła z tym indywidualnym? Dlaczego chcą Cię do tego zmusić, grożąc grzywną i kuratorem? Nie możesz zwyczajnie chodzić do szkoły?Na chwilę obencą mam opuszczony jakiś miesiąc, może mniej, ale więcej. Najprawdopodobniej kobieta chce się pozbyć zwyczajnie problemu. Co do tych zajęć, kółka żadnego u nas nie ma, nauczyciele mówia, że dla jednej osoby nie mam sensu tworzyć. Ja się może źle wyraziłam. Ja nie chodziłam i nie prosiłam o żadnej dodatkowe zajęcia, po prostu ludzie z poradni tak stwierdzili, że powinnam mieć taki własny tok nauczania, wyższy program po prostu, ale nie żadne indywidualne. Oczywiście, w domu wiedzę poszerzam, głównie jak nie idę do szkoły, siadam np. z podręcznikiem do rozszrzonej fizyki i sobie czytam. I dało by się coś takiego uzgodnić ze szkołą. Chodzę do klasy z chłopakiem, który z powodu, że bierze udział w olimpiadach z polskiego i religii nie chodzi prawie w ogóle do szkoły, sprawdzianów nie pisuje, nauczyciele go nie pytają, bo i kiedy, a na koniec roku ma pasek i najwyższą średnią w klasie. Więc dlaczego jemu nie zaproponują indywidualnego? Jak się czasami w szkole zjawi, to wychowawczyni przez pół lekcji potrafi z nim przestać na korytarzu i gadać. Co z tego, że my tracimy lekcje, przecież można zadać do domu... Najlepszą hecę odwaliła pedagog szkolny. Poradziła mojej mamie, że najlepiej brać mnie do szkoły na siłę. Żeby pogadała ze znajomymi, sąsiadami, żeby pomogli i co rano mnie na siłę do samochodu (którego nie mamy, ale to szczegół) i do szkoły. Co do dyrekcji, to sprawa w tej szkole wygląda tak, że w praktyce całą władzę trzyma wicedyrektorka, która również rozmawiała z mamą i usilnie trzyma stronę szkoły. W ogóle w szkole stwierdzili, żę jak psychiatra nie chce mi dać zaświadczenia na indywidualne, to się nie zna i jest do kitu lekarzem. Albo ja jestem zdrowa. Jeszcze jeden jest myk w tym wszystkim. Wychowawczyni, zapewne z pomocą władzy wicedyrektorki zamierzanamówić nauczycieli, żebym była nieklasyfikowana. Ja wiem już na 100%, że w tej szkole nie wytrzymam, nod drugiego semsestru się przenoszę, ale w takiej sytuacji nie mam pojęcia, jak to będzie. Nie chcę stracić roku. A ja wiem, ze mogłabym zaliczyć cały ten semestr w ciągu jednego dnia. Nie ma problemu. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Sosen - 26 Gru 2009 Zielona Kredka napisał(a):Najlepszą hecę odwaliła pedagog szkolny. Poradziła mojej mamie, że najlepiej brać mnie do szkoły na siłę. Żeby pogadała ze znajomymi, sąsiadami, żeby pomogli i co rano mnie na siłę do samochodu (którego nie mamy, ale to szczegół) i do szkoły. Ogólnie to cała sytuacja to jakas paranoja. Nie wiem od czego to się tak rozdmuchało. Ja w sredniej uciekałem bardzo często z powodu mojej fobii, ale akurat wtedy nikt(nawet ja) o niej nie wiedział. Przyniosło się usprawiedliwienie, albo koleżanka napisała, i looz. Widać tutaj złą wolę ze strony całego grona. Ludzie jacys bez serca porąbani. Ta pedagog najgorzej. Zupełnie bez podejscia i minimalnej empatii. Współczuje i trzymam kciuki. Z tą zmianą szkoły to może i nie byłby taki zły pomysł. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Safona - 27 Gru 2009 Na Twoim miejscu w ogóle nie dawałabym do szkoły zaświadczenia o fobii, bo z góry było wiadomo, że już ta łatka do Ciebie przylgnie... Narobiłaś szumu wokół siebie i teraz masz problemy... Pewnie pomyślisz sobie, że jestem pewnie pewniejsza siebie itp. i nie miałam problemów, ale tak nie jest. W gimnazjum miałam strasznie, ale przetrwałam bez żadnych zaświadczeń. A nauczyciele uważali mnie po prostu za nieśmiałą i czasami byli łagodniejsi dla mnie. W 1 klasie opuściłam bardzo wiele godzin, ale po tym jak moja mama poszła do szkoły i powiedziała, że będę chodzić, nie było już żadnych problemów. Oceny miałam słabsze, bo już nie nadrobiłam materiału. Nie rozumiem stwierdzenia "Od gimnazjum trudzę się z fs, tak więc moje świadectwo na koniec gim nie wyglądało najlepiej", czyli sugerujesz, że tylko przez fs miałaś słabe oceny czy tutaj też wagarowałaś? Jeśli to pierwsze, to mylisz się, bo ja mając fobią byłam w stanie wyciągnąć wyższą, jak na mnie, średnią. W liceum to już w ogóle bardzo rzadko chodziłam, zresztą jak kilka innych osób i zdałam. Obecności można było samemu usprawiedliwiać lub nauczycielka je skreślała. No, niestety masz inną sytuację, nauczyciele inni, ale nie da się tego jeszcze odkręcić? Nie możesz napisać z rodzicami pisma, że będziesz chodzić? Jeśli nie, to zmieniłabym szkołę, nawet kosztem tego roku, bo indywidualne, w moim przypadku, nie wchodziłyby w grę. Nie wyobrażam sobie być sam na sam z nauczycielem, być zawsze perfekcyjnie przygotowanym, nie mieć żadnego kontaktu z ludźmi... Ta Twoja nauczycielka jest naprawdę dziwna, chce się pozbyć problemu, a przecież inni na pewno też wagarują... Ci ludzie z poradni też nie są lepsi... Powinnaś mieć wyższy poziom? A co to szkołę obchodzi? Sama od razu wiedziałaś, że profil jest nie taki jaki chciałaś, więc powinnaś to powiedzieć w tej poradni, żeby nie wypisywali bzdur. Mój post jest w negatywnym tonie, ale jak na moje, to sama sobie taką sytuację załatwiłaś. Jednakże życzę powodzenia i pozytywnego zakończenia całej sprawy. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - gośćx - 02 Sty 2010 Zielona Kredka napisał(a):Od gimnazjum trudzę się z fs, tak więc moje świadectwo na koniec gim nie wyglądało najlepiej. Co mają wyniki w nauce do fs ? Chociaż wygodnie zwalić swoje nieuctwo na coś. Zielona Kredka napisał(a):Moja rodzicielka dostała telefon od wych, która jej zakomunikowała, że ona tak w ogóle, nawet pomimo zaświadczenia od psychologa, który ma bardzo dobrą renomę, nie wierzy w moją fobię. A dlaczego? A np. dlatego, że wie, że chodzę na mecze, a gdybym faktycznie miała fs, to unikałabym większych skupisk ludzi. Pomijam już fakt, że na tych meczach będzie góra z 80-100, a ja wiem, że wszyscy obserwują mecz. Poza tym to część mojej terapii. Czyli mecze mają być częścią Twojej terapii ale chodzenie do szkoły już nie ? Poza tym nauczycielka ma po części rację , na meczach jesteś poddawana jeszcze większej ocenie ( przez kibiców ) niż w szkole , gdzie w klasie wszystkich znasz. W ogóle to ja tutaj trzymam stronę szkoły . Ona względem Ciebie postępuje uczciwie , masz taką fobię ,że nie jesteś w stanie chodzić do szkoły to bierz nauczanie indywidualne , proste. A Ty jak to sobie wyobrażasz ? Że sama sobie będziesz wybierać kiedy do szkoły pójdziesz ? Raz na dwa tygodnie , jak akurat będziesz miała humor ? Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - stap!inesekend - 02 Sty 2010 PoCo napisał(a):A Ty jak to sobie wyobrażasz ? Że sama sobie będziesz wybierać kiedy do szkoły pójdziesz ? Raz na dwa tygodnie , jak akurat będziesz miała humor ?Jeśli miałaby same piątki, to co za problem? Niektórzy szukają dziury w całym i chodzi im tylko o to, by postawić na swoim, a nie dbać o czyjeś dobro. Niestety wiem doskonale, że nierzadko szkoły chcą po prostu pozbyć się problemu albo nie interweniować... do czasu, aż zdarzy się coś naprawdę poważnego. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Sosen - 02 Sty 2010 PoCo napisał(a):Zielona Kredka napisał(a):Od gimnazjum trudzę się z fs, tak więc moje świadectwo na koniec gim nie wyglądało najlepiej. Tutaj żeś troszku przesadził. Jak ktoś ma fobię, to np. może mieć trudności z odpowiedzeniem na pytanie przy klasie, ze zgłaszaniem się, żeby dostać plusa, może opuszczać lekcje, bo boi się np. jakiegoś referatu, który ma przygotować przed klasą, może sobie przez to narobić zaległości, złej opinii u nauczyciela, który będzie go męczył jeszcze bardziej. Z biegiem czasu przez to ciągłe napięcie, brak znajomości może popaść w depresje i może nie widzieć sensu w nauce, będzie po prostu tylko robił tyle, byle zdać. Ps. moje doświadczenie życiowe PoCo napisał(a):Zielona Kredka napisał(a):Moja rodzicielka dostała telefon od wych, która jej zakomunikowała, że ona tak w ogóle, nawet pomimo zaświadczenia od psychologa, który ma bardzo dobrą renomę, nie wierzy w moją fobię. A dlaczego? A np. dlatego, że wie, że chodzę na mecze, a gdybym faktycznie miała fs, to unikałabym większych skupisk ludzi. Pomijam już fakt, że na tych meczach będzie góra z 80-100, a ja wiem, że wszyscy obserwują mecz. Poza tym to część mojej terapii. Są różne fobie. Na meczu jesteś anonimowy, i mi to by akurat pomagało. To, że osoby w klasie znasz, nie znaczy, że czujesz się wśród nich dobrze. Niektórzy mają większy problem w bliższych kontaktach, niektórzy boją się skupisk. PoCo napisał(a):W ogóle to ja tutaj trzymam stronę szkoły . Dokładnie się nie łapie w tej sytuacji, ale wiem jedno, że nie chciałbym mieć takiego ojca jak ty Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Luna - 02 Sty 2010 Trochę za ostro, PoCo Co do tych meczy, to fakt, tam jest się znonimowym i niektórym może to pomóc. Chociaż ja bym padła z nudów na jakimkolwiek meczu A z tego, co Kredka pisze, to wychowawczyni się na nią uwzięła, tak to brzmi, jakby się chciała pozbyć problemu. Pewnie nie wierzy w to, że Kredka ma fobię i traktuje ją jak leserkę, która zasłania się papierkiem od lekarza Jedno, co Ci mogę doradzić, to idź po świętach do tej szkoły, postaraj się przemóc i idź. W razie czego poproś rodziców, żeby Cię wypchnęli za próg Idź jakby nigdy nic, a jak się kobieta przyczepi, to powiedz, że będziesz teraz chodzić do szkoły, a po tym semestrze myślisz o przeniesieniu do innej. Jakby jeszcze coś było nie tak, to niech sobie gada z rodzicami. Wytrzymaj do końca semestru, a potem może uda Ci się przenieść do lepszej szkoły, gdzie nie czepiają się tak uczniów Cytat:Na Twoim miejscu w ogóle nie dawałabym do szkoły zaświadczenia o fobii, bo z góry było wiadomo, że już ta łatka do Ciebie przylgnie...Różnie to bywa, może niektórzy mają takie problemy z fs, że muszą mieć takie zaświadczenie. Czasem myślę, że przydałoby mi się na ćwiczeniach na studiach W szkole miałam tak jak Ty, Safono, nauczyciele wiedzieli, że jestem baaardzo niesmiała i w większości traktowali mnie łagodniej przy odpowiedziach i mam wrażenie, że niektórzy nawet zawyżali mi oceny Bałam się potwornie każdego ranka przed wyjkściem do szkoły, ale nigdy nie wagarowałam. Na wagarach byłam tylko raz w życiu - z całą klasą Ale ja w sumie najbardziej i tak bałam się przerw, a nie lekcji. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - eric - 02 Sty 2010 PoCo napisał(a):Coś jakbym słyszał swoich rodziców. Nie rób sobie dzieci chłopie bo marnie skończąZielona Kredka napisał(a):Od gimnazjum trudzę się z fs, tak więc moje świadectwo na koniec gim nie wyglądało najlepiej. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - gośćx - 02 Sty 2010 Sosen napisał(a):Tutaj żeś troszku przesadził. Jak ktoś ma fobię, to np. może mieć trudności z odpowiedzeniem na pytanie przy klasie, ze zgłaszaniem się, żeby dostać plusa, może opuszczać lekcje, bo boi się np. jakiegoś referatu, który ma przygotować przed klasą, może sobie przez to narobić zaległości, złej opinii u nauczyciela, który będzie go męczył jeszcze bardziej. Z biegiem czasu przez to ciągłe napięcie, brak znajomości może popaść w depresje i może nie widzieć sensu w nauce, będzie po prostu tylko robił tyle, byle zdać. Ja to rozumiem i dlatego mówię , że skoro nie może chodzić do szkoły , mdleje tam czy coś to niech bierze nauczanie indywidualne . ale nie , to szkoła ma stworzyć jej warunki - tylko JAKIE ????? Na fizyke i matematykę niech sobie chodzi a na np. polski i historię już nie ??? I to ma być fobia ???? Ja tu bardziej widzę fobię niektórych przedmiotów . Sosen napisał(a):Są różne fobie. Na meczu jesteś anonimowy, i mi to by akurat pomagało. To, że osoby w klasie znasz, nie znaczy, że czujesz się wśród nich dobrze. Niektórzy mają większy problem w bliższych kontaktach, niektórzy boją się skupisk. Mi odwrotnie Nie zawsze czułem się dobrze, ale klasa jest prawie jak rodzina , ludzie z którym się widujesz od iluś tam lat, którzy znają Twoje zachowania, charakter i dla nich po czasie nie będzie już dziwne to ,że np. się czerwienisz , czy drży ci głos. A np. na takim meczu gdzie oglądają cie obce osoby , nie wyjdzie ci jakieś zagranie i wszyscy w śmiech. ale przecież jak to napisała Zielona Kredka ogląda " góra 80 -100 osób " , a w klasie ile ? 2000 ? Sosen napisał(a):Dokładnie się nie łapie w tej sytuacji, ale wiem jedno, że nie chciałbym mieć takiego ojca jak ty Ojcem byłbym złym , to wiem na pewno, ale to dlatego ,że jestem dla nich ( dzieci ) za " miękki " i niekonsekwentny. ; ) eric napisał(a):Coś jakbym słyszał swoich rodziców. Nie rób sobie dzieci chłopie bo marnie skończą Dziękuję , też pozdrawiam. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Zielona Kredka - 02 Sty 2010 PoCo napisał(a):Co mają wyniki w nauce do fs ?Wiesz, proponowałabym zapytać nauczycieli. W gim i teraz w LO również ocenę obliczają ze średniej z całego roku, więc załóżmy, jak miałam dwie 5 i np. z cztery zera za niezaliczone spr, to wychodzi dop, a nawet niżej jak nic. Szkoła po prostu zarządała zaświadczenia o fobii pod koniec pierwszej klasy, gdy opuszczonych godzin było sporo. To nie było tak, że dawałam zaświadczenie razem z papierami, jak się zapisywałam. Co do meczy i klasy... Hmm... na meczach czuję się spowobodniej też dlatego, że chodzę z przyjaciółką, przynajmniej mam się do kogo odezwać. Kontaktu z klasą nie mam żadnego, dzieli nas spooooraaaa różnica zainteresowań, sposobu bycia i ogólnie wszystkiego. Chociaż nie powiem, bo klasa jest fajna, nigdy się nie czepiali moich nieobecności, wręcz przeciwnie, ale mimo wszystko nie potrafię się z nimi zgrać. PoCo napisał(a):A np. na takim meczu gdzie oglądają cie obce osoby , nie wyjdzie ci jakieś zagranie i wszyscy w śmiech.Ekhem, nie wiem, czy dobrze zrozumiałeś, ale ja chodzę jako kibic. Tzn. chodziłam, bo jak po kazdym wyjściu ma być tel od wych, to dziękuję. PoCo napisał(a):Ja to rozumiem i dlatego mówię , że skoro nie może chodzić do szkoły , mdleje tam czy coś to niech bierze nauczanie indywidualne .Wiesz co jest zajzabawniejsze? Że fizyki i matmy opuściłam więcej niż polskiego i historii. W poniedziałek (to już pojutrze, jeżu...) wybieram się do szkoły, a rodzice jadą do dyrektorki, może jednak ona coś pomoże... Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - gośćx - 03 Sty 2010 Jako kibic.. No to skąd ona wie , że chodzisz na mecze ? a przedmioty podałem przykładowo. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Zielona Kredka - 03 Sty 2010 Też się nad tym zastanawiałam. Tym bardziej, że twarze ludzi na meczu da się ogarnąć, a nigdy jej ani nikogo z jej rodziny nie widziała. Ale na mecze chodzi regularnie kilka osób z mojej klasy. Podejrzewam, że ktos jej donosi. Bo chwilami to jest naprawdę przegięcie. W pewną niedzielę byłam odprowadzic koleżankę z innego miasta na przystanek, to góra jakieś 300m od domu, a wieczorem tel od wych, że byłam sobie na spacerze. To tylko jeden z wieeeluuu takich przypadków, kobieta nie może być wszędzie, a po ulicy nie chodzą tłumy, żeby nie mozna było zobaczyć. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Luna - 03 Sty 2010 Wielki Brat patrzy Dziwne to jest Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Piotr - 03 Sty 2010 Też jak jestem w anonimowym tłumie to jakoś nie czuje lęku, a co innego wśród znajomych. Masz ogromne szczęście, że klasa Cię szanuje, bo w moim przypadku różnie bywało. Postanów sobie, że do końca roku nie opuścisz żadnej lekcji. Jak to się uda, to nie będą mieli powodu żeby Ciebie wyrzucić! W moim najlepszym w mieście LO niektórzy mieli po kilkadziesiąt nieusprawiedliwionych obecności na semestr i jakoś im się upiekło. Jeszcze nic straconego, pokaż tym nauczycielom, że się mylą i nie opuść żadnej lekcji! Powodzenia. edit: I chwal się na forum swoimi sukcesami Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Aleksandra - 03 Sty 2010 Zielona Kredka napisał(a):Szkoła po prostu zarządała zaświadczenia o fobii pod koniec pierwszej klasy, gdy opuszczonych godzin było sporo. To nie było tak, że dawałam zaświadczenie razem z papierami, jak się zapisywałam. Naprawdę Cię podziwiam,jeżeli musiałaś potwierdzać fs tym zaświadczeniem,ja bym nie zniosła jakby ktoś z bliskiego otoczenia mógł się dowiedzieć albo chociaż domyślać. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Zielona Kredka - 07 Sty 2010 No i nie jest dobrze... We wtorek byłam u psychiatry, bo miałam nadzieję, że da mi to zaświadczenie na indywidualne. Lekarka dowiadywała się jeszcze u różńych specjalistów, ludzi z kuratorium, etc. Dzisiaj oddzwoniła, że jednak mi zaświadczenia nie da, bo w mojej sytuacji jest to niewskazane i pozostanie mi ślad na psychice do końca życia. I przestanę już zupełnie zadawać się ze społeczeństwem, zamkę się w domu i koniec. A co ze szkołą? Mam niezaliczony semestr, zostanę skreślona z listy uczniów, bo niedługo osiemnastka, a do tego wszystkiego chcą dać rodzicom kuratora, że nie dają sobie rady, a to jest absurd jakiś z kosmosu, bo oni zrobili wszystko, co tylko mogli, terapia, lekarz, poradnia, godziny rozmów... Ale w szkole uważają, że sobie nie radzą, bo mnie, jak to szło... a, nie posyłają do szkoły. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Luna - 07 Sty 2010 O rany Nie wiem co napisać, serio. Twoi rodzice rozmawiali z dyrektorką, że teraz będziesz chodziła do szkoły, a potem przepiszesz się do innej? Albo z tą lekarką, że chodzi o indywidualne nauczanie tylko na pół roku, wyjaśniliście jej dokładnie, jakie problemy stawia szkoła? Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - Zielona Kredka - 07 Sty 2010 Dyrekcja jest tego samego zdania co reszta. A lekarka twierdzi, że lepiej by było, gdybym straciła rok w przypadku powtarzania roku, niż miała ślad na psychice do końca życia. Re: Wychowawca, a autorytet psychologa - gośćx - 07 Sty 2010 Ślad na psychice od czego ? Od nauczania indywidualnego ? Tak właściwie czego boisz się w szkole ? |