PhobiaSocialis.pl
Życie na własny rachunek - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Szkoła, studia, praca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-20.html)
+--- Wątek: Życie na własny rachunek (/thread-4339.html)

Strony: 1 2 3


Życie na własny rachunek - soulja - 15 Mar 2010

...


Re: Życie na własny rachunek - trash - 15 Mar 2010

Z tymi 3000 żeby "nie bidować" to z lekka przesadziłeś . 2000 to już dużo dla kogoś bez zobowiązań a bidować to można i za tysiąc z hakiem .

Cytat:Tymczasem dostać robotę od 1500 nie jest wcale łatwo.
Niekiedy znaleźć robotę za 1000zł na rękę to jest problem .


Re: Życie na własny rachunek - Mysza - 15 Mar 2010

Jeśli o mieszkanie chodzi to można taniej. Nie będzie to oczywiście kawalerka w centrum miasta, ale stancja w nieciekawej dzielnicy.
Żywić się też można za mniej niż 400-500złotych, ale trzeba trochę samemu gotować i robić zakupy "z głową". Gotowe dania są niezdrowe, drogie i szybko się nudzą. Jedzenie na mieście to już zwykle duży wydatek, więc sporadycznie. W niektórych większych miastach są bary dofinansowywane przez państwo, w których można zjeść taniej (ale i tak drożej niż samemu coś ugotować). :]
Kosmetyki i ubrania to bez szaleństw. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

Łatwiej, jeśli chodzi o edukację. Nawet studiując w trybie zaocznym czy wieczorowym możemy dostać stypendium socjalne. A jak będziemy mieć dobre wyniki, to także naukowe. Więc przy niewielkiej pomocy ze strony rodziców na początek, lub jak uzbieramy trochę kasy "na start", po pierwszym semestrze możemy utrzymywać się częściowo ze stypendium.

A tak troszkę zbaczając z tematu... Nie wiem jak są w stanie utrzymać się kilkuosobowe rodziny z jednej pensji lub renty. O.o

A zarobki są jakie są... Ja pracuję, mój partner sporo zarabia a debecik rośnie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: (I nie spędzamy wakacji w tropikach, nie mamy dzieci ani auta, które pali 15l/100km :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: )
Życie jest coraz droższe. :Stan - Niezadowolony - Obraża się:


Re: Życie na własny rachunek - Użytkownik 528 - 15 Mar 2010

wczoraj akurat czytałem taki artykuł:
http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,7636159,Boomerang_kids_potrzebuja_pomocy_rodzicow.html
Problemy z usamodzielnieniem, pójściem na swoje to nie tylko Polska specyfika; chociaż osobiście pomieszkiwałem i w Anglii i w Irlandii dłuższy okres czasu i było łatwiej (jeżeli chodzi o same pieniądze); nie wiem jak teraz, ale raczej kryzys.
Co do wyliczeń ile potrzeba na samobieżne życie: zależy od wielu czynników - za komfort zawsze się płaci, kawalerka będzie droższa od wynajmowania pokoju we wspólnym mieszkaniu ze znajomymi; dużo zależy też od lokalizacji - większe miasto, to i więcej szans na lepszą pracę, ale i wyższe koszty.
życie jest coraz droższe - z tym się zgodzę niestety.


Re: Życie na własny rachunek - Piotr - 15 Mar 2010

maloud napisał(a):Problemy z usamodzielnieniem, pójściem na swoje to nie tylko Polska specyfika; chociaż osobiście pomieszkiwałem i w Anglii i w Irlandii dłuższy okres czasu i było łatwiej (jeżeli chodzi o same pieniądze); nie wiem jak teraz, ale raczej kryzys.

Moja mama tego jeździ do Niemiec i mówiła, że tam nie do pomyślenia jest, żeby dwudziesto- czy trzydziestoletni człowiek mieszkał z rodzicami. Tam osiągnięcie dorosłości wiąże się z opuszczeniem "gniazda" niezależnie od sytuacji finansowej. Na szczęście w Polsce taki zwyczaj jeszcze się nie upowszechnił.

Co do wyprowadzania się od rodziców, to nie planuje prędko. Byłem 9 miesięcy w wojsku i nie było za przyjemnie. Nawet jeśli pominiemy aspekt finansowy, to zostaje jeszcze pranie, robienie zakupów czy jedzenie. Nigdzie lepszego niż u mamy nie będzie :Stan - Uśmiecha się:


Re: Życie na własny rachunek - soulja - 15 Mar 2010

...


Re: Życie na własny rachunek - klocek - 15 Mar 2010

Mi się udała sztuka, o której mowa. Mieszkam sam od roku, utrzymuję się sam a nawet wspomagam finansowo moich rodziców (żebyście wiedzieli, jaka to satysfakcja, że teraz ja jestem górą :Stan - Uśmiecha się: ).

Kilka spraw:

Zarabiam 3000-4000zł do łapy, ale zaczynałem od 1500zł, tzn. tyle zarabiałem, kiedy się wyprowadziłem. Przed wyprowadzką oszczędzałem i uzbierałem jakieś 3000zł, z których później opłacałem mieszkanie.

Wynajem mieszkania o najniższym standardzie kosztuje niezmiennie od kilku lat 1000zł. Cena ta może się obniżyć, jeżeli mieszkamy z kimś wspólnie, co dla nas, fobików, nie jest najlepszą wiadomością. Ja np. nie znam nikogo, komu mógłbym zaufać na tyle, żeby wynająć mieszkanie wspólnie, nie mam dziewczyny itp. Można wynająć pokój a nie samodzielne mieszkanie, ale skoro już jestem fobikiem, to nie zniosę towarzystwa obcych ludzi. Radzę korzystać z ofert "dla singli".

W każdej chwili mogę wrócić do rodziców, nie spaliłem za sobą mostów. Jeżeli akurat nie znajdę mieszkania, to nie zostaję na lodzie. Parę razy naprawdę skorzystałem z tej możliwości i nocowałem łącznie 3 tygodnie u rodziców przez ostatni rok. Pozwala mi to spokojniej podchodzić do szukania mieszkania i wybierać lepsze oferty.

Mieszkanie kosztuje 1000zł. Żarcie - 500zł, jeżeli zamiast kupować konserwy gotujemy sami, jak wspomniała Mysza (ja gotuję sam). Prąd, gaz i internet - ok. 300zł, w zimie znacznie drożej. Z rozrywek musiałem początkowo zrezygnować, dzisiaj zarabiam więcej i już nie mam z tym problemu. Ale jako fobik nie potrzebuję wielu rozrywek :Stan - Uśmiecha się:.

Trzeba oszczędzać i trzeba mieć awaryjne źródło kasy. To jest podstawa niezależności. Ja kiedyś miałem odłożoną kasę, dzisiaj mam możliwość wzięcia kredytu, ale za jakiś czas znowu coś odłożę. Moje zabezpieczenie wynosi dzisiaj 4000zł (zaczynałem od 1000zł). Pamiętajcie - niespodziewane wydatki zdarzają się niespodziewanie często! Trzeba mieć kasę "na czarną godzinę". Nauczyłem się przy tym "braku litości", z czym kiedyś miałem problem i dzisiaj nie pożyczam nikomu moich awaryjnych pieniędzy, nawet jak ktoś mi płacze. Kiedy jestem w kłopotach, to inni ludzie powinni dawać kasę mi a nie ja im! Natomiast kiedy nie mam kłopotów, to chętnie pożyczam.

"Kłopoty" finansowe zdarzyły mi się dwa razy. Raz moja gospodyni bez zapowiedzi podniosła mi czynsz. Nie miałem odwagi się przeciwstawić i zapłaciłem, ale wkrótce się wyprowadziłem. Drugi raz przyszedł mi ogromy rachunek za ogrzewanie. To były dwie najgorsze rzeczy, po których moja rezerwa kasy pokazała dno. Na szczęście dzieją się rzadko.

Mam własną działalność gospodarczą (jestem informatykiem :Stan - Uśmiecha się: ). Praca na etacie to byłby dla mnie za duży stres (ta zależność od szefa, niemile kojarząca mi się z zależnością od ojca). Kiedy ma się działalność, można sobie pozwolić na "dziwactwa", jakich my fobicy mamy sporo. Ludzie rzadko tolerują odmienność - szef mógłby mnie zwolnić za styl ubierania się, sposób mówienia, nietowarzyskość, ekscentryzm itp. Nie ma co z tym mechanizmem walczyć, to leży w naturze człowieka. Ja natomiast mam własną działalność i nie ma kto mnie zwolnić :Stan - Uśmiecha się:.

Fobia jest ogromnym problemem w poszukiwaniu klientów. Tak naprawdę mam tylko kilka osób/firm, z którymi współpracuję. Może kiedyś będzie lepiej.

Jeśli chodzi o zarobki, najważniejsze są dwie rzeczy - praca i cierpliwość. Nikt w pierwszej pracy nie da ci dwóch tysięcy złotych. Ja swoją karierę zaczynałem od pracy na czarno za 500zł. Najpierw trzeba udowodnić swoją wartość, dopiero później można myśleć o kokosach.
Trzeba być dobrym w tym, co się robi, a to można uzyskać tylko dzięki nauce i doświadczeniu. Ja do swoich obecnych zarobków dochodziłem 5 lat.
Po drugie - trzeba zapi*przać jak pszczółka-robotnica. Bez tego nie będzie kasy. Kiedy zacząłem pracować, zatęskniłem za szkołą, bo tam miałem znacznie więcej czasu :Stan - Uśmiecha się:. Odpocznę, jak się trochę odkuję, na razie trzeba harować po nocach dzień w dzień bez urlopu.

Fobia zmniejsza wysokość zarobków. Mógłbym zarabiać o wiele więcej, gdyby nie przysłowiowa miękka d*pa. Kiedy z kimś negocjuję wynagrodzenie, to ustępuję za szybko. Staram się przezwyciężyć ten mechanizm, ale nie jest za łatwo. Nie umiem jeszcze twardo walczyć o swoje.

Teraz pozytywy :Stan - Uśmiecha się:.

Wyprowadzka od rodziców bardzo mi pomogła. Odseparowałem się od toksycznej sytuacji w domu, zyskałem satysfakcję z samodzielności i upragnioną samotność. Rodzice też bardziej zaczęli mnie szanować. Skoro mają okazję zobaczyć mnie dość rzadko, raz na dwa tygodnie, to bardziej cieszą się ze spotkania. Mam też możliwość powiedzieć rodzicom wprost, co myślę. Dopóki z nimi mieszkałem, nie miałem na to odwagi. Mój ojciec często mówił, że mnie wyrzuci z domu i parę razy naprawdę wyrzucił (mieszkałem wtedy u dziadka). Teraz nie ma takiej groźby a ja mogę mu różne rzeczy powiedzieć wprost. Nabrał dzięki temu do mnie swoistej pokory :Stan - Uśmiecha się:, chociaż od czasu do czasu próbuje sił, żeby mnie znów pognębić. Ale już w niczym od niego nie zależę, więc mi to zwisa.

Po wyprowadzce niektóre objawy fobii cofnęły mi się. Najbardziej dzięki temu, że miałem w końcu gdzie odpocząć, nie czułem się ciągle obserwowany i nikt już mi się do niczego nie wtrącał. Musiałem też trochę nauczyć się kontaktować z ludźmi, co samo w sobie nie poprawiło mi samopoczucia, ale jest przydatne w życiu. Nauczyłem się samodzielności - sam umiem prać, gotować, załatwiać różne rzeczy w urzędach, umiem wypełniać deklaracje podatkowe :Stan - Uśmiecha się:, sam sobie kupuję ciuchy, dbam o wygląd, sam chodzę do lekarza. Niby to takie małe rzeczy, ale jednak całe życie robiła to za mnie mama i gdybym się nie wyprowadził, to dalej by to robiła i byłbym życiowym kaleką.

Kwestia formalna: mam 27 lat a wyprowadziłem się w wieku 26 lat, tuż po skończeniu studiów.

Tak więc, jeżeli chodzi o wyprowadzkę - polecam. Zapewnijcie sobie tylko "spadochron", zapasowe mieszkanie i rezerwę kasy, żebyście mieli gdzie wrócić, jak będzie źle.


Re: Życie na własny rachunek - soulja - 15 Mar 2010

...


Re: Życie na własny rachunek - girlfriendinacoma - 15 Mar 2010

3000 na życie, jezu. we wrocławiu wynajęcie pokoju to koszt ok 700 zł (juz z oplatami), jedzenie, można bardzo różnie, absolutne minimum to jakieś 300 zl miesięcznie (dieta wegetariańska). za 500 zł gotując samemu w domu jest już ok. mi jeszcze dochodzą fajki, ale pale tytoń, więc to jest max 100 zl. wychodzi jakies 1200. przy zarobkach 3000 zostaloby mi jeszcze 1800 zł, rozumiem że na ubrania, kosmetyki i serwis rowerowy, no bez przesady :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Życie na własny rachunek - gośćx - 16 Mar 2010

soulja napisał(a):Kiedyś z kolegą wyliczyliśmy ,ze aby nie bidować to w Krakowie musiałbym zarabiać ~ 3000zł na łapkę.
Wchodzą w to koszta za wynajem mieszkania, opłacenia rachunków + jedzenie. Zostaje parę groszy na "życie" no ale ciężko już wtedy na coś odłożyć (np. samochód, spłata kredytu itp.)
O tak dobrze płatną pracę niestety nie jest łatwo .Tym bardziej jeżeli ma się tylko wykształcenie średnie, nie ma "znajomości", jakiegoś doświadczenia itp ( nie mówiąc już o problemach psychicznych :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ) .

Hehe 3 tyś. netto i więcej zarabia mniej niż 30% Polaków,
mediana w Polsce to około 1600 -1800 zł netto.
I o zarobkach nie decyduje wykształcenie tylko zawód, to już nie komuna a wolny rynek :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:


A prawda jest taka że jeśli rządy nie przeprowadzą reform gospodarczych (a nic na to nie wskazuje bo ważniejsze tematy to aborcja, in-vito, religia w szkołach i inne goowna ) to w Polsce nie będzie opłacało się żyć bo większość z nas na starość będzie na utrzymaniu MOPSów ( nawet ci bez fobii ).


Re: Życie na własny rachunek - klocek - 16 Mar 2010

Cytat:Przy zarobkach 1500 to chyba wynajmowałeś pokój ?
Wynajmowałem jednopokojowe mieszkanie, 26m^2, z osobnym wejściem, aneksem i łazienką. Małe, ale w porządku :Stan - Uśmiecha się:. Płaciłem 1000zł z wszystkimi opłatami.

Cytat:we wrocławiu wynajęcie pokoju to koszt ok 700 zł (juz z oplatami)
Ale to będzie taki pokój, gdzie musisz z kimś dzielić kuchnię i łazienkę, czasem także wejście. Dla mnie coś takiego nie wchodzi w grę, bo nie lubię, jak ktoś się mnie czepia.

Cytat:A prawda jest taka że jeśli rządy nie przeprowadzą reform gospodarczych (a nic na to nie wskazuje bo ważniejsze tematy to aborcja, in-vito, religia w szkołach i inne goowna ) to w Polsce nie będzie opłacało się żyć bo większość z nas na starość będzie na utrzymaniu MOPSów ( nawet ci bez fobii ).
Jest jedna zasada - nie narzekać i robić swoje. W Polsce da się żyć, jak się mocno uprzesz :Stan - Uśmiecha się:.


Re: Życie na własny rachunek - girlfriendinacoma - 16 Mar 2010

klocek napisał(a):
Cytat:we wrocławiu wynajęcie pokoju to koszt ok 700 zł (juz z oplatami)
Ale to będzie taki pokój, gdzie musisz z kimś dzielić kuchnię i łazienkę, czasem także wejście. Dla mnie coś takiego nie wchodzi w grę, bo nie lubię, jak ktoś się mnie czepia.

jasne, z tym że wydawanie 1,500 zl na kawalerke z aneksem kuchennym jest wystarczająco demotywujące dla mnie żeby nie obchodziło mnie czyjeś czepianie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Życie na własny rachunek - klocek - 16 Mar 2010

Cytat:jasne, z tym że wydawanie 1,500 zl na kawalerke z aneksem kuchennym jest wystarczająco demotywujące dla mnie żeby nie obchodziło mnie czyjeś czepianie
No nie wiem. Dla mnie mieszkanie samemu nie jest celem samym w sobie, a tylko środkiem, żeby mieć spokój. A ponieważ nie potrafię żyć z ludźmi, więc mieszkanie z kimś zawsze powoduje, że ktoś się mnie czepia.


Re: Życie na własny rachunek - gośćx - 16 Mar 2010

klocek napisał(a):Jest jedna zasada - nie narzekać i robić swoje. W Polsce da się żyć, jak się mocno uprzesz :Stan - Uśmiecha się:.

Dać się da, chociaż pewnie młoda polska emigracja ma na ten temat inne zdanie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:


Re: Życie na własny rachunek - Jas - 16 Mar 2010

soulja napisał(a):Ja na jedzenie musiałbym z 400,500 zł wydawać (chociaż może dało by się jakoś zaoszczędzić).
A ja to myślę, że 300zł by mi stykło :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Starczało 400-500zł na dwie osoby, więc...

Cytat:a przecież jeszcze trzeba liczyć tak podstawowe artykuły jak : proszek do prania, kosmetyki itp.
tego nie kupuje się tak często. Tym bardziej ciuchów.
Fryzjer to może faktycznie być problem jak się mieszka samemu... chyba bym wpadał do rodziców na obcinanie :Stan - Uśmiecha się - LOL: albo sam siebie, nie ważne, że trochę krzywo - grunt że tanio :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Cytat:lub dentysty.
NFZ. Nie mieszkam sam a i tak tylko tak się leczę stomatologicznie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Cytat:A szkoła jak ktoś ambitny ?
No to jest problem. Ale nie ma kasy nie ma szkoły... może za parę lat jeśli nie można sobie pozwolić od razu.

Rozrywki... nie wiem, mnie wystarczy net (co jest już w opłatach) i raz na 2 miechy powiedzmy jakaś książka (którą można kupić na Allegro za grosze), poza tym są jeszcze biblioteki.

Ale i tak jak też wyliczałem, to mi wyszło, że nie przejdzie :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: bo też myślałem o tym... żeby do większego miasta, bo niby większe szanse na robotę... ale to mieszkanie właśnie - jeśli wynajem kosztuje 1000zł, no to sorry... wątpię, żebym zarobił gdzieś więcej z moim wykształceniem.

Tylko emigracja, nie widzę innej opcji.


Re: Życie na własny rachunek - Mysza - 16 Mar 2010

Jas napisał(a):
soulja napisał(a):J
A szkoła jak ktoś ambitny ?
No to jest problem. Ale nie ma kasy nie ma szkoły... może za parę lat jeśli nie można sobie pozwolić od razu.
Ekhem. Muszę się powtórzyć:
(...) Nawet studiując w trybie zaocznym czy wieczorowym możemy dostać stypendium socjalne. A jak będziemy mieć dobre wyniki, to także naukowe. Więc przy niewielkiej pomocy ze strony rodziców na początek, lub jak uzbieramy trochę kasy "na start", po pierwszym semestrze możemy utrzymywać się częściowo ze stypendium.

Ja od 3. roku studiów miałam stypendium socjalne (akurat wtedy chyba wprowadzono taką zmianę, że studenci zaoczni mogą dostawać stypendia) i naukowe. Wychodziło po 450-500zł miesięcznie, kilka lat temu był to dla mnie niezły pieniądz :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: Wystarczy na ewentualne dojazdy (jak studia na miejscu to duży plus) i inne koszta nauki.


Re: Życie na własny rachunek - anikk - 16 Mar 2010

Trudno jest zdobyć stypendium czasem...
socjalne - zależne od zarobków w domu, przy małej rodzinie, to chyba jedna by musiała zarabiać jakąś mikropensję, jeśli taka pensja by rzeczywiście była, to tu gdzie mieszkam, nie byłoby możliwości się utrzymać.
naukowe - 3 razy mi przeszło koło nosa, za każdym razem brakowało mi plusa do oceny, także bez pewności, że je będę mieć lub jakiś inny dochód, nie zdecydowałabym się na samodzielne mieszkanie.

Teraz utrzymuję się sama, ale mieszkam u rodziców, czyli wszystkie opłaty robią oni, tak samo zakupy.

Wg moich obliczeń: kawalerka 1500 + bilet 70 +internet 70 + jedzenie 200 + telefon 25 + zakupy typu proszek do prania 100
= 1965

I to jest absolutne minimum. A jeszcze chciałabym sobie jakieś ubranie kupić, pójść na siłownię czy lekcje tańca... No ale nawet jeśli odrzucę te przyjemności, to pensja 2,5 tys żeby czuć się bezpiecznie i cokolwiek odłożyć, to minimum... I jak to się ma do kupna swojego mieszkania...


Re: Życie na własny rachunek - trash - 16 Mar 2010

anikk napisał(a):Trudno jest zdobyć stypendium czasem...
socjalne - zależne od zarobków w domu, przy małej rodzinie, to chyba jedna by musiała zarabiać jakąś mikropensję, jeśli taka pensja by rzeczywiście była, to tu gdzie mieszkam, nie byłoby możliwości się utrzymać.
Prawda i podejrzewam że 80 % studentów, którzy biorą stypendia socjalne
dostaje je tak na prawdę "na lewo" tzn. podają zaniżone i nieprawdziwe zaświadczenia o zarobkach czy sytuacji w rodzinie . Studiowałem i znałem bodaj że jedną osobę,która rzeczywiście łapała się na stypendium socjalne, reszta na prawdę masa ludzi jaką znałem (zdecydowana większość moich znajomych)robiła zwykłe oszustwo, żeby takie stypendium dostać. Dla mnie to po prostu skur******two ! Ludzie w naszym kraju nie mają wstydu ! Uważam że albo wszyscy powinni dostawać stypendia, albo faktycznie tylko najbardziej potrzebujący.

Wracając do tematu :
Cytat:Wg moich obliczeń: kawalerka 1500 + bilet 70 +internet 70 + jedzenie 200 + telefon 25 + zakupy typu proszek do prania 100
= 1965

I to jest absolutne minimum.
Jakieś trefne te obliczenia :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: za dużo na kawalerkę, za mało na jedzenie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Niestety fobikowi marzy się mieszkanie i święty spokój, ale na ile jest to realistyczne ? Widzę kilka rozwiązań :
-kończę jakiś konkretny kierunek studiów, po którym mogę liczyć na dobre zarobki.
-decyduje się na wynajęcie pokoju i mieszkanie z mniej lub bardziej "przypadkowymi" ludźmi (co jest oczywiście uciążliwe dla fobika). Po jakimś czasie kiedy finansowo jest już lepiej mogę myśleć o kawalerce .
-dostaję dobrą robotę "po znajomości" (niestety nepotyzm rządzi w naszym kraju), lub trafia mi się ona jak ślepej kurze ziarno :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
-poznaję druga połówkę i we dwoje jest już nieco łatwiej .

Niestety chyba większość z nas ma za wysokie "minimum" i woli siedzieć na dupsku zamiast się przez jakiś czas przemęczyć:Stan - Uśmiecha się - LOL:


Re: Życie na własny rachunek - anikk - 16 Mar 2010

Eee ja się właśnie wolę przemęczyć... w domu :Stan - Uśmiecha się - LOL: Wtedy 100% tego co zarobię zostanie w kieszeni i pieniądze się nie zmarnują na kawalerkę wynajmowaną samotnie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: za 1,5-2 lata mam zamiar się wyprowadzić, a do tego czasu odłożyć najwięcej jak się da, trochę oszczędności już mi się pomnaża :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Bo dla mnie celem jest usamodzielnienie się, ale nie za wszelką cenę - chcę przytulne gniazdko, ładnie urządzone, wraz z drugą połówką, a nie dzielenie mieszkania ze studentami.

Co do cen - sprawdziłam w dużym serwisie internetowym, jest to ok. 1500 zł. To najniższa cena, pomijam dzielnice, które są tak daleko, że musiałabym pociągiem jeździć, chociaż tam też tanio nie jest. Pewnie można znaleźć za ok. 1200 zł, ale nie w internecie, a jak w internecie, to zanim naradziłabym się ze słuchawką, to mieszkanie byłoby sprzątnięte :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
A na jedzonko mało, bo ja też mała jestem :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Przy takiej kwocie bym się najadała, ale żeby jeść zdrowo i 5 posiłków dziennie, to kwota by musiała być wyższa o jakieś 100 zł.

A ja jeszcze widzę jedno rozwiązanie:
- mieć kiepskie studia (czy inne wykształcenie) w pojęciu ogółu, ale pomysł na siebie i chęć/siłę do jego realizacji


Re: Życie na własny rachunek - magik - 19 Mar 2010

klocek, tak mnie zaciekawiłeś, że tyle zarabiasz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Co dokładnie robisz? programista? grafik? a może kimś innym?

Ja przy mojej energi, słomianym zapale, dwóch lewych rąk do wszystkiego i brakiem talentu to do niczego się nie nadaje.

Bardzo chciałbym być na swoim ale w obecnym stanie to mogę tylko pomarzyć.


Re: Życie na własny rachunek - Snufkin - 29 Mar 2010

2000 w większym mieście dla kogoś, kto nie chce dzielić się z kimś innymi wydatkami to minimum. Ja bym się jednak nie odważył z takimi funduszami na samotne życie. Niech się trafią jakieś nieprzewidziane wydatki (a trafią się na pewno) - lekarstwa, naprawy, podwyżki, dziurawe buty, mandaty :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Trzeba też mieć jakieś oszczędności. A przy takim zarobku to raczej się wiele nie odłoży.
Natomiast jak ktoś wytrzyma współlokatorów, to i za mniej da się przeżyć (patrz studenci).
Ciekawi mnie jak sobie wyobrażacie takie życie na własny rachunek? Jeżeli jeszcze się nie usamodzielniliście, to jak chcielibyście żyć za powiedzmy 3 lata? Mnie mimo wszystko przeraża wizja samotnego życia.


Re: Życie na własny rachunek - Mike - 29 Mar 2010

W moim przypadku jest to jazda w jedną stronę, coś pójdzie nietak. Stracę pracę etc. to automatycznie ląduję pod mostem. Dlatego nie śpieszno mi do wyprowadzki, tym bardziej na spontana.
Odstraszają mnie też rachunki. Szczególnie za prąd, bo jeśli będą mi też przychodzić po 1tys. na miesiąc, to ja wysiadam.

Mnie się wydaje, że jeśli chodzi o żarcie to można spokojnie wyżyć za 300pln.


Re: Życie na własny rachunek - anikk - 29 Mar 2010

Snufkin napisał(a):Ciekawi mnie jak sobie wyobrażacie takie życie na własny rachunek? Jeżeli jeszcze się nie usamodzielniliście, to jak chcielibyście żyć za powiedzmy 3 lata? Mnie mimo wszystko przeraża wizja samotnego życia.
Ja sobie wyobrażam, że kupuję (prawie) nowe mieszkanie i je urządzam razem z moim facetem. Mamy dobrze płatne prace, bo jakimś cudem się udało je zdobyć. Wracamy ok. 17. Ten czas poświęcamy sobie, mamy samochód więc w weekendy jeździmy gdzieś odpocząć, zrobić grilla. Na wakacje jeździmy w ciepłe kraje. Każde z nas ma obowiązki w domu, cieszymy się z wykonywania ich razem - gotujemy smaczne dania itd. Często oglądamy filmy, chodzimy na koncerty. Dzielimy się pieniędzmi na dom, resztę staramy się odłożyć.

Idiotyczne, bo te moje plany, nigdy nie zależą ode mnie, nie wiem czemu tak wymyślam :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Zadowoliłoby mnie chociaż czyste, nieduże mieszkanie i stała praca bez monotonii.


Re: Życie na własny rachunek - lolek - 29 Mar 2010

Pozwolę się nieśmiało wtrącić - moim zdaniem decyzja o wyprowadzce nie powinna być celem samym w sobie, ale raczej elementem przemyślanego planu finansowego. Trzeba zwrócić uwagę na szereg czynników zarówno finansowych jak i emocjonalnych jak i wielu innych. Wyprowadzka do wynajmowanego mieszkania to spora i długofalowa strata kapitału, którą będzie trzeba pokryć własną pracą a na końcu i tak nic się z tego nie ma prócz wolności od rodziców. Wolności emocjonalnej, ale finansowej nie za bardzo. Pracować tylko po to, by opłacać czynsz, opłaty i właściciela mieszkania to sytuacja, która na wiele lat może nas sprowadzić do "wyścigu szczurów", który dla fobika jest jeszcze bardziej męczący. Pracować w fobicznym stresie po to, by wpychać innym pieniądze za nie swoje mieszkanie to już masochizm moim zdaniem.


Re: Życie na własny rachunek - trash - 30 Mar 2010

Cytat:Pracować w fobicznym stresie po to, by wpychać innym pieniądze za nie swoje mieszkanie to już masochizm moim zdaniem.
Hehe ... zależy jak na to spojrzeć ... np. przy bardziej stabilnych finansach i partnerce kupuję mieszkanie ... wiążę się kredytem na 30 lat w jakimś zasyfiałym PRL-owskim bloku, kto wie czy w przeciągu kilku lat nie nastąpi bida, bezrobocie, prawdziwy kryzys i inflacja a i pewnie dzieci się jakieś pojawią ... poza tym jestem podwójnie uwiązany ... kredytem i związkiem... to już nawet nie masochizm ... zbieranie złomu i chlanie nalewek zostaje ... no ewentualnie odsiadka za nie płacone alimenty :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Z zawodu i z powołania jestem czarnowidzem i każdą sytuację widzę zawsze w najczarniejszych barwach . Dla mnie każda droga prowadzi donikąd a każda sytuacja pozostaje bez wyjścia . Nic tylko położyć się na torach ... im szybciej tym lepiej :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

P.S. Niestety zawsze pośpieszny mi ucieka, albo jedzie po innym torze :Stan - Uśmiecha się - LOL:


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.