PhobiaSocialis.pl
Życie na własny rachunek - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Szkoła, studia, praca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-20.html)
+--- Wątek: Życie na własny rachunek (/thread-4339.html)

Strony: 1 2 3


Re: Życie na własny rachunek - pałker - 22 Maj 2010

PoCo napisał(a):pałker,
100% szacunku i podziwu z mojej strony.

Dziękuje :Stan - Uśmiecha się:


Re: ... - magmie - 22 Maj 2010

pałker napisał(a):Odpowiadając na pytanie z pierwszego posta, jestem fobikiem i utrzymuję się w 100% samemu. Mieszkam w Krakowie i (nie chwalę się) ciężką pracą doszedłem do pensji powyżej 4000 na rękę. Co robiłem nim doszedłem do takich pieniędzy to już inna historia, o której w sumie nie chce pisać bo chcę zapomnieć o tamtych złych czasach. W każdym razie da się. Z tym, że cytując jednego kolegę nie można wszystkich mierzyć własną miarą. Bo nie każdemu niestety uda się taki wyczyn jak mnie (tak według mnie to jest wyczyn, a utwierdzam się w tym przekonaniu czytając posty na tym forum). Tak ja jak mam problem, żeby poznawać nowych ludzi i wreszcie mieć dziewczynę tak ktoś może mieć problem z podjęciem pracy. Popieprzone to wszystko! Trzeba jednak wierzyć, że każdemu z nas się uda! Kiedyś... Na pocieszenie jeszcze dodam, że zaczynałem za marne 700 zeta z groszami na rękę, ale nie poddałem się bo życie mnie mocno przycisnęło. Pozdrawiam wszystkich i życzę powodzenia!
Cieszę się, że Tobie się udało. Dostaję pieniądze od mamy tylko na lekarza,od 1 stycznia do teraz dostałam od rodziców 400zł,za które zapłaciłam za lekarza, kupiłam leki, kupiłam ubezpieczenie. Utrzymuję się sama ze stypendium i pieniędzy zarobionych na dawaniu korepetycji. Mogę się poszczycić swoim żelazkiem kupionym za własne pieniądze, swoją patelnią itp. Dodam jeszcze, że kiedy mama mnie prosi np. o zakup łyżeczek do domu(w którym jestem raptem 4 dni w miesiącu) to kupuję je za swoje pieniądze. Fajnie jest żyć na własne kont:Stan - Uśmiecha się - Anielsko:


Re: ... - pałker - 23 Maj 2010

magmie napisał(a):Cieszę się, że Tobie się udało. (...) Fajnie jest żyć na własne kont:Stan - Uśmiecha się - Anielsko:

...a ja cięszę się, że tobie też się udało i dalej udaje :Stan - Uśmiecha się: Nawet te pozornie małe kroczki prowadzą nas dalej, a pierwsze nawet niewielkie sukcesy pomagają walczyć z kolejnymi problemami. Tak trzymaj! :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Życie na własny rachunek - Erik_Satie - 28 Maj 2010

soulja napisał(a):Kiedyś z kolegą wyliczyliśmy ,ze aby nie bidować to w Krakowie musiałbym zarabiać ~ 3000zł na łapkę.
Wchodzą w to koszta za wynajem mieszkania, opłacenia rachunków + jedzenie. Zostaje parę groszy na "życie" no ale ciężko już wtedy na coś odłożyć (np. samochód, spłata kredytu itp.)
(...)
Tnąc koszta;
Wynajmem pokoju to kosz ok 400-500 zł (o ile się nie mylę) do tego dochodzą opłaty (prąd,gaz,woda,internet,telefon, transport).
Ja na jedzenie musiałbym z 400,500 zł wydawać (chociaż może dało by się jakoś zaoszczędzić).
Tutaj mamy już ponad 1000 zł a przecież jeszcze trzeba liczyć tak podstawowe artykuły jak : proszek do prania, kosmetyki itp.
Też jakieś ciuchy trzeba przecież kupić sobie co jakiś czas.
A gdzie dodatkowe wydatki jak coś się popsuje albo trzeba iść do fryzjera lub dentysty. A szkoła jak ktoś ambitny ?
(...)

Ależ się uśmiałem :Stan - Uśmiecha się: Zgodnie z tymi wyliczeniami, ja już dawno nie powinienem żyć. U mnie w domu bida, więc na studiach (w obcym mieście, 100 km od domu) utrzymuję się sam ze stypendium socjalnego, które wynosi 420 zł miesięcznie, w tym za akademik+internet płacę 305, zostaje mi na "życie" trochę ponad 100 złotych (czasem, co jakieś trzy tygodnie skubnę z domu 50 złotych i tyle). Rozbawiło mnie to że jedzenie jest liczone powyżej oddzielnie od "życia". Ja wiem że jestem ewenementem i mało jem przy dużej wydajności, ale 400-500 złotych na jedzenie? To chyba ktoś kto się żywi owocami morza i truflami. Ja ze swoich 120 złotych mam jedzenie, kosmetyki (wprawdzie podstawowe no ale nie jestem metro-babą żeby się pacykować jakimiś tonikami i płynami po goleniu) i nawet sobie porządne ubranie mogę kupić w ciuchciolandzie. No ale nawet jak mieszkałem w domu to luksusów nie było, więc to nie była dla mnie drastyczna zmiana. Soulja najwidoczniej z bananowej młodzieży się wywodzi, w takim wypadku te horrendalne sumy są zrozumiałe. Propo fryzjera, obcinam się sam, może nie idealnie. Natomiast już w ogóle nie rozumiem ludzi, którzy płacą fryzjerowi żeby skrócił im jeżyka - to już jest po prostu burżulenie :Stan - Uśmiecha się:


Re: Życie na własny rachunek - anikk - 28 Maj 2010

Kolega powyżej trochę bzdury pisze :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Też mało jem, ubieram się w lumpeksach, sama się strzygę i oszczędzam jak się da. Ale co to za życie? Kupienie sobie ciucha w sklepie raz na jakiś czas, ostrzyżenie włosów u fryzjera czy kupienie raz w tygodniu dobrego obiadu to nie jest mega luksus. A co jak się nosi okulary albo soczewki? Kupić w lumpeksie czy na straganie? Albo jak ma się jakiś inny problem... albo do lekarza raz nagły wypadek i już 100 nie ma.
Zresztą... jakby codziennie jeść pierś z kurczaka to 150 zł, a to najtańsze mięso. Nikt mi nie wmówi, że jedzenie codziennie obiadu jest luksusem, a gdzie inne rzeczy...


Re: Życie na własny rachunek - Erik_Satie - 28 Maj 2010

anikk, widocznie zostaliśmy wychowani w zupełnie innych warunkach materialnych. Dla mnie zjedzenie codziennie normalnego, pełnowartościowego obiadu jest luksusem. Może i rzeczywiście nie podpadam pod kategorię normalnego człowieka, więc wszystko co napiszę będzie w pewnym sensie bzdurą. Chciałem tylko zaznaczyć pewne ekstremum, obok którego wymaganie minimum 500 złotych na jedzenie wygląda śmiesznie.


Re: Życie na własny rachunek - anikk - 28 Maj 2010

Wiesz, nie wiem, ja za normalność uznaję pełnowartościowe posiłki, mimo że często takich nie jadam, normalne kupowanie ubrań itd. Nie jakaś rozrzutność i tak dalej, ale też nie odejmowanie sobie od ust i odmawianie przyjemności. Trudno komuś wmawiać, że może jeść kiełki i przeżyć. Pewnie, że można jeść skromnie i żyć. Jednak to nie jest po środku skali, a na przeciwnym jej krańcu.
Teraz kupuję sobie tylko to co muszę, tzn. soczewki, leki, bilety. I to nie jest fajne życie.
I nie mieszam do tego wychowania - ja mieszkałam w 3 osoby w małym pokoju, z ojcem pijakiem, a pokój obok był wynajmowany. To nie znaczy, że to ma być mój "standard" już na zawsze.


Re: Życie na własny rachunek - Erik_Satie - 29 Maj 2010

hmm... ja jakoś nie wyrobiłem w sobie takich potrzeb. Bylem miał wygodne łóżko do spania, spełnione podstawowe potrzeby i przede wszystkim święty spokój. Może brak tęsknoty do obfitych posiłków wynika u mnie z potrzeb twórczych. Nie wiem czy wiesz o tym ale zdolności twórcze ulegają gwałtownemu przytępieniu o pełnym żołądku. U mnie z pewnością i wielu artystów z przeszłości by się ze mną zgodziło, no może oprócz Rubensa i Picassa, no ale wszędzie są wyjątki :Stan - Uśmiecha się: tak czy inaczej, dla mnie o wiele ważniejszy jest w życiu komfort psychiczny niż jakieś materialne standardy. Mógłbym oddać połowę tego co mam teraz za większy spokój ducha.


Re: Życie na własny rachunek - anikk - 29 Maj 2010

Ja to jestem taka próżna, że bym chciała to i to :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: I do tego dążę. Chociaż zgadzam się, że komfort psychiczny ważniejszy niż materialny.


Re: Życie na własny rachunek - blanka - 06 Cze 2010

no tak :Stan - Uśmiecha się: coś się chyba zawiesiło ..... chciałam napisać że w moim przypadku wyprowadzka z domu i usamodzielnienie było czynnikiem pomocnym w walce z fs :-)
Po maturze przyszła mi do głowy pewna refleksja, a mianowicie wiedziałam że jeśli nie opuszczę moich rodzinnych stron to skończę marnie. Moje czarnowidztwo i strach chociaż raz się na coś przydały. To było silniejsze niż fobie, spakowałam walizy i wyjechałam. Teraz naprawdę nie żałuję.


Re: Życie na własny rachunek - klocek - 06 Cze 2010

blanka napisał(a):chciałam napisać że w moim przypadku wyprowadzka z domu i usamodzielnienie było czynnikiem pomocnym w walce z fs :-)
U mnie też. Właściwie jednym z najważniejszych.


Re: Życie na własny rachunek - magmie - 07 Cze 2010

Blanka, o ile dobrze zrozumiałam, wyprowadziłaś się z domu. Mieszkasz sama czy z kimś? Ja już od jakiegoś czasu myślę o odcięciu pępowiny,ale boję się tej większej samotności i tego, że nie będę miała do kogo gęby otworzyć całymi daniami.


Re: Życie na własny rachunek - soulja - 07 Cze 2010

...


Re: Życie na własny rachunek - anikk - 08 Cze 2010

soulja - Erik, zdaje się, opuścił już forum, także pewnie Twoja odpowiedź pozostanie bez echa :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Ostatnio często myślę o własnym mieszkaniu, o pracy, samodzielności... Mam nadzieję, że chociaż w październiku będę mogła napisać, że już coś zarabiam.


Re: Życie na własny rachunek - c'est bon - 09 Lip 2010

Erik_Satie napisał(a):Bylem miał wygodne łóżko do spania, spełnione podstawowe potrzeby i przede wszystkim święty spokój. Może brak tęsknoty do obfitych posiłków wynika u mnie z potrzeb twórczych. Nie wiem czy wiesz o tym ale zdolności twórcze ulegają gwałtownemu przytępieniu o pełnym żołądku. U mnie z pewnością i wielu artystów z przeszłości by się ze mną zgodziło, no może oprócz Rubensa i Picassa, no ale wszędzie są wyjątki :Stan - Uśmiecha się:

no co ty powiesz... jeżeli burżujem jest ktoś, kogo dzienna racja żywnościowa wynosi 13-16zł (400-500zł/m-c) w tym napoje, to pozwolę sobie tego nie komentować. Bardzo fajnie, że masz, jak to górnolotnie określasz, potrzeby twórcze (choć to pewnie majaki z osłabienia), ale ten fakt nie predestynuje cię do stawiania się obok Picassa i Rubensa. Pozwól, że czas zweryfikuje kaliber twojego "artyzmu", bo jak na razie, to bredzisz misiu złoty.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.