Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Szkoła, studia, praca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-20.html) +--- Wątek: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? (/thread-5789.html) |
Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - frezja - 24 Lut 2011 Parę lat temu przyszedł moment kiedy trzeba było pójść do pracy. W praktycznie każdej pracy moja sytuacja kończyła się tak samo - na początku było jako tako, bo jak się poznaję nowe soby to jeszcze wiadomo o czym gadać, a potem pojawiała się pustka. Po pustce wielki stres i na końcu nie wiedziałam już co mówić, a moi współpracownicy brali mi to za złe, że może uważam się za lepszą od nich dlatego nie rozmawiam. Kończyło sie że byli do mnie negatywnie nastawieni. Dodaj do tego fakt, że zawsze znaleźli się tacy co zechcieli zaleźć za skórę widząc, że pewne sytuacje są dla mnie trudne. Wtedy też włączał mi się agresor i to ponownie odpychało ode mnie ludzi, a ja po prostu nie wiedziałam jak sobie poradzić, jak zareagować. Na ostatnią pracę którą miałam czekałam grube parę miesięcy, praca była lipna, warunki i płaca beznadziejne. Na koniec zrezygnowałam bo było to już nad moje siły. Stres z pracownikami, trudne warunki, okropne samopoczucie. I co teraz zrobić? Na lepszą pracę chyba nie mam co liczyć, może i mam doświadczenie ale u nas bez papierka to mało co można. Obawiam się że sytuacje te ze współpracownikami będą się powtarzać wiem że najlepiej byłoby pójść na terapię i przepracować to wszystko, żeby móc chociaż tak pracować normalnie, ale na to też trzeba pieniędzy, rachunki trzeba zapłacić. Jestem między młotem a kowadłem... nawet pracując nie uda mi się uzbierać takiej kwoty żeby móc pozwolić sobie na jakąś terapię. Koniec końców zdana jestem na innych średnio przychylnych mi ludzi. Czy któreś z was było w takiej sytuacji i może coś doradzić, bo ja już nie wiem. Starałam się też rozchulać coś swojego, ale za każdym razem kiedy już już prawie dopinałam swego, to psychika ściągała mnie w dół, albo trudności, albo problemy w kontakcie. Teraz już nie mam sił by robić coś we własnym zakresie... Nie chodzi też o to że nic nie robię, bo wcześniej dość aktywnie działałam. Ale teraz coraz mniej sił i zaparcia, bo mało co z tamtych działań wyszło, problemy się pogłębiły, a pieniądze ciągle potrzebne. I jakie tu jest rozwiążanie? Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - ostnica - 24 Lut 2011 Miałam tak samo, wypisz wymaluj. Niby przyzwyczaiłam się do izolacji, a ludzie też już wiedzieli, że taka dziwna jestem, unikali mnie podobnie jak ja ich, jednak stres był ogromny, wpadanie na współpracowników w kuchni, wspólny wyjazd terenowy, tego typu sprawy doprowadzały mnie na skraj załamania Makabra. I to robienie dobrej miny do złej gry. Gdy ilość pracy się zwiększyła, a nie potrafiłam poprosić o pomoc lub ograniczenie liczby spraw, doszło do depresji. Wymyśliłam kilka powodów odejścia z pracy, ulżyło mi bardzo, gdy to zrobiłam (cholerne nałogowe ucieczki ), ale zostałam sam na sam z zagadnieniem "szukanie pracy", co gorsza być może nawet "znalezienie pracy". Nie byłam w stanie. Poszłam do psychiatry w przychodni publicznej, dostałam skierowanie na terapię grupową z NFZ, przeszłam całą i dużo mi pomogła. Teraz pracuję (chociaż to praca do mnie przyszła, a nie ja ją znalazłam), mam samodzielne stanowisko, ale zauważam, że nie najgorzej jest z moimi relacjami tutaj. To taki kulturalny dystans, szczypta życzliwości. Tu tak to wygląda, norma. Bywają gorsze dni, gdy nie mam ochoty pytać o pomoc kierownika, zacinam się przy rówieśniczkach. Ale jest lepiej niż tam. Nie ma stresu, jestem ogrodnikiem. W pewnym sensie to robota poniżej moich możliwości. Daję sobie czas na wygrzebanie z dołka (tak sobie tłumaczę ), uczę się języka, spotykam z ludźmi, za rok wystartuję do lepiej płatnej pracy. Kolekcjonuję konstruktywne doświadczenia. Najważniejsze to się nie poddawać, szukaj rozwiązania, pomocy, u specjalistów, na własną rękę. Dno jest po to, żeby się od niego odbić Piszesz, że byłaś inna, to ogromny potencjał, masz do czego wracać, na tej bazie możesz zbudować się od nowa, i to Ty zdecydujesz, w jaki sposób Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - Sosen - 24 Lut 2011 Doskonale Cię rozumiem. I chociaż ja czuję się bardziej popchany w kierunku dorosłości, niż jest to mój własny wybór, to zmagam się z podobnymi problemami. Jeśli chodzi o terapeutę, to z mojej pensji wystarczyłoby mi na jedną, dwie sesje w miesiącu. Siostra chce mi pomóc, ale ja z jednej strony nie chcę się czuć zależnym, a z drugiej to jest niepewne. Innym wyjściem jest na NFZ, ale tutaj nie mam zbytniego doświadczenia. Byłem u jednego, i wreszcie przerwałem terapię. Nie jest łatwo znaleźć odpowiedniego. Jeśli chodzi o ludzi w pracy to mam tak samo. Czasami mam chęć w momencie złości po prostu ją wyrzucić, ale ogromny lęk mnie trzyma. Czuję, że nie jestem sobą, wszystko tłumię, zakładam maskę szczęśliwego, nic nie czującego, uległego, i kończę dzień z bólem głowy i okropnym samopoczuciem, odliczając godziny i minuty do końca dnia. Najgorsze jest funkcjonowanie, kiedy widzisz że ludzie są na coś źli, a ty nie wiesz na co. Wtedy wszystko bierzesz do siebie. Ja nie widzę innego wyjścia, jak znależienie dobrego wspierającego i empatycznego terapeutę, z którym przepracuję dzieciństwo. Dzisiaj dzwonię do następnego, 5 już... frezja napisał(a):Dodaj do tego fakt, że zawsze znaleźli się tacy co zechcieli zaleźć za skórę widząc, że pewne sytuacje są dla mnie trudne. Wtedy też włączał mi się agresor i to ponownie odpychało ode mnie ludzi, a ja po prostu nie wiedziałam jak sobie poradzić, jak zareagować. Rozumiem Cię. U mnie ten agresor pojawia się tylko w środku. Na zewnątrz zazwyczaj jest uśmiech. Mam silną potrzebę, żeby pozostawać w dobrych relacjach nawet wtedy, gdy wewnętrznie kogoś nie trawię. Życzę dużo siły. Mnie ją daje często złość, kiedy nie muszę jej ukrywać. Świadomość, że jestem już dorosły i nie muszę kogoś obłaskawiać, że nastrój innych nie jest moją winą. Czasami udaje się wejść w taki stan, czasami nie. Pomagają mi też leki, bez nich nie funkcjonowałbym w ogóle. Psychiatrę na NFZ nie trudno znaleźć akurat. Można się wspomóc małą dawką, zmniejszyć objawy. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - frezja - 24 Lut 2011 Wiesz Sosen w pewnym sensie masz lepiej, bo potrafisz to zachować w sobie. Może to i niedobrze, bo nie powinno się tłumić, ja z kolei mam ten problem że nie potrafię się z tym schować Nawet jak chcę, to po mnie to po prostu widać, a mimikę mam bardzo wyraźną. Kiedyś byłam inna, ale właśnie jakiś terapeuta zachęcił mnie żebym nie trzymała emocji w sobie i od tamtej pory wywalam w złości co myślę, tyle że to robi jeszcze gorzej. Oczywiście nie jest tak codziennie, ale wystarczy że zdarzy się raz czy dwa i już inaczej na ciebie patrzą. Inna sytuacja: ktoś mi dopiekł w robocie, za chiny nie będę potrafiła rozmawiać później z tym człowiekiem. Po prostu, zamykam się na tą osobę albo później robię się dla niej złośliwa. Wszystko przez te niedociągnięcia w komunikacji, to że nie potrafię się wybronić jak ktoś mi dopieka i przestają mnie szanować, to że nie potrafię rozmawiać w ten sposób, żeby ludzie w ogóle brali mnie pod uwagę. Bo co, przecież nie podejdę i nie powiem, "słuchaj ja mam fobię społeczną więc dlatego nie wiem co powiedzieć, nic osobistego", bo to równa się z totalnym skreśleniem. Nie wiem, może da się trafić na ciepłych ludzi którzy potrafią zrozumieć pewne rzeczy, ja niestety na takich nie trafiłam. Mnie to jeszcze dołują warunki jakie teraz są ze znalezieniem pracy, po kilkaset aplikacji na jedno zgłoszenie, te prace które względnie mnie ciekawią to nikt nie odpowiada, a te na "przeżycie" to pracodawcy pożal się boże, poniżej godności ludzkiej traktowanie, pensja... ehh może trafiłam po prostu na niewłaściwych ludzi. Podziwiam was, że możecie pracować mimo trudności wewnątrz. Dla mnie też nie byłoby problemu, gdybym może trafiała na bardziej przychylnych ludzi, tak jak piszesz ostnica, gdzie relacje są życzliwe i z dystansem. Dzięki za to co napisałaś, trochę to dodaje otuchy, znaleźć pracę byle spokojną i względnie sympatyczną by dać sobie czas na wyzdrowienie. Może i dałabym w tym radę. Jakie macie prace? Może tu znajdę jakąś podpowiedź. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - Sosen - 24 Lut 2011 Myślę frezja, że twój terapeuta po części miał rację. Ale problem polega na tym, że gdy zaczynasz wyrzucać z siebie to co czujesz, to potrzebujesz wsparcia, bo jak sama mówisz zaczynasz się później czuć z tym źle. Jest jeszcze co innego. Ktoś może zrobić coś, co Cię wkurzyło, a ty zaczynasz czuć wszystko to, co wcześniej stłumiłaś. Więc to nic nie da, że tą jedną osobę zniszczysz, bo to co było wcześniej dalej w Tobie siedzi. Jak poradzisz sobie z tym co było, to jak ktoś Cię nie będzie szanował, to będziesz potrafiła ze spokojem tej osobie powiedzieć co o tym myślisz, i nie oczekiwać, że ona się zmieni, po prostu ją z tym zostawić. Ale żeby mieć tą odwagę, trzeba najpierw wiedzieć, że ktoś podziela twoje emocje, np. terapeuta. Taki człowiek jest potrzebny na początku jak zaczynasz wierzyć w jakąś swoją emocje. Później już sama potrafisz ufać sobie. Ja właśnie szukam takiej osoby. Przy której mógłbym się całkowicie otworzyć i otrzymać wsparcie w tym co czułem i co stłumiłem. A co do pracy. To pracuję w supermarkecie w dziale informatyki. Stoję za ladą, obsługuje klientów, wystawiam towar, dbam o dział. Najbardziej boję się odpowiedzialności i od niej uciekam. Od kontaktów też uciekam. Najlepiej jak znajdę sobie jakieś zadanie, ale wtedy też jest ciągłe patrzenie, czy aby robię coś dobrze, czy może o mnie nie gadają, nie śmieją się. Ciągłe napięcie.. A pracy nie wybierałem sobie sam. Miałem robić na dziale ogród, ale akurat na info było wolne, a menagera z ogrodu nie było. Pracuję, bo muszę z czegoś żyć. Nie lubię pracować, nie lubię niektórych ludzi tam. Niektórzy są całkowicie niestrawni, inni mniej. Ale z nikim nie załapałem kontaktu. Jakbym mógł to wolałbym pracę spokojniejszą, gdzie jest mniej ludzi, własny kącik, gdzie wiadomo co trzeba robić. Liczę na terapię, że dzięki niej trochę stanę na nogi, i poszukam czegoś innego, lepiej płatnego i bardziej odpowiadającego. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - frezja - 24 Lut 2011 Heh dokładnie tak jak mówisz Złoszczę się, potem mam to sobie za złe i przychodzi naprawdę straszne poczucie winy, potem wrażenie że jestem złą osobą a stamtąd to już blisko żeby bać się ludzi i ich agresji wobec mnie. Jakoś u mnie to jest połączone, moja złość na innych, a potem wrażenie że wszyscy są mi wrodzy. Tak bardzo bym chciała mieć takiego terapeutę, kogoś kto zrozumie, wiem że jak wyrzucę pewne emocje i ktoś zgodzi się ze mną i to zaakceptuje, to one już nie powrócą. Z tą złością to i różnie bywa, bo przez te nagromadzone emocje w środku to zapatrzenie na świat też ma się skrzywione i można np. widzieć krzywdę tam gdzie jej nie ma i nie widzieć jej tam gdzie jest. Z tym problemem też się borykam, że trudno mi rozróżnić. A nawet jeżeli ta złość ma swoje podstawy, to na człowieka wylewana jest i tak cała przeszłość która siedzi w środku, czyli za dużo (( i tak niedobrze i tak niedobrze. Jakiś rok temu czytałam pewną książkę kobiety która cierpiała na osobowość pograniczną, wtedy myślałam że na tym polega mój problem (teraz wiem że to FS). Generalnie taka osobowość ma chyba jeszcze bardziej namiąchane i trochę pod innym kątem. W każdym razie, babka miała wszystko pokomplikowane, miała już dzieci i męża (który ją rozumiał, na tyle ile mógł), a i tak uciekała z domu, łamały ją niemożliwe emocje, już nie pamiętam dokładnie, ale jak to czytałam to istny emocjonalny horror. Poszła wtedy do jednego terapeuty, który potrafił ją zrozumieć. Oczywiście, większość jej problemów miała podłoże w dzieciństwie. Więc zaczęli je przepracowywać. Ona mówiła, on ją rozumiał, nawet jeśli mu ubliżała, bo wiedział że to jakaś część stłumionej emocji. Te wszystkie rzeczy, których nigdy nie mogła powiedzieć, teraz w końcu miała szansę się ich pozbyć. Wiem że ta jej terapia trochę trwała, ale na koniec książki babka pisze że pozbyła się swoich problemów. Jak czytałam, osobowość pograniczna jest tak samo trudna do wyleczenia jak FS (mało było przypadków wyleczenia). Więc ta historia z terapeutą działa. O ile ma się takiego, ona miała szczęście że takiego znalazła. Praca o której piszesz to jednak duży kontakt z ludźmi, więc chyba mogę pogratulować że sobie radzisz. Hmm nie wiem czy odważyłabym się na taką. W ostatniej, poza problemem ze współpracownikami (a praca była wspólna), pod koniec już tak źle się czułam, że musiałam wychodzić do łazienki bo tak chciało mi się ryczeć. Nie wyobrażam sobie co by było, gdyby to się wydało. Kiedyś miałam taką spokojniejszą pracę, klepanie danych na komputerze, właściwie nie musiałam się odzywać, a ludzie co robili to co ja też byli spoko, serdeczni i nawet dobrze się tam czułam. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - Sosen - 24 Lut 2011 Mimo, że jestem facetem i ciężej się do tego przyznać, to w pracy też ostatnio chce mi się płakać. Zwłaszcza, jak inni odchodzą, rozmawiają, a ja zostaje sam. Mam chęć się po prostu rozryczeć przy kasie. Ale zaciskam zęby, zaczynam coś robić, czuję, że przełykam ten cały bajzel emocjonalny, który czuję. Połykam emocje, i za chwilę już nic nie czuję. Tylko dziwną złość i pustkę. Boli mnie głowa. Fajnie by było, gdybym mógł w tym momencie z kimś o tym pogadać, odejść gdzieś na bok. A tak czuję się całkiem sam, mimo że naokoło ludzie, z którymi jednak kompletnie nie mam kontaktu. Wiem, że jestem dorosły facet, ale kompletnie tego nie czuję. Czuję się za to jak małe dziecko, które jest zostawiane... Poczucie winy zazwyczaj gasi moje wszystkie emocje. Ktoś jest zły, albo coś zauważę, jakąś negatywną emocję u innych. I od razu poczucie winy, i tłumienie swoich wszystkich emocji, pozytywnych, negatywnych. Muszę mieć silne przekonanie, że ten ktoś nie przeze mnie tak się czuję, muszę podejść i się uśmiechać, albo być z boku i się z tym męczyć. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - frezja - 24 Lut 2011 Taak, dobrze to znam. Wszyscy sobie gaduszą, a ja sama i cholernie mi z tym głupio, a nawet jakbym coś chciała zmienić to pustka w głowie albo lęk. To chyba nie ma rozróżnienia na płeć, emocje odczuwa się tak samo, tyle że ktoś kiedyś przyjął niepotrzebnie komu co wypada bardziej robić. Naprawdę uznanie, z tego co piszesz, ja już miałam dość i pracę zostawiłam. Teraz też jest lipa, ale przynajmniej nie mam stresów z tamtej pracy, za to mam stres finansowy, nie wiem co lepsze. Jak sobie radzisz z tymi emocjami? Dajesz im później gdzieś ujście? Też tak mam, że jak ktoś jest wkurzony to od razu włącza mi się, że przeze mnie, pojawia się strach, czasem wmanipulowuję się w sytuację z bijącym sercem żeby udowodnić sobie że to nie moja wina. Podobnie jest jak ktoś się śmieje, to myślę że to ze mnie. Niestety, tak jak bywało w pracy, tak jest też u mnie w rodzinie czy także w związku (niestety ) jest to samo , właściwie nie ma ani jednej osoby z którą mogłabym o tym porozmawiać. To mnie doprowadza coraz bardziej do szaleństwa. Próbowałam o tym mówić, ale nikt nie przykłada do tego uwagi. Po prostu, temat jest jak mówię, jak skończę to tematu nie ma i wszyscy mają być szczęśliwi i właściwie to dlaczego mi się coś ciągle nie podoba. W którymś momencie włącza mi się złość na to że inni to zlewają, że nie rozumieją i że nie chcą nawet zrozumieć. Koło się zamyka, ludzie się zniechęcają W pracy to jest gorzej bo MUSI się z tymi ludźmi przebywać i jakoś dogadywać. Wszędzie wiatr w oczy. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - Sosen - 24 Lut 2011 To jest tak, że do pracy chodzić muszę, z tymi ludźmi współpracować muszę. Jestem w tym sam, więc nie ma miejsca na moje emocje, nic z nimi nie robię. Chodzę cały czas wkurzony, albo jak jest taka sytuacja jak wyżej, że jest duże poczucie winy, to zaczynam się bać, tłumić, a później obojętnieje, i mam różne objawy somatyczne. Wiem, że przez to jest moja depresja i fobia. Niestety wiedza nie leczy, dalej potrzebuje terapeuty. Ja nie potrafię o tym mówić głośno w rodzinie. Po prostu nie gadam z ojcem, i dobrze że nie dzwoni, a mama nic nie rozumie, nawet jak jej mówię wprost, to się wypiera, broni i żyje dalej. Brat mnie nigdy nie rozumiał. Siostra trochę, ale ostatnio też zmieniła zdanie i radzi mi, żeby zmienić swoją postawę. Jedyne co mnie teraz trzyma to książki Miller, nadzieja na znalezienie terapeuty i leki. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - frezja - 24 Lut 2011 Nadzieja, dobrze powiedziane. Chyba trzeba dzwonić do terapeutów z pytaniem "czy zna pan książki Miller"? ja bym może dała radę sama z tego wyjść, ale nie w takich warunkach co mam... dochodzę do skrajnych już odczuć, czy dam radę, czy kogokolwiek to interesuje heh sorry, chyba mam chwilowo doła Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - Sosen - 25 Lut 2011 Nie przepraszaj. Masz prawo. Mamy do cholery chyba prawo się smucić! A co do pytania do psychologów. To ja wysłałem parę maili do psychologów i pytałem też między innymi czy znają Miller. Dostałem parę maili zwrotnych, ale nie było mowy o Miller. Jedna tylko napisała trochę więcej, że pracuje nad dzieciństwem, już do niej dzwoniłem po długich namysłach. Jutro ma zadzwonić. Inni albo pisali bardzo teoretycznie, albo obronnie. Że np. nie dzielą się tym co mają na swojej terapii, albo że to tylko ich sprawa. Ja szukam terapeuty, który ma to już przepracowane i nie musi się z tym kryć. Nie chcę, żeby się przede mną otwierał, ale żeby przynajmniej miał te rzeczy przepracowane i umiał podejść empatycznie do nich u mnie. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - frezja - 25 Lut 2011 Wow, nie dzielą się tym co mają na terapii? To to jest jak kupowanie kota w worku. Idziesz, płacisz, a ktoś odwala lipę sabotując z własnych nieprzerobionych rzeczy. Właściwie jak to jest, płaci się za taką pierwszą wizytę "w ciemno"? Ile jedno spotkanie kosztuje? Hmm a jak wynajdujesz takich terapeutów, tzn. czy są jakieś ich rodzaje, czy podają się wg typów terapii etc? Nie wierzę za bardzo w ich skuteczność ale chyba dochodzę do wniosku że jednak trzeba, a i może ten właściwy się znajdzie, tylko jak go wyszukać i sprawdzić zanim człowiek się wypłaci z kasy. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - Sosen - 25 Lut 2011 Nie powiem jak znaleźć, bo jeszcze nie znalazłem. Mogę powiedzieć jak szukam. Behawioralno-poznawczy, NLP-owcy, terapeuci racjonalnej terapii zachowania idą od razu na odsiew, bo nie zajmują się przeszłością. Zostają Gestaltowcy i psychodynamiczni, egzystencjonalni, humanistyczni. Chociaż najbardziej psychodynamiczni. W internecie praktycznie każdy terapeuta ma teraz stronę, jak nie swoją, to pod jakąś instytucją, ośrodkiem. Większość podaje email, wszyscy telefon. Zawsze jest informacja o rodzaju terapii i o terapeucie. Niektórych można od razu po stronie odrzucić, do innych można napisać i zorientować się jak pracują, jacy są po odpowiedziach na twojego maila. Ale to jest i tak w sumie mało warte. Najważniejsza jest konsultacja, albo telefon. Konsultacja kosztuje, a przez telefon człowiek się stresuje i ja przynajmniej zachowuje grzecznie, z przyzwyczajenia. Więc najwięcej odwagi mam w mailu. A na konsultacji można wyczuć, czy to jest terapeuta, przy którym będziesz potrafił się otworzyć, zaufać mu, czy jest godny zaufania. Możesz mu zadawać pytania. Niektórzy w ogóle nie odpowiadają, niektórzy odpowiadają, ale niechętnie. Jeden narazie mi odpowiadał chętnie, ale odpowiedzi mnie nie satysfakcjonowały. W poniedziałek idę na kolejną konsultację. Wizyta 80 zł zazwyczaj - Poznań. W mniejszych miastach może być mniej. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - frezja - 25 Lut 2011 To mnie motywuje żeby też poszukać. Czy to nie jest jednak trochę dziwne, że musimy chodzić do terapeutów i płacić im za to, żeby nas wysłuchali? Czy to nie dziwne, że nasi bliscy nie potrafią nam tego dać, że nie potrafią rozmawiać, zrozumieć? Co to za świat. Wielka luka w ludzkiej komunikacji. Dochodzi do tego, że jak nie zapłacisz to nikt cię nie wysłucha. Przypomina mi to coś innego, ale nie będę tego nazywać. Heh i tak jeszcze myślę, zaglądając na te strony terapeutów. To od razu widać kto na czym się skupia - jak są tam jakieś artykuły, ciekawe informacje to widać że im zależy, a jak jest tylko kontakt, cennik i jakie szkoły skończyli - taka niby studentka po psychologii będzie wiedziała jak mi pomóc? (tym bardziej że papier o niczym nie świadczy ) Hmm mam wrażenie że samemu trzeba przejść jakąś gehennę żeby móc też zrozumieć innych a potem przez ileś lat przy tym pracować żeby być skutecznym. Tacy terapeuci co im zależy dzielą się swoją wiedzą chętnie. Ok, wracając do tematu. Znalazłam na sieci stronkę z podpowiedziami jak znaleźć dobrego terapeutę, na stronie też jest artykuł o Alice Miller, w sumie to strona jest poświęcona przemocy seksualnej, ale tak czy siak, może będą w stanie polecić kogoś do pracy przy FS? Oto jakie zasugerowali pytania przy wyborze terapeuty: czy sam był we własnej terapii i przepracowywał swoje dzieciństwo, nadużycia co myśli o wpływie krzywd zaznanych w dzieciństwie, zaniedbań i nadużyć na dalsze życie czy potrafi w 100% stanąć po stronie dziecka w swoim kliencie? Czy też może tłumaczy rodziców, każe im wybaczać, staje po ich stronie? jakie podejście stosuje, formę terapii, na czym ona polega (to bardzo ważne pytanie). Czy na poziomie poznawczo-behawioralnym czy też umie zejść do głębokich uczuć i pracować z nimi? czy się nie boi silnych uczuć w kliencie? czy wie, co to są retrospekcje? czy ma praktykę w pomaganiu w odzyskiwaniu wspomnień? co myśli na temat stosowania leków psychotropowych, prozacu? czy w pracy z klientem jest empatyczny, współczujący, ciepły, emocjonalny? czy woli dystans i neutralność? czy uważa, że dzieci mają wybaczać rodzicom czy zetknął się, pracował juz z klientami mającymi taki problem jak twój, jakie były wyniki tej pracy czy zna książki A.Miller i co o nich sadzi (dzieki temu będziesz mogła/mógł poznać jego stosunek do dzieci, oraz gdzie widzi przyczyny problemów, w dzieciach, lub tobie jako dorosłym, czy też w otoczeniu, które cię wychowało, rodzinach, opiekunach, wychowawcach) najlepiej te wszystkie pytania zadać przez telefon, zaoszczędzisz mnóstwo swojego, cennego czasu. jak już zdecydujesz spotkać się z jakimś/jakąś, to poczuj jak podoba ci się wnętrze, w którym cię przyjmuje, jak się czujesz w tym wnętrzu, jakie wrażenie na tobie robi ich ciało, wyraz twarzy, oczu itp. czy czujesz się przy nim/niej ciepło, czy raczej chcesz sie zamykać w czasie pierwszej wizyty można zadać pytania, w jaki sposób trafił on do zawodu, dlaczego go wybrał, czym się zajmował wcześniej jakie posiada wykształcenie jest to na tej stronce: http://www.koniecmilczenia.ngo.org.pl/gdziekm.html Mają tam podany kontakt do babki z Poznania, z Wrocka nie ma, tylko jakieś centrum praw. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - Sosen - 26 Lut 2011 Te pytania znam, są też w książkach Miller. Te pytania są bardzo ważne. Każde odkrywa inny aspekt terapeuty. Lepiej jest się wszystkiego dowiedzieć od razu, niż płacić za sesje i "niech wyjdzie w praniu". Jak od razu wejdziesz na trudne tematy, to od razu masz pewność. A tak coś może wyjść później, może nie być tak łatwo zmienić terapeutę i w ogóle szkoda czasu. A jeśli chodzi o mnie prywatnie, to bałbym się przez telefon pytać. Czuję się w obowiązku zapłacić za wizytę i najlepiej w ogóle czuć się winnym że się dupę zawraca. Chciałbym móc poczuć, że mam całkowite prawo do tego, żeby zadać te pytania. Przez maila łatwiej. Fajnie, że zauważyłaś tą babkę z Poznania. Tą stronę też znam, jest tam parę artykułów Miller, ale ona jest ogólnie o nadużyciach seksualnych, więc nie wiem czy ludzi którzy tego nie doświadczyli przyjmują. W każdym razie napiszę do niej też. W poniedziałek idę do innej babki na konsultacje. Mam wrażenie, że ją sobie trochę wyidealizowałem, że nie będzie taka jakbym chciał, przez telefon nie zrobiła na mnie wrażenia, ale zobaczymy w gabinecie. Tak bardzo bym chciał wreszcie trafić na dobrego terapeutę. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - frezja - 28 Lut 2011 Dla mnie rozmowa przez telefon często też bywa stresowa i tu różnie bywa. Natomiast udało mi się już parę lat temu włączyć takie nastawienie, coś w stylu, płacę to wymagam. Udało mi się to właśnie przez takie zbuntowanie wewnętrzne przeciwko hmm jakiejś takiej ułożoności polskiej że mogą nam wcisnąć wszystko a my nic. Jakoś to mnie irytowało więc w takiej złości łatwiej było przestawić się w tryb zdrowo-wymagający. I tak już mi zostało, ale już bez złości. A miałam czas kiedy też uwalniałam emocje i jak np. w jakimś sklepie ktoś wciskał kit to zdarzało mi się naprawdę gromy z nieba rzucać. To oczywiście też nie jest najlepsza metoda komunikacji. to był jakiś etap i teraz już inaczej rozwiązuję takie sprawy. Natomiast przydał się bardzo, bo dzięki niemu zdrowje podchodzę do tematu. Co nie znaczy że przez to nie włącza mi się czasem poczucie winy, ale to już inna kwestia. I tak jestem do przodu. Jeszcze tak nigdy nie dzwoniłam do terapeuty żeby pozadawać takie pytania, ani też w sumie nie pisałam. Domyślam się że pewnie mogą różnie reagować i niekoniecznie chętnie na te pytania odpowiadać, bo jakby nie patrzeć są prosto z mostu i mogą co niektórym niepasować (przynajmniej wiadomo do kogo nie warto iść hehe). Powodzenia dzisiaj, oby to była ta właściwa Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - haraczu - 01 Mar 2011 edit: Przepraszam, wciąłem się w dialog, a po ponownym przejrzeniu stwierdziłem, że za mało poruszam Wasze problemy. Założę po prostu nowy temat. Sory Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - frezja - 01 Mar 2011 Sama też się nad tym zastanawiam. Ciekawe, pierwsze co przyszło mi do głowy jak przeczytałam twoje pytanie, to praca nad fobią - aby się jej pozbyć i nie musieć zastanawiać jaka praca dla fobików ;-) Większość prac związana jest tak czy siak z kontaktem z ludźmi. No chyba że siedzi się z nosem w kompie odwalając jakieś rutynowe prace w dużej firmie, gdzie najważniejsza jest wydajność a nie, komunikatywność etc. Może też - kierowca, to dla facetów może być dobra opcja? Ehh jakkolwiek, nie chcę nastawiać się na to żeby FS było filtrem wyszukiwania pracy, chcę tego wreszcie się pozbyć, a wtedy będzie tyle opcji że hohoho. Re: Dorosłe życie, jak to rozwiązać? - haraczu - 01 Mar 2011 Może to mało budujące, ale fobo-filtr założyłem pod wpływem utraty nadziei na poprawę stanu. Nic mi prawie nie pomogły terapie, a leki działają jak aspiryna na raka. Z tym nosem w kompie to nie tak łatwe mi się wydaje. Oczywiście wyobrażam sobie, że takie prace są, ale jak to ocenić a priori? Pytać potencjalnego pracodawce wprost? Kiedy wszędzie te przeklęte hasła - komunikatywny, odporny na stres, świetnie radzący sobie w zespole. Szlag mnie trafia jak czytam te frazesy. |