Czy to fobia społeczna? Hmm.. jak zacząć leczenie? - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html) +--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html) +--- Wątek: Czy to fobia społeczna? Hmm.. jak zacząć leczenie? (/thread-7244.html) |
Czy to fobia społeczna? Hmm.. jak zacząć leczenie? - Zasió - 09 Mar 2012 Na wstępie chciałbym przeprosić, byc moze zakladam temat w zlym dziale, ale forum jest wielkie i nie do konca jeszcze zdążyłem je ogarnać. Trafiłem tui trochę przez przypadek, szukajac informacji o ewentualnej terapii grupowej w moim miescie... Ale zaczne moze od początku, choc to jakoś z trudem mi przychodzi. Chyba cierpie na fobie społęczna. Tzn nieśmiałość, lęk przed kontaktem z innymi, samotność, beznadzieja itp. Piszę "chyba", bo tak naprawdę, to byc mże jest to cos pomieszanego z osobowością unikającą, a może głównie to... choc to raczej pojecia zblizone... zmarnowałem oczywiscie całe swoje dotychczasowe zycie, a w tym momencie wydaje mi sie, ze właściwie całe zycie - wiadomo, niewielu znajomych, zero głębszych kontaktów, zerowa pewność siebie itd... wreszcie przyszedł koniec studiów, ludzie, którzy wcześniej przynajmniej mnie otaczali, czy opływali w postaci bezkształtnego tłumu, teraz zniknęli na dobre (seminarium raz na dwa tygodnie..>), pojawiła sie oczywiscie perspektywa znalezienia pracy... no właśnie, pisania CV, sprzedawania siebie, rozmów... generalnie, ujmując rzecz w prostych, żołnierskich słowach, poczułem chyba jak nigdy zę jestem w czarnej dup*e. I teraz wiem, ze musze szukac pomocy. Ale czuje sie cholernie zagubiopny. Żeby nie było - mam juz krótką przygodę z terapią. kilkanaście spotkań. Właściwie dały mi niewiele, za 1k zł w sumie zdążyłem troche poopowiadać o tym, co czuje i jak często czuje, ze jestem beznadziejny, powyciągałem mnóstwo cieni z przeszłości (nieleczone zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne... ale w podstawówce w czasach off-line trudno było odkryc, ze mam sie leczyć... taaa. był Dzień świra i Detektyw Monk, nie? mniejsza o to...) i... na razie zrezygnowałem. z jednej strony osoba utytułowana i doświadczona, kilka(nascie?) razy niezwykle celnie, trafnie, w punkt skomentowała co sie ze mną dzieje, miałem nawet wrazenie, ze powoli zaczynam to sobie układac w głowie, a byłem w strasznym dole... ale z drugiej strony strasznie mi brakowało np. jakiegoś wyjscia z inicjatywa. gdybym nei zaczał sam rozmawiac, a zawsze na początku nie wiedziałem o czym, to chyba bym godzinę pomilczał... nurt nie ten, czy co... ale doradzono mi, i sam zreszta tez to poczułem, choc mniejsza o zwichrowany pewnie tok myślenia i pobudki,z e potrzebuje terapii grupowej... Tylko - tak naprawdę kompletnie nei wiem, jak by to m,ailo wygladac w moim przypadku, jakiej grupy szuakc i gdzie. widziałęm juz jakis watek z poradami typu - no po prostu spróbuj, zadzwoń - tak , cos tam znalazłem, bede próbował... ale, choc zdrowie najważniejsze, nei bardzo moge sobie pozwolić na eksperymenty i wydanie wszystkich oszczędności... gdzies tam tli sie nadzieja na normalnosc, prace, plany na reszte życia... wiem tez ze pewnei w srodku roku moge niczego ne znalexc, ponoc wszystko zaczyna sie od wrzesnia, ale nei chce marnowac czasu.... Mozę poradzicie mi, czego i jak szukać przecież nie dowolnej grupy.. wiem, zakwalifikują... tkaie prywatne terapie to zwykle raz w tygodniu. Ale mozna przeczytac też cos o NFZtowskich, cos takiego odbywa sie gdzieś? Choc tez nei weim, o czym dokładnie czytam, widziałem juz jakies watki nawet o takich intensywnych, całodniowych.. Ewentualnie czy szuakc jakiegoś innego terapeuty indywidualnego? mam wrazenie, ze moja sytuacja jest koszmanie skomplikowana, a w kazdym razie trudno mi ja zwięźle oipsać, tym bardziej w cztery oczy, a nikt nie chce czytać opowiadań - więc z jednej strony wygodniej wrócic do osoby, która juz mnei zna... Najgorsze jest to czytanie kompletnie rozbieżnych rad, gdy ostatecznie dochodzi się do smutnego wniosku, zę nic nie pomaga Mozecie cos polecić w Lublinie? Przepraszam za masę literówek, nie potrafie szybko i sprawnie pisac, a jak sie nakręcę, mam taki zryw... wicie, rozumicie, możne przynajmniej niektórzy... Postaram sie je za jakis czas poprawic, jeśli ktos to w ogóle przeczyta... EDIT - teraz chyba nieco lepiej? Aha, obawiam sie tez, ze na takiej zwykłej terapii grupowej sa pewnie ludzie baaardzo różnym wieku i z róznymi problemami (jakieś reklamy kierunkowanych terapii widziałem tylko dla DDA...) - tak sobie mysle, ze to moze kiepski opmysl w sytuacji, gdy jest sie takim jak ja... z drugiej strony przez ostateni półtora roku byłem zmuszony rozmawiać z wieloma obcymi ludxmi z przyczyn losowo-zdrowotnych i teoretycznie takich kontaktów boję sie teraz o wiele mniej... czasem wydaje mi sie, ze moze faktycznie, choc to okropnie brzmi , dobrym lekiem ejst konfrontacja, cwiczenie... ale nawet jesli, to trudno sobie poradzic ze świadomością tylu zmarnowanych lat, z samotnością, marzeniami o innym rzyiu, oraz faktem ze nadal w mniej "obcykanych" sytuacjach boje sie np. kupić kwiatka w kwiaciarni (tak a propos minionego dnia). Trudno poradzic sobei z tym, że nie wiem tak naprawde kim jestem, co lubie, ze zniechęceniem, pragnieniem rzucenia w diabły tej nudnej pracy magisterskiej (pozdrawiam promotora! ), tym,z e nie ma nikogo blisko mnie, ze tak bardzo doskwiera mi, moze tylko urojony i moze tylko mającej służyć dowartościowaniu sie, a to raczej niefajne - brak miłości... Sugerowano mi nawet, zę moze ja tak do końca tych ludzi nei potrzebuję - ale jak to zwykle mówie, nie mam niestety wiedzy i intelektu serialowego dr. House'a, by być takim jak on i mieć wszystkich w nosie, przynajmniej pozornie... uu... ale sie zrobiło ckliwie i niemęsko... wiersz byłby lepszy, ale wraz z zakonczeniem czytania ksiazek w liceum wena i grafomaństwo odpłynęły... Re: Czy to fobia społęczna? Hmm.. jak zacząć leczenie? - JakemJa - 09 Mar 2012 Zas napisał(a):Mozecie cos polecić w Lublinie? Witaj na forum. Przeczytałem całość - trafiłeś na właściwego człowieka, przynajmniej jeśli o miejscu zamieszkania mowa :hamster_idea: Jak to miło widzieć w końcu kogoś nowego z Lublina :hamster_want: Mogę polecić psychiatrę jak i psychologa z NFZtu. Myślę, że przydałby Ci się najpierw psychiatra by postawić diagnoze. Polecić moge również terapie grupową, na którą dostałem propozycje w zeszłym tygodniu. Dodam, że jak oznajmiła moja psycholog grupa ta jest "świeża" - startuje od połowy marca :-) Napisz mi pw jeśli chcesz znać jakieś szczegóły, namiary i takie tam. Tak nawiasem - http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect/przywitaj-sie,23/ - tutaj możesz się "przywitać". Zapraszam i tutaj - http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect/miasta,15/lublin-i-okolice,113-125.html Re: Czy to fobia społeczna? Hmm.. jak zacząć leczenie? - Zasió - 11 Mar 2012 Pewnie powinno byc w przywitaniu, ale skoro zacząłem tutaj, to wkleje juz tu cos, co napisałem tez w nieodpowiednim miejscu... nie wiem, co sie dzis ze mna dzieje.. wiem za to, ze internet to najgorsze miejsce do zwierzeń, ale na szczeście nikt tego nie przeczyta, wiec... Wiem, ze o wiele, wiele lat za późno zacząłem, zmarnowałem masę szans, teraz kończę studia i jestem w takim momencie swego życia ze kompletnie nie wiem, co ze sobą zrobic. Paralizuje nie wizja szukanina pracy, proszenia się o jakieś praktyki, staż... co mi po tym, ze ni z gruchy ni z pietruchy usłyszę np. ze "ja jakis taki niesmialy, ale zebym to zmienil, bo widac ze mam mozliwosci" - podczas wpisów z jakichs cwiczen (matko, rozpamietuje to, jakbym zawsze pragnął pochwał... fakt, bylem w szkole podstawowej cholernie prozny, zarozumialy, pewny sebie )Ale wiem ze mam ze soba mnóstwo problemów i póki co jestem zdeterminowany by cos z tym zrobic, samemu niestety sobie nie radze i nie potrafię. dobre 8 lat łudziłem sie, ze mi przejdzie i sam znormalnieje... fakt, nie szukałem fachowej literatury w tym okresie, moze byłem zbyt głupi? albo nei czułem ze problem jest tak powazny. Jesli chodzi o poszukiwane to bardziej zniecheca mnie wizja tego szukania na ślepo niz konieczność samego dzwonienia/pytania. mam generalnie tak, ze oswojony z jaks sytuacja przestaje sie bac, ostatnio nawet oswoiłem sie z paroma na tyle, ze mogłbym czasem pomyslec, ze jest lepiej. ale nie nauczę sie nigdy w jakims symulatorze i nie przećwiczę całego zycia... byłem juz u jednego, moze średniego psychologa, może niepotrzebnie, co niby tez chciał pomoc, na NFZ - fakt, średnio oficjalnie, ale ze olał mnie i sie obraził, to bardzo sie zraziłem. spróbowałem po roku u kogos kto wydał sie ok i w sumie nie weim, jak było. moze za krótko, ale na razie nie czuje sie na tyle pewnie, by polowe paroletnich oszczednosci wpakowac w terapie u niego, zwłaszcza indywidualna... przeraza mnie zonwu ta walka, nei tylko z samym soba, bo lek przed rozmowami cały czas jest, ale z systemem, z tym, ze gdzies pojde i nie bede potrafil zwięxle i skladnie opisac problemu (a tu akurat na pewno mi sie to nieuda, mam w koncu pewne doświadczenie), znowu nikt mnei o nic nie zapyta, odleje, zbagatelizuje, albo utkne gdzies bez sensu i zmarnuje kolejne tygonie, czuje straszna niechec do tego opisywania wciaz od nowa kolejnym osobom co mi jest i ze cos mi jest, i to zastanawainie sie jak w paru zdaniach opisac kilka lat zycia, opisac mase watpliwosci, sprzecznych uczuc, dazen... kur.. pnaprawde nie wiem co sie ze mna dzieje, powinienem teraz konczyc prace magisterska ale kompletnie zaczeło mi to zwisac. nie ma z kim o tym porozmawiac, kompletnie nie mam z kim porozmawiac. zaraz uslysze zeby wziac sie w garsc i ruszyc dupe - ale naprawde dzis nie potrafie... terapeuta momentami wspominala o tym samym, ale ja chyba ma tego dosyc, cale zycie byla tylko nauka, reszte psułem albo olewałem, teraz chyba chciałbym to wszystko na złosc... no wlasnie, komu? chyba sobie samemu zepsuc, zawalic, dopiec matce... niech sie znowu drze, rozpacza, niech sie xle poczuje i ostentacyjnie potem sapie i mierzy sobie cisnienie... zobaczy co to znacza problemy z dziecmi... k...a, niby tyle dla mnie rodzice zrobili, a czuje do nich jakis totalny zal, o to ze przez tyle czasu nie widzieli moze moich zaburzeń kompulsywnych, nigdzie mnie nie skierowali, o to ze sam bylem jakis po+ (zaczęlo się od natrętnych mysli, takich... niewazne, wystarczy otworzyc wikipedie)... mialem byc kims a jestem idiote bez zainteresowań, znajomych pasji, wiary w siebie, jestem totalnym leniem i miernota... znajomi z gimnazjum, ci dobrzy uczniowie z którymi mialem wiecznie rywalizować dostaja stypendium prezydenta miasta i naukowe, ciagna dwa kierunki, podobnie jak wiele osob ze studiow, a ja ,ten pieprzony prymus? z jednego kierunku nic nie pamietam... i jeszcze opisuje to na forum... choc jak sie pcham na grupowa, pewnie musiałbym to zrobic innym prosto w twarz? czy jednak.... nie, na pewno bym musial,. stańmy w prawdzie, nie? a lekow moze sie boje? raz konował rodzinny (90% lekarzy to pieprzone konowały zapatrzone tylko w mamone... niby normalne, chciałbym trafić dziś jedyna szóstkę w losowaniu, zgarnąć 40 mln i liczac na to, ze nie bedzie III WŚ ani kolejnych kryzysów dozyc starosci nic nie robiac, kto by nie chcial...)) przepisał matce, z powodu chwilowego załamania (choroba itp) Klorazepan - na szczecie ulotka na tyle ja przestraszyła, ze nie wzieła... tak sobie mysle, ze przeciez w akcie desperacji mogłbym sobei dzis łyknac i... ale cos mi mowi ze to bezcelowe i nieodpowiedzialne... nie, po prostu miękka faja jestem, upić tez bym sie nie potrafił, umiem za to kapitalnie marnować czas na gry... a nawet branie tego z zalecenia lekarza (wiem, nei przypisuje sie az takich lekow, raczej antydepresanty) jakos... jakos mnie nei kreci. zawsze wierzylem w medycyne akademicka, naukowe podejscie, moge brac w ciemno przeciwbólowe, przeciwzapalne, antybiotyki, ale tutaj... generalnie czy antydepresanty czy cos innego, wydaje mi sie ze to tak jakbym sie mial napic albo czyms upalic... wiem, to nie tak, to pewnie pomaga - ale tez to, ze moja fobia czy tam inne problemy nei sa tak silne jak innych piszacych czasem w internecie oraz fakt, ze w chwilach totalnej desperacji potrafie nawet obcym ludziom, chocby lekarzowi w przychodni zrobic niezla awanture i wtedy sie nie boje - ba, jestem dumny ze sie postawilem i sie w+ i przestał traktowac mnie jak potulnego RE: Czy to fobia społeczna? Hmm.. jak zacząć leczenie? - Sparkle - 11 Maj 2019 (11 Mar 2012, Nie 1:07)Zasió napisał(a): na szczeście nikt tego nie przeczytaprzeczytałam RE: Czy to fobia społeczna? Hmm.. jak zacząć leczenie? - Zasió - 11 Maj 2019 O matko bosko, po siedmiu latach Creepy... Chyba ktoś mnie stalkuje... W sumie poza znalezieniem pracy i przewaleniem kupy kasy na terapie wiele się nie zmieniło To też creepy... RE: Czy to fobia społeczna? Hmm.. jak zacząć leczenie? - lauradelvalle - 13 Maj 2019 Również przeczytałam i widzę wiele podobieństw. Od 15 lat czekam aż "znormalnieję", a autodiagnoza sugeruje mi, że również cierpię na fobie społeczną i zaburzenia osobowości. Nie mam znajomych, hobby ani radości z życia i nawet nie chce mi się myśleć o tym ile kasy straciłam na psychologów i przez jakie piekło przechodziła ze mną matka. Leki i terapia grupowa nic nie dały, a psycholodzy mocno mnie irytowali. Żeby było śmieszniej studia zaczynałam czterokrotnie za każdym razem nie potrafiąc odnaleźć się w studenckim społeczeństwie. Główny wniosek, jaki z tego wyciągnęłam jest taki, że nikogo to nie obchodzi, a więc po co przejmować się ludźmi (: Może to wcale nie my jesteśmy zepsuci, tylko system. RE: Czy to fobia społeczna? Hmm.. jak zacząć leczenie? - Mateo7891 - 05 Cze 2019 Przeczytałem. I również dostrzegam sporo podobieństw do mojego przypadku. Sam mam problem z natręctwami i to od kilkunastu lat - nigdy nie leczone. Co z ta terapią grupową, znalazłeś coś? Od jakiegoś czasu staram się wychodzić na siłę z domu, obojętnie gdzie i z kim. Plusy tego dostrzegam jedynie (jedynie!) takie, że w przypadku nowych sytuacji, miejsc, popełniam jakieś fo pa, ale nast. razem wiem jak się zachować, czyli niejako uczę się czegoś przez to. Natomiast na pewno nie staję się śmielszy, oj nie, i coraz częściej łapię się na tym że potrzebne tu byłyby chyba jednak leki. |