Boję się ludzi, proszę o pomoc i wypowiedzi. - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html) +--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html) +--- Wątek: Boję się ludzi, proszę o pomoc i wypowiedzi. (/thread-7465.html) |
Boję się ludzi, proszę o pomoc i wypowiedzi. - czlowiekzproblemami - 26 Kwi 2012 Witam, Dość dużo w ostatnich latach było najdelikatniej ujmując różnego rodzaju niepowodzeń w moim życiu. Bardzo zawiodłem się na wielu ludziach, później nie umiejąc sobie z tym poradzić popadłem w jakaś depresję, załamanie, nie ukrywam, że coraz częściej zaglądałem do kieliszka. Przyplątało się dużo innych kłopotów z tego powodu, nie mam cienia wątpliwości co do tego, że na kanwie tych wszystkich negatywnych przeżyć i doświadczeń zrodziły się u mnie natręctwa i kompulsje nerwicowe. Ale to tylko w ramach wstępu. Przechodząc do samego meritum: zacząłem bać się ludzi. Dokładnie tak powinien nazywać się tytuł mojego wątku: Lęk przed ludźmi. Może to też ma związek z niską samooceną która na kanwie doświadczeń we mnie wzrosła. Przeszukałem różnego rodzaju fora psychiatryczne, gdzie znalazłem podpowiedź, że może to być fobia społeczna. Z tym, że ta fobia u mnie wytworzyła się jakoby nagle, razem z tymi wszystkimi negatywnymi przeżyciami, bo kiedyś byłem otwartym na innych człowiekiem, znakomicie układały mi się relacje z innymi ludźmi. A dziś jest dramat. Boję się do ludzi wyjść, spowija mnie jakoby paraliż, nawet z ludźmi których znam od lat, dziś boję się z nimi obcować. Na czym polega ten lęk? Kiedy spotkam znajomego na mieście, np. z dalszej rodziny, czy nawet dawnego kolegę, zatrzymujemy się, rozmawiamy i.... nagle staję się spięty i sparaliżowany jak kołek. Serce zaczyna mi łomotać, skronie zaczynają mi pulsować, staję się spięty (to jest najlepsze określenie), myślę tylko o tym jak najszybciej zakończyć rozmowę i pójść dalej. Co zaobserwowałem (oto też bardzo chcę zapytać), Zdaję mi się, że moi rozmówcy wyczuwają moje spięcie i lęk (czy mam rację tak oceniając?). Niby zatrzymujemy się i rozmawiamy, zaraz za moment zaczyna nam brakować tematu do rozmowy, ja już jestem całkowicie spięty i paraliż obejmuje całego mnie, zapada cisza i te krępująca mnie i mojego rozmówcę milczenie trwa i trwa, na twarzy rozmówcy też zaczynam dostrzegać niepokój i spięcie które moim zdaniem udziela się mu podczas rozmowy ze mną. Nie wiem co mam robić, rozmówca milczy, ja sam zaczynam wymyślać jakieś tematy, najczęściej banalne, szybko rozmowa się kończy, cześć i cześć - tyle z naszej rozmowy. To jest bardzo ciężkie. Nic tak nie rani w załamaniu nerwowym jak samotność. Ale to jak spina i paraliżuje mnie w kontakcie z drugim człowiekiem, nawet tym którego znam od lat i dawniej razem mogliśmy konie kraść, a dziś nie jestem w stanie nawet na luzie i swobodnie z tym kimś porozmawiać - to wszystko też sprawia, że ja staram się unikać kontaktów z ludźmi jak tylko mogę, zwyczajnie boję się ludzi. Nie wiem dlaczego tak jest. Z pewnością niska samoocena, co za tym idzie kompleksy i jakoby podświadomość, że rozmawiam z kimś "lepszym" i "większym" od siebie. To naturalna konsekwencja negatywnych przeżyć których ostatnimi laty nie brakowało w moim życiu. Tylko ten który tego doświadcza - rozumie o czym napisałem i jaki to jest dla mnie wewnętrzny ból. Nie chcę być samotny, ale skazuję się na samotność bojąc się ludzi. Ta cisza i zniesmaczenie na twarzach rozmówcy po kilkunastu sekundach prób rozmowy ze mną są bardzo wymowne, domyślam się, że patrzą na mnie jak na dziwaka, jak na swego rodzaju dziwoląga. Naturalnie nikt mi nie powiedział w oczy, że zachowuję się dziwnie i rozmawia się ze mną jak z kimś nienormalnym. Ale da się to wyczuć. To jest silniejsze ode mnie. Jak można mój straszny problem fachowo określić? Jak leczyć? Jak pomóc? Jak załagodzić? Żeby nie szukać daleko historia z ostatnich dni: Dawny bardzo dobry kolega pamiętający mnie jeszcze z czasów gdy byłem duszą towarzystwa i człowiekiem wyluzowanym z którym można rozmawiać i rozmawiać zadzwonił i poprosił mnie o spotkanie. Nie wypadało odmówić i zgodziłem się. Na godzinę przed umówionym spotkaniem byłem jednym wielkim chodzącym nerwem i liczyłem, że do tego spotkania jednak nie dojdzie. Ale doszło, więc zaproponowałem wypicie kilka piw. Nie ukrywam, wypiliśmy jakieś 5 piw na głowę, ale za to rozmowa nam szła, taki luz włączył się we mnie niesamowity, czułem się dokładnie tak - jak chciałbym czuć się na trzeźwo. Całkowicie wyluzowany i pewny siebie. Umiałem po kilku piwach sypać anegdotami i opowieściami jak z rękawa. Na trzeźwo byłaby totalna pustka. To było znakomite spotkanie, ale tylko dlatego, że byłem na alkoholowym dopingu i jak to mówią zrobiłem się wielki gieroj. Niestety, dziś spotkałem się z tym samym kolegą, on i ja całkowicie trzeźwi, bez dopingu i ja.... nie miałem o czym z tym człowiekiem rozmawiać, sparaliżowało mnie, dobrze wiem, że on to czuł. Bardzo szybko nasza rozmowa dobiegła końca, czym prędzej go zbyłem. To bardzo mnie boli. I smuci. Bardzo proszę o wypowiedzi tutaj i jeśli ktoś zechce podaję maila: czlowiekzproblemami@o2.pl Re: Boję się ludzi, proszę o pomoc i wypowiedzi. - arite86 - 02 Maj 2012 hmm czytam czytam i pierwsze to co mi się nasuwa na myśl że nikt tu Ci diagnozy nie wystawi i nie powie dlaczego. Z doświadczenia to powiem że jeżeli to fobia społeczna to jej nie olewaj bo to fobia"i dasz dobie radę sam -> chociaż może są takie przypadki ,najlepiej iść najzwyczajniej do psychologa pogadać chociażby, bo zapewne nie wiesz o co teraz biega i dlaczego się boisz idź i pogadaj . Po alkoholu jest gorzej jeszcze bo jak jesteś pod cudownym wpływem to potem nadchodzi dół i trzeba więcej pić a to już krok do alkoholizmu. Bo problem leży gdzie idziej. Ja swoją fobie olałam a potem było już tylko gorzej do tego momentu że balam się każdej napotkanej osoby na drodze nie tylko znajomych Re: Boję się ludzi, proszę o pomoc i wypowiedzi. - Fobik13 - 23 Sie 2012 Twoja historia do złudzenia przypomina moją. Ja zacząłem walczyć z fobią rok temu. Niestety pierwsze podejście ni poszło po mojej myśli. Liczyłem, ze leki same załatwią sprawę. Teraz nauczony doświadczeniem mam zamiar połączyć farmakoterapię z wizytami u psychologa. Zrób ten pierwszy krok i zarejestruj się do psychiatry/psychologa. Re: Boję się ludzi, proszę o pomoc i wypowiedzi. - rewolucjonista - 23 Sie 2012 Witaj w rodzinie Re: Boję się ludzi, proszę o pomoc i wypowiedzi. - sasasa12 - 23 Wrz 2012 No jakbym czytała o sobie niestety wydaje mi się że te fobia społeczna gdzie chyba głownie leży niska samoocena ale Ty to wiesz.Chodzę do psychologa, który pomaga mi zmieniać myślenie ale dużo potrzeba naszej pracy tak samo z książkami czytam książki pomagajce uwierzyć w siebie ale czytanie nic nie da dużo praktyki.A wogule smutne to wszystko jeszcze jak czytam że ktoś sie boi obcych tylko to sobie myśle co tutaj wypisuj ta osoba co my mamy pwoiedzieć jak spina nas każda głupia rozmowa eh.Ale głowa do góry są sposoby trzeba próbowac....powodzenia Re: Boję się ludzi, proszę o pomoc i wypowiedzi. - jarzebinka - 23 Wrz 2012 To chyba jestem jedną z nielicznych osób z tą fobią, która radzi sobie bez psychologa. Jak sobie poradziłam z niską samooceną? Paradoksalnie, w momencie gdy spotkało mnie kolejne z rzędu niepowodzenie w sferze prywatnej, uderzyło mnie jak wiele znaczy dla mnie zdanie innych ludzi. Skoro ktoś może sprawić, że będę się czuła jak bogini, to analogicznie ma moc wmówienia mi, że jestem żałosnym g.... . To wydaje się logiczne. I z pomocą Boga (jestem wierząca, ale nie czuję się katoliczką, raczej chrześcijanką), udało mi się trochę polubić siebie. I wiem, że dopóki nie będę znała swojej prawdziwej wartości, nie mam co szukać partnera. To by była kolejna huśtawka z tragicznym końcem. A co do kontaktów z ludźmi- też się ich boję, ale reaguję trochę w inny sposób, a mianowicie okropnym gadulstwem, śmiechem itd. I jestem w tych kontaktach bardzo otwarta, prowadzę niby swobodną rozmowę, która tak naprawdę nic mnie nie obchodzi. Maska towarzyskości, tak reaguje mój organizm. I postanowiłam to zwalczyć, reagować z mniejszym entuzjazmem, jak nie ma tematu do rozmowy to cześć, tyle. Trudno, nie będzie mi głupio tylko dlatego, że nie mamy o czym rozmawiać. Po prostu zaczynam zdrowiej patrzeć na świat i jak nie mam na coś wpływu- olać to. Więc olewam wszystkich dookoła i czuję się o niebo lepiej Ale wiem, że trudno jest to pojąć ot tak, czytając czyjeś wypociny. Taka jest moja droga, moja historia, każdy ma swoją. Ja nie odważyłabym się iść do psychologa, powierzyć mu swoje sekrety, o nie. Ale jak ktoś jest zupełnie zagubiony i wie, że nie zna klucza do siebie- może nie ma innego wyjścia. |