28 Lut 2010, Nie 21:56, PID: 197368
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13 Lip 2010, Wto 15:58 przez Tragizm.)
To dla waszego dobra bo zaraz norobi się pokolenie hipochondyków którzy będą wyszukiwać u siebie schizę.
01 Mar 2010, Pon 0:11, PID: 197390
Nie sądze, aby duży stres mógł wywołać psychozę. Owszem paranoidalną fobię, która delikatnie zawadza pod schizofrenię. Aczkolwiek na pewno tylko w kontaktach z ludźmi. Wątpie, aby ktoś miał psychozy będąc sam w odosobnieniu. Myślę, ze to wszystko to fobia, tylko zależnie od tego jak nasilona, ile kto wycierpiał. Też czasami myślę, ze moje objawy to objawy psychozy, schizofreni. Natomiast one występują tylko w miejscach publicznych. Prawde powiedziawszy odróżnienie fobii społecznej od psychozy, czy lekkiej schizofreni jest praktycznie nie możliwe pod względem medycznym. Ludzie z fobią społeczną, objawami psychotycznymi są badani(EEG, EKG, RM) i lekarze twierdzą, ze ich mozg jest taki sam jak zdrowych ludzi. Sądze ze to bierze się z psychologii. W przeszłosci skrzywdził nas: pracodawca, przyjaciele, rodzina, żona i w pamięci zostają zakodowane schizy. To powoduje, ze ciezko jest zaufac innym ludziom. Czlowiek dziala analitycznie. Wie o tym ze jesli jego, rodzony ojciec, brat, siostra go skrzywdziła, to tym bardziej obcy będą źli dla nas(w pracy, sklepie, na ulicy). Fobia to zakodowana informacja, ze ludzie są źli. Jesli krzywdzi rodzina, to dlaczego mają nas szanować obcy?
Pozdrawiam i papa.
03 Mar 2010, Śro 23:28, PID: 197741
Cześć Tragizm , życzę Ci jak najszybszego i skutecznego pozbycia się tej psychozy . Opisz coś więcej jak możesz ,jak to się zaczęło , jakie miałeś objawy i jak się teraz czujesz ?
Pozdrawiam
04 Mar 2010, Czw 14:23, PID: 197794
Tragizm napisał(a):Teraz mam tylko omamy zapachowe, czuciowe, apatia, pustka wewn, utrata zainteresowan, poczucie że moje myśli są słyszane przez innych, depersonalizacja, ambiwalencja, wrażenie że ludzie odgrywają swoje role.Czyli jest już trochę lepiej niż przedtem ? Powiem Ci że swego czasu , kiedy byłem młodszy, miałem też trochę dziwnych "przeczuć" coś w rodzaju lekkiej manii prześladowczej . Wydawało mi się że wszyscy mnie obserwują,podsłuchują,byłem nadmiernie podejrzliwy i tez miałem to dziwne przeczucie z kamerą w łazience (grzebałem nawet w kratce wentylacyjnej ) z tym że dość szybko zrozumiałem, że moje domysły są absurdalne i na tym się skończyło . Na szczęście nigdy nie miałem jakichś omamów a te moje dziwne pomysły i domysły chyba nie były na tyle silne i poważne żeby przerodzić się w coś gorszego . Cytat:depersonalizacjachyba coś podobnego czułem, kiedy miewałem dość częste napady lęku, ale na szczęście to minęło . Ciekawi mnie czy twoje silne objawy typu halucynacje przyszły stopniowo czy pojawiły się nagle . Jak takie coś wygląda ? Czy to w jakiś sposób ewoluuje, ze np. najpierw dostrzegasz jakieś drobne zmiany, masz dziwne przypuszczenia ,potem stopniowo coraz gorsze "jazdy" ? Ciekawi mnie też czy ty sam dostrzegłeś swoje dziwne zachowanie czy dopiero ktoś inny ? Pozdrawiam .
20 Maj 2010, Czw 12:29, PID: 206553
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20 Maj 2010, Czw 12:32 przez aga_p.)
Zgadzam się z Tragizmem, że silny stres może spowodować psychozę. Zaburzenia nerwicowe (fobia też jest takim zaburzeniem) mogą, chociaż nie muszą, doprowadzić do poważniejszej choroby psychicznej. Na własnym przykładzie mogę powiedzieć, że w stanie bardzo silnej nerwicy miałam urojenia (nerwicowe), różne myśli prześladowcze, zdawało mi się, że ludzie znają moje myśli, że słowa np. z Pisma Świętego były skierowane do mnie i się bałam, że spotka mnie np. kara boża, czułam się jak na granicy psychozy. Silna trauma, długotrwały stres może spowodować wybuch psychozy, ponieważ ból psychiczny jest tak wielki, iż umysł nie ma jak się już bronić przed tym bólem, przed lękiem i reaguje dezintegracją psychiczną. Ja mam świadomość, że teraz muszę bardzo na siebie uważać, bo niczego na świecie nie boję się bardziej, jak zwariować.
21 Maj 2010, Pią 19:37, PID: 206784
Ja właśnie nie jestem do końca pewna, ponieważ jest jeszcze pewien aspekt z tym związany, o którym jednak nie będę tu pisać. Poza tym miałam świadomość, że moje lęki i to, że odbieram pewne treści do siebie jest spowodowane chorobą.
15 Cze 2010, Wto 10:06, PID: 210363
Po pewnym czasie wydaje mi się, że miałam objawy psychozy, a nie tylko nerwicy. Tyle że nikt mi tego nie zdiagnozował. Byłam świadoma swoich objawów, a jednocześnie urojenia, mylne przekonania i sądy, co do których byłam przekonana (osoba chora nie wie, że jest chora, bo wszyscy wokół są nienormalni). Są tzw. psychozy z zachowaną świadomością. Tak, sądzę, że miałam psychozę. Ale wyzdrowiałam. Niektóre psychozy są uleczalne. Myślę sobie, że lekarz może nie chciał mnie straszyć w tym sensie, że nie mówił mi np.: "ma pani psychozę". Było wiadomo, że mam nerwicę i tego się trzymałam. A tak naprawdę nazwa nie ma znaczenia, skoro i tak się leczyło tak samo. Łagodne psychozy można leczyć psychoterapią (póki jeszcze nie jest za późno). Człowiek, który wychodzi z choroby, dopiero jako zdrowy uświadamia sobie, jaki był jego stan. Robiłam różne rzeczy wtedy i... nie uważam, żebym była wtedy w pełni poczytalna, świadoma tego, co robię.
18 Cze 2010, Pią 2:36, PID: 210860
W sumie... zawsze jak jadę na wakacje i mieszkam w hotelu, sprawdzam na wszelki wypadek, czy nie ma podsłuchu, kamer, czy innych cudów techniki.
18 Cze 2010, Pią 8:57, PID: 210861
Cytat:sprawdzam na wszelki wypadek, czy nie ma podsłuchu, kamer, czy innych cudów techniki.I znalazłeś coś kiedyś?
18 Cze 2010, Pią 9:19, PID: 210863
Empty Space napisał(a):W sumie... zawsze jak jadę na wakacje i mieszkam w hotelu, sprawdzam na wszelki wypadek, czy nie ma podsłuchu, kamer, czy innych cudów techniki.Ja też się tego boję.
18 Cze 2010, Pią 12:33, PID: 210877
To nie są żadne psychozy. To zwykłe silne ksobne przekonania, które nie sposób wytępić ze łba. Ludzie nas skrzywdzili, zawiedli, nie radzimy sobie, poza tym nie oszukujmy się ludzie nie są super. Więc podświadomie szukamy tych złych działań u nich. Od takiego ksobnego przekonania ze nam dookoła dupę obrabiają, patrza się z pogardą, mierzą, poświewisko sobie robią, to nie oszukujmy się, ale to nawet nie żadna ksobność , tylko sama prawda. Ludzie tacy są i nie badzmy obludni hipokryci. Po co siebie oszukiwać. Oczywiście jest spora czesc osob bardzo madrych i nie mierzy ludzi na kazdym kroku mając ku temu uciechę. Psychoza to jest wtedy jak chodzisz po chałupia i sądzisz ze KGB, Stasi cie podgląda i chcą cie zabić. To jest po prostu ekstremalna nerwica, lekko zawadzająca pod lekką schiofrenie. Aczkolwiek nie zadne estremalne psychozy. Ja tez u siebie podejrzewam psychozę schizofreniczną. Głownym objawem, o ktory martwie się jest całkowita utrata głosu i sałata mówiona a nie normalne zdania. I sam juz nie wiem na co jestem chory. Póki nie jestesmy zagrozeń dla innych, nie chodzimy obłąkani po ulicy, ze nas sledzi KGB, to jest chyba wszystko dobrze. I powtarzam poraz kolejny jest bardzo duza liczba osób, ktore nam dupe obrabia, obrania i ubaw, to nie zadna psychoza, to prawda. Ludzie tacy są. Jak byłem w sanatorium psychosomatycznym i zapytał mnie psycholog co mnie najbardziej w ludziach dołuje: - Odpowiedziałem: To, że mają większą frajdę z brzydoty, nieudolności, braku mozliwosci innych, aniżeli samemu chęci, azeby zajac sie sobą i sobie poprawić. Tylko nie myslcie ze mam ostrą schizofrenie i zyję w swoim świecie, za to, że piszę prawdę.
09 Lip 2010, Pią 11:40, PID: 213838
Tragizm napisał(a):Nie trzeba być zagrożeniem dla innych by mieć psychozęZgadzam się w pełni z Tobą. Ja wiem, że prawdopodobnie miałam psychozę, ale jeszcze na tyle łagodną, że wiedziałam, że coś jest nie tak. Byłam podejrzliwa, kłóciłam się z ludźmi i byłam pewna, że oni mnie prześladują, a nie że to ja mam urojenia. Czasem lekarze mają wątpliwości co do diagnozy, bo niektóre objawy psychotyczne mają charakter nerwicowy i nie wiadomo co to jest. Ale z samymi psychozami czy ze schizofrenią jest podobnie, dlatego Tragizm, co jakiś czas zmienia się diagnoza. W każdym razie wiem, że mam zadatki na schizofrenię, jak wiele osób z fobią społeczną, bo my często zamykamy się we własnym świecie. Jeśli ktoś jest silnie psychicznie wyizolowany musi wiedzieć, że ma zadatki na psychozę. Dodam jeszcze, że są psychozy z zachowaną świadomością, więc niekoniecznie ktoś ma psychozę i nie wie, co się z nim dzieje. Nieprawdą też jest, że schizofrenia i inne są nieuleczalne.
09 Lip 2010, Pią 22:22, PID: 213880
U mnie fobia społeczna spowodowała że sie leczyłem psychiatrycznie lekami...na schizofrenie.
Obecnie jestem znieczulony i mam wrażenie ze jestem warzywem bez emocji. Cóż...każdy stres długotrwały może spowodować schizofrenie
10 Lip 2010, Sob 16:13, PID: 213929
Moim zdaniem ksobność to szczególna cecha osobowości, która świadczy o dużym samokrytycyzmie i restrykcyjnie krytycznym stosunku do rzeczywistości. Nikt, nie przejawiający poczucia zagrożenia z otoczenia, nie buduje wyobrażeń na temat świata w oparciu o naturalistyczny i brutalny mechanizm, który manifestuje się mimowolnie w ludziach i ma właśnie cechy paranoiczne, psychotyczne, schizofreniczne. Nie wiem, czy wiecie, ale ludzie po tzw. "przejściach" mają szczególną społeczną wrażliwość, której mogliby uczyć innych.
Próbuję tu trąbić, liczę na to, że ktoś się ocknie albo, że znajdę kogoś podobnego do mnie, a widzę tylko ludzi się miotających w sobie. Powiedzmy, że niedaleko siebie są poszczególne stany psychiczne, takie jak wyżej i nie są to koniecznie choroby w sensie, że są pozbawione logiki. Myślę, że takie roztrząsanie w sobie i początkowo subiektywne odczucie, że jesteśmy oderwani od rzeczywistości - za tym idzie często dezorganizacja społeczna - to wynik badania rzeczywistości za cenę utraty możliwości godzenia standardowych ról, bądź z powodu podświadomego, ale nie koniecznie wyimaginowaneg poczucia zagrożenia. Otóż wyobraźcie sobie, że rzeczywiście są powody, by twierdzić, że zagraża nam wiele rzeczy np. wsiądziemy ze znajomym do samochodu, a ten nas okaleczy w wypadku na całe życie ( co zdarza się w wieku około 24 roku życia stosunkowo często - brawura i brak wyobraźni ), więc istnieje potencjalne i realne poczucie niejako wrogości innych wobec nas. Ale istnieje znacznie większe prawdopodobieństwo niż to wyrażone przykładem, że ogólnie zatracimy się w świecie albo dotknie nas kryzys i rozpęta się piekło. I moim właśnie zdaniem głównym zadaniem chorób i stanów ksobnych jest brutalne, bo często utożsamiane tylko z szaleństwem, przejawiania się świata naszych przeświadczeń, które mają nam wyrazić coś znacznie więcej. Są składową poznania świata i czymś, czego nie osiągają inni. Jesteśmy po prostu bardziej krytyczni, ale to wynika z większej presji z zewnątrz na nas i wcale nie do końca subiektywnym odczuciem wrogości rygorystycznych systemowych kryteriów bytowych. Moim zdaniem degenerujemy się na skalę nieznaną, więc gdzieś pomiędzy "niebem a ziemią", czyli pomiędzy obiektywnym poczuciem świata a życiem z powszechnym prądem życia, często prowadzącym donikąd, oderwanym od racji bytu, odczuwamy tajemnicze znaki. Należy je odczytać i pójść pod prąd czasem, żeby - być może - uświadomić sobie swoją tożsamość i to, że musimy zachować za wszelką czasem cenę niezależność i kontrolę nad życiem, możliwość zaplanowania wszystkiego od początku do końca w imię stabilizacji wewnętrznej, samokontroli itd. Ludzie sfiksują zanim się obejrzycie i okaże się, że początkowa marginelizacja służyła odcięciu się od zła. |
|