21 Sty 2017, Sob 16:28, PID: 610057
Mar napisał(a):Bez fobii jestem nieznośnym człowiekiem, myślącym głównie o swoich potrzebachCzyli że ta cała otoczka miłościwej Mar to taka ściema tak naprawdę?...
21 Sty 2017, Sob 16:28, PID: 610057
Mar napisał(a):Bez fobii jestem nieznośnym człowiekiem, myślącym głównie o swoich potrzebachCzyli że ta cała otoczka miłościwej Mar to taka ściema tak naprawdę?...
21 Sty 2017, Sob 17:57, PID: 610071
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21 Sty 2017, Sob 19:33 przez Mar.)
Nope, nie chce mi się wyjaśniać
Zbyt skomplikowane na jeden post Edit. Tak sobie teraz myślę, że miłościwy to tylko Bóg może być xd nie jestem bogiem stap :-P Można mieć w sobie wrażliwość, empatię, ale nie być miłościwym xd
22 Sty 2017, Nie 0:51, PID: 610151
Mar, coś mi tu nie pasuje. Ja bez fobii, czyli kto? Ja jestem jakaś, a paskudna choroba wypacza moje istnienie? Fobia społeczna to tylko określenie na to, jaki ktoś jest. Coś jak piękna blondynka, tylko mniej pochlebne. Kolor zawsze można zmienić, a w każdym świetle wygląda się trochę inaczej.
Jak ja nie lubię takich autorytarnych wypowiedzi. Tam jest przed każdym zdaniem: w mojej opinii.
22 Sty 2017, Nie 1:07, PID: 610159
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Sty 2017, Nie 1:14 przez Mar.)
Ja bez fobii w sensie ja, powstrzymująca pewne cechy charakteru z powodu lęku. Gdy lęk jest mały, to wtedy te cechy wyłażom no
A fobia społeczna to nie przypadkiem określenie zaburzenia, a nie osobowości? W sensie, charakter jest tam gdzieś głęboko, tłumiony przez lęki i działania unikające, które imitują tylko ten "charakter". Przynajmniej ja tak widzę fobię
22 Sty 2017, Nie 4:31, PID: 610185
Cytat:Fobia społeczna to tylko określenie na to, jaki ktoś jest. Coś jak piękna blondynka, tylko mniej pochlebne. No właśnie, jak pisze Mar, to nie jest dobre porównanie, i powiedziałbym że takie pojmowanie fobii jest szkodliwe, bo włączając ją w siebie, jako część swojej osoby, właściwie uniemożliwiasz sobie wyjście z niej. Co innego nieśmiałość, chociaż mechanizm jest nieco podobny, a co innego fobia, która jest zaburzeniem. I chociaż często coś po tej fobii zostaje, jak już się z niej wyjdzie, to nie należy postrzegać siebie przez jej pryzmat, czy uznawać jej za element osobowości (pomimo że ma pewien wpływ na jej kształtowanie).
22 Sty 2017, Nie 8:39, PID: 610189
Nie jest tak, że uniemożliwia. Przecież napisałam o zmianie.
Być może to podejście terapeutycznie szkodliwe, ale to nie jest argument za lub przeciw prawdziwości tezy. Kształtowanie osobowości odbywa się na zasadzie geny + środowisko. Powstaje z tego jakiś Jaś. Jeżeli Jaś radzi sobie w życiu i odnosi sukcesy, to jest to prawdziwy Jaś. Jeżeli zaś sobie nie radzi, to jest nieprawdziwy. Jego prawdziwe ja jest gdzieś indziej, a to, co widzimy, to tylko choroba. No jakoś mnie to nie przekonuje. Jeżeli ktoś ma fobię społeczną, to zachowania lękliwe są częścią jego osobowości. Bo nie istnieje żadna inna. Żeby wyjść z fobii trzeba zmienić swoje myśli, reakcje, przyzwyczajenia, a więc to, kim aktualnie jesteśmy.
22 Sty 2017, Nie 9:41, PID: 610195
No ok. ale dajmy na to moja fobia jest mniejsza w różnych sytuacjach. Praktycznie się wyłącza przy matce, którą znam całe życie i zmniejsza przy bliższych relacjach, w których już posiedziałam rok przynajmniej (mogę takie zliczyć na palcach tylko, ale są, a raczej były)
Wtedy lęk mi się wyłącza, ale tylko przy tych osobach, zachowuję się swobodnie, inaczej niż przy innych. Czuję wtedy, że jestem w pełni sobą, lub Mar z syndromem DDA. Gdy tylko na horyzoncie pojawia sie kontakt społeczny, nawet przy najbliższej osobie, zachowania lękowe wracają, całkiem inaczej się wtedy zachowuję. W tym przypadku nie potrafię dołączyć do niej Twojej teorii, bo jak, mam dwa inne charaktery? Pacząc głębiej Jaś może nie być prawdziwy, nawet jeśli radzi sobie w życiu i odnosi sukcesy. Nie wiem, to nie jest gwarancja zdrowia i prawdziwości, przynajmniej tak mi się wydaje Kgg napisał(a):Jeżeli ktoś ma fobię społeczną, to zachowania lękliwe są częścią jego osobowości. Bo nie istnieje żadna inna. Żeby wyjść z fobii trzeba zmienić swoje myśli, reakcje, przyzwyczajenia, a więc to, kim aktualnie jesteśmy.Coś w tym jest, bo też tak mam ale w sytuacjach dotyczących fobii. Dla mnie to zmienione chorobowo cechy, które zostały narzucone/wypaczone, je da się zmienić i nad nimi ciągle pracuję. Nie da się jednak zmienić (albo jest mega trudno i w moim przypadku wymaga to najpierw akceptacji) cech charakteru, które posiadało się w bardzo wczesnym dzieciństwie, przed rozwinięciem takich rzeczy, jak fobia (czy to głupie dda) Nie wiem, zależy też o czym mówimy, o silnych zaburzeniach osobowości, czy zwykłej fobii społecznej.. Edit. Nawet w depresji jest metoda, aby oddzielać siebie od choroby, żeby móc rozpoznać, które myśli są szkodliwe, leczyć je itd. ale nie zabierając przy tym mnie, która ma swoje główne cechy. Nie da się gruntownie zmienić charakteru po wyleczeniu, to niemożliwe Mocne edit. I to jest najbardziej przerażające że po wyleczeniu fobii nie będziemy aż tak bardzo inni, jedynie przestaniemy się bać. Jedni wracaja do zapomnianego, ekstrawertycznego charakteru z dzieciństwa, inni dalej są spokojni, czy tam impulsywni, wygodni, zarozumiali itd. Ja właśnie jestem na takim etapie, gdzie już wiem, że zbytnio nie zmienię się po wyleczeniu, po prostu przestanę się bać, hamować z powodu lęku i będę bardziej uśmiechnięta A co dalej z tym zrobię, to już inna brożka i inna terapia
22 Sty 2017, Nie 12:42, PID: 610209
Urthon napisał(a):takie pojmowanie fobii jest szkodliwe, bo włączając ją w siebie, jako część swojej osoby, właściwie uniemożliwiasz sobie wyjście z niej Szkodliwe ? A może pradziwe ? Wyjść z niej , a może wyjść z siebie ? Zawsze brzydziło mnie takie podejście, że prawda prawdą, ale terapeutyczna propaganda sukcesu ma najwyższy priotytet ... nie wiem czy wynika to z tego iż "poznawczaki" zbyt dużą wagę przywiązują do powierzchownch [i zasadzie błędnie skonkludowanych] obserwacji typu 'dysonans poznawczy'/czy w drugą stronę - nie chcą żeby wyszło szydło z wora i okazało się że w całym tym śmiesznym "terapeutyzowaniu się" najważniejszym elementem jest wiara w cuda wianki, cała ta otoczka - czyli krótko mówiąc coś co jest mniej więcej tożsame ze zjawiskiem placebo ?
22 Sty 2017, Nie 14:20, PID: 610215
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Sty 2017, Nie 14:26 przez Ksenomorf.)
No wiadomo, konstrukcja terapeutyczna. Przynajmniej pozornie. W końcu celem jest odkrycie małego, szlachetnego misia schowanego w ciemnym kąciku, zepchniętego tam przez fobię. Bo teraz nie ma „ja”, jest niewiadomoco, „ja” dopiero trzeba odkryć, jest celem, a wiadomo, że w terapiach stawianie sobie celów jest ważne. Do tego dochodzi takie właśnie mamienie się, że istnieje piękny i szlachetny miś, taki prawdziwy. Widzę w tym jednak również niebezpieczeństwo. Bo skoro stawia się granicę między prawdziwym „ja”, a tym które jest teraz, czyli kłamliwym, tzn. że łatwo tutaj o całościowe odrzucenie tego, co jest teraz – właśnie za sprawą przypisania obecnemu stanowi nieprawdziwości. Za odrzuceniem może pójść jeszcze większa niechęć do siebie i autoagresja, pochłaniająca wszystko, i to, co w nas dobre, i to, co złe. I przylgnięcie do iluzji, że kiedyś to będziemy w ogóle cacy.
22 Sty 2017, Nie 14:51, PID: 610217
Idealnie dla mnie, nie ma nic lepszego od autoagresji
Nie wiem czo myśleć, kto ma rację, bo w sumie mam mocne skłonności do autodestrukcji.. Ale w takim razie co innego? Przy mojej teoriii mogę zdystansować się do myśli fobicznych i racjonalizować je, bo wiem że to myśli fobii, nie moje. Gdy zacznę je postrzegać jako część charakteru, to przestanę wierzyć, że mogę je zmienić (lub będzie to za trudne), będę się nimi kierować, co moim zdaniem skończy się poddaniem się i uznaniem, że nigdy z fobii nie wyjdę No i też.. zaskakująco dużo fobików myśli, działa tak samo, niektórzy nawet jak klony mają różne schematy działania (to samo tyczy się dda, czy ludzików z depresją) to znaczy że wszyscy mają ten sam charakter? :-o No nie widzę tego no
22 Sty 2017, Nie 15:18, PID: 610227
Zaskakująco dużo ludzi myśli i działa według tych samych schematów. Gdyby było inaczej, to czym zajmowałaby się psychologia?
22 Sty 2017, Nie 15:52, PID: 610233
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Sty 2017, Nie 15:57 przez Mar.)
No wiem, ale to nie zmienia faktu, że każdy ma inny charakter przy tym i nawet w psychologii trzeba podejść bardzo indywidualnie do pacjenta, inaczej g**no z tego wychodzi
Dla mnie fobia to nie charakter, tylko zaburzenie A to, że ktoś kieruje się wyłącznie myślami fobicznymi lub depresyjnymi i przypisuje je sobie na stałe, to już jego problem Tak tak, jestem okrutna, tak tak Ale sory, ja nie zamierzam łączyć zdupcenia ze sobą, tylko bym się czuła jeszcze gorzej. Wiem, jaka jestem, gdy lęki mną nie kierują - jestem panią z dda, jak ogarnę dda, to może wtedy zobaczę, Jaka naprawdę jestem Przecie nie odrywam od siebie fobii, jako coś obcego, po prostu nie uważam jej za coś nierozerwalnego z moją osobowością
22 Sty 2017, Nie 15:56, PID: 610237
Cytat:No jakoś mnie to nie przekonuje. Jeżeli ktoś ma fobię społeczną, to zachowania lękliwe są częścią jego osobowości. Bo nie istnieje żadna inna. Żeby wyjść z fobii trzeba zmienić swoje myśli, reakcje, przyzwyczajenia, a więc to, kim aktualnie jesteśmy. Mar to już wystarczająco dobrze wytłumaczyła, czyli to że jednak fobicy czują się inaczej gdy są sami, a inaczej gdy z bliskimi, a jeszcze inaczej gdy z obcymi ludźmi. To jest dowód na to, że każdy fobik ma swoje "prawdziwe ja" i swoje prawdziwe potrzeby, i one giną w pewnych sytuacjach, z powodu szkodliwych schematów myślenia (bo to nie są tylko jakieś maski, głównie ze względu na brak kontroli). To o czym piszesz Kgg, to bardziej sytuacja, w której ktoś zaakceptował fobię, i nie zamierza z niej wychodzić, tylko podporządkowuje życie pod ten problem. Żyjąc tak nigdy nie będzie szczęśliwy, bo będzie niewolnikiem swoich lęków, które zawsze będą stały na drodze tego, czego taka osoba pragnie i o czym marzy. Wyjście z fobii oznacza dekonstrukcję tych szkodliwych schematów, a jak można to robić, jeśli uważamy je za integralną część nas (czyli de facto przekonujemy siebie, że ich potrzebujemy)? Akceptacja jest "zmianą", ale dającą tylko pozorne poczucie bezpieczeństwa; to bardziej oszukiwanie samego siebie i dalsze unikanie problemu, niż jakiś proces leczniczy. Cytat:Zawsze brzydziło mnie takie podejście, że prawda prawdą, ale terapeutyczna propaganda sukcesu ma najwyższy priotytet To nie jest propaganda, przede wszystkim dlatego, że podejście poznawcze działa, co wiem i po sobie. Cytat:Widzę w tym jednak również niebezpieczeństwo. Bo skoro stawia się granicę między prawdziwym „ja”, a tym które jest teraz, czyli kłamliwym, tzn. że łatwo tutaj o całościowe odrzucenie tego, co jest teraz – właśnie za sprawą przypisania obecnemu stanowi nieprawdziwości. Ale to nie tak działa, bo jak nauczysz się oddzielać od siebie to skrzywione myślenie i błędy poznawcze (co nie oznacza odrzucenia całego obecnego "ja"), to raz, że poznajesz "prawdziwego" siebie (czyli swoje potrzeby, a nie te narzucone przez lęki, wymuszające wyłącznie szukania bezpieczeństwa), poznajesz swoją wartość; a dwa, to pozwala na uwolnienie się z tych szkodliwych schematów myślenia, bo wtedy wiesz, że np. to co czujesz w danym momencie nie jest zgodne z tym, jaki jesteś i czego naprawdę chcesz, i że to tylko szkodliwy schemat, któremu nie musisz ulegać.
22 Sty 2017, Nie 16:17, PID: 610247
Urthon napisał(a):Ale to nie tak działa, bo jak nauczysz się oddzielać od siebie to skrzywione myślenie i błędy poznawcze No, to tak nie działa. Jak nauczysz się oddzielać...
22 Sty 2017, Nie 16:47, PID: 610251
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Sty 2017, Nie 17:11 przez Kgg.)
Zdumiewacie mnie, naprawdę. Każdy człowiek ma pakiet błędów poznawczych i mechanizmów obronnych, które są częścią jego osobowości. Wykształcenie się danego typu błędów powoduje zaklasyfikowanie kogoś do fobika. No i trzeba te błędy znaleźć i usunąć.
Absolutnie każda sytuacja wyzwala we mnie trochę inne cechy charakteru. To nie jest działanie z premedytacją i podlega kontroli w minimalnym stopniu. I to nie ma związku z fobią. Gombrowiczu, idolu, pozdro! Czy jak człowiek zobaczy lwa i zacznie uciekać, to oznacza, że to nie jest jego prawdziwa reakcja, tylko spowodowana lękiem? Zarówno to, jak się zachowujemy pod wpływem lęku, jak i to, co wyzwala w nas lęki to część nas. Jak mamy niedomykalność zastawki mitralnej to też część nas. Co do chorób i zaburzeń: jakaś mutacja i mamy hemoglobinę alfa. Inna i mamy hemoglobinę beta. Jeszcze inna i mamy HbS, czyli anemię sierpowatą. Waszym zdaniem dwie pierwsze są prawdziwe, a ostatnia jest niepawdziwa, bo ciężko się przez nią biega. No i co to za stwierdzenia o niezamierzaniu wychodzić z fobii? Skąd ten pomysł? Genów się nie da zmienić, owszem. Ale cały czas się zmieniamy, nawet jeżeli nie robimy nic w tym kierunku. To nie jest zbyt na temat, ale jest taka scena w jednym z moich ulubionych filmów. Dwójka bohaterów przychodzi do kina. A. mówi: nie pamiętam tej sceny. B. mówi: film jest ten sam, ale to Ty jesteś inny.
22 Sty 2017, Nie 17:50, PID: 610267
Przecież to jest proste: dążymy do zmniejszenia poziomu odczuwanego lęku w danych sytuacjach. Jezeli odczuwany przez nas lęk społeczny w danej sytuacji wynosi 100 (przykładowe liczby) to dążymy do tego, aby zbić go do np. 40 czy też innego satysfakcjonującego nas poziomu. To jest cała filozofia. Wy tymczasem weszliście w rozważania na temat tego czy fobia jest częścią człowieka, czy gdy mam fobię to nie jestem sobą, czy może właśnie z fobią jestem sobą i inne podobne nadanalizowanie.
Choć z drugiej strony to też się przyłączę Na początku należy zauważyć, że z racji wyższego poziomu neurotyczności cechuje nas większa skłonność do powstawania lęków i zahamowań. Innymi słowy bodziec zewnętrzny X, który wywoła u osoby stabilnej emocjonalnie jedynie powierzchowną reakcję, u silnego neurotyka może już skutkować poważnym lękiem. Niestety to jest kwestia szczęścia w loterii genowej - niektórzy urodzą się bardziej podatni, inni mniej. Jak widać urodziliśmy się ukierunkowani w stronę zaburzeń lękowych. W tym konkretnym zakresie niestety "jesteśmy sobą". Czy jednak wyższa reaktywność i zahamowanie zawsze prowadzą do niesmiałości bądź fobii społecznej? Otóż niekoniecznie. Wklejam tekst nt. badań dr Jerome Kagana (sorry, ale nie chce mi się samodzielnie tego streszczać ). Cytat:Jerome Kagan zwrócił uwagę na wyniki badań wskazujące, że nieśmiałość - lękliwość versus śmiałość - towarzyskość w bardzo małym stopniu zmienia się wraz z wiekiem. Przypuszczał, że to czy dziecko zareaguje na niezwykłe wydarzenie uśmiechem czy płaczem może miec podłoże biologiczne, genetyczne. Teraz pytanie za 100 punktów: czy aby na pewno to co można poprawić u dzieci pozostaje "naprawialne" także w późniejszym wieku, jak głosi pointa artykułu?
22 Sty 2017, Nie 18:40, PID: 610273
Jasne, ze moze byc naprawialne, ale to zalezy od wielu czynnikow, a najbardziej to od rodzicow, ktorzy przeciez wychowuja dziecko, a jeslli chodzi juz o starsze osoby, to wiadomo, ze bedzie z tym trudniej
22 Sty 2017, Nie 19:11, PID: 610277
Urthon napisał(a):to raz, że poznajesz "prawdziwego" siebie (czyli swoje potrzebyCzasami lepiej ich nie znać... Divine napisał(a):Niestety to jest kwestia szczęściaChyba nieszczęścia, biorąc pod uwagę tę teorię.
22 Sty 2017, Nie 20:27, PID: 610283
Divine pozamiatał : ) Chociaż mogę jeszcze coś odpowiedzieć
Cytat:Wykształcenie się danego typu błędów powoduje zaklasyfikowanie kogoś do fobika. No i trzeba te błędy znaleźć i usunąć. Zgadzam się, że wszyscy maja takie błędy poznawcze, ale kluczem rozróżnienia zaburzenia od charakteru jest tutaj skala. Cytat:Czy jak człowiek zobaczy lwa i zacznie uciekać, to oznacza, że to nie jest jego prawdziwa reakcja, tylko spowodowana lękiem? Zły przykład (tak samo dalszy z chorobami i mutacjami), bo tutaj właśnie prawdziwą potrzebą jest ucieczka i zachowanie życia. O lękowej potrzebie byłaby mowa, gdyby ten uciekający bał się uciec do budynku, bo są już w nim ludzie, a on nie chce zwracać na siebie uwagi bo go to stresuje, i przez to jego noga ląduje u lwa w brzuszku. Przykład nieco przerysowany, ale dobrze ilustruje o co chodzi. Cytat:No i co to za stwierdzenia o niezamierzaniu wychodzić z fobii? Skąd ten pomysł? Genów się nie da zmienić, owszem. Ale cały czas się zmieniamy, nawet jeżeli nie robimy nic w tym kierunku. Zwróciłem już wcześniej na to uwagę - "zmiana" to bardzo względna sprawa, nie musi być dobra. Tak już lecąc "banałami", to człowiek się przez całe życie ściera z przeciwnościami i dzięki temu się rozwija. Kapitulacja wydaje się w tym kontekście z natury niewłaściwym wyborem. Cytat:Czasami lepiej ich nie znać... Ja bym polemizował, bo nawet jeżeli te potrzeby są jakoś niefajne (powiedzmy, że mamy potrzeby, które można interpretować jako narcystyczne, albo nasze preferencje seksualne nie są społecznie akceptowane), to i tak jedyną właściwą drogą jest ich zaakceptowanie. Mar o tym dobrze pisała. Biczowanie się z powodu tych potrzeb nic dobrego nie przyniesie, co najwyżej błędne przeświadczenie o szlachetności/uczciwości (bo niby "wyzbywamy" się jakiejś "negatywnej" cechy).
22 Sty 2017, Nie 20:30, PID: 610285
Urthon napisał(a):to i tak jedyną właściwą drogą jest ich zaakceptowaniePowiedz to pewnym wspólnotom religijnym...
22 Sty 2017, Nie 21:07, PID: 610297
Urthon napisał(a):Divine pozamiatał : ) Chociaż mogę jeszcze coś odpowiedzieć NJE!!! 1. Skoro przykłady złe, to słucham, dlaczego. Moim zdaniem są wyśmienite. 2. Ja tam nie wiem, co jest dobrą reakcją na lwa. Jeżeli ktoś na jego widok nie mógłby się ruszyć, to byłby nieprawdziwym sobą? Poza tym idąc tą logiką, to rozmowa z drugim człowiekiem może być zagrożeniem. Ktoś może Cię wyśmiać albo upokorzyć. Są rzeczy gorsze niż śmierć. 3. Zaburzenie i charakter to nie są antonimy. Skala różnicuje zaburzenie od normy. 4. Jakie prawdziwe potrzeby? Takie, które są dla nas słuszne i dobre? Rozumiem, Urthon, że Ty wiesz, jakie one są? To zazdroszczę 5. No zgadzam się, że zmiana może być dobra albo zła. Tylko co z tego?
22 Sty 2017, Nie 21:14, PID: 610301
Zmieniłaś mój nick z błędnego na błędny : P Albo Urthon, albo Ultron, ale na pewno nie Urthron.
1. No z tymi chorobami, to po prostu nie jest dobre porównanie, bo przecież jak ktoś się rodzi z defektem genetycznym, który wywołuje jakąś przewlekłą chorobę to też się leczy, a nie mówi że akceptuje stan rzeczy. No chyba że cały czas dyskutujesz o tym, że należy zaakceptować istnienie tej choroby i że się nie będzie nigdy zdrowym, albo że całe życie trzeba będzie się leczyć, no ale to nie wynika z tego co pisałaś. 2. Za bardzo kombinujesz. A dobrą reakcją na lwa jest ta, która utrzymuje cię przy życiu. No i już pisałem, że ten przykład jest be. 3. Przeca to wynikało z tego, co napisałem : P 4. Przecież to nie jest takie trudne. To nie chodzi o jakieś podświadome, ukryte niewiadomoco, tylko zwyczajne, codzienne sprawy. Znałem dziewczynę, której bardzo doskwierała samotność, brak kontaktu fizycznego, była wcześniej bardzo długo w związku, który był wybrakowany. Ale jednocześnie pomimo że miała masę adoratorów, wszystkich od siebie odsuwała, bo tak bardzo bała się związanej ze związkiem komplikacji życia, stresu, mielenia myśli. I ulegała tym lękowym strachom, uciekała przed tym, czego potrzebowała, bo dawało to jej jakieś poczucie bezpieczeństwa. I była ciągle zmęczona i nieszczęśliwa, a temat samotności ciągle powracał. 5. To z tego, że bezczynność raczej nie przyniesie dobrej zmiany, w przypadku zaburzeń. Cytat:Powiedz to pewnym wspólnotom religijnym... O to właśnie chodzi, żeby żyć w zgodzie ze sobą, bo inaczej się nie da, a ewentualne konsekwencje tego, to już inny problem.
22 Sty 2017, Nie 21:22, PID: 610303
Urthon napisał(a):A dobrą reakcją na lwa jest ta, która utrzymuje cię przy życiu.Heloł, przecież właśnie fobik zazwyczaj to robi, ucieka od wszystkiego, by kurczowo utrzymać się przy życiu... Czy aby na pewno zawsze odpowiednie jest dążenie do przeżycia? W końcu wielkie rzeczy często działy się dzięki ludziom, którzy nie bali się zginąć dla idei! Urthon napisał(a):a ewentualne konsekwencje tego, to już inny problem.LOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL! "To już inny problem" - HAHAHAHA, normalnie, uśmiałem się
22 Sty 2017, Nie 21:24, PID: 610305
Urthon napisał(a):czyli to że jednak fobicy czują się inaczej gdy są sami, a inaczej gdy z bliskimi, a jeszcze inaczej gdy z obcymi ludźmi. To jest dowód na to, że każdy fobik ma swoje "prawdziwe ja" i swoje prawdziwe potrzeby, i one giną w pewnych sytuacjach, z powodu szkodliwych schematów myślenia (bo to nie są tylko jakieś maski, głównie ze względu na brak kontroli).eh to chyba kolejny argument, że nie mam fobii zdjae mi się, że jestem nudny, nijaki, nielubialny wśród obcych ludzi, wśród rodzeństwa, gdy jestem pijany itp. wydaje mi się, że żaden lęk mnie nie blokuje czy to znaczy, że mam zaburzoną osobowość, a może już się urodziłem z taką ą ? ale ze mnie narcyz, znowu o sobie
22 Sty 2017, Nie 21:24, PID: 610307
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Sty 2017, Nie 21:31 przez Kgg.)
Nie wiem, jak można mnie oskarżać o propagowanie bezczynności i gdzie to niby napisałam? Jaka akceptacja obecnego stanu rzeczy?
1. Po prostu nie to nie jest wybitna argumentacja. Może też świadczyć o jej braku. No i wada nie musi być wrodzona. Tylko co to zmienia? 3. nje 4. Nie wiadomo. Ale raczej każdy zostanie przy swoim i już i tak za bardzo odeszliśmy od tematu I jeszcze do nicka trzeba było się doczepić. Masz, teraz jest pięknie. |
|