12 Lut 2009, Czw 3:50, PID: 123467
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12 Lut 2009, Czw 3:55 przez iX.)
O tak, pamiętam WFy na publicznym, krytym basenie... Nie ma jak kąpać się w wodzie w której pół miasta wymoczyło swoje tyłki i genitalia, nie zawsze do końca czyste... Że niby natryski są przed wejściem ? A co to daje jak ktoś sobie stanie na 5 sekund pod takim natryskiem i idzie dalej ? Może co najwyżej troche potu z siebie spłukać. W basenie zawsze ktoś popuści, ktoś nasmarka, ktoś napluje. Sama pamiętam jak gościowi gil z nosa poszedł po nurkowaniu. Nie zgadniecie co z nim zrobił - tak, wytarł nos w ręke i pływał dalej... A jak pomyśle o facetach, którzy niezbyt często lubią się myć i zmieniać bielizne to już w ogóle, pełen odlot, aż chce się pływać. Wspaniałe przeżycie! Przeważnie udawałam jak nauczyciel patrzył, że coś robie i cały czas trzymałam twarz ponad poziomem wody, żeby ani kropelka tego syfu nie dostała się w pobliże ust... Przecież to jak kąpać się w szambie. Wychodziłam z suchutką głową. Pływać w basenie fajna rzecz, ale nie publicznym. Nie w tym syfie po wszystkich ludziach.