28 Lut 2009, Sob 19:21, PID: 128333
poznalam fobikana czacie Kalisz.... jak juz kogos poznac to lepiej ze swojego miasta.... no i znalezlismy wspolny jezyk wymienilismy sie po pierwszej rozmowie nr komow i git... umowilam sie z nim ze wpadnie do mnie w czasie pracy (robilam w tesco wtedy ) a kiedy minela godzina o ktorej mielismy sie spotkac i go nie bylo... zaczelam miec najgorsze mysli ze mnie wystawil i takie tam... nie wiedzialam ze ma fobie, zalismy sie wtedy chyba ze 2 tygodnie... ukadalam te cholerne paszczety na polkach i tlumilam lzy potem jakos mi sie wytlumaczyl, znowu sie po jakims czasie umowilismy i z jakies pol godziny przed spotkaniem napisal mi zebym na niego nie czekala no to co mialam sobie pomyslec? bylam wkurzona i smutna ale potem weszlam na poczte i mnie przeprosil.... napisal ze jest za zly dla mnie, ze jest poje**m, ze nie powinien tego zaczynac i nie sprawiac mi przykrosci ale ja nie chcialam zrywac tej znajomosci! i napislam mu to. potem juz jakies 5 miesiacy pozniej wylukal mnie na miescie i napisal mi smsa ze mnie widzial. no to ja mu odrazu zaproponowalam spotkanie i to byl moj blad.... po jakims czasie wyznal mi ze ma fobie i ze dlatego nie moze sie ze mna spotkac teraz juz znamy sie 9 miesiecy, on mi ufa, planuje juz jak nasze spotkanie bedzie wygladalo..... ops: poczekam cierpliwie az on sam poczuje sie na to gotowy... powiedzial mi ze jak sie wyleczy to sie spotakmy i pojdziemy na piwko... ops: poczekam za nim.... ops: