25 Cze 2009, Czw 23:13, PID: 159862
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Cze 2009, Czw 23:15 przez stamp.)
Hmm... soulja, poruszyłeś bardzo ciekawy temat!
Skądinąd znam to doskonale. Choć u mnie w gruncie rzczy przybiera to nieco inną formę.
Rozmowa z bliskimi ogranicza się do prostych zapytań, w stylu "chcesz coś do picia?" z mej strony, z ichniej zaś... hmm... nawet na obiad nie łaska mnie zaprosić . Choćbym siedział nawet w swym zacnym pokoidle, w swym świecie.
W żaden sposób nie kręci mnie prezentowanie własnych przeżyć, wręcz przeciwnie - unikam tego. A sam fakt występowania takowych u innych kwiuję somatycznym objawem depresji - zmęczeniem i znudzeniem.
Jedynie jeżeli temat robi się naprawdę ciekawy, jestem w stanie aktywnie włączyć się w dyskusję, pod warunkiem, że nie są to ludzi, wśród których ciężko mi się odezwać (czyli pospolite grono ).
Ze znajomymi nie mam o czym pogadać, toteż ich grono się wykrusza. Jedyne rozmowy dotyczą pracy dla mnie. Lokalnie jestem uznanym informatykiem, serwisantem GSM oraz webmasterem, czy 'gościem od nawigacji'.
Niekonwencjonalne myślenie pozwala mi rozwiązać wiele problemów. Taki atut mojego stanu. Czasem metody są kontrowersyjne, lecz w większości skutkują. Dotyczy to również oddziaływań na ludzi. Rzadko, bo rzadko, ale jednak.
Z ojcem rozmawiam na tematy techniczne, muzyczne, CZASEM światopoglądowe, a czasem wcale.
Zabawne, ale irytuje mnie zwykła rozmowa, chcę się za wszelką cenę od niej oddalić, często nurkując w swym umyśle, zastanawiając się nad czymś -> introwertyzm ;].
Boję się uzewnętrznienia w każdej jego formie przekazu bezpośredniego, kontroluję najmniejszy szczegół mowy ciała, mimiki, artykulacji dźwięków. Bądź po prostu reaguję depresyjnie, zrezygnowaniem.
Tak samo pytanie "Co u Ciebie?". Jest to najtrudniejsze pytanie na świecie.
Zwykle po wstępnym rozrachunku dochodzę do wniosku, że... nic nowego.
Czasem nawet świadomie (nie wiedzieć czemu) wywołuję przestój. Moja tolerancja dla świata drastycznie maleje, poprzez strach.
Niechęć często interpretuję jako lęk. Boję się nowej muzyki, nowej wiedzy, nowych wydarzeń, nowych ludzi, nowego dnia, nowej waluty, czy koszty faj zawartego w akcyzie. Boję się nowych przemyśleń, nowych sytuacji.
Od wszystkiego się wzbraniam.
Dziś osobiście jadąc rowerem, widząc dwie dziewczyny idące w mym kierunku - zawróciłem i nadrabiając szmat drogi dojechałem do domu.
I faktycznie - wypadłem z tego osobliwego 'wiru' relacji międzyludzkich. Guzik mnie obchodzi, że ktoś wygrał w totka, czy zerwał z kimś tudzież kupił samochód. Bardziej mnie interesuje jego reakcja psychiczna na taki bodziec, jeśli już
Znowu się rozpisałem prezentując swą ksobność, której tak się wypieram.
Mam cichą nadzieję, że być może ktoś wpadnie na jakiś pomysł czytając ten tekst
Skądinąd znam to doskonale. Choć u mnie w gruncie rzczy przybiera to nieco inną formę.
Rozmowa z bliskimi ogranicza się do prostych zapytań, w stylu "chcesz coś do picia?" z mej strony, z ichniej zaś... hmm... nawet na obiad nie łaska mnie zaprosić . Choćbym siedział nawet w swym zacnym pokoidle, w swym świecie.
W żaden sposób nie kręci mnie prezentowanie własnych przeżyć, wręcz przeciwnie - unikam tego. A sam fakt występowania takowych u innych kwiuję somatycznym objawem depresji - zmęczeniem i znudzeniem.
Jedynie jeżeli temat robi się naprawdę ciekawy, jestem w stanie aktywnie włączyć się w dyskusję, pod warunkiem, że nie są to ludzi, wśród których ciężko mi się odezwać (czyli pospolite grono ).
Ze znajomymi nie mam o czym pogadać, toteż ich grono się wykrusza. Jedyne rozmowy dotyczą pracy dla mnie. Lokalnie jestem uznanym informatykiem, serwisantem GSM oraz webmasterem, czy 'gościem od nawigacji'.
Niekonwencjonalne myślenie pozwala mi rozwiązać wiele problemów. Taki atut mojego stanu. Czasem metody są kontrowersyjne, lecz w większości skutkują. Dotyczy to również oddziaływań na ludzi. Rzadko, bo rzadko, ale jednak.
Z ojcem rozmawiam na tematy techniczne, muzyczne, CZASEM światopoglądowe, a czasem wcale.
Zabawne, ale irytuje mnie zwykła rozmowa, chcę się za wszelką cenę od niej oddalić, często nurkując w swym umyśle, zastanawiając się nad czymś -> introwertyzm ;].
Boję się uzewnętrznienia w każdej jego formie przekazu bezpośredniego, kontroluję najmniejszy szczegół mowy ciała, mimiki, artykulacji dźwięków. Bądź po prostu reaguję depresyjnie, zrezygnowaniem.
Tak samo pytanie "Co u Ciebie?". Jest to najtrudniejsze pytanie na świecie.
Zwykle po wstępnym rozrachunku dochodzę do wniosku, że... nic nowego.
Czasem nawet świadomie (nie wiedzieć czemu) wywołuję przestój. Moja tolerancja dla świata drastycznie maleje, poprzez strach.
Niechęć często interpretuję jako lęk. Boję się nowej muzyki, nowej wiedzy, nowych wydarzeń, nowych ludzi, nowego dnia, nowej waluty, czy koszty faj zawartego w akcyzie. Boję się nowych przemyśleń, nowych sytuacji.
Od wszystkiego się wzbraniam.
Dziś osobiście jadąc rowerem, widząc dwie dziewczyny idące w mym kierunku - zawróciłem i nadrabiając szmat drogi dojechałem do domu.
I faktycznie - wypadłem z tego osobliwego 'wiru' relacji międzyludzkich. Guzik mnie obchodzi, że ktoś wygrał w totka, czy zerwał z kimś tudzież kupił samochód. Bardziej mnie interesuje jego reakcja psychiczna na taki bodziec, jeśli już
Znowu się rozpisałem prezentując swą ksobność, której tak się wypieram.
Mam cichą nadzieję, że być może ktoś wpadnie na jakiś pomysł czytając ten tekst