02 Lip 2009, Czw 13:59, PID: 161262
Właśnie wróciłem z 16-stej jazdy. Jakieś wnioski? Tak wyniosłem parę, a mianowicie to iż jestem "dupą" i "tępakiem", "nigdy nie zdam egzaminu" i "nie nadaję się za kółko". Wczoraj (tak a popros wczoraj to było trochę lepiej) jeździłem z pewną dziewczyną. Na ogół wydała mi się miła, przyjemnie się gadało. Po opuszczeniu przeze mnie pojazdu przedstawicielka płci pięknej bardzo dokładnie przy panu instruktorze wyszczególniła moje błędy i wystawiła ocenę mojej osobie, o czym pan instruktor mi dzisiaj oznajmił. Miło. On sam także psioczy, nabija się ze mnie w obecności "lasek" z kursu. Ale wciąż narzekam wyłącznie na innych. Wiem bardzo dobrze, że wina tkwi w głębi zepsutego mózgu, którego fetor przenika zbiór tkanek zwanych organizmem. Moim śmierdzącym organizmem. Idę na jazdę z myślą że wszystko pójdzie ok, lecz nigdy tak nie jest. Pierwszy lepszy błąd i tracę opanowanie, trudniej mi się skoncentrować. Sam już nie wiem co robić. Dać sobie spokój, kończyć ten cały cyrk z kursem i pogodzić się z myślą, że jestem ofiarą ludzkości, czy może wpłynąć w odmęty polskich dróg niczym w morze i spróbować stawić czoła piep...nym falom. Ech... chyba robię trochę z igły widły...