27 Lip 2009, Pon 0:31, PID: 166055
gradius napisał(a):Jeśli wyjdę na głupka, nawet zgodnie z założonym wcześniej planem, to co zamierzam później zrobić z oceną mojej osoby w oczach innych, nieświadomie biorących udział w moim "eksperymencie"?Mógłbyś podać jakiś przykład takiego błędu? Będzie nad czym dyskutować.
gradius napisał(a):(przynajmniej ja nie muszę) starać się specjalnie, aby wyjść na durniaSpokojnie. Nie myślisz, że przesadzasz? Miliony ludzi codziennie popełnia drobne błędy. Osoby z fobią społeczną zawsze przesadzają w swojej negatywnej ocenie społecznej. Nawet jak ktoś się chwilę z tego pośmieje, to co z tego? Świat się nie zawali, za kilka minut ktoś o tym zapomni, a Ty będziesz się męczył przez kilka godzin. Człowiek omylny jest etc. jak to mówiło stare przysłowie eskimoskie.
Clarissa napisał(a):Szczerze mówiąc - tu wiele pomaga już sam proces obmyślania zdarzenia, oswajania się z sytuacją, zapisywania, i konsekwencji w realizacji.Wiele pomaga, ale myślę, że część "behawioralna" jest najważniejsza, bo pokazuje jaka jest rzeczywistość (jak się zobaczy coś na własne oczy, to się w to na pewno mocniej uwierzy).
Clarissa napisał(a):Czy zatajając prawdę, że eksperymentujemy na sobie, nie oszukujemy?Czy nie przesadzasz? Równie dobrze możemy powiedzieć, że cały czas oszukujemy, zachowując się tak jak się zachowujemy - "zatajając" własne uczucia, sztywnie zachowując się między ludźmi "żeby nie popełnić błędu", etc... Ale przecież tak nie powiemy, bo byśmy przesadzili.
Clarissa napisał(a):Owszem, ale czy poddając się autoeksperymentom będziemy w stanie zachować się obiektywnie i naturalnie?Sorry, że nazwałem to "eksperymentem". Zabrzmiało to trochę jak w jakimś thrillerze SF (ale ironia skrótów... chodzi o science-fiction). Nie umiem odpowiedzieć na Twoje pytanie. Zależy jak ktoś potraktuje całą sytuację.
Clarissa napisał(a):Wydaje mi się, że takie eksperymentowanie wymaga nie lada siły psychicznej i fizycznej też. Czy nie szkoda jej trwonić na "eksperymenty" - czy nie lepiej spożytkować jej na życie?Rozmawiamy o leczeniu FS i technikach pomocnych. Chyba, że wyznajesz zasadę "grypa leczona trwa 7 dni, a nieleczona tydzień" (w przypadku grypy to może i prawda, ja tam nie wnikam ).
W sumie to ja teraz też do wszelkich sposobów na FS podchodzę sceptycznie, oprócz sposobów opisanych w terapii Richardsa, którą aktualnie "przeprowadzam na sobie", że się tak wyrażę. Wolę się skupić na jednej rzeczy na raz, bo wiem, że kilku na raz nie pociągnę.
Clarissa napisał(a):No właśnie, tylko jak tu myśleć chłodno i racjonalnie, gdy strach nam włosy jeży na karku? Dlatego myślę, że lepiej nie myśleć Wink tylko starać się żyć. Powoli, małymi krokami, albo rzucać się na głęboką wodę, jak kto woli, ale żyć.Nie zrozumiałaś mnie: chodzi mi o to, żeby racjonalnie i chłodno podchodzić do swoich objawów fobii, bo obecnie naszym wyuczonym sposobem reakcji jest panika. Ciągle sobie uświadamiać, że nasz strach to kłamstwo.
Popieram przy okazji ideę małych kroków i nie-myślenia, czyli odwracania swojej uwagi od długich rozważań na temat naszych "błędów".